Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 35

Kolejna runda w innym sklepie odzieżowym. No po prostu świetnie. Nie to, że ja nie lubię zakupów, bo je kocham, ale jak Lily zaciągnie mnie do jakiegoś sklepu to potrafi spędzić tam z dwie godziny. Najpierw obejrzenie dokoła rzecz, potem przymierzenie, następnie spytanie się jak wygląda, zastanowienie się nad kupnem, a na końcu płacenie. Za każdym razem powtarzałam jej, że we wszystkim będzie ładnie wyglądała, ale ta jak zwykle nie słuchała mnie i twierdziła, że jest gruba. Była szczupłą, niską i piękną blondynką. Czasami narzekała na swój wygląd co ja nie mogłam znieść. Może dlatego tak brzydziła się siebie bo nie miała swojej drugiej połówki. Głosik w mojej głowie dał mi trochę do myślenia. A jakbym tak jej znalazła idealnego kandydata na chłopaka,to może przestała by się tak zamartwiać swoim wyglądem i zaczęła myśleć racjonalnie. Ale to głupi pomysł. Jeszcze Christopher mi powie, żebym się nie wtrącała w jej sprawy. Jest dorosła i sama sobie poradzi. Nie rozumie on tego, że ona jest dla mnie jak siostra, a każdy z rodzeństwa sobie pomaga czego nie mogę powiedzieć tego o nim. Znając jego ból do rodziny zabił by ich przy pierwszej okazji. Nie tak po prostu mówi, że tylko na to czeka. Westchnęłam kiedy zobaczyłam ile ubrań ze sobą do przymierzalni zabrała Lily. Ja także poszukałam kilka rzeczy dla siebie i weszłam do przymierzalni obok niej.

- I jak się układa pani Carson? - przewróciłam oczami słysząc jej piskliwy głos i zdjęłam z siebie biały T-shirt z końmi we wzory.

- Dobrze, a jak ma być? - chwyciłam do ręki czarny podkoszulek który znalazłam.

- No jak to? Nie było żadnej przemocy?

-Mogłabyś ciszej mówić? - szepnęłam. - Nikt nie musi wiedzieć tego oprócz nas. - obejrzałam się dookoła w lustrze i stwierdziłam, że będzie mi pasował i nadawał się na gorące dni. W Polsce było cieplej niż w Nowym Jorku.

- Rozumiem, że to twój mąż i go kochasz. Ale nie chciałabyś się już uwolnić od tego życia?

- O jakim ty życiu mówisz? - zmarszczyłam brwi.

- No o damskim bokserze. - usłyszałam jej szept. Założyłam na siebie białą koronkową sukienkę, która sięgała mi do kolan.

- Nie jest nim, po prostu miał trudne dzieciństwo.

-  Proszę cię Saro. Jak możesz tak o nim mówić, wiem że ci trudno bo cię czymś tam szantażuje. - przerwała swoją wypowiedź, żeby przenieść swoje cztery litery do mojej przymierzalni. - Ale jesteś silną kobietą i dasz sobie radę.

- Jak wyglądam? - zapytałam żeby odwrócić jej uwagę od mojego męża.

-Wyglądasz przepięknie.- uśmiechnęła się ciepło. - Dobrze, że ten buc tego nie widzi. Już by się na ciebie rzucił. - zaśmiałam się wyobrażając sobie głodny i wędrujący wzrok  mojego męża po moim ciele. - Albo co gorsza wyprowadziłby cię stąd siłą, żeby inni faceci się nie oglądali.

- Rozumiem, że go nie lubisz.

- Nie powinnaś mi się dziwić po tym jak widziałaś, że był gotowy mnie zastrzelić w moim własnym domu. Dobrze, że wtedy rodziców nie było bo nie wiem jakby się to skończyło. - powiedziała trochę głośniej przez co kilka kobiet zwróciło na nas uwagę.

- Zastrzeliłby nas wszystkich. - wykrzywiłam usta w grymas.

- Albo zabił mnie i moich rodziców, a ciebie oszczędził dlatego, że jesteś jego żoną.- założyła ręce na piersi i obdarzyła mnie ostrzegawczym wzrokiem.

- Lub wszyscy przeżyliby, a twoi rodzice zadzwonili na policje. - wymusiłam na swojej twarzy przepraszający uśmiech i wróciłam wzrokiem na lustro, gdzie było moje odbicie.

- Chcę tylko wiedzieć, czy ty jesteś z nim szczęśliwa i nic nie zagraża twojemu życiu.

- Na chwilę obecną nie, ale jak zrobię zły krok to może zabić moją rodzinę, ciebie, a nawet i mnie. - ubrałam na siebie rzeczy w których przyszłam do sklepu i poprawiłam ubrania na wieszakach, żeby pracownicę sklepu nie czepiali się mnie, że muszą tak ciężko pracować.

- Obiecaj mi, że jak coś się wydarzy to mi o tym od razu powiesz. - odłożyłam wszystkie rzeczy i wyszłyśmy z Lily, nawet nie żegnając się z wrednymi babami.

- Obiecuje, ale nie masz się o co martwić teraz. - ścisnęłam jej ramię. Zatrzymała się w połowie drogi do małej kawiarni i spojrzała na mnie.

- Pamiętaj, że cię kocham i nie pozwolę żadnej osobie cię skrzywdzić.

- Zapamiętam. - uśmiechnęłam się i przytuliłam ją mocno, jakbym bała się że ostatni raz mogę ją dotknąć. - Ja też nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić.

                                                                   ****

Siedząc w popularnym przez młodzież i dorosłych kawiarni o nazwie Starbucks wspominaliśmy z Lily liceum, znajomych z klasy, nasze wpadki w gimnazjum i podstawówce. W pierwszej klasie liceum Lily, była zadurzona w nauczycielu od historii. Na każdej lekcji wzdychała do niego i nie odrywała wzroku nawet jak on o to prosił całą klasę. Ja tylko się temu przyglądałam i śmiałam się cicho. Lily miała żenującą wpadkę, że pocałowała kiedyś historyka jak wróciliśmy z wycieczki, a on był wtedy naszym wychowawcą podczas podróży. Autokar szkolny przywiózł nas z powrotem na parking szkolny. Wszyscy się rozeszli, a zostali nauczyciel, ja i Lily. A ta wykorzystując odpowiedni moment nie wytrzymała i musiała mu pokazać co czuje do niego. Wtedy nie pojawiła się przez tydzień w szkole. Jednak nauczyciel był na tyle dobry, że nie wniósł skargę na Lily i nie nikt dzięki temu nie wiedział w szkole co się wydarzyło.

-  A pamiętasz swojego byłego Michaela? - spojrzała na mnie spod filiżanki kawy.

- Tak pamiętam. - uśmiechnęłam się na jego wspomnienie. - Byliśmy ze sobą trzy lata. - o trzy lata za dużo.

- Dla mnie dużo.

- Dla mnie też. - westchnęłam. - Jeszcze zanim zostałam żoną Christophera, spotkałam go w parku. - zaczęłam bawić się uchem od filiżanki nie odrywając od niego wzroku. Był na spacerze ze swoim psem Rocky.

- Nadal pamiętasz imię jego psa? - uniosła brwi.

- Jak mogłabym zapomnieć tego słodziaka. - zaśmiałam się podnosząc na nią wzrok. - On i Grey, byli najlepszymi przyjaciółmi. - mój malutki piesek Grey. Należy teraz do moich rodziców odkąd wyszłam za Christophera. I tak o to zostałam bez zwierzęcia. - Wracając do Michaela, chciałam z nim porozmawiać i dowiedzieć się co u niego słychać, ale wtedy przyszedł Christopher nie wiedząc skąd i powiedział Michaelowi, że ja i on się pobieramy.

- Nie jestem zdziwiona nawet. - uśmiechnęła się krzywo. - Jakby mógł to by każdemu na świecie to powiedział.

- I przecież może w wywiadach.

- No tak, jakżeby inaczej. - przewróciła oczami. - Chciał zaznaczyć swój terytorium.

- Nie mów o nim jak o psie.

- A kim jest, bo chyba nie aniołem.

- Pokłóciłam się z nim wczoraj i od tamtej pory się nie odzywamy, nawet go nie widziałam ani wczoraj wieczorem ani rano przed wyjściem. - przyznałam szczerze.

-  Co się stało?

- Wspomniałam mu o hotelu, a ten się oburzył, że się dowiaduje o takich rzeczach z internetu a nie od niego samego.

- Przepraszam bardzo, ale czy on kiedykolwiek odpowiedział ci na jakieś pytanie, które nie daje ci spokoju? - przybliżyła się w moją stronę unosząc przy tym głos. - Nie. - oparła się wygodnie o swoje krzesło.

- Powiedziałam mu to samo, a on powiedział, że nie muszę o wszystkim wiedzieć.

- Jesteś jego żoną i masz prawo wiedzieć o nim wszystko, nie rozumiem gościa. - przechyliła głowę do tyłu i wzruszyła ramionami.

- Ja też nie, ale jak wspomniałam o zdjęciu to jeszcze bardziej się wściekł, aż kipiał złością. Bałam się,że uderzy mnie w domu u rodziców. 

- I zrobił to? - spojrzała na mnie.

- Nie, ale najgorsze jest to, że całą kłótnie słyszała moja mama i chciała wyciągnąć ode mnie jak najwięcej informacji, a ja nie jestem jeszcze gotowa jej powiedzieć. - schowałam twarz w dłoniach i nabrałam dużego powietrza do płuc.

- Nie martw się. - usłyszałam jak wstaje ze swojego miejsca i podchodzi do mnie po to, żeby przytulić mnie do siebie. - Kiedyś to się wszystko skończy i będziesz żyła tak jak sobie to wyobraziłaś.

- Dopiero wtedy jak Christopher zabije swoją rodzinę.

- Mówisz poważnie? - oderwała się ode mnie, żeby przez chwilę na mnie spojrzeć. Przytaknęłam jej. - Matko. Nie da się nic innego zrobić?

- Da się, ale nie wiem czy uda mi się.

- Co chcesz zrobić? - zmarszczyła brwi.

- Uwolnić serce Christophera od ciemności. - szepnęłam i zamknęłam na chwilę oczy, żeby pomodlić się w myślach o pomoc Boga w ratunku dla mojego męża. Powoli już nie wytrzymuje tego, że właśnie tak mnie traktuje, a nie inaczej. Przemawia nim żądza zemstą na swoich bliskich, którzy wyrządzili mu krzywdy w przeszłości. Ja jednak jestem dla niego teraźniejszością i przyszłością. Powinien mnie traktować nie jak wroga lub zagrożenie, ale jako żonę i miłość swojego życia.

- Pomogę ci w tym, jeśli oczywiście chcesz.

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się i złapałam jej rękę, żeby poczuć, że nie jestem sama.

- Nie wiesz ile bym dała, żeby to wszystko się udało i nie musiała się zastanawiać jaki dzisiaj czy jutro humor będzie miał Christopher.

- Uda się. - pogładziła mnie po włosach. - Wszystko się uda. - chciałabym, żeby jej słowa w stu procentach mnie zapewniły, że nie muszę się niczym martwić.

- Wybrałaś już studia? - zmarszczyłam brwi. Szczerze mówiąc od przyjazdu tutaj nie myślałam o studiach, które przed wyjazdem rodziców i sióstr obiecałam, że pójdę na nie.

- Myślałam, że razem wybierzemy. - zaśmiała się cicho.  - Polska. - szepnęła patrząc przed siebie.

- Co Polska?

- Tam pójdźmy studiować byle by daleko stąd. - szepnęłam. - Może ruszy coś to Christophera. - wiedziałam, że źle postępuje bo to się dobrze nie skończy. Zwłaszcza, że wiadomość o moich studiach w Polsce nie spodobają się mężczyźnie, ale muszę to zrobić, żeby przemyślał co robi źle. Boje się, że zamknie mnie na klucz w domu i nie pozwoli mi na edukacje, ale ja nie chcę jako jedyna z rodzeństwa zostać przy skończeniu liceum. Dziadek nie chciałby tego. A bardzo sobie cenie jego zdanie o mnie. Byłby zawiedziony, że jego ulubiona wnuczka nie ma dobrej pracy, a obiecywała mu, że zostanie w przyszłości architektem i zaprojektuje mu nowy gabinet w jego firmie. Jeśli Christophera nie przekona fakt, że robię to dla dziadka. To oznajmię mu, że się z nim rozwodzę. Choć wiem, że on mi powie, że nie da mi rozwodu. Ale warto spróbować. Zrobię to mimo, że złamie sobie przez to serce.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro