Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*2.9*

★-·-·-★

Louis obudził się w środku nocy I nie był to zwykły przypadek czy przez jakiś koszmar. To Cole go obudził... Brunet właśnie wstał i gdzieś się wybierał...

- Cole...? Dlaczego nie śpisz? - szepnął chłopak, podnosząc się i przecierając oczy.

- Bo ja... - Cole założył drugiego buta i wyprostował się. - Ten tego... - Podrapał się po karku i zerknął na ścianę. - ...Chciałem...

- No...? O co chodzi?

Kiedy Cole zastanawiał się co ma odpowiedzieć, Louis sięgnął po telefon.

- Tak w ogóle która godzina? Piąta nad ranem...

- Chciałem wstać o czwartej - mruknął Cole, pukając się w czoło. - Debil - syknął sam do siebie.

- Dlaczego tak wcześnie? Zawsze wstajesz najpóźniej jak tylko się da...

- Dzisiejszy dzień to wyjątek. Poza tym... Koło szóstej rano Toster zaczyna się kręcić po salonie i kuchni...

- Czekaj... Czekaj... - Louis zmarszczył brwi. - Czy... CZY TY PLANUJESZ UCIEC?!

Louis powiedział to zbyt głośno, więc Cole podszedł do niego i przyłożył sobie palec do ust.

- Csiii, jeszcze ktoś usłyszy...

- Czyli jednak?! - Louis aż prawie podskoczył na łóżku. - Co ci strzeliło do łba?

Cole usiadł obok chłopaka.

- Louis... Musisz mi w czymś pomóc... - zaczął, zerkając na chłopaka błagalnie.

★-·-·-★

Lloyd

Przeciągnąłem się i otworzyłem drzwi. Wyszedłem z pokoju i pokierowałem się do kuchni, w której słyszałem Zane'a, który przygotowywał śniadanie.

- Witaj, Lloyd.

- Hejka - mruknąłem ziewając. - Jak się spało? - zapytałem Nyę i Jay'a, którzy też siedzieli już w kuchni.

- Całkiem, całkiem - szepnął pół przytomnie Niebieski Ninja, popijając kawę.

- A Kai? Śpi dalej? - zapytała Nya.

- Taaa, ale pewno za chwilę wstanie. Przy okazji jak wychodziłem to poprosiłem go, żeby obudził Louisa i Cole'a.

- A czy Brookstone leci z nami do Stixu? - zaciekawiła się Nya, na co pokiwałem głową.

Staliśmy chwilę, rozmawiając i śmiejąc się z głodnego Jay'a, który cały czas przypatrywał się Zane'owi i zamiast pomóc w robieniu śniadania, tylko go poganiał.

Nagle w drzwiach stanął Kai. Był wyraźnie poddenerwowany, co trochę mnie zmartwiło.

- Co się stało? - zapytałem lekko zdziwiony.

- Brookstone'a i Louisa nie ma! Widziałem, że kiedyś zwieje! - zawołał.

Pognaliśmy do pokoju. Kai zostawił otwarte na oścież drzwi, które ukazały dokładnie pościelone łóżko i brak żywej duszy w środku.

Prawie uderzyłem pięścią w ścianę, jednak tylko zaciągałem dłonie w pięści, po czym wszyscy ruszyliśmy na pokład.

JAK ON MÓGŁ NAS WYKIWAĆ?! MYŚLAŁEM, ŻE MOŻEMY MU ZAUFAĆ!
MYŚLAŁEM, ŻE...!

- Hejka! Już wstaliście? - usłyszeliśmy głos Louisa.

Po woli odwróciłem się w stronę barierek, które są po to, by nikt nie wypadł za burtę podczas burzy czy sztormu. Louis siedział sobie na nich i uśmiechał się w naszą stronę.

Obok niego stał Brookstone, który zwrócony był do nas plecami. Teraz jednak odwrócił głowę w naszą stronę, by zerknąć na nas ukradkiem.

- Co wam odbiło, że tak biegacie? - mruknął.

Popatrzyliśmy się na siebie, po czym westchnąłem cicho.

- Wszystko ok? - zapytał Louis.

- Tak... Po prostu... - zacząłem.

- Myśleliśmy, że Brookstone uciekł - warknął w stronę bruneta Kai, przy okazji kończąc wypowiedź za mnie.

- Widzisz, Louis, jaki jestem w tym świetny?! Nawet nie muszę tego robić, a oni i tak myślą, że to zrobiłem!

- Za piętnaście minut śniadanie - mruknąłem, a reszta wróciła do środka.

Stanąłem w drzwiach i zerknąłem na Louisa i Cole'a. Brunet zerknął na chłopaka i szepnął coś do niego, na co ten kiwnął głową.

Nagle Brookstone odwrócił głowę w moją stronę i zmarszczył brwi.

- Nie masz nic lepszego do roboty? - warknął.

- A co ci do tego? - mruknąłem, krzyżując ręce na piersi.

- Odwal się - syknął, odwracając głowę w stronę morza. - I zajmij się Jeżusiem.

★-·-·-★

Po śniadaniu zebrałem wszystkich w salonie. Kai usiadł na fotelu, Zane stał obok, a Nya, Jay, Pixal, Cole i Louis umiejscowili się na kanapie, z czego chłopak zajął miejsce na kolanach bruneta. Dziwne... Ale skoro nikomu to nie przeszkadzało...

- Musimy ustalić co z Morro. Cała nasza drużyna, w tym Cole - dodałem, zerkając morderczym wzrokiem na bruneta, który wydawał się znudzony - ruszymy do Stixu. Wu będzie nam towarzyszył.

- A co ze mną? - zapytał Louis, przytulając się do poduszki, którą wziął, żeby wszyscy się zmieścili na kanapie.

- Zostaniesz na Perle. Tutaj będzie najbezpieczniej. Pixal też zostaje - wskazałem nindroidkę.

- Też mogę zostać? - mruknął Cole, udając, że ziewa.

- Nie - odpowiedziałem ostro.

- Japier... - szepnął pod nosem brunet, odchylając głowę do tyłu.

- A właśnie Brookstone... Wu chciał z tobą porozmawiać - oznajmiłem nagle.

Cole udał, że zerka na zegarek, którego oczywiście nie miał...

- Zajęty jestem - mruknął.

- Ale to ważne.

- Ale mam ważniejsze rzeczy do roboty.

- A ja mam to gdzieś - warknął Kai. - Rusz się, debilu.

- Ten ciężarek mi przeszkadza - Cole wskazał Louisa, na co chłopak momentalnie wstał. - O... Jednak nie... No dobra... Pójdę... Jeśli Jeżuś zrobi salto na stole.

- Idiota - syknął Kai.

- Debile - mruknął brunet, zerkając na mnie. - Poza tym... Wiem o czym on chce "rozmawiać".

- A to niby skąd?! - zdziwił się Jay, na co twarz bruneta spoważniała najbardziej jak się tylko da.

- Za głośno gadacie - powiedział nad wyraz po woli, cały czas patrząc się na mnie.

Wiedziałem, że to miało oznaczać, że wczorajszej nocy Brookstone podsłuchiwał naszą rozmowę...

- A mi nie chce się wałkować tego tematu po raz setny - dodał, krzyżując ręce na piersi. - Przy okazji: jesteście z j e b a n i.

Nagle do salonu wszedł Wu. Wszyscy, oprócz Cole'a rzecz jasna, wstaliśmy. Kiedy Wu zauważył bruneta, jego bambusowa laska, prawdopodobnie boleśnie, zetknęła się z głową Brookstone'a, na co Jay zaczął chichotać pod nosem.

- Za co to?! - zawołał Cole, łapiąc się za głowę.

- Za bycie debilem - szepnął Kai, na co Wu wycelował w jego stronę swoją laską. Kai momentalnie spoważniał.

- Cole... - Kiedy Mistrz wypowiedział imię bruneta, ten wstał. Wiedział, że Wu nie lubi sprzeciwu.

Kiedy Mistrz dźgnął go laską, brunet zerknął na nas.

- Pożałujecie tego - warknął.

- Cole - zaczął Louis, na co brunet zerknął na niego - Proszę, pamiętaj to o czym ci dzisiaj rano mówiłem... A i nie daruję ci tego, że obudziłeś mnie o piątej nad ranem... Odegram się. Zobaczysz.

Cole zaśmiał się cicho, jednak po chwili jego twarz... jakby... Spoważniała? Posmutniała? Może zaczął nad czymś rozmyślać?

- Ninja, przygotujcie się. Za piętnaście minut ruszamy do Stixu - oznajmił Wu, wychodząc za brunetem.

Kiedy już zostaliśmy sami, ninja usiedli na kanapie, a ja zerknąłem zaciekawiony na Louisa.

- O czym dzisiaj rano tak długo rozmawialiście? - zaciekawiłem się.

- Y... Serio muszę mówić? - Louis wyglądał na wyraźnie zmieszanego.

- Wolelibyśmy widzieć, jeśli coś się dzieje - oznajmił Zane.

- No bo... Cole poprosił mnie o pomoc... W czymś... I no...

Zauważyłem, że Louis stara się ominąć konkretną odpowiedź... Co było trochę dziwne...

- Pomóc w czym? - zapytała Nya.

- No bo wiecie... - zaczął Louis, po czym westchnął cicho - ...Cole nieczęsto radzi sobie z niektórymi rzeczami... I razem z Charlesem mu pomagamy... No wiecie...

- Możesz konkretniej? - Kai przekrzywił głowę, wpatrując się w Louisa.

- Yyy... No wiecie... Nie chodzi mi o taką pomoc fizyczną... Bardziej o tą psychiczną - oznajmił. - Na przykład wszystko co jest związane z jego chorobą działa na niego jak płachta na byka... Tak samo jest z jego Mocą Żywiołu... Ale tak w sumie to nie do końca...

- Jak to "nie do końca"? - zdziwiłem się. - Nie rozumiem...

- Po prostu Cole często myśli, że sobie ze wszystkim poradzi sam, ale tak naprawdę i ja, i on, i Charles dobrze wiemy o tym, że tak nie jest. Próbuje to wszystko co go trapi ukrywać w bańce, która cały czas rośnie i rośnie, i rośnie, a ja wiem, że pewnego dnia to będzie dla niego za dużo, ta bańka pęknie i wtedy narobi się niezły syf... Próbuję mu jakoś pomóc, ale co taki mały ja może zrobić... - Nagle Louis posmutniał.

- Psst - Jay nachylił się do Kai'a. - O co mu chodzi z tą bańką?

- To taka przenośnia, debilu - mruknął Czerwony Ninja, uderzając Mistrza Błyskawic w tył głowy.

- Aaaaa! I wszystko jaaasne!

- Louis? - zaczął Zane.

- Tak? - chłopak zerknął na Biegłego Ninja.

- Wiesz może dlaczego Cole tak bardzo upiera się, by nie być ninja?

Louis lekko drgnął. Po chwili zetknął gdzieś w dal.

- Yyy... No wiem.. wiem...

- A zechcesz się pochwalić? - uniosłem brwi.

- Yyyy... No nie wiem... No nie wiem... Cole będzie zły, jeśli wam powiem... - mruknął Louis.

- Ale jego tu nie ma. O niczym się nie dowie - zachęcał Kai.

Louis kiwnął lekko, prawie niewidocznie głową.

- To wszystko przez strach... - szepnął Louis.

- Że niby NAS się boi?! - zaśmiał się Jay.

- Nie, nie! Chodzi o to, że... Cole kiedyś powiedział mi, że ma wrażenie jakby jego Moc Żywiołu działa jakoś na jego chorobę... I odwrotnie... - wyjaśnił Louis. - Do tego Cole mówił mi, że ma dość tracenia wszystkich dookoła... Uważa, że to byłoby dla niego zbyt duże wyzwanie i w ogóle... Chociaż ja i Charles się z nim nie zgadzamy to Cole nie chce nas słuchać...

- No dobra... Rozumiem... - mruknąłem. - Ale teraz musimy przygotować się na podróż do Stixu - oznajmiłem, a ja wraz z resztą ninja ruszyliśmy po bronie.

Przechodząc obok Louisa, potargałem mu włosy, na co ten uśmiechnął się lekko.

★-·-·-★

Naszym planem było polecieć na smokach wytworzonych przez nasze Moce Żywiołów do Stixu. Morro mógł ukrywać się właśnie tam - tak jak ostatnio. Ja, Kai, Zane, Jay i Nya byliśmy już gotowi. Reszta siedziała już na swoich smokach, czekając na Wu i Cole'a. Ja stałem obok swojego, trzymając Kosę Wstrząsów i Aeroostrze dla bruneta. Pixal stała na uboczu, a zafascynowany smokami Louis głaskał po pysku mojego, ponieważ mu na to pozwoliłem.

W końcu Wu i Cole wyszli. Brunet nie wyglądał na zadowolonego. Podszedł do mnie i zgarnął szybkim ruchem ręki Kosę Wstrząsów i Aeroostrze.

- Nienawidzę was - warknął pod nosem.

Wu wytworzył swojego smoka i wsiadł na niego.

Słusznie zauważyłem, że brunet ma na czole pomarańczową opaskę i ubrany jest w strój ninja.

-Piękniutki-

.

Nieco mnie to ucieszyło. Może Wu go w końcu namówił? Kto wie...

- Cole! Ty też masz swojego smoka?! - Louis zaczął skakać z ekscytacji.

- Nie denerwuj mnie, młody. Proszę cię - mruknął brunet.

- Dobra, ludzie - zacząłem - Musimy przeszukać KAŻDY zakamarek Stixu. Jeśli okaże się, że Morro tam nie ma, to wtedy zobaczymy co dalej.

Mimo, że nie patrzyłem się na Cole'a, widziałem, że ten dalej stoi na ziemi. Reszta też najwyraźniej to spostrzegła. Rzeczywiście brunet nie miał własnego smoka. Dopiero my dowiedzieliśmy się, że takowe Smoki Żywiołu nasze moce mogą wytwarzać.

Zanim zdążyłem zareagować, Kai wyciągnął rękę w stronę Cole'a.

- Brookstone, wsiadaj - powiedział, na co brunet tylko skrzyżował ręce na piersi. - Nie wygłupiaj się - warknął Czerwony Ninja. - Debilu - dodał.

- Nie potrzebuję twojego Smoczusia-Jeżusia - zaśmiał się Cole, a ziemia pod nami nagle zaczęła się trząść.

Nagle dookoła Brookstone'a zaczęły krążyć cząsteczki ziemi, które były wytworzone przez jego Moc Żywiołu, dzięki czemu nie niszczyły terenu dookoła. W końcu zaczęły skupiać się w jednym miejscu, a z nich powstał Smok Ziemi.

Kai, widząc to, opuścił rękę i spojrzał się na Cole'a z dezaprobatą. Jay'owi (Louisowi zresztą też) opadała szczęka.

Smok Ziemi ryknął groźnie w stronę Kai'a, tak głośno, że poczułem jakby bębenki zaraz miały mi popękać.

- Widzę charakterek po właścicielu - odparł chłodno Kai, kiedy smok przestał się drzeć w jego stronę.

Cole jedynie się zaśmiał i wsiadł na gada.

- Wow! - usłyszałem Louisa, który był wyraźnie zafascynowany tym co przed chwilą nastąpiło oraz resztą smoków. - Też bym tak chciał - oznajmił sam do siebie, jednak wszyscy to usłyszeliśmy.

- Powodzenia - Pixal uśmiechnęła się w naszą stronę.

Wzbiliśmy się w powietrze i ruszyliśmy w stronę Stixu.

★-·-·-★

- Lenthir dawno się nie pojawiał. Chyba coś się stało...

- Trudno - oznajmił Morro. - Nie potrzebuję go.

- Mówiłam, że to Wrayth albo Łowca dusz powinien tam iść - warknęła Bansha. - Na pewno Lenthir coś odjebał!

- Ghoultar! Do mnie! - zawołał Morro. - Powiadom mnie, jeśli w mieście pojawią się ninja.

- Powinniśmy się przygotować - oznajmiła Bansha.

- Spokojnie... Dalej jeszcze możesz kontrolować tego Mistrza Ziemi? - zapytał spokojnie Morro, na co Bansha kiwnęła głową.

Duch wstał.

- Będziesz kontrolować gdzie są. Jeśli będą się zbliżali, wezwiemy resztę... A kiedy będą już w mieście, zaatakujemy.

Bansha zaczęła coś nucić. Śpiewem potrafiła opętać daną osobę i kontrolować ją na odległość - jeśli ta nie była zbyt duża.

- Wcześniej może pokonali mnie i Znakomitość, ale teraz... Teraz jestem silniejszy... Zawładnę nad Krainą Ninjago, a Znakomitość odzyska siły i wspólnie będziemy podbijać inne wymiary!!!

Morro wraz z Łowcą dusz zaczęli się śmiać psychopatycznie.

Czas pokaże.

A więc...
W najbliższym czasie (tj. Po zakończeniu tej książki) mam zamiar wypuścić dwa opowiadania:
Jedno starałam się pisać podczas mojej długiej nieobecności (na ten moment mam 1 rozdział i zajmuję się 2)
Drugiego nawet nie zaczęłam (nie licząc okładki)

Na pewno drugi będzie związany z moim kochanym Bruiseshipping! (Co do pierwszego nie mam jeszcze pewności czy pojawią się tam jakiekolwiek shipy)

A co tyczy się Tajemnicy Złodzieja:
Nie wydaje mi się, żebym wplotła tu ship Cole X Jay
Uwierzcie mi - ubolewam nad tym cały czas, bo chciałam aby to opowiadanie poszło  nieco inną ścieżką...
Ale z drugiej strony jestem zadowolona, ponieważ miał to być ff bardziej przygodowy...? (Chyba tak mogę to nazwać) a nie romans (tak na marginesie - strasznie słabo idzie mi pisanie takowych)

Dziękuję Wam za cierpliwość.

Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie za tydzień!

☯️FioletowyNinja☯️

Hmm... Myślicie, że mogłabym zmienić profilowe 🤔🤔🤔?
To już nie wygląda tak fajnie jak kiedyś...

(Wybaczcie - wcześniejszy rozdział przypadkowo mi się opublikował 😓)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro