Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*1.3*

- Robię to tylko dlatego, że potrzebuję twojej pomocy... - powiedział mężczyzna w kapturze i niepewnie rozejrzał się dookoła, po czym poprawił nakrycie głowy.
- Czyli mam rozumieć, że mnie nie oszukasz...?
- Przysługa za przysługę. Pasuje ci taki układ?
- Oczywiście, że pasuje! - powiedział głośno Mechanic, zapominając, że nie są sami w pomieszczeniu - Ale... Jak ty się w ogóle tu dostałeś? - zapytał już ciszej - Co jeśli cię złapią...?
- Nie złapią... Spokojnie. Nie musisz się o mnie tak martwić. Mam swoje sposoby, a tych strażaków łatwiej oszukać niż dzieci - mężczyzna w kapturze zaśmiał się cicho, po czym zmierzył wzrokiem kilku strażników stojących obok ściany.
- Mechanic! Koniec odwiedzin - powiedział jeden z nich i podszedł do ich stołu.
Mężczyzna w kapturze momentalnie wstał.
- Myślę, że niedługo się zobaczymy... - powiedział.
- Ja również... Ja również... - odpowiedział cicho Mechanic, jednak na tyle głośno, by mężczyzna go usłyszał. Pozwolił się prowadzić, przez strażników, do celi, bo wiedział, że ucieczka, bez żadnej zaufanej osoby z zewnątrz, jest niemożliwa.
Kiedy ostatni raz odwrócił się do tyłu, spostrzegł, że mężczyzna w kapturze żegna się z kilkoma strażnikami. Mechanic uśmiechnął się pod nosem i lekko pokręcił głową.
Chce zobaczyć te zdziwione miny ninjasów, kiedy ucieknie z Kryptarium...

~Jay~

Po śniadaniu razem z Zanem zabraliśmy się za budowę Pixal.

- Jestem pod wrażeniem. Nigdy bym nie pomyślał, że zrobicie to tak szybko - przyznał Kai.

- Pomógłbyś nam trochę - mruknąłem.

- Wszyscy dobrze wiemy, że jakby Kai się za coś zabrał, to od razu wszystko by zepsuł - powiedziała Nya, uśmiechając się w stronę brata.

Czerwony Ninja tylko skrzyżował ręce na piersi.

- Nie chcę wam przerywać.. aaale... - w pomieszczeniu rozległ się nagle kobiecy głos.

Podskoczyliśmy zaskoczeni.

- Pixal! Nie strasz nas tak więcej! - zawołał Lloyd, odskakując w bok.

- Sprawia mi to nieludzką satysfakcję i przyjemność - odezwała się zadowolona nindroidka - a teraz zajmijmy się poważniejszymi sprawami.

- Proszę... Powiedz, że znalazłaś jakieś przydatne informacje o tym złodzieju - mruknął znudzony Kai i oparł się o stół.

- Tak jakby...

Spojrzeliśmy się na monitor. Zapadła chwila ciszy, którą po chwili przerwała Pixal.

- Brookstone jest złodziejem i to chyba jest jasne. Policjanci powiedzieli wam, że zamordował swojego ojca, prawda?

- Dokładnie - odpowiedział Lloyd.

- Jego matka też nie żyje... - powiedziała nagle Pixal.

Przerwałem pracę i zerknąłem z lekkim przerażeniem na resztę.

- Czyli... Jakiś psychopata - mruknął Kai.

- Jej ciała nigdy nie odnaleziono - dodała Pixal.

Znowu spojrzeliśmy się na siebie porozumiewawczo.

- Nie wierzę.. - szepnąłem sam do siebie - ...jak można zrobić coś takiego własnej rodzinie?

Czerwony Ninja po chwili podszedł do Lloyda i objął go ramieniem. Mistrz Energii skrzyżował ręce na piersi i gapił się przez dłuższą chwilę w ekran.

- Pixal, mogłabyś znaleźć więcej informacji o Brookstone'ie? - zapytał Lloyd, opierając głowę i ramię Kai'a.

- Muszę przyznać, że strasznie z niego tajemniczy typ - skomentowałem.

Zebrałem wszystkie narzędzia, które nie były mi już potrzebne. Schowałem je do pudła.

- Słuchajcie... Mam dla was złą wiadomość - powiedziała Pixal.

- Nic nie znalazłaś? - zapytał Zane.

- Nie o to chodzi.

Nagle na ekranie pojawiła się mapa Ninjago. Ta po chwili zaczęła powiększać się, a my zobaczyliśmy czerwony, migający punkt. Wszyscy podeszliśmy do Kai'a i Lloyda, którzy stali najbliżej ekranu.

- Napad na bank...

Pixal nawet nie musiała nic więcej mówić. Tyle nam wystarczyło.

Na łeb, na szyję wybiegliśmy z pomieszczenia, zgarniając przy okazji Złote Bronie.

★-·-·-★

Wybiegliśmy do banku. Policja na pewno już tu była, ponieważ przed wejściem stały dwa radiowozy.

Komisarz podszedł do nas, po chwili rozmowy z --prawdopodobnie-- pracownikiem banku i poprawił swoją szarą czapkę. Zmierzył nas wszystkich wzrokiem, po czym poprawił swój bujny wąs.

- Pracownik powiedział nam, że rozpoznał w złodzieju Brookstone'a - oznajmił z rezygnacją.

- Ukradł coś? - zapytał Lloyd.

- Czy stchórzył jak poprzednio... - mruknął Kai.

- No... - szepnął komisarz i odwrócił wzrok -... zabrał jakieś pięć tysięcy...

- A w jaką stronę uciekł? - dopytywał dalej Lloyd.

Komisarz pokręcił zrezygnowany głową.

Jeśli nie mamy tak przydatnych informacji, to jak my mamy go złapać?

Wyszliśmy przed budynek. Kilku ludzi zebrało się dookoła policjantów. Prawdopodobnie byli ciekawi co się dzieje (Gdybym był Kai'em, powiedziałbym, że ci ludzie chcą zobaczyć "słynnego Mistrza Ognia").

Nagle tuż przed moim nosem przeleciała mała, szara kulka, która upadła na ziemię. Nie odbiła się od twardego betonu, tylko potoczyła się w stronę reszty.

- Co jest?! - wrzasnąłem przerażony i odskoczyłem do tyłu.

Ninja spojrzeli się na mnie zdziwieni. Dopiero po chwili zauważyli co się dzieje, jednak nie zdołali nic zrobić. Dym okrył mnie i prawdopodobnie innych. Zacząłem się dusić.

- No chyba nie! - usłyszałem głos Kai'a.

Nagle ktoś złapał mnie za ramię i wyprowadził z szarej chmury. Poczułem metalową dłoń, więc miałem pewność, że to Zane, który jako jedyny nie dusił się dymem.

Komisarz, który stał na uboczu i tłumaczył coś ludziom, zadającym w kółko jakieś pytania (gdybym był Kai'em, powiedziałbym, że chcą ode mnie autografy), zauważył to co się przed chwilą wydarzyło. Podszedł do nas szybkim i nerwowym krokiem.

- Co się tu stało? - zapytał i wskazał szarą chmurę dymu. - Wytłumaczycie mi skąd to się tu wzięło?!

Ludzie zgromadzeni przy radiowozach nagle zaczęli wskazywać między sobą jakiś punkt nad nami. Spojrzeliśmy się w górę. Na dachu banku stał Brookstone. Gdy tylko zauważył, że na niego patrzymy, uśmiechnął się chytrze. Bez chwili zastanowienia ruszyliśmy w stronę złodzieja. Zaczęliśmy wspinać się po ścianie, chcąc dotrzeć na dach jak najszybciej.

Kiedy byliśmy już na górze, zauważyliśmy, że złodziej wskakuje na najbliższy budynek. Zaczęliśmy biec za nim tak szybko, jak to możliwe.

Nagle Brookstone zniknął nam z pola widzenia.

- Gdzie on jest..?! - zapytał Kai, rozglądając się dookoła.

- Tu go na pewno nie ma - mruknąłem.

- To co robimy? - zapytała Nya.

Zaczęliśmy rozmawiać o tym czy wrócić na Perłę, czy przeczesać najbliższą okolicę i sprawdzić, czy Brookstone nie ukrywa się gdzieś w pobliżu. Jednogłośnie wybraliśmy drugą opcję.

Zeszliśmy na ulicę.

- Zaczynamy tu - oznajmił Lloyd i wskazał jakąś ślepą uliczkę.

Stało tam kilka śmietników i porozrzucanych wszędzie worków na śmieci. Oprócz tego nic tam nie było, więc ruszyliśmy dalej. Ominęliśmy kilka sklepów, po czym weszliśmy do drugiej ślepej uliczki (o dziwo jest ich w Ninjago dosyć dużo). Od razu nas zamurowało.

Stał tam.

Oparty o ścianę złodziej, liczył pieniądze, które nielegalnie zdobył. Z jego twarzy nie schodził chytry uśmieszek.

- Wow. Nie myślałem, że tak szybko zajmie wam znalezienie mnie - mruknął, nawet na nas nie patrząc. - Podziwiam. Podziwiam - w jego głosie dało się słyszeć nutkę ironii. - Działacie lepiej niż policja.

Brookstone w końcu podniósł głowę i spojrzał się na nas.

- Ale chyba coś wam nie idzie. Mam rację? - zapytał.

Gdy tylko Brookstone to powiedział, Lloyd wyciągnął swój miecz i ruszył na złodzieja. Zrobiliśmy to samo.

- Jacy nudziarze - mruknął Brookstone. - Możemy się jakoś dogadać! A nie od razu walka... - złodziej rozłożył szeroko ręce.

Chciałbyś...

- Nie ma mowy - warknął Kai. - Nie gadamy z mordercami i złodziejami.

Czerwony Ninja posłał dwie kule ognia w stronę Brookstone'a, jednak ten zwinnie odsunął się w bok, przez co ucierpiała tylko ściana.

- Agresor... - szepnął pod nosem złodziej. - Słuchaj, Liptonek, czy ty przypadkiem nie masz lepszych rzeczy do roboty? - zapytał Brookstone, kiedy Lloyd go zaatakował.

Złodziej jedną ręką zatrzymał cios Zielonego Ninja, a drugą wytrącił mu broń, po czym kopnął go w brzuch. Mistrz Energii osunął się na ziemię.

Brookstone skrzyżował ręce na piersi i pokręcił teatralnie głową.

- Nieładnie, Zieloniutki - warknął. - Tatuś niczego cię nie nauczył?

Złodziej podniósł głowę akurat w momencie, w którym Kai oraz Zane rzucili się na niego. Brookstone przewrócił oczami, po czym uniknął ciosu Białego Ninja. Wyciągnął swój sztylet i pchnął Zane'a tak, że ten uderzył o kosz na śmieci.

- Tosterek, Liptonek... - zaczął złodziej, po czym odwrócił się i sprzedał solidnego kopniaka w brzuch Czerwonemu Ninja -... i Kai'uś wyeliminowani~

Nie wiedząc co robić, naelektryzowałem swoje dłonie, po czym skierowałem pioruny w stronę Brookstone'a. Złodziej z uśmiechem odsunął się w bok i wyciągnął drugi sztylet. Kiedy moje pioruny poraziły Zane'a, Brookstone uderzył łokciem Lloyda, który zdołał się podnieść.

- Ninja-GO! - krzyknęła Nya, a dookoła Mistrzyni Wody zaczęły krążyć niebieskie cząsteczki.

Spinjitzu Nyi zaczęło zbliżać się do złodzieja. Kiedy Mistrzyni Wody chciała kopnąć bandytę w twarz, ten złapał ją za przedramię, po czym unieruchomił.

- Wybacz, skarbie, ale kobiet nie biję - powiedział Brookstone i pchnął Nyę wprost na mnie.

Oboje upadliśmy.

- Z wami łatwiej niż z policją - zaśmiał się złodziej.

- Tak?! - wrzasnął Kai i zaatakował Brookstone'a od tyłu. - Zobaczymy co powiesz w Kryptarium!

Czerwony Ninja zaczął siłować się z bandytą. Nagle Miecz Ognia zapłonął. Wydawałoby się, że Brookstone wiedział, iż tak się stanie, bo wytrącił broń Kai'owi. Jednak Mistrz Ognia szybko się nie poddawał. Rzucił się na złodzieja, a dookoła Kai'a zaczęły krążyć czerwone i pomarańczowe cząsteczki.

Brookstone nawet się za bardzo tym nie przejął. Jednym, szybkim ruchem sprawił, że Mistrz Ognia wylądował na ziemi. Kai jęknął i złapał się za twarz.

- Myślałem, że zabawa z wami będzie ciekawsza... - mruknął złodziej, uderzając Lloyda pięścią w twarz. - No cóż... Zieloniutki popracuj nad refleksem. Może tatuś przyjdzie i cię nauczy...

- A weź ty się od mojego ojca odwal - warknął Mistrz Energii, próbując wstać, ale od razu tego pożałował, bo Brookstone kopnął go w brzuch.

- To weź ty go lepiej pilnuj - mruknął złodziej.

Brookstone wspiął się na śmietnik i złapał worek z pieniędzmi. Zanim zdążyliśmy cokolwiek zrobić, złodziej wspiął się po ścianie i zniknął nam z pola widzenia.

- Kai! - zawołał Zielony Ninja i podbiegł do Mistrza Ognia.

Pomogłem wstać Nyi i podszedłem do Zane'a. Uruchomiłem ponownie jego system.

- Ałć! - syknął Kai.

Nie wiedziałem co się tam dzieje, bo sprawdzałem czy Zane ma wszystkie śrubki na miejscu. Lloyd prawdopodobnie chciał zobaczyć co ten bandyta zrobił Kai'owi.

- Nie ruszaj się. Pokaż to - usłyszałem głos Zielonego Ninja.

Nagle oczy Zane'a zaświeciły się na niebiesko. Nindroid rozejrzał się zdezorientowany dookoła. Jego wzrok zatrzymał się na mnie.

- Co się stało? - zapytał.

- Przez przypadek poradziłem cię piorunami. Wybacz... - szepnąłem odsuwając się od Mistrza Lodu, pomagając mu wstać.

- Nic się nie stało - odpowiedział szybko Zane i razem podeszliśmy do Kai'a i klęczącego przy nim Lloyda. - Pokaż to - zwrócił się do Czerwonego Ninja.

Mistrz Ognia zabrał rękę, po czym syknął z bólu. Przez prawą brew do policzka Kai'a można było zauważyć rozcięcie, z którego cały czas płynęła krew.

- Masz szczęście, że nie uszkodził ci oka - oznajmił Zane.

- Ale nawet nie wiesz jak to boli - mruknął Kai.

- Domyślam się - odpowiedział mu Zane i przyłożył materiał do rany.

Mistrz Ognia jęknął z bólu.

- Wracamy na Perłę - powiedział poważnie Lloyd.

★-·-·-★

- Co on ma z moim ojcem? - zapytał Lloyd tak cicho, że ledwo go usłyszałem.

- I o co chodzi mu z tym "pilnowaniem Garmadona"? Przecież siedzi w Kryptarium i nie ma nawet najmniejszej szansy na wydostanie się... - powiedział Kai i przyłożył sobie kawałek lodu do rany.

Nie odzywałem się. Stałem oparty o ścianę i przyglądałem się jak Zane kończy pracę nad Pixal. Skrzyżowałem ręce na piersi.

- Może ci w czymś pomóc, Zane? - zapytałem.

Dzięki temu, że wychowałem się na złomowisku, mam spore doświadczenie w różnych mechanizmach i budowlach.

- Nie trzeba - odpowiedział szybko - za kilka godzin skończę. Poradzę sobie.

- Spoko - opowiedziałem cicho.

Coś czuję, że nigdy nie złapiemy Brookstone'a. Dzisiaj zranił Kai'a, a za tydzień co? Zabije kogoś z nas? Albo zrani jakiegoś przypadkowego, niewinnego człowieka?

Przez kilka następnych godzin rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym (Przecież nam też należy się chwila odpoczynku). Lloyd cały czas stał przy Kai'u. Martwił się o niego. To zrozumiałe.

- Daj spokój, Lloyd. Nic mi nie będzie - powiedział Czerwony Ninja.

- Na następną akcję zostajesz na Perle - oznajmił Lloyd.

- CO?! - zdziwił się Kai. - A co jeśli złapiecie tego mordercę i złodzieja, a mnie wtedy z wami nie będzie?

- Sprawdzimy czy przynosisz nam pecha, czy nie - powiedziałem i uśmiechnąłem się w stronę Czerwonego Ninja.

- No bardzo śmieszne - mruknął Mistrz Ognia.

Nagle Zane wstał i podszedł do stołu. Ostrożnie wziął mały, metalowy dysk.

- To.. Ja pójdę po Wu. - oznajmił Zielony Ninja i wyszedł.

Kilka minut później Lloyd wrócił, a za nim wszedł Mistrz.

Zane ostrożnie wsunął dysk do metalowej szyi nindroidki. Oczy Pixal po chwili zaświeciły się na niebiesko. Nindroidka rozejrzała się dookoła. Mogła dostrzec nasze uśmiechnięte twarze.

Wow... Czyli cała ta nasza praca nie poszła na marne...

- I jak? - zapytał Lloyd.

- Jak się czujesz? - zapytał Zane, podchodząc do nindroidki, która teraz z zachwytem oglądała swoje metalowe dłonie.

- T.. Trochę dziwnie - odpowiedziała Pixal i zacisnęła dłoń w pięść.

- To znaczy? - zmartwił się Zane.

- Trochę inaczej się czuję, będąc w formie fizycznej, a nie w komputerze...

- Przejdzie ci! - powiedziałem i niedbale machnąłem ręką. - P-prawda? - zapytałem już ciszej.

- Dziękuję wam - powiedziała Pixal i przytuliła się do Zane'a.

A ja dziękuję wam za dotrwanie do tego momentu!
Obiecuję, że zrobi się ciekawiej...
(⁠◍⁠•⁠ᴗ⁠•⁠◍⁠)⁠❤
~FioletowyNinja~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro