rozdział 3
Jakoś udało mi się wytłumaczyć moje zdziwienie na wieść o kruku. Osobiście jednak nie dawało mi to spokoju . Byłam pewna że nie było go tam podczas robienia zdjęcia. Tak samo jak byłam pewna że nie było go na zdjęciu. Myślałam, że mógł to być szok spowodowany śmiercią mamy że go nie zauważyłam ,ale skoro mama zaczarowała pamiętnik to może fotografię też mogła zaczarować? A może ktoś zrobił to dopiero po jej śmierci by namącić mi w głowie? Ale jaki byłby tego cel ?
Stwierdziłam że najlepiej będzie zapytać Willa ,ale nie wiedziałam za bardzo gdzie go teraz szukać . I zdałam sobie z tego sprawę stojąc przed drzwiami naszego pokoju , gotowa do wyjścia. Przez przepisy o komórce nie miałam jak do niego napisać czy zadzwonić , a nie wiedziałam gdzie ma pokój by sprawdzić czy go tam nie ma i ewentualnie na niego zaczekać.
-Coś nie tak ?- zapytała nagle Ronnie zauważając że od dłuższej chwili stoję nieruchomo , Gewn też nachwalę się wychyliła zobaczyć co robię , po czym wróciła do skrobania w swoim zeszycie .
Przez chwilę zastanawiałam się czy jej powiedzieć . W końcu ledwie ją znałam, a w poszukiwaniach mojego kuzyna raczej nie będzie mogła mi za bardzo pomóc. Z drugiej jednak strony , nie widziałam istotniejszego powodu dla którego miałabym jej nie powiedzieć. W końcu nie planuję się wymykać z terenu szkoły tylko znaleźć kuzyna. Może nawet będzie miała pomysł gdzie mógłby pójść.
- nie , ale mam pytanie – zagadnęłam odwracając się w jej stronę
- słucham ?
- gdybyś była trytonem i trzeciej klasy i przyjechałabyś z kumplami dzień wcześniej do szkoły to gdzie byś poszła?
O dziwo odpowiedziała mi Gwen , a nie Ronnie do której w główniej mierze kierowałam pytanie .
- Nad jezioro w lesie – Ronnie entuzjastycznie pokiwała głową .
Sama weszłam w głąb pokoju by spojrzeć na różowo włosą. Nadal skrobała w zeszycie , nadal na nas nie patrząc ,ale mimo że tego nie robi i skupia się bardziej na tym po robi w zeszycie , nadal ma jako takie pojęcie o tym co dzieje się wokół niej.
- gdzie to jest ?- tym razem w odpowiedzi wzruszyła jednak ramionami
- jak chcesz to mogę cię zaprowadzić – odezwała się ruda , stawiając nogi na ziemi – chyba tam radę tam trafić
- chyba?
- Mój brat opisywał mi drogę tam, jeśli wszystko dobrze pamiętam to trafimy – powiedziała z uśmiechem .
Przez te dwie godziny które z nimi spędziłam zdążyłam zauważyć parę rzeczy. Mianowicie : Gwen nie odzywała się jak nie miała nic do powiedzenia, ale pyzatym gdy już wciągnęło się ją w rozmowę okazywała się z lekka szaloną( w dobrym tego słowa znaczeniu) i rozgadaną osobą , Ronnie natomiast była wielką optymistką i praktycznie cały czas się uśmiechała.
- w takim razie prowadź - wskazałam ręką drzwi . Dziewczyna wyprzedziła mnie i już po chwili zmierzałyśmy w stronę wyjścia.
Przebywając z nimi w jednym pokoju tak krótko zauważyłam jeszcze jedną rzecz : w porównaniu z nimi byłam strasznym ponurakiem.
Ronnie była bardzo gadatliwa . Cały czas właściwie coś mówiła przez to nie byłam w stanie się za bardzo skupić na tym gdzie właściwie mnie prowadzi. Gdy zadawała mi pytanie , miałam problem z odpowiedzią , bo zaraz po niej potrafiła zmienić temat. Mimo to rozmowa z nią była przyjemna i odpowiadała na wszystkie pytania jakie udało mi się wtrącić .
Bardziej na tym gdzie idziemy skupiłam się gdy minęłyśmy budynek sportowy. Przeszłyśmy bok budynku i wyszłyśmy na otwartą przestrzeń gdzie znajdowały się trzy dość spore boiska. A za nimi ściana lasu ,którą rozpoznałam ze zdjęcia na telefonie Willa. Moja nowa znajoma zatrzymała się na chwilę rozglądając się uważnie. Widocznie czegoś szukała . Czegoś co było poza zasięgiem mojego wzroku, bo gdy o to zapytałam powiedziała że szuka „śladu". Czymkolwiek ten ślad by był . Miałam ją nawet o to zapytać , ale wtedy właśnie w jej oczach pojawił się dziwny błysk , następnie ruszyła do przodu niemal biegnąc . Ja jednak musiałam do niej dobiec by ją dogonić .
Przeszłyśmy przez boiska i weszłyśmy na wydeptaną ścieżkę ciągnącą się w głąb lasu. Była na tyle szeroka że bez problemu mieściły się na niej dwie osoby idące obok siebie . Co jakiś czas na drzewach ją otaczających widziałam zadrapania na korze , zupełnie jakby podrapały ją jakieś zwierzęta . Może duży lis czy borsuk... brałam jeszcze pod uwagę wilka lub małego niedźwiedzia ,chociaż w to ostatnie najmniej wierzyłam. Drzewa ciasno rosły po obu stronach a pomiędzy nimi krzaki i wysokie paprocie. Był dość ciemny i mroczny . Nie czułam się dobrze idąc ścieszką wewnątrz niego . Miałam wrażenie że coś mnie obserwuje . I że gdzieś głęboko w tym lesie czai się coś niebezpiecznego , co tylko czeka , aż wejdę w tę gęstwinę i zgubię drogę powrotną .
Ronnie szła może pół kroku przede mną ,jednak nie wyglądała na niespokojną. Szła przed siebie pewnie , patrząc prosto przed siebie , zupełnie jakby doskonale wiedziała gdzie idzie. Mimo że nigdy jeszcze tu nie była. Zatrzymywała się czasami na krótką chwilę patrząc gdzieś w bok , gdy pytałam ją czy coś tam widzi wzruszała ramionami twierdząc że słyszała lisa ,czy wiewiórkę .
- KRA!
Aż podskoczyłam słysząc tak znajomy dźwięk . Ronnie też drgnęła odwracając się prosto w stronę ptaka siedzącego na gałęzi. Pochylał się lekko w naszą stronę , zupełnie jakby chciał zobaczyć czy na pewno zaczepia te osoby co trzeba . Rudowłosa przechyliła głowę na bok uważnie mu się przypatrując
- to kruk
To nie było pytanie. Po prostu stwierdziła fakt . Mimo to kiwnęłam jej głową na znak zgody .
- te ptaki mnie kiedyś wykończą, daleko jeszcze ?
Dziewczyna zastanowiła się chwilę przed odpowiedzią , patrząc się w stronę w którą zmierzałyśmy . Po chwili obróciła głowę bokiem i wciągnęła powietrze nosem , zupełnie tak jakby miała katar ,po czym uśmiechnęła się do mnie
- Nie , już ich słyszę ,więc pewnie za chwilę będziemy
- jak to już ich słyszysz ? – zapytałam gdy ruszyłyśmy , obróciła się delikatnie tak , że widziałam wyraźnie profil jej twarzy. Jedno oko które widziałam błysnęło na chwilę na żółto. Wydawał się to ułamek sekundy ale wyraźnie to widziałam. Zastanawiałam się czy liczyła że połączę fakty czy chciała tylko potwierdzić swoje następne słowa.
- jestem wilkołakiem
- mogłam się domyślić – nie odpowiedziała ,ale wzruszyła ramionami co mogłam odczytać jako cichy komunikat „mogłaś"- cały czas przyzwyczajam się do nadnaturalnych
- to zrozumiałe dowiedziałaś się o tym niedawno – podrapała się po głowie
Po paru krokach i ja zaczęłam słyszeć stłumione głosy. Głównie śmiechy i pokrzykiwanie , czego parę razy wychwyciłam nawet „Nemo!". Ksywka mojego kuzyna. Nie bardzo rozumiałam jej znaczenie. Will jakiego znałam nie przypominał w niczym głównego bohatera bajki Disney'a. A może przypominał tylko ja tego nie widziałam ?
Zza drzew wyłoniła się nieduża polana. A raczej porośnięta trawą szeroka plaża . Ścieżka dalej prowadziła prosto do drewnianego pomostu . Na końcu rozwidlał się w kształcie litery „T". Po obu stronach ścieżki wzdłuż ściany lasu leżały przewrócone kłody . Zapewne miały służyć za ławki.
Woda w jeziorze była dość czysta i przejrzysta, na tyle że dało się zobaczyć kamienie na jego dnie . Wyglądały na gładkie , jasne i dość duże . Wątpiłam by w rzeczywistości też były tak duże . Mój wzrok przyciągały też ryby . A bardzo przyciągały uwagę bo były dość egzotyczne. Najbliżej brzegu podpływały karasie ,orandy a przede wszystkim karpie koi ,olbrzymich rozmiarów! Nieco dalej widziałam kilka akar różnego gatunku podobnie jak pielęgnic . Pływało ich oczywiście znacznie więcej ,ale ich już albo nie rozpoznawałam ,albo były za daleko by je rozpoznać .
-Wow – wyrwało się mojej rudej koleżance.
Owszem , wow! Lepiej nie byłam w stanie tego ubrać w słowa.
Na pomoście stała grupa nastolatków ,z których znałam , a przynajmniej przedstawiona zostałam jedynie Marcusowi. Stali tam też ta blondynka i ciemnoskóry chłopak .
Willa zauważyłam dopiero po chwili i to z trudem. Zanurzony był w wodzie po samą szyję . Byłam pewna że nogami nie sięgał do dna . To właśnie przy nim kłębiło się najwięcej ryb ,jednak nie to było najdziwniejsze. Teraz kiedy mokre ,przydługie włosy miał zarzucone do tyłu , na jego szyi dało się dostrzec skrzela. Między palcami wyrosła mu błona pławna ,zupełnie jak u żaby , a skóra zdawała się lśnić delikatnie pomarańczą . Brakowało mu tylko ogona i płetwy grzbietowej a naprawdę wzięłabym go za jedną z ryb.
- który to twój kuzyn ?- Ronnie ze wzrokiem utkwionym na pomoście chyba nie zauważyła ze jeden z nastolatków pływa wśród ryb.
-tamten – ruchem głowy wskazałam Willa który właśnie złapał coś rzuconego przez Marcusa
Zrobiła zdziwioną minę gdy w końcu go zauważyła , ale powstrzymała się od komentarza. A widziałam że cisnął jej się na usta. Ja też miałam ochotę krzyknąć coś głupiego w stronę kuzyna ,jednak się powstrzymałam. Jak zawsze.
Blondynka pierwsza zauważyła że się zbliżamy . Byłyśmy zaledwie parę kroków od wejścia na pomost , gdy odwróciła się w naszą stronę. Otarła z oka łzę rozbawienia , patrząc prosto na nas . Poczułam jak serce na moment mi się zatrzymało ,ale nie wiedziałam czemu. Nagłe uczucie niepokoju minęło tak samo szybo jak się pojawiło . Nasze pierwsze kroki na pomoście zwróciły na nas uwagę zgromadzonych . Głuche „STUK, STUK" dotarły nawet do uszu Willa który przestał się śmiać i zanurkował pod wodę .
Dziewczyna podparła się pod boki . Było to tak naturalne, że w pewnym sensie aż niepokojące . Wcześniej nie odniosłam takiego wrażenia ,ale wtedy nie miałam czasu by zwrócić na nią uwagę na dłuższą chwilę. W tamtym momencie walczyłam ze samą sobą . A raczej to z moim instynktem samozachowawczym ,który kazał mi się trzymać od niej z daleka. Nie czułam się z tym dobrze ponieważ ja jej nawet nie znałam, a poza tym jako jedyna wskazała mi drogę do tego przeklętego sekretariatu .
- chłopaki wcześniej nie wykazali się zbytnią kulturą i nawet nas nie przedstawili – powiedziała kręcąc z politowaniem głową ,udając zawiedzenie, a potem wyciągnęła w moim kierunku dłoń – Jestem Mona
Dłoń miała dziwnie gładką i nieprzyjemnie ciepłą. Starsza siostra Dona miała tak ciepłe dłonie zaraz po skończeniu pracy w piekarni . Tuż po tym jak wkładała ,lub wyciągała bułki i bochenki z pieca. A często miała poparzone dłonie .
-Cara ,a to
-Ronnie !- entuzjastycznie potrząsnęła dłonią blondynki.
Podczas gdy ja spojrzałam na wielkiego czarnoskórego chłopaka , Veronica witała się z Markusem . Wyciągnęłam rękę w jego stronę , ten jednak się zaśmiał i zamiast uścisnąć moją dłoń ,pociągnął mnie do uścisku .
- jestem Louie karzełku , a ty – zapytał po czym poczochrał mi lekko włosy i mnie puścił .
Spojrzałam na niego z wyrzutem poprawiając włosy . W takich chwilach naprawdę żałowałam , że nie związałam ich w kucyka jak zwykle .
-Możesz mi mówić Cara , tylko błagam nie czochraj mnie po włosach ... strasznie się plączą – wyjaśniłam na co się zaśmiał . Miał ładny śmiech . Nie był to żaden rechot żaby ,czy wymuszony chichot . Ot zwykły, naturalny a przede wszystkim szczery śmiech. Pewnie niejednej dziewczynie zawrócił w głowie .
- Zapamiętam , z jakiegoś powodu Monica też tego nie lubi
- ciekawe dlaczego ? – zapytała ironicznie , na co chłopak posłał jej buziaka .
- skończyliście romansować ? – Will nagle pojawił się przy jednej z barierek i podciągnął lekko do góry
- a co Nemo ? jesteś zazdrosny ?
- W snach Madison – obrzucił go oburzonym wzrokiem , rzucił coś śmiejącemu się Marcusowi a następnie zwrócił się do mnie – a ty jak tu trafiłaś ?
- przyprowadziłam ją – powiedziała dumnie Ruda siadając na barierce i machając wesoło nogami
- mam do ciebie sprawę ...
- to słucham
- ważną ...- Przez chwilę mi się przyglądał , a ja zdałam sobie sprawę że może to wyglądać trochę dziecinnie – Willie...
- Dobra , wygrałaś ... tylko mnie tak nie nazywaj , daj mi chwilę muszę wyjść z wody ...
Zniknął na chwilę w wodzie , by po paru minutach pojawić się powrotem ubrany jedynie w spodnie . Koszule miał przerzuconą przez ramię i z tego co widziałam nie śpieszyło mu się by ją ubierać. Wziął mnie za ramię i odciągnął na bezpieczną odległość od towarzystwa.
Gdy w końcu stanął zastanawiałam się jak mam w ogóle zacząć tą rozmowę. Bo idąc do niego nie miałam żadnego konkretnego planu. Chciałam z nim po prostu pogadać ,ale nie spodziewałam się że zabraknie mi słów.
Will był cierpliwy . Bo dość długo, tak mi się przynajmniej wydaje, czekał aż sama się odezwę . Mimo to w końcu sam zaczął.
- to o co chodzi ?
- pamiętasz Rega ?
Był wyraźnie zdziwiony z moim pytaniem. Rzadko rozmawiałam o moim kruku, głównie dlatego , że jakoś tak dziwnie było mi o nim mówić . Większość dzieciaków po prostu się z niego śmiała ,twierdząc że jest paskudny ; mama natomiast za nim nie przepadała i chyba nawet trochę się ucieszyła że zniknął
- masz na myśli twojego kruka ? tego z blizną na skrzydle ?
- a miałam innego ?
- nie wiem ... miałaś ?
Westchnęłam a to było wystarczającą odpowiedzią.
- no co z nim ?
- chciałam się zapytać... widziałeś go może w zeszłym roku ?
Na pewno go nie widział . Sama widziałam go po raz ostatni gdy miałam trzynaście lat. To było tak samo niemożliwe jak to że jakimś cudem ptak znalazł się na zdjęciu
- No tak, przecież pomagałem ci go pochować , poza tym chyba nawet udało mi się go uchwycićna którymś zdjęciu ... może dwóch
- pochować ?
Aż zakręciło mi się w głowie . Zachowałam co prawda równowagę ,ale nie mieściło mi się to w głowie. Przecież pamiętałabym coś takiego . To niemożliwe bym zapomniała o czymś takim .
- po tym jak stary Carl , zastrzelił go swoją wiatrówką – rzucił jakby z niesmakiem – byłaś tak wściekła że przez trzy dni nie wychodziłaś z pokoju
Owszem to pamiętałam. Strasznie bolał mnie brzuch i przez trzy dni nie wychodziłam z pokoju , czując jakiś dziwny nie pokój. Może nawet trochę się bałam . Czasem zdarzało mi się odczuwać irracjonalny lęk i nie wychodziłam wtedy z pokoju . Było to dziwne ,ale się zdarzało . Mama też była wtedy bardziej nerwowa niż zwykle .
Coś było nie tak . Już to czułam głęboko w kościach i nie tylko w nich. Bo nagle zapragnęłam po prostu uciec i się gdzieś schować . Na tamten moment nie mogłam.
- no tak...
- a coś się stało ? –zapytał a mnie usunął się grunt pod nogami. Nie dosłownie oczywiście . Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć ,ale żeby nie wzbudzić podejrzeń . Gdybym mu powiedziała prawdę pomyślałby że zwariowałam.
- wydawało mi się , że go widziałam jak szłam do akademika – właściwie to nawet nie do końca skłamałam. Prawda widziałam kruka, nawet dwa ,ale na pewno nie przypominały Rega
- nie przejmuj się – powiedział ,delikatnie mnie przytulając. Skrzywiłam się lekko ,bo nadal był mokry - wokół szkoły lata pełno kruków
Byłam pewna że mnie nie okłamywał. Nie tak pewna jak tego, że nie pamiętam momentu pochówku Rega i tego że nie widziałam go od trzech lat. A mimo to był na zdjęciu . Już wtedy wiedziałam że coś jest nie tak . Nie wiedziałam jedynie co .
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro