Ucieczka.... (Część 1)
Król:gdzie idziesz?
Ja:do wioski...
K:zostaniesz
Ja:nie będziesz Mi rozkazywał....
K:będę bo jestem twoim królem i ojcem.
Ja:ja o takiego ojca nie prosiłam.
Wyszłam z sali i poszłam do mojej
komnaty. Podeszłam do okna.
? :i co?
Ja:znasz odpowiedź
? :tak...
Z cienia wyłonił sie czarny kot.
Ja:mam chociaż ciebie... Black
Black:musisz z tąd uciec...
Ja:wiem.... Ale jak? Cały czas ktoś na mnie patrzy.
Black:napewno w nocy, ona ci sprzyja
Ja:nie moge użyć tu mocy bo znajdą mnie....
Black:masz Ancymona..
Ja:a no tak, to teraz tylko muszę poczekać do wieczora.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Ja:schowaj się( powiedziałam szeptem) wejdź
Drzwi otworzył mój starszy brat.
Jax(dzax) :a co ty kombinujesz mała?
Ja:nic, co chciałeś?!
Jax:ojciec kazał ci zejść na obiad..
Ja:dobra, coś jeszcze?
Jax:nie to wszystko
Zeszłam na obiad. Była cisza jak zawsze gdzie jestem. Zjadłam i szybko poszłam z powrotem do pokoju.
Zbliżał się wieczór . Gdy upewnił się że większość zamku śpi.
Ja:chodz(wszystko szeptem)
B:juz ide
Wyszłam przez okno, a potem zagwizdałam.
Ja:Ancymon
Wsiadłam na niego i nałożyłam kaptur.
Ja:Black no chodz....
Black wskoczył na Ancymona.
Ja:Wio!
Ancymon pocwałował. Zatrzymaliśmy się w małym lasku bo musiałam się przespać.
O poranku dosiadłam Ancymona.
Ja:teraz trudniejsza część
Z kapturem na głowie ruszyłam do wioski. Mijało mnie mnóstwo ludzi. Co jakiś czas słyszałam ich rozmowy.
? :Księżniczka Aurora uciekła dziś w nocy, cały zamek jej szuka, strażnicy pilnują wejść.
Ja:no nie...
Black:co?
Ja:strażnicy są przy bramie do wioski, to znaczy że nie wyjde... Chyba że?
Black:chyba że co?
Ja:że użyje mocy...
Black:jesteśmy za blisko
Myśląc rozglądałam się po ludziach.
W oddali dostrzegłam chłopaka.
Ja:chyba wiem jak wyjdziemy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Napisałam szybciej niż powinnsm, ale musiałam coś napisać.
Myślę że wam się spodoba, dajcie gwiazdki i piszcie komentarze, dalej przyjmuje zgłoszenia na postacie
❤❤😍❤❤
Miłego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro