Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*2.2*

*Lloyd*

Otworzyłem jeden z worków i wyciągnąłem błyszczący się Kryształ Krainy. Chyba każdy z nas wiedział, jak niebezpieczny jest ten przedmiot.

- Na co ci Kryształ Krainy?! - warknął Kai w stronę Brookstone'a.

- Na nic. Nie potrzebuję takiego gówna - odparł spokojnie brunet, krzyżując ręce na piersi.

- Szybko wróciłeś do kradzieży - skomentował komisarz. - Znudziło ci się siedzenie w spokoju? Może potrzebowałeś wrażeń, co?

- Sam potrzebujesz wrażeń, stary pierniku - mruknął pod nosem Brookstone, zerkając na komisarza groźnie.

- Na twoje szczęście, za takie przewinienie, o ile można to tak nazwać, nie będziesz musiał męczyć się po komisariatach i sądach. Już przygotowano dla ciebie celę w Kryptarium - komisarz skrzyżował ręce na piersi, a ja zauważyłem, że mężczyzna lekko się uśmiechnął.

Zane siłą zmusił Brookstone'a do podniesienia się. Zachowanie bruneta świadczyło o tym, że ten będzie się sprzeciwiał. Nic dziwnego.

- Chyba wam się coś pomyliło... - mruknął Cole, odpychając Zane'a.

Momentalnie brunet wyciągnął swój jeden z "legendarnych" sztyletów i wycelował nim w Kai'a, który stał tuż za nim.

- ...bo ja... Nigdzie się nie wybieram - oznajmił groźnie.

- Wybierasz się, Brookstone. Tylko jeszcze o tym nie wiesz - powiedział Kai, uderzając bruneta prosto w twarz.

Cole nie przejął się tym za bardzo, bo momentalnie kopnął Czerwonego Ninja w brzuch, by tuż po tym powalić Zane'a.

- Szybko przeszliśmy do nazwiska, Kai'uś - zaśmiał się pod nosem Brookstone.

Gdy tylko brunet to powiedział, Jay posłał w jego stronę pioruny, których, jak się spodziewałem, uniknął. Korzystając z okazji i chwilowej nieuwagi Brookstone'a, który teraz skupił się na policjantach, celujących pistoletami w jego stronę, skoczyłem w jego kierunku, wyciągając miecz. Zraniłem go, jednak aktualnie mało mnie to interesowało. Brunet próbując uniknąć mojego mocnego ciosu, uderzył plecami o ścianę.

Kiedy Cole próbował wstać, Zane zareagował najszybciej. Biały Ninja użył swojej Mocy Żywiołu i zamroził nogi Brookstone'a tak, żeby ten nie mógł uciec. Brunet wciągnął głośno powietrze, po czym jeszcze mocniej zacisnął dłoń na swoim sztylecie.

- Wszystko jasne, Brookstone - zaśmiał się cicho Kai.

- Co niby jest jasne? - warknął Cole.

- Gdybyś tego nie zrobił, to nie próbowałbyś się bronić i uciekać przed sprawiedliwością - oznajmił Kai, krzyżując ręce na piersi.

Brookstone przez chwilę milczał. Dopiero po dłuższym czasie wyprostował się i spojrzał mi w oczy.

- Ależ ja nie próbuję uciec przed tą waszą rzekomą "sprawiedliwością" - oznajmił nad wyraz spokojnie.

- Taa? A przed czym niby? - zapytałem, lekko zaciekawiony, podchodząc bliżej.

- TY tego nie zrozumiesz, Lloyduś - mruknął Brookstone, by po chwili wyciągnąć drugi sztylet.

Ruszyłem w jego stronę, ponieważ byłem najbliżej, z zamiarem zabrania mu broni. Jednak brunet okazał się szybszy. Cole schylił się i prawdopodobnie z całej siły uderzył w lód Zane'a. Ten rozwalił się na drobne kawałki, umożliwiając tym samym ucieczkę buntowi.

Jak mogłem się spodziewać, Brookstone szybko wykorzystał sytuację i ruszył pędem w stronę drzwi. Tam pchnął policjanta i wybiegł na zewnątrz. My, oczywiście, ruszyliśmy za nim, jednak stało się coś, czego się nie spodziewałem (chociaż Brookstone był do tego zdolny).

Brunet wskoczył na dach swojego domu i przykucnął na jego krawędzi.

- Jeśli uważacie mnie za idiotę, to proszę bardzo. Droga wolna... Ale wiedzcie, że nie dam wrobić się Z N O W U w coś czego nie zrobiłem - warknął, po czym zniknął nam z pola widzenia.

- Jeśli on znowu ucieknie, to burmistrz osobiście mnie zamorduje - oznajmił zdenerwowany komisarz.

- Spokojnie, komisarzu, zajmiemy się tym - oznajmiłem.

- Tylko, żeby nie było jak ostatnio - mruknął mężczyzna. - Brookstone jest cwany. Jeśli potrafił was wykiwać wcześniej, to zrobi to i teraz.

- Spokojnie, komisarzu, znajdziemy go - powiedział Kai.

- Trzymam was za słowo - mruknął pod nosem mężczyzna. - Teraz idziemy po Kryształ Krainy i skradzione pieniądze. Przy okazji przeszukamy mieszkanie już bez lokatora... A wy - komisarz zwrócił się w naszą stronę - znajdźcie Brookstone'a jak najszybciej. Przy okazji... - powiedział nagle komisarz po chwili ciszy. - Jak już go znajdziecie, to możecie mu powiedzieć, że po tym co zrobił może zapomnieć o cotygodniowych spotkaniach z Louisem. Nie sądzę, żeby towarzystwo takiego złodzieja było dobre dla tego chłopaka...

- Jakie cotygodniowe spotkania? - zdziwiłem się. - Nic o tym nie słyszałem...

- Louis tak bardzo błagał wszystkich o możliwość spotykania się z Brookstone'm, że w końcu się zgodziliśmy - oznajmił komisarz. - Bo ile można tego wysłuchiwać - dodał. - Ale! Na szczęście nie będzie już takiej możliwości. To może i lepiej dla Louisa.

Po tych słowach rozeszliśmy się we własne strony.

★-·-·-★

Masa przytłumionych głosów wbijała się w jego umysł. Co jakiś czas szepty stawały się bardziej i mniej wyraźnie. Raz dało się słyszeć pojedyncze wyrazy, a za drugim razem totalnie nic nie dało się zrozumieć.

W końcu, po długim siedzeniu w ciemności, zdołał rozpoznać słowa. Mimo, że te były bardzo niewyraźne, niekiedy można było je zrozumieć.

Najczęstszymi słowami były: "śmierć", "teraz", "Zielony Ninja", "nie..." i "przy...". Te ostatnie były tłumione przez resztę szeptów, przez co do końca nie dało się usłyszeć reszty słowa.

Musiało minąć bardzo dużo czasu, żeby brunet zorientował się, że te głosy nie pochodzą z jego głowy... (Przecież tak bardzo jeszcze nie oszalał!) Te głosy znajdują się dookoła niego.

Teraz wyraźnie poczuł, że coś go otacza...

Coś bardzo silnego...

Coś z czym nie da się walczyć...

Moce nie z ten ziemi...

A może inaczej:
Moce nie z tego wymiaru...

Jednak chyba wiedział jak można je pokonać...

★-·-·-★

Lloyd

Momentalnie ruszyliśmy szukać Brookstone'a. Rozdzieliliśmy się i przeszukaliśmy najbliższą okolicę, jednak na nasze nieszczęście - bez żadnych rezultatów. Również Pixal i Nya, które zostały wcześniej na Perle, pomogły nam w poszukiwaniach.

- Słuchajcie - zaczął nagle Zane. - Nie wydaje mi się, żeby to miało jakikolwiek sens.

- Słucham? - zdziwiłem się - Co masz na myśli?

- Nie wydaje mi się, żeby Brookstone ukrywał się w pobliżu swojego domu, skoro wie, że jesteśmy tu my oraz policja. Uważam, że powinniśmy poszukać w miejscach bardziej oddalonych od jego domu, jednak na tyle blisko, żeby można było bez problemu dostać się niemal wszędzie. I na pewno nie Centrum Ninjago. Tam zazwyczaj zapuszcza się mało przestępców.

- Zane ma rację - oznajmiłem, odwracając się w stronę reszty.

- Dobra, ale gdzie takie miejsce "nie za blisko - nie za daleko" miałoby się znajdować? - zapytał nagle Jay.

Zapadła chwilowa cisza, jednak na nasze szczęście Zane znalazł odpowiedź.

- Być może kryjówka Mechanica?

- Po co Brookstone miałby się tam zapuszczać?! - zdziwiła się Nya.

- Być może z tego samego powodu, z którego ukradł Kryształ Krainy - odparł Kai.

- Chodźcie, nie marnujmy czasu - oznajmiłem, wskazując, aby reszta poszła za mną.

- A co jeśli go tam nie będzie? - zapytał nagle Jay. - Bo na pewno go tam nie będzie - dodał już ciszej.

- Wtedy pomyślimy co dalej - wyręczył mnie Zane. - Znam jeszcze kilka miejsc, w których mógłby ukrywać się Brookstone.

- To może się rozdzielimy? - zaproponowałem. - Wtedy szybciej nam pójdzie.

- JA IDĘ Z LLOYDEM!!!! - zawołał Kai.

- Ja z Nyą - uśmiechnął się Jay.

- Ja oraz Zane możemy sprawdzić okolice. Brookstone może przecież kręcić się gdzieś po ulicach Ninjago - oznajmiła Pixal.

- Kai i Lloyd sprawdzą kryjówkę Mechanica, Jay i Nya pójdą na skraj Ninjago. Tam Brookstone też mógłby się ukrywać.

Ruszyłem z Kai'em w stronę kryjówki Mechanica. Oboje wiedzieliśmy, że złoczyńca jest teraz w Kryptarium, więc wystarczy, że się rozejrzymy...

★-·-·-★

Kopnąłem zniszczone drzwi, a te w końcu ustąpiły (gdyby tego nie zrobiły, Kai prawdopodobnie by je spalił). Weszliśmy do środka. Było tu dosyć ciemno, jednak po chwili mój wzrok przyzwyczaił się do panującego półmroku. Ruszyliśmy w głąb pomieszczenia.

- Ale tu syf - skomentował Kai.

- Przecież nikt tutaj nie był od dłuższego czasu - odpowiedziałem, czując jak po plecach przechodzą mi dreszcze. - Czy wcześniej też było tu tak strasznie? - zapytałem.

- Nie wydaje mi się... - mruknął Czerwony Ninja, rozglądając się dookoła.

Po chwili poczułem jak coś lub ktoś dotyka mojego ramienia. Odwróciłem się jak poparzony, by zobaczyć jedną ze zwisających mechanicznych rąk Mechanica, o którą się otarłem.

- Albo mi się wydaje, albo jest ich tutaj więcej... - powiedział Kai, zbliżając się do wiszącej ręki.

"Zielony Ninja..."

- Mówiłeś coś? - zapytałem, słysząc czyiś szept za sobą.

- Tak - odpowiedział Kai. - Mówiłem, że albo mi się wydaje, albo tych wiszących rąk jest tutaj więcej.

- Nie. Nie o to mi chodzi.

- A o co? - zapytał zdziwiony Kai.

- O nic... Nieważne... - szepnąłem. - Pójdę sprawdzić drugie pomieszczenie - oznajmiłem.

- Okej. Ja się tu jeszcze rozejrzę - powiedział Kai, stukając jedną ze zwisających z sufitu rąk.

Wszedłem do drugiego pomieszczenia. Tutaj było trochę ciemniej, więc chciałem zawołać Kai'a, żeby oświetlił pokój ogniem. Gdy tylko się odwróciłem, czyjaś szorstka dłoń zakryła mi usta, a przy mojej szyi poczułem coś zimnego i ostrego.

- A tylko spróbuj się odezwać - warknął cicho głos, który z całą pewnością należał do Brookstone'a.

- Lloyd?! Wszystko w porządku? - zapytał Czerwony Ninja z drugiego pomieszczenia.

Szatyn chyba usłyszał jak próbuję uderzyć Brookstone'a, jednak chyba niezbyt dobrze mi to szło. Na moje szczęście Kai szybko pojawił się w wejściu i prawdopodobnie mimo, że było tu strasznie ciemno, ujrzał jak szarpię się z Cole'm.

- EJ!!! Zostaw go! - krzyknął Kai, rzucając się na bruneta.

Brookstone pchnął mnie na Czerwonego Ninja, przez co oboje upadliśmy.

"Zielony... Ninja..."

- I po co tu przyszedłeś?! - warknął Kai w stronę Cole'a.

Czerwony Ninja pomógł mi wstać, ponieważ ja dalej byłem zdezorientowany i zastanawiało mnie skąd pochodzi ten dziwny szept.

- Ah... Serio chcesz wiedzieć? - zaśmiał się cicho Brookstone. - Wiesz... Kiedyś miałem pewien interes z Mechanikiem... - brunet urwał na chwilę, by przełożyć kilkukrotnie swój sztylet z jeden ręki do drugiej. - Nie sądziłem, że kiedykolwiek tego użyję... Nie sądziłem też, że użyję to przeciwko wam... ALE...! Skoro tak bardzo się prosicie...

Brookstone wyjął drugi sztylet, a na jego twarzy pojawił się chytry uśmieszek.

- I po co to robisz, co? Od ostatniego razu niczego się nie nauczyłeś? Chcesz przez to przechodzić jeszcze raz? - zapytałem, patrząc się brunetowi prosto w oczy, mimo, że w pomieszczeniu było ciemno.

- Owszem. Nauczyłem się tego, że nie można wam ufać... - oznajmił Brookstone, jednak Kai nie dał mu dokończyć.

- Nam?! Nam?! NAM?!! - krzyknął w stronę bruneta. - To ty jesteś kłamliwym sukinsynem i złodziejem!

- Taa? - Brookstone uniósł jedną brew do góry. - To wy chcecie mnie w coś wrobić.

- Znowu kłamiesz, dupku - warknął Kai. - Zrobiłeś to i ZNOWU nie chcesz się przyznać.

- Ja przynajmniej nie jestem gościem w kolorowej piżamie, który coś sobie wmówił - mruknął Cole. - A teraz miło by było gdybyście mnie łaskawie przepuścili. Mam coś do zrobienia.

- Nie zamierzamy cię nigdzie przepuścić - oznajmiłem. - No chyba, że do Kryptarium.

- Czyli... Mam rozumieć, że... Chcecie walczyć? - upewnił się Brookstone.

- Tak - oznajmił poważnie Kai, a jego ręce zapłonęły.

- Ah... - mruknął pod nosem brunet. - Świetnie...

Dopiero teraz zauważyłem na sztyletach złodzieja coś dziwnego. Na broniach przyczepione były dwa pomarańczowe, świecące się kółka. Na początku nie wiedziałem co to dokładnie jest, jednak Brookstone postanowił nam to zaprezentować.

Brunet środkowym palcem (cóż za przypadek) wcisnął te dziwne, pomarańczowe, okrągłe przyciski. Z ostrza, które chyba też wyglądało inaczej, jednak ja tego nie zauważyłem, wysunęło się drugie, większe ostrze, które na domiar złego również lekko świeciło się na pomarańczowo.

- Co to jest? - szepnął moją stronę Kai.

- Podoba wam się ostrze z Eterycznej Skały? - zapytał Brookstone, a ja domyśliłem się, że brunet usłyszał pytanie Czerwonego Ninja.

- Na co ci ostrze z Eterycznej Skały?! - zawołałem zdziwiony. - Nie jest ci potrzebne, skoro pokonaliśmy wszystkie duchy!

"Zielony... Ninja...!"

- A na co Kai'owi mózg?! Nie jest mu potrzebny, bo go nie używa! - zaśmiał się Brookstone.

"Czerwony Ninja też tu jest..."

Otworzyłem szeroko oczy, kiedy usłyszałem głośniejszy szept. Rozejrzałem się dookoła, kiedy Kai stanął przede mną. Czerwony Ninja już chciał zaatakować bruneta, jednak ja złapałem szatyna za rękę.

- Czy... Ty... - zwróciłem się do Brookstone'a - coś sugerujesz?

- Ja?! Skądże! - zawołał brunet.

"Pozbądź się ich!"

Do moich uszu dobiegł kolejny głos. Tym razem głośniejszy i wyraźniejszy niż poprzednie.

Jak na zawołanie Brookstone zaatakował Kai'a. Brunet kopnął Czerwonego Ninja w brzuch, po czym uderzył łokciem w twarz. Również upadłem, ponieważ stałem za Kai'em, który upadł wprost na mnie. Kiedy miałem wstać, Brookstone przyłożył mi pomarańczowe ostrze do szyi.

- Nie radzę, Lloydzie Garmadonie - warknął.

- Jesteś jakiś nienormalny - powiedział Kai, próbując się podnieść, jednak od razu dostał porządnego kopniaka w pierś.

- A teraz żegnam! Miło było - oznajmił radośnie Brookstone - jednak się skończyło...

Gdy tylko brunet to powiedział, ruszył pędem w stronę wyjścia, a zanim zdążyliśmy się podnieść, usłyszałem jak wybiega.

Uciekł. Znowu.

"Więcej... Potrzebuję... Więcej cz..."

- Kai.

- Nic ci nie jest? - zapytał Czerwony Ninja, łapiąc mnie za ramiona.

- Nie... Nic mi nie jest, ale czy...

- To dobrze, chodź, jak się pospieszymy to może go dogonimy - zawołał Kai, ruszając w stronę drzwi.

Pobiegłem za Kai'em.

- Słyszałeś te szepty? - zapytałem, kiedy Czerwony Ninja się zatrzymał i zaczął rozglądać, żeby znaleźć Brookstone'a, którego nigdzie nie było.

- Jakie szepty? Nikt nic nie szeptał - oznajmił Kai.

- Ah - mruknąłem, lekko zaniepokojony.

- Zane, Jay, Nya, możecie przyjść pod kryjówkę Mechanica? Brookstone tu był, ale nam zwiał... - oznajmił Kai do słuchawki.

- Pixal, mogłabyś sprawdzić okolice? - zapytałem, również do słuchawki.

- Robi się! Jasne! Zaraz będziemy - usłyszałem Zane'a, Pixal i Nyę w słuchawce, po czym westchnąłem głośno.

***************************

Słuchajcie mnie, moi drodzy! :)

Mam pomysł! (Ostatnio mam ich dosyć dużo.......)

Chciałabym kiedyś napisać coś o Ninjago: Dragons Rising
(To wcale nie tak, że nie mam pomysłu, ale daję propozycję, żeby ktoś zmotywował mnie do pracy - póki jest rok szkolny... Tak @StellaDiMare_WTStm o tobie mówię, a od @Jay_Lily_Walkers poproszę wirtualnego kopniaka ;v )

Już pomińmy fakt, że ostatnio wena mi troszeczkę uciekła...
I nie miałam czasu...
I mi się nie chciało...
I musiałam się uczyć...
I znowu nie miałam czasu...

Ale postaram się to zmienić! (Obiecuję)

---

Dziękuję Wam za wszystkie gwiazdeczki :3
Nie sądziłam, że którekolwiek z moich opowiadań was zaciekawi
Miło widzieć, że moja praca niektórym się podoba :33

~~FioletowyNinja

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro