Rozdział 8
Pov. Pati
Pamiętam co... to że... Doknes i ja skakaliśmy z balkonu, ale z takiej wysokości... że... chyba niestety umarliśmy. Nie wiem jak to ująć, ale tak naprawdę było, ale gdy otworzyliśmy oczy ujrzeliśmy razem jakiegoś mężczyznę w czarnym płaszczu jak i w kapturze.
- Śmiertelnicy z wyspy Kerogo... zmarliście 4 stycznia 2002 roku, a teraz... zaprowadzę was do miejsca, gdzie spędzicie resztę czasu - powiedział do nas tajemniczy mężczyzna.
- Dzień dobry...? - powiedział lekko zdezorientowany Doknes, a ja nie wiedziałam co ja mam robić.
- Czy wy w ogóle wiecie co zrobiliście? Czy wy w ogóle wiecie gdzie wy jesteście? - zapytał nas lekko wrednie, ale chyba mu się nie dziwię. Sama nawet nie wiem gdzie jestem, ale... to nie może być wyspa, na której byliśmy razem.
- My nie wiemy... - powiedziałam lekko wystraszona.
- Głupcy... umarliście - powiedział tak nam prosto w twarz, że aż mnie to strasznie poruszyło.
- Ou... a... czy jestem dalej na wyspie? - zapytał się Doknes, a ja szybko wybudziłam się z transu.
- Jak możesz być taki spokojny Doknes?! Umarliśmy!! - powiedziałam przerażona do niego, że aż krzyczałam ze strachu.
- Spokojnie, wy dwaj nie wrócicie na wyspę Kenogo... nigdy, przenigdy tam nie wrócicie - powiedział mrocznie do nas.
- A co z Dealerem? A co z Sylwią? Czy obaj są cali? - zapytałam go troskliwie na temat przyjaciół.
- Spokojnie. Żyją obaj. Dziewczyna o imieniu Sylwia będzie za wami tęskniła, ale niestety... takie jest życie, jeśli chodzi o to - powiedział tak by mnie zaspokoić, ale nie pomaga mi to. Chciałabym wrócić do swojego ciała i znowu przytulić Sylwię ze szczęścia, że nic jej nie jest - A teraz za mną gdzie spędzicie resztę swojego czasu i chodźcie szybko za mną, albo wasza kara będzie dłuższa - poszliśmy za nim by nasza "kara" nie była długa.
- To gdzie my jesteśmy? - zapytał się nadal nie rozumiejąc sytuacji Doknes. Ja nie wiem jak on może być spokojny przez te wszystkie sytuacje.
- Jesteście obaj w piekle - odpowiedział na pytanie Doknesa ten mężczyzna.
- Ale... dlaczego trafiliśmy do piekła? - zapytał się ponownie Doknes.
- Dlaczego trafiliście do piekła? Damian, pamiętasz co robiłeś w poprzednią niedzielę? - przez chwilę była cisza, ale Doknes szybko nawet wrócił do rzeczywistości.
- O Jezu, nie gadajmy o tym. Dobra, rozumiem - powiedział lekko zawstydzony Doknes.
- A czemu JA trafiłam do piekła? Nie zrobiłam nic złego! - powiedziałam do tego mężczyzny, który nas dalej prowadził.
- A ty pamiętasz co zrobiłaś w poprzednią sobotę? - wtedy poszły mi rumieńce.
- BOŻE, NIE! NIE WRACAJMY DO TEGO TEMATU!!! - krzyknęłam zawstydzona.
- Dobrze. Teraz wy dwaj będziecie mieli przez wiele tysięcy lat męki, które was tutaj spotkają. Na przykład, lawa, szczury, karaluchy, zabójstwa, wykrwawienie się na śmierć i takie inne kary, które was tutaj spotkają - powiedział nam mężczyzna.
- A jak możemy do pana mówić? - zapytał się Doknes.
- Jak chcecie, może być Jarek - powiedział chyba coś, co nawet mi się podobało.
- A czy możemy wrócić na wyspę!? - powiedziałam strasznie wkurzona na Jarka, ale gdy się popatrzył na mnie chyba było na jego twarzy gniew.
- Na wyspę chcecie wracać? - zapytał nas Jarek zaskoczony.
- Tak, znaczy nie! Ja chcę do lawy skoczyć! - powiedział Doknes wystraszony, ale ja szybko zabrałam od lawy i powiedziałam swój plan na ucho.
- Doknes, musimy wracać na ziemię by znaleźć Sylwię jak i Dealera. Chcesz tego czy nie? Musimy tylko mu powiedzieć, że chcemy wracać na wyspę, oszukamy go jakoś i uciekamy do naszych przyjaciół. Zgoda? - powiedziałam mu doskonale, że chyba mnie zrozumiał pierwszy raz w swoim życiu. Wróciliśmy szybko do pana Jarka - Chcemy wracać na wyspę - powiedziała tak aby wyglądało na poważnie.
- Ja też chcę wracać na wyspę - powiedział Doknes tak samo jak ja by wyglądało, że onaj tego chcemy.
- A więc dobrze... - użył jakby czarów i przeteleportował przy wejściu do świątyni. Zdziwiło mnie to, ale byłam w szoku, że zadziałało - Pamiętacie te miejsce? - odwróciłam wzrok, a tam Jarek. Jednak nadal jesteśmy martwi... super...
- To przecież świątynia... pierwsze miejsce, które znaleźliśmy na wyspie - odpowiedział Doknes na jego pytanie.
- Miejsce gdzie wasza "przygoda" się zaczęła, tak? - powiedział tak jakby nie był z tego zadowolony, że tutaj w ogóle byliśmy tutaj na tej wyspie.
- Mamy wejść tam, tak? - zapytałam Jarka o to.
- Tak. A jak myślisz? - zapytał mnie lekko wkurzony.
- To skaczemy Pati - złapał mnie za dłoń i skoczyliśmy razem do środka, ale zostaliśmy przeteleportowani do miejsca gdzie jest statek kosmity.
- A te miejsce pamiętacie? Obaj na pewno dobrze to pamiętacie - powiedział tak jakby na serio nie był zadowolony z naszych wyborów życiowych.
- To miejsce gdzie jest statek kosmitów, ale... widzimy tylko te ściany - odpowiedziałam mu na pytanie.
- I nawet nie wyglądają naturalnie - powiedział Doknes coś od siebie.
- Prawda... bo nie powinno was tutaj być za pierwszym razem - przeteleportował nas tym razem obok statyku kosmicznego - Czemu w ogóle chcieliście to wszystko zobaczyć? Sami prosiliście się o śmierć Damian i Patrycjo. Wy macie rozum i godność człowieka? - zapytał nas i bardzo mnie zaskoczyło te pytanie.
- No mamy przecież, a dlaczego nie? - zapytał Doknes zaskoczony tym wszystkim.
- Właśnie! Ja też mam rozum i godność człowieka! - powiedziałam mu prosto w twarz.
- To czemu do cholery jasnej byliście na tej wyspie tak długo?! - zapytał nas bardzo wkurzony.
- Bo ciekawość nas kusiła - powiedziałam mu to co było prawdą.
- Właśnie. Czasem nie da się temu oprzeć - potwierdził mi zdanie Doknes
- Ciekawość... a kojarzycie takie przysłowie? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A gdzie wy dwaj skończyliście? W piekle - powiedział na całkiem sensownie Jarek. Znowu teleportowaliśmy się, ale gdy zobaczyłam gdzie byliśmy teraz, byłam w szoku to co ujrzałam. To był domek Adratszuma.
- Zakrwawiony domek... nie ma chyba lepszego miejsca na nocleg... - powiedział nam pokazując domek, w którym nasza czwórka mieszkała.
- Nie mieliśmy innej opcji. Nasz statek nie miał paliwa, a gdybyśmy zostali na statku to byśmy zostali zabici przez tych bandytów kanibali, albo mogliśmy spłonąć razem z statkiem! Rozumiesz moich zdań panie Jarku?! - powiedziałam lekko wkurzona. Chyba teraz rozumiem jak czuła się Sylwia.
- A dlaczego został spalony? Bo siedzieliście tutaj przez kilka nocy - powiedział coś co mnie już za bardzo wkurzyło.
- Wiesz co? Ty chyba nie wiesz jakie jest życie na ziemi! Czasem jest ciężko, czasem nie, ale co ty w ogóle wiesz o ludzkości! - powiedziałam coś co było dla mnie z sensem.
- Może nie wiem, ale mogliście wrócić na statek - powiedział coś co już chyba usłyszałam.
- Ale nasz statek nie miał paliwa - powiedział za mnie już Doknes.
- Nie, ten statek obok - zdziwiło mnie ten tekst, ale gdy znowu się przeteleportowaliśmy, to byłam na całkowicie innej plaży, a przede mną stał drewniany mały statek, który był na wodzie - A ten statek obok? Nie dało się na niej uciec? - powiedział to, choć ka i Doknes nigdy nie widzieliśmy go wcześniej.
- Ale... gdzie ten statek jest? Wcześniej nie widzieliśmy go - powiedział zaskoczony Doknes.
- Nie... widzieliście, że ten statek jest? - zapytał nas zaskoczony pan Jarek.
- No nie, dlatego pytamy - powiedziałam już ciekawa tego wszystkiego.
- A co ja jestem? Pani Natalia Kustosz? A, dobra, nie będę się już tym martwić. Tu są wrota do piekła - poszedł w swoją stronę, gdy był do nas plecami, ale ja i Doknes schowaliśmy się za drzewem - Damian? Patrycja? Cholera! Zgubiłem ich! I tak was znajdę! Nie schowacie się przede mną! - gdy słyszeliśmy, że się oddala, to wyszliśmy z naszej kryjówki.
- Twój plan wypalił Pati! Udało się! - powiedział zadowolony Doknes.
- Wiem. Teraz chodźmy szybko do statku zanim nas zabierze z powrotem do piekła - powiedziałam to i szybko weszliśmy do wody.
- Już prawie... - gdy Doknes i ja mieliśmy dopłynąć już do statku, to poczuliśmy się jakby ktoś nas wyrwał ze snu. Gdy tworzyłam oczy, to ujrzałam Sylwię jak i Dealera.
- PATI!! - Sylwia z łzami w oczach przytuliła mnie, a ja jej odwzajemniłam też przytulaniem - Myślałam, że już nigdy ciebie i Doknesa nie zobaczę ani nie usłyszę... - powiedziała jeszcze lekko wystraszona Sylwia.
- Spokojnie. Teraz nas widzisz i słyszysz - powiedziałam do niej z uśmiechem na twarzy, a ona odwzajemniła mi uśmiechem.
- Ale nas wyrwaliście! Prawie dopłynęliśmy do drugiego statku! - powiedział Doknes lekko wkurzony.
- Zaraz, drugi statek na wyspie? Gdzie? - zapytał się Dealer zaskoczony.
- Ja i Pati widzieliśmy mały drewniany statek i gdy mieliśmy być na tym statku, to nas obudziliście z tego! - powiedział po raz kolejny z krzykiem.
- Doknes nic się nie zmienia - powiedziała do mnie Sylwia z uśmiechem na twarzy.
- I niech tak pozostanie - powiedziałam do niej też uśmiechnięta.
- Właśnie! Musimy wam powiedzieć co się działo kiedy wy dwojga umarliście, a jak was ożywiliśmy? Tulgiem oczywiście! - powiedział zadowolony Dealer.
- To powiecie nam co się działo kiedy nas nie było? - zapytałam się ja zaciekawiona tym wszystkim.
- No to wam wszystko opowiemy z szczegółami - powiedziała Sylwia i zaczynała już opowiadać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
1517 słów
Kolejny rozdział! Co się działo jak Sylwia i Dealer zostali sami z Adratszumem? Zobaczycie w następnym rozdziale!
Gwiazda już spada~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro