Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Włożyłam ręce do kieszeni długiego kremowego płaszczu. Robiło się już coraz zimniej. Nic dziwnego skoro był listopad, a za miesiąc spadnie śnieg. Moje kasztanowe włosy unosiły się do góry i spadały pod wpływem moich kroków. Stukot moich czarnych szpilek roznosił się echem po całym szpitalu. Wszyscy patrzyli w moje oczy zakryte za okularami przeciwsłonecznymi. Mimo, że było zimno to i tak słońce świeciło dając trochę ciepła i nadziei. Skręciłam w lewą stronę i zdjęłam swoje czarne okulary. Zajrzałam do sali gdzie lekarz prowadzący operacje Christophera, właśnie wykonywał jakieś badania. Była z nim także pielęgniarka, którą ostatnio przegoniłam z sali, kiedy nie chciała mi na początku pozwolić umyć męża. Odchrząknęłam kiedy chciała podnieś mojego męża, żeby poprawić poduszkę. Oboje zwrócili na mnie wzrok. Uśmiechnęłam się i podeszłam do bruneta.

- Dzień dobry pani Carson. – odezwał się pierwszy lekarz.

- Dzień dobry. – wymusiłam na swojej twarzy uśmiech. – Badał pan mojego męża? – podeszłam do łóżka i dotknęłam czoła Christophera.

- Dokładnie.

- I jak? – nie odrywałam od niego wzroku.

- Na razie wszystko dobrze. – westchnął. Popatrzyłam na niego.

- A co ze śpiączką?

- Z tym nie wiemy jeszcze. – wzruszył ramionami. – Proszę być dobrej myśli. Pani mąż teraz sam musi wykonać krok. – poklepał mnie po ramieniu i z uśmiechem wyszedł z sali. Zawiedziona wróciłam wzrokiem na męża i opuszkami palców przejechałam po jego zmarszczę na czole. Nawet tona makijażu w filmach nie ukryje tego ile masz lat. Uśmiechnęłam się. Pielęgniarka ostatni raz spojrzała na Christophera, a potem na mnie i wyszła z pokoju. Pokręciłam głową. Usiadłam na krześle i złapałam za jego dłoń.

- Witaj kochanie. – zaśmiałam się cicho. – Możesz się już nie martwić firmą, wszystko jest załatwione. – uśmiechnęłam się. – Firma już należy do taty, a ty tylko jesteś właścicielem hotelu. – żadnej reakcji. Jedynie co było słychać to mój głos odbijający się echem i pikająca maszyna. – Mam nadzieje, że za niedługo otworzysz oczy i spojrzysz na mnie. – przyłożyłam jego dłoń do swojego policzka. – Możesz na mnie krzyczeć wtedy, że źle zrobiłam, ale zrozumiesz później, że to dla twojego dobra. – uśmiechnęłam się do niego. Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy. - Czekam też, żeby powiedzieć ci coś na co czekasz tak długo. - przejechałam wolną dłonią po jego ciemnych włosach. Westchnęłam i zabrałam swoją dłoń od jego włosów. Zostaje tylko czekaj. Czekać na jego ruch. Wyjęłam swój telefon i wybrałam numer do Amandy. Po drugim sygnale odebrała. – Witaj Amando. – uśmiechnęłam się.

- Sarah jak dobrze cię słyszeć, jak się czujesz? - usłyszałam jej radosny głos.

- Bez zmian. – wzruszyłam ramionami. – Christopher, nadal się nie obudził, a ja umieram z tęsknoty za nim.

- Nie mów tak. – podniosła głos. Usłyszałam w tle jakieś glosy. – Christopher, nie życzyłby sobie tego jak mówisz.

- Wolałabym już, żeby na mnie nawrzeszczał niż leżał z zamkniętymi oczami i nie dając żadnej nadziei. – westchnęłam.

- Obudzi się. – szepnęła. – Tylko w odpowiednim momencie.

- To powiedź mi kiedy będzie ten odpowiedni moment, bo chcę ubrać tą kremową sukienkę dla niego. – zaśmiałyśmy się cicho. Zabrałam ze sobą sukienkę, którą kupiłam w Londynie jeszcze przed wylotem do Irlandii. Ta suknia miała posłużyć mi do zemsty, ale kiedy dowiedziałam się o stanie Christophera, zemsta zniknęła z mojej głowy. Teraz chciałam ubrać tą suknie i pójść z Christopherem, na jakąś kolacje lub na tańce.

- Na pewno nie długo będzie ten moment.

- Pewnie tak. – przez chwilę nikt z nas się nie odzywał. – Jak przygotowania do ślubu? - wczoraj mimo tego co wydarzyło się Amanda razem z Thomasem, wręczyli mi zaproszenie na swój ślub.

- Dobrze. – zaśmiała się cicho. – Wszystko już załatwione na wielki dzień. - przytaknęłam głową.

- To bardzo dobrze. – szepnęłam. – Posłuchaj jeśli Christopher, nie obudzi się do twojego ślubu to wybacz, ale ja się bez niego nie zjawie.

- Sarah. – westchnęła. – Ślub dopiero za trzy miesiące, do tego czasu obudzi się.

- Skąd wiesz?

- Christopher, to silny mężczyzna, wierze w niego.

- Może masz racje. – przygryzłam wargę. Jakby Christopher, zobaczył co robię od razu by mnie zbeształ.

- Na pewno, muszę już kończyć odezwę się do ciebie potem.

- Dobrze. – uśmiechnęłam się blado.

- Głowa do góry. – szepnęła. – Pa.

- Pa. – rozłączyłam się i westchnęłam. Minął tydzień, a Christopher, nadal jest w śpiączce. Musze znaleźć zdrajcę, który postrzelił mojego męża. Kiedy go dopadnę nie daruje mu tego. Ciekawa jestem jak tam Lily. Matko z tego wszystkiego zapomniałam do niej zadzwonić lub wysłać wiadomość. Odblokowałam swój telefon i weszłam w wiadomości.

Do Lily:

Jak się masz? Wybacz, że nie dzwoniłam i nie pisała, ale wydarzyło się coś przez co zapomniałam kompletnie o tobie.

Nacisnęłam wyślij i zablokowałam swój telefon. Muszę zacząć działać natychmiast. Christopherowi, nie spodoba się to co robię, ale sam zrobiłby to samo jeśli ja bym leżała na tym łóżku, a on siedział na tym krześle. Wstałam z krzesła i podeszłam do jednego z ochroniarzy, którzy od mojego przyjścia stali pod salą pilnując, żeby ktoś nieznany wszedł do Christophera. – Przyprowadź do mnie Arthura. – mężczyzna kiwnął głową na znak usłyszenia i ruszył na poszukiwanie szatyna. Wróciłam na krzesło i czekałam na prawą rękę Christophera.

- Wzywała mnie pani. – skinął głową kiedy mój wzrok spoczął na nim.

- Tak. – kiwnęłam. – Mam do ciebie prośbę. – odwróciłam od niego wzrok.

- Słucham.

- Chcę żebyś znalazł sprawce, który postrzelił mojego męża. – podniosłam na niego swój wzrok.

- Policja się tym już zajmuje.

- Policja gówno zrobi. – spojrzałam na niego. – Chcę żebyś się zajął tą sprawą, albo sama się zajmę.

- Pan Christopher, nie życzyłby sobie...

- Kurwa mać przestańcie z tym nie życzył sobie! – krzyknęłam przerywając mu. – Christopher, od ponad tygodnia nie wybudził się ze śpiączki, dlatego teraz ja na czas jego nie obecności będę rządzić. – oparłam dłonie na biodrach.

- Rozumiem panią, ale...

- Ale co? – po raz kolejny mu przerwałam. – Co chcesz mi powiedzieć?

- Jeśli się pani sama zajmie sprawą, będzie groziło pani większe niebezpieczeństwo niż przedtem.

- To się sam tym zajmij. – machnęłam ręką. Mężczyzna przez chwilę się zastanawiał, ale kiedy zobaczył, że nie zamierzam zmieniać zdania westchnął i kiwnął głową.

- Zrobię co w mojej mocy.

- Mam nadzieje. – usiadłam na krześle. – Ten kto go postrzelił musi odkupić swoją karę.

- Zgadzam się z panią. – złączył dłonie za siebie. – Czy coś jeszcze?

- Nie. – spojrzałam na niego kątem oka. – To wszystko. – skinął głową i poszedł w swoim kierunku. Westchnęłam. – Wróć do mnie jak najszybciej bo nie daje sobie rady. - na wszystkich wrzeszczę przez co za chwile każdy mnie znienawidzi. I staniesz się taka sama jak Christopher.

****

Obudziło mnie szturchnięcie w ramię. Uniosłam głowę do góry i ujrzałam zielone oczy i ciepły uśmiech. Odwzajemniłam jej uśmiech i rozciągnęłam się. Musiałam pewnie zasnąć podczas myślenia. W końcu nie mogłam dobrze spać przez ten tydzień martwiąc się cały czas co z Christopherem. Zakryłam usta dłonią by ukryć ziewnięcie.

- Jak tam? – zapytała ściszonym głosem. Wzruszyłam ramionami.

- Beznadziejnie. – na mojej twarzy pojawił się grymas. – Minął tydzień i dalej nic. - spojrzałam na nią z dołu.

- Obudzi się. – dotknęła mojego ramienia.

- Ale kiedy? – uniosłam brew. – Kiedy będę już na skraju wytrzymałości?

- Nie.

- A ja myślę co innego. 

- Sarah z tobą jak z dzieckiem. – przewróciła oczami. Spojrzałam na nią ze spuszczonymi brwiami.

- No co ty nie powiesz. – podniosłam głos. – Dzięki, że mi przypomniałaś ile mam lat. – prychnęłam. Usłyszałam jej śmiech.

- Nie złość się. – potrząsnęła moim ramieniem. – Chcę sprawić na twojej twarzy uśmiech.

- Ale ci jakoś to nie wychodzi. – wzruszyłam ramionami.

- Bo nie współpracujesz. – założyła ręce na piersi i udawała obrażoną.

- Kiedy nie wiem co z Christopherem, nie jest mi do śmiechu. – spuściłam wzrok na swoje buty.

- Kochanie on wróci. – przytuliła mnie do siebie. – Daj mu czas.

- A jeśli się obudzi i nie będzie mnie pamiętać?

- Nie prawda. – chwyciła moją twarz w dłonie.

- Kiedy Arthur, znajdzie tego bydlaka sama się z nim rozliczę. 

- Rozumiem cię. – uśmiechnęła się do mnie. – Idę po kawę, też chcesz?

- Z chęcią. – uśmiechnęłam się do niej. Amanda, odwzajemniła uśmiech i poszła po napój. Westchnęłam. Dobrze, że mam takich osób przy sobie jak Amanda i moje siostry. Nie wiem co bym zrobiła gdyby ich nie było.

****

Przemyłam twarz wodą i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Musisz być silna dla Christophera. Staram się być. Wybaczysz mu wszystko co zrobił złego. Wybaczyłam. Wyszłam z łazienki kierując się do sali Christophera. Przystanęłam w pół kroku widząc Arthura, który rozmawiał z kimś przez telefon. Zmarszczyłam brwi. Na jego twarzy nie było żadnych uczuć. Pustka. Stanęłam kilka metrów od niego i założonymi rękami na piersi obserwowałam jego rozmowę. Wyczuł, że mu się przyglądam bo odwrócił się w moją stronę i rozłączył się szybko. Schował telefon do kieszeni jednocześnie podchodząc do mnie. Odchrząknęłam.

- Czy coś się stało? – zaprzeczyłam ruchem głowy.- Potrzebuje pani coś? – znów zaprzeczyłam głową.

- Właściwie to mam kilka pytań do ciebie. – zmrużyłam oczy.

- Słucham.

- Może usiądźmy. – wskazałam dłonią na krzesła ustawione przy ścianie dla pacjentów szpitala. Mieliśmy też dobry widok na Christophera, który leżał kilka metrów naprzeciwko nas. Skinął głową i przepuścił mnie przodem. Zajęliśmy obok siebie miejsca. – Chcę żebyś szczerze odpowiedział na moje pytania. – założyłam nogę na nogę.

- Postaram się to zrobić. – jego twarz przybrała kamiennego wyrazu.

- Od kiedy Christopher mnie zna? – zmarszczyłam brwi.

- Od kiedy państwo spotkali się w kawiarni.

- Nie Arthurze. – pokręciłam głową na boki. – Christopher zna mnie bardzo długo i chcę wiedzieć od kiedy. - mężczyzna wyglądał na zaskoczonego. Pewnie nie spodziewał się, że tak szybko poznam prawdę.

- Skąd pani to wie?

- Nie ważne skąd. – westchnęłam. – Chcę wiedzieć od kiedy. – mężczyzna odwrócił ode mnie wzrok  kierując go na podłogę i westchnął. Wiedział, że ze mną nie wygra, w końcu byłam kobietą i żoną Christophera. W duchu przybiłam sobie piątkę.

- Pan Christopher, był na delegacji we Włoszech. – oblizał swoje usta. – Któregoś dnia właściciel jednej firmy który chciał mu sprzedać swoje udziały oprowadzał go po mieście, gdy nagle natrafili na grupkę uczniów, którzy zatrzymali się przed nimi i zapytali ich o pewne miejsce. – spojrzał na mnie. – Wtedy jego wzrok padł na tobie. – przygryzłam policzek od środka. – Powiedział mi, że pierwszy raz widział tak piękną kobietę na świecie, od tamtej pory zaczął cię śledzić i zbierać co raz nowsze dowody. - pamiętam ten dzień. Pojechałam ze swoją klasą na trzy dniową wycieczkę do Włoch. Wróciłam pamięcią do dnia kiedy zatrzymaliśmy się przed dwoma mężczyznami. Przytaknęłam głową pamiętając teraz, że już wcześniej spotkałam w swoim życiu Christophera, ale nie zapamiętałam go dobrze, żeby rozpoznać go w kawiarni.

- Dowody? – zmarszczyłam brwi.

- Ma obsesje na twoim punkcie. – otworzyłam szerzej oczy. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi ze strony Arthura. Sądziłam, że powie, że te dowody będą dotyczyły firmy lub czegoś innego, ale nie mnie. – Czekał kiedy skończysz osiemnaście lat i wtedy zacznie swój plan.

- Jaki plan?

- Poślubienia ciebie. – nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Otworzyłam usta zaskoczona tajemnicą Christophera. Christopher, zaplanował wszystko. Spotkanie w kawiarni i nasze małżeństwo.

- On to wszystko zaplanował? – popatrzyłam na niego. Przytaknął głową. – Spotkanie w kawiarni też? – przytaknął głową.

- Wiedział gdzie będzie pani wtedy i wkroczył.

- Nie sądziłam, że jest do tego zdolny. - pokręciłam głową na boki.

- Wiele rzeczy pani jeszcze o nim nie wie. – zmarszczyłam brwi.

- Ma więcej tajemnic?

- Owszem.

- Jakie? - widziałam, że mężczyzna nie chciał nic mi mówić, bo gdyby Christopher, zaczął mnie wypytywać od kogo wiem, albo sam by się domyślił to Arthur, mógłby zacząć szukać nowej pracy.

- Nie mi jest to wyjaśniać, ale pani męża. – spojrzeliśmy w stronę nieprzytomnego bruneta.

- Christopher, ma jakiś wrogów? – odwrócił się w moją stronę.

- Jak każdy z nas. – zaśmiał się cicho. Przewróciłam oczami. Nie było mi teraz do śmiechu. Chciałam się dowiedzieć wszystkiego o Christopherze, albo chociaż tyle co powinnam wiedzieć.

- Ale takich które mogli by być zdolni do zbrodni.

- Pani Carson...

- Arthurze, proszę cię chcę zrozumieć męża. - przerwałam mu.

- Pan Carson mnie zabije. – powiedział do siebie i westchnął. – Tak ma.

- Jakich?

- Tego to nie wiem. – pokręcił głową. Kłamał, widziałam to w jego oczach, ale wolałam udawać, że niczego nie zauważyłam. Kiwnęłam głową i westchnęłam. Mężczyzna sądząc, że o nic go już więcej nie zapytam wstał z krzesła i zaczął się kierować do wyjścia. Wstałam z krzesła i włożyłam dłonie do kieszeni płaszcza. Postanowiłam postawić na swoim.

- Kim jest Christopher Carson. – szatyn zatrzymał się w miejscu, ale nie odwrócił się do mnie.

- Słucham?

- Kim jest mój mąż?

- Aktorem i biznesmenem. – spojrzał na mnie przez ramię. Zrobiłam krok w jego stronę.

- Nie o to mi chodzi przecież wiesz. – zmrużyłam oczy. – I znasz prawdę, ale nie chcesz wyjawić ze względu na Christophera.

- Nie życzyłby sobie tego.

- A ja sobie życzę i jeśli chcesz mieć pracę to lepiej mi powiedź. – przełknęłam ślinę. – Chcę wiedzieć jak mam chronić męża.

- Od bezpieczeństwie jestem ja i moi koledzy.

- Ja też. – podniosłam głos. – Więc do cholery jasnej powiedź mi kim na prawdę jest mój mąż!

- Jest...

- Pani Carson. – odwróciliśmy się oboje w stronę lekarza. – Mam dla pani dobrą wiadomość. – uśmiechnął się do mnie. Podeszłam do niego.

- Jaką? – zmarszczyłam brwi.

- W każdej chwili pani mąż może się obudzić. – wskazał palcem na Christophera. – Zbadaliśmy go dokładnie i przeanalizowaliśmy badania. – spojrzał na kartki w swoich dłoniach. – Wyniki są prawidłowe.

- Czyli już mu nic nie zagraża?

- Nie. - odetchnęłam z ulgą.

- Na prawdę? – uśmiechnęłam się szeroko. – Ile pan mu daje dni na wybudzenie się?

- Pani Carson. – położył dłoń na moim ramieniu. – Rozumiem, że jest pani ciężko bez męża, ale musimy cierpliwie czekać.

- Ma pan racje.

- Proszę się nie martwić i być dobrej myśli. – uśmiechnął się. – Nim się pani obejrzy, to pan Carson, będzie z uśmiechem patrzył na panią. – odwzajemniłam uśmiechem. Mam taką nadzieje, o ile nie nawrzeszczy na mnie jak się dowie, co się wydarzyło pod jego nieobecność.

- Dziękuję. – skinął głową i poszedł w swoją stronę.

- Słyszałeś? – odwróciłam się w stronę Arthura, z jeszcze wielkim uśmiechem. – On się może w każdej chwili obudzić.

- Cieszę się bardzo, bez szefa to nie to samo. – podszedł do mnie.

- Odpowiedź mi proszę na pytanie. – złożyłam dłonie jak do modlitwy. Podrapał się po czole i oparł dłonie na biodrach.

- Nie powinienem pani Carson.

- Arthurze, lubię cię, ale w tej chwili mnie denerwujesz. - zamknęłam oczy. - Proszę cię tylko o jedno. - otworzyłam oczy. - Przecież nie powiem Christopherowi, że wiem od ciebie.

- Wystarczy, że sam się domyśli. - mruknął. Widząc mój błagalny wzrok po raz kolejny tego dnia westchnął. - Christopher, nie jest normalnym człowiekiem. Zmarszczyłam brwi.

- Kim jest? – zawahał się przez chwilę zastanawiając się czy dobrze robi mówiąc mi prawdę.. Podniósł głowę i spojrzał w moje oczy.

- Christopher Carson, to najniebezpieczniejszy szef mafii na świecie. - i w tym momencie poczułam się jakby ktoś mnie uderzył prosto w mój policzek. Wiedziałam, że to czego się dowiedziałam miałam się nigdy o tym nie dowiedzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro