Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40

Cieszyłam się bardzo ze zgody Christophera, aby zaprosić jego rodzinę do nas. Rodziców jeszcze o tej wiadomości nie poinformowałam. Oni nawet nic nie słyszeli o ojcu i siostrach Christophera, nawet ja także nie wiedziałam, że Clary jest siostrą Christophera do wczorajszego dnia. Ale powinnam powiedzieć im o tym jak najszybciej w końcu są rodziną, a przed moimi rodzicami nie da się nic ukryć. Ty przed nimi ukrywasz. Pomyślałam, żeby zaprosić też na tą kolacje moje siostry, one też przecież są moją rodziną. Powinno to być spotkanie rodzinne. Jednak zastanawiałam się nad tym uważnie. Nie wiem jak zareagują na widok Christophera i czy nie będą na niego naskakiwać związku z tym co mi robił. Przecież nie potrafiłam mu wyznać, że moje siostry wiedzą o wszystkim. Pamiętam jak Clarie przyprowadziła do naszego rodzinnego domu pierwszy raz Roberta, swojego obecnego męża i ojca swojej córki, a mojej chrześnicy. Przypominając sobie o Anastasii stwierdziłam, że jestem okropną matką chrzestną. Zaniedbałam to małe dziecko totalnie. Zajęłam się własnym życiem, które dzielę razem ze swoim mężem i to przez niego zapomniałam kompletnie o swoich siostrach i siostrzenicach. Ale obiecuje sobie, że po tej dzisiejszej kolacji i przed moim wyjazdem do Polski, jeszcze się spotkam z Anastasią i bliźniaczkami Kate i Victoria. Clarie mówi, że nie potrafi ich odróżnić, ale ja już wiem która to która. Kate zawsze nosi czerwoną małą bransoletkę ze sznurka, a Victoria ma założone złote kolczyki, które dostała ode mnie. Nie mogę w to uwierzyć, że moja starsza siostra dalej myli się co do swoich siostrzenic. Ty też ich na początku nie odróżniałaś. Trzymając w ręku swój telefon i obserwując jak Christopher biega w kółko razem z rodziców psem Greyem, zastanawiałam się cały czas, czy zaprosić swoje siostry razem ze swoimi mężami i dziećmi. Odblokowałam telefon wchodząc od razu w kontakty i wybrałam pierwszy numer jaki tylko zobaczyłam. Czekałam, aż podniesie słuchawkę i nie odpuszczałam dopóki nie usłyszę poczty głosowej. Po trzecim sygnale usłyszałam głos Clarie.

- Coś się stało, że do mnie dzwonisz? - usłyszałam zaniepokojony jej głos. Zastanowiłam się, czy jest na mnie zła, że nie potrafię się przeciw stawić własnemu mężowi, czy raczej zieje gniewem do mojego męża.

- Nie, dlaczego tak sądzisz? - zmarszczyłam brwi i usiadłam na kanapie w salonie. Stąd też miałam dobry widok na Christophera i psa. Usłyszałam westchnienie siostry, spodziewałam się co usłyszę za chwilę.

- Po tym co nam opowiedziałaś martwimy się o ciebie. - mam nadzieje, że żadna z nich nie powiedziała swoim mężom bo wtedy to skończyło by się źle. Albo chłopaki zrobili by coś Christopherowi, albo on im. Stawiam na to drugie, w końcu mężczyzna jest zawodowym zabójcą i niesamowicie umie grać kogoś innego. Nie bez powodu został najpopularniejszym aktorem, dlatego pewnie nikt się nie domyślił jaką największą tajemnice skrywa Christopher Carson. Momentalnie złapałam się za czoło obawiając się, że moje siostry opowiedzieli o wszystkim swoim mężczyzną.

- Powiedzieliście swoim o tym? - kiedy zadawałam to pytanie mój głos zaczynał się łamać. Nie chciałabym, żeby akurat na ważnej kolacji dla mnie Christopher się wściekł. Wtedy to by powiedział, że nie chcę widzieć Clary, Celine i swojego ojca.

- Nie. - odetchnęłam z ulgą, gdy usłyszałam jej odpowiedź. - Ale nie ukryjesz tego tak długo jak planujesz przed rodzicami i dziadkami. - przygryzłam wargę powoli denerwując się. - Zwłaszcza przed dziadkami do których wyjeżdżasz w piątek.

- Zrozumiałam cię Clarie. - uniosłam głos będąc już trochę zdenerwowaną na blondynkę. Christopher przerwał zabawę z Greyem i spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami. Musiał usłyszeć mój uniesiony ton. - Zapraszam was na kolacje. - zmieniłam od razu temat.

- Co to za okazja? - siostra była bardzo ciekawa bo włączył jej się ciekawski głos.

- Zaprosiłam rodzinę Christophera i chcę, żeby wszyscy z mojej rodziny byli obecni no i poznali ich. - westchnęłam. Byłam bardzo ciekawa co sobie teraz Clarie myślała w tej swojej pięknej główce.

- Czyli jednak Christopher ma rodzinę? - usłyszałam zaskoczenie w jej głosie.

- Tak ma i mają się tutaj pojawić o dwudziestej. - zadzwoniłam do Clary od razu po zgodzie Christophera. Kobieta tak bardzo się ucieszyła, że aż krzyknęła do słuchawki co zapewne ucierpiały moje bębenki. Na początku Clary nie rozumiała dlaczego to robię, ale jak powiedziałam jej, że mam pewne informacje na temat jej brata to podziękowała mi. Nie mogę się doczekać spotkania Christophera z jego rodziną.

- Bardzo chętnie się tam zjawimy. - usłyszałam radosny głos siostry. Uśmiechnęłam się.

- Prosiłabym cię także, abyś tego wieczoru zapomniała o tym co ci powiedziałam. Nie chcę, żeby Christopher się zdenerwował. Nie teraz kiedy w końcu zobaczy się ze swoją rodziną po tylu latach. - po chwilę zrozumiałam co zrobiłam. Przecież siostry nie wiedziały nic o tym, że Christopher w wieku osiemnastu lat uciekł z domu obwiniając swojego ojca i siostry o śmierć matki. Palnęłam się wolną dłonią w czoło i zacisnęłam mocno powieki. Zawsze tak robiłam kiedy powiedziałam, zrobiłam lub wydarzyło się coś głupiego.

- Nie rozumiem.

- Opowiem ci innym razem całą historię powiem ci tylko w skrócie, że Christopher nienawidzi swojego ojca i siostry dlatego nie miał przez tyle lat z nimi kontaktu.

- A co z jego matką?

- Nie żyje. - po drugiej stronie zapanowała grobowa cisza. Nie tego pewnie spodziewała się Clarie usłyszeć.

- Och. - usłyszałam po chwili. - Przykro mi.

- Nie powinnaś mi to mówić tylko Christopherowi. - wiedziałam, że ta odpowiedź nie spodobała się mojej siostrze, ale to nie mi powinna mówić tego tylko Christopherowi. Zauważyłam bruneta idącego razem z Greyem w stronę drzwi od tarasu. Pewnie chciał się dowiedzieć z kim tak rozmawiałam.

- Nie chcę z nim rozmawiać. - westchnęłam słyszeć jej protest.

- Rozumiem cię, dlaczego tak mówisz. - przygryzłam wargę.

- Kiedy nauczy się ciebie dobrze traktować wtedy może z nim porozmawiam. - uśmiechnęłam się lekko mając cień nadziei na lepsze kontakty siostry i męża. Christopher wszedł do salonu od razu podchodząc do stołu gdzie stała na nim jego butelka z wodą. Grey kiedy zobaczył mnie od razu wskoczył na kanapę i zaczął lizać mnie po twarzy. Zaśmiałam się głośno zwracając tym samym uwagę Christophera, który mając w ustach butelkę odwrócił się w moją stronę. - Z czego tak się śmiejesz?

- Z Greya. - nie mogłam przestać się śmiać. - Liże mnie po twarzy.

- Nadal rodzice mają tego psa?

- Tak nadal, a co? Myślałaś, że już zniknął? - zauważyłam jak Christopher unosi prawą brew do góry. Ruchem warg zdradziłam mu z kim rozmawiam. Ten kiwnął głową i odstawił butelkę na miejsce i usiadł obok mnie.

- No w sumie tak. - przewróciłam oczami.

- Mogłabyś skontaktować się z Dianą i Caroline, żeby im przekazać, że mają się zjawić u mnie na kolacji?

- Nie ma sprawy, dla mojej małej siostrzyczki wszystko.

- Nie jestem mała! - oburzyłam się na jej odpowiedź. Zawsze tak do mnie mówiła bo wiedziała, że tym sposobem może mnie zdenerwować i tak też zrobiła.

- W środku jesteś. - zaśmiała się. Miałam już dość rozmowy z nią więc postanowiłam, że zakończę ją jak najszybciej.

- Bądźcie punkt dwudziesta, do zobaczenia. - nie czekając na jej odpowiedź nacisnęłam czerwoną słuchawkę i oburzona rzuciłam telefonem na bok na kanapę.

****

Oglądając się w lustrze stwierdziłam, że jeszcze nigdy tak się nie odstawiłam jak dzisiaj. Sukienka, która też służyła jako kombinezon z nadrukiem panterki i do tego dekolt w serek prezentowała się na mnie idealnie. Była z zapięciem na suwak z boku , ale miała też ozdobne wiązanie. Długi rękaw i kołnierzyk z klapami. Kupiłam ją sobie na moje dziewiętnastoletnie urodziny w oficjalnym sklepie Zara. Kosztowała mnie wtedy 49.90 dolarów. Na stopy założyłam czółenka z ostrymi czubkami w czarnym kolorze, które znalazłam w H&M za 24.99 dolarów. Wtedy to tak się wykosztowałam, że jeszcze nigdy w życiu. Makijaż miałam połączony z czerwoną szminką i czarnymi cieniami do powiek. Z perfum wybrałam Gucci Bloom, były to jedne z moich ulubionych kosmetyków. Ostatni raz spojrzałam na siebie i wyszłam z sypialni schodząc na dół, żeby pomóc mamie w przygotowaniach. Po rozmowie z siostrą opowiedziałam wszystko po kolei rodzicom, że ma zjawić się rodzina Christophera i że nic o nich im nie wspomniałam wcześniej, bo mąż unikał tematu jak ogień. Rodzice to zrozumieli i ucieszyli się, że mogą poznać mojego teścia i bratowe. Ja też byłam podekscytowana tym wydarzeniem. Wreszcie doprowadziłam do spotkania Christophera z jego rodziną. Mam nadzieje, że on im wszystko wybaczy. Już z oddali słyszałam jak mama tuczy się naczyniami. Weszłam do kuchni i zobaczyłam jak biega po całym pomieszczeniu przygotowując kolacje. Musiałam dłonią zasłonić swój uśmiech, żeby go nie zobaczyła. Ta cała sytuacja mnie śmieszyła. Pierwszy raz ją widziałam żeby tak latała spanikowana czyimś przyjściem. Mama odwróciła się w moją stronę i zobaczyła jak stoję obserwując ją z wielkim bananem na twarzy.

- A ty co tak stoisz? - machnęła w moją stronę szmatką, którą trzymała w dłoniach. - Może pomogłabyś mi łaskawie? - odwróciła się do mnie plecami. - To rodzina twojego męża, nie mojego. - zaśmiałam się i podeszłam do niej obejmując ją od tyłu.

- Dziękuję. - szepnęłam. - Kocham cię. - pocałowałam ją w policzek i przyłożyłam swój prawy do jej pleców.

- Za co ty mi dziękujesz? - czułam każdy jej ruch. Oderwałam się od niej i oparłam się bokiem o blat.

- Za to, że tak się starasz i mi pomagasz. - rodzicielka przerwała swoją czynność i spojrzała na mnie jak na jakiegoś debila.

- Sarah. - westchnęła. - Nie denerwuj mnie, bo zaraz wybuchnę. - pokręciła głową i wróciła z powrotem do mieszania sosu. Śmiałam się po cichu byle tylko ją nie wkurzyć jeszcze bardziej niż teraz. Mama strasznie się stresowała jak mieli do nas przyjść jacyś goście. Nie wiedziała wtedy czy będzie im smakowało jej jedzenie, czy będą się czuli u nas dobrze i o czym z nimi rozmawiać. Zawsze uspakajałam mamę mówiąc jej za każdym razem, żeby się tym nie przejmowała. Ważne, że jej własna rodzina ją docenia. Do kuchni wszedł tata, którego nie poznałam kompletnie. Ubrany w białą koszulę, czarne spodnie od garnituru i do tego jeszcze pierwszy raz widzę od swojego przyjazdu, żeby się ogolił. Szturchnęłam mamę, żeby zobaczyła na spektakl, który się rozpoczął przed nami. Kiedy zobaczyła mojego tatę oniemiały pewnie z zachwytu. Usta jej się otworzyły, a oczy świeciły. Tata zmarszczył brwi nie wiedząc o co chodzi.

- Coś się stało, Ewa? - zapytał swoi grubym tonem i spojrzał na moją mamę trochę zaniepokojony. Mama nie odpowiedziała na taty pytanie, bo była zbyt zajęta pożeraniem go. O matko, że też ludzie w tym wieku jeszcze tak fantazjują. Przewróciłam oczami.

- Nic się nie stało. - westchnęłam. - Mama po prostu jest zaskoczona twoją przemianą, zresztą tak jak ja. - postanowiłam, że ja odezwę się do taty jeśli moja mama nie zamierza. Mężczyzna obejrzał się wygładzając przy tym swoją koszulę.

- Chodzi wam o mój ubiór? - przytaknęłam głową. Tata zaśmiał się i machnął ręką. - Christopher wpadł na taki pomysł. - uniosłam prawą brew do góry. - Powiedział, że spodobam się twojej mamie i tobie. - wskazał na nas ręką. Kto by pomyślał, że mój mąż przyczyni się do metamorfozy mojego ojca. No no no. Muszę powiedzieć, że spisał się na medal.

- Nie wiedziałam, że pomagał ci Christopher. - założyłam ręce na piersi. - A to zaskoczenie. - szepnęłam sama do siebie. Z twarzy taty nie schodził uśmiech, a mama nadal nie zmieniła swojego ruchu. - Mamo. - szarpnęłam ją za ramię. Momentalnie ocknęła się i spojrzała raz na mnie, raz na tatę.

- Josh. - po długiej chwili odezwała się w końcu do mojego taty. - Jak ty wyglądasz. - obejrzała go od góry aż do dołu.

- Źle?

- Nie. - pokręciła głową i podeszła powoli do taty. - Wyglądasz inaczej. - dotknęła jego rękawów. - Ostatni raz cię tak widziałam, w dniu naszego ślubu. - spojrzała w jego oczy. Tata zaśmiał się cicho i przytulił do siebie mamę. Patrzyłam na tą scenę z uśmiechem. Czułam, że za chwilę łzy wydostaną się z moich oczów. Ale nie chciałam, żeby tak się stało, bo nie miałabym czasu na kolejny makijaż. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Od razu pobiegłam do nich zostawiając rodziców samych. Otworzyłam drzwi i z mojej twarzy znikł uśmiech widząc wszystkie moje siostry ze swoimi partnerami i dziećmi. Stali na zewnątrz czekając na zaproszenie do środka. Wystraszyłam się widząc ich wszystkich razem. Jakby zmówili się i przyjechali jednym samochodem. Spojrzałam w stronę podjazdu, ale tam stały cztery samochody.

- Cześć! - wszyscy jednym chórem przywitali się ze mną, rzucając mi się na szyje i przy okazji dusząc mnie. Nie mogłam wszystkich objąć. Ze śmiechem oderwali się ode mnie i weszli do środka. Zamknęłam za nimi drzwi i pokręciłam głową.

- A gdzie rodzice? - pierwsza z nich odezwała się Caroline. Wskazałam palcem na kuchnię i od razu pobiegli w tamtą stronę. Przewróciłam oczami uważając, że moje siostry i szwagrowie są nadal małymi dziećmi, a nie dorosłymi. Zobaczyłam Christophera, który schodzi ze schodów marszcząc przy tym brwi.

- Co się dzieje? - przechodząc obok kuchni spojrzał w tamtą stronę. - I wszystko jasne. - stanął przede mną chowając swoje dłonie do kieszeni od drogich spodni. On także wyglądał tego wieczoru elegancko. Biała koszula, czarne spodnie od garnituru i czarna marynarka. Nie zapomniał też odpiąć trzy górne guziki. Lubiłam jak to robił. Tym sposobem eksponował swoje wyrzeźbione ciało. Zaskoczył mnie wkładając inny kolor koszuli. Zawsze tylko ciemny, a nie jaśniejszy. Westchnęłam i oparłam się czołem o jego klatkę piersiową.

- Oni zachowują się jak dzieci. - poczułam jak wplata swoje palce w moje włosy. - A przecież są starsi ode mnie i na dodatek w twoim wieku.

- Większość. - mruknął. Popatrzyłam na niego. Zaśmiał się zakładając mi kosmyk włosów za ucho. - Czym ty się przejmujesz?

- Tym, że ta kolacja nie wypali. - zrobiłam minę jakbym miała się za chwilę rozpłakać. Bardzo mi zależało na tym, żeby ten wieczór był niezapomniany. Ale jeśli moje rodzeństwo to zepsuje to chyba naprawdę się rozbeczę. Christopher od razu zaczął mnie uspakajać.

- Wszystko będzie idealnie. - złapał moją twarz w swoje duże i ciepłe dłonie. - Wiem to, bo jesteś moją żoną i dobrze cię znam. - uśmiechnął się, żeby dodać mi otuchy. Sama odwzajemniłam ten uśmiech. Nic więcej nie mówiąc przyciągnął mnie do siebie i objął mocno. Tego właśnie potrzebowałam w tej chwili. Ciepła i bliskości swojego męża. Tylko on potrafił mnie uspokoić w swój sposób. - Pięknie wyglądasz. - szepnął w moje włosy. Usłyszałam jak pociąga nosem. Wyczuł mój nieziemski zapach. - I do tego ładnie pachniesz. - zaśmiałam i oderwałam się od niego. Patrzyliśmy na siebie jakby to miał być nasz ostatni dzień. Christopher powoli zbliżał swoją twarz do mojej. Momentalnie zrobiło mi się gorąco, a serce zaczęło szybciej walić. Nim się obejrzałam jego usta znalazły moje i toczyły ze sobą jakąś walkę. Przyciągnął mnie mocno ręką do siebie. Złapałam się za jego umięśnione ramiona i pozwalałam brać mu jak najwięcej. Tęskniłam za tym i to bardzo, a bardziej tęskniłam za naszym gorącym seksem. Czuje, że dzisiaj ten wieczór będzie nie zapomniany. Usłyszeliśmy chrząknięcie za plecami Christophera. Zaskoczeni oderwaliśmy się od siebie by spojrzeć na moją najstarszą siostrę, która oparta o ścianę i założonymi rękami obserwowała nas uważnie.

- Nie zjedzcie się przed kolacją. - jej ton wydawał mi się być oschły. Pewnie to dlatego, że był tutaj Christopher i nadal czuła do niego złość.

- Miło cię widzieć, Clarie. - Christopher podszedł do swojej szwagierki i chciał przywitać się z nią z buziakiem w policzek. Lecz moja siostra miała inne zdanie i odsunęła się jak najdalej od mojego męża i spojrzała na mnie.

- Mama strasznie dramatyzuje mówiąc, że nie wie czy gościom będzie jedzenie smakowało. - westchnęłam i podrapałam się po czole. Czy ta kobieta nawet mając całą rodzinę przy sobie musi czuć zagrożenie w stosunku do swoich umiejętności?

- Spokojnie, na pewno im będzie smakować. - zapewnił ją Christopher. Clarie spojrzała na niego jak na mordercę, którego chcę zabić i nie odpowiedziała mu na to zdanie. Brunet zmarszczył brwi wyraźnie zaskoczony zachowaniem swojej szwagierki. Machnęłam ręką i podeszłam do siostry łapiąc ją za dłonie.

- Przejdzie jej jak przyjdą.- uśmiechnęłam się do niej, żeby trochę ją rozweselić. Nie chciałam żeby Christopher zorientował się, że jest coś nie tak. Ten wieczór musi być idealny.

****

Wybiła godzina dwudziesta, a po rodzinie Christophera ani śladu. Patrząc na zegar wiszący na ścianie w salonie zastanawiałam się czy w ogóle przyjdą, czy im się nic nie stało, albo czy nas nie oszukiwali. Siostry zdążyli uspokoić mamę na jakiś czas, co bardzo mnie cieszyło. Nie wiedziałam czy miałam zadzwonić do Clary i zapytać się czy wszystko w porządku, ale Christopher namawiał mnie, żebym tego nie robiła. Jak będą chcieli przyjść to przyjdą. Wielki stół w salonie był już nakryty i przygotowany dla wszystkich gości, którzy nie dawali znaku życia. Westchnęłam. Myślałam, że to dzisiaj Christopher wszystko sobie wyjaśni z rodziną. Nagle jakby czytając mi w myślach, rozległ się dzwonek do drzwi. Rozmowy wszystkich zebranych w pomieszczeniu ucichły. Spojrzałam na Christophera, który stał przy oknie z dłońmi w kieszeniach i patrzył na mnie przekazując mi, że był gotowy. Uśmiechnęłam się i poszłam otworzyć drzwi naszym dzisiejszym ważnym gościom. Słyszałam kroki Christophera za sobą. Położyłam swoją drobną dłoń na klamce i zawahałam się przez chwilę. Czy to na prawdę coś zmieni? Czy postara się wybaczyć ojcu i siostrą śmierć matki? Spojrzałam jeszcze raz na męża zanim otworzyłam drzwi. Przytaknął głową. Nie czekając dłużej otworzyłam drewniane drzwi. Clary i Celine w towarzystwie swojego ojca stali przede mną we własnej osobie. Na twarzy Clary pojawił się wielki uśmiech wywołany moją osobą. Także odwzajemniłam i uścisnęłam ją z całych sił.

- Cześć. - odwróciłam się w stronę Celine. - My się nie znamy, nazywam się Sarah Carson. - wyciągnęłam w jej stronę dłoń, którą uścisnęła.

- Miło cię poznać. - odwzajemniła mój uśmiech. Była piękną kobietą o blond włosach i idealnej figurze jak u modelki. Faceci pewnie się za nią oglądają, ale zauważyłam, że nosiła pierścionek zaręczynowy. Więc albo miała nowego narzeczonego, albo to jej stary po śmierci dawnego ukochanego. - Jestem Celine Brown.

- Znam cię. - zaśmiałam się lekko. - Clary dużo o was opowiadała. - przejechałam wzrokiem po Celine i jej ojcu. Kątem oka widziałam jak ta druga się uśmiechała. - Pan zapewne musi być Victor Brown. Miło mi jest pana poznać. - starszy i siwy mężczyzna ujął moją dłoń i obdarował ciepłym uśmiechem.

- Mi ciebie także. - usłyszałam jego zachrypnięty głos. - Dziękujemy za zaproszenie. - pokręciłam głową.

- Nie ma problemu, to wiele dla mnie znaczy. - zaprosiłam ich do środka i zaprowadziłam do salonu, gdzie pozostali się znajdywały. Zauważyłam, że nie było przy mnie Christophera. Musiał się pewnie ulotnić jeszcze za nim otworzyłam drzwi. Ale czemu skoro powiedział mi, że jest gotowy? Rodzice, siostry stali jak na baczność i obserwowali uważnie w ciszy honorowych gości. Wyszukałam wzrokiem Christophera, który oparty bokiem stał przy oknie i wyglądał za niego. Westchnęłam. Jak małe dziecko. - Mamo, tato. - zwróciłam się do rodziców, którzy nie mogli już ustać z tych nerwów. - Przedstawiam wam Clary, Celine i pana Victora Brown. - wskazałam na nich ręką.

- Miło mi was poznać. - tata podszedł do każdego z nich i potrząsnął ręką. Mama za to delikatnie i ciszej jak tylko potrafiła przywitała się z rodziną Christophera i zaprosiła do stołu. Po kolei przedstawiłam im swoje siostry, ich mężów i dzieci. Brownowie wydawali się być trochę skrępowani. Nie dziwię im się, są u obcej dla nich rodziny.

- Wiem, że czekacie na nowe informacje odnośnie twojego brata. - spojrzałam przez chwilę na Clary. Obejrzałam się za ramię stronę Christophera. Clary, Celine i pan Victor podążyli za moim wzrokiem. - Christopher. - zawołałam męża, który od razu spojrzał w moją stronę, a potem na swoją rodzinę. Rodzina Brown oniemiała na widok swojego dawnego członka rodziny. Christopher podszedł do mnie i objął mnie ramieniem przyciągając do swojego boku.

- Nicolas. - pierwszy z nich odezwał się ojciec, który przerwał niezręczną ciszę.

- Nie jestem Nicolas tylko Christopher. - poczułam jak zaciska swoje palce na mojej skórze.

- To na prawdę ty, bracie? - Clary zrobiła krok do przodu i złapała dłoń Christophera. Ten wyszarpał się z jej uścisku. Uniósł głowę do góry i spojrzał na nią jak na swojego wroga.

- Tak, to ja. - w oczach Celine i Clary pojawiły się łzy, które spływały jedna po drugiej po policzku. Obie uśmiechnęły się z mojej niespodzianki i wpadły w ramiona Christophera. Odsunęłam się od niego, żeby mógł objąć je obie. Lecz Christopher nie zamierzał tego robić. Jego ręce były opuszczone w dół. Widok sióstr i ojca jeszcze nic nie wskórał. Christopher po jakieś minucie odepchnął od siebie siostry i spojrzał na swojego ojca, który stał i patrzył jedynie na swojego syna. Moja niespodzianka powoli się łamała.

- Synu. - wyszeptał i zbliżył się do bruneta na tyle by go objąć. Jednak Christopher nie był skłonny do czułości od ojca, który był dla niego w oczach jako morderca jego matki.

- Daruj sobie czułości. - odezwał się do niego zimnym tonem. Przymknęłam oczy czując, że zaraz coś złego się wydarzy. - Nie zapomniałem tego co zrobiłeś.

- Ale wiesz, że zrobiłem to dla jej dobra. - głos pana Victora się łamał, a w oczach pojawiły się łzy. Bolało go odtrącenie syna, a mnie bolało jak Christopher traktował tego staruszka.

- Mogła umrzeć normalnie, a nie być zabita przez ciebie. - w pomieszczeniu rozległy się szepty między moją rodziną, która stała przy stole i patrzyli zaskoczeni na Christophera i jego ojca.

- Gdyby było inne wyjście to bym jej pomógł.

- I patrz do czego doprowadziła twoja pomoc. - zaśmiał się cicho i ominął swojego ojca wychodząc z salonu. Wiedziałam, że tak się skończy. Jednak to był zły pomysł zapraszając Brownów na kolacje. Mógł najpierw z nimi porozmawiać Christopher na osobności, wtedy może by sobie wszystko na spokojnie wyjaśnili. Westchnęłam i przepraszałam wszystkich za zachowanie swojego męża.

- Nic się nie dzieje. - odezwał się po dłuższej chwili pan Brown. - Rozumiem czemu ma żal do mnie. - spojrzał na widok za oknem trzymając się obiema dłońmi za krzesło. Odwrócił na mnie wzrok. Zrozumiałam co chciał wiedzieć, więc wyjaśniłam mu.

- Jest moim mężem. - przytaknął głową, że zrozumiał i usiadł przy swoim miejscu. Jego córki zajęli miejsce obok niego i wypytywali go czy nic mu nie dolega. Pobiegłam na górę do mojej sypialni, gdzie zapewne musiał być Christopher. Nie myliłam się, siedział na naszym łóżku twarzą w dłoniach. Usiadłam obok niego i położyłam swoją dłoń na jego plecach.

- Ich widok wywołał jeszcze większą wściekłość we mnie niż wcześniej. - jeździłam ręką od góry do dołu, żeby go trochę uspokoić.

- Wiem. - szepnęłam. - Ale to twoja rodzina i powinieneś z nimi porozmawiać, wyjaśnić i wysłuchać.

- Wiem. - spojrzał na mnie. - Ale to jest silniejsze ode mnie. - położył swoją dłoń na moim kolanie.

- Pomogę ci jeśli chcesz. - uśmiechnęłam się. Przytaknął głową i złączył nasze usta. Nie zrezygnuje teraz z pogodzenia Christophera z jego rodziną. Przed moim wyjazdem do Polski, chcę żeby wszystko było dobrze u mnie jak i u niego. Mam nadzieje, że wybaczy im w końcu śmierć matki i zrozumie, że zrobili to dla jej dobra żeby dłużej się nie męczyła. Sama tego nie popieram co zrobili, ale rozumiem ich doskonale. Nie chcieli patrzeć jak każdego dnia, co godzinę, co minutę, co sekundę męczy się. Nie chcieli uronić już ani jednej łzy przy jej łóżku. Gdyby coś takiego się mojej mamie przytrafiło i poprosiła mnie o to, żebym zakończyła jej męczarnie. To bym zrobiła, ale dla niej. Nie dla siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro