Rozdział 6
Naprawdę chciałam znać sensowne wytłumaczenie dla słów Gwen. Ale nie umiałam. Załamałam jedynie ręce wpatrując się w jej szare, niewzruszone oczy.
-Żartujesz ?
-Chciałabym uwierz...
-Ej dziewczyny ! nie uwierzycie co się stało!- Ronnie zupełnie nagle pojawiła się obok nas jakby od początku wiedziała gdzie się znajdujemy. Włosy miała potargane a marynarka , którą miała przewiązaną w pasie ,o mało co nie spadła na ziemię.
-Jeśli mówisz o tym ...
- jakiś młody wilkołak rzucił się na szkolnego Alfę i jego dwóch kumpli ... chodźcie musicie to zobaczyć !- ponagliła nas, zupełnie nie zwracając uwagi na to że przerwała Gwen w połowie wypowiedzi i pobiegła z powrotem w kierunku głównej części dziedzińca. Spojrzałyśmy z Gwen na siebie . Obie wiedziałyśmy że wrócimy jeszcze do tego tematu,ale na pewno nie teraz.
szybko pobiegłyśmy za Ronnie zanim zupełnie zniknęła w tłumie uczniów. Jej rude włosy były świetnie widoczne wśród mieszanych jasnych i ciemnych czupryn innych uczniów. Zupełnie jak pochodnia w ciemnym lesie. Biegła bardzo szybko . Miałyśmy problem by ją dogonić . Szybko złapałam zadyszkę . Miałam bardzo słabą kondycję .O ile w ogóle jakąś miałam. WIdziałam że Gwen miała podobnie. Nasza ruda współlokatorka minęła budynek sportowy , kierując się bokiem prosto na boiska , gdzie czwórkę uczniów rzucających się sobie do gardeł otaczało luźne koło gapiów .
Trzech dość wysokich, i widocznie starszych chłopaków i jeden niski i zdecydowanie młodszy . Zręcznie unikał ciosów , jednak miał problem z ich wyprowadzeniem . Widać było że już zdążył się zmęczyć . Od razu było widać że jest na przegranej pozycji . Gapie też to wiedzieli . ale nikt nikogo nie dopingował . Po prostu obserwowali . Czasem rzucali suche komentarze. Ale nic poza tym.
Ronnie zatrzymała się koło jakiegoś chłopaka , Trzymającego za ramię niską dziewczynę , wyrywającą się ku walczącym. Zatrzymałam się tuż obok ciężko dysząc . gwen natomiast miała minę jakby miała zemdleć. W tym samym momencie, w którym odwróciłam się do różowo-włosej , jeden ze starszych chłopaków został powalony przez młodzika na ziemię . Mimo że na chwilę zaparło mu dech ,szybko zaczął się podnosić .
-nie powinniśmy iść po nauczyciela ,albo coś ...?- wysapałam
Ruda skrzywiła się lekko ,a chłopak stojący obok prychnął złośliwie.
-Może i powinniśmy ...
Młodzik oberwał mocno w brzuch od nieco wyższego jasnego blondyna. Dziewczyna pisnęła cicho. Chłopak cofnął się parę kroków ,a zaraz potem ,schylił unikając ciosu ciemnowłosego wymierzonego prosto w jego głowę.
-nauczyciel i tak nie bardzo miałby jak im przerwać . To sprawy watahy -powiedział i szarpnął wyrywającą się dziewczyną do tyłu - a ty się uspokój!
-przecież oni go zabiją!
-nikt nikogo nie zabije, pokażą mu gdzie jego miejsce - Ronnie wzruszyła ramionami jakby to było coś normalnego. Cóż była wilkołakiem . Dla niej pewnie bójki w stadzie są czymś normalnym.
Ja jednak byłam rozdarta. Nie bardzo wiedziałam co powinnam zrobić. Chciałam im przerwać ,zwłaszcza gdy czarnowłosy i jasny blondyn powalili młodzika na ziemię i położyli mu nogi na ramionach skutecznie go unieruchamiając. Trzeci , ciemny blondyn o kręconych włosach otarł strużkę krwi spływającej wzdłuż podbródka ,z dolnej wargi i podszedł do nich. Powalony chłopak warczał jeszcze i próbował się wyrwać, spotkało się to z dwoma bardziej wrogimi i groźnymi warknięciami ze strony starszych chłopaków. To dawało mi do zrozumienia że jeśli się wtrącę , nie skończy się to dobrze dla mnie , ale i chłopakowi leżącemu na ziemi, nie stanie się nic dobrego . Druga część mnie krzyczała natomiast " Daj im spokój! Tak ma być ! Nie dzieje się nic złego !"
I ta część mnie przerażała mnie najbardziej . Zawsze byłam nieczuła gdy patrzyłam na walki innych ludzi. Nie raz widziałam jak jakiś pijaczyna w mieście potrafił zaczepiać jakiś młodych mężczyzn i za to obrywał ,ale nic nie robiłam. Potrafiłam się jeszcze zatrzymać i patrzeć . Jakby było to coś normalnego . Ale nie było . Mama w pewnym momencie zapisała mnie nawet do psychologa by wyjaśnić ten problem,ale do niczego nie doszłyśmy . BO ja nie umiałam wyjaśnić czemu tak się dzieje ,co mną kieruje i co wtedy czuje. Ale im byłam starsza sama zauważyłam że zwracam szczególną uwagę na pozycję ciała, sposób w jaki atakujący wymierza cios , czy chociaż szacuje ich szanse. Mieszkając na wsi nie miałam wielu okazji do ich obserwowania ,ale czasem obserwowałam bójki w mojej poprzedniej szkole . No i tak jak wspomniałam bójki w mieście.
Gwen też nie reagowała a to dawało mi nadzieję że może nie jestem tak strasznie nieczuła jak mi się wydaje. Albo że słusznie robię nie biegnąc co sił do nauczyciela dyżurującego .
-dobra pójście go - warknął chłopak o kręconych włosach, podchodząc bliżej nich . NIe był co prawda najwyższy, ale z pewnością był najsilniejszy z nich wszystkich . I biła od niego dziwna aura nakazująca posłuszeństwo . Mimo to ton jego głosu nie był władczy, przyjacielski też jednak nie był.
Jego koledzy odsunęli się na bok, a on sam kucnął i chwycił młodzika za przód koszuli unosząc go do góry. Patrząc na to byłam niemal pewna że mu przywali z pięści prosto twarz.
-Jeszcze raz coś takiego odwalisz szczeniaku ,a skończy się to dla ciebie dużo gorzej rozumiesz ?- Warknął ,a potem go puścił. Młodzik uderzył o ziemię . Już nie próbował się buntować . Nawet nie próbował wstawać. Ciemny blondyn wyprostował się natomiast ,strzelając na palcach -Ktoś jeszcze ?
Rozejrzał się dookoła, a sama zrobiłam to samo . Żaden jednak nie planował kolejnego rzucenia się na chłopaka . NIkt się nawet nie ruszył. Nikt poza Gwen ,która drgnęła gdy jego wzrok zatrzymał się na niej. Przysunęła się trochę bliżej mnie ,jakby chciała zniknąć za moimi plecami. Chłopak przechylił głowę na bok ,zupełnie jak Ronnie gdy przyglądała się krukom poprzedniego dnia, unosząc brew.
-fajne przsedstawienie ?
-zależy co kto lubi - odparła splatając dłonie za plecami
-Słuszna uwaga- następnie jego oczy ześlizgnęły się po mnie jakbym w ogóle nie istniała i zatrzymały się na chłopaku obok Ronnie-puść ją Dennis , niech pomoże kumplowi, nie wykluczone że się czegoś nauczył
Dziewczyna nie czekała długo. Gdy tylko Dennis poluzował uścisk rzuciła się biegiem do swojego przyjaciela . A reszta zaczęła się rozchodzić.
-Czy ty jesteś nienormalny ?! Bałam się że cię zagryzą, ty Idioto !
-Gdyby chciał mnie ugryźć zrobiłby to od razu. On chciał mnie po prostu upokorzyć - powiedział chcąc uspokoić dziewczynę i zaczął się podnosić . Dziewczyna pomogła mu wspierając chłopaka , który oparł się o jej ramię.
-Ale ty wiesz że do tego by nie doszło gdybyś pierwszy nie zaatakował ?- wtrąciła Ronnie poprawiając okulary
-Nie masz nic ciekawszego do roboty ? - warknął w jej stronę na co ta wzruszyła ramionami.
Chwyciłam ją za ramię i pociągnęłam w kierunku zabudowań .
-Chodź Ronnie
-ale ...
-Oj chodź już !- jęknęła Gwen popychając ją , tym samym ułatwiając mi zadanie.
przez chwilę szliśmy w ciszy . Ronnie raz za razem oglądała się za siebie. NIE słyszałam rozmowy tamtych dwóch uczniów, ale po chwili dotarło do mnie ,że Ronnie jako wilkołak , ma dużo lepszy słuch niż ja i jakieś strzępy rozmowy mogą do niej jeszcze docierać . Parę razy musiała też poprawiać marynarkę która o mały włos nie wpadła do błota.
Spojrzałam na Gwen która ,szła ze spuszczoną głową. NIe wątpiłam że przyczyną tego był ten ciemny blondyn . Ale jego słowa skierowane do niej nie dość że były dziwne , to wywołały dość ciekawą jej reakcję.
-Znasz tego chłopaka ?- zapytałam patrząc na nią
-nie
-a wiesz o co mu chodziło?
- nie i chyba nie chcę wiedzieć - odparła chłodno
Dość jasno dała mi do zrozumienia że nie chce ciągnąć tematu . Z resztą i tak chyba nie powinnam .To nie moja sprawa. Zapytałam bo byłam najzwyczajniej w świecie ciekawa . A jak jestem ciekawa to czuję potrzebę zaspokojenia tej ciekawości. Chodź nie zawsze udaje mi się uzyskać odpowiedzi.
Idąc przypomniałam sobie fragment tekstu nabazgranego na ziemi . "Odkryje sekrety Augusta Silvera" . Podstawowe pytanie powinno brzmieć kim jest August Silver. Byłam pewna że już słyszałam to nazwisko,ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie je słyszałam . Może go znałam ?Albo ktoś tylko mi o nim kiedyś wspomniał i mocniej wyryło mu się to w pamięci ? Był jeszcze żywy , czy może już martwy ? Był człowiekiem ,czy może nadnaturalnym o przedewszystkim jakie sekrety skrywał ? Na pewno nic dobrego skoro trzymały w ryzach Pana Śmierci i Chaosu. O ile oczywiście dobrze zrozumiałam ten tekst.
Na dziedzińcu było pełno uczniów. Wszyscy w swoich grupach siedzieli ,na ławkach ,schodach i okolicach drzewa. Przez tłum śmignęła mi nawet ruda czupryna Marcusa ,ale zaraz zniknęła w tłumie innych uczniów. Jakiś nauczyciel spacerował po deptaku rozglądając się . Kruki siedziały zarówno na drzewach ,jak i na ziemi. Niektóre latały między uczniami pokrakując.
- Czy tylko jak dla mnie te ptaki zachowują się dziwnie ?
Dziewczyny spojrzały w górę , gdzie właśnie przelatywało kilka kruków . Ronnie wzruszyła wesoło ramionami , a Gwen natomiast skinęła głową jakby na potwierdzenie moich słów.
-wy chyba nigdy nie byłyście w domu u wilkołaka co ?
-wiesz nie miałyśmy okazji ,zwłaszcza że o świecie nadnaturalnym wiem od wakacji- burknęłam i schyliłam się gwałtownie gdy jeden z ptaków o mały włos nie wleciał prosto w moją głowę .
- na wszelki wypadek ich nie denerwuj , starsi uczniowie mówią że potrafią być złośliwe- ostrzegła skręcając w kierunku akademika . Przystanęłam na chwilę , przed drzwiami gdy zaburczało mi w brzuchu i spojrzałam tęsknie w kierunku stołówki.
Wybiegłyśmy z akademika w takim pośpiechu, że nie miałyśmy nawet czasu myśleć o śniadaniu ,a nasza kolacja ,zjedzona poprzedniego wieczora nie była zbyt sycąca. Poza tym zjadłyśmy strasznie mało. W każdym razie ja i Gwen zjadłyśmy mało . Ronnie zjadła dość sporo ,ale wracając do pokoju strasznie marudziła że się nie najadła .
Dziewczyna zatrzymały się ,gdy zauważyły że stoję. w tym samej chwili mój brzuch zaburczał ,powodując znaczący uśmiech na twarzy rudej. Gwen podążyłą wzrokiem od swojego płaskiego brzucha do stołówki tuż obok naszego budynku.
-może pójdziemy najpierw coś zjeść ?- zapytała Gwen na co ochoczo pokiwałam głową
-dobra , tylko zostawię marynarkę w pokoju
-to też nie głupi pomysł - westchnęłam pomału wspinając się za nią po schodach.
wewnątrz było dużo więcej uczennic niż wczoraj . Co chwilę drzwi do pokoi otwierały się i zamykały. Dziewczęta w różnym wieku wychodziły to z pokoi, to z łazienek rozmawiając wesoło między sobą . Przez uchylone drzwi na trzecim piętrze widziałam nawet jak dwie dziewczyny pocieszają swoją płaczącą na łóżku przyjaciółkę.
Na czwartym piętrze , przez pomyłkę o mało nie wparowałam do nie tego pokoju co trzeba. Na szczęście Gwen zdążyła zauważyć że to nie ten numer i chwyciła mnie za ramię. W tym czasie Ronnie podeszła do odpowiednich drzwi i włożyła klucz do drzwi ,po czym marszcząc brwi pchnęła je lekko do środka
-no dobra , która nie zamknęła drzwi wychodząc ?- zapytała podpierając się pod bok.
Zmarszczyłam brwi zdziwiona i spojrzałam na Gwen.
-Na mnie nie patrzcie ,na pewno zamknęłam drzwi na klucz
-wiecie co to może oznaczać ? - zapytałam podchodząc bliżej
-mamy kolejną lokatorkę! - pisnęła nagle Ronnie tuż obok mojego ucha i przepchnęła się obok mnie wchodząc do środka.
Gwen też minie minęła posyłając mi długie znaczące spojrzenie . Chyba myślałyśmy o tym samym. Mieszkając w pokoju z trzema zupełnie obcymi dziewczynami w pokoju może być naprawdę ciekawie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro