Rozdział 16
- O czym ty mówisz? – zmarszczyłam brwi i wstałam z krzesła. – Jaki morderca? – szarpnęłam go za ramię. Odwrócił się do mnie przodem i spojrzał na mnie lodowatym wzrokiem. Odsunęłam się od niego myśląc, że znów mnie uderzy. O co do cholery mu chodziło? Czy dopuścił się na kimś morderstwa i chcę mi teraz wszystko wyznać? Nie. To jest Christopher Carson, a on nie mówi swoich tajemnic. Nawet własnej żonie.
- Nie wiesz jak wygląda morderca? – wysyczał i zacisnął ręce w pięść.
- Trudno to stwierdzić, bo nikt z nas nie wie jak wygląda dopóki się ukrywa dobrze. – wzruszyłam ramionami. Powiedziałam to tak, jakbym wiedziała naprawdę, że jest mordercą. Może nie powinnam tego mówić, ale słów nie cofnę. Prychnął.
- Masz racje, że się dobrze ukrywa. – na jego twarzy pojawił się uśmiech, którego nienawidziłam z całego serca. Uniosłam dumnie głowę do góry, ale on i tak był wyższy ode mnie o kilka centymetrów.
- Co mi chcesz przez to powiedzieć Christopherze? – zmarszczyłam brwi.
- Nic. – popatrzył na mnie obojętnym wzrokiem. – Na twoim miejscu miałbym oczy dokoła głowy, bo nie wiadomo kiedy nas zło spotka. – przybliżył swoją twarz do mojej. Jego pociemniałe oczy sparaliżowały mnie do tego stopnia, że nie mogłam w ogóle się ruszyć. – A kiedy nas dopadnie, wtedy nie ma odwrotu. – ostatni raz na mnie spojrzał i wyszedł z kuchni, zostawiając mnie z moimi własnymi myślami. Jaki morderca? Czy naprawdę wszystkie te rzeczy mówił o sobie? Dlaczego to mi powiedział? Przecież jeśli chciał się nadal ukrywać, nie powiedziałby mi o tym. Westchnęłam i usiadłam przy stole chowając twarz w dłoniach. Ile ja jeszcze wytrzymam z jego humorami? Wolę jego dobrą stronę niż tą ciemną, która mnie przeraża. Musi być jakiś sposób na niego. Na jego gry.
****
Wysiadłam z mojego jeep grand cherokee, który jeszcze kilka dni temu należał do Christophera, a teraz do mnie. Za to, że ukończyłam szkołę z samymi dobrymi ocenami, wręczył mi kluczę do mojego samochodu, w którym od razu się zakochałam. Weszłam do salonu piękności. Od razu po wejściu było słychać muzykę dobiegającą z radia. Zapach drogich perfum unosił się w powietrzu, a wystrój pomieszczenia zapierał dech w piersiach. Czarno różowy wystrój salonu oznaczał, że to tylko należy do kobiet, a żaden mężczyzna nie ma tu wstępu oprócz towarzyszy klientek, a ich było sporo. Podeszłam do recepcji, gdzie za nią powinna być brunetka z ciepłym uśmiechu. Oparłam się dłonią o blat i patrzyłam jak pracownice mojej przyjaciółki spełniają zachcianki klientek. Kiedyś zanim przeznaczenie ciągnęło mnie do książek i wydawnictw, chciałam pracować jako stylistka paznokci. Jednak tą drogą poszła Ana, która sprawowała się idealnie jako kosmetyczka i właścicielka salonu Beuty by Ana. Usłyszałam stukot szpilek odbijających się o czarno białe płytki. Nie odwróciłam wzroku, nadal przypatrując się pracy młodym dziewczyną.
- No proszę, kto mnie to w końcu odwiedził? – usłyszałam radosny głos brunetki, na którą tak długo czekałam. Odwróciłam się do niej i uniosłam brwi do góry. – No co? – wzruszyła ramionami. Anastasia, była z tego samego roku co ja, ale nasze drogi rozeszły się po ukończeniu gimnazjum. Ana, oznajmiła nam, że zapiszę się na kurs kosmetyczny i od razu zacznie pracę w salonie kosmetycznym. Tak też było. Od dwóch lat posiada swój własny salon, w którym przewinęły się znane osoby i nie tylko. Oprócz tego wiem, że kiedy ma wolne chwilę spędza czas ze swoją małą córką Rihanną.
- Ile można na ciebie czekać? – oparłam ręce o wysepkę recepcji. Zaśmiała się i wpisała coś na klawiaturze komputera. Jej firma prosperowała tak dobrze, że mogła pozwolić sobie na wiele luksusów, jak na przykład ten komputer z firmy Apple, czy rodzinne BMW X1. Nie zazdrościłam jej tego, bo dzięki Christopherowi, mogłabym mieć dziesięć takich samochodów jak ona ma, ale zazdrościłam jej tylko jednego. Jej mąż nie jest takim Diabłem jak mój. Przynajmniej ona nie musi bać się wracać każdego dnia do domu, że mąż na nią nawrzeszczy, czy uderzy ją do nieprzytomności.
- Oj Sarah, nadal taka poważna. – spojrzała na mnie spod rzęs z tym swoim szczerym uśmiechem. – Tęskniłam za tobą. – uśmiechnęła się do mnie, na co ja odwzajemniłam jej uśmiech. Wyszłam ze swojego nie dużego kącika i podeszła do mnie, żeby objąć mnie mocno.
- Ja też. – szepnęłam w jej włosy. Odsunęłam się od niej i spojrzałam w stronę pracownic. – Jak się sprawują? – ruchem głowy wskazałam na dziewczyny. Spojrzała na nich przez ramię.
- Dobrze. – przytaknęła. – Jestem zadowolona z salonu, odnosi sukces. – chwyciła moją dłoń w swoje obie. – A dzięki tobie przychodzą do mnie znane osoby.
- Dzięki mnie? – zmarszczyłam brwi. – Niby dlaczego?
- Jesteś żoną Christophera Carsona, a ja twoją przyjaciółką. - przerzuciła swoje długie włosy za plecy. - Wszyscy o tym wiedzą.
- To powinnaś jemu dziękować. – odchrząknęłam. Nie lubiłam jak wszyscy moi bliscy dziękowali mi za coś, czego ja nie stworzyłam. To Christopher, jest sławny od początku, a ja odkąd przyjęłam jego nazwisko. Denerwowało mnie, że zamiast do niego to wszyscy do mnie przychodzili i mówili, że to dzięki mnie mają to, lub są sławni. Gdybym wyjawiła światu jaki jest Christopher, wtedy już nikt nie byłby taki znany jak on.
- Piszą tylko o ciebie. – z rozmyślenia wyrwał mnie głos brązowookiej. Spojrzałam na nią marszcząc brwi.
- Jak to piszą o mnie?
- No piszą, nie czytałaś ostatnio gazet. – pokręciłam głową. Westchnęła i sama też pokręciła głową, ale będąc załamana moim wyznaniem. – To wszystko wyjaśnia. – podeszła do małego stoliczka wykonanego ze szkła, który był przeznaczony dla klientek czekających na swoją kolej. Schyliła się, żeby pod nim wyciągnąć jakiś magazyn. Wróciła do mnie rzucając na wysepkę magazyn, którego jej zdaniem miałam przeczytać. Chwyciłam go w dłonie i pierwsze co ujrzałam to okładka magazynu. Otworzyłam szerzej oczy widząc siebie i Christopher. To zdjęcie było zrobione na naszej pierwszej sesji przed ślubnej. Christopher, był ubrany jak zawsze w dopasowany dla niego garnitur, a ja za to ubrałam na siebie czerwoną suknie, którą zamówił dla mnie brunet. Zjechałam wzrokiem w dół i przeczytałam nagłówek.
Piękna i młodsza od męża. Kim jest Sarah Redmayne?
Otworzyłam na stronie na której jest mowa o mnie. Spojrzałam na zdjęcia. Christopher i ja trzymając się za ręce i obejmując się. Zdjęcie ślubne na którym tańczyliśmy do naszego pierwszego tańca. Drugie zdjęcie było zrobione jak wychodziliśmy z samolotu. Dlaczego ktoś opublikował nasze prywatne zdjęcia? Czyżby Christopher, pozwolił na to fotografom? Przeniosłam swój wzrok na tekst.
Fanki Christophera Carsona, mogą już zapomnieć o planowanej przyszłości z nim. Seksowny aktor i biznesmen w jednym, miesiąc temu wziął ślub z piękną i młodszą od siebie kobietą. Sarah Redmayne, to osiemnastoletnia nastolatka, która nie długo ma skończyć szkołę i pójść dalej. Kim jest młoda żona Christophera?
Sarah Redmayne, pochodzi z pełnej rodziny. Ma troje rodzeństwa składające się z trzech sióstr Diany, Clarie i Caroline. Jej ojciec jest właścicielem firmy budowlanej. Jej rodzice to Paul i Jennifer Redmayne.
Ślub Christophera i Sary, był z jednym wyczekujących przyjęć. Ślub był wart trzydzieści pięć milionów dolary. Suknia ślubna Sary, kosztowała aż piętnaście milionów dolarów. Kamery uwiecznili najważniejszy dzień państwa młodych.
Na ślubie nie zabrakło też byłej narzeczonej biznesmena, Amandy White. Szatynka była sama na ślubie byłego partnera. Amanda White, jest zaręczona z byłym przyjacielem Christophera, Michealem Crossem. Amanda i Christopher byli ze sobą trzy lata, związek zakończył się przez zdradę kobiety, kiedy ta nagle uciekła z jego byłym przyjacielem. Micheal i jego narzeczona tworzą ze sobą idealny związek od pięciu lat, a już w tym roku stanom razem przed ołtarzem. Czyżby Amanda i Sarah, nie żywili do siebie nienawiści i tworzyli prawdziwą przyjaźń?
Życzymy szczęścia Christopherowi i Sarze Carson. Mamy nadzieje, że już nie długo usłyszymy wieści o potomku.
Zmarszczyłam brwi nie odrywając wzroku od ostatniego słowa napisanego w magazynie. Jak tak mogli napisać i skąd wzięli informacje ile kosztowało całe przyjęcie, ale ile rodzeństwa mam. Po co wtrącają się w czyjeś życie, jeśli nie dostali na to zgody. Chyba, że to Christopher, zgodził się na opublikowanie informacji na mój temat, na temat naszego ślubu. Nie żegnając się z Aną, wyszłam z salonu udając się do swojego samochodu. Z trzaskiem zamknęłam drzwi i odpaliłam samochód. Ciekawe co mi teraz powie?
****
Wściekła trzasłam drzwiami wejściowymi i rzuciłam swoją torebkę na komodę. Zaglądałam wszędzie byle by tylko znaleźć swojego męża. Nie minęła nawet minuta kiedy usłyszałam jego ciężkie kroki na górze. Christopher, zbiegł w szybkim tempie po schodach i stanął na ostatnim schodku. Spojrzałam na niego z założonymi dłoni pod piersią. Zmarszczył brwi i oparł ręce o biodra.
- Co ty robisz? – warknął na mnie. – Po jaką cholerę trzaskasz drzwiami, chcesz je rozwalić?
- A może i tak! – wrzasnęłam na niego.
- Co się z tobą dzieje? – złapał mnie za ramiona. Odepchnęłam się z całej z siły od niego.
- Nic się ze mną nie dzieje tylko z tobą! – wycelowałam w jego pierś palec. – Nic nie umiesz dla siebie zachować, wolisz rozpowiadać światu o swoich osiągnięciach. – rozłożyłam ręce.
- O co ci chodzi? – warknął. Wyjęłam z mojej torebki magazyn i rzuciłam w niego nim.
- O to. – podniósł z podłogi czasopismo i przeskanował go wzrokiem. Z niecierpliwiona stałam i patrzyłam na jego reakcje. Na jego twarzy pojawił się uśmiech przez co zmarszczyłam brwi. – I o to się wściekasz? – podniósł na mnie wzrok i pokazał gazetę. – Powinnaś się cieszyć, że piszą o tobie. – zrobił krok w moją stronę.
- Cieszyłabym się gdyby nie napisali o moje rodziny, nikt nie musi wiedzieć ile mam rodzeństwa, albo z jakiej rodziny pochodzę! – poczułam na swoim policzku pieczenie. Złapałam się za bolący i czerwony policzek. Christopher, patrzył na mnie wściekłym wzrokiem, zaciskając ręce w pięści.Otworzyłam szeroko oczy. – Dlaczego? – wydusiłam łamiącym głosem.
- Nienawidzę jak ktoś podnosi na mnie głosu! – wrzasnął na mnie przez co odskoczyłam do tyłu. Zrobił krok w moją stronę. Poczułam w kącikach oczów łzy, które po chwili spływały po moich policzkach. – I po co beczysz?! – szarpnął mną. Pod wpływem szarpnięcie wydostał się z moich ust ryk. – Uspokój się. – potrząsnął mną i popchnął przez co upadłam na ziemie. Skuliłam się obejmując swój brzuch jakbym bała się, że za chwilę mnie tam uderzy. Kucnął nade mną i westchnął. – Czasami jesteś nie do zniesienia, przez co muszę wyładowywać nad tobą moją złość. – spojrzał na mnie. Nie patrzyłam na niego, bo nie chciałam w tej chwili zapisać w sobie pamięci jego twarz, która płonęła furią. – Ale to twoja wina, bo mi się przeciwstawiasz. – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Jesteś moją żoną i masz się mnie słuchać, wiesz jakie były konsekwencje małżeństwa ze mną. – uśmiechnął się. Chciał złapać mnie za mój piekący policzek, ale odepchnęłam jego dłoń od siebie. Wstał na równe nogi, patrząc na mnie obojętnym wzrokiem. – Postaraj się zmienić, jeśli ja mam się zmienić to i ty także. – wyszedł zostawiając mnie leżącą na podłodze.
****
Zdjęłam z siebie miętową przewiewną sukienkę, którą miałam dzisiaj na sobie. Będąc w samej bieliźnie, puściłam ciepłą wodę do wanny dodając do tego żelu pod prysznic. Woda leciała stwarzając pianę. Włączyłam swoją playlistę w telefonie. Piosenki zawsze mnie relaksowały. Nalałam do kieliszka czerwonego wina, które wcześniej przyniosłam. Może trochę pomoże mi zapomnieć o wydarzeniach dzisiejszego popołudnia. Zdjęłam z siebie bieliznę i spojrzałam na swoje odbicie. Od dłuższego czasu mniej jem przez co widać, że schudłam, ale to wszystko przez stres, który wywołuje u mnie Christopher. Westchnęłam i weszłam do wanny pełnej piany. Włosy związałam w niechlujnego koka, który pod wpływem moich ruchu rozwala mi się. Wzięłam kieliszek z czerwonym trunkiem i upiłam kilka łyków. Oparłam się głową o ścianę i rozkoszowałam się chwilą. Tak powinno być. Cisza i spokój. Żadnych kłamstw, sekretów, przemocy i problemów. Tylko ja i samotność, której mi brakowało. Gdyby teraz Christopher, zniknął z powierzchni ziemi, tęskniłabyś za jego obecnością. Oj uwierz mi, że tak by nie było. Upiłam kolejny łyk wina i zamknęłam oczy słuchając każdego słowa wydobywającego się z mojego IPhona 8.
- Wchodzę do domu, światła są zgaszone. W szafie za drzwiami jest twój płaszcz. Nie myślałem o tobie wcześniej. W tym domu jest za dużo pokoi, a my ciągle z niego wychodzimy. O co do cholery w tym wszystkim chodzi? Musimy znaleźć sposób na powrót do normy. - usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na drzwi od łazienki. Christopher, musiał wrócić. Ciekawa jestem, czy wrócił podpity do domu, a może po prostu wyszedł, żeby się uspokoić. Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy, czując w nich łzy. Jedynie co jest dla mnie najpiękniejsze to chwilę samotności, które nie składały się z przemocy i Christophera. Te chwile były krótkim życiem, które skończyło się tak szybko jak się szybko zaczęło. Westchnęłam. A najpiękniejsze chwile spędzone z Christopherem, to te, które nie wrzeszczał na mnie i mogłam raz z nim porozmawiać.
- Kochanie po prostu wezmę piłę łańcuchową do kanapy. Gdzie trzymałem twoje ciało blisko tak długo, tak długo. Rozbiję tą pieprzoną porcelanę. Bo ona jest tylko kolejną rzeczą, która mi przypomina, że cię tu nie ma. - między słowami piosenki słyszałam wyraźnie kroki Christophera, który zbliżał się do mnie. Kroki były co raz słyszalne przez co moje serce zaczęło szybciej bić. Nie chciałam, żeby tu wchodził, na ten czas chciałam zostać sama. Poukładać sobie wszystko w swojej głupiej głowie. Podciągnęłam nogi do siebie i oparłam podbródek na kolanach. Marzyłam o mężczyźnie, który zapewni mi przyszłość, będzie się mną opiekował i będę czuła się w jego ramionach bezpieczna, a jedyne co dostałam to Diabła przepełnionego wściekłością i zemstą na wszystkich.
- Budowaliśmy to cegłą za cegłą. Teraz to jedynie piaskowy dom. Więc po prostu wezmę piłę łańcuchową do kanapy. Gdzie trzymałem twoje ciało blisko tak długo, tak długo. - wypiłam do dna wino i odstawiłam drżącymi rękami kieliszek na białą szafkę obok mnie. Spojrzałam na widok, który rozciągał się przede mną. Okno nie nadawało się do łazienki, gdyż było za duże i miał szeroki parapet na którym można było usiąść. Jedyne co było widać to światła samochodów, które oświetlały ulice nie daleko naszego domu i księżyc, który jedyny wiedział o moich tajemnicach i cierpieniu. Zapewne skrywał sekrety męża tak samo jak moje. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Sarah, jesteś tam? – nie odpowiedziałam mu, więc kolejny raz zapukał. Spuściłam głowę w dół czując łzy napływające do moich oczów. – Kochanie, otwórz mi. – rozkazał. – Przepraszam, nie chciałem cię uderzyć. – westchnął. – Ale nie mogę zapanować nad sobą, to silniejsze ode mnie. – zaczęłam cicho szlochać obejmując swoje nogi. – Sarah, proszę wyjdź. – po raz kolejny zapukał. – Wyjdź do mnie. – kręciłam głową na boki choć wiedziałam, że tego nie widzi. Chcę zostać sama. Chcę mieć spokój. Chcę zniknąć z tego świata i chcę żebyś...rozwiódł się ze mną.
- Daj mi się wykąpać. - odezwałam się po długiej chwili kiedy udało mi się uspokoić. Łzy dalej ciekły po moich policzkach spływając na moje nagie kolana. Zamknęłam oczy nie powstrzymując swojego szlochu. Usłyszałam westchnienie za drugą stroną i oddalające się kroki. Pozwoliłam sobie na głośny szloch, gdyż wiedziałam, że Christopher, tego nie usłyszy bo jest już za daleko. Woda stała się już zimna tak samo jak moje serce, które zostało rozbite przez Christophera.
[Tutaj powinien być GIF lub film. Zaktualizuj aplikację teraz, aby go zobaczyć]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro