Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Znudzona słuchałam nauczycielki, która opowiadała jak założyć firmę, gdybyśmy chcieli w przyszłości to zrobić. Prychnęłam. Komu potrzebna taka wiedza jak większość pewnie z mojej klasy nie zamierza. Ja chcę pracować z książkami, które kocham. Praca w wydawnictwie to byłby idealny pomysł. Uśmiechnęłam się. Już wiem na jakie studia zapiszę się w tym roku. Nie polecałabym, żeby ktokolwiek nowy zakładał firmę, bo jestem święcie przekonana jak to się skończy. Christopher, sam ma własną firmę i z tego co słyszałam od innych dopuszcza się do zmiażdżenia małych i wielkich firm. Jednak gdyby ktoś miał firmę, która pokona jego i tym samym sposobem uciszy jego ego? Może ty byś zechciała się tym zająć? Propozycja własnej firmy brzmi kusząco i do tego nie byle jakiej firmy, a wydawnictwo książek z wybranych gatunków. Wydawnictwo zajmowało by się też ekranizacją ciekawych powieści i w nawiązywaniu kontaktów z popularnymi celebrytami do wystąpienia w filmach. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ciekawe jakby Christopher, zareagował gdyby moja firma była popularniejsza od jego. Poczułam dziwny wzrok Lily, na sobie. Odwróciłam się w jej stronę.

- Co? – szepnęłam.

- Masz dziwny uśmiech. – uniosła brew ku górze. – Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wspominałaś fantazje, ze swoim mężem?

- Zwariowałaś? – zmarszczyłam brwi. – Nawet z nim nie spałam. – przewróciłam oczami.

- Co? – otworzyła szerzej oczy.

- To co słyszysz. - wzruszyłam ramionami. - Nie zamierzam tego robić.

- A on co? - wzruszyłam ramionami.

- A co ma powiedzieć lub zrobić? - spojrzałam przez chwilę  na nauczycielkę.

- Nie wiem chociaż cokolwiek.

- Pokłóciliśmy się. – obracałam palcami swoją obrączkę. – Omijamy się, a raczej ja jego, bo się go boje.

- Dlaczego? – położyła swoją rękę na moim ramieniu marszcząc przy tym brwi. Poczułam w swoich oczach łzy, ale powstrzymałam je, żeby nikt nie zauważył. Dlaczego w ogóle płakałam? Może dlatego, że go kochasz? Nie. Ja nie mogę go kochać.

- Jest inny. – odwróciłam wzrok w stronę okna. W tym miałam racje. Przed ślubem wydawał się w porządku gościem jeszcze do zniesienia, ale teraz to miałam ochotę nie wracać do tego przeklętego domu.

- Mówiłam ci, że nie każdy facet jest dżentelmenem. – kiedy zabrzmiał dzwonek, wyszarpnęłam się z uścisku blondynki i wzięłam gwałtownie swoją torebkę.

- Powinnaś być zadowolona. – wysyczałam i nie czekając na nią wyszłam z klasy.

- Jeszcze jedno dzieci. - zatrzymałam się przy ławce słysząc głos swojej nauczycielki. - Napiszecie referat, a raczej wywiad z jednym z biznesmenów, którzy posiadają firmę i przekażecie mi go. - jej uśmiech poszerzył się pod koniec swojego scenariuszu. - Możecie też odbyć dwudniowe lub tygodniową praktykę w firmie, którą sobie wybierzecie.

- Świetnie. - przewróciłam oczami. - Jeszcze będę musiała spędzać z nim czas w firmie.

                                                             ****

To jest mój świat. To moje miejsce. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się słuchając głosu Seleny Gomez i jej nowej piosenki w duecie z Kygo. Chciałabym tak samo podróżować po świecie jak ona, odciąć się tym sposobem od wszystkich, którzy coś wiecznie ode mnie chcieli. Westchnęłam. Widząc celebrytów, zastanawiam się po co sobie nie którzy niszczą życzę, choć mają luksus, fanów i wiele innych rzeczy. Ja tylko mam męża, który gdy się na mnie wścieka wrzeszczy przez co go sąsiedzi słyszą. Starłam łzy, które nie wiem kiedy spłynęły po moim policzku. Dlaczego do cholery płacze przez niego jak nic nie czuje do tego mężczyzny. Nawet szacunku. Skoro płaczesz musisz coś do niego czuć. Nie! Tutaj mogłam odpocząć od wszystkiego. Nawet od niego. Nie wiem jak kobiety, które wychodzą za mężczyzn z  bogactwa mogą wytrzymywać pod jednym dachem ze swoim mężem? Ich mężowie to starzy i pomarszczeni mężczyźni, a twój to Bóg seksu. Chyba Diabłem, a nie Bogiem. Do niego to mu daleko zwłaszcza, że tak się zachowuje. Westchnęłam i spojrzałam na jeziorko przede mną. W majową pogodę można było już spotkać łabędzie, które przyleciały ze swoimi dziećmi i korzystały z tej ciszy, która tutaj panowała. Poczułam wibracje w kieszeni mojej kurtki. Wyjęłam telefon i weszłam w wiadomości. Chociaż ja nie zasłużyłam na tą ciszę  jak oni.

Od Christophera:

Masz 10 minut.

Krótki tekst. Uświadomił mi, że chodzi mu o powrót do domu. Zablokowałam ekran i westchnęłam po raz kolejny tego dnia. Myślał, że będzie mi wiecznie rozkazywał i dyrygował moim życiem? Oczywiście, że tak przecież wyszłaś za samego Diabła. Zamknęłam swoje oczy. To nie jest pieprzone średniowiecze, czy czterdziesty wiek gdzie rodzice wybierali dla swoich córek mężów. Jednak czuje się jakby ktoś właśnie wybrał mi Christophera, na męża. Sama jestem sobie winna, bo zamiast pójść do pracy, albo chociaż wydać jedną z moich książek, które napisałam dwa lata temu i leży w szufladzie, to tego nie zrobiłam. A dlaczego? Bo nie miałam w ogóle czasu na pomyślenie nad tym, a teraz dostałam za swoje. Czy będę kiedyś szczęśliwa? Czy na mojej twarzy pojawi się kiedyś prawdziwy uśmiech? Czy łzy, które spływają po moich policzkach, będą kiedyś łzami szczęścia? Nikt nie potrafi mi odpowiedzieć na te pytania. Nawet ja. Jednak znałam odpowiedź na jedno pytanie, które nie zadałam po ślubie. Kiedyś zniszczę Christophera Carsona, który będzie mnie błagał o wybaczenie za kratami więziennymi.

****

Zaparkowałam samochód na podjeździe mojego domu. To nie twój dom, a twojego męża. Tutaj nic do ciebie nie należy. Patrzyłam jeszcze przez chwilę na kierownicę. Czy powinnam tam wchodzić? Na pewno jest wściekły nie tylko o to, że nie wróciłam prosto ze szkoły do domu, ale też o to, że bez jego zgody zabrałam jego audi q7. Minęło więcej niż 10 minut. Godzina na wyświetlaczu wskazywała 17:30, a zajęcia zakończyłam o 15:00, zaś nad jeziorem byłam o 15:50. Wiedziałam, że to na pewno źle się dla mnie skończy. Ale moje wytłumaczenia nie zadziałają, bo jak zwykle musi się na mnie wyżyć. Oparłam się głową o zagłówek i nabrałam głębokiego powietrza. Może gdyby moi rodzice powiedzieli wszystko moim siostrą to bym nie musiała wychodzić za Christophera. Clarie, na pewno pomogłaby finansowo zwłaszcza, że jej mąż ma własną firmę i wystarczy to, żeby tata wyszedł na prosto ze swoim Redmayne's Corporation. Ciesze się, że rodzice nie zmuszają mnie do tego, żebym zastanowiła się nad studiami prawniczymi. Nie za bardzo chcę iść w ślady taty chociaż podziwiam go za to, że tak walczy ze swoimi klientami, ale mój charakter jest całkiem inny niż jego i nie poradziłabym sobie z tym, że mogłabym przegrać sprawę. Nie wiem ile już minęło minut, ale postanowiłam wyjść z samochodu i skierować się do paszczy lwa. Chyba miałaś na myśli drogę do piekła. Jak najciszej zamknęłam za sobą drzwi. Włożyłam kluczę do szklanej miski, która stała na komodzie w korytarzu. Przysłuchałam się czy mąż jest w pobliżu. Kiedy żadnego hałasu nie usłyszałam, postanowiłam, że pójdę do swojej sypialni. Waszej sypialni. Przysięgam, że miałam już dość swojego głosu, który karcił i przypominał mi za każdym razem. Kiedy przechodziłam obok salonu, usłyszałam głośne chrząknięcie. Przystanęłam przestraszona w pół kroku.

- Dwie i pół godziny. – usłyszałam jego kroki. Zacisnęłam mocno powieki wiedząc, że za chwilę zdarzy się coś czego on  na pewno pożałuje w przyszłości. – Miałaś 10 minut, ale to zepsułaś. – poczułam jego oddech na swoim karku. Przełknęłam ślinę i zacisnęłam ręce w pięści. – Masz jakieś wytłumaczenie? – odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam w jego oczy, w których widziałam wściekłość i lodowatość.

- 10 minut nie wystarczy mi na dojechanie do domu. – parsknęłam.

- Ach tak? – uniósł brwi ku górze. – A powiedz mi gdzie byłaś, że potrzebowałaś, aż dwie i pół godziny z dojechaniem do domu? – zmarszczył brwi i złączył ręce z tyłu. Spojrzałam za nim na białą i piękną firankę, która zasłaniała widok za oknem na ogród przepełniony pięknymi kwiatami.

- Byłam w moim miejscu. – weszłam do salonu i podeszłam do okna nie spoglądając na niego. Odsunęłam zasłony i mój wzrok skierował się na oczko wodne, które otaczało go ozdobne kamienie, mały mostek i róże o wielu kolorach.

- W jakim miejscu? – stanął obok mnie.

- W miejscu gdzie nikt mnie nie znajdzie gdybym uciekła. W miejscu gdzie o wszystkim zapominam. – ze spokojem mu o tym mówiłam. Nie bałam się jego reakcji, bo wiedziałam, że gdyby miał mi coś zrobić to jestem na to przygotowana. Spojrzałam na niego. – Nawet o tobie. – na jego twarzy pojawił się ten uśmiech, który ostrzegał przed niebezpieczeństwem, które on nosi. Uśmiech, który znienawidziłam pierwszego dnia kiedy go ujrzałam. Zaśmiał się i zrobił to czego się spodziewałam. Złapał mnie mocno za policzki i przybliżył moją twarz do swojej.

- Jeśli kiedykolwiek o mnie zapomnisz zapłacisz swoim życiem, a jeśli myśli, że gdy uciekniesz to ja cię nie znajdę, to się grubo mylisz, bo ja wszystko odnajduje. – jego głos był lodowaty, a wzrok zimny. Co ja mówię? W jego oczach widziałam furię jaką u żadnego człowieka jeszcze nie widziałam. Nie płakałam, ani się nie wyrywałam. Bo nie miałam za co i przez co płakać. Ten mężczyzna, który uważał się za kogoś kim nie był, nic dla mnie nie znaczył. Nie miałam sił, żeby się wyrywać, bo wszystko mnie wyczerpało tak samo jak rozmowa z nim, która dalej się toczy i nie zapowiada się na to, żeby jak najszybciej się zakończyła. Patrzyliśmy w sobie w oczy, gdy nagle wbił się gwałtownie w moje usta. Przyszpilił mnie do drzwi balkonowych swoim ciałem, jedną ręką złapał mnie w talii, a drugą położył na moim udzie. Zakończ to. Z całej siły odepchnęłam od siebie męża. – Co ty robisz? – dyszał głośno jakby przebiegł maraton. Nic nie odpowiedziałam tylko udałam się szybkim krokiem w stronę sypialni. – Sarah! – wiedziałam, że idzie za mną, ale się nie zatrzymałam. Przegiął w tym momencie. Zachowuje się jak rozkapryszane dziecko, które nie dostało swojej wymarzonej zabawki.  Kiedy otwierałam drzwi do sypialni, poczułam szarpnięcie na moich włosach. Gwałtownie obrócił mnie w swoją stronę nie puszczając moich włosów. – Pytam się, co ty robisz?! – wykrzyczał mi w twarz.

- Chris, puść mnie to boli. – poczułam w swoich oczach łzy. Łzy bólu, które Christopher, wywoływał przez szarpanie mnie za włosy.

- Odpowiedź mi na pytanie! – szarpnął mnie drugi raz za włosy.

- Nie chciałam, żebyś mnie całował! – wrzasnęłam mając zamknięte oczy. – Puść m...- nie dokończyłam, gdyż upadłam na ziemie obok łóżka. Złapałam się za bolące mnie miejsce i spojrzałam wystraszonym wzrokiem na męża.

- Należało ci się. – wysyczał. Nie mogłam uwierzyć w to, że mój mąż podniósł na mnie rękę. Tyle razy moja mama opowiadała mi jacy to są mężczyźni i że powinnam się sto razy zastanowić zanim wybiorę sobie odpowiedniego kandydata, bo nie każdy nim jest. W tym momencie wiem, że popełniłam błąd mówiąc krótkie ,,tak" i zakładając obrączkę na palcu mężczyzny, który nie zasługiwał w ogóle na życie. Zrobił jeden krok w moją stronę, przez co się jeszcze bardziej przestraszyłam i odsuwałam się do tyłu, dopóki nie poczułam za sobą ściany. Christopher, podniósł mnie na równe nogi i złapał mnie jedną ręką za ramię a drugą za szczękę. – Jesteś moją żoną, a twoim obowiązkiem jest by być przy mężu i spełniać jego zachcianki! – pod wpływem kolejnego i tym razem mocniejszego uderzenia upadłam na łóżko. Coś czuje, że jutro rano jak wstanę będę miała wielkiego siniaka, którego będę musiała ukryć za tony makijażu. Christopher, wszedł na łóżko i położył się na moim ciele. Zaczęłam się szarpać z nim, ale nie miałam wielkich szans, bo był silniejszy ode mnie. Jeszcze przed dzisiejszym dniem mogłabym powiedzieć śmiało, że któregoś dnia mogłabym go pokochać, ale w tym momencie jest to nie możliwe. Złapał jedną ręką moje nadgarstki i przycisnął je do materacu za moją głową, a drugą ręką chwycił mocno moje oba piekące policzki.

- Chris, pro...sze ci..ę. – patrzyłam błagalnym wzorkiem na niego. Mężczyzna się zaśmiał.

- Za co ty mnie prosisz? Mhm? – przechylił głowę w bok.

- Pu..ść m...m...nie.

- Oj skarbie. – wymruczał i oparł swoje czoło o moje. – Oczywiście, że cię puszczę. – spojrzał mi w oczy. – Jak już przypieczętujemy naszą miłość. – na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. Zaczęłam się bardziej wiercić, krzyczeć, odpychać go. Przestałam się szarpać kiedy mnie znów uderzył. – Przestań! Tracę już cierpliwość do ciebie! – jedną ręką zdjął ze mnie koszulkę, a potem spodnie. Leżałam w samej bieliźnie. Widziałam w jego oczach iskierki. Jedną ręką sięgnął po coś do swojej szafki nocnej. Kiedy ta rzecz była na wysokości mojego wzroku, przestraszyłam się. W jednej dłoni trzymał moje oba nadgarstki, a w drugiej zaś mocny sznurek, który uniemożliwiłby mi wydostanie się z niego.Mężczyzna związał moje nadgarstki na poręczy za moją głową. – Nie wierć się. – rozkazał. Wstał ze mnie. Myślałam, że sobie pójdzie więc zaczęłam próbować się wydostać. Usłyszałam dźwięk zamka. Spojrzałam w tamtą stronę. Christopher, zdejmował spodnie i kiedy je już zdjął był w samych bokserkach. Przełknęłam głośno ślinę. Nie chcę tego teraz robić! Nie z nim! Chris, wszedł na mnie i pocałował mnie w usta. Nie odwzajemniłam tego pocałunku, przez co po raz kolejny mnie uderzył. – Odwzajemnił pocałunek! – wrzasnął, przez co zrobiłam to co kazał. Kiedy dostał tego co chciał, wsunął swoją ręką pod moje plecy i sięgnął do zapięcia stanika. Obracałam głową na boki by nie dać mu pozwolenia. – Myślisz, że cię posłucham? – wysyczał. – To jest twoja kara. – zdjął ze mnie i rzucił go w kąt sypialni. Spojrzał na moje nagie piersi, a potem na mnie. – Jakbyś mnie od początku słuchała, to by do tego nie doszło, a ja bym był wtedy miły. – złapał jedną ręką moją lewą pierś.

- Nie! – wolną ręką uderzył mnie w drugi policzek. Już nie hamowałam łez. Płakałam ile miałam sił i kopałam nogami jak potrafiłam. Zdjął moją ostatnią rzecz, a potem swoją. Wbił się w moje usta brutalnie. Szarpałam rękami. Nawet płacz nie pomagał mi. Gdzie jest jego szofer? Gdzie jest pieprzony Arthur? On by mi pomógł! Krzyknęłam kiedy wszedł we mnie gwałtownie. Oderwał się od moich ust i teraz patrzył mi w oczy, a swoje ręce ułożył po obu stronach mojej głowy. Zamknęłam oczy by na niego nie patrzeć.

- Otwórz oczy! Masz patrzeć na mnie! – zrobiłam to co kazał, ale nie patrzyłam na niego. Nie widziałam nic przez moje łzy, który nie przestały płynąć z moich oczów. Jedyne co słyszałam w sypialni to mój płacz i jęki Christophera. Znów wydałam z siebie krzyk bólu, kiedy zaczął poruszać się we mnie szybko i mocno. Złapał obiema rękami moje piersi i zgniótł je mocno. Kopałam go, ale to nic nic nie pomagało. – Jesteś moja! – pocałował mnie w usta i przyśpieszył ruchy jeszcze mocniej i szybciej. – I taka ciasna. – wydyszał mi do ucha.

- Pr...o...sz...ę. – wyszlochałam i kiedy poczułam kolejny ból zamknęłam oczy.

- Sarah! – wykrzyczał moje imię i opadł na mnie dysząc. Przykrył nas kołdrą i pocałował mnie brutalnie. – Będziemy to codziennie robić. – odwiązał mi moje nadgarstki. – Obiecuje ci to. – ostatni raz mnie pocałował za nim poszedł spać. Słyszałam tylko jego miarowy oddech. Patrzyłam pustym wzrokiem na panoramę ciemne niebo w Londynie. Tej nocy. Tego wydarzenia nigdy nie wymarzę z pamięci. Nadal czułam w dolnej części ciała ból. Nigdy nie spodziewałabym się tego, że to coś mnie spotka. Co prawda miałam już chłopaka, ale nie był wobec mnie taki brutalny jak Christopher i co najważniejsze nie zgwałcił mnie. Poczułam jak Christopher, przyciąga mnie do siebie i przytula się do moich pleców. W moich oczach po raz kolejny tej nocy pojawiły się łzy, które powoli spływały po moich piekących policzkach. Teraz jestem pewna, że Christopher, jest innym człowiekiem. Wyszłam za prawdziwego Diabła, którym staje się za każdym razem kiedy ktoś lub coś go zdenerwuje. Zamknęłam oczy. Tak bardzo błagałam, żeby sen nadszedł jak najszybciej bym mogła chociaż przez chwilę zapomnieć o tym co się stało, ale jednak bez skutku. Nikt nie dowie się o tym co się wydarzyło za drzwiami tej sypialni tym bardziej nie mogą się o tym dowiedzieć moi rodzice, którzy sądzą, że wyszłam za Christophera, z miłości. Gdybyście wiedzieli jaka jest prawda. Myśląc o moich rodzicach udało mi się trafić w krainę Morfeusza.

[Tutaj powinien być GIF lub film. Zaktualizuj aplikację teraz, aby go zobaczyć]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro