Rozdział 5
Maraton czas zacząć!
Tymczasem w przedziale...
- JAK DO PIERWSZEJ KLASY!! Co poprzednio nie zdałaś czy co?!! Który pierwszoklasista zna takie zaklęcia!! To jest nie normalne. Teraz bez żartów. W której klasie jesteś?- darł się ten z zimnymi oczami.
- Złość piękności szkodzi a ty nie masz czym szastać więc uspokój się. Mogłabym nie odpowiadać na twoje pytana ale nie będę tak chamska jak ty i udzielę ci być może satysfakcjonującej odpowiedzi- powiedziałam z zimnym grymasem. Ten chłopak zdecydowanie mi nie przypadnie do gustu. Mam nadzieję, że nie trafi do Slytherinu.Tego bym nie zżyła- Po pierwsze, tak idę do pierwszej klasy. Nie miałam jak nie zdać bo jeszcze Hogwartu na oczy nie widziałam. Ja znam takie zaklęcia i pewnie połowa pierwszoklasistów zna takie zaklęcia. To jest normalne. I bez żartów, będę w pierwszej klacie! I proszę przestań się tak na mnie gapić- prawie nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć ale mam silną wolę.
- Uuuu widzę, że koleżaneczka ma charakterek. Już cię lubię. Ja jestem James. A ten niedowiarek to Syriusz.
- Black- zaznaczył.
-Black? Znam twoich, hmm rodziców. Powiem szczerze że nie polubiłam ich.
-Co ty nie powiesz? Mi też.- odpowiedział mniej naburmuszony.
- A to ty jesteś tym niewdzięcznym zdrajcą? O tobie słyszałam same milutkie rzeczy- powiedziałam ledwie dusząc śmiech.
-Tak? Taka jesteś poinformowana? To może powiesz nam z jakiego TY jesteś rodu?- zapytał znowu wkurzony.
- Ja dla twojej wiadomości nazywam się Allys. Tyle ci wystarczy informacji o mojej skromnej osobie- powiedziałam lodowatym tonem. Usłyszałam gwizd. To ten James przygląda nam się z rozbawieniem. Ten sprawia wrażenie całkiem fajnego. Oczywiście jak materiał na brata. Ale mam dziwne myśli. I tak z nimi nie zamienię ani słowa po przydziale do domów. Uśmiechnęłam się zwycięsko do Blacka i włączyłam trzymane przeze mnie urządzenie. Włożyłam czarne słuchawki i nastawiłam składankę ulubionych piosenek. Usłyszałam nuty ale ich nie rozpoznałam spojrzałam na wyświetlacz. Aaaa to Avril Lavigne „Alice" wyłączyłam wyświetlacz i zatopiłam się w muzyce.
Tymczasem...
- Syriusz co cię ugryzło?- zapytał James. Nie odpowiedziałem. Wciąż ilustrowałem wzrokiem Allys. Ciekawe jak ma na nazwisko? Musiała być czystej krwi i do tego lej rodzina musiała popierać Voldemorta. Bo jak inaczej mogłaby znać moich rodziców? Ale przecież ona nie wygląda na taką, która popiera czarną magię. Powiedziała że nie polubiła moich rodziców, może i ona ma na pieńku ze starymi? Używa tego dziwnego urządzenia ( jak sądzę mugolskiego) może jest w takim razie półkrwi? Ma jednak takie szlacheckie ruchy i wzrok, James tego nie zauważył bo choć był szysto-krwisty, jego rodzice nie popierali beznosego gamonia. Nie cierpię wprost gościa. Te jego przewiercające duszę czerwone oczy i łysa czaszka obleczona w chorobliwie mleczną skórę. Mimowolnie wzdrygnąłem się na wspomnienie tego czegoś, bo osoba to nie jest. Drgnąłem na wrzask który rozległ się tuż koło mojego ucha.
- Czego się tak drzesz? Na mózg ci padło? A nie, nie mogło, BO TY GO NIE MASZ!!!!!- zdenerwowałem się.
- Taaaa jesteś bardzo „milutki". Pomyślałem, że będziesz chciał wiedzieć, że gapisz się na tę laskę od dobrych 20 minut. Miałem wrażenie, że zaraz zaczniesz się ślinić. Ta ruda chyba śpi. Kolorowa jest nieobecna duchem. Może wykorzystamy to i zrobimy im jakiś kawał? Tak na dobry początek?
- Tylko ostatnie zdanie ma sens. Ja wcale się nie śliniłem. I nie gapiłem się na nią tylko w punkt nad jej głową- musiałem zachować resztkę godności. Ale ja na prawdę się nie śliniłem. Po prostu ona jest taka pełna sprzeczności a do tego jej przerażające oczy. A ten kolor włosów? Fakt, pasował jej ale która szlachecka rodzina pozwoliła jej ufarbować włosy? Wszyscy w śmietance towarzyskiej są rozpoznawani po kolorze włosów. Już nic z tego nie rozumiałem. Hahaha i tak dowiem się wszystkiego podczas przydziału!!! - Masz jakiś pomysł na ten kawał?- zwróciłem się do kolegi.
- Jasne. Tylko musimy sprawdzić coś. Lili na pewno już śpi bo co chwilę coś mamrocze o jednorożcach i syrenkach czy cóś. Wydaje mi się, że Allys też kima ale musimy się upewnić. Ja się nie odważę ale ty musisz spróbować wyciągnąć jej te sznurki z uszu. Jeśli zareaguje to znaczy, że śpi. A jej nie... lepiej dla nas żeby spała- dodał lekko zaniepokojony. Wiem nawet czemu, ta CAŁA ALLYS trzymała kurczowo różdżkę i Bóg wie jakie zaklęcia jeszcze znała. Nadal jej nie wierzyłem ale wszystko w swoim czasie. Skinąłem głową w stronę Jamesa. Delikatnie zbliżyłem się do Allys. Nagle obleciał mnie strach. A co jeśli jednak nie śpi? Postanowiłem sprawdzić to najpierw po jej oddechu. Zbliżyłem powolutku twarz do jej twarzy. Wstrzymałem oddech jednak nawet tak doleciał mnie zapach jej perfum. Taka niesamowita mieszanka zapachu kwiatów i miodu. Przez ułamek sekundy zastanawiałem się czy to na pewno jej perfumy? Odpędziłem tą dziwną myśl. Oddech był spokojny. Zaryzykowałem więc i drżącymi dłońmi sięgnąłem kabli. Delikatnie je jej zdjąłem. Nie zauważyłem kiedy wstrzymałem oddech ale teraz odczuwałem tego skutki. Szybko ale ostrożnie oddaliłem się w stronę Jamesa. Pokazałem mu triumfalnie kable. BUMMM!!!!!- Co do...- zaczął Potter ale w porę zakryłem mu usta. Obserwowaliśmy w napięciu twarz Allys. Jeśli się obudzi to już po nas. DLACZEGO NIE POMYŚLAŁEM, ŻE TO COŚ JEST PODŁĄCZONE TO TEGO DRUGIEGO CZEGOŚ? Na nasze szczęście Allys widocznie ma mocny sen. Odetchnęliśmy z ulgą. Lepiej nie wiedzieć co by się stało. James wciąż lekko blady po stresie związanym z hukiem spadającego urządzenia.
- No, stary podejrzewam, że najtrudniejsza część za nami- powiedziałem z uśmiechem- To jaki jest ten twój szatański plan? Musi być piekielnie dobry bo ci zrobię Tartar na ziemi- zagroziłem.
- No więc zrobimy tak...
Podczas planowania kawału...
Ale idioci. Ale będą mieli miny! Ale na prawdę Lilka ma super mocny sen skoro ten cały harmider się nie obudziła. Ha, dobrze, że opanowałam zaklęcia niewerbalne. Muszę się dowiedzieć jaki kawał chcą nam wywinąć, żeby móc się im odpłacić. Oczywiście subtelnie by głowili się jak, kto, dlaczego. Tak, zasieję w ich mózgach tą wątpliwość, jak trucizna będzie powoli ich wykańczać aż wielkodusznie podam im odpowiedź niczym antidotum. Z tego co udało mi się usłyszeć to planowali oblać nas lodowatą wodą. Stwierdzam, że to żałosne. Ale co innego mogły wymyślić takie bezmózgie istoty jakimi są chłopcy? Na szczęście w nie szczęściu, planowali posłużyć się zaklęciem. Podejrzewam, że jedynym które ich tycie czaszki są w stanie upchnąć i nie pęknąć przy tym na miliony kawałeczków. Mój odwet jest bardzo mało finezyjny ale po co się wysilać? I tak, po wytyczeniu mi domu, mnie znienawidzą. Cały czas staram się źle myśleć o tych chłopakach i Lili. Ale wszyscy są tacy mili (oprócz Blacka ale to chyba cecha rozpoznawcza tej rodziny), że nie mam prawdziwych powodów żeby ich nie lubić. Ze smutkiem wyszeptałam pod nosem zaklęcie Impetum Return. Polega na tym, że skutki zaklęcia odczuwa osoba rzucająca. Niestety, albo stety, Black zaproponował, że James zmoczy wodą Lilkę a on mnie. Szybko jeszcze raz użyłam zaklęcia, tym razem na rudą. Przez pomyłkę wypowiedziałam podwójnie „n" Na złość zapomniałam jaki ma to skutek. Z tego co mi świtało, to nic groźnego. Czekałam, czekałam, a oni nadal głowili się jaki ruch różdżką należy wykonać. Najchętniej pomogłabym im, ale przecież to mnie chcieli obudzić lodowatą wodą. Znudzona wprawnie otworzyłam oczy tak by wszystko wiedzieć ale żeby sprawiać wrażenie nie świadomej wydarzeń teraźniejszych. Zobaczyłam, że huncwoci opanowali machanie patykami. Wymienili skupione spojrzenia, widziałam w nich jednak całe morze uciechy czerpanej z tego psikusa. Teraz odczuwałam jeszcze większą rozpacz. Cały przedział zapewne trafi do Gryffindor'u. Oczywiście porucz mnie. Ja jestem skazana na Węże. Ale, ale przecież wszyscy z Black'ów byli lub są w Slytherin'ie. Ciekawe czy wie, że Lili jest mugolaczką. Może zaproponuję jej grę w „ Prawda vs. Wyzwanie"? Mogłybyśmy poznać się bliżej.
Aha to znowu ty?
Oczywiście, kto inny by mógł wytrzymać w twojej głowie nie wariując przy okazji?
No pewnie tylko ty. Ale czemu zawdzięczam tą wizytę? Chcesz nadrobić zaległości z tych jakże nie ważnych i nudnych 11 lat?
Ale ty jesteś pamiętliwa. Chciałam ci tylko uświadomić, że Lili jest mugolaczką i nie zna wszystkich tych rodzin arystokrackich, dlatego jest szansa, że cię polubi,
Zaraz będzie niezłe przedstawienie a ty dyskutujesz z głosem z twojej głowy który nie istnieje oraz najważniejsze
Jest zawsze ułamek szansy, że nie trafisz TAM, do NIEGO. Skończyłam udanej podróży Ciao bella!
Ja naprawdę wariuję. Okej teraz nie czas rozwodzić się nad stanem swojej psychiki. A propos Psyche to naprawdę dziewczyna miała przegwizdane. No bo tak :
Co z tego, że była przepiękna skoro nikt jej nie lubił?
Przez głupotę ludzi, którzy okrzyknęli ją nową Afrodytą, wcześniej wspomniana wpadła w szał i wysłała swojego syna Erosa (albo Amora jak kto woli) żeby ukarać dziewczynę za niewinność
Ale sam się w niej zakochał ale, że był zabójczo przystojny, na prawdę zabójczo, jak Psyche kiedyś zakradła się z świeczką i po tym jak go zobaczyła to oszalała. Dlatego nie zawsze watro być zabójczo pięknym.
I taki smutny koniec Psyche i jej psychiki. Widząc triumfalną minę Black'a gdy zbliżał się z różdżką. Chłopcy spojrzeli na siebie i kiwnęli zgodnie głowami i wypowiedzieli bardzo głośno zaklęcie.
- NIE!!!!!!! Malum Floribus Mutationem!!!!!- zdołałam wykrzyknąć. Nagle wszystko spowił całun z kwiatów- Idioci! -zaśmiałam się. A w konsekwencji stoczyłam się na podłogę i zaczęłam tarzać. Lilkę obudził dopiero huk mojego spadającego ciała. Przecierała ze zdziwieniem oczy.
- Co się dzieje? Dlaczego wszystko jest w kwiatkach? Chłopaki, czy zdajecie sobie sprawę, że ma je w czuprynach? Aaa ja pewnie dalej śnię. A Allys ma znowu napad śmiechu... wcale się nie wyspałam. Ciekawe czy w śnie można pójść spać. Ooooooo.- ziewnęła przeciągle- Dobranoc. Ale powiem ci Syriuszu, że bardzo ci ładnie w różowym. Jest taki męski- zachichotała sennie, znowu ziewnęła i zasnęła pod kocem z cykorii. James spojrzał na Syriusza. Ten oniemiały gapił się na śpiącą Lilkę. Na chwilę się opanowałam ale James ryknął śmiechem z miny przyjaciela i już wiem, że to jest mój koniec. Będę się chichrać z byle powodu przez dobre pół godziny aż wreszcie wszyscy będą mieli mnie dość i zakleją ci taśmą usta. Albo założą kaftan bezpieczeństwa. Tak się rzucam, że wpadłam w nogi Pottera. Ten nadal trzęsący się ze śmiechu miał zachwianą równowagę i runął jak kłoda na ziemię. Upadek złagodziły pęki bzu.
-Aaa co to? A to nasza panna zagadka. Na początku myślałem, że wyczarowałaś jakiegoś potwora. Allys nie obraź się ale muszę zadać ci pytanie, jakiej ty jesteś krwi?
- No zależy, ja jestem czystej krwi, ale moja obecna rodzina jest półkrwi.
- Zaraz, zaraz, znaczy, że jesteś adoptowana? Kto cię adoptował? Nic nie rozumiem. Ile miałaś lat? Znaczy jak cię porzucili? Przepraszam ale pierwszy raz spotykam przypadek, że czysta rodzina oddaje dziecko- wyjaśnił potop swoich pytań James.
- Adoptowali mnie...- nie dokończyłam
- Słodycze, pyszne słodkie słodycze!!!- to sklepik na kółkach. Zaburczało mi w brzuchu. Nie widać po mnie ale czasem uwielbiam poopychać się słodkościami. Rzadko bo rzadko, ale teraz miałam właśnie taki napad głodu. Załamałam się jednak bo siedzę zakopana po uszy w stokrotkach przy oknie. Kwiatki sięgają aż do okna. Jęknęłam. Nie mogę być na miejscu Blacka? On siedzi przy drzwiach. Zawsze mogę wykopać sobie tunel ale to zbyt czasochłonne. Muszę zrobić coś w brew sobie. Albo może i jednak nie...
- James? Byłbyś tak miły i kupił mi wszystkiego po trochu? Kasę mam w portfelu, który jest w torebce, która z kolei jest na półce nad siedzeniami. Widzisz? Ta czarna- powiedziałam proszącym tonem w stronę Pottera. Ten zamrugał z niedowierzaniem ale sięgnął we wskazane miejsce. Spojrzał na mnie niepewnie i otworzył usta. Jednak jakby się rozmyślił i je zamknął. Wydobył portmonetkę i znów otworzył buzię z zamiarem... właściwie nie wiem. Zmarszczył zabawnie czoło i na przemian zamykał to otwierał jadaczkę.
- James, co ty, w rybę się bawisz czy język zgubiłeś?- zakpił sobie z niego Syriusz.
- Stary, czy ty zdajesz sobie sprawę, że:
Ta dziewczyna wyczarowała te kwiatki przez sen,
Nadal nie wiemy jak ona to robi,
TYCH SŁODYCZY JEST MNÓSTWO!
Ona ma tęczowe oczy!
Przez punkt powyższy czuję się co najmniej nieswojo,
Lili śpi pomimo tego całego zamieszania
I ostatnie: ONA JEST PODSTĘPNA I RZUCA JUŻ ZAKLĘCIA! Znaczy Allys.
No więc mam prawo wiedzieć kim ONA jest i skąd potrafi takie rzeczy!
- Obiecuję, że odpowiem na wszystkie pytania związane z wymienionymi zagadnieniami. ALE BŁAGAM KUP TE SŁODYCZE BO PADNĘ Z GŁODU a w konsekwencji niczego się nie dowiecie- zakomunikowałam.
Kilka chwil potem...
- Powiem ci tak, jesteś najinniejzą osobą jaką poznałem- powiedziałem z ustami pełnymi musów świrusów. Oczywiście zaproponowałem usunięcie tych kwiatków bo od ich zapachów kichaliśmy wszyscy jak zakatarzeni.
Allys...
- E tam. Przesadzasz. Może obudzimy Lily?- zaproponowałam. Mam nadzieję, że zapomną o obietnicy rozmowy- O, ja mam dla was propozycję. Dokładnie wiem jakim zaklęciem chcieliście mnie i Lili potraktować, ale wam całkowicie nie wyszło. No więc co wy na mały pokaz prawidłowego zaklęcia?- powiedziałam z zadziornym błyskiem w oku. Chłopcy zdezorientowani popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.
-Co?? TY CHCESZ ZROBIĆ SWOJEJ KOLEŻANCE KAWAŁ? No na prawdę jesteś najdziwniejszą dziewczyną jaką widział świat czarodzieji. Ale oczywiście skorzystamy z twojej propozycji. Ale wiesz że może się na ciebie za to śmiertelnie obrazić?- dopytuje się James. Zaśmiałam się smutno. Za kilka godzin nikt nie będzie chciał się przyznać, że rozmawiał za mną kiedykolwiek. Ale żyj chwilą prawda? Wyciągnęłam moją różdżkę. Strzepnęłam okruszki dyniowych pasztecików z mojej tuniki i wyprostowałam zcierpłe nogi. Mogłam wybrać bardziej praktyczny strój od tuniki. Może jakieś spodnie... ale jestem przecież czarownicą! Wyobraziłam sobie takie spodnie o jakich zawsze marzyłam. Wiktorii nie chciałam wymyślać takich cudacznych nowości. Ale do odważnych świat należy! Odszukałam w umyśle szufladki z zaklęciami twórczymi. Oj to zaklęcie jest bardzo trudne. Może mi coś nie wyjść. Dla bezpieczeństwa wyjdę do łazienki.
- No dobra chłopaki, strasznie zdrętwiały mi nogi idę się przejść. Jak wrócę to się zabawimy w naukę zaklęć- zaśmiałam się. Moja wypowiedz przypomniała im pewnie, że niedługo czekają nas lekcje. Wymknęłam się z przedziału zanim ktokolwiek zdążył wyrazić zdanie na ten temat. Podświadomie chciałam też odpocząć od roześmianych twarzy chłopców. Syriusz po pewnym też czasie rozchmurzył się. Nawet nie wiem o co był obrażony. Ale kto jego tam wie? Przecież to Black. Oni wszyscy są dziwaczni. Ale, ale, ale, może tylko takie sprawia wrażenie? Nie można przecież szufladkować ludzi na podstawie wyborów rodziny. Ale co mi dzisiaj na mózg padło, że myślę o takich sprawach? Odetchnęłam głęboko pozbywając się przy tym dziwnych myśli. Nawet nie zauważyłam, kiedy doszłam do końca przedziału i stanęłam przed drzwiami toalety. Nacisnęłam klamkę ale okazało się, że ktoś już jest w środku. Utwierdziłam się w tym słysząc dziewczęcy głos.
-Zajęte!- był to bardzo miły głos, być może mojej rówieśnicy. Postanowiłam umilić sobie czekanie podziwianiem widoków zza okna. Właśnie mijaliśmy malowniczą wioskę która majaczyła się w oddali na skraju lasu. Całości dopełniały wysokie góry które pomimo dość wysokiej, wrześniowej temperatury pokryte były puchowymi czapami śniegu. Niestety przez zawrotną prędkość Ekspressu wioska zniknęła w oddali. Nagle drzwi gwałtownie otworzyły się i uderzyły mnie w głowę. Usłyszałam przestraszony pisk. Na policzku poczułam delikatną, dziewczęcą dłoń a po chwili także szept.
-O matko tak strasznie cię przepraszam! Ze mnie taka niezdara, że nawet drzwi nie umiem normalnie otworzyć! Bardzo się boli? Może zawołać pomoc? Proszę odezwij się! Albo chociaż otwórz oczy.- słyszałam koło swojego ucha. Powoli otworzyłam jedno oko.
-A drugie też muszę?- zapytałam. Odpowiedział mi radosny chichot.
-Już myślałam, że jesteś nieprzytomna! Zaraz otwieraj drugie oko!- usłyszałam żartobliwe żądanie- AAAAAA!!!! Ty masz kolorowe oczy!! Czy to jest normalne? Proszę powiedz, że tak i, że to nie jest skutek uderzenia!- mówiła przerażona dziewczyna.
-Normalne, normalne, może wstałybyśmy tak z tej ziemi? Strasznie tu nie wygodnie- poskarżyłam się ledwo dusząc śmiech.
-Oczywiście, nie pomyślałam. Jestem taka zakręcona. Idę do pierwszej klasy a ty? W jakim domu chciałabyś być? Jakiej jesteś krwi? Nie jestem rasistką ale po prostu ciekawi mnie to bo ja byłam wychowywana bez magii chociaż jestem czysto-krwista. Jeszcze raz bardzo się przepraszam. O matko!! Ale masz wielkiego siniaka!! Bardzo cię przepraszam. Pomogę ci wstać.- zalał mnie potok słów i pytań na które chyba nie miałam odpowiedzieć. Dziewczyna która nade mną trajkotała miała czarne włosy ze ślicznymi spinkami w kształcie lili wodnych. Pociągnęła mnie za rękę do góry, jako pomoc w wstaniu. Zachwiałam się lekko gdy stanęłam na nogi. Oparłam się o szybę. Zamrugałam kilkakrotnie oczami żeby odgonić czarne plamki. Odetchnęłam głęboko i już czułam się lepiej. Spojrzałam na dziewczynę stojącą obok. Oprócz cudnych włosów ma śliczną twarz. Błękitne oczy, czerwone usta i lekko różowe, pełne policzki z cudnymi dołeczkami. Jest niższa ode mnie. Ale jej figura jest idealna. Uśmiechnęłam się lekko.
-Jestem Dorcas. A ty?- zapytała. JEJ!! Dostałam szansę na odpowiedź!!!
-Allys. Jestem Allys. Też idę do pierwszej klasy. Jeszcze nie myślałam do jakiego domu chciałabym iść. I ja też jestem czysto-krwista. Mogłybyśmy porozmawiać za chwilkę? Muszę pozbyć się jakoś tego siniaka- powiedziałam z rzadkim u mnie szerokim uśmiechem.
-Tak, oczywiście. To ja zaczekam tu na ciebie.
Weszłam do WC i wyciągnęłam swoją różdżkę. Obejrzałam dokładnie fioletowo-żółto-zielononą narośl sięgającą od ucha do łuku brwiowego. Delikatnie zbliżyłam palce do guza. Syknęłam z bólu. Dzięki bogu, że znam łatwe zaklęcie Reducere Dilanians. I po kłopocie. Teraz spodnie Habitu Vertatur in Braccae. Oo jaka ulga. Nareszcie mam swoje wymarzone spodnie. No, troszkę długość nie ta. Miały być do kostek a są przed kolano. Kolor się zgadza, czyli granatowe z przetarciami. Już miałam wyjść kiedy przypomniałam sobie, że teraz nie mam na sobie bluzki!!! Ale byłby wstyd! Tylko jaką tą bluzkę? Nie mam żadnego pomysłu! Zaraz, zaraz a może... Ciekawe. Jeszcze nigdy nie wyczarowywałam bluzki. Jak na pierwszy raz całkiem, całkiem. Ładna, czarna, na ramiączkach i z białym napisem BELIEF, Nareszcie mogę wyjść z tego ciasnego pomieszczenia bez zbędnej sensacji.
-No i jak wyglądam?- zapytałam się Dorcas.
-JAK TY TO ZROBIŁAŚ?! Przecież jak wchodziłaś nie nie miałaś ze sobą żadnych rzeczy!!!- zawołała zdezorientowana.
-Od czego ma się różdżkę? Bardzo cię przepraszam ale muszę już iść do przedziału. Może spotkamy się potem?
-Tak, i powiesz mi skąd znasz takie zaklęcia, bo jak nie...
-Bo jak nie to co?- zapytałam przekornie.
- No jeszcze nie wiem, ale się dowiem!!- zagroziła ze śmiechem.
-To do zobaczenia- pożegnałam koleżankę. Ta machnęła mi dłonią. Każda poszła w swoją stronę. Za oknem zrobiło się już dość szaro. To przez nagromadzone chmury. Co za wsparcie ze strony firmamentu! Nawet ona ma podły humor jak cały ten pociąg. Przecież nikt nie cieszy się z powrotu do szkoły. Nawet takiej jak Hogwart. Zakradłam się pod drzwi. Wiem, że nie ładnie jest podsłuchiwać ale moje sumienie zrobiło sobie wolne więc...
Cdn...
3020 słów. Na doby początek. Jak się wam podoba? Jakiś komentarz? Proszę 🙏
Wasza A.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro