Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*2.13*

Lloyd

Zauważyłem, że Louis jest bardziej zmartwiony niż wcześniej... Chłopak siedział i grzebał widelcem w talerzu. Mogłem się domyślić, że chodzi o Cole'a, jednak wolałem zapytać co i jak...

- Ej, Louis, wszystko gra? - powiedziałem, na co chłopak podniósł głowę.

- Nie wiem... - mruknął. - Po prostu martwię się o Cole'a... Dzisiaj wymiotował w toalecie... - oznajmił, na co wyprostowałem się, zerkając na Zane'a.

- Mówił ci, że gorzej się czuje? - zapytał Biały Ninja, a Louis pokręcił głową.

- Właśnie uznał, że jest trochę lepiej.

Louis wziął widelec do ust i zerknął smutno na talerz. Przez chwilę zastanawiałem się jak chłopak może zareagować na to, że komisarz chce go jutro zabrać z Perły... Po chwili namysłu stwierdziłem, że powiem mu to dopiero po obiedzie.

★-·-·-★

Wraz z Louisem i Zane'em weszliśmy do pokoju bruneta. Ten spał, odwrócony twarzą do ściany. Zane zamknął za nami drzwi, a Louis opadł na łóżko obok Cole'a. Ja natomiast usiadłem na brzegu, a Biały Ninja stanął obok komody, na którą położył pełną szklankę wody.

Louis lekko potrząsnął brunetem, na co ten mruknął coś cicho pod nosem. Chłopak szturchnął go lekko w ramię.

- Cole, leniu, wstawaj - powiedział Louis. - Lloyd chce z tobą porozmawiać - chłopak nachylił się i szepnął to Cole'owi prosto do ucha.

- Przecież się nie pali - mruknął brunet, przecierając oczy.

Cole podniósł się lekko i zerknął na mnie, Zane'a i Louisa.

- No chyba, że się pali - powiedział, starając się zażartować, na co Louis dźgnął go lekko w brzuch.

- Jak się czujesz? - zapytałem, kiedy brunet zerknął na chłopaka i zmarszczył brwi.

- Jest ok - mruknął, wzruszając ramionami, a my wszyscy zauważyliśmy, że Louis zerknął na bruneta z niedowierzaniem. - No co, młody? Co się tak gapisz?

- Wiem, że kłamiesz - powiedział cicho, na co Cole zerknął na niego ze zdziwieniem. - Słyszałem jak wymiotowałeś w kiblu - szepnął, na co brunet wytrzeszczył oczy, przy okazji krzyżując ręce na piersi.

- Jeśli coś się dzieje, możesz śmiało nam powiedzieć - oznajmił nagle Zane. - Bo inaczej nie będziemy w stanie ci jakkolwiek pomóc.

- Chcielibyście - warknął Cole, odwracając głowę w stronę ściany. - Jak już wspomniałem nikt was o "pomoc" nie prosił.

Uniosłem brwi, lekko zaskoczony. Widziałem, że Cole ma nieco... niecodzienny charakter i rzadko kiedy bywa miły, ale mógłby pokazać, że jest chociaż trochę wdzięczny, że mu pomogliśmy, a nie zostawiliśmy na pastwę losu (na przykład w Kryptarium).

- Nie będę wnikać czy chcesz by ci pomóc czy nie - mruknąłem, opierając łokcie o kolana - ale przyszedłem, by przekazać waszej dwójce pewne informacje.

- Jakie? - zaciekawił się Louis.

- Wu prosił mnie o to, by ci powiedzieć, Cole, że jakbyś już poczuł się lepiej - zacząłem - ale tak na serio - dodałem - to masz do niego przyjść.

- Jeszcze czego - warknął pod nosem brunet, kładąc ręce na udach.

- I jeszcze - mruknąłem, zerkając na minę Cole'a - dostałem informacje od komisarza, że jutro rano przyjdzie po Louisa.

- CO?!!! - chłopak podskoczył na łóżku. - Ale...!

- Dobrze wiesz, Louis, że i tak jesteś tu dłużej niż powinieneś... - powiedziałem spokojnie, na co chłopak opuścił głowę.

Zauważyłem, że twarz bruneta również jakby trochę złagodniała i posmutniała. Złapał Louisa za ramię, na co chłopak się do niego przytulił.

- Ale Cole jeszcze nie wyzdrowiał - mruknął.

- Mówiłem ci już, że jest okej - powiedział brunet, gładząc chłopaka po ramieniu, na co ten zerknął na niego.

- Wiem co słyszałem - warknął.

- To nic takiego, młody - powiedział Cole, na co ten zerknął na mnie.

- Debil, prawda? - mruknął, na co zaśmiałem się cicho i pokiwałem głową.

- Nie będę wam przeszkadzał - powiedziałem, wstając. - A i - zatrzymałem się nagle, zerkając na Cole'a - Potraktuj poważnie Wu i pójdź do niego. Podobno to ważne - oznajmiłem.

- Dobra - mruknął brunet, przewracając oczami.

Razem z Zane'm wyszliśmy z pokoju.

★-·-·-★

Louis mocniej przytulił się do Cole'a i opuścił głowę, na co brunet pogładził go po ramieniu.

- Cole, ale jak wrócę z komisarzem to mi napiszesz, kiedy będziesz się czuł lepiej, prawda?

- A mam inne wyjście?

- Nie. A teraz masz jeszcze odpocząć - mruknął Louis marszcząc brwi.

- Dobzie, nianiu, dobzie - zaśmiał się brunet, kładąc głowę na poduszkę.

- Poza tym... Nie jesteś głodny? Jakby nie patrzeć to praktycznie w ogóle nic nie jadłeś.

- Nie martw się, Louis. - Cole potargał chłopakowi włosy i przewrócił się na bok.

Louis momentalnie się do niego przytulił, po czym wyjął telefon i słuchawki.

- Ty idziesz spać - powiedział, kiedy Cole sięgnął po jedną z słuchawek.

- Niesprawiedliwy jesteś - mruknął brunet, opuszczając rękę.

- Ty też.

- Mhm - Cole tylko mruknął pod nosem i zamknął oczy.

Rzeczywiście czuł się lepiej, ale też nie do końca. Od rana wydawało mu się, że ta dziwna blizna na jego twarzy strasznie piecze. Starał się tym jednak nie przejmować. Przecież to minie...

Brunet przeciągnął się, po czym zerknął na chwilę na Louisa. To było trochę dziwne, że śpią razem, bo przecież są dla siebie obcymi ludźmi, jednak z drugiej strony już kiedyś spali w jednym łóżku. Tamtej pamiętnej nocy chłopak przyszedł do jego pokoju, bo miał koszmar i strasznie się bał.

- Co oglądasz? - zapytał Cole, zerkając na ekran telefonu Louisa.

- Śpij już, bo mi przeszkadzasz.

- Ale ty jesteś - mruknął Cole, odwracając się przodem do ściany.

★-·-·-★

Lloyd

Louis akurat siedział w salonie, kiedy wszedłem do niego ja i komisarz. Chłopak słysząc kroki, odwrócił się i spojrzał na nas. Od razu wstał i schował telefon.

- Mogę się jeszcze pożegnać z Cole'm? - zapytał tak, jakby mieli już nigdy się nie zobaczyć.

- Byle jak najszybciej - odparł komisarz, a Louis popędził do pokoju bruneta. - Mam nadzieję, że nie mieliście tutaj zbytnio problemów z tą dwójką... - mruknął, poprawiając wąsa.

- Nie, nie, oczywiście, że nie. Bądź co bądź nie było tak źle - zaśmiałem się.

- To dobrze...

Nagle komisarz zaczął szukać czegoś w kieszeniach. Po chwili wyciągnął pęk kluczy, który przekazał mnie.

- To od mieszkania Brookstone'a - oznajmił. - Niestety nie możemy tego trzymać... - mruknął.

- Przekażę mu - powiedziałem, na co komisarz kiwnął głową.

Po chwili pojawił się Louis. Chłopak stanął obok nas i zaczął czekać. Po krótkiej rozmowie z komisarzem i pożegnaniu się z Louisem, oboje wyszli z pomieszczenia.

Zerknąłem na pęk kluczy w mojej dłoni. Podrzuciłem je, po czym złapałem. Zacząłem się im przyglądać. Oprócz pięciu zwykłych i dwóch dużych kluczy były przywieszone do nich dwie pomarańczowe i czarne przywieszki.

Nagle na mojej szyi uwiesił się Kai. Szatyn pocałował mnie w policzek i zerknął na klucze, które trzymałem w dłoni.

- Co tam masz? - zapytał, poprawiając mi włosy.

- Klucze dla Cole'a, ślepy geniuszu. Dostałem od komisarza.

- Louis już poszedł, prawda? - zapytał Kai, chwytając mnie w talii.

Kiwnąłem głową, dotykając dłoni Kai'a.

- Ostatnio mało czasu spędzamy razem, kochanie. Chcesz obejrzeć jakiś film? - zaproponował szatyn, odsuwając się ode mnie.

- A jaki? - uśmiechałem się, siadając na kanapie.

- Nie wiem. Wybierz coś.

Kai usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem i pocałował w policzek. Kiedy odłożyłem pęk kluczy, który otrzymałem od komisarza i sięgnąłem po pilota, a Kai położył głowę na moim ramieniu.

- Tak naprawdę to mam ochotę na coś innego - mruknął zboczonym głosem, po chwili całując mnie w szyję.

Szturchnąłem go w żebro, na to ten zrobił zasmuconą minę.

- Rozumiem, że to było wyraźne zaprzeczenie.

Przytuliliśmy się do siebie i zaczęliśmy oglądać film, który nam wybrałem. Po godzinie dołączyli do nas Jay, Nya i Zane. Kiedy film się skończył Biały Ninja stwierdził, że idzie sprawdzić co z Cole'm.

- Ej, Zane! Daj mu jeszcze to? - Wychyliłem się i sięgnąłem po pęk kluczy.

Kiedy Biały Ninja odwrócił się w moją stronę, rzuciłem do niego klucze. Ten złapał je i ruszył do pokoju bruneta.

Kiedy wrócił, jeszcze godzinę oglądaliśmy wspólnie z resztą film. Później rozeszliśmy się, by iść spać.

★-·-·-★

Rano, po śniadaniu, siedziałem z Kai'em w salonie. Jako, że Jay, Nya i Zane byli zajęci, nasza dwójka miała trochę czasu dla siebie.

Kai pocałował mnie w szyję, po czym położył czoło na moim ramieniu.

- Kocham cię - szepnął, łapiąc mnie za udo.

Zachichotałem, po czym przytuliliśmy się do siebie.

- Ja ciebie też, Kai - powiedziałem, dotykając lekko jego policzka.

Chwilę siedzieliśmy tak w bezruchu. Nagle jednak Kai podniósł głowę i zerknął przed siebie. Odsunął się ode mnie.

- Proszę, proszę, a któż to się pojawił? - zaśmiał się szatyn.

Zauważyłem, że w pokoju pojawił się Cole. Miał dosyć zmęczoną twarz i nie wydawał się zadowolony z tego, że zastał kogoś w salonie.

- Zamknij mordę - warknął Cole, kierując się do wyjścia.

- Idziesz do Wu? - zapytałem. - Na pewno już ci lepiej?

- Za dużo pytań zadajesz. Idź się ruchać z Jeżusiem lepiej.

- To oznacza, że już mu lepiej - szepnął Kai.

Cole wyszedł zostawiając nas samych, więc Czerwony Ninja przysunął się do mnie z uśmiechem.

- Zaczekaj chwilę - mruknąłem, wstając.

- O co chodzi? - zapytał zdziwiony Kai.

- Tak naprawdę Wu chciał, abym towarzyszył mu w tej rozmowie z Cole'm - oznajmiłem.

- No dobra, dobra... - mruknął mało zadowolony Kai.

- Za chwilę przyjdę - powiedziałem, po czym pocałowałem szatyna najpierw w usta, a potem w czoło. Kai przysunął mnie na chwilę do siebie, przez co jego głowa wylądowała na mojej piersi. - Kai, muszę już iść. Wu najprawdopodobniej na mnie czeka...

- Dobra, dobra...

Kai puścił mnie, dając buziaka. Kiedy ruszyłem w stronę wyjścia, szatyn wyjął telefon i ułożył się wygodniej na kanapie.

Kiedy wyszedłem na pokład, nikogo nie było w pobliżu, więc pokierowałem się do pokoju Wu. Podszedłem do drzwi Mistrza i zapukałem lekko. Wszedłem nie czekając jednak na zaproszenie do środka.

- Dobrze, że jesteś, Lloyd - powiedział Wu, wskazując na miejsce obok Cole'a.

Brunet siedział akurat na łóżku Wu. Chociaż nie mógłbym nazwać tego "siedzeniem". Cole ułożył się w pozycji półleżącej, a jego kręgosłup wyglądał, jakby za chwilę miał ułożyć się w literę "c". Do tego jego prawa noga chodziła to w górę, to w dół, a on sam trzymał dłoń oczy ustach, jakby obgryzał paznokcie ze stresu.

- Już miałem nadzieję, że zostaniesz na ruchanko z Jeżusiem - mruknął brunet, kiedy ruszyłem, by usiąść.

Cole spotkał się jedynie z surowym wzrokiem Wu, więc pozostawiłem jego słowa bez komentarza.

Usiadłem na łóżku Mistrza, po czym zerknąłem to na Cole'a, to na Wu.

- Mogę już iść? - spytał brunet, lekko się prostując.

- Nie - odpowiedział mu groźnie Mistrz, celując w pierś Cole'a swoją laską. - Będziesz tu siedział - dodał, nieco spokojniej.

Brunet jedynie westchnął głośno i usiadł, opierając łokcie o kolana.

- Dalej nie znalazłem w zwojach odpowiedzi na to, jak to możliwe, że Moc Żywiołu Ziemi zdołała pokonać duchy... - zaczął Wu. - Ale bez względu na to chciałbym wiedzieć, czy po tym wszystkim co zrobiłeś - Mistrz zwrócił się do Cole'a. - Po tym co zobaczyłeś, że potrafisz zrobić z Mocą Żywiołu, chcesz dalej unikać swojego przeznaczenia?

Brunet przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią.

- Tia. Nie lubię go - mruknął, krzyżując ręce na piersi.

- Gdybyś dołączył do drużyny, moglibyśmy wspólnie odkryć dlaczego wszystkie duchy zostały pokonane... - Wu próbował jeszcze coś ugrać. Na marne.

- Taa... Chcielibyście - mruknął brunet, a ja już miałem mu coś odpowiedzieć, jednak ten postanowił kontynuować. - Bo zanim cokolwiek się stanie, powinienem odnaleźć coś innego...

- Co takiego? - zapytałem.

- Nie twój interes - warknął Cole, zerkając na mnie.

- Pochwal się. Cóż takiego musisz "odnaleźć"?

Brunet oparł głowę o dłoń i zerknął na podłogę. Jego prawa noga dalej poruszała się szybko w górę i w dół.

- Siebie... - powiedział tak cicho, jakby bał się, że usłyszeć to mogą nieodpowiednie osoby.

Ta odpowiedź trochę mnie zdziwiła. Spodziewałem się czegoś innego... Ale czego dokładnie? Nie wiem... Po prostu w przypadku Cole'a to było... Niecodzienne. Brunet zazwyczaj po prostu był kąśliwy, niemiły, wulgarny i w ogóle... A tu coś takiego...

Zapadła chwilowa cisza, która swoją drogą wydała mi się bardzo niezręczna.

- Pamiętam, że wcześniej mówiłeś mi to samo - oznajmił Wu, podchodząc do stołu, który dzielił bruneta i Mistrza.

Tuż przed Wu stało czarne pudełko, ze złotym symbolem Mistrza Ziemi.

- Wiem - odpowiedział krótko Cole, dalej patrząc się w podłogę.

- I nie uważasz, że przydałaby się pomoc osób trzecich? - zapytałem nagle. - Wiesz, że proszenie o pomoc to żaden wstyd - dodałem.

- Nie sądzę, by jakkolwiek się "przydała" - mruknął brunet, udając, że ziewa. - Kiedy mnie wypuście do domu? - szybko zmienił temat.

Nagle do głowy wpadł mi pewien okropny plan. Usiadłem tak, żeby brunet zerknął na mnie kątem oka.

- Nawet teraz - zacząłem, na co Cole się wyprostował - ale pod jednym warunkiem... - dokończyłem, a brunet przewrócił oczami.

- Znając was to będzie coś dziwnego - skomentował. - Jakim niby warunkiem? - zapytał, a mi coś z tyłu głowy podpowiadało, że ten wie co planuję.

Zerknąłem na Wu, a ten jakby momentalnie zorientował się o co mi chodzi. Mistrz swoją laską podsunął czarne pudełko tuż przed Cole'a, na co brunet spojrzał na nas takim wzrokiem, jakby błagał, żebyśmy skończyli.

- Jesteście nienormalni - skomentował.

- Rozumiem, że wolisz zostać na Perle...? - uśmiechnąłem się zwycięsko.

- Oczywiście, że nie - warknął Cole. - Jesteście zbyt porąbani.

- Musisz coś wybrać - mruknąłem.

- Więc wybieram opcję, w której ja sobie pójdę, a wy zapomnicie o moim istnieniu, wszyscy się rozejdziemy i będziecie żyć szczęśliwie, udając, że coś takiego jak Moc Żywiołu Ziemi nie istnieje.

Cole wstał i odwrócił się w stronę drzwi.

- Poza tym właśnie sobie uświadomiłem, że jestem wolnym człowiekiem i mogę sobie stąd iść, a wy nie możecie mnie trzymać tu siłą!

Cole ruszył w stronę drzwi, wyglądając na zadowolonego.

- Louis mówił mi dlaczego jesteś taki uparty w tej kwestii - oznajmiłem nagle, na co brunet zatrzymał się tak nagle, jakby Zane zamroził mu nogi. Momentalnie całe to zadowolenie uleciało z niego, jak powietrze ze ściśniętego balona. Nie spodziewał się tego... i szczerze mówiąc ja też nie spodziewałem się takiej reakcji z mojej strony.

- Że co...? - warknął Cole, odwracając głowę w moją stronę.

Brunet zmarszczył brwi i zerknął na mnie chyba najgroźniej jak tylko mógł.

- To co słyszysz - mruknąłem. - Zapytałem się go, a on mi po prostu powiedział - oznajmiłem spokojnie.

Cole wyglądał jakby wszystko się w nim gotowało. Zacisnął dłonie w pięści i uciekł wzrokiem gdzieś na podłogę, jakby nie chciał na mnie patrzeć.

- Zabiję gnoja - syknął pod nosem, ale oboje dobrze wiedzieliśmy, że nie ma najmniejszego zamiaru tego zrobić. Oboje byli zbyt bardzo zżyci, a brunet nie był typem osoby, która skrzywdziłaby dziecko.

- Nie ma takiej potrzeby - oznajmiłem, wstając. - To co mi powiedział jest dla mnie dosyć zrozumiałe, jednak szkoda, że usłyszałem to z jego ust, a nie czyiś innych...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro