Rozdział 5
1 wrzesień 1970
Rozpoczęcie roku naprawdę z roku na rok robi się coraz nudniejsze. Gdyby nie chłopaki z oddziału mieszanego pewnie zanudzilibyśmy się na śmierć. Nie wiem skąd oni biorą te pomysły ,ale w tym roku przeszli samych siebie . Sama w życiu bym nie wpadła na to by spuścić z sufitu szkielet ubrany w ubrania typowe dla łowców. Ale nie o tym chciałam .
Ja , Edie i Rachel siedziałyśmy nad jeziorkiem gdy to się stało, więc byłyśmy bardzo skołowane gdy przybiegł Victor z Simonem mówiąc że połowa kruków przy Kruczym Drzewie została rozszarpana na strzępy. Szczerze to w to nie uwierzyłam. Podobnie jak moje przyjaciółki i reszta osób obecnych wtedy nad jeziorem. Po prostu ich wyśmiałam. Nie byłam dzieckiem by wierzyć w takie rzeczy . Bo jak to się mogło stać ?
Długo siedziałyśmy w na pomoście . Rachel opierała się o barierki rozkoszując się wrześniowym słońcem , Edie siedziała na barierce zarzekając się że nawet nie włoży nogi do wody ,podczas gdy ja pływałam wśród ryb. Co chwila jakiś karp koi ,czy mniejsza oranda ocierała się o moją rękę czy nogę. Obiecałam sobie że wymknę się tu w czasie pełni by go odwiedzić . Na pewno bardzo urósł . Nie widziałam go całe dwa miesiące.
Po paru godzinach nad jeziorem pojawiła się nauczycielka ... której nie znałam z nazwiska. Z tego co wiem to jej pierwszy rok w Ravenwood. Nie wyglądała na szczęśliwą . Na twarzy malowała jej się mieszanka obrzydzenia, strachu i niedowierzania. Oznajmiła nam że wszyscy uczniowie mają się udać do akademika i nie wychodzić z niego do odwołania. Dawno nie byliśmy tak zdziwieni.
Tylni dziedziniec to ... to była czysta masakra. Wszędzie leżały szczątki. Skrzydła , pióra , głowy ,wnętrzności ... Nie były to wszystkie ptaki z okolicy ,bo od strony Kruczego Drzewa słychać było przerażone i jednocześnie żałosne krakanie .
Widziałam jak Rachel tak bardzo wrażliwa na widok krwi zakrywa usta dłonią i kieruje wzrok pod swoje nogi , by tylko na to nie patrzeć. Edie była gotowa uciec do lasu . Mnie samą ten widok jednocześnie obrzydził i przeraził. Nigdy nie rozumiałam jak magowie i czarownicy mogą tak po prostu patrzeć na te przedziwne składniki do mikstur. Z resztą wiele rzeczy powierzchni mnie obrzydzało . Ale to ? Po raz pierwszy naprawdę myślałam że zwymiotuję .
Nauczycielka nie pozwoliła nam się długo przyglądać . Od razu wygnała nas do akademika. I w tedy po raz pierwszy pożałowałam ,że w naszym pokoju okno wychodzi prosto na dziedziniec.
Pierwsze co zrobiła Rachel po wejściu do pokoju to było zasłonięcie wielkich, grubych ,fioletowych zasłon by tylko i nie patrzeć na to co się stało na zewnątrz. Edie usiadła na swoim łóżku , a ja nie zdążyłam nawet usiąść na krześle gdy do pokoju wpadła nasza czwarta współlokatorka Ivy . Z hukiem zatrzasnęła drzwi ,opierając się o nie .
-O mój Boże – nie miałam siły by skomentować to że uważa się za ateistkę . wszystkie byłyśmy pogrążone we własnych myślach. Bo kto w ogóle na to wpadł ? Po co to zrobił ? Po co zamordował tyle niczemu winnych ptaków ? Owszem często były bardzo wkurzające ,a gdy taki się ciebie uczepił to nie odpuszczał i potrafił naśmiewać się z ciebie cały rok szkolny ,ale to nie jest powód. Nie do czegoś takiego .
Mniej więcej po godzinie udało się dotrzeć do naszego pokoju chłopakom. O ile Hugo wydawał się obrzydzony , tak Andy będący tropicielem wyglądał jakby miał się zaraz rzucić z pięściami na winowajcę . Nieważne kim by on nie był . Jedynie Felix był w miarę spokojny .
Pierwszą rzeczą którą zrobił ,było przytulenie mnie. W takich chwilach naprawdę cieszyłam się że udało mi się go poderwać . Cały mój wysiłek poszedłby na marne ,gdyby po wywaleniu ze szkoły jego dziewczyny on mimo wszystko zakochałby się w innej. Obyło się bez żadnego eliksiru . Co prawda musiałam użyć co nieco uroku ,ale to żadna zbrodnia. Wszystkie syreny tak robią , z resztą to naturalna umiejętność. Skoro natura obdarzyła mnie czymś takim to czemu by z tego nie skorzystać?
To nie tak że leciałam jedynie na jego wygląd ,ale Felix był naprawdę przystojny . Do tego miły ,opiekuńczy , odważny i naiwny... Nie mogę zaprzeczać faktą. Felix jak wielu zalet by nie miał , był naiwny jak małe dziecko. Nie dziwiło by mnie gdyby nadal wierzył w świętego Mikołaja i Wróżkę Zębuszkę .
Teorie jakie snuliśmy odnośnie tego co się były tak absurdalne że aż trzy z nich uważałam za prawdziwe . Pierwsza ktoś po porostu przesadził z żartami ,a to nie są prawdziwe szczątki. Druga ,na teren szkoły wdarł się pomniejszy demon który w ataku furii po prostu rozszarpał kruki na strzępy. No i trzecia ,która najmniej mi się podobała , jakiś sadystyczny uczeń po prostu chciał się zabawić w kata . Tak czy inaczej... źle się na to patrzy. Nawet ja nie byłabym w stanie nikogo zmusić do takiego działania. Ja bym o tym nawet nie pomyślała.
Andy z niewiadomych powodów podszedł do okna i odsunął zasłony. Wściekła Rachel odsunęła się jak najdalej .Też miałam na to ochotę . Właściwie to gdyby nie Felix to wyszłabym z pokoju . Ale on cały czas mnie trzymał .
-ty naprawdę musisz co ?! wiesz jak głodna jestem ?!- krzyknęła Rachel przyciskając zaciśnięte pięści do powiek
Nie odpowiedział jej od razu . Najpierw wpuścił do pomieszczenia Ebony. Samica kruka , zatoczyła kilka kółek nad pokojem ,aż w końcu wylądowała na oparciu łóżka , tuż obok Edie . Dziewczyna spojrzała na ptaka z nienawiścią , a jej zielenice zwężyły się niebezpiecznie.
Mimo tego że ptak był w środku , Andy nie zamknął okna ,tylko uparcie wpatrywał się w dół . Chciałabym powiedzieć że rozumiem jego złość ,ale to nie prawda. Kompletnie nie rozumiałam więzi Tropicieli i ich kruków. Kotów i czarodziei też nie ,ale tu jest różnica. O ile czarodziej może nie mieć kota (może ich nawet nienawidzić) tak każdy tropiciel ma kruka nawet jeśli go nienawidzi. W przypadku Andy'ego z wzajemnością. Ebony była przy nim bardziej dla zasady ,niż dlatego ze naprawdę chce ( było to po niej widać, jeszcze w życiu nie spotkałam tak złośliwego ptaka), a Andy ją toleruje ,bo musi .Z tego co kiedyś mówił wywnioskowałam że jak już kruk się przywiąże do tropiciela to nie odstąpi go do swojej śmierci.
Dziwne ,ale ja nie mam na to wpływu .Chyba nikt nie ma .
-Ivy jesteś najlepsza z demonologii nie ? – zapytał nagle na co Ivy odsunęła się od drzwi przyglądając mu się badawczo
-do czego zmierzasz ? – zapytała ostrożnie .
Ebony nagle zerwała się do lotu i usiadła na ramieniu Andy'ego . Głowa Edie niemal automatycznie skierowała się za nią . Wszystkie jej mięśnie były spięte. Była gotowa rzucić się na ptaka , nie patrząc na to że mogła by przy tym wypaść z okna. A Andy poleciał by razem z nią . Hugo zareagował zanim dziewczynie do głowy wpadł jakikolwiek głupi pomysł do głowy , przysiadając się obok i skutecznie zwracając na siebie jej uwagę zaczynając zaplatać jej włosy w warkoczyki . Jakby za dotknięciem różdżki rozluźniła się patrząc na chłopaka z zażenowanym uśmiechem.
- chodź na chwilę i powiedź co ci to przypomina – powiedział nie odrywając wzroku z dziedzińca .
Wiedźma podeszła bliżej , bardzo powoli , delikatnie wychyliła się przez ramę okna. Widziałam że walczy sama ze sobą by się nie odsunąć, ale dzielnie wpatrywała się w makabryczny obraz na zewnątrz.
Zupełnie nagle odsunęła się od okna , by spojrzeć na tropiciela , a następnie powrotem ,tym razem śmielej się wychyliła .
- i co ? – zapytał gdy ta znowu w szoku odsunęła się od okna . Ebony przeskoczyła z ramienia chłopaka prosto na jej głowę , wplątując szpony w brązowe włosy. Dziewczyna skrzywiła się zapewne z bólu ,ale nie zganiła ptaka .
- to wygląda jak znamię demona – oznajmiła na co wszyscy natychmiast zerwaliśmy się do pionu
- żartujesz ?
- a to oznacza ?
-jakiego demona
-to oznacza że ktoś wpuścił na teren szkoły potężnego demona i najwidoczniej ma nad nim całkiem sporą kontrolę ... jak na razie
- prędzej czy później demon zerwie się ze smyczy , a w tedy wymorduje połowę okolicy - przejął pałeczkę Andy
- Nauczyciele już pewnie zdają sobie z tego sprawę i to dlatego wysłali nas do akademika- mruknął pod nosem Felix
-ale plus jest taki że ucznia który kontroluje demona będzie łatwo znaleźć, będzie miał taki sam znak na ciele – Ivy wskazała na dziedziniec za oknem ,ale nie śpieszyło mi się by za nie wyjrzeć . Pokiwałam jedynie głową
- O ile to uczeń – Powiedziała Rachel
Do wieczora snuliśmy domysły , aż w końcu pozwolono nam wyjść do stołówki na kolację. Nie rozmawialiśmy na ten temat podczas jedzenia . Głównie dla tego , że po prawie całym dniu siedzenia w akademiku wszyscy byliśmy głodni i zamierzaliśmy się najeść .
Rozchodząc się do akademików postanowiliśmy że spotkamy się jutro i jeszcze raz na świeżo wszystko przeanalizujemy. Byłam tak zmęczona że jedynie potaknęłam .
Teraz mam zamiar się wyspać , bo wiem że jutro czeka mnie naprawdę ciężki dzień. Zwłaszcza że zaczynamy dzień dwoma lekcjami Historii Nadnaturalnej. Bogowie brońcie bym nie zaspała bo prof. Morgan mnie zabije .
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro