Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 46

Moje szczęście nie było do opisania. Wcześniej nie cieszyłabym się na widok Christophera, który wrócił ze swojej długiej nieobecności do domu, ale dzisiaj tak bardzo mi brakowało go i potrzebowałam go jak najszybciej. Po wczorajszym przywitaniu się z Christopher, mężczyzna był ciekaw co miałam w tych siatkach i o czym rozmawiałam z Lily przez telefon. W tamtym momencie moje serce zaczęło szybciej i głośno bić, bojąc się, że coś usłyszał. Musiałam się tego upewnić, więc zapytałam go w prost, co dowiedział się z mojej rozmowy. Przyznał się bez ukrycia, że jedyne co słyszał to, że oddzwonię do Lily później. Odetchnęłam z ulgą i mój mąż znów ponowił swoje pytania, a ja szybko wymyśliłam jakieś kłamstwo byle by tylko go uspokoić. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy, że szykuje dla niego przyjęcie urodzinowe, bo wtedy to nie była by niespodzianka. Christopher oznajmił mi, że pójdzie wziąć prysznic, bo po locie tego nie zrobił, a ja w tym czasie ukryłam dla niego prezenty w miejscu, w którym nie pomyśli by je poszukać. Dzisiejszego ranka pobiegłam od razu po przebudzeniu się sprawdzić, czy moja kryjówka nie zawiodła mnie. Ucieszyłam się kiedy znalazłam w dużej wiklinowej skrzynce wszystkie drobiazgi dla Christophera. Brunet zawsze coś szukał w swoim garażu, ale nigdy nie zaglądał do tej skrzynki co mi się spodobało, bo wiedziałam, że gdy coś w przyszłości przed nim ukryje to on tego nigdy nie znajdzie. Z uśmiechem na ustach zamknęłam klapę od skrzynki i wróciłam do domu kierując się od razu do kuchni, żeby zrobić dla siebie i męża śniadanie. Zostawiłam Christophera pochrapującego i rozłożonego na całym łóżku w naszej sypialni, zanim jednak z niej wyszłam zrobiłam mężowi zdjęcie w takiej pozycji w jakiej leżał na pamiątkę. Krojąc pomidory, które nienawidziłam, a mój mąż uwielbiał je jeść na śniadanie, zastanawiałam się jak zareaguje kiedy zobaczy na swoim przyjęciu dawnego najlepszego przyjaciela. Lily wie doskonale jaki jest Christopher, a mimo to chcę go sprowokować. Chciałabym, żeby w jeden dzień obeszło się bez martwych ciał i kłótni. Zaprosiłam swoją babcię do Nowego Jorku na urodziny bruneta i ucieszyłam się bardzo, kiedy staruszka bez żadnego zastanowienia i wymówki powiedziała, że przyleci jak najszybciej. Trochę było mi szkoda, że dziadek nie będzie mógł być z nami w ten wyjątkowy dzień, ale sam skazał na siebie takie cierpienie. Gdyby mi powiedział wcześniej lub zapobiegł temu wypadkowi to by się nic nie stało. Pokręciłam głową z westchnieniem i odwróciłam się w stronę blatu, na którym położyłam wielki talerz z kanapkami i dwa mniejsze talerze. W tym samym momencie co układałam wszystko na blat, do kuchni wszedł zaspany Christopher bez swojej koszulki jedynie w spodniach od piżam. Zawiesiłam dłuższy czas swoje spojrzenie na jego gołą klatę, na której było kilka ciemnych włosów. Nie wiem dlaczego, ale jakoś mnie to kręciło, kiedy brunet chodził w koszulach z odpiętymi u góry trzema guziczkami i można było zobaczyć wystające z niej ciemne włosy. Mężczyzna zauważył, że przyglądam mu się długo przez co się zaśmiał podchodząc do mnie i dając mi krótkiego, ale powolnego całusa w mój rozgrzany i czerwony policzek. Momentalnie ocknęłam się z transu i powróciłam do przerwanej przez jego cudowne ciało, czynności.

- Powinienem częściej tak chodzić ubrany. - widziałam na jego twarzy wielki uśmiech wywołany przez moją osobę. Przewróciłam oczami i chwytając w dłonie dwie szklanki usiadłam na przeciwko niego.

- Raczej nie. - wykrzywiłam usta w grymas. Położyłam na swoim białym talerzu dwie kanapki z swoją ulubioną szynką i ogórkiem. - Wiesz, że wtedy tracę kompletnie głowę. - ugryzłam kawałek pieczywa patrząc na niego. Christopher ułożył na swoim talerzu cztery kanapki z inną szynką i pomidorem. Odwróciłam wzrok, żeby nie patrzyć na te ohydne kanapki. To nie tak, że swojemu mężowi zrobiłam niedobre śniadanie, wręcz przeciwnie, takie jedzenie Christopher lubił, ale kiedy widziałam pomidora to brało mnie na obrzydzenie. Każdy z nas nie lubi jakieś warzywo, czy owoc. Ja na przykład nie przepadam za wszystkim co jest zielone, oprócz ogórka i także nienawidziłam pomidorów, które raz spróbowałam i w ogóle mi nie zasmakowały.

- To dobry znak. - przełknął. - Przynajmniej wiem, że mnie kochasz. - obdarował mnie swoim najlepszym uśmiechem jaki miał i wziął kilka łyków gorącej herbaty.

- Przecież wiesz, że cię kocham. - położyłam swoją drobną i zimną dłoń na jego ciepłej i dużej dłoni. Nie odrywał swojego wzroku ode mnie jakby chciał wyczytać z mojej twarzy wszystkie moje tajemnice, jedyne jakie miałam to impreza urodzinowa, która zbliża się wielkimi krokami. Nigdy nie byłam tak podekscytowana jak tym przyjęciem. - Nie długo twoje urodziny. - zabrałam swoją dłoń powracając do jedzenia swojej drugiej kanapki. - Co zamierzasz z tym zrobić? - zapytałam przeżuwając jedzenie. Postanowiłam ukryć za wszelką cenę niespodziankę dla Christophera, więc chciałam, żeby myślał iż moje dziwne zachowanie nie jest powiązane z jego urodzinami. Brunet wzruszył ramionami i zapatrzył się przez chwilę na jakiś punkt przed sobą.

- Szczerze mówiąc to sam nie wiem. - zajął się jedzeniem czwartej kanapki. Boże! Jak on szybko i dużo je, ja nie potrafię tak jak on. - Myślałem nad tym, żebyśmy gdzieś oboje wyjechali. - spojrzał na mnie.

- Na przykład dokąd? - zmarszczyłam brwi. Mam nadzieje tylko, że Christopher nie marzył o wyjeździe na jakieś krótkie wakacje w swoje urodziny.

- Paryż lub Hiszpania. - uśmiechnął się lekko, a ja zaskoczona propozycją miast spojrzałam na niego. Zawsze marzyłam, żeby polecieć do Paryża, zwiedzić popularne zabytki i wyjść na samą górę Wieży Eiffla podziwiając stamtąd najpiękniejszy widok. Myślałam także nad wyjazdem do Hiszpanii, gdzie słońce towarzyszy codziennie mieszkańcom, czy turystą, popływać w ciepłej wodzie i popalać się w towarzystwie ludzi. Gdyby Christopher zaproponowałby mi to przed moim pomysłem na jego urodziny, to bez wahania zgodziłabym się. Jednak teraz nie chciałam planów zmieniać, chciałam sprawić radość swojemu mężowi i dopnę swego.

- To wspaniale. - pisnęłam uradowana na co mój mąż lekko zaskoczył się, ale spojrzał na mnie ciepło i bardziej uśmiechnął się. - Ale może przełożylibyśmy to na wakacje, co ty na to? - pokazałam mu swój najpiękniejszy uśmiech jakikolwiek miałam, ale też ten którym go zawsze przekupywałam.

- Dlaczego? - zmarszczył brwi i wygodnie oparł się na swoim krześle trzymając w obu dłoniach swój ulubiony czarny kubek z jego imieniem. Kupiłam mu go na święta stwierdzając, że skoro ja mam taki to on też powinien mieć.

- Chciałabym spędzić ten dzień inaczej, ale nie na jakieś wycieczce. - machnęłam ręką i obdarowałam go spojrzeniem małego szczeniaczka, który patrzy na swojego właściciela prosząc go o kawałek jedzenia.

- Szykujesz coś? - uniósł brew. Poczułam jak krew gotuje się we mnie z przerażenia, że Christopher mógł mnie przejrzeć. Brawo Saro! Nie umiesz mu inaczej to przekazać. Och zamknij się głosie w mojej głowie!

- Nie to nie tak. - pokręciłam energicznie głową. - Chodzi mi o to, że moglibyśmy zaprosić kilku naszych znajomych i rodzinę, żeby świętowali ten dzień razem z nami. - uśmiechnęłam się.

- Dlaczego? - przechylił głowę w bok mrużąc przy tym swoje oczy.

- Christopher jesteśmy teraz rodziną. - wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do niego siadając od razu mu na kolana. Objął mnie mocno jedną ręką, zaś w drugiej trzymał swój ulubiony kubek. - Chcę, żeby wszyscy byli z tobą w ten dzień. - spojrzałam na niego. - Nie tylko ja.

- Nie mam tylu znajomych ile ci się wydaje. - prychnął, a ja przewróciłam oczami.

- A co z twoimi kolegami z filmów? - zaciekawiony odwrócił na mnie wzrok chcąc usłyszeć dalszą moją wypowiedź. - Przecież to twoi przyjaciele, a jeszcze masz swój gang, który traktuje cię jak swoją rodzinę. - zaprosiłam tylu ludzi na urodziny Christophera, że nie zapomniałam wysłać listów do jego pracowników z mafii.

- Chcesz, żeby moi ludzie przyszli na moje urodziny?

- No raczej, że tak. - powiedziałam głośniej niż myślałam. - W ogóle dlaczego pytasz mnie o to? - zmarszczyłam brwi. - To twoje urodziny i ty powinieneś decydować kto ma się zjawić. - wsunęłam swoje palce w jego włosy.

- Bardzo się ciesze, że pogodziłaś się z moją ciemną stroną. - uśmiechnął się przytulając mnie do siebie.

- Inna kobieta nie zrozumiałaby tego. - odsunął się ode mnie, żeby skierować swój wzrok na moje oczy.

- Nie było by innej kobiety. - szepnął. - Zawsze byłaś ty, jesteś i będziesz. - poczułam ciepło na swoim sercu i po jego pięknym wyznaniu kompletnie rozkleiłam się. Nigdy nie słyszałam, żeby jakikolwiek mężczyzna tak do mnie kiedyś powiedział. Nawet Michael, którego myślałam, że kochałam, ale to jednak nie była prawdziwa miłość. Christopher zaśmiał się i objął mnie jeszcze mocniej. Wtuliłam się w jego ciepło słuchając jak jego serce rytmicznie bije. Nie potrafiłam żadnego pokochać mężczyznę, bo nie czułam do nich tego co czuje do Christophera. Przy Christopherze jestem szczęśliwa, czuje, że żyje i codziennie na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Gdy byłam z Michaelem nie czułam tego. Nic nie czułam, a byłam z nim pewnie z przyzwyczajenia. Odkąd Christopher ujrzałam go w tej kawiarni i zobaczyłam jego piękne niebieskie oczy zrozumiałam, że przez ten cały czas okłamywałam samą siebie. Christopher od zawsze był jedynym mężczyzną, którego kochałam, kocham i zawsze będę kochać. Przedtem zaliczałam swojego dziadka do tej kategorii, ale odkąd dowiedziałam się co zrobił naszej rodzinie, to Christopher pozostał w moim życiu i nie pozwolił mi, żebym nieszczęśliwie przepadła w swoich demonach.

****

Kilka tygodni później

Po odwiedzeniu swoich rodziców pojechałam swoim Mercedesem prosto na lotnisko po swoją babcię, która specjalnie z Polski przyleciała na urodziny Christophera. Prosiłam swoją babunie, żeby przełożyła lot na poniedziałek, ale uparła się, że przyleci dzisiaj stwierdzając, że i tak nie ma co robić samotności w dużym domu. Dziadek siedział już sześć miesięcy za kratkami, a babcia nadal za nim tęskniła. Kobieta wybaczyła swojemu mężowi tą paskudną zdradę i odwiedzała go kiedy tylko mogła. Ja natomiast nie schowałam swojej dumy i nie wybaczyłam dziadkowi co zrobił mojemu starszemu bracie. Pokręciłam głową i wróciłam do słuchania swojej ulubionej piosenki, która rozbrzmiewała w głośnikach mojego samochodu. Christopher od czasu kiedy zamknęli mojego dziadka nie poruszył w ogóle jego tematu. Widziałam wtedy jego oczach, gdy moi rodzice, czy siostry wspominali w jego obecności o dziadku, stawały się ciemniejsze i zimniejsze. Nie darzył już mojego dziadka sympatią, czy miłością. O ile w ogóle go darzył miłością. Jedynie co do niego czuł to wielką nienawiść i zemstę za moje wylane łzy w dzień i noc. Pozbierałam się po tamtym dniu i nie uroniłam ani jednej łzy, ale Christopher myślał inaczej. Skręciłam w lewą stronę i znalazłam się na parkingu lotniskowym. Zaparkowałam przy wejściu z lotniska i wysiadłam najszybciej z prezentu od męża. Byłam spóźniona dziesięć minut, a babcia nie lubi jak to robię. Zawsze mi powtarzała, że trzeba być punktualnym, bo nie wiesz jakie będą z tego konsekwencje. Tak więc biegłam ile miałam sił w nogach, z daleka mogłam już zobaczyć szczupłą kobietę w pięknej do kolan białej sukience i spiętych w koka ciemnych włosach. Łapałam szybko powietrze opierając się dłońmi o swoje kolana dopiero kiedy stałam na przeciwko staruszki. Babcia widząc moją postawę pokręciła głową i spojrzała na mnie z czułością.

- Nie musiałaś biec. - zaczęła rozmowę. Wyprostowałam się i odgarnęłam swoje włosy od mokrego czoła.

- Pamiętam co mi mówiłaś kiedy mogę się spóźnić. - nie pytając ją i nie czekając na jej pozwolenie, chwyciłam jej walizkę i zaczęliśmy iść w stronę wyjścia.

- Oj dziecko. - pokręciła głową z uśmiechem. - Nadal słuchasz swojej starej babci?

- Nie jesteś stara, babciu. - przewróciłam oczami i przepuściłam babcię w drzwiach. - Nadal jesteś młoda i piękna jak w młodości. - staruszka zaśmiała się i odwróciła w moją stronę.

- Dziękuję, że tak o mnie myślisz. - odwzajemniłam jej uśmiech i podeszłam do tylnych drzwi, żeby móc położyć na siedzeniach walizkę babci. Nie było takiej potrzeby, żeby wkładać ją do bagażnika, bo nie miałam zamiaru zatrzymywać się z babcią w jakimś supermarkecie.

- Jak minęła ci podróż? - otworzyłam babci drzwi od pasażera i poczekałam, aż zajmie swoje miejsce. Gdy to już zrobiła obeszłam samochód i zasiadłam za kierownicą.

- Dobrze. - odpowiedziała układając wygodnie na swoich kolanach torebkę. - Aczkolwiek nie musiałaś kupować mi biletu z pierwszą klasą. - spojrzała na mnie piorunująco, a ja jedynie się uśmiechnęłam i przekręciłam kluczyk budząc tym swój samochód do żywych.

- Muszę dbać o swoją babcię. - usłyszałam jej śmiech kiedy wyjeżdżałam z parkingu.

- Ty już masz o kogo dbać. - spojrzała na mój bok. Wiedziałam, że miała na myśli Christophera i zgodzę się z nią w tej kwestii.

- Dbam o niego codziennie. - uśmiechnęłam się nie odrywając wzroku od jezdni. - Gdybym nie dbała już dawno zostawiłby mnie. - gdyby tak było to nie wiem jakbym sobie w życiu bez niego poradziła. Codziennie budzę się przy jego boku, jemy razem śniadanie, obiad i kolacje, razem podróżujemy i razem decydujemy o wszystkim. No prawie o wszystkim.

- Nie wydaje mi się, że tak by postąpił. - odwróciła się w stronę szyby, a ja przez chwilę spojrzałam na nią marszcząc przy tym brwi.

- Dlaczego tak sądzisz? - zatrzymałam się na światłach i mogłam teraz spojrzeć na swoją babcię, która nadal na mnie nie patrzyła, a jedynie na widok przed sobą.

- Widzę w jego oczach jak bardzo cię kocha, nie puszcza twojej dłoni nawet na sekundę. - odwróciła na mnie wzrok. - Wiem to, bo tak zachowuje się twój dziadek w stosunku do mnie. - nabrałam głośnego powietrza wiedząc, że ta rozmowa schodzi na dziadka. - Nie znam dobrze twojego męża, bo jedynie rozmawialiśmy przez kamerkę i mieszkaliśmy przez dwa dni razem, ale teraz jest dobry czas, żeby to nadrobić. - położyła swoją pomarszczoną dłoń na mojej zimnej, którą trzymałam na biegach. - Wiem też, że nie chcesz słyszeć o swoim dziadku, ale to ciebie nie ominie. - wyrwałam się z jej uścisku, kiedy zauważyłam zielone światło i ruszyłam z piskiem opon, mając kamienną twarz. Nie chciałam tak bardzo rozmawiać o Edwardzie, nadal bolała mnie jego zdrada i nie chciałam też, żeby babcia przekonywała mnie do odwiedzenia go w Polskim więzieniu. Po pół godzinie byliśmy już na moim podjeździe i mogłam odetchnąć z ulgą, będąc bezpieczną, bo wiem, że babcia nie odważy się wspomnieć o swoim mężu w towarzystwie mojego męża. Zabrałam jej rzeczy z tylnego siedzenia i ręką wskazałam jej na drzwi wejściowe, zaczekała przy nich na mnie. Weszliśmy do środka i zdjęliśmy z naszych stóp buty odkładając obok komody. Wyciągnęłam z komody dla staruszki buty, w których będzie mogła chodzić po domu, a sama założyłam swoje w cieplutkie i przytulne buty w króliczki, które dostałam od swoich rodziców na święta. Odłożyłam walizkę pod ścianą w holu, a sama zaprowadziłam babcię do kuchni.

- Napijesz się czegoś? - zapytałam podchodząc do górnej szafki i wyciągnęłam z niej dwie szklanki.

- Może herbaty. - odpowiedziała nieśmiało i usiadła przy blacie. Kiwnęłam głową i zagotowałam wodę na herbatę, a sama sobie nalałam sok o smaku jabłkowym z dodatkiem mięty. - Sarah? - odwróciłam się w jej stronę. - Przepraszam cię, że wspomniałam o dziadku, ale sama wiesz doskonale, że kiedyś będziesz musiała przełamać się i stanąć z nim twarzą w twarz. - westchnęłam i odwróciłam się, żeby nie patrzeć na nią.

- Wiem babciu, ale to nie jeszcze czas. - oparłam się dłońmi o blat i spuściłam głowę w dół. - Nadal boli mnie to i nie mogę przestać pałać do niego nienawiścią. - pokręciłam głową odganiając od siebie wyobrażenie jak mój dziadek zabija Anthonego.

- Kiedy będziesz gotowa to spotkasz się z Edwardem. - szepnęła. Dźwięk gwizdka kazał mi podnieść głowę i wyłączyć gotującą się wodę. Z czajnikiem w dłoni, odwróciłam się w stronę babci i podeszłam do niej, żeby nalać do jej szklanki gorącą wodę. Kobieta wsypała sobie dwie łyżeczki cukru do herbaty i zamieszała łyżką.

- To nie jest takie proste. - z delikatnym hukiem odłożyłam czarny czajnik na miejsce. - Tym bardziej, że Christopher znienawidził bardziej ode mnie dziadka. - przetarłam twarz dłońmi czując zmęczenie. W sumie byłam zmęczona tymi przygotowaniami do przyjęcia urodzinowego Christophera, a jeszcze bardziej zżerał mnie strach o przyjeździe Marka Owena.

- Z daje sobie z tego sprawę. - kołysała zarzuconą nogą na nogę pod stołem i nie odrywała spojrzenia od szklanki. - Twój mąż zrozumie jeśli mu powiesz, że pragniesz spotkać się z dziadkiem. - podniosła na mnie wzrok. Babcia miała racje. Nie mogę dalej ukrywać się i powinnam skonfrontować się z dziadkiem. Wiem też, że sama do Polski nie polecę, bo mój szanowany mąż nie pozwoli mi na to. W tym samym momencie co myślałam o brunecie, wszedł do kuchni i od razu na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie wywołane osobą babci. Nie powiedziałam mu, że przyjeżdża i na dodatek będzie u nas nocować.

- Dzień dobry. - przywitał się swoim brytyjskim akcentem, nadal patrząc na babcie ze zmarszczonymi brwiami. Kobieta odwróciła się w jego stronę i obdarowała go szerokim, jednocześnie ciepłym uśmiechem.

- Witaj synku. - wstała i podeszła do niego, żeby go przytulić na powitanie. Uśmiechnęłam się patrząc na tą scenę. Cieszyłam się, że Christopher i moja rodzina kochała go jak własnego członka. Nie wiem, czy moje siostry wybaczyli mu krzywdy, które wyrządził mi, ale sądzę, że tak. Gdyby tak nie było, nie przyjechaliby na urodziny jego. Babcia odsunęła się od niego i zmierzyła go wzrokiem. - Ale jesteś chudy. - zrobiła nie zadowoloną minę. - Ta moja wnuczka to jednak o ciebie nie dba. - spojrzała na mnie przez ramię, a ja jedynie mogłam wzruszyć ramionami i ciężko westchnąć na narzekania babci.

- Dba o mnie i to dobrze. - mężczyzna uśmiechnął się do staruszki patrząc na mnie. - Ale niech babcia zrozumie, że będę szczupły, bo chodzę na siłownie.

- Właśnie widzę. - jeszcze raz przejechała po nim wzrokiem, ale tym razem powoli. Poczułam się zazdrosna, bo aktualnie babcia chyba zarywała do mojego męża. - Ta siłownia jednak daje efekty. - Christopher zaśmiał się głośno, a ja tupnęłam naburmuszona nogą.

- Babciu. - podniosłam głos na co staruszka odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. - Nie ośmielaj Christophera. - wypiłam całą zawartość swojego soku w szklance i pustą umyłam pod ciepłym strumieniem wody. Po raz kolejny usłyszałam śmiech Christophera.

- Twoja babcia mnie nie ośmiela. - pokręcił głowę mając na swojej twarzy wielkiego banana. - Jedynie to ty robisz. - wzruszyłam ramionami.

- Zaniosę twoje rzeczy do pokoju gościnnego. - odwróciłam się do nich.

- Przyleciałaś na kilka dni? - przeniósł swój wzrok na babcię.

- Tak, a właściwie to tylko na tydzień lub do piątku. - spojrzała na mnie, a ja lekko, żeby się nie zdradzić pokręciłam głową. Mrugnięciem babcia dała mi znak, żebym była spokojna. Brunet spojrzał raz na mnie, a potem na babcię nie rozumiejąc o co chodzi.

- To ja pójdę przygotować ci pokój. - uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do ściany pod którą była położona czerwona walizka mojej babci.

- Pójdę z tobą. - spojrzała kątem oka na Christophera. - Musze wiedzieć, gdzie będę spać. - zaśmiała się lekko i wraz ze mną udała się na górę. Zostawiliśmy Christophera zszokowanego, który nie wiedział co się dzieje wokół niego. W duchu zaśmiałam się, bo w tym momencie wyglądał jak nastolatek, któremu próbujesz wytłumaczyć matematykę. Otworzyłam drzwi do tymczasowej sypialni babci i zaprosiłam ją do środka. Staruszka z zachwytem rozglądała się po swoim królestwie, a ja w tym czasie mogłam odłożyć walizkę obok wielkiej szafy i otworzyć okno. - Jak tu pięknie. - odwróciłam się i podeszłam do niej.

- Ciesze się, że ci się podoba. - pogładziłam ją po plecach. - Zostawię cię samą, żebyś mogła się rozpakować. - przytaknęła głową nie odpowiadając nic. Spojrzałam na staruszkę z uśmiechem. Jeszcze zanim wszystko się rozsypało, widywałam codziennie na jej twarzy uśmiech, a w oczach widziałam szczęście. Dzisiaj zamiast prawdziwego uśmiechu był wymuszony, żeby nie zrobić mi przykrości, a w oczach nie było szczęścia tylko ból. Zamknęłam ciszej drzwi za sobą i westchnęłam ciężko. Babcia czuła większy ból ode mnie, w końcu Edward to jej mąż, a ona sama nie może sobie poradzić. Gdyby tak samo było ze mną i z Christopherem, omijałabym szerokim łukiem wszystkich mieszkańców Nowego Jorku, będąc w środku i na zewnątrz zgorzkniałą kobietą. Zeszłam na dół do pięknego swojego królestwa, jak dla wszystkich kobiet i usiadłam przy blacie obok bruneta, który popijając kawę przeglądał coś w swoim Macbook'u. - Nie radzi sobie. - zakryłam twarz w dłoniach opierając łokcie o blat.

- Twoja babcia jest silna. - usłyszałam jego zachrypnięty głos. - Zakrywa swój smutek, żebyś się o nią nie martwiła i co ważne, żeby nie zrobić ci przykrości. - przytaknęłam głową na jego słowa i położyłam swoje dłonie na kolanach. - A tak po za tym. - spojrzałam na niego spod rzęs. Brunet przez chwile patrząc przed siebie zamyślił się. - Przyjechała tutaj na krótkie wakacje? - spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.

- Nie. - pokręciłam głową. - Sprowadziłam ją tutaj na twoje urodziny. - oparłam się podbródkiem o pięść. - Mówiłam ci, żebyśmy twoje urodziny spędzili w gronie rodziny i znajomych.

- No tak. - zaśmiał się lekko. - Ale sądziłem, że chodziło ci o twoich rodziców, siostry i moją rodzinę.

- Babcia też jest moją rodziną. - przewróciłam oczami będąc oburzona jego zdaniem. - Ma prawo świętować z nami.

- Oczywiście. - uniósł ręce w geście poddania i wrócił spojrzeniem na ekran. Szczerze mówiąc to nudziło mi się trochę w tak wielki domu jak dla mnie. Christopher był zajęty swoim laptopem, a babcia pewnie poszła się położyć. Zastanowiłam się przez chwile co bym mogła zrobić ze sobą i nagle przypomniało mi się, że powinnam wypełnić ważne dokumenty dla swojego szefa. Kiedy wróciłam do Nowego Jorku od razu zaczęłam szukać nowego stażu w bardzo dobrze prosperującej firmie. Christopher sam zaoferował mi swoją pomoc i poprosił, a według mnie to kazał, jednemu ze swoich ludzi, żeby mnie przygarnął do swojej firmy. Tak więc weszłam do gabinetu Christophera, od którego dostałam pozwolenie i usiadłam za biurkiem, zaczynając swoją prace. Wolałam mieć już to z głowy, a przez te przygotowania nie miałam czasu na wypełnianie i przeglądanie papierów. Byłam wdzięczna Theo, że tak ciepło przywitał mnie w swojej własności. Dlatego, że jesteś żoną jego szefa. Pokręciłam głową po raz kolejny dzisiejszego dnia. Czyżby głosik w mojej głowie miał racje i dlatego wszyscy się tak zachowują, bo myślą, że Christopher zabije ich? Westchnęłam odkładając kolejne papiery na bok. Nie będę dzisiaj o tym myślała, powinnam skupić się na czymś innym. A mianowicie na wizycie w więzieniu. Nie wiem czy to dobry pomysł lecieć teraz do Polski, żeby tylko wyrównać rachunki z dziadkiem, ale wolę zrobić to teraz nim będzie na to za późno. Kto wie, może wybaczę w końcu mu i zaczniemy od nowa. Nie zrobisz tego, za bardzo cię zranił. Och zamknij się moja ciemno strono! Zakryłam twarz w swoich dłoniach myśląc intensywnie nad swoim wyborem. Przebaczenie i rozmowa nie sprawi, że wyjdzie tak szybko na wolność. Sąd skazał go na pięć lat więzienia za zabójstwo człowieka i ukrywanie się z prawdą przed całym światem. Na szczęście moich rodziców i siostry nie zatrzymali za trzymanie w sekrecie grzechu mojego dziadka i byłam za to im wdzięczna, a do nich nie miałam żalu, że ukrywali morderce mojego brata. To nie oni go zabili, a mój dziadek, a sami go nienawidzą za to. Spojrzałam na zegarek stojący pomiędzy zdjęciami. 22:30. Tak późno, a ja ślęczę nad papierami. Uśmiechnęłam się na widok zdjęcia w ramce, byłam na nim ja i Christopher uśmiechających się do obiektu. Ja patrzyłam na kamerę, a Christopher patrzył na mnie i obejmował mnie w talii. Nie pamiętam nawet kiedy to zdjęcie było zrobione, ale miło było zobaczyć, że mój mąż kocha mnie na tyle bardzo, że nie może oderwać ode mnie wzroku. Moja decyzja nie spodoba się Christopherowi, ale zdania nie zmienię i zrobię to na co wszyscy czekają oprócz mojego męża, a szczególnie moja kochana babcia, która przeżywa bardzo karę Edwarda. Wstałam z czarnego i skórzanego fotela, ułożyłam w kupkę dokumenty i odłożyłam w miejsce, które nie będzie przeszkadzało Christopherowi. Zgasiłam wszystkie światła w gabinecie przez co nastała ciemność, a jedyne oświetlenie jakie dawało to światło księżyca, które było widać z dużego okna. Wyszłam z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi i udałam się prosto do swojej sypialni, żeby wyspać się przed jutrzejszym lotem do Polski.

****

Lot do dawnego mojego rodzinnego domu minął nam szybko, ale pewnie dlatego, że przez całą podróż słucham muzyki na swoim telefonie i zasnęłam, obudzając się potem, gdy byliśmy na miejscu. Przed wczorajszym położeniem się spać, powiedziałam wszystko Christopherowi. Mąż na początku nie był zadowolony z mojego pomysłu, ale zrozumiał mnie i zaakceptował to. Oznajmił mi także, że samą mnie nie puści i razem ze mną przyleciał do Polski. Przed dzisiejszym lotem odwieźliśmy babcię do rodziców, żeby mogli się nią zając podczas naszej nieobecności. Na spokojnie powiedziałam w towarzystwie bruneta i staruszki, że zamierzam spotkać się z dziadkiem. Tata nie chciał, żebym to robiła, uznał, że dziadek powinien zapłacić za swoje grzechy, ale ja jak zwykle uparłam się i poprosiłam swojego ojca, żeby nie mówił mi co mam robić, bo jestem już dorosła. Zatrzymaliśmy się naszym wynajętym Audi A7 na parkingu więziennym. Siedziałam przez chwilę nieruchomo nie wiedząc co zrobić. Z jednej strony chciałam się z dziadkiem spotkać, a z drugiej tak bałam się usłyszeć całej historii. To dobry moment, żeby mu powiedzieć kim jest Christopher Carson. Zmarszczyłam brwi patrząc jak Christopher rozmawia z jednym policjantów tego miejsca. Nie powinnam tutaj mu powiedzieć całej prawdy, ale przynajmniej za kratkami nie dogoni Christophera. W ogóle tego nie zrobi, bo wie, że jest skreślony z mojego życia i minię kilka czasu, aż znów przygarnę go do siebie. Po wyjaśnieniu policjantowi, że dostaliśmy przepustkę na odwiedziny, szliśmy za nim do sali widzeń. Gestem ręki zaprosił nas do środka i kazał zaczekać na mojego dziadka. Zajęliśmy swoje miejsca na dwóch krzesłach położonych obok siebie i w spokoju czekaliśmy na więźnia. Nie bardzo mając co robić, rozglądałam się po pomieszczeniu i stwierdziłam, że inaczej wygląda Polskie więzienie od Amerykańskiego. Dźwięk otwieranych drzwi nakazał nam odwrócić spojrzenia w stronę hałasu. Do sali wszedł Edward zakuty w kajdankach, a na swoim ciele miał biały T-shirt i spodnie dresowe. Jeszcze nigdy nie widziałam dziadka w takim wydaniu, zawsze był ubrany w drogim garniturze lub jedynie w koszulach i spodniach od garnituru. Siadając na przeciwko nas, przejechał wzrokiem po mnie i Christopherze mając na swojej twarzy wymalowany smutek, przykrość i żal.

- Jak się czujesz? - zapytałam od niechcenia. Rozmowa musiała jakoś się zacząć, a gdybyśmy jedynie patrzyli na siebie przez godzinę to niczego bym się nie dowiedziała. I nie powiedziała prawdy.

- Dobrze. - kiwnął głową patrząc na swoje zmarszczone dłonie. - Jestem wam bardzo wdzięczny za odwiedziny. - dłużej swój wzrok zawiesił na brunecie, który siedział z zaciśniętą szczekom i patrzył pustym wzrokiem na Edwarda. - Szczególnie tobie dziękuję Christopherze.

- Nie chcę mi się z tobą rozmawiać. - na moim ciele przeszedł dreszcz kiedy usłyszałam jego zimny głos. - Robię to dla swojej żony. - pokręcił głową. - Nie dla ciebie. - staruszek spuścił głowę w dół z westchnieniem.

-Dobrze cię tutaj traktują? - przybliżyłam się trochę do niego. Wzruszył ramionami.

- Nie biją mnie, jeśli o to pytasz. - podniósł na mnie swój wzrok. Przytaknęłam głową, rozumiejąc jego słowa i oparłam się plecami o niewygodne krzesło. Polska powinna brać przykład z zagranicznych więzień, bo tam przynajmniej mają wszystko lepsze i wygodniejsze. - Wiem po co chcieliście się ze mną spotkać.

- Po co? - zmarszczyłam brwi. Wiem co dziadek powie za chwilę, ale chciałam usłyszeć to z jego ust.

- Chcecie się dowiedzieć jak to się stało i dlaczego ukrywałem prawdę przed całym światem, a szczególnie przed tobą. - chciał położyć swoją dłoń na mojej, ale ja szybko zabrałam ją ze stołu i położyłam na kolanach.

- Więc mów. - beznamiętnym głosem rozkazałam dziadkowi na co mężczyzna zrezygnowany westchnął.

- To było w wakacje. - zaczął swoją opowieść. - Anthony przyleciał do mnie na wakacje. Chciał spędzić ze mną czas, bo jego zdaniem mało robiliśmy coś wspólnego. - założyłam ręce na piersi i patrzyłam na dziadka słuchając go uważnie. - Przygotowałem dla nas dużo atrakcji i nie zapowiadało się, że wrócilibyśmy przed kolacją. Pojechaliśmy najpierw na ryby, a potem wzięliśmy rowery i zrobiliśmy sobie małą przejażdżkę po Krakowskim parku. - odkąd pamiętam to dziadek za każdym razem, gdy ze mną rozmawiał opowiadał mi, że był łowić ryby, a na końcu wziął swój stary rower i zrobił sobie wycieczkę.

- Jak doszło do śmierci mojego brata? - spojrzał na mnie z bólem, a ja jedynie obdarzyłam go zimnym wzrokiem. Nadal bolała mnie strata Anthonego, a tym bardziej jak myślałam lub wspominałam o tym.

- Ja tego tak bardzo nie chciałem. - odwrócił wzrok na okno, które znajdowało się obok niego. - Anthony i ja wypiliśmy trochę w pobliskim barze i nie zastanawiając się wcześniej, wsiadłem za kółkiem, a twój brat na miejscy pasażera. - zakryłam usta dłońmi domyślając się co zaraz usłyszę. - Jechałem 70/h na początku, a potem jeszcze bardziej przyśpieszyłem. Policja nas nie goniła, bo jechaliśmy na jakimś kompletnym bezludziu. - wzruszył ramionami. - I wtedy...- przerwał nabierając głębokiego powietrza i powstrzymując swoje łzy. - Padało wcześniej. - usłyszałam jak pociąga nosem. - Ja nie zdawałem sobie z tego sprawę, że może być ślisko, a tym bardziej Anthony. - poczułam w swoich oczach łzy, które już po chwili jedna po jednej spływały po moich policzkach. - Samochód wypadł z jezdni na pobocze przewracając się dwa razy, aż uderzył po stronie Anthonego w pobliskie drzewo. - w pomieszczeniu wszyscy usłyszeli krzyk, który wydobył się z moich ust. Poczułam jak silne ramiona przytulają mnie do siebie, a ja sama wtuliłam się w swojego mężczyznę szlochając głośno. - Anthony zginął na miejscu, a ja jak tchórz zwaliłem na niego całą winę, bo wiedziałem, że go nie zamkną dlatego, że był... - zacisnął mocno powieki. - Martwy.

- Nie. - pokręciłam głową powtarzając cały czas jedno słowo i zaciskając swoje drobne palce na rękach Christophera.

- Przepraszam. - spuścił wzrok na swoje buty. - Wybacz mi. - wyswobodziłam się z objęć Christophera i spojrzałam zamazanym wzrokiem na mordercę swojego brata.

- Zawsze uważałam cię za porządnego mężczyznę, dżentelmena, który gardzi mordercami i nie potrafi zabić nawet muchy. - przechyliłam głowę w bok. - Ale teraz stwierdzam, że nie znałam tak na prawdę ciebie. - przetarłam swoje mokre policzki. - Byłeś dla mnie obcym i nadal jesteś. - wzruszyłam ramionami. - Nie wiem czy to kiedykolwiek się zmieni, ale wiem jedno. - zmrużyłam oczy, żeby wyglądać bardziej groźnie. - Nie wybaczę ci tego co zrobiłeś i do końca życia będę do ciebie czuła wielki żal, że nie pomściłeś śmierci swojego jedynego wnuka. - nie czekając na jego odpowiedź, chwyciłam w dłoń swoją torebkę i prosząc ochroniarza o otwarcie drzwi, wybiegłam z sali nie zatrzymując się w ogóle. Nawet nie czekałam na Christophera, który krzyczał moje imię i zapewne doganiał mnie. Miałam dzisiaj wyjawić dziadkowi prawdę o Christopherze, ale to wszystko zmieniło się kiedy mi powiedział jak doszło do śmierci Anthonego. Oby teraz mój brat zaznał spokój, bo ja na pewno go nie zaznam dopóki będę widziała swojego dziadka. To nie jest mój dziadek. Ten mężczyzna jest dla mnie obcy i jedynie jak będę się do niego zwracać to po imieniu. Moja podróż do Polski zakończyła się dzisiejszego dnia. Nic tutaj nie mam co by mnie trzymało i jeszcze zamierzam spełnić jedno zadanie. Sprowadzę trumnę z moim bratem do Nowego Jorku, gdzie powinna leżeć od jego pochowania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro