KONIEC
*Trzy miesiące później*
Lloyd
Zamiatałem właśnie przy fontannie różowe kwiaty, które wpadły tutaj przez drzewo, stojące tuż przy murze. Kolejny zwykły dzień... Nya i Pixal właśnie prawdopodobnie siedziały w tajnej bazie przy pojazdach, Zane na pewno coś gotował, bo w całym Klasztorze czuć było cudowny zapach, którego nie umiałem określić. Jay i Kai pewno (jak to oni) grali w gry, które znaleźli lub przynieśli z Perły.
Kiedy przy moich nogach zebrało się sporo kwiatów, usłyszałem jak ktoś puka do drzwi. Lekko zdezorientowany, oparłem zmiotkę o ścianę.
Kiedy otworzyłem drzwi, moim oczom ukazał się Cole. Brunet stał z jedną ręką w kieszeni, a w drugiej trzymał telefon. Kiedy otworzyłem obszerne drzwi, które o dziwno były dosyć lekkie, uniósł wzrok w moją stronę.
- Cole?! - zdziwiłem się, na co ten zerknął na mnie, chowając telefon oraz wyjmując rękę z kieszeni.
- Jest Wu? - zapytał, na co zamrugałem lekko zdezorientowany.
- No jest... Jest... - odpowiedziałem.
- Świetnie - Cole przeszedł obok mnie jak gdyby nigdy nic i ruszył w stronę wejścia do pomieszczeń.
- Yyy... - zacząłem, na co ten wyraźnie zwolnił - Wu powinien być w bibliotece - oznajmiłem.
Brunet tylko rzucił krótkim "okej". Kiedy zniknął mi z pola widzenia, stałem chwilę, zastanawiając się co się stało, że Cole się tak spieszył.
Kiedy jednak zorientowałem się, że stoję i nie wiem co ze sobą zrobić, zamknąłem drzwi i chwyciłem zmiotkę. Wróciłem do zamiatania kwiatów, kiedy ktoś chwycił mnie za talię i położył głowę na ramieniu.
- Może ci pomóc? - zapytał Kai, przysuwając mnie do siebie.
- Nie mogłeś przyjść wcześniej? - mruknąłem.
- Nie - zaśmiał się Kai, całując mnie w policzek. - W ogóle skąd tu Brookstone? - zapytał nagle.
- Widziałeś go?
- Tak. Akurat się minęliśmy. Po co przyszedł? - dopytywał Kai, poprawiając mi kosmyk włosów.
- Mówił, że chce się zobaczyć z Wu - oznajmiłem.
- Aaa! Mi powiedział, że jest tu po to, żeby rozstawić tu bomby i wysadzić Klasztor - powiedział Kai. - Nieśmieszny żart...
Przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy, lecz nagle Kai stwierdził, że zbyt długo zamiatam.
- Być może dlatego, że mi cały czas przeszkadzasz - mruknąłem.
- Ależ nie wiem o czym mówisz - mruknął Kai, całując moją szyję i przyciskając mnie do siebie tak, że prawie nie mogłem się ruszyć. - Chciałbym coś z tobą porobić - oznajmił. - Może jakiś film?
- I tak zaraz kończę - powiedziałem. - Idź coś wybierz. Zaraz do ciebie przyjdę.
Kai tylko pocałował mnie w policzek i ruszył przed siebie. Wchodząc do środka, przesłał mi całusa i zawołał, żebym się pospieszył.
"Idiota" - pomyślałem, uśmiechając się pod nosem i kręcąc lekko głową.
Po chwili, kiedy już zgarnąłem wszystko na jeden, duży stos, drzwi ponownie rozsunęły się. Spojrzałem się w tamtą stronę i zobaczyłem Cole'a. Jak zwykle wydawał się nieobecny, lekko zdenerwowany i poważny. Szedł szybkim krokiem do wyjścia.
- Coś się stało, że tak nagle wpadasz i wypadasz? - zapytałem, na co ten się zatrzymał.
- Może? Co ci do tego, hm?
Cole włożył ręce do kieszeni i zerknął na mnie.
- Ciekawy jestem - oznajmiłem szczerze. - Zachowujesz się podejrzanie...
- Być może mam swoje powody - mruknął Cole, ruszając do wyjścia.
- Mhm... - Wróciłem do sprzątania.
Usłyszałem jak drzwi otwierają się lekko, jednak nie do końca.
- Ej, Lloyd - usłyszałem za sobą, na co się odwróciłem.
Cole stał, trzymając ręce na drzwiach. Zerknął na mnie przez ramię, a ja zauważyłem, że podwinął sobie rękawy bluzy.
- Bo chyba Wu chciał chwilę o czymś z tobą porozmawiać - oznajmił nadzwyczajnie spokojnym tonem, na co zerknąłem na niego zdziwiony.
Cole nic więcej nie mówiąc otworzył szerzej drzwi, po czym wyszedł. Zanim je zamknął, zobaczyłem coś, co sprawiło, że mnie zamurowało. Tuż pod bluzą bruneta, której rękawy były nieco podwinięte, zobaczyłem... Przez chwilę tak naprawdę sądziłem, że to zwidy... Ale nie... Moje oczy mnie nie myliły. To był strój ninja. Strój Czarnego Ninja...
- Do następnego - powiedział brunet, zamykając drzwi.
Zamrugałem kilkakrotnie, nie widząc co zrobić. Po chwili jednak rozejrzałem się dookoła i najszybciej jak mogłem posprzątałem wszystkie nagromadzone kwiaty, po czym pognałem do Wu, przy okazji natrafiając na Kai'a, któremu powiedziałem, żeby zaczekał na mnie jeszcze chwilę.
***
Czas, jak to czas, mijał nieubłaganie. Dzień za dniem, miesiąc za miesiącem...
Jednak mimo, iż niektórzy myślą, że to koniec, dla niektórych to nowy początek. Czas porównywalny do nowego, lepszego życia.
- No dajesz, gburze. - Kai, oparł łokieć o ramię bruneta i podsunął mu pod nos miskę z czarną farbą. Ten wziął ją i zerknął na ścianę wzrokiem, którego nikt wokół nie umiał opisać.
Po chwili Cole zamoczył rękę w farbie, po czym podszedł do ściany. Odcisnął swoją dużą dłoń, po czym poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. To był Wu, który zabrał od niego miskę.
- No i będą mieli moje linie papilarne - mruknął brunet, a w jego głosie dało się usłyszeć żartobliwy ton.
Nagle Cole odwrócił się na pięcie i resztkami farby zostawił czarny ślad na poliku Kai'a, czole Lloyda i nosie Jay'a. Nya widząc to odsunęła się i posłała brunetowi mordercze spojrzenie.
- Nawet nie próbuj, bo zepsujesz mój makijaż! - powiedziała, wskazując bruneta palcem, żeby tym wiedział, że ma się do niej nie zbliżać.
- Dobra, dobra... Sztywną masz tą siostrunię, Jeżu - oznajmił Cole, opierając łokieć na głowie Jay'a.
Niebieski Ninja momentalnie dźgnął palcem Cole'a w żebro, na co ten odskoczył od Mistrza Błyskawic. Jay podszedł do Wu i chwycił miskę z niebieską farbą. Kiedy odcisnął swoją dłoń w odpowiednim miejscu, odwrócił się z chytrym uśmieszkiem, skierowanym w stronę najpierw Cole'a, a później reszty.
Brunet złapał za ramię Kai'a i przysunął go do Jay'a.
- Jego pierwszego - oznajmił. - Lloyd też by chciał - wskazał blondyna, przy okazji unieruchamiając Kai'a, który chciał uciec.
- Mhm... Spadaj, debilu - Kai dźgnął łokciem bruneta w żebro, jednak zrobił to lekko.
- Specjalnie dla ciebie rzucę się z góry - mruknął Cole, cmokając.
Kai odszedł od Cole'a, przy okazji unikając ręki Jay'a, która powędrowała w jego stronę. Mistrz Ognia wziął swoją miskę z czerwoną farbą.
Lloyd podszedł do Cole'a i złapał go za ramię, kiedy Kai odsunął się od ściany. Posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia, po czym zerknęli na "arcydzieło" na murze.
Tak... Zdecydowanie kolejne lata będą czasem, na stworzenie tego czegoś, czego brakowało praktycznie od zawsze...
- Jestem z was dumny, moi uczniowie - oznajmił Wu. Po chwili Mistrz stanął do nich tyłem, by przyjrzeć się jak wyszło im ich malowidło.
- Za ile wracasz? - szepnął Lloyd, zdejmując rękę z ramienia Cole'a.
- Za godzinę przychodzi Louis - oznajmił brunet, przy okazji kontrolnie szukając kluczy od mieszkania po kieszeniach. Dosyć szybko go znalazł, więc szybko się wyprostował.
- Więc to dobry czas na trening - oznajmił Wu.
- NO CO?! - zawołali Jay oraz Kai jednocześnie.
- Masz dużo do nadrobienia, Cole - powiedział Mistrz, stukając bruneta w pierś swoją laską, na co ten tylko jęknął, przerywając oczami.
~ 𝒯𝒽ℯ ℯ𝓃𝒹 ~
~ℐ 𝓌𝓈𝓏𝓎𝓈𝒸𝓎 𝓏𝓎𝓁𝒾 𝒹𝓁𝓊ℊℴ 𝒾 𝓈𝓏𝒸𝓏ℯ𝓈𝓁𝒾𝓌𝒾ℯ~
💜
💜
💜
💜
Dziękuję każdej cudownej duszyczce, która wytrwała prawie 50 rozdziałów. Wiem, że to całkiem dużo, ale mam nadzieję, że było warto.
Jeszcze raz dziękuję za każdą gwiazdeczkę czy komentarz. Cudownie czuję się, pisząc te opowiadania i mam nadzieję, że pojawi się ich w przyszłości więcej (pomysłów mam tak dużo, że czasu mi nie starcza na realizację 😅).
Ta przygoda była dla mnie niezwykłym przeżyciem (mam nadzieję, że dla Was również).
I pomyśleć, że to opowiadanie ma już chyba ponad rok!
Uwielbiam Was z całego ninja-serduszka 💜💜💜💜💜💜
FioletowyNinja
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro