Rozdział 14
Allys...
No więc nie myliłam się. Dziewczyny siedzą już spokojnie przy długich ławach unikających się od jedzenia. Wszystkie spojrzały na mnie i posłały uśmiech. Aneczki jednak był bardzo nieśmiały. Chłopcy natomiast zajęci byli opychaniem się. Mimo, że nie jestem głodna, nałożyłam sobie śniadanie na talerz i leniwie rozpoczęłam konsumpcję i odpłynęłam w świat rozmyślań.
Anna...
Cały czas baczne obserwuję Allys. Po tak krótkiej znajomości, mogę śmiało stwierdzić, że jest bardzo tajemniczą dziewczyną. Dzisiaj ma niebieskie włosy. Widać, że nawet nie zauważyła wszystkich spojrzeń ze strony uczniów i nauczycieli. Ja nie wytrzymałabym takiej uwagi. Od zawsze wolałam pozostawać niezauważalna, dlatego zdziwiłam się, że ona się do mnie czasem lekko uśmiechnie.
Do Gryffindoru trafiają ludzie mężni i prawi. Jestem uczciwa, ale odważna? Raczej nie. Ba, na pewno nie.
Peter...
Tyle jedzenia! Jak to dobrze, że matka i ojciec nie widzą ile teraz jem! Wiecie co sobie wymyślili? Że muszę przejść na dietę! I zamiast 7 posiłków tylko 4! Rozumiecie? Do tego warzywa! Kto normalny je brokuły albo szpinak? No kto?! A brukselka? Kara śmierci dla jej odkrywcy!
Syriusz...
Hh! Ta głupia Allys! Dlaczego musi być tak wkurzająca? Nawet ta marchewa Evans jest lepsza! Ten kolorowy łeb myśli, że mnie dzisiejszym pokona? Wolne żarty! Pokażę jej, jak wyglądają prawdziwe czary!
Minerwa McGonagall...
Rozdać tym dzieciom plany zajęć. Potem ułożyć plan najbliższych lekcji. To znaczy tych za dwa miesiące. Teraźniejsze mam przygotowane od pół roku. Robić rewizję dormitoriów. Zganić tą niebieską za niestosowny wygląd. Ale czy mogę to zrobić? Lepiej zapytam się Albrusa...
Lily...
Cały poranek zastanawiałam się nad Allys. Porę śniadania, moją głowę zajmuje Severus. Bardzo się martwię, ponieważ pokłóciliśmy się przeddzień wyjazdu. Dlatego też nie wiedziałam jak dostać się na peron i nie siedziałam wraz z nim w przedziale. Jednak dzięki temu, poznałam tajemniczą dziewczynę. Nie jestem pewna, czy będziemy przyjaciółkami. Ona jest całkiem inna niż wszyscy. W mugolskiej szkole, nikt mnie za bardzo nie lubił, dlaczego więc tutaj miałoby być inaczej?
- Allys? Powiesz mi, jak nasz na nazwisko? - zapytałam niebieskowłosej.
Nagle kolor z jej twarzy został wyprany. Przełknęła ślinę. Wzięła oddech i odpowiedziała.
- Imiona są nieważne.* - odparła.
Eh. Nawet nie chce ze mną rozmawiać. To przykre.
- Przepraszam, ale mam jeszcze coś do załatwienia. Widzimy się na zajęciach! - oznajmiła i nie czekając na odpowiedź, ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.
Anna...
Zajęliśmy posiłek. Teraz czekamy na rozdanie planów lekcji i mamy czas wolny. I co ja będę robiła? Może skończę swoje robótki? Wiem, to zajęcie dla starych, mugolskich babć, ale mnie to odpręża. Nauczyłam się dziergać od mojej cioci która jest niemagiczna. Może spróbuję porozmawiać z dziewczynami? Nie, chyba to nie jest dobry pomysł.
A może jednak?
Lily...
Profesor McGonagall rozdała nam plany zajęć. Z powodu nieobecności Allys, zgodziłam się przekazać jej rozkład. Okazało się, że Remus, James, Syriusz, Anna, Dorcas, Allys i ja, mamy razem wszystkie lekcje! To dlatego, że nasz rocznik nie jest zbyt liczny. Ogółem w naszym domu jest tylko 20 pierwszorocznych. Dowiedzieliśmy się też, że na piątym roku, będziemy mogli wybrać zajęcia, które nas najbardziej interesują. Niestety przez wygłupy (Jamesa i Syriusza bo kogo innego?), dyrektor Dippet nie mógł dokończyć opowieści ponieważ musiał ustalić jeszcze kilka szczegółów z Misterem Magii. Postanowiliśmy wszyscy, że pójdziemy na Błonia. Jest piękna pogoda i szkoda jej nie wykorzystać. Przez chwilę wahałam się, czy nie zaczekać na Allys. Rozważałam też, czy jej nie poszukać. Jednakże uświadomiłam sobie idiotyzm tych pomysłów. Po pierwsze, szkoda pięknej pogody. Po drugie, nie wiem czy Allys będzie chciała zostać na Błoniach. Po trzecie, nie wiem gdzie ona jest. Po czwarte, nawet gdybym chciała, wątpię bym ją znalazła w tym wielkim zamczysku. Po piąte... Chyba skończyły mi się argumenty.
Syriusz...
Muszę potrenować zaklęcia. Dowiedziałem się, że mama Jamesa ma własną, magiczną cukiernię, Potter pamięta niektóre inkantacje ale nie jest ich pewien. Pokombinujemy z nimi i może coś z tego wyjdzie? Nawet jeśli nie, ta kolorowa baba nie jest w stanie mnie pokonać. Jestem przecież Syriusz Black! Już miałem rzucić pierwsze zaklęcie, ale spostrzegłem, że mojego kolegi nie ma w pobliżu. Westchnąłem ciężko i postanowiłem sam popróbować. Niestety moje plany poszły się je... ekhem bujać bo po Błoniach rozległ się pisk. Zaniepokojona szybko zwróciłem się w stronę źródła dźwięku. Eh. To tylko te głupie laski. Debilki chcą wejść do wody ale piszczą jakby to był kwas. Tak to tylko potrafią dziewczyny.
Głupotę trzpiotek mogę zrozumieć, ale dlaczego James patrzy się na nie jak na cud świata? Są całkiem ładne, ale żeby się tak gapić?
No nic. Może Remus mi pomoże? Nie zna tylu zaklęć co ja albo ta cała Allys, ale czyta książki, mam nadzieję, że poratuje mnie w potrzebie.
Remus...
Ledwie Irène odeszła od biurka, poczuła, jak pod jej stopami zaczyna drżeć cała podłoga w bibliotece. Płomienie w kominku przygasły, a niektóre tomy stojące na półkach zadrżały. Dziewczyna podbiegła do Ismaela.
- O co tu chodzi...? – zapytał chłopak, również czując ów rumor dobiegający jakby z najgłębszych zakamarków domu.
W tym momencie książka, którą Irène odłożyła na biurko, gwałtownie otworzyła się i rozwarła w połowie. Płomienie całkiem zgasły zdmuchnięte lodowatym powietrzem. Isael objął Irene i przytulił do siebie. Pojedyncze książki zrzucane przez niewidzialne ręce zaczęły spadać z regałów.
- Tu poza nami jest ktoś jeszcze – wyszeptała dziewczyna. – Czuję go... **
Nagłe poczułem wielkie łapy na moich ramionach, usłyszałem śmiech przypominający szczekanie psa i gorący oddech na karku. Przerażony wszasnąłem i podskoczyłem do góry.
- Spokojnie! To tylko ja... – dobiegł mnie lekko zachrypnięty głos. Nie oglądając się w stronę, z której dobiegł mnie dźwięk, chwyciłem potwora za jego rękę która wciąż spoczywała na moim ramieniu i rzuciłem monstrum z stronę jeziora. Moja likantropia nie znika nigdy do końca i ujawnia się w sytuacjach zagrażających życiu jak na przykład teraz. Więc Stwór poleciał prosto do jeziora. Tylko jedno mnie zaniepokoiło. Przecież nawet w świecie magii nie jest możliwe ożywienie postaci z książki. Jeszcze jedno, ten cosiek, krzyczał podobnie do Syriusza...
O nie!!!
Allys...
Własne wracałam z biblioteki, gdy usłyszałam pisk. Taki pisk mogą wydawać tylko plastiki... Ale zobaczyłam czarną plamę leżącą do jeziora. Zero różowego, czyli nie lala. Kto to, kto to...
Odpowiedź przyszła wraz z wrzątkiem Remusa:
- SYRIUSZ!!!
CDN...
* jeśli ktoś zgadnie (kto pierwszy ten lepszy) czyj to cytat, z której książki (najlepiej podać cześć) i kto napisał tę książkę, to rozdział dodam dzień wcześniej od zaplanowanego. Powodzenia 😘❤
** Carlos Ruiz Zafón Światła Września
Cześć, jak się wam podoba ostatni rozdział? Może być? Jakieś uwagi? Nawet nie wiecie, jaką radość spraiwacie mi komentarzami i gwiazdkami 😳 Proszę o opinię rozdziału w komentarzach ❤
(1000 słów, około)
Ps Rozdział dodany za interwencją Wilcza_Optymistka
:*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro