Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*12*

-Marinette! - krzyknąłem za dziewczyną i obudziłem się zlany potem.

Wystraszony rozejrzałem się po pokoju, który rozświetlały ranne promienie kwietniowego słońca. Wytarłem spocone czoło i zamrugałem oczami. To był tylko sen, tylko sen - powtarzałem w myślach. Lecz w głowie cały czas pojawiał  mi się obraz zakrwawionej dziewczyny, nad którą stał Władca Ciem i powoli wbijał w jej ciało długi, srebrny miecz. Potarłem palcami skronie  oraz zamrugałem oczami, po raz kolejny. Dobrze, że Plagg postanowił zostać w domu Mistrza Fu i porozmawiać z nim, jak i z innymi kwami, na temat treści księgi, którą odczytałem, ale również nad tym, dlaczego udało mi się to zrobić.

Zrezygnowany zrzuciłem z siebie pościel i powoli postawiłem bose stopy na zimnych panelach. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy pomyślałem, że w moim śnie taką temperaturę miało otoczenie. Pokręciłem glową. To był tylko sen. - powstórzyłem sobie. Wstałem i udałem się do toalety. 

Spojrzałem w wielkie lustro zawieszone nad umywalką i automatycznie się skrzywiłem, kiedy ujrzałem swoje odbicie: cienie pod oczami, blada cera i roztrzepane kosmyki blond włosów. Puściłem wodę i nabrałem ją w dłonie. Obmyłem twarz i odetchnąłem z uglą, kiedy zimna woda przyniosła ukojenie. Po chwili, znowu spojrzałem w lustro. Myślałem, że dostanę zawału serca, kiedy za swoim odbiciem zobaczyłem człowieka ubranego w czarny płaszcz. Krzyknąłem, odwróciłem się w jego stronę, ale nikogo tam nie było. Głośno dyszałem, wpatrując się w białe kafelki łazienki. Przymknąłem oczy.

-Wariuję. - wyszeptałem do siebie. 

Podszedłem do kabiny prysznicowej i puściłem gorącą wodę. Ściągnąłem z siebie bokserki - moją prowizoryczną pidżamę - i wszedłem pod stumień wody. Umyłem się dokładnie i posiedziałem tam jeszcze chwilę cąłkiem niepotrzebnie. Musiałem wszystko przemyśleć, a pod prysznicem - no przyznajmy - myślało się najlepiej. Zawsze tam, gdzie jest się samemu, myśli się lepiej. 

*

Wkroczyłem do szkoły, rozglądajac się za Nino. Po chwili znalazłem go obok Alyi i Marinette. Stali przy dystrybutorze z wodą, której nigdy nie odważyłem się napiać. Raczej nikt się nie odważył, bo serio watpię, żeby ktokolwiek wymieniał napój na świeży. 

-Hej, wszystkim. - przywitałem się z przyjaciółmi.

Dzisiaj był ten jeden z cieplejszych dni czartego miesiąca roku. Wiadomo, kwiecień to połączenie wysztskich pór roku i pogoda w ciągu dnia może zmienić się z dwadzieścia razy, ale nie dbałem o to, po prostu korzystałem z tych dwudziestu dwóch stopni Celsjusza na plusie. 

-Hej. - odpowiedział mi zbiorowy pomruk.

Przyjrzałem się dokładnie wszystkim po kolei, zaczepiając trochę dłużej wzrok na Marinette. Moi znajomi - tak, jak ja- mieli pod oczyma cienie i wyglądali, jakby spali, co najmniej godzinę.

-Spaliście coś? - Alya ziewnęła i oparła głowę na ramieniu granatowłosej piękności.

-Śniło mi się, że jakiś koleś w masce zabija Marinette, jakkolwiek dziwnie to brzmi. - przeraziłem się nie na żarty.

-Mi się śniło to samo. - mruknął sennie okularnik, opierajac się na ścianie, gdyby nie ona już dawno spałby na zimnej, betonowej posadzce.

-To będzie dziwne, jesli powiem, że śniło mi się, jak koleś w masce mnie zabijał? - Marinette przetarła oczy piąstkami i spojrzała na mnie. - A tobie, Adrien?

-M-mi? - przełknąłem gulę w gardle. - Nie pamiętam, ale to byłoby dziwne, gydby wszystkim śnił się ten sam sen. - parsknąłem udawanym śmiechem.

-Mhm. - odparła, przysypiająca Alya.

Po chwili do uszu uczniów dotarł głośny dźwięk dzwonka, ktróy rozszedł się po korytarz, tak jakby chciał wszystkich powyciągać ze swoich myśli, łazienek czy rozmów z rówieśnikami. Krzyczał: "Już czas! Już poraz na to piekło! Nie spóźnij się". Kto w ogóle wymyślił dzownek?

*

Powoli sunąłem nogami, kierując się w stronę domu Mistrza. Czułem się, jak duch. Jakby została tylko moja dusza, która kierowała się do mieszkania starca. Nie czułem swojego ciała. Przez kilka chwil nawiedzała mi myśl czy, aby na pewno mam jeszcze kończyny lub - o zgrozo - głowę.

Stawiałem kroki po schodach, chcąc znaleźć się już w środek. Nagle oświeciło mnie zielone światło, a ja stałem w salonie Mistrza z otwartą buzią. 

-O mój Boże. - wydusiłem. 

W moją stronę skierowane były spojrzenia Plagg'a, Weji'a i starca. Wyrażały przerażenie, zaskoczenie i niedowierzenia, a ja stałem, jak słup soli, nie mogąc ruczyć żadnym palcem, a co dopiero mówić o rękach czy nogach czułem się, jak sparaliżowany. Jakby odebrano mi dostęp do oddechu, ruchu, myślenia, czegokolwiek.

-Jak ty tu..? - zapytał Wayzz, wstając. 

Nie odpowiedziałem. Zielonowłosy podszedł do mnie i chwycił lekko za ramię, pociągnął do siebie i oboje usiadliśmy na podłodze. Ja jedynie wpatrywałem się zszokowany w jego bladą, zaniepokojoną twarz. Lecz zdawało mi się, jakby jej tam nie było. Jakby wszystko działo się w mojej głowie, a przede mną była pustka. Nicość. Czy to dobrze, kiedy czuje się nic?

-Adrien, oddychaj, proszę. - zakomunikował Weji.

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, ze przez dłuższy czas wsytrzymywałem powietrze. Wypuściłem je ze świstem, aż zakręciło mi się w głowie. To się nie dzieje na prawdę. - nie mogło się dziać.  Zamrugałem oczami, odchylając głowę do tyłu.

Po chwili poczułem, że obok mnie siada również Mistrz Fu i moje kwami, które obecnie -cały czas- było zamienione w człowieka. Oni szukali innego sposobu, żeby mu pomóc. 

-Jak to się stało? - wyszeptał Plagg.

Wszędzie panowała cisza. Nie było słychać dźwięków miasta, które wiecznie tętniło życiem. Zdawałoby się, że mieszkanie Mistrza to oaza. Może coś w tym było?

-Szedłem... - wychrypiałem i wciągnąłem powietrze do płuc. - Szedłem... - powtórzyłem. - I szedłem...

-To już wiemy. - powiedział Weji, a ja dopiero zorientowałem się, że powtarzam w koło to samo słowo.

Odkaszlnąłem.

-Wchodziłem po schodach i byłem zmęczony, bo mało spałem i miałem ciężki dzień w szkole. Przez chwilę pomyślałem o tym, że chciałbym być już tutaj, w tym salonie u Mistrza. Nagle rozbłysło zielone, jasne światło i wylądowałem tutaj. To jest sen, co nie? Albo doszedłem tutaj, ale zapomniałem, hm? Wcale się nie preteleportowałem. W ogóle. - mówiłen.

-Niestety, zrobiłeś to. - szepnął Plagg.

Przełknąłem ślinę, zalegającą w moim gardle.

-Jak? - spojrzałem na Mistrza ze łzami w oczach.

Szukałem odpowiedzi, która usatysfakcjonowałaby mnie, na przykład: wariujesz, musisz iść do psychiatry lub to Stwórca albo Anioły ci pomogły. Jednak usłyszałem tylko:

-Twoja moc się ujawnia. Czyli to, czego obawialiśmy się najbardziej, Adrienie. 

-Co to znaczy?

-To znaczy, że musisz uważać. wszystko o czym pomyślisz, pojawi się w naszej rzeczywistości. Kiedy dotkniesz kogoś, niekontrolowanie ujrzysz jego myśli, najskrytsze marzenia lub koszmary. Pojawią się też moce żywiołów i nie tylko. - wytłumaczył Mistrz, a ja pamiętam tylko ciemność.

Nicość. Czy to dobrze, kiedy się czuje nic? 

***

Chciałabym powiadomić wszystkich, zę to ff umiera. Kiedy po jednym dniu było zawsze po kilkadziesiąt wyświetleń, dzisiaj ledwo po tygodniu jest 25, a dokładnie 24 na ostatnim rozdziale. Gwiazdki są tylko dwie, gdzie kiedyś było po kilkanaście. Nie wiem o co chodzi. Czy to Wattpad wariuje, czy to ludzie przestają czytać moje wypociny?

Jeśli starsz się czytasz na bieżąco, napisz: "JA CZYTAM" w komentarzu. 

Jeśli ktokolwiek to czyta :/ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro