*1.9*
*Kai*
Schodząc po schodach czułem jak serce podskakuje mi do gardła. Chciałem załatwić to jak najszybciej, jednak mój strach był ogromny, a ja nie umiałem nad nim zapanować...
W końcu stanąłem na samym dole. Rozejrzałem się dookoła. Był tu tylko sam Brookstone. Złodziej nie miał na sobie koszulki. Stał tyłem, więc mogłem zauważyć jedynie jego plecy.
- Hej - szepnąłem niepewnie. - Miałem dzisiaj przyjść. Więc jestem.
Odpowiedziało mi energiczne uderzanie pięściami w worek treningowy.
- Gdzie Louis? - zapytałem. - Myślałem, że dzisiaj też tutaj będzie...
Żeby akcja udała się w całości, muszę się dowiedzieć gdzie jest ten chłopak. Nie możemy pozwolić na, żeby coś mu się stało.
- W dupie - warknął brunet, uderzając energiczniej w worek treningowy.
- A konkretniej?
Nie odpowiedział. Przestał uderzać wór, a jego wzrok powędrował w moją stronę.
- Coś... Się... Stało? - zdziwiłem się.
Brookstone podszedł w milczeniu do stołu i zgarnął z niego duży bandaż. Zaczął nim sobie owijać brzuch.
Łooo... On to ma mięśnie...
Zauważyłem dużego siniaka na jego brzuchu z lewej strony. Po chwili Brookstone owinął go starannie bandażem.
- Co... Co to jest? - zapytałem. - Co ci się stało?
- Zadajesz zbyt dużo pytań - zignorował moje pytanie.
- No ale...
- Wiesz co... - przerwał mi, zakładając bluzkę. - Zastanawia mnie jedna rzecz...
- Jaka? O co chodzi?
- O nic - mruknął spokojnie złodziej, podchodząc do mnie. Mimowolnie odsunąłem się lekko od bruneta.
Złodziej wyciągnął rękę w moją stronę i szybkim ruchem wyjął z mojego ucha słuchawkę. Rzucił ją na ziemię, by następnie zdeptać. Kiedy to zrobił, złapał mnie za kołnierz i przyłożył sztylet do szyi.
- Co, Kai'uś? Myślałeś, że będziesz mógł wmawiać mi wszystko? Że uwierzę w te wasze teatrzyki? Że nie dowiem się o waszej zasadzce? Myślałeś, że jak przyjmiesz imię ojca, to nie skapnę się, że jesteś Czerwonym Ninja?
Spojrzałem w jego brązowe oczy. Nie widziałem w nich żadnej emocji. Zero złości czy gniewu... Pustka. Totalnie zero emocji...
- Wiedziałeś?! - warknąłem, szarpiąc się, jednak uścisk złodzieja był zbyt mocny.
Zaczynałem się bać coraz bardziej. Myślałem, zresztą, tak jak reszta, że Brookstone o niczym się nie dowie!
- Od samego początku, Kai'uś - mruknął, unosząc brwi.
Po chwili Brookstone schował swój sztylet i zaczął związywać mi dłonie za plecami.
- Jednak byłem ciekawy co chcecie tym osiągnąć - powiedział i boleśnie zacisnął dłoń na moim ramieniu.
- Gdzie jest Louis?! Co z nim zrobiłeś?! - wrzasnąłem i zacząłem się szarpać, jednak Brookstone szybko mnie unieruchomił.
- Nie interesuj się, Kai'uś, bo kociej mordy dostaniesz - warknął.
Brookstone siłą posadził mnie na ziemi i kucnął przede mną. Jego twarz dalej była neutralna. Pozbawiona wszelkich emocji.
- Strasznie nerwowy jesteś - stwierdził spokojnie. - Niezły charakterek masz, Kai'uś...
- Prostak - syknąłem, jednak Brookstone nic sobie z tego nie robił. A może tego nawet nie usłyszał?
- Wiesz... Moglibyśmy się jakoś dogadać. Ty byś coś zyskał... Ja też... To jak? - zapytał.
- Jesteś pieprzonym kłamcą! Więc jak niby mógłbym ci ufać?! - wrzasnąłem.
- Jeszcze nie pieprzonym - stwierdził. Jego ton dalej był spokojny.
- Mam to gdzieś, morderco - warknąłem, próbując się uwolnić.
Brookstone cmoknął i zaczął kręcić głową.
- Źle mnie zrozumiałeś, Jeżuś - powiedział i lekko się do mnie zbliżył. - Chcę dać ci propozycję, która będzie korzysta dla nas obu - mruknął, przykładając mi sztylet do szyi. Momentalnie przestałem się szarpać. - No chyba, że chcesz aby ta twoja buźka została pokaleczona jeszcze bardziej... Albo wiem! - zawołał nagle. - Co ty na to, żeby buźka twojego chłopaka Lloyda została rozcięta to tu to tam...? Hmmmm? - złodziej zaczął machać sztyletem przed moją twarzą tak, że wyglądałoby jakby ją ranił. Jednak nie robił tego, bo nie czułem bólu... Na szczęście...
- NIE ODWAŻYSZ SIĘ! - krzyknąłem przerażony.
Brookstone zaśmiał się cicho.
- Jesteś tego pewien? - zapytał. - Masz wybór. Pożegnać się z Lloydem albo skorzystać z mojej propozycji. To jak?
Nie odpowiedziałem i nie miałem zamiaru odpowiadać. Musiałem grać na czas.
- Skąd wiesz, że z Lloydem jesteśmy razem? - warknąłem, zerkając na bruneta spode łba.
- Teraz to ja tutaj zadaję pytania - powiedział spokojnie.
- SKĄD TO WIESZ?! - krzyknąłem i zacząłem szarpać się najmocniej jak tylko potrafiłem.
- To widać - mruknął. - Czas dobiegł końca. Radzę ci uważać na Liptonka - złodziej uśmiechnął się chytrze.
- CO?! CO TY CHCESZ MU ZROBIĆ?! - zapytałem przerażony.
- Nie interesuj się, Jeżuś~
Szarpałem się i próbowałem uwolnić, jednak sznury były zawiązane zbyt mocno.
Nagle usłyszałem głośny huk. Złodziej wstał i wyciągnął swoje sztylety. Cofnął się ode mnie o kilka kroków do tyłu i wyczekiwał na dalszą reakcję.
Zapadła chwila ciszy.
Brookstone zerknął groźnie na mnie, po czym jego wzrok znowu powędrował na schody.
- No patrz... Totalnie się tego nie spodziewałem - szepnął z wyczuwalną ironią w głosie.
Nagle do pomieszczenia wparowali ninja. Zielony Ninja ewidentnie się o mnie martwił. Widziałem to w jego przerażonych oczach.
- Dzisiaj nie uciekniesz - warknął Lloyd.
Mistrz Energii, tak jak reszta ninja, ruszył w stronę złodzieja.
- Wisi mi to - mruknął Brookstone i cofnął się o krok do tyłu.
Ninja momentalnie go zaatakowali. Zane, Lloyd i Nya próbowali wytrącić mu broń, a Jay podbiegł do mnie i uwolnił z krępujących moje nadgarstki sznurów.
Ninja starali się jak mogli, jednak Brookstone wyprzedzał każdy ich ruch.
- Nie ruszaj się - powiedział Jay, próbując przeciąć sznury.
- Możesz się pospieszyć? - zapytałem nieco przerażonym głosem.
- Staram się, okej?! - syknął Niebieski Ninja. - Jest! - powiedział, odsuwając się ode mnie.
Mistrz Błyskawic podał mi Miecz Ognia i pomógł wstać.
Brookstone kopnął w twarz Zane'a, który wpadł na Nyę i zaczął siłować się z Lloydem. Po chwili złodziej odsunął się od Zielonego Ninja, unikając tym samym piorunów posłanych w stronę bruneta przez Jay'a.
- Stać! Policja! RZUĆ BROŃ!
Tym razem do pomieszczenia wbiegł komisarz wraz z uzbrojonymi po zęby policjantami. Brookstone najwyraźniej się nimi zbytnio nie przejął. Uderzył Lloyda łokciem prosto w nos.
Komisarz wycelował paralizatorem w stronę złodzieja, a następnie wystrzelił. Sądziłem, że brunet zdoła tego uniknąć, jednak tak się nie stało. Brookstone jęknął i opadł na kolana. Złapał się za miejsce, w które trafił komisarz. Wypuścił jeden sztylet z ręki i jęknął cicho z bólu.
Nie minęła długa chwila, a złodziej już chciał wstać, jednak Zielony Ninja zareagował najszybciej. Przyłożył miecz do szyi bruneta.
- Ani drgnij - warknął, wytrącając mu drugi sztylet z ręki.
Komisarz, wraz z kilkoma policjantami, podszedł szybko do złodzieja oraz stojącego nad nim Lloyda, wyciągając kajdanki.
Zielony Ninja zostawił bruneta w rękach policji i podszedł do mnie. Schował miecz i położył głowę na mojej piersi.
- Nigdy więcej mi tak nie rób. Przestraszyłem się... - szepnął, więc pogładziłem go po głowie, a następnie pocałowałem w czoło.
- Tak, tak... Ja też cię kocham - powiedziałem, uśmiechając się lekko.
- Od zawsze chciałem to powiedzieć... - komisarz założył kajdanki złodziejowi -... Jesteś aresztowany. Wstawaj - warknął i wraz z drugim policjantem siłą zmusili Brookstone'a do wstania.
Złodziej najwyraźniej nie zamierzał się tak szybko poddawać. Zaczął się szarpać, jednak utrudniały mu to kajdanki. Po chwili komisarz najwyraźniej nie wytrzymał i znowu potraktował go paralizatorem.
Całe ciało złodzieja zesztywniało. Z ust bruneta wydobył się cichy jęk. Brookstone przechylił się lekko w do przodu, nie mogąc zapanować nad ciałem. Dobrze wiem jakie to uczucie. Jay, kiedy uczył się panować nad Mocą Żywiołu, wiele razy przez przypadek raził nas prądem...
Policjanci przytrzymali złodzieja, aby ten nie upadł, jednak w krótkim czasie zaczęli go prowadzić do wyjścia.
Złodziejaszek trafi sobie do radiowozu, później na komisariat i przed sąd, by później zgnić w Kryptarium. Idealnie. Taki właśnie los czeka wszystkich, którzy nie będą przestrzegali prawa.
Policjanci mieli lekki problem z wyprowadzeniem Brookstone'a, ponieważ ten strasznie się stawiał. Po chwili wyprostował się i lekko uśmiechnął.
- Wow. Brawo. Złapaliście mnie w końcu! Gratuluję... - mruknął, przechylając głowę do przodu. Jego rozczochrane kudły opadły mu na twarz, jednak ten chamski uśmieszek był dalej zauważalny.
Zerknął w moją stronę.
- Pamiętaj, Kai'uś - powiedział w moją stronę, a ja momentalnie przytuliłem do siebie Lloyda najmocniej jak tylko mogłem. Zielony Ninja usłyszał to i zerknął na mnie pytająco.
- Nie przejmuj się - szepnąłem, przytulając go do siebie. - Nigdy nie pozwolę, żeby stało ci się coś złego...
Policjanci wyprowadzili złodzieja. Ulżyło mi, że nie będę musiał oglądać już tej chamskiej mordy... Ostatnie dni były chyba najtrudniejsze. Padam z nóg.
Lloyd odsunął się ode mnie.
- Udało nam się - powiedział Zane, podchodząc do nas wraz z Nyą i Jay'em.
- Świętujemy? - zaśmiał się Niebieski Ninja.
- Nie! Nie! Nie! - zaprotestował Mistrz Energii. - Nie ma mowy!
Komisarz podszedł do nas, zdejmujac swoją czarną czapkę. Odetchnął z ulgą i uśmiechnął się lekko w naszą stronę.
- Dziękuję wam, że pomogliście nam go złapać - powiedział z radością. - Bez was pewno nigdy byśmy go nie złapali...
- Nie ma sprawy - odpowiedział Lloyd.
- Taka już nasza praca - powiedział Jay, wzruszając ramionami.
Kilku policjantów zaczęło przeszukiwać pomieszczenie, więc, żeby im nie przeszkadzać, wyszliśmy na zewnątrz.
W lokalu zrobiło się pusto. Najwyraźniej przestraszyli się ninja oraz policji...
Na ulicy stało kilka radiowozów, a do jednego z nich właśnie pakowano Brookstone'a.
- Zaczekaj chwilę - powiedziałem do Lloyda.
- Coś nie tak? - zapytał Zane.
Nie odpowiedziałem, bo podszedłem do komisarza, który miał już wsiadać do radiowozu.
- Stało się coś? - zapytał zdziwiony mężczyzna.
- Tak jakby - powiedziałem. - Jest kilka rzeczy, o których chciałbym się dowiedzieć od tego tutaj - wskazałem ręką. - Myślę, że reszta drużyny też, więc jakby była taka możliwość... To... Może moglibyśmy my również go przesłuchać? - zapytałem.
Spojrzałem się na Brookstone'a. Ten zerkał na mnie groźnie zza szyby.
- Wydaje mi się, że damy radę to jakoś załatwić - komisarz wsiadł do samochodu.
- Coś się stało? - zapytał Lloyd, kiedy do nich podszedłem.
- Nie, nie macie się o co martwić - uśmiechnąłem się lekko.
Przeciągnąłem się. Po głowie chodziły mi słowa Brookstone'a. "Ray... Brzmi jak dawny Mistrz Ognia." Skąd on niby może znać mojego ojca? Przecież Ray na pewno nie miałby żadnych brudnych interesów! Znam go i wiem, że nigdy nie zrobiłby mi czegoś takiego... Musiałem dowiedzieć się o co chodziło Brookstone'owi.
★-·-·-★
Lloyd zaczął gładzić mnie po policzku.
- Teraz mamy czas dla siebie - mruknąłem zadowolony, pochylając się nad Zielonym Ninja.
Lloyd uwiesił mi się na szyi.
Zaczęliśmy się całować, a moja dłoń, niewiadomo kiedy, powędrowała pod koszulę Zielonego Ninja.
- Lloyd! Kai! Przestańcie się tam macać i chodźcie! Pixal ma do nas sprawę! - zawołał Jay przez drzwi.
- No to powiedz, że nie przyjdziemy - krzyknąłem, odsuwając się od Lloyda.
- No ale macie przyjść! - powiedział. - Podobno to ważne!
Westchnąłem zrezygnowany.
- Zaraz będziemy - mruknąłem.
Weszliśmy do pomieszczenia, w którym stali już Jay, Zane, Nya oraz Pixal.
- Mam dla was złą wiadomość... - powiedziała Pixa, gdy tylko nas zobaczyła. - Bardzo złą wiadomość...
- Co się stało? - zapytał Lloyd.
- Mamy się bać? - Jay podszedł do nindroidki.
- Tak - stwierdziła stanowczo Pixal. - Brookstone. Zwiał z komisariatu.
- CO?! - zawołaliśmy jednocześnie.
- Przecież dzisiaj rano go dopiero co złapali! - powiedziałem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro