Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Stałam i jedyne co mogłam w tym momencie zrobić, to patrzeć na nią i zastanawiać się, czy Christopher zaprosił swoją byłą narzeczoną na nasz ślub. Westchnęłam. Nie miałam ochoty dzisiaj na żadne kłótnie, czy przepychanki, a sądząc po tej kobiecie, że  na pewno dojdzie do nich. Nie mam pojęcia jak zakończył się związek Christophera Carsona z Amandą White i szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to. Dla mnie może sobie wziąć Christophera, ale ten musi najpierw się ze mną rozwieść nim zaplanuje wrócić do byłej narzeczonej. Powinnam jemu jak najszybciej przedstawić swoje zasady zanim zrobi coś za moimi plecami, czego nie wybaczyłabym to nawet najbliższej mi osobie. Odwróciłam wzrok od szatynki kierując go na okno za moimi plecami.

- Kto ją tu zaprosił? - usłyszałam szept swojej przyjaciółki. Zauważyłam kątem okiem, że  marszczyła brwi i z zaciekawieniem wpatrywała się w sylwetkę Amandy.

- Nie wiem. - pokręciłam głową. - Ale też bym chciała wiedzieć. - założyłam ręce pod piersi.

- Jedyną osobą, która mogłaby ją zaprosić jest Christopher. - uniosła brwi do góry patrząc na mnie podejrzliwie. Spojrzałam w stronę bruneta, który z kieliszkiem szampana w dłoni, stał i rozmawiał ze swoimi znajomymi.

- Zapewne. - kiwnęłam głową.

- Co teraz zamierzasz zrobić?

- Zapytam go. - rzuciłam bez zastanowienia i posłałam lekki uśmiech w stronę Lily. Szybkim krokiem udałam się do mojego męża. Boże jak to dziwnie brzmi w moich ustach. Czułam na sobie wzrok palący wzrok blondynki. Byłam ciekawa o czym teraz myślała. Pewnie o tym jak głupia możesz być, żeby żyć u boku Christophera. Stanęłam obok swojego męża i spojrzałam najpierw na swojego kuzyna, który zdążył zaprzyjaźnić się z Carsonem. - O czym tak rozmawiacie? - na mojej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech.

- O tym, jakim cudem, moja kuzynka wyszła za mąż. - zaśmiał się Mike. Był starszy ode mnie o piętnaście lat, a czasami zachowywał się jak osiemnastolatek, który myślał, że wszystko może.

- Och, doprawdy? No widzisz, jednak zasługuje na szczęście. - Chris, pocałował mnie w czoło i objął w pasie mocno, dając tym samym wszystkim zgromadzonym na sali znak, że należę do niego. Niech tak myśli, jednak nie wiem czy kiedykolwiek tak będzie. - Przepraszam, ale muszę porozmawiać z mężem. - złapałam mężczyznę za rękę i odciągnęłam na bok.

- Coś się stało kochanie? - zapytał gdy odeszliśmy w bezpiecznie miejsce gdzie nikt nie mógł nas usłyszeć.

- Tak, stało się. - podniosłam głos. - I nie nazywaj mnie tak.

- Co się dzieje? - zmarszczył brwi.

- Ty się pytasz co się dzieje? - wysyczałam prosto w jego twarz. - Ja się pytam kto zaprosił ją?

- Kogo? - przybliżyłam się do Christophera.

- Twoją byłą narzeczoną. - krzyknęłam na tylne ciszej, żeby nikt nas nie usłyszał i wskazałam w stronę gdzie stała szatynka. Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na swoją byłą narzeczoną. Jego mięśnie się napięły, a twarz przedstawiała wściekłość. Spojrzałam na jego dłonie, które  zacisnął w pięści. Przybliżyłam usta do jego ucha. - Jeśli ona zrujnuje mój ślub to nie zawaham się zrobić jej krzywdy, a jeśli to ty ją zaprosiłeś to miałeś pewnie jakiś powód. - wysyczałam. Christopher, odwrócił się gwałtownie w moją stronę i złapał mnie w talii.

- Nie zaprosiłem ją. - warknął.

- Tak? - uśmiechnęłam się sztucznie. - To kto zatem ją zaprosił? - zmarszczyłam brwi.

- Nie wiem, może sama się dowiedziała o naszym ślubie.

- Ciekawe skąd?! - odepchnęłam go od siebie. - Ty chyba nie powiedziałeś mediom że bierzesz ze mną ślub?

- A co myślałaś?! - podniósł głos. - Że pozwolę na to by inni mężczyźni się za tobą oglądali?! Jesteś moja i każdy to musi wiedzieć, nawet cały świat. - wysyczał.

- Nie pozwolę żebyś mnie tak traktował. - wycelowałam w niego palcem. - Nie chcę jej widzieć na oczy.

- Jesteś zazdrosna? - uśmiechnął się zadziornie.

- Skąd ci to przyszło do głowy? - oparłam dłonie o swoje biodra. Ja nie byłam o niego zazdrosna. Ja byłam po prostu wściekła, że zaprosił swoją byłą choć ja nie zaprosiłam Maxa. Może gdybym to zrobiła uniknęła bym tego cholernego ślubu, albo dopadła by go wielka wściekłość. Byłby tak wściekły, że nauczył by cię jak być żoną Christophera Carsona. Życie z nim nie będzie tak piękne jak wszyscy myślą.

-Co ona ci takiego zrobiła że ją nienawidzisz? - przybliżył się do mnie i włożył ręce do kieszeni spodni.

- Lepiej zrób coś żeby stąd zniknęła, a nie zawracasz mi głowę zazdrością. - wysyczałam i udałam się w stronę mojego stolika. Nie zamierzałam mu tłumaczyć, że nie zaakceptuje zdrady z jego strony i tego, że może utrzymywać jeszcze kontakt z Amandą. Nie kocham go, ale nie pozwolę się tak traktować, żeby potem obcy ludzie czy rodzina śmiała się ze mnie, że zostałam oszukana. Wzięłam kolejny łyk czerwonego wina, które mi przyniósł kelner. Byłam wściekła na Amandę, na siebie i także na męża. Ta zdzira nadal tu była. Prychnęłam. Nie chciałam robić przedstawienia. Dlaczego po prostu do niej nie podejdę i nie poproszę, żeby opuściła przyjęcie? Może dlatego, że jestem tchórzem i nie chciałam po prostu zaczynać kłótni. Spojrzałam na swój już do połowy pusty kieliszek. Ona może coś knuć, a ja o tym nie wiem. Zmarszczyłam brwi. Nie powinnam się nią przejmować, bo jeśli Chris, do niej nic nie czuje to by nie brał ze mną ślubu i dlaczego był taki wściekły jak ją zobaczył? Spojrzałam w stronę gdzie stała szatynka, ale jej już tam nie było. Wstałam spanikowana i rozglądałam się po sali. Nigdzie jej nie było i Christophera, także. Chwyciłam dół sukni w ręce i pobiegłam na zewnątrz. Lekki wiatr uderzył w moją twarz. Westchnęłam. Tego mi było trzeba. Rozejrzałam się po obu stronach, mój wzrok zatrzymał się na moim mężu, który opierał się o barierkę i rozmawiał z moim tatą i wujkiem. Odetchnęłam z ulgą. Nie był z nią! Z wymuszonym uśmiechem szłam w ich stronę.

- Gdzie zamieszkacie teraz? - usłyszałam pytanie mojego wujka. Zatrzymałam się i schowałam się, żeby nie mogli mnie zobaczyć.

- Zamieszkamy w moim domu, który jest w Londynie. - odpowiedział z uśmiechem Christopher. W Londynie? Przecież ja nie miałam zamiaru zostawiać swoich rodziców samych w Nowym Jorku.

- Sarah, kocha to miasto. - zaśmiał się wujek. - Zawsze chciała tam polecieć. - to prawda co mówi wujek, ale jednak wolałabym zostać w rodzinnym mieście wraz z rodzicami w ich domu, albo wybudować nie daleko ich swój własny wymarzony dom. Christopher, nie może o wszystkim decydować, a ja stać bezczynie i słuchać tego co on mówi.

- To teraz będzie miała okazje i zostanie tam na stałe. - otworzyłam szerzej oczy i poczułam jak moje serce zaczęło szybciej bić. Jeśli myśli, że zgodzę się na jego wszystkie zasady to się grubo myli. Miałam dość słuchania jak brunet planuje moje życie, wyszłam z ukrycia i podeszłam do nich tym samym przerywając im rozmowę. Mężczyźni odwrócili się w moją stronę.

- Hej. - szepnęłam i stanęłam obok Christophera, zachowując nie wielki dystans.

- Jesteś piękną panną młodą, Saro. - rzekł wujek. Uśmiechnęłam się szerzej i przytuliłam wujka.

- Dziękuję. - szepnęłam do jego ucha i odsunęłam się do niego wracając do poprzedniego miejsca.

- Już nie jesteś na mnie wściekła? - objął mnie w talii i szepnął do ucha. Spojrzałam na ułamek sekundy na niego.

- Nie mam ochoty teraz z tobą rozmawiać. - usłyszałam jego cichy śmiech i poczułam jak mocno mnie przytula do swojego boku.

- Zachowuj się jak przystało na żonę, bo nie chcesz chyba, żeby rodzice dowiedzieli się dlaczego ten cały ślub? - zapytał tuż nad moim uchem. Spojrzałam na niego. Jego uśmiech był tym, którego nie chciałabym nigdy w życiu już widzieć. Przepełniony tajemnicą i złością.

- Córeczko pozwolisz, że zabiorę ci na kilka minut męża? - możesz nawet go wziąć na wieczność i zostawić gdzieś, żeby nie mógł stamtąd wrócić. Przytaknęłam z lekkim uśmiechem na pytanie taty.

- Wrócę do ciebie za godzinę. - poczułam jego usta na moim policzku. Momentalnie spojrzałam w jego stronę  czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia, ale on jedynie odszedł w stronę mojego ojca i wujka. Przyłożyłam dłoń w miejsce gdzie jeszcze przed sekundą były jego ciepłe usta. Stop Sarah! O czym ty myślisz? Może o swoim seksownym mężu? W życiu bym tak o nim nie pomyślała. Nie przyznajesz się, że jest zabójczo przystojny i jest cały twój? Przyznaje, że urodą grzeszy, ale nie zamierzam robić czegoś co mogłoby nas do siebie zbliżyć. Choć sama nie wiem czy mnie kocha, bo nie usłyszałam tego od niego. Kocha, ale nie potrafi się do tego przyznać. Oparłam się rękami o barierkę unosząc głowę w górę i spojrzałam na piękne niebo. Miałam dość swoich myśli, które pojawiły się odkąd w moim życiu pojawił się Christopher Carson. W dzień w którym wkroczył w moje życie, zburzył cały mój świat, a dzisiejszy dzień jest tego dowodem.   Usłyszałam za sobą stukot obcasów. Pewnie Lily, szukała mnie, żeby sprawdzić czemu tak długo nie wracałam. Kątem oka zobaczyłam jak ktoś kładzie ręce na barierce. Zmarszczyłam brwi, będąc pewną, że to nie były ręce mojej przyjaciółki. Mogłam jedynie stwierdzić, że była to kobieta i miałam przeczucia już jaka, ale wolałam, żeby one się nie sprawdziły.

- W końcu mogę cię poznać. - usłyszałam kobiecy głos po prawej stronie. Wyprostowałam się i spojrzałam na kobietę. Nie byłam bardzo zadowolona z jej widoku i obecności, co było widać na mojej twarzy. Jednak musiałam robić dobrą minę do złej gry.  - Miło cię poznać, Saro. - wyciągnęła w moją stronę swoją dłoń, na którą spojrzałam tylko przez chwilę po czym wróciłam wzrokiem na jej twarz. Uśmiech rozciągał się po całej twarzy i dzięki temu mogłam ujrzeć jej piękne białe zęby.

- Amanda. - wyszeptałam nie ukrywając swojej niechęci do niej. Wyszłam tylko jedynie, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i odpocząć od tej głośnej muzyki. Ale moje plany musiały zostać pokrzyżowane przez Amandę White, która także zamierzała zniszczyć moje poukładane do wczoraj życie jak Christopher.

[Tutaj powinien być GIF lub film. Zaktualizuj aplikację teraz, aby go zobaczyć]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro