Rozdział 27
Dwa dni później
Rozglądałam się przez szybę, czy przy wejściu do kawiarni nie ma wścibskich paparazzi. Przewróciłam oczami, kiedy zobaczyłam tłum ludzi przed budynkiem. Dziennikarze i paparazzi nie dają nam teraz spokoju odkąd Christopher miał ten nieszczęsny wypadek. Mając jakąkolwiek okazje wypytują mnie o stan zdrowia Christophera i o nasze małżeństwo. Chciałam się wyrwać chociaż trochę z domu i chciałam się spotkać z Lily, która wczoraj wróciła do Londynu. Nie ukrywam, że ucieszył mnie telefon od niej, że wsiada do samolotu i leci do mnie tylko po to, żeby być przy mnie. Wiadomości, którą do niej wysłałam kiedy Christopher jeszcze leżał w śpiączce odpisała mi, że dowiedziała się o wypadku bruneta w wiadomościach. Nawet w Meksyku był znany - pomyślałam. Samochód kilka przecznic od kawiarni. Westchnęłam i chwyciłam torebkę do ręki. Odwróciłam się jeszcze do tylnej szyby i ujrzałam rozglądających się ludzi z mikrofonami i aparatami.
- Woli pani wrócić? - odwróciła się do Arthura. Nasze spojrzenia skrzyżowały się w lusterku wstecznym. Uśmiechnęłam się lekko.
- Nie. - pokręciłam głową. - Dawno nie widziałam się z Lily, a mam jej dużo do opowiedzenia. - chwyciłam za klamkę otwierającą drzwi i pociągnęłam ją do siebie.
- Dobrze. - odpowiedział. - Jak sobie pani życzy, jakby co będę tutaj. - skinęłam głową i bez pożegnania wysiadłam samochodu. Założyłam okulary i szłam dumnym krokiem w stronę kawiarni. Już z daleka zauważyli mnie i przybiegli jak jeden pies. Zasłoniłam twarz ręką by blask fleszy mnie nie oślepił. Słyszałam krzyki fotografów i dziennikarzy z mnóstwem pytań. Przepychali się, żeby tylko zrobić mi kilka zdjęć i umieścić w internecie oraz gazecie. Odetchnęłam z ulgą kiedy znalazłam się w środku kawiarni. Podeszłam do stolika, przy którym zawsze siedzieliśmy z Lily zanim wyszłam za Christophera. Blondynka zmrużyła oczy i zarzuciła nogę na nogę. Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc o co jej chodzi i zdjęłam okulary odkładając je na stolik.
- Coś się stało? - zajęłam miejsce na przeciwko niej. Przez chwilę nic nie mówiła tylko przypatrywała mi się i stukała palcami o stolik.
- Nie. - pokręciła głową. - Próbuje odgadnąć czy coś ci znów zrobił. - wzruszyła ramionami. Przewróciłam oczami i westchnęłam kładąc dłonie na stolik.
- Pokłóciliśmy się tylko. - wzruszyłam ramionami. - Dziś wychodzi ze szpitala.
- Zamierzasz po niego jechać czy każesz Arthurowi by po niego pojechał? - uniosła brwi. Lily, jeszcze nie wiedziała, że poczułam coś do Christophera i nie była to kolejna nienawiść.
- Muszę ci o czymś powiedzieć. - westchnęłam. Blondynka przybliżyła się do mnie.
- Co się stało? - przechyliła głowę w bok.
- Bo ja chyba...- przerwałam, żeby nabrać większego powietrza. - Zakochałam się w Christopherze. - powiedziałam na jednym tchu nie odrywając spojrzenia od przyjaciółki. Jej oczy stały się większe, a ciało zesztywniało. Wiedziałam, że zaskoczę ją swoim wyznaniem. Myślała, że za jakiś czas rozwiodę się z Christopherem i będzie jak dawniej, ale teraz nie zrobię tego. Nie jak zrozumiałam, że pokochałam tego Diabła.
- Zakochałaś się. - szepnęła nie dowierzając moim słowom. Podniosła na mnie wzrok. -Jak do tego doszło? - uniosła brwi.
- Nie wiem. - pokręciłam głową. - To stało się nagle. - wzruszyłam ramionami. - Kiedy dowiedziałam się, że trafił do szpitala i zobaczyłam go tam zrozumiałam, że go mogę stracić i że to mnie zaboli. - przytaknęła głową odwracając ode mnie wzrok. Westchnęłam. - Jeszcze do tego ta książka.
- Jaka książka? - zmarszczyła brwi.
- Znalazłam w gabinecie Christophera książkę z napisem śmierć.
- Co w nim znalazłaś?
- Tylko nazwiska osób...które zabił. - blondynka otworzyła szerzej oczy słysząc moją odpowiedź. Nie miałam po co ukrywać przed nią tym kim jest Christopher. Sama dobrze go poznała kiedy wpadł do jej mieszkania z bronią. Mam nadzieje tylko, że nadal będzie przy mnie.
- Zabił. - szepnęła. - Powiedziałaś zabił?
- Tak. - przytaknęłam. - Nie mam powodu, żeby to przed tobą ukrywać. - przechyliłam głowę w bok. - Jesteś dla mnie jak siostra i powinnaś wiedzieć co dzieje się w moim życiu.
- Sarah dziękuję ci, że tak uważasz. - położyła swoją dłoń na mojej i uśmiechnęła się. - Nie obraź się, ale muszę cię o to zapytać. - na jej twarzy pojawił się grymas. - Czy ty nie chcesz rozwieść się z nim?
- Sama znasz odpowiedź. - szepnęłam spuszczając w dół swoje spojrzenie.
- On jest mordercą, a jak cię zabije?
- Przestań bredzić głupoty Lily. - machnęłam ręką. - Fakt boje się Christophera, ale jeśli odejdę od niego to tym bardziej mam gwarancje, że mnie zabije. - chociaż po odkrytej prawdy sądzę, że Christopher mnie nie zabije. Po co miałby to robić skoro obserwował i czekał na mnie tak długo?
- On ma obsesje na twoim punkcie. - ściszyła głos.
- Wiem. - podniosłam na nią wzrok. - Arthur, mi o tym powiedział.
- Jak ci powiedział? - zmarszczyła brwi.
- Powiedział mi, że spotkanie w kawiarni nie było naszym pierwszym. - westchnęłam. - Według nich dla mnie tak. - wskazałam na siebie palcem. - Christopher już wcześniej mnie widział.
- Kiedy?
- Kiedy byliśmy na wycieczce we Włoszech. Jednak ja go także spotkałam wcześniej.
- Niby gdzie?
- W lasie. - spojrzałam na nią.
- W lesie? - zapytała upewniając się, czy dobrze usłyszała. Przytaknęłam głową przygryzając lekko wargę. - A coś ty tam robiła?
- Wracałam do domu przez skróty. - wzruszyłam ramionami. - Usłyszałam czyjeś głosy i krzyki, więc poszłam tam i zobaczyłam jak kilku mężczyzn stoi nad ciałem starca.
- Skąd masz pewność, że był to on? - zmrużyła oczy.
- Znam dobrze Christophera i jego wygląd też. - przybliżyłam się do niej. - Zobaczyłam też coś czego nie powinnam.
- Co?
- Morderstwo. - szepnęłam. Lily, przyłożyła dłoń do swoich ust.
- Jezus Sarah, a jakby i ciebie zabił. - złapała mnie za dłoń. Pokręciłam głową.
- Nie sądzę.
- Powiedziałaś mu o tym? - pokręciłam po raz kolejny głową. Kobieta westchnęła będąc zmęczona moimi postanowieniami. - Więc to zrób.
- Boje się.
- Pójdź na policje i wszystko im powiedź, mogę iść z tobą jeśli chcesz. - zmarszczyłam brwi i uwolniłam się z jej uścisku.
- Nie pójdę na żadną policje!
- Ja cię tylko próbuje ratować.
- Sama chciałam tego ślubu. - warknęłam. Miałam dość tego, że każdy próbował mi pomagać. Jakbym sobie sama nie dała rady. Bo nie dajesz rady.
- Ale mówiłaś, że robisz to dla rodziców. - przytaknęłam.
- Zgadza się. - zmrużyłam oczy. - Ale odkąd zrozumiałam, że zakochałam się w Christophera to nie rozwiodę się z nim właśnie z tego powodu.
- Nie chcę stracić przyjaciółki. - spojrzała na mnie z bólem w oczach.
- Stracisz jeśli zrobisz coś głupiego. - oparłam się wygodnie o krzesło.
- Co masz na myśli? - zmarszczyła brwi.
- Nie lubię jak ktoś za mnie rozwiązuje moje problemy. - spojrzałam na nią ostrzegawczy wzrokiem. Patrząc na mnie przetwarzała sobie moje słowa w myślach. Kiedy zrozumiała je przygryzła wargę i przytaknęła głową spuszczając wzrok na swoje buty.
- Obiecaj mi tylko jedno.
- Co tylko zechcesz.
- Nie daj się mu zabić. - spojrzała na mnie spod rzęs. Zmarszczyłam brwi i schowałam jedną dłoń do kieszeni spodni. Wiem, że Christopher pod wpływem gniewu może każdego zabić kto mu stanie na drodze, ale nie mnie. On ma obsesje na moim punkcie. W sumie to się zgadza. Gdyby nie miał, nie kontrolowałby mnie, nie zamykał w domu i nie mówił za każdym razem, że jestem jego. Ciało, serce i dusza należy do niego, ale mój umysł nie. Umiem się sprzeciwić mężczyźnie, ale boje się jego ruchów. Czuje, że dziś wydarzy się coś złego przez tą książkę pod łóżkiem. Poczułam kopnięcie w moją stopę. Ocknęłam się z moich rozmyśleń i spojrzałam na Lily, która patrzyła na mnie wzrokiem pełnym strachu, bólu i zmartwienia.
- Dlaczego mnie kopnęłaś? - pomasowałam miejsce, które mnie bolało.
- Bo nie dawałaś znaku życia. - uniosła brew do góry. - Pytałam się ciebie o której ma wyjść ze szpitala.
- Kto? - zmarszczyłam brwi zastanawiając się o co jej chodzi. Blondynka przewróciła oczami i westchnęła.
- Christopher, a kto? - spojrzałam na swój zegarek na lewym nadgarstku.
- Za jakieś 2 godziny. - wróciłam wzrokiem na jej twarz.
- Jechać z tobą?
- Nie trzeba. - uśmiechnęłam się lekko. - Dam sobie radę, nie jadę sama.
- Ale to ludzie Christophera, oni cię nie obronią. Wręcz przeciwnie. - przybliżyła się. - Oni zrobią to co on im każe.
- Jeśli tak będzie to tak chyba ma być. - uniosłam brew do góry. - Czyż nie?
- Co ty pieprzysz Sarah? - zmarszczyła brwi.- Jeśli zrobi ci znów krzywdę wezwę policje.
- Policja nic tu nie da. - ukryłam twarz w dłoniach.
- Jak to nie? - złapała mnie za ramie. - Policja wsadzi go za kratki za milion zabójstw.
- Skąd wiesz ile zabił? - oderwałam twarz od dłoniach i ze zmarszczonymi brwiami spojrzałam na nią.
- Domyślam się, bo jak powiedziałaś, że to książka, a one są przeważnie duże.
- Zgadza się. - przytaknęłam. - To duża księga, ale to nie znaczy, że milion razy zgrzeszył. - zmrużyłam oczy. - Być może kolejne kartki są puste.
- Być może, ale nie upewnisz się jeżeli sama tego nie sprawdzisz. - kobieta miała racje. Powinnam przeglądnąć całą księgę i upewnić się ile zabójstw dokonał się Christopher.
- Dziś tego na pewno nie zrobię już wie, że byłam w jego gabinecie bez pozwolenia.
- Od kogo?
- Ode mnie. - poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon i odblokowałam ekran wchodząc od razu w wiadomości.
Od Arthur:
Pan Carson dzwonił, że chcę natychmiast wracać do domu i żąda żeby pani przyjechała razem ze mną.
Wiedziałam, że nie wytrzyma tam dłużej. Jak dobrze, że lekarz, który prowadził jego operacje zabronił mu wrócić od razu do domu po wybudzeniu się. Przynajmniej nie znosiłam jego humorków przez te dni, a teraz będę się z nim użerać nie wiadomo ile. Na pewno ból w żebrach mu nie minął i sądzę, że będzie na każdym wyładowywał swój ból. Zrezygnowana odblokowałam znów ekran, który zgasnął i napisałam do Arthura.
Do Arthur:
Możesz przyjeżdżać i tak już mieliśmy kończyć nasze spotkanie. Napisz jak już będziesz pod kawiarnią.
Zablokowałam telefon i odłożyłam na stolik. Wzięłam spory łyk już zimnej kawy. Zdecydowanie powinnam nie pić kawy, która nie smakowała mi gdy ktoś ją robił. Nie lubiłam kawy z ekspresów, bo była dla mnie za mocna, a ja lubiłam pić łagodną.
- Kto napisał?
- Arthur. - odłożyłam filiżankę na mały talerzyk.
- Co chciał?
- Christopher chcę już wyjść ze szpitala i chcę żebym przyjechała z nim.
- Miał wyjść za 2 godziny. - zmarszczyła brwi.
- Tak, ale wiesz jaki jest Christopher.
- Oj wiem i to za dobrze. - spojrzała przez ułamek sekundy na podłogę. Usłyszałam wibracje. Kątem oka spojrzałam na telefon gdzie widniała wiadomość od Arthura, że czeka już przed budynkiem. Nie zamierzałam odpisywać.
- Na mnie już czas. - wyjęłam portfel, a z niego pieniądze i rzuciłam na stolik. Wstałam z krzesła i podeszłam do Lily. - Zadzwonię jak już będę w domu.
- Koniecznie i pamiętaj. - wycelowała we mnie palec. - Nie daj się zabić.
- Lily. - westchnęłam.
- Kocham cię. - uśmiechnęła się i rzuciła mi się na szyje.
- Ja ciebie też. - odwzajemniła uścisk i także uśmiechnęłam się. Oderwałam się od niej i wzięłam telefon ze stolika kierując się od razu do wyjścia. Kiedy byłam już na zewnątrz nie zauważyłam ani jednego paparazzi i dziennikarzy. To dobrze, że dali sobie już spokój. Rozumiem, że to ich praca, ale to jest denerwujący jak każdy twój ruch śledzą też inni. Witaj w życiu sławnych. Przeszukałam wzrokiem czarne Audi Q7. Arthur wyszedł i otworzył mi drzwi z tyłu. Skinieniem głowy podziękowałam mu i wślizgnęłam się na siedzenie. Położyłam torebkę obok siebie i odblokowałam telefon, żeby zawiadomić mamę o moim późnym przyjeździe. Moi rodzice jak i siostry nadal przebywają w Irlandii, bo ich zdaniem muszą mnie pilnować, żebym sobie nic nie zrobiła. Kiedy zobaczą Christophera to na bank wyjadą. Kiedy wysłałam SMS do rodzicielki zablokowałam telefon i odwróciłam wzrok na szybę. Od naszej ostatniej kłótni nie odzywałam się do Christophera. Nie dzwoniłam ani nie pisałam, on to samo nie robił. Nie chciałam się bardziej denerwować jak wtedy. Mam nadzieje, że kiedy mnie zobaczy w progu drzwi jego humor będzie inny niż dwa dni temu. Ile bym dała, żeby nie zgrywał takiego sukinsyna jakim się stał po ślubie. W księdze jest czarno na białym napisane, że nie jaki Edward, Celine i Clara zniszczyli go i odpłaci się im za to, ale kto to może być? Nie zauważyłam kiedy byliśmy już pod szpitalem. Arthur pomógł mi wyjść z samochodu i razem ze mną udał się do Christophera. Nie musieliśmy nawet czekać na Christophera bo sam czekał na nas. Kłócił się z lekarzem, który go operował. Jego gruby i głośny głos był słychać w całym szpitalu. Wiedziałam, że to się może źle skoczyć więc przyśpieszyłam kroku, a zaraz po mnie Arthur. Christopher nic się nie zmienił przez te kilka dni w szpitalu. Kilkudniowy zarost i umięśniona klata. Czarny T-shirt i czarne spodnie idealnie na nim leżały. Teraz rozumiałam dlaczego bardziej ubierał się na czarno niż na kolorowo.
- Panie Carson, ostatni raz powtarzam to jest pana obowiązkiem zażywać leki dopóki ból nie minie. - widać było, że lekarz tracił już powoli do niego cierpliwość, ale mój kochany mężulek nie dawał za wygraną i za wszelką cenę chciał postawić na swoim.
- Ale nie rozumiesz tego, że ja inaczej sobie pomogę? - warknął. - Nie potrzebuje lekarskiej pomocy w dupę sobie to wsadźcie. - rzucił opakowaniem tabletek o ziemie. Na czole lekarza pojawiła się żyła co oznaczało, że się wściekł. Ich rozmowę przerwał mój odgłos obcasów odbijanych się o podłogę. Doktor kiedy mnie zobaczył odetchnął z ulgą, a Christopher zgromił mnie srogim wzrokiem. Nadal był na mnie zły na to ostatnie?
- Pani Carson dobrze, że pani jest. - uśmiechnął się do mnie szczerze. Zauważyłam jak Christopher piorunuję teraz doktora za to, że uśmiechnął się do mnie.
- Dzień dobry doktorze. - skinęłam głową, a na Christophera spojrzałam kątem oka.
- Pani Carson właśnie tłumacze pani mężowi, że musi zażywać te tabletki, które niestety wyrzucił na ziemie. - zgromił go wzrokiem. Brunet odwrócił od niego wzrok prychając. - By pomogły mu zwalczyć ból, ale uparł się, że to mu nie pomoże. - Arthur podniósł białe opakowanie tabletek i podał mi je. Przyjrzałam się im przez chwilę, a potem wróciłam wzrokiem na lekarza.
- Proszę się nie martwić dopilnuje tego, żeby zażywał je codziennie. - uśmiechnęłam się.
- Dobrze to słyszeć. - odwzajemnił mój uśmiech. - Proszę podawać mu dopóki ból nie minie, kiedy to nastąpi to proszę wtedy odstawić tabletki i zjawić się na kontrolnej wizycie za dwa tygodnie. - przytaknęłam głową. Arthur odebrał od Christophera jego torbę z rzeczami i poszedł w kierunku w którym przyszliśmy.
- To wszystko? - zapytałam widząc zniecierpliwienie na twarzy męża.
- Tak oczywiście. - odwrócił wzrok na Christophera i wręczył mu kartki. - Tu ma pan wypis, a tu skierowanie na prześwietlenie. Musimy sprawdzić czy wszystko gra. - odwrócił na mnie wzrok, a ja znów przytaknęłam. - Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. - uśmiechnął się przyjaźnie i pożegnał się z nami. Christopher nie czekając na mnie odwrócił napięcie i poszedł pierwszy za Arthurem, a ja za nim. Jak zwykle.
****
W trakcie powrotu do domu także nie odzywaliśmy się do siebie. Każdy wyglądał za szybę i podziwiał nocne ulice Irlandii. Arthur wjechał na podjazd naszego domu i otworzył mi drzwi. Skinieniem głowy podziękowałam mu i nie czekając na Christophera skierowałam się do wejścia domu. Już przy progu drzwi mogłam usłyszeć głośne rozmowy dochodzące z kuchni. Odłożyłam torebkę na komodę i popatrzyłam na Christophera, któremu nie poprawił się humor. Z gniewem zdjął swoje buty i nie obrzucając mnie spojrzeniem i ani słowem udał się do góry zapewne do sypialni. Westchnęłam i weszłam do kuchni. Wszystkie rozmowy ucichły gdy mnie zobaczyli. Nic nie mówili tylko patrzyli na mnie. Podeszłam do blatu i nalałam sobie do szklanki zimnego soku. Całą szklankę opróżniłam jednym ruchem i włożyłam do zmywarki. Odwróciłam się i nie patrząc na rodzinie poszłam do sypialni gdzie był miałam nadzieje zastać Christopher. Kiedy weszłam do pomieszczenia usłyszałam wodę dochodzącą z łazienki. Przez otwarte drzwi do mogłam zobaczyć parę wydobywającą się z prysznica i sylwetkę Christophera. Usiadłam na łóżku i chwyciłam telefon do ręki. Weszłam na Facebooka. Teraz to praktycznie nie wchodziłam na niego, bo miałam dużo na głowie. Ostatni raz kiedy weszłam na niego to był ostatni dzień mojej wolności. Już na powitanie mogłam zobaczyć mnóstwo zaproszeń do grona znajomych, powiadomień i wiadomości. Weszłam w ustawienia i zablokowałam wysyłania do mnie wiadomości od fanów Christophera oprócz moich znajomych. Teraz i też twoich. Na stronie głównej social media zobaczyłam moje i Christophera zdjęcia opublikowane na stronie jakieś jego fanowskiej strony. Uśmiechnęłam się. Woda ucichła, a to oznaczało, że Christopher lada moment może tu wejść. Po chwili poczułam zapach żelu pod prysznic mężczyzny. Wiedziałam, że stał za mną, ale tym bardziej się nie odwracałam.
- Odłóż telefon. - rozkazał. Wahałam się czy wykonać jego polecenie, ale kiedy sobie przypomniałam o obietnicy Lily, zrobiłam to. - Odwróć się. - zrobiłam to od razu i spojrzałam na niego. W jego oczach widziałam gniew, miłość i ból. Odsunęłam się przestraszona kawałek. - Dlaczego byłaś w moim gabinecie?
- Chciałam dowiedzieć się kim naprawdę jesteś.
- Nie mogłaś mnie zapytać? - o dziwo mówił do mnie ze spokojem, ale widziałam, że w środku się gotuje.
- A powiedziałbyś mi? - uniosłam brwi. Przymknął oczy, żeby się uspokoić. Wypuścił powietrze, które trzymał w sobie i otworzył powoli oczy.
- Może bym powiedział, ale pewnie bym tego nie zrobił. - zauważyłam, że miał tylko na siebie owinięty biały, puchaty ręcznik wokół swoich bioder. Miałam idealny widok na jego wyrzeźbioną klatkę.
- Dlaczego?
- Bo bałbym się, że przez to jakbyś się dowiedziała kim jestem to byś uciekła.
- I tak wiem kim jesteś, a nie uciekłam. - odwróciłam wzrok od niego. Usłyszałam jego ciche kroki.
- Bo to nie ja tobie to powiedziałem. - usiadł obok mnie nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Tym bardziej powinnam odejść bo mi tak rozum podpowiada, ale nie zrobię tego.
- Dlaczego? - zapytał szeptem. Podniosłam na niego swoje spojrzenie. Nie byłam pewna, czy powinnam w tym momencie wyznać mu swoje uczucia. Nie miałam stu procentowej pewności, czy rzeczywiście mnie kocha. Arthur mógł tak tylko powiedzieć, żebym zrozumiała Christophera. Kochaj albo rzuć.
- Bo cię kocham. - szepnęłam patrząc cały czas w jego oczy. Na początku na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie wywołane moim wyznaniem, ale potem zobaczyłam uśmiech, którym obdarował mnie w szpitalu kiedy obudził się. Chwycił moją dłoń i przyłożył do swoich ust składając na niej delikatny pocałunek.
- Ja ciebie też kocham i przepraszam za to co powiedziałem dwa dni temu o tym, że nic do ciebie nie należy. To co ja mam masz ty. Masz mnie. Wszystko należy do ciebie. - złapał mnie za podbródek. Oparł swoje czoło o moje. - Powiedziałem to pod wpływem gniewu, ale teraz się poprawie bo nie chcę cię stracić. - oderwał się ode mnie, żeby spojrzeć w moje oczy. - Jesteś dla mnie najważniejsza i tylko ja cię mogę mieć, żaden inna. - pod wpływem jego słów uśmiech sam mi się wkradł na usta. - Kocham cię. - przybliżył swoją twarz do mojej i pocałował mnie tak jak jeszcze nigdy. Delikatnie, ale z namiętnością. Przez chwilę nie wykonałam żadnego ruchu będąc sparaliżowana jego ruchem. Nie całujesz się z nim pierwszy raz. Słysząc głos w mojej głowie przełamałam bariery i odwzajemniłam pocałunek co bardzo spodobało się Christopherowi. Zmusił mnie pchnięciem do położenia się na łóżku, a sam zawisł nade mną. Jęknęła kiedy poczułam jego przyrodzenie. Nie czekając dłużej zaczął ściągać ze mnie ubrania zaczynając od koszulki, potem spodnie, a kończąc na bieliźnie. Przywarł ustami do mojej szyi. Przyssał się do niej jak jakaś pijawka. Poczułam lekkie pieczenie i wiedziałam, że rano będę miała malinkę. Śladami ust rysował drogę po moim ciele zatrzymując się na mojej kobiecości. Podniósł na mnie swój wzrok i wrócił swoimi ustami do moich. Zdjął z siebie ręcznik, który przeszkadzał mu. Spojrzał na mnie z miłością i troską. Wiedziałam co mi chcę przez to przekazać, że żałuje co się wydarzyło miesiąc temu. Nie chciał, żeby poczuła się tak samo jak tamtego wieczoru. Skinieniem głowy dałam mu znak, że jestem gotowa.
- Będę delikatny. - szepnął w moje usta po czym je złączył ze swoimi i nie czekając dłużej wszedł we mnie. Wbiłam mocno palce w jego plecy i jęknęłam z rozkoszy. Nigdy nie czułam się tak dobrze jak w tym momencie z Christopherem. Przy moich byłych chłopakach nie czułam tego czegoś co przy Christopherze. Motylki w brzuchu, ogień wewnątrz mnie i szybko pijące serce. Czułam się jakbym była w raju. W pięknym raju stworzonym przez Beatrycze i Dantego. Co raz bardziej poruszał się szybciej, a ja co raz bardziej czułam, że za chwilę dozna mnie przypływ rozkoszy. W sypialni było słychać tylko nasze oddechy i jęki. Miesiąc temu jeszcze bym każdemu na ulicy powiedziała, że nigdy nie pozwolę, żeby ten mężczyzna, który zgwałcił mnie zbliżył się do mnie. Brakowało mi go i choć wrzeszczy na mnie to i tak potrzebuje go bardziej niż sobie to wyobraża. Teraz już wiem jak smakuje seks bez miłości. Nie kochałam w ogóle swoich poprzednich partnerów. Gdybym nadal nie rozumiała co tak czuje do Christophera to teraz wiem. To miłość. Kiedy dopadła mnie fala orgazmu wykrzyczałam jego imię, co on także po chwili to samo zrobił wykrzykując moje imię. Ciekawa jestem czy ściany w tym domu są przeciwdźwiękowe. Bo jeśli nie, to moja rodzina musiała mieć niezłe przedstawienie. Opadliśmy bez sił obok siebie dysząc głośno. Przyłożyłam swoją dłoń do szyi, żeby uspokoić swój szybki oddech. Nigdy w życiu nic takiego nie doświadczyłam jak przed chwilą wraz z Christopherem.
- To było wspaniałe. - wydusiłam z siebie. Usłyszałam jego cichy śmiech.
- Masz racje.- obrócił się w moją stronę, przyciągając mnie do siebie i przytulając do siebie. - Najlepszy seks na świecie. - ułożyłam swoją głowę na jego klacie i wsłuchiwałam się w bicie serca. Jedną dłoń położyłam na jego brzuchu, a drugą oparłam o swój policzek. Natomiast Christopher obejmował mnie ramieniem bawiąc się moimi włosami. Nasze nogi były ze sobą złączone.
- Dokładnie. - uśmiechnęłam się. - Teraz musimy robić to częściej. - uniosłam na niego swoje spojrzenie, a na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech ukazujący dwa dołeczki.
- Z wielką przyjemnością pani Carson. - zaśmiałam się razem z nim i wtuliłam mocno w jego ciało. Wyobrażałam sobie jeszcze tydzień temu, że za miesiąc mogę być rozwódką. Szczęśliwą rozwódką. Jednak teraz nie wszystko co zaplanowałam przed przylotem tutaj zniknęło razem z zemstą i nienawiścią do Christophera. Mam tylko nadzieje, że te piękne chwile będą trwały dłużej. Nawet i wiecznie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro