Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Pov. Pati

Pamiętam co... to że... Doknes i ja skakaliśmy z balkonu, ale z takiej wysokości... że... chyba niestety umarliśmy. Nie wiem jak to ująć, ale tak naprawdę było, ale gdy otworzyliśmy oczy ujrzeliśmy razem jakiegoś mężczyznę w czarnym płaszczu jak i w kapturze.

- Śmiertelnicy z wyspy Kerogo... zmarliście 4 stycznia 2002 roku, a teraz... zaprowadzę was do miejsca, gdzie spędzicie resztę czasu - powiedział do nas tajemniczy mężczyzna.

- Dzień dobry...? - powiedział lekko zdezorientowany Doknes, a ja nie wiedziałam co ja mam robić.

- Czy wy w ogóle wiecie co zrobiliście? Czy wy w ogóle wiecie gdzie wy jesteście? - zapytał nas lekko wrednie, ale chyba mu się nie dziwię. Sama nawet nie wiem gdzie jestem, ale... to nie może być wyspa, na której byliśmy razem.

- My nie wiemy... - powiedziałam lekko wystraszona.

- Głupcy... umarliście - powiedział tak nam prosto w twarz, że aż mnie to strasznie poruszyło.

- Ou... a... czy jestem dalej na wyspie? - zapytał się Doknes, a ja szybko wybudziłam się z transu.

- Jak możesz być taki spokojny Doknes?! Umarliśmy!! - powiedziałam przerażona do niego, że aż krzyczałam ze strachu.

- Spokojnie, wy dwaj nie wrócicie na wyspę Kenogo... nigdy, przenigdy tam nie wrócicie - powiedział mrocznie do nas.

- A co z Dealerem? A co z Sylwią? Czy obaj są cali? - zapytałam go troskliwie na temat przyjaciół.

- Spokojnie. Żyją obaj. Dziewczyna o imieniu Sylwia będzie za wami tęskniła, ale niestety... takie jest życie, jeśli chodzi o to - powiedział tak by mnie zaspokoić, ale nie pomaga mi to. Chciałabym wrócić do swojego ciała i znowu przytulić Sylwię ze szczęścia, że nic jej nie jest - A teraz za mną gdzie spędzicie resztę swojego czasu i chodźcie szybko za mną, albo wasza kara będzie dłuższa - poszliśmy za nim by nasza "kara" nie była długa.

- To gdzie my jesteśmy? - zapytał się nadal nie rozumiejąc sytuacji Doknes. Ja nie wiem jak on może być spokojny przez te wszystkie sytuacje.

- Jesteście obaj w piekle - odpowiedział na pytanie Doknesa ten mężczyzna.

- Ale... dlaczego trafiliśmy do piekła? - zapytał się ponownie Doknes.

- Dlaczego trafiliście do piekła? Damian, pamiętasz co robiłeś w poprzednią niedzielę? - przez chwilę była cisza, ale Doknes szybko nawet wrócił do rzeczywistości.

- O Jezu, nie gadajmy o tym. Dobra, rozumiem - powiedział lekko zawstydzony Doknes.

- A czemu JA trafiłam do piekła? Nie zrobiłam nic złego! - powiedziałam do tego mężczyzny, który nas dalej prowadził.

-  A ty pamiętasz co zrobiłaś w poprzednią sobotę? - wtedy poszły mi rumieńce.

- BOŻE, NIE! NIE WRACAJMY DO TEGO TEMATU!!! - krzyknęłam zawstydzona.

- Dobrze. Teraz wy dwaj będziecie mieli przez wiele tysięcy lat męki, które was tutaj spotkają. Na przykład, lawa, szczury, karaluchy, zabójstwa, wykrwawienie się na śmierć i takie inne kary, które was tutaj spotkają - powiedział nam mężczyzna.

- A jak możemy do pana mówić? - zapytał się Doknes.

- Jak chcecie, może być Jarek - powiedział chyba coś, co nawet mi się podobało.

- A czy możemy wrócić na wyspę!? - powiedziałam strasznie wkurzona na Jarka, ale gdy się popatrzył na mnie chyba było na jego twarzy gniew.

- Na wyspę chcecie wracać? - zapytał nas Jarek zaskoczony.

- Tak, znaczy nie! Ja chcę do lawy skoczyć! - powiedział Doknes wystraszony, ale ja szybko zabrałam od lawy i powiedziałam swój plan na ucho.

- Doknes, musimy wracać na ziemię by znaleźć Sylwię jak i Dealera. Chcesz tego czy nie? Musimy tylko mu powiedzieć, że chcemy wracać na wyspę, oszukamy go jakoś i uciekamy do naszych przyjaciół. Zgoda? - powiedziałam mu doskonale, że chyba mnie zrozumiał pierwszy raz w swoim życiu. Wróciliśmy szybko do pana Jarka - Chcemy wracać na wyspę - powiedziała  tak aby wyglądało na poważnie.

- Ja też chcę wracać na wyspę - powiedział Doknes tak samo jak ja by wyglądało, że onaj tego chcemy.

- A więc dobrze... - użył jakby czarów i przeteleportował przy wejściu do świątyni. Zdziwiło mnie to, ale byłam w szoku, że zadziałało - Pamiętacie te miejsce? - odwróciłam wzrok, a tam Jarek. Jednak nadal jesteśmy martwi... super...

- To przecież świątynia... pierwsze miejsce, które znaleźliśmy na wyspie - odpowiedział Doknes na jego pytanie.

- Miejsce gdzie wasza "przygoda" się zaczęła, tak? - powiedział tak jakby nie był z tego zadowolony, że tutaj w ogóle byliśmy tutaj na tej wyspie.

- Mamy wejść tam, tak? - zapytałam Jarka o to.

- Tak. A jak myślisz? - zapytał mnie lekko wkurzony.

- To skaczemy Pati - złapał mnie za dłoń i skoczyliśmy razem do środka, ale zostaliśmy przeteleportowani do miejsca gdzie jest statek kosmity.

- A te miejsce pamiętacie? Obaj na pewno dobrze to pamiętacie - powiedział tak jakby na serio nie był zadowolony z naszych wyborów życiowych.

- To miejsce gdzie jest statek kosmitów, ale... widzimy tylko te ściany - odpowiedziałam mu na pytanie.

- I nawet nie wyglądają naturalnie - powiedział Doknes coś od siebie.

- Prawda... bo nie powinno was tutaj być za pierwszym razem - przeteleportował nas tym razem obok statyku kosmicznego - Czemu w ogóle chcieliście to wszystko zobaczyć? Sami prosiliście się o śmierć Damian i Patrycjo. Wy macie rozum i godność człowieka? - zapytał nas i bardzo mnie zaskoczyło te pytanie.

- No mamy przecież, a dlaczego nie? - zapytał Doknes zaskoczony tym wszystkim.

- Właśnie! Ja też mam rozum i godność człowieka! - powiedziałam mu prosto w twarz.

- To czemu do cholery jasnej byliście na tej wyspie tak długo?! - zapytał nas bardzo wkurzony.

- Bo ciekawość nas kusiła - powiedziałam mu to co było prawdą.

- Właśnie. Czasem nie da się temu oprzeć - potwierdził mi zdanie Doknes

- Ciekawość... a kojarzycie takie przysłowie? Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. A gdzie wy dwaj skończyliście? W piekle - powiedział na całkiem sensownie Jarek. Znowu teleportowaliśmy się, ale gdy zobaczyłam gdzie byliśmy teraz, byłam w szoku to co ujrzałam. To był domek Adratszuma.

- Zakrwawiony domek... nie ma chyba lepszego miejsca na nocleg... - powiedział nam pokazując domek, w którym nasza czwórka mieszkała.

- Nie mieliśmy innej opcji. Nasz statek nie miał paliwa, a gdybyśmy zostali na statku to byśmy zostali zabici przez tych bandytów kanibali, albo mogliśmy spłonąć razem z statkiem! Rozumiesz moich zdań panie Jarku?! - powiedziałam lekko wkurzona. Chyba teraz rozumiem jak czuła się Sylwia.

- A dlaczego został spalony? Bo siedzieliście tutaj przez kilka nocy - powiedział coś co mnie już za bardzo wkurzyło.

- Wiesz co? Ty chyba nie wiesz jakie jest życie na ziemi! Czasem jest ciężko, czasem nie, ale co ty w ogóle wiesz o ludzkości! - powiedziałam coś co było dla mnie z sensem.

- Może nie wiem, ale mogliście wrócić na statek - powiedział coś co już chyba usłyszałam.

- Ale nasz statek nie miał paliwa - powiedział za mnie już Doknes.

- Nie, ten statek obok - zdziwiło mnie ten tekst, ale gdy znowu się przeteleportowaliśmy, to byłam na całkowicie innej plaży, a przede mną stał drewniany mały statek, który był na wodzie - A ten statek obok? Nie dało się na niej uciec? - powiedział to, choć ka i Doknes nigdy nie widzieliśmy go wcześniej.

- Ale... gdzie ten statek jest? Wcześniej nie widzieliśmy go - powiedział zaskoczony Doknes.

- Nie... widzieliście, że ten statek jest? - zapytał nas zaskoczony pan Jarek.

- No nie, dlatego pytamy - powiedziałam już ciekawa tego wszystkiego.

- A co ja jestem? Pani Natalia Kustosz? A, dobra, nie będę się już tym martwić. Tu są wrota do piekła - poszedł w swoją stronę, gdy był do nas plecami, ale ja i Doknes schowaliśmy się za drzewem - Damian? Patrycja? Cholera! Zgubiłem ich! I tak was znajdę! Nie schowacie się przede mną! - gdy słyszeliśmy, że się oddala, to wyszliśmy z naszej kryjówki.

- Twój plan wypalił Pati! Udało się! - powiedział zadowolony Doknes.

- Wiem. Teraz chodźmy szybko do statku zanim nas zabierze z powrotem do piekła - powiedziałam to i szybko weszliśmy do wody.

- Już prawie... - gdy Doknes i ja mieliśmy dopłynąć już do statku, to poczuliśmy się jakby ktoś nas wyrwał ze snu. Gdy tworzyłam oczy, to ujrzałam Sylwię jak i Dealera.

- PATI!! - Sylwia z łzami w oczach przytuliła mnie, a ja jej odwzajemniłam też przytulaniem - Myślałam, że już nigdy ciebie i Doknesa nie zobaczę ani nie usłyszę... - powiedziała jeszcze lekko wystraszona Sylwia.

- Spokojnie. Teraz nas widzisz i słyszysz - powiedziałam do niej z uśmiechem na twarzy, a ona odwzajemniła mi uśmiechem.

- Ale nas wyrwaliście! Prawie dopłynęliśmy do drugiego statku! - powiedział Doknes lekko wkurzony.

- Zaraz, drugi statek na wyspie? Gdzie? - zapytał się Dealer zaskoczony.

- Ja i Pati widzieliśmy mały drewniany statek i gdy mieliśmy być na tym statku, to nas obudziliście z tego! - powiedział po raz kolejny z krzykiem.

- Doknes nic się nie zmienia - powiedziała do mnie Sylwia z uśmiechem na twarzy.

- I niech tak pozostanie - powiedziałam do niej też uśmiechnięta.

- Właśnie! Musimy wam powiedzieć co się działo kiedy wy dwojga umarliście, a jak was ożywiliśmy? Tulgiem oczywiście! - powiedział zadowolony Dealer.

- To powiecie nam co się działo kiedy nas nie było? - zapytałam się ja zaciekawiona tym wszystkim.

- No to wam wszystko opowiemy z szczegółami - powiedziała Sylwia i zaczynała już opowiadać.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

1517 słów

Kolejny rozdział! Co się działo jak Sylwia i Dealer zostali sami z Adratszumem? Zobaczycie w następnym rozdziale!

Gwiazda już spada~


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro