Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

Lekcja mijała niezwykle spokojnie. Jedynie Larry Orman zarobił uwagę za żucie gumy - co zresztą nie zdziwiło nikogo- a Mary Wells dostała kolejną  pozytywną ocenę za aktywność na lekcji. Reszta klasy była raczej cicho.

Klasa obok zresztą też , bo zwykle przez cienkie ściany dało się słyszeć wycie ,śmiechy i czasem nawet szczekanie. Nie było jednak słychać nic.

Widziałam jak Gwen siedząca przede mną rysuje niezwykle udany portret nauczycielki ,udając że przepisuje zadanie z tablicy. Ed siedzący obok mnie zdążył już zasnąć z głową opartą o swoje przedramiona , a ja powstrzymywałam się przed tym samym. Z naszej czwórki jedynie Hal całkowicie uważał ,zapisując każde słowo nauczycielki.

ŁUP !

Dźwięk był tak nagły i tak niespodziewany że aż podskoczyłam . Ed również od razu się rozbudził. Cała klasa nagle się ożywiła spoglądając w stronę okna zaraz obok nauczycielki.

Biały kruk siedział na parapecie i po chwili szoku zaczął uderzać w nią dziobem. Nauczycielka machnęła na niego ręką twierdząc , że zaraz się znudzi i wróciła do prowadzenia lekcji.

Kruk jednak nie ustępował . Uderzał w szybę raz po raz ,denerwójąc tym prof. Gale jak i dezoriętując uczniów.  Nawet spokojna Gwen co chwila odwracała sie w jego stronę. To było powoli irytujące.

-Larry Orman ,otwórz mu to okno bo nie przestanie ! - powiedziała w końcu zła nauczycielka .

Chłopak siedzący najbliżej okna wstał i otworzył je szeroko. Ptak wskoczył na ramę okienną i rozejrzał się uważnie po sali.

KRA!

-dziub ! I tak już dość przeszkadzasz mi w lekcji durny ptaku ! - zwierzę wydało z siebie dziwne mruknięcie ,ale nic więcej.  

Zadowolona nauczycielka wróciła do prowadzenia lekcji , a uczniowie do swoich  zajęć ,bądź do słuchania prof. Gale.

Sama oparłam się łokciem o łopatki Eda i położyłam na nim głowę. Drugą ręką chwyciłam długopis i zaczęłam kreślić szlaczki w zeszycie.

Z prof. Gale było tak , że pomimo swojej surowości i obsesji na punkcie gum do żucia w trakcie lekcji , to jeśli byłeś cicho i nie przeszkadzałeś w prowadzeniu lekcji mogłeś robić co chcesz. Will powiedział że w taki właśnie sposób odsypiał nocne imprezy .

Pomyślałam o pamiętniku.  Jednocześnie mnie kusi i odpycha od czytania. Sama sytuacja ze zdjęciem była , no dosyć dziwna .   Trochę też bałam się jego zawartości. Co jak co ,ale swoich sekretów mama potrafiła dobrze upilnować . I wiem że nie bez powodu pamiętnika strzegą zaklęcia.

Jednak czytanie pamiętnika po kawałku wydaje mi się głupie i trochę bez sensu. Jeśli jeden wpis ujawnia się co trzeci piątek ,to skończyć czytać powinnam dopiero za dwa lata.  Jak nie później.

KRA !

Podskoczyłam w miejscu , jednocześnie rozbudzając Eda , słysząc krakanie zaraz obok mojej głowy. Prof. Gale rzuciła w naszym kierunku rozwścieczone spojrzenie ,ale nic nie powiedziała.

-Cara nie wierć się tyle -szepnął chłopak

Kruk siedział zaraz obok mojej ręki uparcie się we mnie wpatrując.  Było to ... no dość dziwne . Gdy chciałam wrócić do bazgrołów w zeszycie , ptak bez ostrzeżenia dziabnął mnie w  dłoń.

Upuściłam długopis na kartki , sycząc z bólu. Te ptaki naprawdę zaczynają działać mi na nerwy.  Zerknęłam na niego zła. Dopiero po chwili zauważyłam że siedzi na moim zaginionym zeszycie do Niezwykłych Roślin.  

Ostrożnie sięgnełam w kierunku zeszytu. Ptak poderwał się do lotu ,chwilę przed tym jak palcami dotknełam zeszytu. Przez chwilę wpatrywałam się w okładkę a potem schowałam go do plecaka.  Gdy kruk usiadł mi na ramieniu uśmiechnęłam się do niego delikatnie.

-dzięki

Drzwi do  klasy otworzyły się nagle,ale jednocześnie cicho . Prof. Gale cała poczerwieniała na twarzy . Miałam wrażenie że zaraz zobaczymy jak dymi się jej z uszu .

-czego znowu ?!... - umilkła widząc dwóch z czterech mężczyzn których Gwen widziała przez okno. Wiem że to oni ,bo cała wyprostowała się na krześle .    

Zresztą tak ich też opisała. Ubrani na czarno , dość wysocy i z nieprzeniknioną miną. Trochę jak agenci FBI opisywani w książkach.   Na ramieniu jednego siedział kruk. Biały ptak na moim ramieniu nastroszył pióra.

-przepraszam panowie ,nie spodziewałam się... w czym mogę pomóc ? - zapytała już nieco spokojniej.

Jeden z mężczyzn wszedł w głąb sali  rozglądając się po uczniach. Mimo to miałam wrażenie że mnie przyglądał się ciut dłużej.

Stuknęłam Eda parę razy w ramię, by go obudzić.  Blondyn wyprostował się gdy tylko otworzył oczy. Mimo to nie wyglądał na spiętego, w przeciwieństwie do reszty klasy i mnie.

Właściwie to nawet nie wiem dlaczego mężczyźni w czerni mnie przerażali.  Nie zdążyli przecież zrobić nic ,przez powinnam była się ich bać . Mimo to sprawiali wrażenie niebezpiecznych i bezwzględnych .

Czułam się trochę tak jak po wywiadówce w mojej starej szkole. Niby wiedziałam że nic nie zrobiłam ,ale i tak się bałam.

-które z was to Hamilton Caroline ? Niech wstanie

Miałam wrażenie że szuranie mojego krzesła jest słyszalne ,aż dwie klasy dalej. Spojrzenia moich kolegów z klasy , w dziwny sposób sprawiały że czułam się winna. Problem polegał na tym, że nie wiedziałam czemu.

-ja jestem Caroline -powiedziałam

Mężczyzna stojący w drzwiach , zeskanował mnie wzrokiem od góry do dołu.  Czułam się trochę jak mysz zagoniona przez kota do ślepego zaułka. Niczym nie osłonięta. Wystawiona na ostrzał .

-kruk jest twój ? -zapytał niespodziewanie . Spojrzałam najpierw na niego a potem na ptaka .

-nie ,jest dziki -jak na zawołanie  biały kruk z mojego ramienia przeleciał na głowę Larry'ego Ormana.

-zabierzemy dziewczynę ze sobą  -powiedział ten stojący niedaleko nauczycielki.

-och...

-dlaczego ? - zapytał Ed

Uwaga wszystkich skierowała się na niego.  To okropne ,ale ulżyło mi że teraz to on jest w centrum uwagi ,nie ja.  

-mamy do niej ... parę pytań.  Jak odpowie będzie wolna - odparł mężczyzna przy drzwiach.

Trzepnęłam Eda w ramię ,będąc pewna że będzie się dalej wykłucał i pokręciłam przeczaco głową. Nie chciałam by pakował się w kłopoty.

Zabrałam plecak ze sobą. Facet przy biurku ręką wskazał mi na drzwi , mimo że nie musiał. Podejrzewam nawet że zrobił to złośliwie, ale milczałam.

Jak raz korytarz dłużył mi się niemiłosiernie. Kruk z ramienia wyższego mężczyzny przeskoczył na moją głowę ,wplątując pazury w moje włosy . Trochę jakby pilnował bym nie uciekła. Mając jednak dwóch mężczyzn po bokach nawet o tym nie myślałam .

Z gabinetu dyrektora słychać było dwa głosy. Jeden należał do dyrektora ,a drugi ? Nie mam pojęcia słyszałam go po raz pierwszy w życiu. Chodź miałam wrażenie że nie dokońca.

Moi towarzysze nie przejmowali się pukaniem do drzwi. Po prostu je otworzyli i wprowadzili mnie do środka.  

W gabinecie dyrektora ,byłam po raz pierwszy. Przy trzech ścianach ustawione były regały zapełnione książkami aż po sam sufit. Naprzeciw mnie było duże okno na całą ścianę ,a po bokach wisiały ciemnofioletowe kotary. Przed oknem stało duże biurko. Był na nim czarny komputer, lampka , jakieś bibeloty, zdjęcie dyrektora i jakiejś kobiety i cała masa dokumentów. Za biurkiem ,w wielkim skórzanym fotelu siedział dyrektor. Obok niego z założonymi  rękami stał kolejny mężczyzna w czerni ,nieco wyższy od kolegów którzy mnie przyprowadzili i odznaczał się płomienno rudymi włosami. Naprzeciwko biurka natomiast stały dwa krzesła. Nie wyglądały zbyt wygodnie ,jednak na jednym z nich zasiadała kolejna postać w czerni.

Była zdecydowanie drobniejsza od kolegów. Skórę też miała trochę bledszą.  Czarną marynarkę miała położoną na kolanach , więc jak na dłoni widać było bliznę na szyi ,wystającą spod  koszuli. Postać siedziała do mnie tyłem , przez co chwilę mi zajęło zorientowanie się że to nie mężczyzna, tylko krótko ścięta kobieta.

Kruk podleciał do niej bez wahania i usiadł na jej kolanach. Zaskrzeczał ,a kobieta nachyliła się ku niemu. Poruszała się bardzo płynnie i zdecdowanie.

-Dzień dobry - powiedziałam niepewnie.

-witam witam panno Hamilton - powiedział dyrektor machając ręką w taki sposób jak odgania się muchy. Kobiata na fotelu jedynie odwruciła się w moją stronę z dziwnym uśmiechem -proszę usiąść 

Wolno i niepewnie podeszłam do drugiego krzesła . Miałam dziwne wrażenie ,że nieważne co powiem oni i tak mają już swoją własną wersję wydarzeń i nieważne co powiem ,zostanę ukarana.

Wyprostowałam się na krześle , chcąc stworzyć przynajmniej pozory pewności siebie,ale było to trudne . Wzrokiem niespokojnie skakałam od dyrektora, przez rudego faceta za nim do tej kobiety siedzącej obok. A z tyłu stało jeszcze dwóch facetów których nie widziałam. To wcale nie pomagało.

-nie bój się kochanie -zaczęła kobieta spokojnie. Była chyba najbardziej wyluzowaną osobą w tym towarzystwie.- przy okazji naszej wizyty dyrektor wspomniał nam o dość dziwnej…. Sytuacji , w której miałaś mały acz bardzo istotny udział. Nawet jeśli był niezamierzony to…

-chodzi o sytuację z początku roku . Napis na podłodze ,grupa uczniów i ty;potrafiąca to odczytać. Pytanie tylko skąd pierwszoklasistka pierwszego dnia szkoły potrafiła by odczytać tekst w demonicznym języku ,którego inni uczą się latami ? Wytłumaczysz nam to ? - nawet nie drgnęłam gdy jeden z facetów stojących -nie wiem który- chwycił oparcie mojego krzesła i  nachylił się do przodu . 

Kobieta siedząca obok mnie . Nie wyglądała na zadowoloną. Wręcz przeciwnie. Zacisnęła usta zdenerwowana a potem podniosła się z krzesła . Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami z mężczyzną za  mną ,aż w końcu on ustąpił. Zabrał rękę i odsunął się o dwa kroki . 

Miałam ochotę odetchnął z ulgi ,ale ograniczyłam się do delikatnego ruchu ramion. Mięśnie kobiety były maksymalnie napięte . Zastanawiałam się kiedy puszczą jej nerwy i rzuci się na niego z pięściami. 

-Nie przerywaj mi Roscoe -powiedziała poważnie - i nie wchodź mi w paradę bo źle się to dla ciebie skończy -zagroziła 

-niemniej jednak -wtrącił się dyrektor uśmiechając się przepraszająco do kobiety -wolałbym aby Caroline odpowiedziała,na to pytanie  pani Morningstar . Ja również jestem ciekawy jak to w ogóle możliwe

-nie wiem -odpowiedziałam szczerze, czując że to najlepszy moment żeby się odezwać -wyszłyśmy z koleżanką z klasy i chciałyśmy iść do akademika. Spotkaliśmy duży tłum na środku korytarza i próbowałyśmy się przepchać. Wtedy zobaczyłyśmy ten napis. Na początku był bardzo niewyraźny ,ale w końcu jakoś dałam radę go przeczytać . 

Cisza jaka zapadła po moich słowach była tak gęsta że można by ją kroić nożem.  Starałam się nie pokazywać jak bardzo zdenerwowana jestem . Mocno zacisnęłam dłonie w pięści by upewnić się że nie zaczną trząść się z nerwów. 

Oczy wszystkich skupiały się na mnie. Nawet ta dziwna kobieta świdrowała mnie wzrokiem przez dłuższą chwilę . Kruk zaskrzeczał wiercąc się niespokojnie. 

Bardzo poważnie rozważałam ucieczkę z tamtego miejsca, albo wykręcenie się tym że muszę do toalety. Puściliby mnie prawda ? Tylko co by mi to dało?  Nie mogąc usiedzieć podrapałam się nerwowo po łokciu.

-był niewyraźny co ? - zapytał drwiąco jeden z facetów za mną.

-owszem na początku był -odpowiedziałam nie patrząc na niego.

Kobieta schyliła się , przez co czarny ptak poderwał się do góry i usadowił na  biurku naprzeciw niej . Wszyscy z uwagą śledzili jak podnosi swoją czarną aktówkę i  czegoś w niej szuka, przez krótką chwilę ,mrucząc też pod nosem. 

-no dobrze zrobimy sobie mały teścik 

W końcu wyciągnęła z aktówki długopis i małą karteczkę po czym zaczęła na niej pisać w niesamowitym tempie. Co prawda gdybym chciała też mogłabym pisać tak szybko ,ale byłoby to zupełnie nieczytelne, nawet dla mnie samej.

-proszę gotowe - odłożyła długopis i przesunęła karteczkę w moją stronę. 

-co ty kombinujesz Morningstar -warknął w jej kierunku Rudy facet stojący obok dyrektora 

Pani Morningstar zupełnie go zignorowała. Zamiast mu odpowiedzieć stuknęła parę razy chudym palcem w karteczkę i uśmiechała się do mnie. Było w tym coś przerażającego .

-przeczytasz mi to kochanie ?- zapytała spokojnie

Skupiłam wzrok na kartce. Niemal od razu rozbolała mnie  głowa. Przez chwilę miałam wrażenie ,że litery tańczą na kartce , ponadto były strasznie rozmazane .  Podrapałam się po głowie starając się skupić na napisie .

Usłyszałam prychnięcie pana Roscoe . Podniosłam na niego zdenerwowane spojrzenie . Doszłam do wniosku ,że ten facet zdecydowanie mnie nie lubi . Pani Morningstar postukała parę razy w kartkę przedemną.

-napis jest tutaj kochanie . 

Chcąc przenieść wzrok na kartkę  ,niechcący zerknęłam za okno . Znowu miałam wrażenie że widzę czarną zakapturzoną postać. Tym razem opierała się o szybę dłońmi. Szarymi , kościstymi dłońmi o długich lekko pożółkłych paznokciach. 

Jednak tym razem nie tylko ja to widziałam. A przynajmniej tak mi się wydawało . Kruk  na kolanach łowczyni zjeżył się wpatrując uważnie w to samo miejsce co ja . Kobieta pomiziała go dwoma palcami o karku . Kruk nieco się rozluźnił, nadal jednak był czujny.

Kartka. Znowu na nie się skupiłam. W końcu zaczęłam powoli rozpoznawać litery . Ból głowy powoli ustawał. Zaczęłam składać litery w słowa , a potem i w zdania. 

-chyba raczej się nie …

-Dotknięty ręką boga ...

I Skropiony krwią... demona

Na wieczność…. został potępiony

I na... ziemi po wsze czasy uwięziony -  przeczytałam ,chyba jakąś dosyć dziwną rymowankę. Ja ją znałam . Gdzieś już na pewno ją słyszałam ,albo czytałam.- przepraszam to jakiś wiersz ? 

-legenda o pierwszym tropicielu , są dwie wersje jedna rymowa jak ta tu . To pierwsza zwrotka . Poza tym świetnie się spisałaś. -stwierdziła  pani Morningstar ,zgniatając kartkę - proponuję już teraz dodać jej do planu runu i hieroglify . Ma wrodzony talent . Jeśli będziesz się rozwijać w tym kierunku czeka cię wielka przyszłość. 

-dziękuje -powiedziałam niepewnie .zapadła długa chwila ciszy . Niezręcznej jak dla mnie - coś jeszcze ?

-nie dziękuje ci Caroline ,możesz wracać na lekcje.- powiedział dyrektor. 

Wstałam z krzesła i ruszyłam w stronę wyjścia z gabinetu dyrektora.  Miałam już serdecznie dość tego pomieszczenia . Dorośli niemal od razu zapomnieli i mojej obecności ,wracając do rozmowy na zupełnie inny temat.   Nie interesował mnie za bardzo dopóki nie usłyszałam końcówki wypowiedzi dyrektora gdy zamykałam drzwi do jego gabinetu .

-...długo wam to zajęło  biorąc pod uwagę to że to już druga zaginiona uczennica w jednym tygodniu . Prosiłem na razie by tego nie rozpowiadać ,ale  gdy to wyjdzie na jaw...

-rada musiała mieć pewność. Pierwsza osoba mogła nie dotrzeć druga jednak… - nie usłyszałam dalszej części ,zmuszona zamknąć drzwi.

Oddaliłam się od gabinetu dyrektora tak szybko jak tylko mogłam .  W głowie wszystko kręciło mi się wokół słów dyrektora ." Druga zaginiona uczennica " . Już druga .  To kiedy zaginęła pierwsza ? I czemu nie powiadomili o tym uczniów ? Druga zaginiona uczennica w drugim tygodniu szkoły , to nie zapowiada się dobrze. Muszę się dowiedzieć kim są zaginione.  I się tego dowiem . Muszę jedynie popytać o to trochę starszych uczniów. Ktoś musi coś wiedzieć.


Napisałam to w końcu ! Ale ten rozdzial sprawił mi problemów ... nie wyszedł mi tak jak chciałam ,ale tak jakby trudno.  Następny będzie lepszy obiecuję .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro