Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II Z Zaświatów

                       Noc w tej chwili dla North, nie mogła być bardziej mroczna. Czuł na sobie wzrok sów, siedzących na gałęziach drzew. Na początku nie wiedział, gdzie Midnight go prowadzi, ale gdy ujrzał ostry szczyt najmroczniejszego miejsca, w Kocim Gaju,ciarki zmierzwiły mu sierść. Krypta Umarłych. Z obydwóch stron, była ściana drzew, a do wejścia Krypty, prowadził wysoki rów, pokryty mchem. Wiatr ugłaskał barki, North, a jego stara zadrapana rana dała o sobie znać, ale zignorował ból. Zaczął czuć w powietrzu narastającą wilgoć, gdy zbliżali się do krypty. Mrok jaki panował w środku, nie był ich największym problemem. Wnętrze Krypty było ukształtowane, w jeden wielki labirynt. Wejść mogli tam, tylko ci, co dysponują dobrą pamięcią i doskonałym węchem. Ten, kto się zgubi w labiryncie, już nigdy nie wróci wśród żywych. Midnight nie zatrzymała się nawet, tylko szła pewnymi krokami, prosto przed siebie. North, idąc za nią, rozglądał się dookoła, jakby wypatrywał zagrożenie, czające się wśród drzew.  

- Co wy tu robicie?- Odezwał się jakiś kot, ale dla North'a był to znajomy głos. Zza skały, będącej obok wejścia do Krypty, wyszedł Ismen. Na początku North był gotowy rzucić się do ataku, ale, gdy rozpoznał ten znajomo puszysty ogon, powstrzymał się w ostatniej chwili. Wyprostował się.

- A ty?- Odparł North, wychodząc przed Księżniczką, patrzył prosto w oczy przyjaciela. Ismen postawił wcześniej nastroszoną sierść i przyjął normalną pozycję ciała. 

- Otrzymałem rozkaz, aby objąć wartę przy wejściu do Krypty.- Spojrzał na Midnight i ukłonił się z szacunkiem. Midnight milczała, amulet dyndał w jej pyszczku, Ismen rozpoznał, co to może być. - Co wy planujecie?

 Księżniczka Midnight odstawiła medalion, aby mieć pełną swobodę porozumiewania się, po czym odpowiedziała władczym tonem.

- Wartowniku, cieszę się, że dzielnie spełniasz swój obowiązek, ale musisz mnie wpuścić!

 Ismen podejrzliwie poruszył wibrysami. 

 - Jeśli to zrobię, dostanę karę od Inkwizytora, tego bym nie chciał!- Zaprotestował Ismen. 

 North wiedział, że Inkwizytor, to jeden członek z Klanu Rysi. Inkwizytorem mianowano Rysia, który doskonale znał prawo tutejszych Kotów. I Inkwizytorem może być tylko Ryś. Kara wywodziła się od Watahy Wilków, która polegała na tym, że Inkwizytor otwierał szeroko pysk, a skazaniec musi wsadzić łeb między ostre zęby. Nie kończyło się to śmiercią, ale to przynosiło hańbę dla skazańca. Kara śmierci była przeznaczona dla gorszych zbrodniarzy. W tym momencie, North'owi przyszli na myśli członkowie Podziemnego Królestwa, które miało zimne stosunki z Kocim Gajem. 

- Nic, ci nie będzie, jeśli nikomu tego nie powiesz, a ode mnie nie zaznasz zdrady!- W głosie kotki, North i Ismen wyczuli desperację. Czarny kocur podszedł do przyjaciela. 

- Wejście do Krypty bez wyraznej zgody Króla, jest zabronione!- Ismen mocno się trzymał. Zdesperowana Midnight wydawała z siebie grozne gardłowe pomrukiwanie. North nie wiedział, co zrobić. Stał z boku i przyglądał się kłótni między przyjacielem, a Królewską Córką, czując mocną bezsilność.

- Chyba jednak dobrze się to, dla Nas wszystkich skończy, jeśli powiesz, Księżniczko, co kombinujesz?- Wtrącił w końcu North, starając się, aby w jego głosie zabrzmiał szacunek. Midnight najpierw spojrzała na Ismena, który twardo trzymał się zasad, a pózniej na North'a. W jego złotych oczach odczytała chęć pomocy. Wyczuwała niepowodzenie, to ją rozjuszyło.

- Wpuść mnie! To jest rozkaz!- Kotka syknęła jak rozwścieczony grzechotnik. 

- Ismen, nikt się nie dowie...

- Ale my się dowiemy!- Zabrzmiał głos za nimi. Okazał się to patrol, składający się z czterech kotów. Dowódcą warty była kotka, z sierścią koloru lekko podpalanego piasku, a jej ametystowe oczy wodziły po każdym, z napotkanych kotów. Nazywała się Mirja. Gdy Wartowniczka zatrzymała wzrok na Księżniczce, od razu się opamiętała. Koty, stojące za nią cicho pomiaukiwały. Wśród nich znajdowała się Kotka o lekko szkarłatnej sierści- Koty nazywały ją Scarlet. Kotka w tym momencie miauknęła coś, do towarzyszki o smolistej sierści- Zwano ją Raven. Natomiast trzeci członek warty, był to dobrze zbudowany Kot Brytyjski Długowłosy- Nazywał się Ursus.

- Co tu się dzieje?- Zabrał pierwszy głos, pewny siebie Ursus. Ismen zaczął się rozpaczliwie tłumaczyć, oraz o tym całym zajściu, ale Midnight przerwała mu w połowie zdania.

- Mam prawo do wejścia do Krypty, tak więc rozkazuję ci, Wartowniku, abyś mnie przepuścił...

 Mirja zabrała głos. 

- Czego tam szukasz, Księżniczko, można się tam łatwo zgubić!

 North tylko milczał. Uważał, że po co się wtrącać w sprawy, które go nie dotyczą. Przecież miał za zadanie patrolować las. I prędzej to on wsadzi łeb do pyska Inkwizytorowi. Królewska córka, w końcu nie wytrzymała i warknęła na wszystkich zgromadzonych.

- Muszę zobaczyć się z moim nieżyjącym bratem! Chcę odkryć, kto jest jego zabójcą!

 Zapadła cisza. Wszyscy wymienili między sobą spojrzenia. Wszyscy, prócz North'a. Ursus znowu zabrał pierwszy głos.

- Ale jak? 

- Chcę... chcę go wywołać z zaświatów, chcę, aby mi wszystko opowiedział.- Wszyscy słuchali, jak Midnight pod wpływem emocji, z trudem wymawia każde słowo. 

- Tym samym złamiesz prawo, Księżniczko!- W końcu North od dłuższego czasu zabrał głos. Przyjaciel, Midnight i członkowie nocnej warty skierowali na niego wzrok. - Prawo zakazuje wywoływanie zmarłych z zaświatów, to zakłócanie ich wiecznego spoczynku!

- Chcę się dowiedzieć, kto zabił mojego brata!- Warknęła Midnight- I zrobię to, z waszą pomocą czy bez was, czy złamię jakieś prawo, czy nie! Zejdzcie mi z drogi! 

 Midnight podniosła medalion ze ściółki i wyminąwszy Ismena, weszła do Krypty. North wiedział, że Ismen miał kiepski węch i orientację w terenie, dlatego ten zatrzymał go, gdy przyjaciel chciał wejść za Księżniczką do Krypty. 

- Ja pójdę za nią... A reszta, niech próbuje trzymać język za zębami przed Królem!- Dodał North i spojrzał na członków Nocnej Warty. Tylko Scarlet wyglądała na nieprzejętą tą całą sytuacją. Jej zielone oczy zalśniły w świetle księżyca.

    Gdy zanurzyli się w głąb Krypty, doszli do wąskiego korytarza, oświetlanego purpurowym płomieniem, jakby w ogień rzucono odrobinę rubidu.Ogień płonął w marmurowej misie, którą trzymał posąg przedstawiający kota, którego wzrok był zimny, żałobny. Uszy kota prawie dotykały sklepienia, urzezbionego w łuk, z którego zwisały stalaktyty. North starał się zapamiętać kierunek drogi powrotnej, wyrazne cienie padały na ścianę, oświetloną purpurowym blaskiem. Midnight ominęła kolumny, podtrzymujące podłoże ze sklepieniem, po trzy z każdej strony. Za każdym rzędem kolumn, było przejście do komnaty.

- Którędy teraz?- Spytał North, czując, że to pytanie nie było w jego stylu. Midnight uniosła głowę do góry, płynnie wchłaniając zapach przez nos. Kotka zamknęła oczy w skupieniu, delikatnie wodząc nosem w powietrzu. North stanął obok niej. Milcząc, czekał na odpowiedz kotki, przyglądał się bacznie kolumnom, jakby spodziewał się, że zaraz coś za nich wyskoczy. Nagle North poczuł, że między jego łapami coś pełzło, a gdy istota weszła w zasięg purpurowego światła, North'a przeszły dreszcze, czuł jak jego sierść jeży mu się na grzbiecie. Nie ośmielił się nawet mrugnąć, wpatrzył się w małe, błyszczące oczy jadowitego zabójcy. Wzdłuż jego ciała, zbudowane z rogowych wytworów, ciągnęły się piękne brązowo szare łuski. Na końcu ogona znajdowała się mała grzechotka, która zbudowana z wylinek przy najmniejszym wstrząsie wydobywała ostrzegawczy dzwięk. To był grzechotnik. Gdy North obserwował grzechotnika, rozpoznał, że wąż już jest najedzony. Wpatrywał się tylko w nich z zainteresowaniem. Co jakiś czas wystrzeliwał swój jęzor. Pewnie najadł się myszami, zamieszkujące tę Kryptę. Gdy grzechotka dotknęła łapę North'a, obleciał go strach. Zabójca pełzł w stronę opanowaną przez mrok i tam się zatrzymał... obserwował. Midnight wydawała się niezainteresowana obecnością grzechotnika, tylko wyłapywała zapach w powietrzu. Wyprostowała uszy.

- Tędy!- krzyknęła Midnight i popędziła środkiem drogi, wymijając kolumny i zniknęła w mroku komnaty. W oddali nagle zaczęło się sączyć niebieski blask światła. North szybko wyrzucił grzechotnika z pamięci, pognał za księżniczką, dysząc. Komnata prowadziła ścieżką w dół, a wilgotność przybierała na sile. Pochodnie płonęły niebieskim ogniem, uczepione w uchwytach, przymocowanych do ścian. Wzdłuż ścian znajdowały się komory, będące grobem dla kotów. North w tym momencie zdał sobie sprawę, że znajduje się w Katakumbach, które według rozplanowanego systemu, rozgałęziały się w mroczny labirynt. Labirynt usłany trupami. Dogonił Midnight, która wodziła wzrokiem po komorach, w których znajdowały się małe zwłoki, owinięte białym płótnem, a na wierzchu każdego zawiniątka leżał uschnięty kwiat wrzosu. Z każdą przebytą drogą, korytarze były coraz węższe, ale Midnight wyglądała, jakby wiedziała, gdzie idą. I miała rację. Kierując się zapachem, skręcili w prawy korytarz labiryntu i ich oczom pojawiła się ścieżka, a wokół niej woda. Koniec korytarza tworzył okrąg, na środku którego leżał drobny puszek. To było martwe ciało Księcia. Midnight zatrzymała się na chwilę, przyglądała się z bólem na martwego brata, wydała z siebie ciche smutne miauknięcie. North milczał, czując, jak dreszcz na widok zwłok jeży mu się sierść. Midnight, powstrzymując się od wyższych emocji, podeszła do zwłok swojego brata, miała bardzo oficjalny wyraz. Wzrokiem przywołała North'a, podszedł cicho. Milczał.

- Unieś mu głowę, ale proszę, bądz delikatny.

 North bez słowa uniósł głowę Księcia. Midnight założyła medalion na szyję brata. Cofnęła się. North zrobił to samo, dalej milcząc. Obserwował tylko, co się wydarzy. Midnight uniosła głowę, dumnie. Nabrała powietrze w płuca i krzyknęła.

- Codwch o'r bedd!- Jej głos wydawał się odbijać głośnym echem, a brzmienie miały moc. North  rozpoznał, że to jest zaklęcie, wypowiedziane w Martwym Języku. Mowa, którą posługiwali się rdzenni mieszkańcy, zamieszkujące tę dolinę. Medalion nagle zaświecił jasnym blaskiem, jakby wewnątrz niego były uwięzione robaczki świętojańskie. North od razu poczuł w powietrzu moc, a znikąd wiatr przywiódł ze sobą ciche szepty. Ciało drgnęło. Mięśnie pomimo przejścia stężenia pośmiertnego napięły się, jakby gotowe do reakcji. North bliski szoku wpatrywał się, jak  zmarły Książę unosi się na własnych łapach, pomiaukując cicho. Z pyska toczył ślinę zmieszaną z krwią, drżał i krztusił się, jakby próbował wypluć resztki sierści. 

 Midnight podeszła do ożywionego Księcia. Nie mogła pozwolić w swoim głosie choćby krzty emocji. To by ją zdradziło. Przybrała surowy ton głosu.

- Wiesz, kto cię zabił?! 

 Książę nie odpowiedział od razu. Stał, drżał, pluł krwią i wydawał z siebie dzikie odgłosy. Jakby cierpiał. Midnight warknęła.

- Gadaj!! 

 North wziął głęboki wdech... i nagle zakasłał... unoszący się smród kadaweryny ukąsił w jego nozdrza, zmuszał do wymiotów. 

- A- Ame... Ame..- Książę próbował wydrzeć z gardła, choćby jedno słowo, ale nie mógł. Jego głos był zimny, nieprzyjemnie metaliczny. Nie taki głos Midnight pamiętała. Zawsze to był głos kota odważnego, szlachetnego i wspaniałomyślnego. Teraz nuta przyciszonego zimnego głosu mroził krew w żyłach. North parsknął.

 Książę zareagował na parsknięcie North'a. W jednej sekundzie rzucił się na czarnego kocura, jak  głodny gepard na ofiarę, kłapał pyskiem. North zacisnął zęby, odciągał ożywione truchło, trzymając łapami, uzbrojonymi w pazury na szyi. Słodko gnilny zapach i strach uniemożliwiły North'owi racjonalnego myślenia. Napiął mięśnie i odepchnął ożywionego napastnika, zrywając się na równe łapy. Ciął pazurami gładko, bez problemu przeciął trupowi policzek. 

- Amesso!! Wiem... że to ty! Wyłoń się spod tego czarnego kota!!- Krzyknął Książę, upadł na ziemię i zaczął się wić. 

 - Amesso? To on cię zamordował?- warknęła Midnight. Wyglądała, jakby nie przejmowała się wcześniejszym incydentem.  Szepty stawały się coraz głośniejsze, jakby nawoływały do pokory.

- Midnight! Zakończ to!- krzyknął North, odsuwając się najdalej jak to możliwe. 

  Midnight zignorowała go. 

- Czego chciał?! 

 Książę zakrztusił się, drżał. 

- Naszych Tajemnic, poprzysiągł wojnę...

 Książę próbował wstać. Napiął mięśnie łap i próbował się podnieść, gdy nagle ponownie upadł. I już więcej nie wstał. Medalion przygasł. 

- Co się stało?!- wysyczał North z przerażenia. 

 Midnight ściągnęła z szyi Księcia medalion. Spojrzała na kocura wzrokiem pełnym współczucia i smutku. North widział, ile musiało ją kosztować wysiłku, aby utrzymać surowy ton w stosunku do swojego zmarłego brata. 

- Medalion stracił moc. North, wszystko w porządku?

 North parsknął znowu. 

- Silny ten twój brat, Księżniczko.

 Gdy pędzili w stronę wyjścia, kierowali się jedynie zmysłem węchu. Wybiegli z Katakumb, gdy nagle North poczuł mocne ukłucie w ramię. Ból sparaliżował go, zmusił do nagłego upadku. Obraz począł mu się zamazywać, a przez ułamki widział zwiniętego w mroku grzechotnika. Zaalarmował agresywnie grzechotką. North wydał z siebie ciche warknięcie, zmuszał się do powstania. Czuł jak jad rozchodzi się po jego ciele, uniemożliwiał jakiegokolwiek działania. Midnight zawróciła i uważając na napastnika, z niewiarygodną łatwością podniosła kocura na swój grzbiet, po czym puściła się biegiem w stronę wyjścia.

  Wydawało mu się, że stoi nad wysokim urwiskiem. Podejrzewał, że to musi mu się śnić. North odkrył, że z jego łopatek wyrosły ogromne, czarne skrzydła, które mimowolnie rozpostarł. Miał ochotę skoczyć z urwiska i pofrunąć... Dorównać lotowi orła, nawet jeszcze wyżej, aż do samej stratosfery. Odepchnął się mocnymi łapami od ziemi i poczuł, jak powietrze głaszcze go po policzku, jak wibrysy ulegają delikatnemu powiewowi wiatru. Miał wrażenie, że jego kruczoczarną sierść mierzwi wiatr- To było przyjemne. Chciało mu się płakać ze szczęścia. 

Nagle stracił panowanie nad lotem, obejrzał się na boki i zobaczył, że jego skrzydła są ogołocone z piór. Skrzydła wyglądały teraz jak zwykły rozstaw kości, pozbawiony skóry. Tor ruchu, jakim North leciał, zaczął zniżać się ku ziemi. Próbował machać skrzydłami, ale to nic nie dało, mocny i agresywny powiew wiatru oderwał je od jego łopatek. Pozostał na drodze bez wyjścia. Ziemia zbliżała się w przerażającym tempie, co przyprawiało North'a do głośnego wrzasku...

 Obudził się na jakimś barłogu zrobionym z uschniętej trawy, ściółki i mchu. W powietrzu unosił się zapach ziół i kadzideł, które rozpoznał od razu. Odwrócił się na drugi bok i miał przed sobą kotkę syjamską- charakterystyczną cechą dla jej rasy była czarna maska na pyszczku kotki. Miała piękne wodniste oczy, oraz puszystą popielatą sierść. Maya. Była medyczką. Gdy Maya zobaczyła, że North już się obudził, objęła łapą niewielką kolbę, w której znajdowała się pomarańczowa ciecz. Podsunęła ją pod nos North'a.

- Wypij, to wywar, który rewelacyjnie regeneruje organizm po zatruciu. Wąż ci wstrzyknął ogromną ilość jadu... masz pij. 

 North podparł się łapą.

- Zaaplikowałaś mi antidotum? 

- Tak, pij- miauknęła Maya.

- Dziękuję- pociągnął z kolby i zakasłał. Maya wzięła od niego naczynie. Smakowało jak sok ze zgniłych jabłek z dodatkiem kwasu siarkowodorowego. Jednak skutek poznał dopiero po godzinie. Koncert świerszczy, odbywający się niedaleko, podpowiedział North'owi, że jeszcze trwa noc. W powietrzu wyczuwał obecność Midnight.

- Jest tutaj Księżniczka?- zapytał North.

- Jest na zewnątrz- odpowiedziała Maya. Księżniczka chyba usłyszała rozmowę, więc weszła do środka. Nigdzie nie miała przy sobie medalionu. 

- Czy mogę pogadać z pacjentem?- spytała z powagą Midnight. Maya spojrzała na nią z szacunkiem.

- Oczywiście, ale jego organizm jest jeszcze wyczerpany, powinien odpoczywać.- Maya wyszła z pomieszczenia. North rozejrzał się. Z otoczenia wywnioskował, że znajdują się w ogromnym pniu drzewa. Na ścianach izdebki wisiały uschnięte kwiaty, korzenie ziół, a na środku płonęło ognisko. Dym ze spalonego drewna unosił się do góry, gdzie został wyryte koryto. Dzięki temu, dym mógł się stamtąd ulatniać. 

- Jak się czujesz?- zapytała Midnight.

- Dobrze... gdzie masz medalion, co to w ogóle było?

 Midnight przekrzywiła usta. 

- Myślałam, że już wiesz.

- No właśnie nie wiem- odparł North- Z tego, co zaobserwowałem pozwala na ożywianie trupów. 

- Medalion to jeden z naszych tajemnic. Jest ich kilku, ale nie musisz o nich wiedzieć!- dodała ostro i zmrużyła oczy. North położył głowę na uschniętej wygodnej trawie. Zaczął w pamięci wyszukiwać ten incydent z ożywianiem, ale przez otępienie i zmęczenie widział wszystko jak przez mgłę. Westchnął tylko.

Midnight usadowiła się obok barłogu North. Nie patrzyła na niego.

- Dziękuję ci, że towarzyszyłeś mi w Krypcie, sama... cóż, mam dobry węch i słuch, ale nie dałabym rady swojemu bratu, być może zabiłby mnie. On żył dzięki nieczystym siłom, nie mógł samodzielnie funkcjonować. Całe szczęście, że nie zabił ciebie, w sumie, niezle się bronisz. North.. słyszysz mnie? North...

 Midnight spojrzała na niego. North już spał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro