Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Siedziałam ponad godzinę nad laptopem i szukałam jakiegoś artykułu, czy nie znaleźli jakiegoś ciała mężczyzny w Irlandii. Nie chciałam wykrakać, że brat Clary nie żyje, ale jeśli by tak było to lepiej, żeby kobieta wiedziała. Sporo artykułów było tylko o Christopherze. Wiem, że dziennikarze chcą jak najwięcej byle by tylko zarobić, ale ja wolałabym z nim nie zadzierać. Przejechałam palcami po czole i uniosłam brwi przepełniona myślami, że będzie to trudne niż sądziłam. Mieliśmy jak najszybciej wrócić do Londynu, ale przez Clary to będzie nie możliwe. Nie spocznę dopóki nie odnajdę jej brata. Z westchnieniem wpisałam w wyszukiwarkę imię męża. Weszłam w wiadomości i kliknęłam pierwszy link. Zaskoczona otworzyła usta, kiedy przeczytałam nagłówek.

Czarne chmury nad małżeństwem Carson?

Ciekawa zjechałam w dół i śledząc wzrokiem tekst zaczęłam czytać. Z tego artykułu można było się dowiedzieć, że rozpisują się nad domniemanym naszym ,,kryzysie małżeńskim". Zastanawiają się dlaczego płakałam biegnąc i nie patrząc nawet przed siebie. Skąd u licha wzięli to zdjęcie i wiedzieli, że płaczę? Sarah, tu się roi od paparazzi. Tam gdzie Christopher tam też i jego fani. - pomyślałam. Spojrzałam na zdjęcie obok tekstu. Zrobili mi kiedy biegłam w stronę domu Amandy. Kolejne zdjęcie było zrobione kiedy klęczałam przed drzwiami od domu szatynki. Uniosłam zaskoczona brwi.

Czy żona Christophera Carson i była narzeczona zaprzyjaźnili się?

Dla nich to chyba źle, że ja i Amanda stałyśmy się przyjaciółkami. Czując napływającą we mnie złość wyszłam z głupiej plotkarskiej strony i zamknęłam klapę od laptopa. Schowałam twarz w dłoniach. Nienawidzę ludzi, którzy potrafią tylko kłamać i wymyślają stek bzdur tylko po to, żeby kilka tysięcy im wpłynęło na konto. Szukają sensacji i przez nich rozpadają się małżeństwa lub są kłótnie. Dobrze, że Christopher się tym nie przejmuje i w ogóle nie czyta nic na swój temat. Poczułam na swoich ramionach czyjeś ręce. Odskoczyłam jak poparzona i odwróciłam się twarzą w stronę osoby.

- Coś się stało? - zapytał z troską. Nie golił się od miesiąca co dobrze uczynił, bo brodę którą posiadał dodawała mu jeszcze większego uroku.

- Nie nic. - uśmiechnęłam się by przekonać go, że nic mnie nie trapi. Przechylił głowę w bok i zmrużył oczy.

- Wiesz, że nienawidzę kłamstw. - odwróciłam wzrok na jego lśniące buty. - Obiecałaś się zmienić. - złapał mnie za brodę i zmusił do spojrzenia na siebie. Uniósł brew czekając na moją odpowiedź.

- Wiem co ci obiecałam i tak jest. - chwyciłam jego dłoń, którą trzymał na mojej brodzie i pocałowałam ją. - Nie masz się o co martwić. - spojrzałam w jego oczy z uśmiechem. Przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu. Mam nadzieje, że nie będzie drążył tego tematu. Wole go nie denerwować jakimś głupim i tanim magazynem plotkarskim. Wystarczy, że ma na głowie odnalezienie zaginionego brata Clary. Mam nadzieje, że szybko go znajdziemy. To moja wina bo ja się zgodziłam, więc muszę to dociągnąć do końca. Usłyszałam westchnienie po stronie Christophera.

- Znalazłaś coś na temat brata tej zaginionej kobiety? - jego głos był oschły. Christopher, nie lubił pomagać osobą zwłaszcza obcym. Nie ufał nikomu oprócz mnie i Arthurowi. Rozumiałam go. Gdyby mnie ktoś tak skrzywdził jak Christophera to sama bym się zachowywała jak on, ale ja miałam kochającą rodzinę więc nie mogłam na nic narzekać. Co innego mężczyzna. On woli nie zdradzać swojej przeszłości.

- Nie. - wstałam z krzesła i podeszłam do okna. - Szukałam nawet, czy czasami jakiegoś ciała nie znaleziono w Irlandii, ale niczego nie ma. - włożyłam dłonie do kieszeni.

- W Irlandii mało dochodzi do zabójstw. - stanął obok mnie wyglądając za okno. - Tu jest tak bezpiecznie, że nawet żadna mafia się nie usiedli. - zmarszczyłam brwi.

- Przecież ty należysz do mafii i masz ją tutaj. - spojrzałam na niego. Włożył dłonie do kieszeni i westchnął przyglądając się samochodom płynących po Irlandzkiej ulicy.

- Nie tylko tutaj, ale też w Londynie. - spojrzałam na niego wielkimi oczami. - Tutaj jest bezpiecznie, dlatego ukrywamy się, a iż każdy myśli, że jestem celebrytą i biznesmenem nie będzie mnie podejrzewał o żadne morderstwo.

- A jeśli ktoś cię wyda? - zapytałam szeptem. Odwrócił się w moją stronę marszcząc przy tym brwi.

- Mam nadzieje, że tą osobą nie będziesz ty. - przełknęłam ślinę i odwróciłam wzrok na widok za oknem.

- Nigdy bym nie wsadziła własnego męża za kraty. - zamknęłam oczy. - Nawet jeśli by mnie nadal bił. - nie zauważyłam kiedy moje łzy spłynęły po policzkach pokazując jak słaba byłam. Nie kryłam się już z tym, że bolało mnie to co mi zrobił i robił nadal. Chciałam, żeby chociaż trochę zrozumiał i zastanowił się nad kolejnym ruchem zanim go wykona. Poczułam jego ręce obejmujące mnie w talii. Przyciągnął mnie do swojej klatki i przytulił mocno kładąc swoją brodę na czubku mojej głowy. Chwyciłam go mocno za rękawy czarnej marynarki kiedy zaczęłam cicho szlochać. Chciałam już normalnie żyć. Mieć spokój w życiu. Chciałam też zostać matką, ale nie chcę żeby dziecko widziało jak jego ojciec bije matkę. Nie chcę żeby cierpiał w przyszłości tak samo jak Christopher, bo widzę w jego oczach ból przeszłości i...nienawiść. Odnajdę nie tylko brata Clary, ale także rodzinę Christophera i rozprawie się z nimi tak, że będą błagały nie tylko Christophera o życie, ale też i mnie. Poczułam jego oddech tuż nad swoim uchem.

- Nie płacz. - wyszeptał. Chwycił moją dłoń. - Boli mnie, gdy widzę twoje słone łzy. - przejechał kciukiem po moich policzkach - Boli mnie, gdy słyszę twój krzyk. - musnął lekko moje wargi i spojrzał mi w oczy. Uniosłam zaskoczona brwi widząc jak z oczów Christophera wydostają się łzy. Jeszcze nie wiedziałam nigdy, żeby płakał. - Boli mnie, gdy się mnie boisz. - starłam łzę z jego policzka. Nie czekając na jego kolejny ruch, wpiłam się w jego usta nie pozwalając mu patrzeć na moją twarz, która była przepełniona bólem. Jedną ręką objął mnie w tali, a drugą trzymał na moim policzku. Czułam w tym pocałunku miłość, ból, przebaczenie. Obiecuje nie tylko jemu, ale też samemu Bogu, że odnajdę zagubioną duszę Christophera. Oboje potrzebujemy miłości. Potrzebujemy siebie. Zbudujemy mur wokół siebie, by nikt nas nie rozdzielił. Nawet śmierć. Oderwałam się od jego ust. Usłyszałam jęk, który miał świadczyć o tym, że był przeciw przerwanemu pocałunkowi. Zaśmiałam się. Oparł swoje czoło o moje i chwycił mnie za rękę.

- Dotrzymam słowa. - szepnęłam.

- Jakiego? - nie patrzyliśmy na siebie tylko na swoje buty.

- Zmienię się. - ścisnęłam jego lewą rękę, na której znajdowała się złota obrączka.

- Wierze ci. - obracał w swoich długich palcach moją obrączkę i pierścionek zaręczynowy.

- Ty też mi coś obiecasz? - uśmiechnęłam się lekko.

- Co takiego księżniczko? - pod wpływem słowa ,,księżniczko" na moich policzkach pojawiły się rumieńce.

- Nie będziesz już wyładowywał złości na mnie? - przejechałam palcem po jego żyle, która pojawiła się na jego prawej ręce.

- Obiecuje. - złożył pocałunek na moim policzku. - Pomożesz mi w tym? - spojrzałam w jego niebieskie tęczówki. Ujrzałam w nich nadzieje, miłość i szczęście. Chciałabym widzieć to codziennie.

- Tak. - zarzuciłam ręce za jego szyje i pocałowałam go w usta. Oby każdy z nas spełnił obietnice. Nie mam już siły przechodzić przez to samo kolejny raz. Może powinnam napisać do jakieś autorki, która piszę książkę, żeby właśnie powstała o mnie historia. Kto by nie chciał przeczytać książkę o tym co dzieje się w życiu Sary i Christophera Carsona? A może sama powinnam napisać powieść? Nie, raczej nie. Mam co robić. Christopher dostaje zaproszenia na premiery, bankiety i inne tego typu przyjęcia, a ja zapewne razem z nim będę szła. Więc nawet nie miała bym czasu napisać chociaż jednego rozdziału. Oderwałam się od jego ust i przejechałam po nich kciukiem. - Kocham cię.

- Ja ciebie też. - złożył na moim czole delikatny pocałunek.

- Jesteś szczęśliwy? - spojrzałam na niego przechylając głowę w bok.

- Tak, bo mam piękną i wspaniałą żonę. - uśmiechnęłam się. - A ty?

- Także. - skinęłam głową. - Ale była bym jeszcze bardziej, gdybyśmy już tak zawsze spędzali chwilę jak w tym momencie.

- Twoje życzenie jest moim rozkazem. - wpił się mocno w moje usta unosząc mnie wysoko dzięki czemu owinęłam wokół jego bioder swoje nogi i skierował się w stronę sypialni, żeby pozwolić mi zapomnieć o złych chwilach.

****

Wymęczona przez wspaniałego męża nie miałam siły na prysznic, więc wybrałam gorącą kąpiel z pianą. Odkręciłam kurek gorącej wody i pozwoliłam spłynąć jej do białej i lśniącej wanny. Chwyciłam w swoje smukłe palce żelu pod prysznic o zapachu czekolady i wlałam kilka kropel do wody. Już po chwili mogłam ujrzeć wyczekiwaną przeze mnie piane. Odwróciłam się w stronę lusterka i spojrzałam na swoją twarz, która cała promieniowała. Jednak seks pomaga. - pomyślałam. Zaśmiałam się cicho pod nosem i wzięłam swoją czarną szczotkę. Powoli i delikatnie rozczesywałam swoje długie i gęste brązowe włosy. Myślałam nad zmianą koloru na blond lub tylko skrócić włosy. Przeszkadzało mi już wiązanie włosów i mycie ich, były za długie i to mnie denerwowało. Gdy już związałam swoje włosy w koka weszłam do wanny zanurzając się pod samą szyje. Nie musiałam niczego zdejmować gdyż moje wszystkie ubrania leżały na ziemi w sypialni. Uśmiechnęłam się pod nosem i przymknęłam powieki rozkoszując się gorącą chwilą. Jeszcze rok temu nie sądziłam, że będę mieszkać w pałacu wożąc się czarną karocą i do tego nosząc takie drogie ubrania z dodatkami. A dziś leże sobie naga w wannie szczęśliwa, że wszystko ułożyło się między mną, a Christopherem. Mam nadzieje, że te dni szybko się nie skończą i nic ani nikt je nie zniszczy. Wciąż nie zdołałam znaleźć brata blondynki. Powinnam ją poprosić o zdjęcie może tak szybciej go znajdziemy. Boje się, że moje przeczucia mogą okazać się prawdą. Że Clary jest siostrą Christophera. Sarah, co ty wygadujesz? Pokręciłam głową na boki by wymazać złą myśl. Umyłam swoje ciało zanim woda stała się zimna. Wyszłam z wanny i wytarłam się puchatym białym ręcznikiem. Owinęłam się nim i wyszłam z łazienki udając się prosto do sypialni. Nikogo w pokoju nie było co niezmiernie się cieszyłam. Nie miałam już siły na kolejną rundkę. Otwarłam wielką szafę i wybrałam na dzisiaj czarny kombinezon do tego czarne szpilki i czarną marynarkę. Wiem, że za dużo ubieram czerni, ale to w końcu mój ulubiony kolor. Założyłam na siebie wybrane ubrania i podeszłam do toaletki gdzie wykonałam codzienny makijaż składający się z białych cieni, czarnego eyelinera, czarnej kredki i czarnego tuszu do rzęs. Zastanawiałam się nad kolorem szminki. Różowa  lub wiśniowa. Zdecydowałam się na wiśniową. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i zadowolona ze swojego dzieła wyszłam do swojej rodziny, która za pewne czekała na mnie na tarasie. Zastanawiałam się jak długo rodzice i siostry zamierzają zostać w Irlandii. Mam nadzieje, że Christopher, zdecyduje się na powrót do Londynu. Chcę dokończyć szkołę i sama na siebie zarabiać. Ciekawe czy mój kochany szwagier nie jest zazdrosny o to, że moja siostrzyczka siedzi sobie tutaj bez niego i jest podrywana przez innych mężczyzn. Zaśmiałam się wchodząc do salonu. Drzwi od tarasu były otwarte przez co świeże powietrze wpadało do wielkiego salonu. Białe firanki pod wpływem wiatru unosiły się w górę. Uśmiechnęłam się i wyszłam na taras. Wszyscy rozmawiali i jedli swoje śniadania. Kiedy usłyszeli stukot moich szpilek odwrócili się w moją stronę przerywając przy tym posiłek.

- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się i podeszłam do mamy, którą ucałowałam w policzek i przytuliłam się do niej.

- Witaj kochanie. - szepnęła mi do ucha i przytuliła mocno. Zajęłam miejsce obok Clarie, która była zajęta przeglądaniem Facebooka. - Pięknie wyglądasz.

- Dziękuję. - odwzajemniłam jej uśmiech. - Wiesz, że przy jedzeniu nie używa się komórki? - chwyciłam dzbanek z sokiem i nalałam do pustej szklanki.

- Wybacz siostrzyczko, ale muszę obczaić co jest teraz modne. - stwierdziła nie odrywając wzroku od ekranu.

- Na Facebooku? - uniosłam brew do góry spoglądając na nią.

- Mam przecież znajomych, którzy zajmują się modą. - przewróciła oczami i popatrzyła na mnie. Wzruszyłam ramionami i wzięłam się za jedzenie. - Ty też powinnaś zacząć prowadzić bloga o modzie.

- Po co? - zmarszczyłam brwi zarzucając nogę na nogę.

- Dlatego, że teraz kiedy jesteś żoną biznesmena ubierasz się modnie i elegancko. - wzięła łyk wody.

- I co związku z tym? - wzięłam gryz bekonu.

- Fanki twojego męża chcieli by pewnie, abyś im udzieliła rady jak dopasowywać ubrania ze sobą plus do tego makijaż i dodatki. - uśmiechnęła się zwycięsko.

- Nie sądzę, aby jakaś fanka Christophera mnie chciała posłuchać, a tym bardziej widzieć. - wróciłam wzrokiem do talerza.

- Dlaczego? - zmarszczyła brwi.

- Christopher, jest znany, przystojny i bogaty. - spojrzałam na nią.- Myślisz, że nie ma swoich wielbicielek, które chcieliby mnie zabić za to, że go poślubiłam?

- To on ciebie poślubił, a nie ty go. - szepnęła mrużąc przy tym oczy.

- Prosiłam cię o coś. - ściszyłam głos. Spojrzałam na rodziców, którzy zawzięcie o czymś dyskutowali nie zwracając na nas uwagi. Przybliżyłam się do blondynki. - Rodzice nie mogą się dowiedzieć, dlaczego na prawdę wyszłam za Christophera. - kilka dni temu porozmawiałam szczerze z Clarie i wyznałam jej prawdę dlaczego wyszłam za Christophera.

- Wiesz, że ja nic nie powiem. - wzięła do ust wiśnie. - Ale na łożu śmierci, będziesz musiała wyznać.

- Czyje łoże śmierci? - otworzyłam szerzej oczy. Clarie, spojrzała na mnie przeżuwając wiśnię.

- Któreś z nich. - wskazała palcem na rodziców, którzy uśmiechali się do siebie.

- Zwariowałaś? - uniosłam lekko głos. - Chcesz ich się już pozbyć?

- Sarah, nikt tu nie mówi o pozbyciu się. - przewróciła oczami. - Ja cię tylko ostrzegam. - machnęła na mnie palcem.

- Wiem co robię. - odwróciłam wzrok.

- W to nie wątpię. - nalała do swojej szklanki soku pomarańczowego. - Wczoraj w nocy słyszałam jak pogodziliście się.

- Przecież ty i Roberto, też się tak godzicie. - próbowałam zakryć rumieńce, które pojawiły się na mojej twarzy. Tak jest. Kilka razy słyszałam jak Clarie i Roberto godzą się, kiedy mieszkałam jeszcze w rodzinnym domu, a Clarie przyjeżdżała wtedy jeszcze do nas na wakacje.

- Zgadza się, ale staramy się robić to jak nikogo nie ma w domu. - kątem oka widziałam jak jej kąciki ust unoszą się.

- Nie mogłam powiedzieć ,,nie", wiesz jaki Christopher jest.

- Oj bardzo dobrze wiem jaki szwagier jest. - zaśmiała się cicho i powiedziało to na tyle głośniej, że każdy siedzący przy stole spojrzał na nas ze zmarszczonymi brwiami.

- Co chcesz mi przez to powiedzieć? - zmarszczyłam brwi. Spojrzała na mnie z rozbawieniem w oczach.

- Komuś udało się zmienić twój charakter. - pacnęła mnie w nos.

- Przecież byłam zawsze dobra. - podrapałam się po nosie.

- Wiem. - przechyliła głowę w bok. - Nasze siostrzyczki myślały, że do końca życia będziesz taka dobra i kochana, ale jednak nie. - pokręciła głową z wielkim bananem na twarzy.

- Skąd ty to niby wierz? - chwyciłam ją za ramię i przybliżyłam twarz.

- Sarah, myślisz, że nie wypytywałam waszego ochroniarza o to jak wam się układało przed wypadkiem Christophera?  - odwróciła na mnie wzrok. - Jestem z ciebie dumna, jednak jest w tobie potwór.

- Nie prawda. - odskoczyłam od niej jak poparzona. - Czasami Christopher mnie denerwował, ale to czasami.

- I dlatego starałaś się nie wracać jak najczęściej do domu późno? - uniosła brew.

- A co cię to? Moje życie, moje małżeństwo. - prychnęłam. - Ty masz swoje.

- Zgadza się, ale ja i Roberto, jesteśmy inni niż wy. - szepnęła i po chwili zaśmiała się. Czasami denerwowała mnie Clarie, uważała się za lepszą i mądrzejszą, a to dlatego, że ja jestem ta najmłodsza i muszę się jej słuchać. Starszych się słucha. Christopher, też jest starszy, a czasami się go nie słucham. - pomyślałam. Mam nadzieje, że jak najszybciej moja rodzina stąd wyjedzie, bo nie wiem czy wytrzymam jeszcze kilka dni z Clarie i jej radami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro