Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38

Następnego dnia obudziłam się w świetnym humorze. Wczorajszy wieczór przy kolacji poprawił moje relacje z Christopherem. Nie kłóciliśmy się, ani nie wyzywaliśmy się od naszej poprzedniej kłótni. Jednak dalej męczyły mnie myśli, czy dobrze zrobiłam wybierając studia w Polsce, a nie w Nowym Jorku. Teraz nie mogę cofnąć swojej decyzji. Dokumenty pewnie dotarły już na uczelnie, a babcia przyrządzała najlepsze dania u nas w rodzinie. Lily za to była cała w skowronkach, bo mogła się odciąć od swojej rodziny, która dawała jej w kość. Ja za to jeszcze nie powiadomiłam swoich sióstr o to, że wyjeżdżam do innego kraju. Z samego rana napisałam do Clarie, Caroline i Diany z prośbą o spotkanie. Umówiliśmy się, że wszystkie spotkamy się w kawiarni w której ostatnio byłam z Lily. Rodzice nie wiedzieli o tym, ponieważ kiedy wstałam nie spotkałam ich w domu, a Christopher przygotował mi śniadanie i zostawił obok talerza kartkę, w której przekazał mi, że jest w firmie razem z moim tatą. Mają jakieś dzisiaj ważne spotkanie i prezes firmy musi być przy tym obecny. Uśmiechnęłam i zabrałam się za zjedzenie mojego pysznego śniadania. Wcześniej nalałam sobie do szklanki soku pomarańczowego. Nie kontaktowałam się z Amandą, od mojego wyjazdu z Londynu, a bardzo się zbliżyłyśmy do siebie. Trochę mnie to śmieszy, że była narzeczona i obecna żona Christophera, zaprzyjaźniły się. Jednak nie ocenia się ludzi po okładce i może się okazać, że człowiek którego uważamy za kogoś złego i nie pasującego do drugiej osoby, może okazać się zupełnie kimś innym. Postanowiłam wykręcić numer do szatynki i porozmawiać z nią. Po trzech sygnałach odebrała i przywitała mnie wesołym głosem.

- Co się stało, że do mnie dzwonisz? - usłyszałam jej śmiech po drugiej stronie słuchawki. Zaśmiałam się także.

- Stęskniłam się za tobą, po prostu. - wzruszyłam ramionami. Zaczęłam skubać tosta, którego przyrządził mi mój mąż. Wiedział co lubię z samego rana.

- Ja też się za tobą stęskniłam. Nie wiesz jak mi ciebie tutaj brakuje. - słowa, które wypowiedziała Amanda sprawiły, że mój humor zmienił się na smutny.

- Wiem. - westchnęłam. - Mi też ciebie brakuje i chciałabym, żebyś tutaj była. - uśmiechnęłam się.

- Mogę przylecieć jak chcesz.

- Na prawdę? Zrobiła byś to? - od razu na mojej twarzy wrócił uśmiech.

- Czego nie robi się dla przyjaciół?

- A wiesz, że myślałam przed telefonem do ciebie, że nikt inny nie zaprzyjaźnił by się z byłą partnerką swojego obecnego męża? - zaśmiałyśmy się.

- Czytałam w gazecie o nas. - przypomniała mi o ostatnim artykule. - Że jak to możliwe, że była narzeczona i obecna żona Christophera Carsona, zaprzyjaźniły się.

- Po prostu. - wzruszyłam ramionami.

- Chętnie przyjadę, tylko powiedź kiedy.

- Wiesz co Amando? - podrapałam się po czole. - Teraz nie będzie to możliwe, za dwa tygodnie wyjeżdżam do Polski na studia.

- Lecisz do Polski na studia? Dlaczego nie w Nowym Jorku?

- Złożyłam już w Polsce dokumenty.

- To ma związek z Christopherem? - nie zdziwiło mnie to pytanie. Amanda, pewnie domyśliła się, że Christopher znów mnie zaczął bić. To moja wina, bo nie informowałam ją od samego początku, tak jak powinnam.

- Na początku tak, ale teraz to już nie. - wypiłam całą zawartość soku.

- Opowiedz mi. - rozkazała, a ja nie mając wyjścia musiałam jej wszystko wytłumaczyć. Opowiedziałam jej wszystko ze szczegółami. Od kłótni w dniu przyjazdu do Nowego Jorku, aż do wczorajszego wieczoru. Amanda, nie przerywała mi tylko w nie których drastycznych momentach nabierała głębokiego powietrza. Sama na jej miejscu tak bym się zachowała. Kiedy ona była z Christopherem, nie była tak traktowana przez niego. Bo on ją nigdy nie kochał tylko ciebie. Pokręciłam głową i westchnęłam. Czekałam na jakąś jej reakcje, albo odpowiedź. Długo nie dawała znaku życia.

- Powiedź coś. - szepnęłam.

- Co mam powiedzieć? Twój mąż jest popaprany. - zaśmiałam się. Wstałam i zabrałam brudne naczynia chowając je do zmywarki.

- Obie wiemy to doskonale. - umyłam ręce pod ciepłą wodą.

- Przepraszam, że to powiem. Ale dobrze, że ja takiego życia z nim nie miałam.

- Nic nie szkodzi, nie gniewam się. - uśmiechnęłam się. Wytarłam ręce w ścierkę, która była powieszona na małym wieszaku. - Ale muszę ci powiedzieć, że chyba stopniowo się zmienia.

- To znaczy?

- Prawdopodobnie zgodzi się spotkać, ze swoim ojcem jeśli tylko go odnajdę. - weszłam do swojej sypialni i podeszłam do wielkiej szafy, w której były moje i Christophera ubrania.

- Powiedział ci, że tak zrobi?

- Nie, ale wczoraj rozmawialiśmy o jego rodzinie i nie wściekał się tak bardzo, jak robi to zawsze. - przewróciłam oczami trzymając w obu dłoniach czarną koszulkę z dużym dekoltem. Zmarszczyłam brwi. Skąd to się wzięło w mojej szafie?

- Więc to nie jest pewne, czy się zgodzi. Może z nim porozmawiaj na ten temat, zanim wyjedziesz do Polski uda ci się zorganizować spotkanie z jego rodziną.

- Taki mam zamiar, ale bardzo chcę, żeby się zgodził na to. - schyliłam się po czarną sukienkę, która mi upadła na podłogę. - Nie chcę, żeby kolejne osoby zabił, tym bardziej żeby to byli członkowie jego rodziny.

- Wiesz, że teraz za swoją rodzinę uważa tylko ciebie. - westchnęła. - Jesteś jego żoną, a ze swoją rodziną widział się ostatni raz kiedy miał osiemnaście lat. - zdecydowałam się na białą koszulkę w koronkę z krótkim rękawem i niebieskie jeansy. Do tego wybiorę czarną skórzaną kurtkę.

- Wiem. - westchnęłam. Zamknęłam szafę i udałam się do łazienki. - Porozmawiam z nim i jak się zgodzi skontaktuje się jakoś z jego ojcem. - odłożyłam ubrania na pralce wraz ze swoim telefonem, wcześniej przełączając rozmowę na głośno mówiącą. - Odnajdę go jakoś, ale nie wiem na razie jak.

- Tak powinnaś zrobić. - zaczęłam zdejmować z siebie wczorajszą piżamę. Krótki komplet we wzorach czarnego nietoperza. - Jeśli będziesz chciała to pomogę ci. - uśmiechnęłam się i spojrzałam na siebie w lustrze. Dzisiaj wyjątkowe nie miałam podkrążonych oczów. - Tylko pytanie moje jest takie.

- Dawaj. - wrzuciłam ubrania do kosza na pranie i zostałam w samej bieliźnie.

- Ty ściągniesz go do Nowego Jorku, czy każesz Christopherowi razem z tobą przylecieć do niego? - zmarszczyłam brwi. Nawet nie zastanawiałam się nad tym, a nie mam pojęcia, która opcja będzie dobra.

- Nie myślałam nad tym. - związałam swoje długie i brązowe włosy w koka. Próbowałam związać w koka, ale się nie udało, więc stwierdziłam że zrobię z nich kucyka. Zawsze miałam problem z włosami. Przewróciłam oczami. - Wiesz, wpadłam jeszcze na jeden pomysł. Poznałam taką kobietę o imieniu Clary, która poprosiła mnie o pomoc w odnalezieniu brata i chciałam ją zaprosić na kolacje od nas wraz z jej ojcem tylko nie wiem, czy dadzą radę przylecieć do Nowego Jorku. - westchnęłam.

- Zapytaj jej, czy nie będzie dla niej problemu jakby przyleciała do was.

- Masz racje, tak zrobię. - westchnęłam. - Wybacz Amando, ale teraz chcę wziąć prysznic, bo mam się spotkać z siostrami. Odezwę się do ciebie jak już z nim porozmawiam.

- Czekam w takim razie na telefon. - zaśmiała się. - Do usłyszenia.

- Pa. - rozłączyłam się i zdjęłam z siebie bieliznę. Weszłam pod prysznic i włączyłam, żeby poleciała ciepła woda. Nacisnęłam kolejny przycisk i już po chwili słyszałam pierwsze słowa piosenki, wydobywającej się z głośników, które były umieszczone w prysznicu.

***

Na spotkanie z siostrami dotarłam punktualnie. Bardzo się spieszyłam, ale w trakcie jazdy moim mercedesem benz CLA 250 stwierdziłam, że nie potrzebnie się tak spieszę, bo zapewne Caroline lub Clarie, spóźnią się. Obie były już mężatkami i miały swoje dzieci. Teraz ja też zaliczałam się do ich grupy tylko bez dziecka, a Diana na razie była zaręczona ze swoim narzeczonym Nickiem. Ślub planują na przyszły rok we wakacje, żeby wszyscy zaproszeni przez nich goście mogli zjawić się w Nowym Jorku. Zastanawiałam się nad tym kiedy skończę studia, czy powiem Christopherowi, żebyśmy odnowili przysięgę, ale tym razem w Polsce, żeby moi dziadkowie byli przy tym. Zaparkowałam swój samochód na wolnym miejscu parkingowym i wysiadłam z niego nie zapominając wziąć ze sobą rzeczy i zablokowując drzwi. Samochód kupił mi jak zwykle mój mąż. To ciekawe, ale ten samochód będzie dostępny dopiero od 2019 roku, a teraz powoli kończy się nam 2018. Aż zdziwiło mnie to, że Christopherowi udało się zdobyć samochodu, który jeszcze nie zdążył wyjechać z Polskich i zagranicznych salonów. Szukając kawiarni w galerii, oglądałam ubrania i inne rzeczy na wystawie. Usłyszałam jak burczy mi w brzuchu i momentalnie złapałam się za niego. Powinnam oprócz jakieś dobrej kawy lub cappuccina zjeść coś. Moim oczom nie daleko ukazał się KFC. Uwielbiałam jedzenia z tego baru. Jednym barem z fast foodami, którego nie lubiłam był MacDonald. Nie umiem wytłumaczyć dlaczego. Może dlatego, że jedzenia, które tam serwowali, a mianowicie hamburgery były za małe jak dla jednej osoby, która nic nie jadła od kilku godzin. W moim życiu byłam tylko dwa razy w MacDonaldzie, ale nie ukrywam, że sheaki, które tam robili były przepyszne. Skręciłam w prawą stronę i już ujrzałam napis Starbucks. Nie wiem dlaczego, ale strasznie stresowałam się rozmową z moimi starszymi siostrami. Myślę też, czy nie lepiej by było jakby one pierwsze od rodziców i dziadków wiedzieli co się dzieje w moim małżeństwie. To głupi pomysł Sarah, mogą powiedzieć twoim rodzicom, żeby cię chronić. Głos, który podpowiadał mi w głowie miał trochę racji, ale nie powinnam tego dłużej ukrywać. A rodzice i tak się dowiedzą, ode mnie lub od kogoś innego. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, kiedy zobaczyłam Dianę i Caroline siedzących i rozmawiających o czymś żywo, od czasu do czasu popijających swoje gorące napoje. Diana pierwsza od razu zauważyła mnie i z krzykiem rzuciła mi się na szyje ściskając mnie z całych sił. Otworzyłam szerzej oczy, bo nie spodziewałam się takiego przywitania ze strony brunetki. Nie to, że miałyśmy złe kontakty, wręcz przeciwnie mieliśmy wspaniałe zawsze staliśmy murem przed sobą. Ale myślałam, że jako dorosłe kobiety przestały się tak zachowywać. Czułam, że za chwilę stracę przytomność przez swoją starszą siostrę i poprosiłam ją, żeby mnie puściła.

- Wybacz nie chciałam. - zaśmiała się i spojrzała na Caroline, która wstała i objęła mnie delikatnie pokazując przy tym, że jest doroślejsza od Diany. Chciała mi się podlizać.

- Ciesze się, ze mogliśmy się spotkać. - szepnęła mi do ucha. Objęłam ją mocno i zamknęłam na chwilę oczy.

- Ja też bardzo się ciesze, zwłaszcza że mam wam dużo do opowiedzenia. - siostra odsunęła się ode mnie i spojrzała ze zmarszczonymi brwiami.

- Ty chyba nam nie chcesz powiedzieć, że rozwodzisz się z Christopherem? - otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Dlaczego to jej przyszło do głowy?

- Co? Nie! - obie moje siostry wybuchły głośnym śmiechem zwracając przy tym uwagę kilku ludzi odpoczywającym w tej samej kawiarni.

- Gdybyś widziała swoją minę. - Caroline, wiła się z bólu trzymając mocno za swój brzuch.

- Dobra. - Diana machnęła ręką i oparła ją o ramię Caroline. - Dajmy jej spokój bo zaraz nam tu ucieknie.

- Nie prawda. - odwróciłam głowę udając obrażoną.

- Oj siostra przestań. - Caroline, chwyciła mnie za dłonie i pociągnęła w stronę ich stolika. Kazała usiąść obok siebie tym samym zostawiając wolne miejsce dla Clarie obok Diany. - Czego się napijesz?

- Ty nie pamiętasz już co pije? - zmarszczyłam brwi.

- Wiem, ale wiesz teraz jesteś żoną celebryty i myślałam, że możesz pić co innego. - wyszczerzyła się i machnięciem ręki zawołała do siebie kelnera. Był jakieś dwa lata starszy ode mnie ubrany w specjalny uniform i czapkę z daszkiem. W jednej ręce trzymał notes na którym notował co kto chcę do picia, a w drugiej długopis. Po złożonym zamówieniu przez Caroline, chłopak odszedł posyłając mi nie zrozumiałe spojrzenie. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co tu chodzi. - Widzę, że ktoś tu komuś się spodobał.

- Mówisz o tym kelnerze? - spojrzeliśmy we trójkę w jego stronę. Chłopak przygotowywał moje cappuccino co jakiś czas zerkając w naszą stronę. Kiedy zobaczył, że go obserwujemy natychmiast speszony i zarumieniony spuścił wzrok.

- Spodobałaś się mu siostra. - rzekła Diana, śmiejąc się przy tym. Po chwili do niej dołączyła Caroline, a ja jak głupia patrzyłam na nich jak na wariatki.

- Ja mam męża. - założyłam ręce na piersi.

- Fakt. - brunetka wskazała na mnie palcem. - Ten chłoptaś nie dorasta mu nawet do pięt. - wzięła łyk swojej gorącej kawy i rozluźniła się na kanapie. Przewróciłam oczami i westchnęłam.

- A gdzie jest Clarie? - zmarszczyłam brwi zmieniając temat. - Ty nie spóźniłaś się, co mnie dziwi. - spojrzałam na Caroline, która założyła nogę na nogę i oparła się o kanapę.

- Zaraz powinna być. - Diana spojrzała na swój wyświetlacz telefonu. - Wiesz, że teraz Anastasia daje jej w kość.

- Dała się w chrzestną matkę. - uśmiechnęłam się zwycięsko, przez co dziewczyny spiorunowali mnie wzrokiem.

- Idzie. - odwróciliśmy się do tyłu za siebie, żeby ujrzeć naszą siostrę biegnącą w naszą stronę. Zastanawiałam się, czy ona kiedykolwiek zaliczyła upadek na ziemię przez te swoje szpilki. Sama mam szpilki i nie raz uratowałam się od upadku na twardą ziemię, ale widząc upadającą w tej chwili siostrę nie powstrzymałabym się od wybuchnięcia śmiechem. Clarie zdyszana, usiadła obok Diany i zabrała jej kubek z kawą wypijając całą zawartość. Diana patrzyła na to ze zmarszczonymi brwiami. - To była moja kawa. - blondynka oddała jej pusty kubek. Spojrzeliśmy z Caroline na siebie.

- Ominęło mnie coś ciekawego? - odezwała się po dłuższej chwili najstarsza z sióstr poprawiając przy tym swoją czarną sukienkę.

- Między innymi, że kelner który tam przygotowuje nasze zamówienia gapi się przez cały czas na naszą najmłodszą siostrę? - Caroline spojrzała na szatyna, a potem spojrzała na mnie poruszając brwiami. - To nie. - Clarie spojrzałam do tyłu za siebie i gwizdnęła jakby zobaczyła nową rzecz na wyprzedaży

- No, no siostra. - ostatnią literę przeciągnęła i zaczęła się śmiać jak opętana. - Masz niezłe branie. - puściła mi oczko.

- Ona je zawsze miała. - odezwała się Caroline. - W końcu jest naszą siostrą. - uśmiechnęła się do mnie. Kelner przyniósł nasze zamówienia. Zanim odszedł Clarie zamówiła dla siebie coś do picia. Chłopak przytaknął i odszedł bez słowa. Wzięłam łyk gorącego cappuccino i od razu pożałowałam. Przez to poparzyłam sobie język.

- Opowiadaj po co chciałaś się z nami spotkać. - zaczęła spóźniona blondynka.

- Nie cieszysz się, że mnie widzisz? - przechyliłam głowę w bok.

- Cieszę się! - Clarie uniosła ręce do góry w geście radości. - Ale bez powodu tego nie zrobiłaś.

- Obstawiam, że coś jest nie tak z rodzicami. - Diana przymrużyła oczy nie odrywając wzroku ode mnie. Odłożyłam filiżankę na talerzyk i położyłam swoje dłonie na kolanach.

- Z rodzicami wszystko w porządku. - założyłam kosmyk włosów za ucho.

- W takim razie o co chodzi? - tym razem to Caroline zapytała się kładąc na moim ramieniu swoją dłoń.

- Chodzi o mnie i Christophera. - westchnęłam.

- Rozwodzicie się? - Diana otworzyła szerzej oczy i przysunęła się bliżej mnie.

- Nie.- pokręciłam głową. - Chodzi o to, że idę na studia.

- To bardzo normalne, zwłaszcza że niedawno skończyłaś szkołę. - Clarie wskazała na mnie łyżką, którą zajadała ciasto Diany. Brunetka zauważyła to.

- Clarie! - blondynka podskoczyła na jej głos. - Dlaczego ty musisz wszystko mi wyjadać i pić?

- Bo jestem twoją starszą siostrą. - przechyliła głowę w bok. - A po za tym, nie wiem kiedy doczekam się swojego zamówienia. - westchnęła i nie miała zamiaru oddawać Dianie, jej deseru. Pokręciłam głową na zachowanie siostry, a Diana za to przewróciła oczami odwracając wzrok na mnie.

- Co z tymi studiami? - zapytała Diana.

- Będę studiować architekturę. - odpowiedziałam od razu.

- O! To co ci dziadek poleciał. - usłyszałam radosny głos Caroline.

- Tak, ale nie w Nowym Jorku. - wszystkie zmarszczyły brwi. - W Polsce.

- Co?! - we trzy odezwały się chórem.

- Dlaczego w Polsce? - Caroline, która przed chwilą wypluła kawę, którą popijała kiedy mówiłam, zmarszczyła brwi.

- Dawno nie widziałam dziadków, a po za tym tęsknie za nimi. - wzruszyłam ramionami.

- Rozumiem cię, ale ty masz męża, któremu przysięgałaś miłość przed Bogiem. - wszystkie we trójkę spojrzeliśmy na Caroline, nie poznając ją. Nigdy nie mówiła do nikogo w ten sposób. - No co? Aż tak trudno uwierzyć, że się zmieniłam?

- W zasadzie to tak. - Diana, zmarszczyła brwi i przechyliła głowę w bok. - Od kiedy jesteś taka religijna?

- Od kiedy poślubiłam Leonarda. - uśmiechnęła się rozmarzona. - I od kiedy urodzili się nam bliźniaczki Kate i Victoria. - współczułam siostrze, że musiała mieć dwoje dzieci i do tego bardzo podobne do siebie. Nie wiem jak ona może je rozpoznawać, jak mi samej jest trudno poznać swoje siostrzenice. Dobrze, że Clarie nie ma żadnych bliźniaków.

- Ja nadal nie wiem, która to Kate, a która Victoria, dopóki same się nie przedstawią. - westchnęłam, a Caroline spojrzała na mnie zawiedzionym wzrokiem.

- Jak możesz nie wiedzieć jak wyglądają twoje siostrzenice. - oburzona wymachiwała energicznie rękami.

- To bliźniaczki, każdy może nie wiedzieć która to która Caroline. - Clarie, żeby bardziej dopiec siostrze, uśmiechnęła się złowieszczo. Caroline przymrużyła oczy.

- Dobra, nie przyszliśmy tutaj rozmawiać o dzieciach. - Diana, młodsza od nich siostra spojrzała na dwie kobiety zabijających się wzrokiem. - Sarah, chciała nam coś powiedzieć. - ruchem głowy dała mi znak, żebym zaczęła drążący mnie temat.

- O studiach w Polsce już wiecie. - westchnęłam ciężko. - Ale o moim małżeństwie nie wiecie.

- Jak to nie? Przecież wiemy kto jest twoim mężem. - Caroline prychnęła i uśmiechnęła się delikatnie.

- Nie wiecie o problemach. - szepnęłam.

- Co masz na myśli? - Diana, zmarszczyła brwi. Ciężko nabrałam powietrza bojąc się ich reakcji na to co zaraz miałam im powiedzieć.

- Do tego ślubu Christopher mnie zmusił obiecując, że pomoże naszym rodzicom finansowo, a że ja nie chciałam żeby popadli w długi zgodziłam się. - przerwałam, żeby sprawdzić czy mi przerwą. Jedynie patrzyli na mnie nie zrozumiałym wzrokiem. Spuściłam wzrok na swoje palce i postanowiłam wydusić to z siebie. - Christopher kiedy złości się na mnie wpada w totalną agresje i mnie bije. - założyłam kosmyk za ucho i powoli podniosłam wzrok na swoje siostry. Wszystkie mieli utkwione spojrzenia w coś przed sobą. Nie wiem o czym myśleli teraz, ale dałabym za to wszystko żeby się dowiedzieć. Właśnie tego się obawiałam, że siostry nic nie powiedzą i uznają mnie za kompletną wariatkę, która nadal jest związana z agresywnym mężem. Widelec, którym Clarie jadła wypadł jej z palców upadając prosto na ziemie. Kobieta patrzyła na mnie z otworzonymi lekko ustami.

- Christopher cię bije? - głos Caroline był cichy, ale też i łamiący. Zauważyłam jak jedna łza spłynęła po jej policzku. Kciukiem starłam delikatnie jej łzę tym samym sprawiając, że spojrzała na mnie. - Dlaczego nadal z nim jesteś?

- Bo go kocham. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się. - Oboje próbujemy zapanować nad nim, żeby już nie był taki jak w przeszłości. - zaśmiałam się lekko nie wiedząc z czego. Z tego, że to będzie nie możliwe bo nie mam pewności że on się zmieni? A może z tego, że pierwszy raz zobaczyłam jak moje siostry ronią łzy z czegoś co im powiedziałam.

- Nie da się zmienić tak szybko człowieka, który doznał coś okropnego. - odwróciłam wzrok na Dianę. Zaciskała ze zdenerwowania szczękę i patrzyła na mnie z bólem. Przytaknęłam.

- Stopniowo dochodzimy do naprawienia jego duszy. - Caroline, złapała mnie za dłonie i ścisnęła z całych sił.

- Powiedź nam całą prawdę. - przechyliła głowę. - Od kiedy to już trwa, że cię tak traktuje i dlaczego taki jest?

- Trwa to od naszego ślubu. - westchnęłam. - Kiedy coś zrobię według niego źle lub powiem coś źle, on wpada w szał i mnie bije. - blondynka zakryła z przerażenia usta dłonią. Domyśliłam się, że właśnie taka będzie reakcja moich sióstr na wiadomość o tym, kim na prawdę był mój mąż. - A dlaczego taki jest? Bo zniszczyła go własna rodzina. Rodzeństwo i rodzice. - odchrząknęłam.

- Z tego co mi wiadomo ma tylko ojca. - wzruszyłam ramionami.

- Kim jest Christopher Carson? - Clarie miała założone ręce na piersi i udawała silną kobietę, która próbowała powstrzymać łzy, żeby nie wydostały się na światło dzienne. Zmarszczyła brwi i patrzyła na mnie wzrokiem mówiącym, że zniszczy Carsona.

- Moim mężem. - zaśmiałam się cicho. - A kim może być? - uśmiechnęłam się do niej. Siostra nie zmieniała swojej pozycji, piorunując mnie jeszcze wściekłym wzrokiem. Nie rozumiałam na kogo była zła. Na mnie, że ich okłamałam? Czy na Christophera, który teraz w ich oczach był tym złym.

- Nie jest tylko twoim mężem, to ktoś jeszcze.

- To też celebryta. - wzruszyłam ramionami. Clarie pokręciła głową i prychnęła zmieniając pozycje i siedząc teraz pochyloną nad stolikiem.

- Nie mówisz nam prawdy. - wysyczała. Przyznaje, że nie poznawałam swojej siostry. Nigdy tak się nie zachowywała w stosunku do nas. Jednak pewnie stała się teraz taka przez to co jej powiedziałam o Christopherze. - Powiedź mi prawdę. Teraz! - jej podniesiony głos przykuł uwagę wszystkich zgromadzonych w kawiarni. Patrzyli przez chwilę na nas po czym stwierdzając, że nie ma nic w tym, ciekawego wrócili do swoich przerwanych zajęć.

- Clarie co się z tobą dzieje? - Diana, złapała ją za ramię. Kobieta wyszarpała się z jej uścisku.

- Nic. - pokręciła głową. - Chcę tylko, żeby nasza mała siostrzyczka powiedziała nam prawdę o swoim mężu. - uśmiechnęła się sztucznie. - Więc jak będzie? - uniosła brew i spiorunowała mnie wzrokiem. A ja nie znosząc dłużej tego spojrzenia postanowił to skończyć.

- Christopher nie jest tylko moim mężem i sławnym celebrytą na świecie. - westchnęłam i zamknęłam na chwilę oczy, żeby się uspokoić. Spokojnie Sarah. Wdech i wydech. Wdech i wydech. Musisz wydusić to z siebie. - To też zabójca. - każda z nich miała na twarzy wymalowane zaskoczenie, a też strach.

- Jak to mordercą? - zapytała zaskoczona Caroline.

- Dlaczego go policja nie wsadzi za kratki? - Clarie przechyliła głowę w bok.

- Policja się go boi. - oparłam się wygodnie o kanapę.

- Dlaczego? - Diana i Caroline zmarszczyły brwi, a tylko Clarie w ogóle nie poruszyła się pozostając w tej samej pozycji co była. Zaczęłam nerwowo bawić się swoimi palcami. Nie wiedziałam, czy dobrze robiłam mówiąc im kim na prawdę jest Christopher, ale nie miałam wyjścia widząc zniecierpliwione spojrzenie najstarszej siostry.

- Jest bossem mafii. - kiedy to powiedziałam, poczułam ulgę w głębi sobie, ale i też strach przed utratą swoich sióstr. Bałam się, że po tym jak dowiedzą się prawdy o Christopherze odsuną się ode mnie na zawsze. Nie musiałam tego już ukrywać przed siostrami. Jednak rodzice i dziadkowie o jeszcze nie poznali prawdy, ale będzie najlepiej jak na razie nie będą o niczym wiedzieli. Wystarczy, że na dzień dzisiejszy wiedzą moje siostry, które widząc po ich minach nie są zadowolone z mojego sakramentu małżeńskiego z Christopherem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro