Rozdział 42
Lot do Polski minął nam szybko i spokojnie, może dlatego że połowę podróży przespałam słuchając muzyki. Dzięki Christopherowi nie musieliśmy łapać żadnej taksówki czy jechać autobusem do dziadków, bo sam zapewnił nam transport kupując dla mnie Audi R8 wersji sportowej. Kiedy usłyszałam od pracownika salonu samochodowego normalnie zapiszczałam na cały głos przez co Lily musiała zatkać palcami swoje uszy. Nie mogłam w to uwierzyć, że mojemu mężowi udało się sprowadzić do Polski ten samochód. Przecież żadnego polaka nie stać na niego, w przeciwieństwie Christophera, którego na wszystko stać. Miły starszy pan wręczył mi dokumenty potrzebne do samochodu i dwie pary kluczyków od R8. Odblokowałam auto i zaprosiłam swoją przyjaciółkę do środka.
- Ty to masz szczęście. - prychnęła. Z uśmiechem rozglądałam się po wnętrzu pojazdu nadal będąc w szoku. - Nie dość, że cię puścił do Polski na tak długo to też ci kupił samochód. - pokręciła głową. Spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami i machnęłam ręką.
- Wystarczy, że mnie kocha. - ustawiłam odpowiednio dla siebie fotel, zapięłam pasy, a na końcu ustawiłam lusterka w środku i na zewnątrz. Kiedy odpaliłam samochód i usłyszałam jak silnik pracuje momentalnie przymknęłam oczy rozkoszując się tą chwilą.
- Będziesz dostawała orgazmu przez samochód? - zapytała zaskoczona moją reakcją na dźwięk aktywność mojej nowej zabawki. Zamiast odpowiedzieć jej na pytanie po prostu się zaśmiałam i ruszyłam w stronę domu dziadków, wcześniej wpisując w GPS nazwę ulicę ich domu. Muszę przyznać, że Kraków też był ruchliwym miastem jak Nowy Jork patrząc na to jak wiele wypadków zdarzało się tutaj. - Co ze ślubem Amandy? - usłyszałam pytanie przyjaciółki. - Idziesz?
- Tak. - przytaknęłam głową. - Dlaczego miałabym nie iść? - wzruszyłam ramionami.
- Christopher chcę? - kątem oka zauważyłam jak zaciekawienia mi się przygląda.
- Christopher nie jest zły o nic na Amandę. - spojrzałam na nią przez chwilę. - Więc nie wiem dlaczego miałabym z nim nie iść.
- A jeśli data ślubu wypadnie wtedy kiedy masz zajęcia? - uniosła brew.
- To coś wykombinuje. - przytaknęłam głową jak zamyśloną. Nacisnęłam pedał hamulca, a na końcu sprzęgło zatrzymując się za jakimś samochodem na światłach. - Nie chciałaś zostać w Meksyku? - to pytanie dręczyło mnie bez przerwy odkąd kobieta wróciła stamtąd. Pokręciła głową i spojrzała na mnie.
- Wolałam przyjechać i być przy tobie, bo wiem, że mnie potrzebowałaś i nadal potrzebujesz. - uśmiechnęłam się do niej ciepło. Sądziłam, że dziewczyna wróciła dlatego, że nie wyszło jej tam. Nie spodziewałam się jednak tego, że to dla mnie wróciła porzucając wszystkie swoje marzenia. Wrzuciłam bieg na trójkę przyśpieszając tym samym wyprzedzając jakiś samochód obok siebie.
****
Idealnie na końcówce piosenki Thumbs, Sabriny Carpenter, która leciała na podłączonym moim telefonie do radia, zaparkowałam na podjeździe dziadków. Zauważyłam czerwonego Land Rover Range dziadka, który był schowany w garażu. Zgasiłam silnik i wysiadłam z samochodu podchodząc do bagażnika, żeby wyjąć z niego moje i Lily bagaże. Dziadek będzie na mnie zły, że nie zadzwoniłam do niego, żeby przyjechał po nas razem z babcią na lotnisko. Ale ja sama nawet zapomniałam o tym. Będę musiała mu to wynagrodzić grą na pianinie. Zawsze kiedy przyjeżdżałam na wakacje do dziadka, uczył mnie grać na pianinie i opłaciło się to bo teraz potrafiłam dobrze grać tyle, że mało co grałam w Nowym Jorku. Teraz kiedy zostaje w Polsce na okres studiów powrócę do grania. Zapukałam dwa razy głośno w drewniane drzwi do domu i czekałam zniecierpliwiona na swoich bliskich. Po chwili drzwi otworzyły się i mogłam zobaczyć swoją babcię, która na swoje lata wyglądała nawet dobrze. Na twarzy staruszki pojawił się wielki uśmiech, a oczy zaświeciły radością.
- Sarah. - odwzajemniłam jej uśmiech. - Tak się ciesze że jesteś. - rozłożyła swoje ręce zapraszając mnie do środka. Od razu rzuciłam się na jej szyje przytulając z całych sił.
- Ja też. - szepnęłam w jej długie ciemne włosy. Odsunęłam się od niej przypominając sobie o Lily, która stała za mną.
- Lily. - babcia odwróciła się w stronę blondynki i złapała ją za dłonie. - Z twojego przyjazdu także się ciesze. - przyciągnęła dziewczynę do siebie i przygarnęła w swoje ramiona. Usłyszałam czyjeś kroki i głos. Spojrzałam w stronę schodów i zobaczyłam swojego dziadka.
- Dziadku. - od razu pobiegłam do niego i objęłam mocno przytulając się do jego klatki. Poczułam zapach jego perfum od Giorgio Armani Acqua di Gio, które zawsze używał codziennie. Kupiłam mu raz na dzień dziadka i od tamtej pory kiedy mu się kończą, sam sobie zakupuje w drogeriach. Dziadek zaśmiał się głośno i otoczył mnie swoimi rękami. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach, a teraz kiedy nie ma przy mnie Christophera to dziadek pełni swoją rolę pilnowania mnie i chronienia. Odsunęłam się od staruszka i spojrzałam na niego z uśmiechem. Mama, ja i Caroline odziedziczyłyśmy niebieskie oczy po dziadku, zaś Diana i Clarie ciemne po babci i tacie.
- Wreszcie mam swoją wnuczkę przy sobie. - w porównaniu do babci wyglądał bardzo starzej. Siwe włosy, zmarszczki na całej twarzy i dłoniach do tego pierwszy raz widzę, że ma brodę. Byłam bardzo zaskoczona przemianą dziadka, ale jedno się w nim nie zmieniło. Styl ubierania i to jaki jest dobry. - Jak minął wam lot? - zadał pytanie od razu jak się przywitał z Lily.
- Dobrze, połowę lotu przespałam. - dziadek zaśmiał się głośno tak, że mogłam usłyszeć jego chrypkę. Babcia dawno ulotniła się do kuchni gdzie zapewne szykowała dla nas kolacje.
- Miałaś do mnie zadzwonić jak będziecie lądować, żebyśmy z babcią po was przyjechali. - spojrzała na mnie i na Lily. Podeszłam do mężczyzny i złapałam go za dłoń.
- Dziadku nie denerwuj się, ale Christopher zadbał o nasz transport. - uśmiechnęłam się do niego.
- Edward! - usłyszeliśmy wołanie babci z kuchni. Pobiegliśmy w jej stronę myśląc, że coś się jej stało. Kobieta stała w oknie i wyglądała przez niego. - Popatrz jaki samochód sobie sprawiła nasza kochana wnuczka. - uśmiechnęła się ciepło do dziadka i spojrzała na niego. Dziadek podszedł do okna zaciekawiony tym co babcia powiedziała i wyjrzał za niego. Stałam za nimi i jedyne co widziałam to ich plecy.
- Rzeczywiście. - dziadek odwrócił się do mnie przodem. - Wymieniła nas na nowszy model. - zaśmiał się, a ja udałam naburmuszoną. Dziadek widząc moją minę westchnął i podszedł do mnie łapiąc mnie za ręce. - Nie złość się gwiazdko. To nie miało być obraźliwe.
- No wiem. - uśmiechnęłam się. Dziadek przeprosił nas mówiąc, że musi dokończyć wypełnienia jakiś dokumentów i udał się szybko do swojego gabinetu mieszczącego się na drugim piętrze. Babcia kazała nam pójść rozpakować się do wolnych pokoi i potem zejść na kolacje, którą szykowała od samego rana. Już wiedziałam po kim mama miała taki zapał pracy w kuchni. Z naszymi bagażami poszliśmy z Lily poszukać pokoi dla siebie. Nie zapomniałam przecież, że miałam tutaj swój pokój. Dlatego właśnie biegłam do niego nie odwracając się czy za mną idzie przyjaciółka. Kiedy byłam już przy białych drewnianych drzwiach, zawahałam się na chwilę trzymając dłoń na złotej klamce. A może dziadkowie pomyśleli, że mi ten pokój już nie będzie potrzebny i stwierdzili że zrobią coś z niego. Siłownia, kino domowe, albo drugi gabinet? Pokręciłam głową. Przecież nie zrobili by mi tego, za bardzo mnie kochają. Nacisnęłam powoli na klamkę i otworzyłam szeroko drzwi. Odszukałam palcami włącznik światła i już po chwili w ciemnym pomieszczeniu zapanowało światło. Ściany nie zostały w ogóle naruszone i zostały w kremowych kolorach. Białe drewniane łóżko naprzeciwko mnie i pozostawione w tej samej pościeli w której ostatni raz spałam. Pod nim był puchaty dywan w szarym kolorze chroniąc podłogę przed śladami przesunięć łóżka. Obok łóżka znajdowała się mała biała szafka nocna, a na niej lampka. Jeszcze dalej przy samej ścianie było ustawione biurko, które było do kompletu razem z szafką w tym samym kolorze. Firanki pokrywała szarość, ale pasowała do koloru wszystkich mebli i ścian. Odłożyłam walizkę razem z torbą specjalną na swojego MacBooka przy biurku i rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju. Bardzo bałam się, że ten pokój zmieni się nie do poznania i będzie mi się ciężko spało w nim. Dziadkowie mnie jednak zaskoczyli i jednocześnie uszczęśliwili bo nie naruszali go w ogóle. Rzuciłam się na łóżko patrząc na sufit i rozmyślając nad wszystkim. Od jutra zaczynam nowy dzień w nowym mieście. Bez rodziców, sióstr i Christophera. Christopher. Ciekawe co teraz porabia? Czy myśli o mnie, czy nie wskoczył jakieś kobiecie już w ramiona? Westchnęłam zakrywając twarz w dłoniach. Za dużo przeżywasz Sarah, to twój Christopher i nie dotknął by innej kobiety nawet kijem. Może mój głos ma racje i nie powinnam tak strasznie się przejmować, ale wolałabym jakby tu był ze mną. Nie wiem czy zasnę bez niego w jednym dużym łóżku, dotąd dzieliłam z nim zajmując jedną część, a on drugą. Mam nadzieje, że jutro na pierwszych moich wykładach nie będę tak o nim myślała.
****
Kolejnego dnia wstałam w złym humorze. Nie wiem sama co mnie tak zdenerwowało, ale na pewno nie zły materac, bo cudownie mi się na nim spało. Nie było przy tobie Christophera. O nie! Nie będę teraz o nim myślała. Za chwilę zejdę na dół, zjem śniadanie i pojadę na uczelnie. Jeśli nie będę w stu procentach skupiona to obleje pierwszy semestr, a tego bym nie chciała. Nawet Christopher byłby rozczarowany i zły, że nie zdałam. Chcę te studia zdać dla dziadka i siebie. Siebie? Czy na pewno chciałam dzielić swoje życie zawodowe z architekturą? Sama nie wiem. Lubię projektować domy i lubię też książki oraz muzykę. Chciałabym te trzy rzeczy robić wszystkie na raz, ale tak chyba się nie da. Kiedy mieszkaliśmy jeszcze z Christopherem w Londynie czasami kiedy sama zasypiałam budziłam się w środku nocy i słyszałam melodie wydobywającą się z fortepianu. Zaciekawiona zeszłam na dół i ujrzałam swojego męża siedzącego przy instrumencie i wykonującego utwór Beauty and the Beast napisanego przez Johna Legenda i Ariany Grande. Piosenka przypominała trochę nasze życie. On był bestią ukrywający wiele tajemnic i skrzywdzony przez swoją najbliższą rodzinę, skrywający się w wielkim pałacu z wieloma bliznami, a ja byłam piękną wychowaną przez najcudowniejszą rodzinę, gdzie codziennie była miłość. Nie chciałabym się zamienić z nikim innym swoim życiem, bo teraz do mnie dotarło, że mam po prostu szczęście. Mam kochanych rodziców i siostry, wspaniałych dziadków, najlepszą przyjaciółkę na świecie i dobrego na swój sposób męża, który uszczęśliwia mnie każdego dnia co raz bardziej. Jedząc śniadanie myślami byłam cały czas przy Christopherze i zastanawiałam się co teraz robił. Jadł śniadanie? A może był w firmie z tatą i mu pomagał w papierach? Jestem ciekawa czy Christopher chodząc codziennie do swojej byłej firmy dalej tam pracuje i rozkazuje mojemu tacie co ma robić. Po zjedzonym śniadaniu przyszedł czas na pierwszy dzień w nowej szkole. Dziadek nalegał, że nas odwiezie bo nie znamy drogi i się zgubimy. Z uśmiechem odpowiedziałam mu, że istnieje takie coś jak GPS lub Google Maps i to nas nigdy nie zawiodło. Staruszek niechętnie zgodził się na tą decyzje i życząc miłego dnia na uczelni sam się z nami i babcią, pożegnał jadąc do firmy. Powinnam dzisiaj znaleźć jakąś pracę, żeby nie żyć na ich utrzymaniu, a pieniądze na karcie kiedyś i tak się skończą. Choć wiem, że mąż będzie mi wysyłał co pięćdziesiąt tysięcy miesięcznie. Jadąc swoim R8 i słuchając głos Ariany Grande śpiewającą swój utwór Into You patrzyłam cały czas przed siebie uważając, żeby nikogo nie rozjechać. Lily śpiewała szeptem, żeby nie zdenerwować mnie. Nie wiem dlaczego, ale jak ktoś śpiewał w moim towarzystwie denerwowało mnie to. Jednak gdy podróżuje z Christopherem i pośpiewuje sobie nie przeszkadza mu to. Wręcz przeciwnie, podoba mu się to i prosi, żebym więcej tak śpiewała. Zaparkowałam na parkingu szkolnym i wysiadłam ze samochodu zabierając wcześniej torebkę z moimi zeszytami i przyborami. W ramię szliśmy z Lily do głównego wejścia Politechniki Krakowskiej. Wnętrze wyglądało inaczej niż w Nowym Jorku, a wiem to gdyż czasami przyjeżdżałam do sióstr na uczelnie, żeby tylko się z nimi zobaczyć. Odszukaliśmy razem z blondynką sekretariat gdzie chcieliśmy się dowiedzieć, w której sali odbywają się pierwsze lekcje. Mam nadzieje, że ludzie w tym budynku i ogólnie w Krakowie są wyrozumiali, mili i co najważniejsze pomocni. Zapukałam dwa razy w drzwi, które były zrobione z ciemnej skóry i po usłyszeniu pozwolenia weszłam podchodząc od razu do biurka, przy którym siedziała kobieta o czarnych długich włosach ubrana w białą krótką sukienkę. Wyglądała na sympatyczną osobę, ale jeszcze nie nawiązałam z nią rozmowy, żeby stwierdzić że jest miłą osobą. Kobieta spojrzała na nas z uniesioną brwią.
- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się zaczynając z nią konwersacje w polskim języku. - Nazywam się Sarah Carson, a to Liliana Maxwell. - wskazałam na blondynkę obok mnie. - Zostaliśmy tutaj przyjęte. - po przedstawieniu się, pani sekretarka odszukała w swoim komputerze informacje o naszej rekrutacji i przyznała nam rację, że zostałyśmy przyjęta. Pogratulowała nam także uzyskania bardzo dobrych ocen. - Chcieliśmy się zapytać gdzie będą się odbywały pierwsze lekcje? - kobieta spojrzała znów na ekran monitora szukając dla nas ważnych informacji.
- Pierwsze lekcje odbędą się w sali rysunkowej z profesorem Ostrowską. - spojrzała na nas z uśmiechem. - Tylko powiedzcie mi skąd jesteście. - zmarszczyła brwi.
- Z Nowego Jorku. - odpowiedziałam od razu. Kobieta z uniesionymi brwiami stukała na klawiaturze jakieś zdanie w komputerze.
- Z tak daleka do nas przyjechaliście i postanowiliście tutaj studiować? - przytaknęliśmy. - Dlaczego nie w Nowym Jorku? - przewróciłam oczami mając dosyć już tego pytania.
- Każdy mnie się o to pyta. - zaśmiałam się, żeby kobieta nie odniosła to za obrazę. - Po prostu chciałam tutaj studiować, a po za tym mieszkają tu moi dziadkowie z którymi nie widziałam się od mojej komunii.
- Rozumiem. - kiwała głową jakby nad czymś myślała, ale po chwili się ocknęła i spojrzała znów na ekran. - Jesteś żoną Christophera Carsona?
- Tak. - zmarszczyłam brwi. - Skąd pani wie, że jest moim mężem?
- Oglądało się parę filmów z jego udziałem. - wzruszyła ramionami. Nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową. Poprosiłyśmy kobietę, żeby wydrukowała nam plan zajęć. Po otrzymaniu go od razu skierowaliśmy się na pierwsze lekcje, które były to rysunki odręczne. Mam nadzieje, że sobie poradzę. Idąc rozglądałam się na około siebie, żeby wiedzieć gdzie co jest, ale też chciałam zobaczyć ile tutaj studiuje osób. Cały korytarz był zapełniony uczniami tej uczelni. Pary, przyjaciele lub samotnicy co dopiero mieli poznać tutaj przyjaciół lub nową miłość. Ja zaliczałam się do tej drugiej grupy, ale mając swoją drugą połówkę w innym mieście. Westchnęłam. Znów myślami byłam przy nim, ale co się dziwić skoro zostawiłam go tam samego? W sumie nie samego, bo rodzice są z nim, ale jestem przekonana że wyprowadził się od nich i wynajął lub kupił sobie mieszkanie. Nie rozmawiałam z nim odkąd wylądowałam w Polsce. Kiedy obudziłam się w samolocie zauważyłam, że mój telefon się rozładował i wyłączył się. Nie włączałam go po podpięciu do ładowarki dlatego, że byłam zbyt zajęta spędzaniem czasu z dziadkami. Jednak w tym momencie przełamałam się i postanowiłam go włączyć, żeby sprawdzić czy ktoś o mnie nadal pamięta oprócz dziadków i Lily. Weszliśmy do sali gdzie miała odbyć się nasza pierwsza lekcja i zajęliśmy z blondynką miejsca u samej góry. Dobry widok z góry plus nauczyciel nie będzie widział nie które rzeczy. Telefon włączył się i mogłam od razu usłyszeć dźwięk przychodzących SMS i nieodebranych połączeń.
25 nieodebranych połączeń od Christophera
2 nieodebrane połączenia od Mamy
1 nieodebrane połączenie od Taty
3 nieodebrane połączenia od Clarie
Otworzyłam szerzej oczy widząc ile miałam nieodebranych połączeń i wiadomości nieodczytanych. Najwięcej dzwonił i pisał do mnie mój mąż co pewnie zdenerwowało go moja cisza. Zgaduje, że albo teraz tu leci obmyślając plan jak mnie ukarać, albo kazał namierzyć mój telefon w celu odkrycia czy nie zostałam przypadkiem porwana. Pokręciłam głową wyobrażając sobie najgorsze. Będę musiała oddzwonić do rodziców i Clarie, żeby zawiadomić ich że nic mi nie jest. Usłyszałam dzwonek, który nie pozwolił mi nacisnąć na imię swojego męża w kontaktach, żebym mogła z nim porozmawiać. Westchnęłam i modliłam się, żeby nic się nie stało. Przez ponad dwie godziny profesor Ostrowska pokazywała nam jak mamy narysować dany temat o którym nam wspomniała na początku, przekazała że do przyszłego tygodnia mamy narysować plan swojego wymarzonego domu łącznie z zewnątrz jak i wewnątrz. Nigdy nie zastanawiałam się jak miałby wyglądać mój wymarzony dom, w którym będę mieszkała ze swoim mężem i dziećmi. Teraz będąc pewna, że będzie mnie stać na wystawienie nowoczesnego i drogiego domu, nie dzięki sławie i bogactwie Christophera tylko z moich ciężko w przyszłości zarobionych pieniędzy, mogę śmiało myśleć i meblować swój cudowny dom. Mogłam odetchnąć z ulgą bo przez godzinę mieliśmy przerwę co mnie bardzo ucieszyło. Mogłam w końcu porozmawiać z Christopherem, który pewnie wyrywa sobie włosy z głowy zastanawiając co się dzieje ze mną. Przekazałam Lily, że wychodzę na kilka minut na zewnątrz, żeby porozmawiać na spokojnie z mężem. W podskokach trzymając w jednej dłoni książkę, którą rozdawała dzisiaj całej klasie profesor Ostrowska, a drugą trzymając za swoją torebkę, żeby nie zleciała mi z ramienia, udałam się w stronę wyjścia z budynku. Uznając, że miejsce za drzewkiem z którego miałam idealny widok na wejście do uczelni, a także będąc pewna że nikt mnie nie usłyszy wyjęłam z torebki swojego IPhone i wybrałam numer Christophera. Po pierwszym sygnale usłyszałam głos swojego męża. Pewnie siedział na krześle lub fotelu trzymając telefon w dłoni.
- Co się z tobą działo? - usłyszałam jego podniesiony ton przez którego przeszły mnie ciarki. Wiedziałam jedno. Christopher jest na mnie zły i to porządnie.
- Przepraszam, ale kiedy wylądowaliśmy zauważyłam, że mój telefon się rozładował i wyłączył się. - zaczęłam mu od razu tłumaczyć. - Od razu jak przyjechaliśmy do dziadków podłączyłam do ładowarki, ale byłam tak zajęta rozmową z babcią i dziadkiem. - zrobiłam przerwę żeby nabrać powietrza. - Że zapomniałam włączyć go i sprawdzić czy nie dzwoniłeś.
- I to jest twoje wytłumaczenie? - miałam wrażenie, że aż wrzeszczał do słuchawki. Przymknęłam oczy czując wstyd, że zawiodłam swojego męża. Miał racje to nie były dobre wytłumaczenia z mojej strony, ale mówiłam całą prawdę. - Wiesz, że wszyscy zamartwialiśmy się, że mogło ci się coś stać? - przytaknęłam głową przyznając mu racje, ale potem dotarło do mnie, że on tego nie widzi.
- Tak wiem. - westchnęłam i podrapałam się po czole. - Zawiodłam cię na całej linii i rozumiem, że jesteś na mnie zły. Mogłam chociaż głupiego SMS wysłać i wspomnieć w nim, że nic mi nie jest.
-Tak mogłaś, ale tego nie zrobiłaś. - jego ton nadal się nie zmieniał. Pewnie będę musiała go osobiście przeprosić, żeby już się na mnie nie gniewał. - I masz racje. Jestem totalnie na ciebie wkurwiony. - uniósł głos. Przygryzłam wargę czując w oczach łzy. Nie chciałam, żeby znów wrócił dawny Christopher, dopiero co udało mi się go zmienić i teraz to ja miałabym być przyczyną jego złej strony. - Podjąłem decyzje. - moje przemyślenia przerwał spokojny, na szczęście, głos Christophera.
- Jaką?- zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co mu chodzi. Przez chwilę nic nie mówił dając mi pewnie do myślenia lub sam zastanawiał się jak ma mi to przekazać. Przeczuwałam najgorsze, że chcę mi powiedzieć iż ma nową kobietę i chcę się ze mną rozwieść, lub nie chcę mieć żony w innym kraju i chcę wziąć ze mną rozwód by ułożyć sobie życie na nową. Z bijącego głośno i szybko serca zaczęłam obgryzać paznokcie bojąc się jego odpowiedzi.
- Przylecę do ciebie. - kiedy usłyszałam te trzy słowa chciało mi się z jednej strony skakać z radości, bo nie powiedział że chcę rozwodu, a z drugiej nie wiedziałam czemu taką podjął decyzje.
- Dlaczego? Przecież umawialiśmy się, że będziesz mnie odwiedzał w święta, ferie lub odwrotnie.
- Jednak zmieniłem zdanie. - zauważyłam jak Lily macha do mnie ręką przywołując do siebie. Uniosłam palec dając jej znak, że jeszcze chwila. Oparła się o balustradę i przyglądała się jadącym obok samochodom.
- Ale dlaczego?
- Dlatego, że wolę cię mieć na oku, a wiem też, że nie możesz beze mnie zasnąć. - wyobraziłam sobie Christophera uśmiechającego się kiedy wypowiadał to zdanie.
- Skąd wiesz o tym?
- Bo sam tak mam. - chwilę zastanawiałam się nad tym czy dobrze robi, że leciu tutaj do mnie. Chciałam chociaż w Polsce wrócić do dawnego życia. Szkoła, przyjaciele, imprezy. O tym marzyłam, ale jak zawsze mój nieobliczalny mąż pokrzyżował mi plany. - Nie powstrzymasz mnie i tak. Ja rządzę, a po za tym to właśnie siedzę sobie wygodnie w prywatnym samolocie i kieruję się w stronę Polski. - otworzyłam z zaskoczenia szerzej oczy nie wierząc w to co usłyszałam przed chwilą. Myślałam, że chociaż w tym tygodniu uda mi się wszystko zrobić z mojej listy, którą zrobiłam przed przyjazdem tutaj. Brawo Sarah! Ani nie będziesz pracować i imprezować po nocach w każdy piątek.
- Dlaczego wcześniej nie uzgodniłeś tego ze mną? - zadając to pytanie czułam w środku jak wzbiera się we mnie wściekłość.
- Łaskawa pani mogła odebrać telefon. - otworzyłam buzie kiedy usłyszałam jego oschłą odpowiedź. - Porozmawiamy jak wyląduje, teraz zapewne masz lekcje i nie chcę żebyś na pierwsze zajęcia się spóźniła. - przewróciłam oczami mając już dość i chęć zakończenia tej rozmowy. Jednak gdybym to ja się rozłączyła to, od razu gdybyśmy się spotkali twarzą w twarz, albo uderzyłby mnie albo zaczął wrzeszczeć i wymieniać zasady panujące w naszym małżeństwie. Pozostaje mi tylko słuchać jego końcowej rozmowy. - Pamiętaj, że nie chcę żebyś oblała te studia. Nie po to pozwoliłem ci w Polsce studiować i nawet twoje nazwisko oraz wiadomość, że jesteś moją żoną nie pomoże ci w zdaniu egzaminu końcowego czy uzyskania dobrych ocen. Pamiętaj. - usłyszałam dźwięk rozłączonego połączenia. Zaskoczona zwiezieniem Christophera patrzyłam na ekran wyświetlacza telefonu nie wierząc w to co powiedział. Sama mówiłam sobie, że Christopher będzie zły kiedy obleje studia, ale myślałam, że tylko to moje wymysły. Jednak one okazały się prawdą.
****
Po ciężkim dniu na uczelni razem z Lily i nowym poznanym na lekcji języka francuskiego, Danielem Chojnackim, poszliśmy do baru na jakiś dobry obiad. Przez wszystkie lekcje myślałam nad moją rozmową z Christopherem. Było mi trochę przykro, że Christopher nie chciał mi w ogóle pomagać w nauce, ale mogłam się spodziewać tego po nim. Zamówiliśmy główne danie dzisiejszego dnia, a było to gotowane ziemniaki z smażonym kotletem i do tego surówka. Byłam zaskoczona, że tyle osób też tutaj przebywa w pierwszy dzień tygodnia, ale co się dziwić. Jak człowiek jest głodny, a nie chcę mu się samemu gotować to przyjdzie do byle jakiej restauracja lub baru, żeby coś zjeść. A pro po restauracji. Dawno w niej nie byłam, chodziłam tam tylko z Christopherem i ostatni raz byliśmy kiedy pogodziliśmy się. Myśl, że Christopher jest już w połowie drogi do Polski przerażała mnie. Nie dlatego, że się nie wyszaleje, ale dlatego, że to czas żebym dziadkowi wyjawiła całą prawdę. Boje się jednak tego, że go zawiodę. Po odebraniu jedzenia zajęliśmy miejsca obok siebie przy oknie, żeby mieć dobry widok na piękny Krakowski rynek. Kilka razy kiedy jeszcze mieszkałam w Polsce dziadek co niedziele zabierał mnie tutaj i spacerowaliśmy po całym rynku. Za każdym razem prosiłam dziadka o dwie gałki lodów, a ten jak mi nie kupował brałam go na szantaż, płakałam dopóki wszyscy turyści i mieszkańcy Krakowa nie spojrzeli na nas. Pamiętam, że dziadek był zły. Wyglądał na złego. Spojrzałam na niego oblizując co jakiś czas swoje bananowo-śmietankowe lody.
- Dziadku? - zapytałam niskim głosem i pociągnęłam dziadka za rękaw jego białej koszuli. W garderobie dziadka były same garnitury i koszulę. Nigdy go nie widziałam w jakimś T-shircie czy bluzie. Jedynie w zimę chodził w grubym swetrze mając pod nim jedną ze swoich koszul. Mój dziadek zawsze był elegancki i przystojny. Nie raz widziałam jak nie które kobiety się za nim oglądają. Będąc małą dziewczynką rozumiałam niektóre rzeczy.
- Tak gwiazdko? - spojrzał na mnie trzymając cały czas za moją malutką prawą dłoń, w swojej prawej dłoni trzymał swoją porcję lodów o smaku czekoladowo-śmietankowym.
- Jesteś na mnie zły? - przymrużyłam oczy spoglądając na niego do góry. Słońce raziło mnie w oczy przez co gdy tak patrzyłam na niego długo zapiekły mnie i musiałam odwrócić wzrok. Usłyszałam śmiech dziadka i zmarszczyłam brwi zastanawiając z czego się śmieje.
- Nie. - pokręcił głową i pogłaskał mnie po głowie jakbym była jakimś małym pieskiem. - Szantażowanie masz po mnie, wiesz jaka jest moja słaba strona. - skręciliśmy w prawą uliczkę i szliśmy prosto kierując się do samochodu dziadka.
- Jaka to twoja słaba strona? - ugryzłam wafla i byłam pewna, że moja cała twarz była brudna. Dziadek trzymał mnie mocno za moją małą dłoń i co jakiś czas ją kołysał. Zatrzymaliśmy się przy jego dużym samochodzie. Dziadek ukucnął przy mnie i wyjął ze swojej kieszeni od swoich spodni chusteczkę.
- Moją słabą stroną jest twój płacz i cierpienie. - zaczął mi tłumaczyć jednocześnie wycierając moją brudną od lodów twarz. - Nie chcę, żebyś w przyszłości i teraz cierpiała. Nie zniosę widok twoich łez. To za bardzo mnie boli. - złapałam dziadka za twarz widząc w jego oczach łzy.
- Nie płacz dziadku, to była tylko zabawa. - dziadek uśmiechnął się do mnie i przytaknął głową. Przyciągnął mnie do siebie obejmując mocno.
W tamtym momencie nie rozumiałam dlaczego dziadek płakał mówiąc ostatnie swoje zdanie przed wejściem do samochodu. Teraz będąc już dorosłą kobietą wszystko rozumiałam. Słabą stroną dziadka byłam ja i gdyby mi się coś stało poruszyłby niebo i zimie, żeby tylko dorwać osoby, które mnie skrzywdzili. Dobrze, że nie wiedział co takiego robił mi Christopher, ale musiałam mu wyjawić prawdę zanim mój mąż zjawi się w progu drzwiach dziadków. Zastanawiałam się, czy kiedy Christopher sprawiał mi ból dziadek czuł to. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos i dotyk Lily. Pokręciłam głową i spojrzałam na nią. Ona i Daniel patrzyli na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Co? - odezwałam się po długiej dla nich chwili.
- Nad czym tak myślałaś? - blondynka przechyliła głowę w bok i przyglądała mi się z zaciekawieniem. Machnęłam ręką i zabrałam się za jedzenie mojego obiadu.
- Wspominałam swoje dzieciństwo z dziadkiem. - ugryzłam ciepłe już ziemniaki. - Pamiętam jak mnie dziadek tutaj zabierał. - spojrzałam na widok za oknem. Była piękna pogoda, aż się prosiło żeby skoczyć do jakiegoś basenu.
- Wy jesteście obie z Nowego Jorku? - spojrzał na nas chłopak o ciemnych włosach i niebieskich oczach, ubrany w biały podkoszulek i spodnie jeansowe. Tak właśnie wyglądał Daniel, którego dzisiaj poznaliśmy na uczelni i wydał nam się najsympatyczniejszą osobą na świecie. Na dodatek mówił do nas po angielsku z czego byłam mu wdzięczna, bo moja droga przyjaciółka nie znała w ogóle języka polskiego. Muszę pomyśleć nad zapisaniem blondynki na kurs języka polskiego. Przydałby się jej.
- Tak. - odpowiedziała Lily. - Tylko, że Sarah ma też korzenie polskie po stronie swojej mamy. - uśmiechnęłam się będąc dumną, że mam więcej korzeń niż jedno.
- To jak to się stało, że tutaj jesteście? - zapytał zaciekawiony szatyn.
- Tata założył swoją firmę w Nowym Jorku skąd pochodzi i musieliśmy wyjechać. - wzruszyłam ramionami. - Zostaliśmy tam już na stałe, a ja że bardzo tęskniłam za dziadkami postanowiłam tutaj studiować razem z Lily. - przyjaciółka uśmiechnęła się do mnie.
- I obie jesteście wolne, tak? - pokazał nam swoją pozę na podryw. Zakryłam dłonią swoje usta, żeby nie pokazać że ten widok mnie rozbawił. Lily przewróciła oczami i oparła się policzkiem o swoją dłoń.
- Nie do końca. - odpowiedziała od razu blondynka. - Ja jestem wolna, ale ona.- wskazała na mnie palcem. - Nie. - zauważyłam na twarzy Daniela rozczarowanie i smutek. Czyżby miał nadzieje na randkę ze mną? Na randki zawsze będę chodzić, ale tylko ze swoim mężem.
- Czyli masz chłopaka. - bardziej stwierdził niż zapytał. Patrzył na mnie zaciekawieniem, a ja nie mogłam go okłamywać i musiałam powiedzieć prawdę. Christopher nie zabronił mi, żebym nie mówiła czyją żoną jestem.
- Mam męża. - wbiłam widelec w swoje niedokończone jedzenie i odsunęłam talerz mając już dość. Oparłam się rękami o stolik i spojrzałam na Daniela. Jego wzrok był utkwiony w podłogę i wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał. Zmrużyłam oczy. Śmiało mogłam stwierdzić, że Daniel był przystojnym chłopakiem i dzisiaj nawet zauważyłam, że wszystkie dziewczyny na uczelni oglądali się za nim. Nawet te na zewnątrz i wewnątrz baru. Jednak Daniel nie był w moim typie. Sama nie wiedziałam jaki jest mój typ. Odkąd jestem z Christopherem nie myślałam już nad tym i pogodziłam się z tym jakiego mam męża. Nie chodzi mi tu o wygląd, a raczej o charakter i tok myślenia. Christopher w połowie przypominał mi mojego dziadka, troszczył się o mnie tak jak on sam kiedy byłam w Polsce. Tylko jedno mogę przyznać, że ich różniło. Dziadek nigdy nie podniósł na mnie ręki i nie byłby w stanie tego zrobić. Wiem to, bo gardzi ludźmi którzy używają takiej przemocy i boje się, że jak wyjawię mu całą prawdę o swoim małżeństwie to znienawidzi Christophera na taki sposób, że sam go będzie chciał zniszczyć. Spojrzałam na swój złoty zegarek i wyostrzyłam wzrok zdając sobie sprawę jak późno jest. Christopher może w każdej chwili się zjawić. Ciekawe czy Arthur także mu towarzyszy, w końcu to jego osobisty ochroniarz, kierowca i prawa ręka. - Będę leciała. - wyjęłam ze swojego czarnego portfela dwadzieścia złotych i rzuciłam na stół obok swojego talerza.
- Już? - Lily zmarszczyła brwi i wyglądała na zasmuconą. Uśmiechnęłam się do niej przepraszająco.
- Muszę z dziadkiem porozmawiać. - ostatnie słowo podkreśliłam, żeby blondynka zrozumiała o co mi chodzi. Od razu zrozumiała i przytaknęła mi głową. - Zostajesz czy jedziesz ze mną? - przez chwilę zastanawiała się nad swoją odpowiedzią w tym czasie mogłam zauważyć, że Daniel także szykuje się do wyjścia.
- Tak. - wstała chwytając swoją torebkę. - Pomogę twojej babci, a ty na spokojnie porozmawiasz z dziadkiem. - puściła mi oczko i uśmiechnęła się szeroko. Spojrzałam na nią ostrzegająco.
- Miło było cię poznać Danielu i dziękuję, że nam towarzyszyłeś. - objęłam go na pożegnanie.
- Ja także dziękuję. - usłyszałam jego szept. Zmarszczyłam brwi. Mam nadzieje, że chłopak sobie czegoś nie ubzdura bo będzie miał źle u Christophera. Nie tylko on. Lily także pożegnała się z Danielem i mogliśmy jechać do domu dziadków gdzie tymczasowo mieszkaliśmy. Boże dodaj mi siłę, żebym się nie przełamała i wszystko mu wyznała.
****
Przez całą drogę do domu słuchaliśmy z Lily naszej wspólnej playlisty nie odzywając się ani słowem. Ja byłam pochłonięta myślami o dziadku i Christopherze, a ona pewnie zastanawiała się jak mnie zapytać o moją rozmowę z moim mężem. Jedynie co mogła się spodziewać z mojej strony to żadnej odpowiedź na swoje nurtujące pytanie, a poczekanie na odpowiedni czas. Pędziłam tak szybko byle by zdążyć przed Carsonem. Kiedy on będzie nie będę mogła szczerze porozmawiać z dziadkiem. Christopher nigdy nie poznał moich dziadków ani ich nie widział, ale opowiadałam mu co nieco o nich i wiem, że brunet podziwia mojego dziadka tylko nie wiem z jakiego powodu. Z tego, że także dopiął sam swojego? Tego, że założył własną rodzinę? A może tego, że nigdy nie został skrzywdzony przez swoich najbliższych? Wjechałam samochodem do garażu dziadka i zaparkowałam obok jego samochodu. Kiedy wjeżdżałam na podjazd nie widziałam żadnego samochodu co znaczy, że Christopher mógł jeszcze nie wylądować w Polsce, a to znaczy, że to moja szansa na rozmowę z dziadkiem. Pobiegłam do drzwi i otworzyłam je zostawiając otwarte dla Lily, którą zostawiłam w tyle. Rzuciłam torebką na komodę i spojrzałam do kuchni. Babcia stała przy kuchence i coś gotowała. Przygryzłam wargę myśląc. Przecież mam jeszcze babcię, której też powinnam opowiedzieć o tym, ale co jeśli oboje się na mnie zawiodą lub znienawidzą? Wątpię. Babcia jest uczuciowa i dobra. Zawsze powtarzała podkreślając, że mnie kocha i cieszy się, że moja mama związała się z tatą. Gdyby tego nie zrobiła, nie przyszłabym na świat. Odchrząknęłam. Babcia od razu obejrzała się przez ramię.
- Już wróciłaś gwiazdeczko? - podeszłam do babci z schowanymi dłońmi w mojej skórzanej czarnej kurtce. Był już wieczór jednak na zewnątrz jeszcze było winno, ale za to zrobiło się zimno przez co musiałam coś na siebie zarzucić. Babcia także nazywała mnie tak samo jak dziadek i w sumie to mi nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, uwielbiałam jak mnie tak nazywali. Dzięki temu wiedziałam, że nadal jestem dla nich ważna.
-Babciu? - oblizałam spuchnięte usta. Staruszka spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. - Jest dziadek? - zmarszczyłam brwi.
- Jest. - przytaknęła mieszając sos do kolacji. - Siedzi w salonie i ogląda telewizje. - uśmiechnęła się. - Coś się stało?
- Nie. - pokręciłam wzrok. - Mogłabym ciebie prosić do salonu? Chciałabym z wami porozmawiać. - babcia przestała mieszać i spojrzała na mnie wyglądając na zaskoczoną. No tak bo to nie normalne w moim stylu zapraszając babcię i dziadka na rozmowę. Babcia przytaknęła głową. Uśmiechnęłam się w geście podziękowania i udałam się do swojego dziadka. Siedział zrelaksowany na kanapie oglądając swój ulubiony sport, którym były skoki narciarskie. Z westchnieniem odpadłam na fotel obok kanapy i oparłam się wygodnie o niego.
- Witaj wnuczko, jak było na zajęciach? - dziadek uśmiechnął się spoglądając na mnie na chwilę. Babcia usiadła obok niego i szturchnęła nim, spojrzał na nią z uniesioną brwią.
- Dobrze. - odpowiedziałam zwracając tym samym uwagę dziadka na sobie. Babcia cały czas na mnie patrzyła i siedziała zniecierpliwiona. - Chciałam z wami porozmawiać.
- O czym? - zmarszczył brwi i ściszył głos w telewizji. Przez chwilę zastanawiałam się jak mam zacząć ciężki dla mnie temat. Ale nie ważne jak go zacznę, ważne jak go skończę. Oparłam się łokciami o swoje kolana i spojrzałam na swoich dziadków.
- Nie znacie Christophera osobiście, znacie tylko z moich lub rodziców opowieści. - babcia i dziadek spojrzeli na siebie nie rozumiejąc o co mi chodzi. - Jest mi przykro też, że nie zjawiliście się na naszym ślubie.
- Rozmawialiśmy już o tym. - staruszek złapał mnie za dłoń, którą po chwili ścisnął. Jak za dawnych czasów. Uśmiechnęłam się lekko na ten gest.
- Tak, ale nie o tym chciałam z wami porozmawiać. - westchnęłam.
- To o czym? - zauważyłam Lily idącą na palcach do góry. Chyba wyczuła mój wzrok bo odwróciła się w moją stronę i palcem wskazała mi swój pokój. Ruchem mrugnięcia dałam jej znak, że zrozumiałam.
- Chciałam porozmawiać z wami o mnie i o Christopherze.
- Rozwodzicie się? - dziadek zmarszczył brwi. - Dlatego nie przyleciał z tobą? - energicznie pokręciłam głową.
- Nie dziadku. Nie rozwodzimy się na szczęście. Chodzi o to, że nie znacie Christophera tak dobrze jak ja i chciałabym wam opowiedzieć wszystko o nim. - głos mi się łamał, a dłonie zaczęły się pocić. Zawsze się tak ze mną działo kiedy się denerwowałam. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Babcia wstała oznajmiając, że otworzy, a ja przełknęłam głośno ślinę i zacisnęłam palce o swoją białą krótką sukienkę bojąc się, że może to być Christopher.
- Powiedź. - z rozmyśleń wyrwał mi rozkazujący ton dziadka. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że przygląda mi się ze spuszczonymi brwiami.
- Christopher przeszedł w przeszłości tragedie. - zaczęłam dziadkowi tłumaczyć. - Zmarła jego mama, a potem uciekł z domu.
- Dlaczego?
- Przez swoją rodzinę. - założyłam kosmyk włosów za ucho i założyłam nogę na nogę. - Przez nich Christopher stał się inny. - przygryzłam mocno wargę i nie puściłam dopóki nie poczułam bólu.
- Jaki? - chciałam odpowiedzieć dziadkowi na to pytanie, ale przeszkodziła mi w tym jedna osoba, przed którą myślałam że zdążę wszystko powiedzieć.
- Tajemniczy. - głos Christophera rozniósł się echem po całym salonie. Dziadek i ja spojrzeliśmy na niego. Stał w progu z czarną walizką i przyglądał się nam z uśmiechem. Znałam ten uśmiech dobrze i zawsze modliłam się, żeby już go nie zobaczyć. Dziadek wstał ze swojego miejsca i podszedł do bruneta obejmując go mocno na powitanie. Christopher spojrzał na mnie zimnym wzrokiem i ruchem warg przekazał mi, że mam przechlapane. Dlaczego kiedy chcę coś dopiąć swego to musi mi coś na drodze stanąć? Tym razem stanął mój nieobliczalny mąż, który może zrobić ze mną wszystko. Poczułam w swoich oczach łzy. Nie były to łzy szczęścia, że Christopher przyleciał, ale raczej łzy przerażenia. Bałam się, że jego ciemna strona znów wróciła przez mój głupi błąd. Dlaczego nie powiedziałam dziadkowi i babci tego wczoraj? Teraz jedynie pozostaje mi się modlić, żeby moje policzki i całe ciało nie było w siniakach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro