Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Przeglądałam drogie ubrania, które dzisiaj zamierzałam kupić. Zdecydowałam, że porozmawiam z Amandą, na temat Christophera. Muszę tylko zdobyć adres do niej lub jakiś numer telefonu, żeby się z nią skontaktować. Zatrzymał się przy pięknej długiej sukni. Górna część była w kolorze pudrowego różu, a dolna biała i zwiewna. Nie miała ramiączek, a dekolt miał kształt serca. Dotknęłam materiału, była miękka w dotyku. Na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Zanim wyszłam za mąż, nie było mnie stać na takie rzeczy. Oczywiście na takie na które wydałabym sto lub dwieście złotych to miałam, ale nie takie które kosztowały pięć tysięcy. Christopher, sam podkreślił, że jego pieniądze są też moje, ale nie zamierzałam długo wydawać jego pieniądze. Westchnęłam. Muszę znaleźć jakąś pracę, przynajmniej nie będę go tak często widywać. Jednak, czy pozwoli mi na jakąkolwiek pracę? Jeszcze ta jego ciemna strona, która nie daje mi spokoju. Muszę dowiedzieć się, dlaczego mój mąż ma tak bardzo mroczną stronę, że krzywdzi każdego kto się do niego zbliży. Ty się zbliżyłaś do niego? Nie, ale zamierzam mu pomóc uratować siebie samego. Poczułam czyjąś obecność obok siebie. Spojrzałam w lewą stronę i ujrzałam wielki uśmiech pracownicy sklepu. Każda obsługa klienta w sklepie odzieżowym dla kobiet, składała się z pięknej i wysokiej blondynki lub szatynki z wielkim biustem i eleganckim ubiorem. Nawet uśmiech mieli sztuczny.

- Pomóc w czymś pani Carson? – usłyszałam jej piskliwy głos. Przewróciłam oczami. Już pewnie cały Londyn jak i Nowy Jork wiedział kim byłam.  Odwróciłam wzrok na suknie i przytaknęłam głową.

- Chciałabym ją kupić. – szatynka zdjęła suknie z wieszaka i obejrzała ją w celu znalezienia czy czasami nie ma zniszczeń lub plamy. Nie kupiłabym taką, bo wiedziałam, że gdy Christopher, wróciłby obejrzałby ją i gdyby zobaczył jakikolwiek ślad, który mu się nie spodobał od razu złożyłby reklamacje samemu kierownikowi sklepu.

- Dobrze. – uśmiechnęła się do mnie szeroko. – Zapraszam zatem do kasy, czy jeszcze pani coś kupuje, pani Carson? – rozejrzałam się po sklepie udając, że nie słyszałam jak zwróciła się do mnie kobieta. Działało mi to już powoli na nerwy, ale przez stres i denerwowanie się w ogóle nie jadłam przez co spadałam na wadze. Było tutaj mnóstwo ubrań, butów i dodatków, które mi się podobały jednak nie zamierzałam mieć wypchanej garderoby jak aktualnie mam. Nie potrzebowałam tyle ubrań co Kim Kardashian. Odwróciłam wzrok na pracownice z sztucznym uśmiechem.

- Nie, to wszystko. – szatynka kiwnęła głową i udała się w stronę kasy. Zrobiłam to samo i już po chwili miałam swoją suknie. Zapłaciłam pieniędzmi Christophera i żegnając się wyszłam ze sklepu. Spojrzałam na miętową papierową torebkę z napisem sklepu. Ta piękna suknia jest moja i wykorzystam ją w idealnym momencie. A mówiąc w idealnym momencie mam na myśli w dniu kiedy zrealizuje swoją zemstę na Christopherze. Powinnam już powoli przygotowywać. A, że wyjechał na kilka dni do Irlandii to jest idealna pora na mój plan. Z uśmiechem na ustach weszłam do restauracji, która stała obok sklepu odzieżowego. Byłam strasznie głodna, a w galerii byłam już od jakieś godziny. Usiadłam przy wolnym stoliku i wzięłam kartę menu do obu dłoni. Śledziłam wzrokiem, żeby wybrać dobre dla mnie danie. Dobre, które moim zdaniem dałabym radę zjeść lub chociaż przełknąć. Christopher, jadał jedynie w tych drogich restauracjach, których ja nie lubiłam. Większość jedzeń nie smakowała mi przez co Christopher, musiał rozpisać sobie knajpki i restauracje, w których podają dania które bym zjadła. Przewróciłam oczami przypominając sobie jak znalazłam kartkę z listą tych wszystkich restauracji.

- Czy mogę już przyjąć pani zamówienie? – do mojego stolika podszedł wysoki brunet z lekkim zarostem, który każda kobieta nie powstrzymałaby się od przejechania dłonią po nim. Jego zielone oczy były zasłonięte przez okulary, w których wyglądał jeszcze lepiej w nich. Miał na sobie ubrany biały komplet stroju, który był przeznaczony dla pracowników tej restauracji. Gdybym nie była mężatką od razu zostawiłabym mu swój numer, ale skoro oczekuje od Christophera, wierności to także ja muszę być mu wierna. Oderwałam wzrok od pięknego bruneta na kartę.

- Poproszę naleśniki z dżemem truskawkowym. – przekartkowałam stronę. – Na deser prosiłabym gofry z bitą śmietaną, a do tego jakiś dobry koktajl. – spojrzałam na niego i z uśmiechem oddałam mu kartę menu.

- Oczywiście. – skinął głową. – A jaki koktajl sobie pani życzy? – obdarował mnie pięknym uśmiechem przez co mogłam zobaczyć jego dołeczki. Christopher, gdy się uśmiechał też na jego twarzy pojawiały się dołeczki. Stop Sarah! O czym  ty myślisz? Pokręciłam lekko głową i odchrząknęłam.

- Jakiś dobry i przede wszystkim, żeby był pyszny. – zmrużyłam oczy. – Zdaje się na pana. – uśmiechnęłam się szerzej. Na jego twarzy pojawiły się rumieńce przez co spuścił głowę w dół. Przyrzekam, że gdy rozwiodę się z Christopherem, od razu przybiegnę tutaj do pięknego bruneta.

- Mam wszystko, postaram się jak najszybciej przynieść pani zamówienie.

- Dziękuję. – odprowadziłam go wzrokiem i wyjrzałam przez szybę lokalu. Pełno ludzi spacerowało po korytarzu galerii. Kiedy chodziłam do szkoły zawsze tutaj z dziewczynami przychodziliśmy, żeby spędzić trochę czasu razem poza szkołą i porozmawiać w spokoju. Westchnęłam. Każdy poszedł w swoją stronę. Ana, ma własny salon piękności. Lucy, zamierza iść na studia lekarskie. Lily, chcę wyjechać do Meksyku i tam wybudować swoją hacjendę razem z końmi. A ja na razie nic nie planuje, bo wszystkim zajmuje się Christopher, który zostawił mnie tutaj samą. Schowałam twarz w dłoniach. Nie było innego wyjścia, żeby uratować rodziców? Chciałabym tak jak dziewczyny mieć coś swojego lub jakieś plany na przyszłość. A nie masz? Jakie mogę mieć plany? Zemsta na mężu?  To raczej plan pozbycia się mężczyzny z mojego życia. Moje rozmyślenia przerwał dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc kto dzwoni, odebrałam i przyłożyłam urządzenie do ucha.

- Tak? – zamknęłam oczy i oparłam podbródek o dłoń.

- Śpisz? – usłyszałam głos Lily.

- Nie, dlaczego pytasz. - zmarszczyłam brwi.

- Bo masz taki zaspany głos.

- Wydaje ci się.

- Co robisz? – otworzyłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu.

- Czekam na swoje zamówienie.

- Jesteś u Christophera? – uniosłam brwi do góry. Skąd przyszedł jej pomysł, że mogłabym być u niego?

- Nie. – oparłam się wygodnie o oparcie krzesła. – Dlaczego przyszło ci to do głowy?

- Po prostu tak pomyślałam. - wyobraziłam sobie jak wzrusza ramionami na swoją odpowiedź.

- Nie chcę mnie tam widocznie. – westchnęłam i oparłam się łokciami o stolik. – Jakby mnie chciał to by mnie poprosił, żebym przyleciała.

- Rozumiem cię. – wyczuwałam w jej głosie nutkę zdenerwowania. Chciała mi coś przekazać, ale nie wiedziała jak to zrobić. – Coś się dzieje mam rację? - usłyszałam westchnienie po drugiej stronie.

- Tak. – odpowiedziała od razu.

- Więc mi powiedz. - przed moimi oczami pojawiło się długo przeze mnie wyczekujące duże cappuccino i duży kawałek szarlotki. Podziękowałam skinieniem głowy. Wzięła kilka łyków kawy, kiedy z mojego zasięgu wzroku zniknął kelner.

- Wyjeżdżam do Meksyku. – moja ręka z kawą zastygła tuż przy moich ustach. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam. Sądziłam, że powie mi, że poznała kogoś nowego i zaczęła z nim chodzić. Przecież sama przed sobą przyznałaś, że wyjedzie. Tak, ale nie miałam pojęcia, że to stanie się tak szybko. Zostawi mnie samą ze wszystkim? Przecież jeszcze moja zemsta się nie zaczęła, a ona w tej chwili chcę wyjechać i ułożyć sobie życie gdzie indziej?

- Sarah, jesteś tam? - pokręciłam lekko głową, żeby obudzić się ze swoich myśli. Odłożyłam drżącą ręką filiżankę i odchrząknęłam.

- Sądziłam, że to tak szybko nie nastąpi.

- Wiem, ale pamiętasz jak ci opowiadałam, że chciałabym założyć swoją własną stadninę koni? - przytaknęłam. - Muszę wyjechać i dowiedzieć się wszystkiego, od czego zacząć i jak rozwinąć swój biznes.

- Czyli zamierzasz pracować z końmi, a nie spróbować czegoś innego? - uniosłam brwi.

- Mogę mieć dwa wykształcenia, nie każdy ma jedno.

- Kiedy wyjeżdżasz?

- W piątek.

- Za 3 dni? – podniosłam głos przez co zwróciłam na siebie uwagę kilku osób.  – Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś?

- Nie miałam okazji.

- Owszem miałaś. – warknęłam. – Na przykład wczoraj kiedy u ciebie byłam.

- Temat szedł na Christophera.

- Nie ważne o kim mówiliśmy. – przyłożyłam dłoń do czoła czując jak moja głowa zaczęła pulsować. – Mogłaś mi powiedzieć.

- I tak by to niczego nie zmieniło.

- Jak by to niczego nie zmieniło? – pisnęłam cicho do słuchawki.

- Nie wyjechałabyś ze mną, bo jesteś z Christopherem. – westchnęła. – A kiedyś mówiliśmy sobie, że razem zamieszkamy.

- To było kiedyś. – mruknęłam.

- Właśnie. – przez chwilę się nie odzywał. Czułam, że Lily, nadal była na mnie zła i nie była w stanie zapomnieć o tamtym wydarzeniu. Nie sądzę, że wyjeżdża po to, żeby zaczerpnąć rady na temat stadniny i koni. Jestem przekonana, że potrzebuje wyjazdu, żeby zapomnieć i odpocząć od Nowego Jorku. – Odkąd wyszłaś za Christophera zmieniłaś się. - szepnęła.

- Co masz na myśli? – zmarszczyłam brwi.

- Chodzi mi o to, że inaczej się zachowujesz niż przedtem. - odpowiedziała bez zająknięcia się. - Stałaś się po części posłuszna, nie imprezujesz. Nie jesteś tą samą Sarą, jaką byłaś miesiąc temu. - przymknęłam oczy. Lily, miała racje, że małżeństwo z Christopherem, mnie zmieniło. To on cię zmienił. Strach, który odczuwałam przy Christopherze,  był tak niebezpieczny dla mnie, że chciałam chociaż raz schować swoją dumę do kieszeni. - Nie chcę, żebyś przeze mnie miała problemy.

- Nie będę mieć. – otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się blado.

- Wolę nie ryzykować. – szepnęła. – Musze kończyć, zadzwonię przed wyjazdem.

- Dobrze. – szepnęłam smutno. – Pa.

- Do zobaczenia. – ze smutkiem odłożyłam swój telefon na stolik. Kiedy Lily, wyjedzie nie będę miała komu wyżalić się ze swoich problemów. Przecież nie w tajemnicze teraz w to Any tylko przez to, że Lily, nie będzie. Będę musiała się sama ze wszystkim uporać. Wolałabym tak jak ona wyjechać daleko stąd, najlepiej tam gdzie by mnie Christopher, nie znalazł. On cię wszędzie znajdzie, nawet w piekle. 

****

Położyłam laptopa na stole i usiadłam przy nim. Weszłam w wyszukiwarkę i kupiłam bilet. Postanowiłam, że polecę do Irlandii, gdzie mieszka Amanda i gdzie aktualnie przebywa mój mąż. Dowiem się od kobiety jaki był przedtem Christopher. Poszukałam jeszcze hotel, który należał do Christophera. Wspominał mi raz, że posiada kilka swoich hoteli, po jednym w każdym mieście. Nie było trudno znaleźć. Pobiegłam do sypialni spakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Nie potrzebowałam dwóch walizek, bo nie zamierzałam zostawać tam do końca nagrań Christophera. Lecę tam, żeby moja głowa przestała zaśmiecać moje myśli odnośnie dawnego życia Christophera. Kiedy byłam już spakowana postanowiłam pojechać do rodziców, żeby się z nimi pożegnać. Nie wiedziałam nawet, czy wrócę z Irlandii żywa, być może Christopher, zamorduje mnie na miejscu, że odważyłam się przylecieć do niego. Wsiadłam do samochodu i wyjechałam z podjazdu kierując się w stronę rodzinnego domu. Mam nadzieje, że szybko pozałatwiam swoje sprawy i szybko wrócę do Londynu. Jeszcze paparazzi, których będzie tam pełno i będą śledzili każdy mój krok. Westchnęłam.  Jeszcze została sprawa z firmą. Nie podpisał jeszcze umowy z moim ojcem, co oznacza, że Christopher, nadal jest prawowitym prezesem firmy. Dlaczego nie załatwił tego zanim wyjechał? Gdybym miała jakąś władze nad firmą jego to bym sama załatwiła tą sprawę z rodzicami, ale ja jestem tylko jego żoną. Żoną, która do niczego nie ma prawa. Wysiadłam z samochodu i podbiegłam pod drzwi. Nacisnęłam na dzwonek. Usłyszałam czyjeś kroki za drzwiami które zostały otworzone, a za nimi była moja mama.

- Sarah. – uśmiechnęła się szeroko i przytuliła mnie do siebie mocno. Odwzajemniłam uścisk.

- Witaj mamo. – uśmiechnęłam się do niej lekko.

- A Christophera, nie ma? – rozejrzała się za mną.

- Nie, wyjechał. – odpowiedziałam.

- Dokąd? – zmarszczyła brwi.

- Do Irlandii. – uśmiechnęłam się blado. Matko! Była bym idealną aktorką, należy mi się Oskar.– Pracuje nad nowym filmem.

- To nic straconego. – zaśmiała się. – Wejdź do środka. – zaprowadziła mnie do salonu, gdzie kazała usiąść i częstować się słodyczami, które były na stole. Mama w tym czasie udała się do kuchni, żeby zaparzyć nam herbaty.

- Co u ciebie słychać, mamo? – ugryzłam kawałek ciastka czekoladowego. Naprawdę byłam głodna. Nie jadłam prawie od trzech dni, jedynie tylko piłam wodę. Musiałam wrócić do swojego starego trybu życia.

- A wiesz wszystko po staremu. – krzyknęła z kuchni. – Żyje nam się dobrze, lepiej niż przedtem.

- Pieniędzy wam nie brakuje? – spojrzałam na zdjęcie ślubne rodziców, które wisiało nad kominkiem. Czarno białe, ale za to piękne. Mama wróciła z tacą, na której miała dwie filiżanki z owocową herbatą. Położyła jedną przede mną, a drugą przed sobą i zajęła miejsce na przeciwko mnie.

- Nie. – złapała mnie za dłoń i uśmiechnęła się. – Dziękuję ci i Christopherowi, że nam pomagacie. – wymusiłam na swojej twarzy lekki uśmiech. Żebyś tylko wiedziała, że to ja wam pomagam, a nie on. – Ale nie może tak dalej być. – westchnęła.

- O czym ty mówisz? – zmarszczyłam brwi. Uniosłam filiżankę do ust i wzięłam kilka łyków herbaty.

- Jesteście młodzi i to wam potrzebne są pieniądze.

- Ja na pewno jestem młoda, a Christopher, nie. – powiedziałam do siebie. - Mamy wystarczająco pieniędzy.

- Sarah, nie mów tak to twój mąż. – zbeształa mnie.

- Jak? – uniosłam brwi.

- Że jest stary. - szepnęła.

– Nie ma go tu. – wzięłam kolejne kilka  łyków herbaty. Usłyszałam westchnienie ze strony mamy.

- Powiedź mi. – spojrzałam na nią spod filiżanki. – Jak ci się układa z nim? – nie patrzyła na mnie tylko na herbatę.

- Co masz na myśli?

- Wszystko. – wzruszyła ramionami.

- Jestem z nim szczęśliwa. – skłamałam. – Dlaczego pytasz?

- Ostatnio jak byliście u nas to dziwnie się zachowywał. – spięłam mięśnie. Czyli jednak miałam dobre przeczucia, że moja mama może już coś podejrzewać. Cholera!

- Miał ciężki dzień. – burknęłam.

- Każdy ma ciężki dzień nawet ty, ale takiego jeszcze go nie widziałam. – odwróciła wzrok na okno. – Wydawał się spokojny.

- Na początku. – szepnęłam.

- Co? – spojrzała na mnie.

- Nic. – uśmiechnęłam się. Westchnęłam. – Mamo?

- Mhm.

- Wyjeżdżam do Irlandii. – spojrzałam na jej twarz, która niczego nie pokazywała.

- Po co?

- Lecę do Christophera. - skłamałam

- Dlaczego? – zmarszczyła brwi.

- Chcę być przy nim. – znowu skłamałam.

- On pracuje będziesz się tam nudziła. - pokręciła głową będąc zawiedziona moja decyzją. Zawsze tak robiła jak źle wybierałam lub źle robiłam.

- Nie będę. – uśmiechnęłam się lekko.

- Kiedy lecisz?

- Jutro. – przytaknęła głową. – Nie wyjeżdżam na zawsze. – zaśmiałam się. – Wrócę niedługo.

****

Zmyłam swój dzisiejszy makijaż i rozczesałam włosy. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Jutro wylatuje do Irlandii i muszę się porządnie wyspać. Ciekawe jak Christopher, zareaguje kiedy mnie zobaczy. Zastanawia mnie też jakby wyglądało jego życie gdyby miał rodzinę. Jestem ciekawa czy piszę coś o jego rodzicach na stronie internetowej. Położyłam się na łóżku i chwyciłam telefon do dłoni. Odblokowałam urządzenie i weszłam w wyszukiwarkę. Wpisałam to czego szukałam.  Od razu wyskoczyło mi milion linków po lewej stronie, a po prawej stronie zdjęcia Christophera i kawałek biografii z jego filmografią. Weszłam w Wikipedię.

Christopher Carson – właściwie Christopher Aleksander Carson urodzony 1 kwietnia 1977 roku w Irlandii. Znany na całym świecie jako biznesmen i aktor w jednym. Jest założycielem najpopularniejszej firmy na świecie Carson Houlding. Uczęszczał do szkoły aktorskiej w Londynie, w wieku osiemnastu lat wyprowadził się i zamieszkał w Los Angeles. Kiedy miał trzynaście lat jego mama została potrącona przez samochód, została przewieziona do szpitala gdzie jej stan był krytyczny. Zmarła tego samego dnia. Carson, nigdy nie pogodził się ze śmiercią matki i przez wiele lat szukał sprawcy wypadku, ale bez skutku. Jego pierwszym filmem był Mafia zagrał Alejandra Reysa. W wieku trzydziestu pięciu wyjechał do Nowego Jorku i został tam na stałe.

Spotykał się z wieloma kobietami. Z brytyjską modelką Arianą Justice. Amerykańską aktorką Kate Morgan. Miał też wiele romansów na przykład z Sofią Guzman, Loren Gomez, Hannah Levy, Rita Flin. Był zaręczony z Amandą White. Para poznała się w 2003 roku, a w 2007 roku zaręczyli się. Po trzech latach Christopher ogłosił o zerwanych zaręczynach, wina była po stronie panny White.

31 maja 2015 roku odbył się ślub Christophera w Nowym Jorku. Jego żoną jest osiemnastoletnia Sarah Redmayne. Obecnie mieszkają w domu Christophera, który mieści się na drugim końcu Londynu.

Ciekawy opis biografii Christophera. Nie sądziłam, że miał tyle kobiet. Jednak najbardziej co przykuło moją uwagę to informacja o jego matce, a raczej o jej śmierci. Musiała go sama wychowywać, a on, że był z nią zżyty szukał sprawcy wypadku. Dlatego taki jest. Dlatego tak wszystkich traktuje, może w każdym widzi zabójcę swojej matki. Biedny. Wierzysz w te brednie, które piszą w internecie? Dopóki nie dowiem się innej prawdy to w tą wierzę. Zablokowałam telefon i przykryłam się kołdrą. Myśląc o tym czego dowiedziałam się w internecie o Christopherze, od razu zasnęłam.

****

Zaparkowałam na znanym mi już podjeździe. Zgasiłam silnik i wysiadłam z samochodu. Zamknęłam  i zablokowałam drzwi. Gdy miałam podchodzić pod ciemne drzwi osoba za nimi wychodziła z domu. Kiedy mnie zobaczyła uniosła zaskoczona brwi. Zakluczyła drzwi i podeszła do mnie.

- Hej. – ucałowała mnie w policzek. – Co tu robisz? – zmarszczyła brwi.

- Przyjechałam się pożegnać, bo wyjeżdżam.

- Wy...wy...wyjeżdżasz? – wydusiła z siebie. Przytaknęłam głową i uśmiechnęłam się lekko.

- Ale nie na długo. – zaśmiałam się i szturchnęłam ją w ramię palcem.

- To na ile?

- Na kilka dni. – wzruszyłam ramionami. - Skoro ty też wyjeżdżasz to ja także.

- Ale jak Christopher, się dowie co zrobiłaś? - przewróciłam oczami.

- Nie dowie się, bo jadę do niego.

- Czyli jednak tak jakby się dowie. – zmrużyła oczy. – Poinformowałaś go?

- Nie, po co? – przechyliła głowę w bok.

- Nie chcę, żeby przez to ci zrobił krzywdy. – szepnęła.

- Nie dam się teraz krzywdzić. – syknęłam. - Już nigdy nie podniesie na mnie rękę.

- Ty się go boisz. – podniosła głos. – Widzę to.

- Ty to widzisz cały czas, a dalej sądzisz, że tak nie jest? – zapytałam spokojnie. – Może ta twoja groźba się spełni. – wycelowałam w niej palcem. Westchnęła. – Mam prośbę do ciebie. – podniosła na mnie wzrok. – Mogła byś ze mną pojechać na lotnisko i potem zając się moim samochodem?

- Ale ja wyjeżdżam jutro.

- To zawieziesz jutro moim rodzicom mój samochód, a dziś się nim zaopiekuj, proszę. – zrobiłam minę szczeniaczka na którą zawsze się nabierała. Westchnęła i zrezygnowana machnęła rękami. Na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Skoczyłam na jej szyje. – Dziękuję. – ucałowałam jej policzek i przytuliłam mocno.

- Jeśli mam zając się twoim samochodem to mnie puść. – wydusiła. Oderwałam się od niej wciąż uśmiechając się. Zaśmiała się i pokręciła głową na boki. – Nienawidzę cię.

- Ja też cię kocham. – zaśmialiśmy się.

- Z jednej strony będę mogła sobie pojeździć tym cackiem. - spojrzała rozmarzonym wzrokiem na mojego Jeepa. - O której masz samolot? – spojrzałam na swój zegarek.

- Za 2 godziny.

- Musimy się pośpieszyć, na lotnisko jedzie się godzinę.

- Masz racje. – odblokowałam drzwi. – Wsiadaj. – wsiedliśmy do samochodu. Lily, od razu włączyła na swoją ulubioną stacje. Kiedy usłyszała piosenkę od razu zaczęła tańczyć. Popatrzyłam na nią.

- Wiesz, że to kocham. – odpowiedziała nie przestając tańczyć. Zrezygnowana pokręciłam głową i odpaliłam samochód. Czasami mnie przeraża, bo nie wiem co ma zamiar zrobić i jak zareagować.

****

Godzina zajęła nam z dojechaniem na lotnisko. Zaparkowałam samochód na parkingu i wysiadłam z niego razem z Lily. Podeszłam do bagażnika, by wyjąć z niego swoją walizkę i laptop Christophera. Przyda mi się w Irlandii, gdybym chciała poszperać więcej na temat Christophera. Zablokowałam drzwi do samochodu i udałam się razem z Lily, do środka lotniska. Spojrzałam na swój drogi zegarek, który dostałam od Christophera, na nasze zaręczyny. Był czarno złoty z kilkoma małymi diamencikami. Mam jeszcze pół godziny. Westchnęłam i usiadłam na krześle.

- Gdzie się zatrzymasz? – usiadła obok mnie.

- W hotelu. - odpowiedziałam. - Już mam zarezerwowany pokój. – spojrzałam na nią.

- On nie ma tam jakiegoś domu? – patrzyła na swoje pomalowane na czarno paznokcie.

- Prawdopodobnie miał. – wzruszyłam ramionami. – Tak wyczytałam z Internetu. - szepnęłam.

- Jak to z Internetu? – spojrzała na mnie zaskoczona. A miałam nadzieje, że tego nie usłyszy. – Myślałam, że od niego. – zmarszczyła brwi.

- Nie. – pokręciłam głową. – Jest jakiś tajemniczy, ostatnio się mnie zapytał czy oddałabym życie za mordercę. – spuściłam wzrok na swoje stopy.

- Jak to?

- Też byłam zaskoczona tak jak ty kiedy to usłyszałam. – przewróciłam oczami.

- I co ci powiedział?

- Nic tylko wyszedł z kuchni wkurzony, jak zwykle. – wzruszyłam ramionami.

- Ja pierdole. – patrzyła przed siebie. – On jest jakiś chory.

- Oj proszę cię Lily! – westchnęłam. – Dopiero teraz do tego dotarłaś?

- Wiem, późno.  – wzruszyła ramionami. – To potwór, a nie człowiek. 

- Lily! – wstałam z krzesła jak poparzona. – Christopher, też ma uczucia. Ukrywa je  zapewne wywołane przez śmierć jego matki.

- Jego mama nie żyje? – uniosła brwi do góry. Przytaknęłam głową.

- Przeczytałam na Wikipedii. – usiadłam i schowałam twarz w dłoniach.

-  Jak?

- Miała podobno śmiertelny wypadek i Christopher, miał szukać przez długi czas sprawce wypadku. Może być przez to taki zimny. - spojrzałam na nią.

- Współczuje. - położyła swoją dłoń na moim ramieniu. Uśmiechnęłam się blado.

- Szkoda, że nie poznam teściową. - westchnęłam. - Może by mi pomogła z Christopherem.

- Albo w ogóle byście się wtedy nie spotkali. - przytaknęłam. - Odwiedź ją na cmentarzu. – spojrzałam na nią marszcząc przy tym brwi. – Christopher, ucieszy się jak to zrobisz może nie okaże tego po sobie, ale na pewno będzie szczęśliwy. – uśmiechnęła się.

- Czy ty się dobrze czujesz?.

- No co?

-  Też mu współczuje, ale go nie kocham. - machnęła na mnie ręką i odwróciła wzrok w drugą stronę.

- Pasażerowie lecący samolotem do Londynu proszeni są o wejście na pokład. Startujemy za dwadzieścia minut. - odezwał się jakiś kobiecy głos w głośnikach.

- Twój lot. – powiedziała smutno.

- Tak. – spojrzałam na nią i zobaczyłam w jej oczach łzy. – Ej. – objęłam ją ramieniem. – Wrócę, obiecuje. – zamknęłam oczy. Usłyszałam jej głośny szloch, objęła mnie mocno.

- Nie...nie...wyje...żdżaj. – wyszlochała.

- Ty też wyjeżdżasz. – zaśmiałam się. Przytaknęła głową. - Też będę płakać jak ze mną się będziesz żegnać. - mrugnęłam okiem. Uderzyła mnie w ramie. Udałam, że zabolało mnie to i złapałam się za to miejsce. - Ała! - wstaliśmy z krzeseł. Rzuciła się na moją szyje.

- Kocham cię. – wyszeptała.

- Ja ciebie też. – oderwaliśmy się od siebie. Chwyciłam walizkę do jednej dłoni, a w drugiej trzymałam teczkę z laptopem. – Będę dzwonić i pisać.

- Ja też. – uśmiechnęłam się i odwróciłam udając się do swojego samolotu. Już nie długo spotkam się z Christopherem. A to oznacza, że za kilka godzin będę musiała rozpocząć swój plan. Krok po kroku. Najpierw zacznę od jego kariery, a to jak zrobię, będzie niespodzianką. Na mojej twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech. Oddałam wysokiej blondynce swój bilet i udałam się do pierwszej klasy. Irlandią nadchodzę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro