Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*1.16*

*Cole*

Wziąłem swoją tackę i ruszyłem do pustego stolika. Usiadłem przy nim i - tak jak się mogłem spodziewać - od razu przysiedli się do mnie inni więźniowie. Znałem ich aż za dobrze, jednak wolałbym aby zajęli się sobą. Ich obecność sprawiała, że czułem się dziwnie i nieswojo...

Po mojej prawej stronie usiadł Killow, a po lewej Pythor. Naprzeciwko gada swoje miejsce zajął Ronin. Obok niego usiadła Ultra Violet, zerkając na mnie groźnie. Naprzeciw Killowa usiadł Mechanic oraz Fugi-Dove (FjUdŻi DaF na zawsze). Czyli ten mięśniak serio jest taki ogromny, że zajmuje miejsce, które mogłyby zająć dwie osoby.

- Cole w Kryptarium. Patrzcie co to się porobiło! - zaśmiał się Killow.

- Aż tak bardzo tutaj przeszkadzam? - udałem głupiego.

- No coś ty - olbrzym poklepał mnie po ramieniu. Jego ogromna ręka zrobiła to tak mocno, że muszę przyznać, iż trochę zabolało. Nie zdziwiłbym się, gdyby ten wielkolud mi coś złamał. - To nawet lepiej! - dodał po chwili. - Spacerniak to idealne miejsce na obgadywanie tego... i tamtego...

Wiedziałem, że chodzi mu o VAR. Bo niby o co innego? Wszyscy złoczyńcy teraz o tym gadają. Strasznie się wkręcili... Nie ma co...

- Taa... - wymusiłem uśmiech, jednak w duchu modliłem się, żeby to wszystko skończyło się jak najszybciej.

Włożyłem widelec z kolejną porcją jedzenia do ust, czując na sobie wzrok Ultra Violet. Mechanic wspominał mi o tym, że ostro się na mnie wkurzyła po ostatniej akcji... Nie dziwię się jej. Taki debil jak ja uwielbia denerwować wszystkich dookoła.

- A ta co? Zakochała się czy co? - zaśmiałem się, zerkając w stronę Ultra Violet.

Pythor i Ronin zaśmiali się cicho na mój komentarz.

- Zamknąć mordy - warknęła do nich Ultra Violet, wbijając widelec w stół.

- Nie przejmuj się nią - szepnął do mnie Killow. - Ma gorszy dzień.

- Aha... - odpowiedziałem równie cicho. - Dobrze widzieć.

Rozejrzałem się po moich "towarzyszach" przy stole. Żadne z nich nie grzeszyło inteligencją. A szczególnie nie Fugi-Dove...

Killow to sama kupa mięśni. Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że ten mięśniak w ogóle nie myśli. Można z nim porozmawiać jak z normalnym człowiekiem, jednak trzeba wiedzieć czego nie mówić, bo Killow może uznać dosłownie wszystko za obrazę.

Podsumowując, trzeba uważać, żeby nie dostać w zęby.

Pythor jest całkiem niezłym gadem. Możnaby było się z nim dogadać, jednak przeszkadzał pewien jeden mały fakt. Wężon ten działał sam. Nie licząc VAR'u, oczywiście. Pythor podobno uwielbia wykorzystywać wszystkich dookoła.

Podsumowując, trzeba uważać, żeby cię nie omotał swoją "cudownością".

Ronin. Przykład debila, który uważa się za idealnego człowieka. Jego nawet złodziejem nazwać nie można. Próbuje zabłysnąć... niczym. Obawiam się, że jedyne co on potrafi, to liczenie kasy, a może i nawet z tym ma problemy... Chyba próbuje mi się podlizać, jednak nie za bardzo mu to wychodzi. Ronin jest ogólnie osobą mało interesującą. Nie widzi nic, poza pieniędzmi.

Podsumowując, trzeba uważać, bo jeszcze ci ubrania zawinie.

Ultra Violet. Straszna dziwaczka... Większość mówi, że jest psychiczna i... Sądząc po jej spojrzeniu, mają rację. Każdy ma jakieś zainteresowania, ale skakanie z budynku to już lekka przesada... Może i jest wytrzymała, ale do czasu. Zawsze jest jakaś mała rzecz, której ktoś się boi. A ja nie zdziwiłbym się, gdyby i Ultra Violet miała kilka takich...

Podsumowując, trzeba uważać, bo psychopatka.

Mechanic ogólnie nieźle buduje. Można się z nim dogadać, ale tylko jeśli ma dobry humor. W przeciwnym razie wylądujesz w szpitalu z poparzeniami trzeciego stopnia... Mechanic byłby dobrym współpracownikiem, o ile miałby do ciebie jakąś prośbę. On raczej jest typem samotnika i współpraca nie jest dla niego...

Podsumowując, trzeba uważać, bo poparzenia to jedna z tych rzeczy, których nie ma na mojej liście marzeń.

Fugi-Dove... Nie mam bladego pojęcia co on tu robi, jak on się tu dostał oraz co on ma na sobie... Tego ptaszora w ogóle nie powinno tu być... Nie wiem co on takiego zrobił, że nagle wylądował w Kryptarium. Ptaszki karmił?

Podsumowując, trzeba uważać, bo debil.

A więc... Killow, który ma ponad dwa metry, Pythor, Złodziej - Made in China, Ultra Violet - psychopatka, Mechanic, Gołąbek i... Ja... W skrócie banda idiotów prosto z zoo.

Jeśli tak dalej ma być, to my odniesiemy porażkę tak szybko, że nie zdążę policzyć do dziesięciu.

- Harumi jak na razie czeka na ssssssygnał - oznajmił cicho Pythor, kiedy wkładałem sobie kolejną porcję do ust. - Chen również...

- To chyba dobrze, prawda? - zapytałem.

Kochałem zadawać im stos pytań, na które nie musieli odpowiadać, tylko po to, żeby się w końcu zamknęli. Te ich zamyślone miny, kiedy w przyjemnej ciszy próbują odpowiedzieć na moje pytanie, są bezcenne.

- Gdzie oni tak w ogóle są? - zaciekawiłem się.

- Harumi ukrywa ssssię na wysssspie Chena. Kiedy otrzyma ssssygnał wkroczy do akcji - wyjaśnił Pyhor.

- No... dobra? Ale co to za sygnał? - zapytałem.

- To już organizują ludzie na wolności - oznajmiła Ultra Violet. - Nie mieszaj się w to, Cole. My w Kryptarium dostaniemy inny znak. Tylko wtedy zaczniemy działać.

- Oh... - szepnąłem.

- Widzisz tego strażnika? - zapytał nagle Killow, wskazując mężczyznę na balkonie, który obserwował więźniów z góry.

- No - mruknąłem. - I co z nim?

- To jeden z nasssszych - syknął Pythor.

- Przekazuje informacje Garmadonowi - gdy tylko Mechanic wypowiedział to imię, po moich plecach przeszedł nieprzyjemny dreszcz, jednak nikt chyba nic nie zauważył. - Aspheera również, dzięki niemu, już wszystko wie.

- O! Ciekawie - powiedziałem. - Wszystko, jak widzę, już załatwione...

Przy naszym stoliku zapanowała cisza, więc zacząłem jeść to obrzydliwe coś, co nawet nie przypominało jedzenia.

- Jak ty możesz to jeść. Blee - powiedziała nagle Ultra Violet.

- Jedzenie to jedzenie - powiedziałem, wzruszając ramionami. - Jedno i to samo.

Co ja poradzę na to, że jedzenie to jedno z moich ulubionych zajęć. Wcześniejsze miejsce zajmuje denerwowanie ludzi...

Nagle odezwał się nie kto inny jak... Fugi-Dove... Zaczął zadawać miliard pytań na raz, nie pozwalając nikomu dojść do głosu. Oczywiście, co zdanie dodawał to swoje "gruu gruu".

- Weź go ssssstąd, bo zarazss oszaleję albo przerobię go na gołąbki w ssssosssie z jego własssnej krwi - syknął Pythor z tym jego charakterystycznym i rozpoznawalnym na kilometr głosem, który, swoją drogą, strasznie mnie śmieszył. To jak przedłuża literę "s" było również zabawne.

- Robi się. Poza tym... Świetna groźba - to mówiąc, wstałem ze swojego miejsca. - Słuchaj Fugi-Dove... - zwróciłem się do Gołąbka - ...słyszałem o tym... no... - zawahałem się przez chwilę - ... no jak ty... Yyyyy...

- Jak pokonał Jay'a - szepnął mi do ucha Mechanic. - Tym kłamstwem się cały czas chwali...

- A! No tak! - mówiłem dalej, klepiąc Gołąbka po plecach - Słyszałem o tym jak pokonałeś Niebieskiego Ninja w baaaaaardzo trudnej walce!

- Serio!? - podekscytował się Fugi-Dove. - Tak naprawdę to... - zaczął, jednak ja nie dałem mu dokończyć, bo znowu by zamęczył nas tym swoim debilnym głosem.

- No oczywiście! - zawołałem. - I bardzo podoba mi się to jak działasz...!

- Serio?! - Gołąbek znowu mi przerwał.

- Tak - warknąłem, próbując ukryć zdenerwowanie. - I wiesz co? Mógłbyś mi udowodnić, że to co mówisz o Niebieskim Ninja jest prawdą? Widzisz tamtych trzech strażników?

- Mhm - Fugi-Dove pokiwał głową.

- Załatw ich. Ale tak... Po twojemu. Wyobraź sobie, że to Niebieski Ninja.

- To dlaczego jest ich trzech? Niebieski Ninja jest tylko jeden...

- Po prostu ich załatw - mruknąłem, czując, że jeśli nie Pythor, to zaraz ja własnoręcznie uduszę tego chorego na głowę człowieka.

Fugi-Dove wstał i machając rękoma jak ptak, zaczął biec przed siebie, wołając cięgle "gruu gruu".

Nie zdołał jednak przebiec nawet kilku metrów, bo jakiś więzień podstawił mu nogę i zaczął się śmiać, kiedy Gołąbek zderzył się z podłogą.

Na spokojnie usiadłem na swoim miejscu i zacząłem jeść swoją porcję.

- Proszę bardzo - powiedziałem. - Gołąbek załatwiony.

Cała nasza szóstka przy stoliku zaczęła się śmiać, kiedy Fugi-Dove chciał walczyć z prawie dwa razy większym od siebie więźniem.

- Świetnie ci idzie! - skomentowałem, jednak chwilę później Gołąbek dostał pięścią w twarz. - Uuuuu... Nawet ja poczułem ten ból - szepnąłem do Pythora.

- Należało mu sssssię - mruknął gad.

- On w ogóle wie co to VAR? - zapytałem, zerkając na Gołąbka, którego strażnicy właśnie wynosili z sali.

- Na szczęście nie - odpowiedział Killow.

- Jak znam życie, wygadałby się, ale nawet nie zorientowałby się, że powiedział coś nie tak - mruknął Mechanic.

- Oni nie powinni go trzymać w Kryptarium, tylko na jakimś zamkniętym oddziale - warknęła Ultra Violet.

- Ciebie też - mruknąłem pod nosem.

- Mówiłeś coś? - zapytała, a ja zauważyłem, że zaciska dłoń w pięść.

- Nie! No coś ty! - zawołałem.

- Tak też myślałam - warknęła.

Dobrze wiedzieć, że w ogóle myślisz...

No dobra. Przyznam się, że nie miałem odwagi powiedzieć tego na głos. Póki co, wolę mieć dobrą reputację wśród takich idiotów jak Ultra Violet.

- Mechanic - zacząłem. - A jak już wyjdziesz na wolność, to dokończysz to o co cię prosiłem? - zapytałem, odkładając widelec.

- Możliwe, że nie będę miał wyjścia.

- O co chodzi? - zapytał Killow.

- Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz - odpowiedziałem.

- Daj spokój, Cole! Jesteś w naszym gronie! Tu nie ma żadnych tajemnic! - powiedziała Ultra Violet.

- To moja sprawa - powiedziałem. - Co ci do tego? - uniosłem jedną brew do góry.

- Też jestem ciekawy - wtrącił się nagle Ronin, który był dzisiaj wyjątkowo cichy. Może dostał w zęby i boi się odezwać. W sumie... Śmiesznie by było.

- Cześć Ciekawy. Jestem Cole - zażartowałem.

- Idiota - mruknęła Ultra Violet.

- Mówiłaś coś? - zapytałem, udając głupiego.

- Ej - syknął nagle Pythor, przerywając naszą wymianę zdań. - Co tu do cholery robią ninja? Nie podoba mi sssssię to...

- Co? - zdziwił się Mechanic.

Wszyscy zerknęliśmy na dosyć duży balkon tuż nad sufitem. Rzeczywiście, oprócz strażników stali tam też ninja. Rozmawiali o czymś i patrzyli na wszystkich więźniów.

Większość zgromadzonych tutaj osób również zauważyła "gości". Jeden z więźniów nawet próbował rzucić w ninja jedzeniem, jednak mu się nie udało.

- To chyba są jakieś żarty - warknąłem.

- Cośśśś mi tu śśmierdzi - syknął Pythor.

- To pewno Ronin - żartowałem.

- CO?! - zdziwił się ZłodziejMadeinChina.

Ultra Violet przysunęła się lekko do Ronina.

- Taa... Też mi się wydaje, że to on - mruknęła, odsuwając się trochę do Mechanica.

Zaczęliśmy się śmiać z Ronina, który nie wiedział za bardzo o co nam chodzi.

- Trzeba się pilnować - mruknęła Ultra Violet.

- I kto to mówi? - zapytałem.

- Ty się już tam zamknij - warknęła w moją stronę.

- Dobra, dobra... - szepnąłem, wkładając sobie kolejną porcję do ust. Dalej nie odrywałem wzroku od ninja.

A to ciekawe... Co oni tu robią? Bo chyba nie przyszli pozwiedzać...

Nagle w stronę Zielonego Ninja poleciała niebieska tacka z resztkami jedzenia. Mistrz Energii, dalej z rękoma za plecami, odsunął się w bok i zerknął w stronę jakiegoś więźnia.

Zielony Ninja miał taką minę, jakby ktoś nasrał mu do kieszeni. Śmiesznie wyglądał z taką powagą. Co on? Patrzy się na swoje "zdobycze", które siedzą tutaj przez niego? Fajne zajęcie, nie powiem...

★-·-·-★

Strażnicy wprowadzili mnie do celi i zamknęli za mną kraty.

Usiadłem na podłodze, opierając się plecami o moją pryczę. Po chwili siedzenia i gapienia się w sufit, wyjąłem spod poduszki przedmiot, dzięki któremu tutaj nie oszaleję.

Nagle ktoś stanął tuż przed kratami, zasłaniając mi światło, które, nie będę ukrywał, było mi właśnie potrzebne. Zmarszczyłem brwi i westchnąłem głośno.

- Wyjdź. Zasłaniasz mi światło - wskazałem tego kogoś palcem, nawet nie odwracając w jego stronę głowy.

- Książka?! Serio? - zdziwił się znajomy głos.

- Czekaj... Skąd ty w ogóle ją masz?! - zapytał kolejny dobrze znany mi głosik.

- Nawet tutaj nie mogę się od nich uwolnić - mruknąłem do siebie. - Co wy tu robicie? - zapytałem, podnosząc wzrok.

Oczywiście, to musieli być ninja. Nie kto inny tylko ONI! Każdy po kolei! Liptonek, Jeżyk, Toster, Rudzielec i ta brzydka laska... Jak jej tam..? Nieważne.

- Jak chcesz, Liptonek, to możesz ją wziąć - powiedziałem, wyciągając rękę z, dosyć grubą, książką. - Ale musisz liczyć się z tym, że zacznę wymyślać ucieczkę z tego więźnia na miliard różnych sposobów.

- Zatrzymaj ją sobie - mruknął Zielony Ninja.

- Skąd ty ją masz? - zdziwił się Kai, wskazując ręką przedmiot, który trzymałem.

- Wystarczy użyć mózgu i ładnie, grzecznie poprosić - uśmiechnąłem się, podchodząc do krat. - Czego tu szukacie? Może chcecie się pośmiać? A może coś innego, co? - warknąłem, a uśmiech zniknął z mojej twarzy.

- Tak naprawdę... i to, i to - powiedział Jeżyk.

- Ah... - mruknąłem pod nosem.

- Trzymaj - Zielony Ninja podał mi przez karty jakaś kopertę. - To od Wu.

- Możecie mu to zanieść ponownie. Domyślam się co tam może być - powiedziałem, krzyżując ręce na piersi.

- Po prostu to weź i po sprawie - mruknął Jay.

Po minie Niebieskiego Ninja stwierdziłem, że ten nie chce tu być.

- Dobra - westchnąłem, biorąc od Zielonego Ninja kopertę. Zgiąłem ją na pół i ponownie skrzyżowałem ręce na piersi.

- Coś jeszcze? Bo mam lepsze rzeczy do roboty, niż gadanie z debilami - mruknąłem.

- Nie, nie, nie... Miłej odsiadki. Czy coś - powiedział Kai i machnął niedbale ręką.

Ninja ruszyli w stronę schodów. Wykorzystałem to, że Mistrz Energii stał najbliżej krat. Złapałem go za kołnierz i zbliżyłem się na tyle ile mogłem.

- To jeszcze nie koniec - oznajmiłem.

- Dla ciebie, to już jest koniec - warknął Zielony Ninja, wyrywając się, ponieważ nie trzymałem go aż tak mocno.

Mistrz Energii ruszył w stronę reszty. Odprowadziłem ich wzrokiem, a kiedy zniknęli mi z pola widzenia, zerknąłem na kopertę od Wu. Usiadłem na swojej pryczy. Otworzyłem kopertę i wyjąłem z niej dosyć długi list. Skoro jest od Wu to chyba powinienem go przeczytać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro