*5*
W szkole byłem nieprzytomny. Całą noc uczyłem się na angielski. Byłem modelem i świetnie znałem wymowę, czy zwroty, ale kto po cholerę wymyślił gramatykę?! Rozumiem u nas dziesięć czasów, ale u nich, aż dwanaście?! Na, co to komu?!
Westchnąłem, nalewając kawy do kubka ze szkolnego automatu. Mimo, że nie była przepyszna dało się nią znieść.
-Dasz mi łyka? Nie wyspałem się. - mruknął Plagg.
-Ty?! To ja spałem dwie godziny, a ty jakieś osiem! - wyrzuciłem z siebie.
-Ale widocznie potrzebuję więcej, więc dawaj mnie to. - burknął.
-Spadaj. - humory nie udzielały się nam obydwóm.
Na końcu korytarza zauważyłem Nino, który machał do mnie. Machnąłem jakoś ręką i krokiem godnym zombie podszedłem do przyjaciela.
-Siema. - przybiłem z nim żółwika.
-No hejka, królewno. - uśmiechnął się głupio.
Taki jest Nino. Potrafi żartować ze wszystkiego.
W domu ma nawet książki pod tytułem: 'Jak dobrze żartować?', czy 'Udany żart'. I mówię całkiem poważnie.
-Serio, księżniczko? - burknąłem.
-No taaak. - przeciągnął 'a'. - Oglądałem wczoraj z Chrisem Zaplątanych? Tak jakoś tak i była tam taka księżniczka. Okropnie podobna do ciebie. - wyjaśnił.
-Chris nie lubi takich bajek. Przyznaj się w końcu, że to ty je oglądasz. - wymamrotałem.
-Nieprawda! - pisnął przerażony, a ja jedynie uśmiechnąłem się zwycięsko pod nosem.
Upiłem łyka kawy i przełożyłem kubek do drugiej ręki. Cholerne gówno.
-Jak tam korepetycje z naszą Marinette? - zapytał i poruszył sugestywnie brwiami.
-Okey? - zapytałem.
-Może jakieś szczegóły.
-Ej! - krzyknąłem. - Ja nie pytam się o szczegóły, kiedy umawiasz się z Alyą. - wytknąłem mulatowi.
Zadzwonił dzwonek.
*
-Mogę ja być z Adrienem?!
-Nie bo ja! - tak było przez piętnaście minut lekcji.
Dobieraliśmy się w pary do projektu z angielskiego. Położyłem głowę na ławkę, a Nino posłał mi rozbawione spojrzenie. Gdyby nie był tak daleko to był zdarł uśmieszek z jego twarzy.
-Cisza! - wydarła się nauczycielka, a Chloe i Lila, kłócące się o mnie, zaprzestały krzyczeć.
Tak przestraszyłem się głosu nauczycielki, że, aż podskoczyłem na krześle.
-Z Adrienem będzie Marinette. - oznajmiła, a dziewczyny skierowały mordercze spojrzenia nauczycielce i granatowłosej.
W tedy byłem w raju. Wizja spędzania kolejnych godzin z ciemnowłosą pięknością były dla mnie, jak zbawienie, jak miód i mleko, jak dobra pizza, jak dobre lody, jak sen, którego mi brakuje.
Kocham cię, pani Sthepanie Barkley!
Po lekcjach złapałem Marinette.
-Hej. - mruknąłem, uśmiechając się. - Coś się stało? - zapytałem, bo dziewczyna wydawała się być przestraszona.
-Boję się trochę Chloe i Lili. - wyszeptała.
-Dlaczego?
-Wystarczy, że robię z tobą projekt, a one chcą mnie pozabijać. - mruknęła.
-Ej... - objąłem ją ramieniem. - Wszystko będzie dobrze. Nie pozwolę im ciebie tknąć. Nawet ci włos z głowy nie spadnie. - obiecał, a twarz Marinette rozjaśnił uśmiech.
-Dziękuje. - pocałowała go w policzek i poszła w stronę Alyi.
Nigdy nie umyję policzka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro