*1.13*
(Znowu jeden z moich ulubionych rozdziałów
(◍•ᴗ•◍)❤💜🖤)
*Kai*
Przetarłem twarz i spojrzałem się w jego brązowe oczy.
- Wałkujemy to już prawie godzinę! - warknąłem.
- Dokładnie godzinę dwadzieścia - mruknął Brookstone, krzyżując ręce na piersi.
- Tak naprawdę to godzinę, dwadzieścia pięć minut, trzydzieści trzy sekundy i pięćdziesiąt milisekund - oznajmił Zane.
- To nie jest teraz ważne - mruknął Lloyd.
- A może jest? - wtrącił się nagle złodziej, rozglądając się po pomieszczeniu. - Wy też śpicie w takich fajnych... pokoikach? - zaśmiał się.
- Teraz to my zadajemy pytania - mruknęła Nya.
- Nie odzywaj się tam, potworze - szepnął pod nosem brunet, jednak wszyscy zdołaliśmy to usłyszeć.
- Jeszcze raz powiesz tak o mojej siostrze, a... - zaczął Kai, przyciskając się do krat.
- A co mi zrobisz? Wsadzisz za kratki? Nie ośmieszaj się - mruknął Brookstone, zerkając w stronę stołu, na którym były wszystkie jego rzeczy. Dwa sztylety, pas z kilkoma sakiewkami, w których JESZCZE nie wiemy co jest oraz mały worek z pieniędzmi przykuły jego uwagę.
- Jeszcze raz - zaczął nad wyraz spokojnie Lloyd. - Gdzie jest reszta pieniędzy?
- Na stole - mruknął złodziej.
- Ale oprócz tych tutaj.
Brookstone nie odpowiedział. Zaczął chodzić po małej celi. Oprócz tej, w której siedział, były jeszcze dwie. Dokładnie takie same tyle, że bez chama w środku.
Tak, mamy takie małe pomieszczenie na Perle Przeznaczenia. Żadne z nas nigdy nie sądziło, że kiedykolwiek się przyda, bo wszyscy złoczyńcy trafiali od razu albo do Kryptarium, albo na komisariat i przed sąd.
Złodziej nie mógł użyć Mocy Żywiołu w swojej tymczasowej celi, więc mieliśmy pewność, że się nie wydostanie.
- I co? Będziecie mnie tu trzymać? Po co? Nie łatwiej byłoby dać mnie od razu do Kryptarium? - Brookstone zatrzymał się w końcu tuż przed kratami.
- Być może - mruknąłem. - Ale o to się już nie martw. Policja przyjedzie po ciebie za dwa dni... w południe.
- Super - prychnął Brookstone. - Naprawdę świetnie - powiedział z wyczuwalną ironią w głosie.
- Mechniac już czeka na ciebie w więzieniu. Policja już go zgarnęła - powiedział nagle Lloyd. - Będziesz mógł porozmawiać sobie ze swoim przyjacielem - mruknął.
Nagle Brookstone przycisnął się do kart. Zrobił to tak energicznie, że zdezorientowani cofnęliśmy się lekko do tyłu.
- To nie jest mój przyjaciel, debilu - syknął. - Pomyśl za nim coś powiesz.
Złodziej odsunął się od krat.
- Zamknij się - warknąłem. - Bo już ten twój idiotyczny głos mnie denerwuje.
- Nerwowy jesteś, Jeżuś. Weź lepiej coś na uspokojenie - mruknął złodziej.
- Zamknij się już - warknął Lloyd.
- Zdecydujcie się czego wy ode mnie chcecie! Raz mam się zamknąć, a później mam wam wszystko opowiadać. Co za niezdecydowani ludzie! - powiedział, unosząc ręce do góry.
- Porozmawiajmy lepiej teraz o tym chłopcu... - zaczął Lloyd, jednak brunet mu przerwał.
- Nie.
- On jest jeszcze dzieckiem. Wiesz, że to karalne? - zapytał Jay.
- Niby co? - Brookstone uniósł jedną brew do góry.
Gówno, pedofilu...
- Pedofilia - oznajmił Zane.
Brunet zaczął się śmiać nie wiadomo z czego. Po chwili otarł niewidzialne łzy i wyprostował się.
- Wy myślicie, że ja go ten tego?! Nie no...! Ja zaraz nie wytrzymam! - oparł się jedną ręką o kraty i ponownie zaczął się śmiać.
- Co jest niby w tym śmiesznego? - warknąłem.
- To, że wy w ogóle o tym pomyśleliście - Brookstone jakoś się opanował.
Złodziej wyprostował się i zmierzył każdego z nas wzrokiem.
- Nie mam bladego pojęcia jak to byłoby możliwe, skoro Louis w ogóle się mnie nie boi... A...! Jakbym robił to o czym myślicie, to chyba byłoby na odwrót. Czyż nie? - zapytał.
- To się jeszcze ustali - mruknęła Nya.
- Cicho tam, potworze - szepnął pod nosem brunet.
Złodziej momentalnie zauważył, że zmarszczyłem brwi i gapiłem się na niego groźnie.
- A temu co? - wskazał mnie. - Co się tak na mnie patrzy? Zakochał się czy co? - zaśmiał się brunet.
- Róbcie z nim co chcecie! Ja mam dość! - warknąłem i otworzyłem drzwi.
- Może ogarnie się, kiedy będzie siedzieć samotnie jeden dzień w ciemności - mruknął Lloyd, ruszając za mną.
Odwróciłem lekko głowę. Brookstone skrzyżował ręce na piersi i odprowadził nas wzrokiem, kiedy reszta ruszyła za mną i Zielonym Ninja.
- Świetnie! Będzie mi łatwiej się wydostać - powiedział za nami, jednak ja zatrzasnąłem drzwi.
Niby Wu rozmawiał z tym złodziejem na osobności tuż przed nami. Zielony Ninja również próbował ustalić coś z Mistrzem i powiedział nam, że jego wujek też się niczego nie dowiedział.
Cała nasza piątka pokierowała się się do salonu.
★-·-·-★
Drzwi zatrzasnęły się z dosyć głośnym hukiem, a w całym pomieszczeniu zapanowała ciemność, ponieważ nie było nigdzie nawet małego okienka. Wszystko zlało się w jedną czarną plamę.
Brunet stał przez chwilę, nie wiedząc co ma zrobić. Wiedział, że nie zdoła uciec, a każda próba wydostania się, skończy się jedynie na siniakach... Tutaj ninja mają do dyspozycji większą ilość broni. Może nawet ich stateczek ma jakieś nowoczesne sprzęty...
Kiedy wzrok przyzwyczaił mu się do ciemności, zerknął w stronę stołu. Po chwili namysłu sprawdził kieszenie, jednak nie znalazł nic przydatnego.Tak jak myślał, ninja zabrali mu wszystkie rzeczy. To byłoby praktycznie niemożliwe, jednak przeszukiwali go całe pięć długich minut. Albo oni są tacy... dziwni, albo są za bardzo ostrożni. Po namyśle brunet stwierdził, że obie opcje są prawdziwe.
Cela, w której siedział, była ze wszystkich stron otoczona kratami. Było tu mało miejsca i na samym początku trochę zdziwiło go to, że trzymają tu takie coś... i to razy trzy! Podłogę i sufit cel zbudowano z najtwardszego materiału w Ninjago, a TaDziwnaSkałaKtórejNazwyZaCholeręNiePamięta uniemożliwiała mu użycie Mocy Żywiołu. Wiedział, że to nie jest Kamień Zemsty, bo aż za dobrze znał jego wygląd. W sumie nosił go ze sobą tylko po to, żeby nie użyć Mocy Żywiołu. Panował nad tym. To prawda. Jednak wolał nie ryzykować...
Po długiej chwili Cole przetarł twarz dłońmi i usiadł przy jednej ze ścian. Wiedział, że ninja nie żartują z tym całodniowym siedzeniem w ciemności. Chyba mogliby być do tego zdolni... A może nie? W sumie cokolwiek by się teraz nie stało, zawsze będzie na plus. Chyba...
- Jeśli nie oszaleję, to będzie dobrze - mruknął do siebie.
Rozejrzał się jeszcze raz po pomieszczeniu. Zero kamier... I również zero drogi ucieczki...
Brunet oparł głowę o ścianę i zaczął gapić się w sufit. Zamknął oczy i starał się wykombinować jakiś plan. Cokolwiek by być bardziej pewnym sobie... Jednak nic takiego nie przychodziło mu do głowy. Chyba pierwszy raz od kilku lat.
To nie był dobry znak... To w ogóle nie był żaden znak.
Po dłuższym zastanowieniu się, brunet dalej nie miał bladego pojęcia, dlaczego ninja to zrobili. Myśleli, że boi się ciemności? Że jeden dzień ciszy sprawi, że znaczenie odpowiadać na wszystkie pytania? Mogą o tym pomarzyć. Nie zamierza się im ani wyżalać, ani spowiadać ze wszystkiego.
Zerknął w stronę zamkniętych drzwi.
- No dobra... W Kryptarium byłoby ciekawiej - mruknął do siebie, jednak po chwili zrozumiał, że musi przestać gadać do siebie.
Jeśli teraz trafi do więzienia nie powinien uciekać, jeśli jego plan ma się spełnić. Chociaż widok tych wszystkich krzywych mord przyprawiał go o dreszcze. Znał dobrze wielu złoczyńców i wiedział na ile może sobie przy nich pozwolić.
W sumie zawsze dziwiło go to, dlaczego ci wszyscy złoczyńcy tak są w niego wpatrzeni. Każdy dobrze zna jego przeszłość i plan, który za wszelką cenę chce zrealizować.
A jednak... Mimo to będzie musiał schować godność (albo jej resztki), żeby dołączyć do VAR'u i zyskać zaufanie większości, a szczególnie Garmadona.
Jego plan był ryzykowny. I to bardzo. Jeśli cokolwiek się nie powiedzie, będzie źle i to bardzo. Chciał tego uniknąć, jednak jest już za późno. A może Wu ma rację? Może naprawdę nie jest jeszcze za późno? W sumie co by się stało, gdyby powiedział ninja wszystko co wie? Wtedy nie mógłby zrealizować swojego planu.
- Chyba mają rację, że jestem cholernym samolubem - szepnął do siebie, gapiąc się na sufit.
Może ta chwila odpoczynku od tego wszystkiego będzie dobrym pomysłem, bo zaczyna gadać głupoty.
★-·-·-★
Siedzieliśmy w salonie. Lloyd wtulił się w moją pierś i uważnie oglądał film, kiedy gładziłem go po plecach. Nya grzebała coś w swoim telefonie i nie była zbytnio zainteresowana tym, co dzieje się na ekranie. Jay chyba bardzo się nudził, bo zaczął liczyć gwoździe na suficie. Zane krzątał się po kuchni.
Po jakimś czasie Biały Ninja wyszedł i zmierzył nas wszystkich wzrokiem.
- Potrzebuję czyjejś pomocy - oznajmił nagle.
- W czym? - zapytał Mistrz Błyskawic, dalej gapiąc się w sufit.
- Świetnie, Jay, że jesteś taki chętny do pomocy - powiedział Zane. - Musisz to zanieść Brookstone'owi - Biały Ninja wskazał talerz z jedzeniem.
- Z jakiej racji?! - zdziwił się Mistrz Błyskawic. - I dlaczego ja?!
- Ej no właśnie. Z jakiej racji. Przecież obiecaliśmy mu cały dzień w ciszy i ciemności - mruknąłem nagle. - Trzeba chyba dotrzymać danego słowa.
- Jak tak bardzo chcesz, to możesz ty tam iść, Kai - powiedział nagle Mistrz Lodu.
- Podziękuję. Mam dość tej jego chamskiej mordy - mruknąłem, przytulając Lloyda jeszcze mocniej.
- Dobra. Daj to - powiedział Jay, niechętnie wychodząc z salonu.
Biały Ninja wrócił do kuchni. Zapachy były niesamowite i sprawiały, że z każdą minutą byłem jeszcze bardziej głodny.
Pocałowałem Lloyda w czoło, a kiedy ten spojrzał się na mnie, uśmiechnąłem się lekko. Zielony Ninja wygodnie ułożył się na moich kolanach i położył głowę na mojej piersi. Zaczął z uwagą obserwować film.
Nagle do salonu wpadł przerażony Jay. Odwróciliśmy głowy w jego stronę, czekając aż cokolwiek powie.
-TEN IDIOTA ZNOWU COŚ ODWALIŁ! - zawołał Jay.
- Co znowu? - zapytałem lekko poirytowany.
Od samego początku Brookstone działa mi na nerwy. Czy ten złodziej serio nie może powiedzieć kilka godzin w spokoju?! Ja rozumiem, że chce się uwolnić, ale czasami nie ma takiej możliwości. To "czasami" jest właśnie teraz.
- COŚ MU SIĘ STAŁO! - krzyknął Niebieski Ninja.
- Pewno znowu udaje - mruknąłem niewzruszony.
- NIE, NIE UDAJE! ON KRWAWI! - wrzasnął Jay.
- Co?! - zawołaliśmy zdziwieni.
Poderwaliśmy się z miejsc. Zane wyszedł z kuchni i spojrzał się na nas zdziwiony. Podszedł szybkim krokiem do Mistrza Błyskawic.
- Co ten debil znowu zrobił?! - zawołał Lloyd.
Wybiegliśmy z salonu i popędziliśmy do pomieszczenia, w którym siedział złodziej. Drzwi były lekko uchylone. Prawdopodobnie przerażony Jay zostawił je tak, kiedy pobiegł do nas.
Usłyszałem jak ktoś otwiera celę. Kiedy wszedłem do środka, zobaczyłem, że Zane klęczy przed złodziejem. Zdziwiłem się tym widokiem... No dobra... Nie będę udawał... Trochę się przeraziłem... Trochę bardzo.
Ręce bruneta były całe zakrwawione. Sam złodziej trząsł się jak galaretka. Przykładał ręce do ust i nosa, dusząc się, najprawdopodobniej własną krwią.
Biały Ninja nic nie mówiąc, odsunął dłonie złodzieja od jego twarzy. Usta i nos były zakrwawione, a świeża krew właśnie poleciała na podłogę.
- Przynieście jakiś ręcznik - powiedział Zane.
Jay oraz Lloyd momentalnie wybiegli, a ja kucnąłem tuż przed kratami.
- Coś ty, idioto, zrobił?! - warknąłem, jednak wiedziałem, że brunet mi nie odpowie, bo dalej się dusił i próbował złapać jak najwięcej powietrza.
Po chwili kaszlnął, a po jego dłoni, którą w mgnieniu oka przyłożył do ust, spłynęło trochę krwi. Brookstone zacisnął oczy, a światło, które wpadało do pomieszczenia, oświetliło trochę twarz złodzieja. Był on cały blady. Złodziej spojrzał na swoje zakrwawione dłonie, które, swoją drogą, strasznie się trzęsły.
Nagle do pomieszczenia wpadł Jay. Podał Białemu Ninja jakiś ręcznik. Mistrz Lodu przyłożył go do ust bruneta, który trząsł się i kaszlał, jakby miał zaraz zwymiotować krwią.
- Gdzie Lloyd? - zdziwiłem się, myśląc, że Zielony Ninja również wróci tak szybko.
- Chyba poszedł po Wu - odpowiedział Mistrz Błyskawic.
- Jay, przynieś jeszcze jeden ręcznik. Dobra. Najlepiej dwa - powiedział Zane.
Niebieski Ninja bez sprzeciwu ponownie wybiegł z pomieszczenia. Wstałem, nie wiedząc co mam zrobić. Nagle tuż za mną pojawił się Lloyd, a do celi wszedł Mistrz Wu.
- Dobra. Złe wieści. Dzwońcie po karetkę, bo zaraz się wykrwaw... - powiedział poważnie Zane, przykładając kolejny ręcznik do ust Brookstone'a, a których nadal płynęła krew.
Złodziej nie pozwolił mu dokończyć, bo chwycił go za przedramię. Mimo, że jego dłoń była cała zakrwawiona, to nie pobrudził ubrania Mistrza Lodu, ponieważ ten wcześniej podwinął rękawy ukazując metal, który, przez światło wpadające do pomieszczenia, trochę się świecił.
Zdziwiliśmy się trochę zachowaniem bruneta. Ten po chwili przestał się dusić i zaczął ciężko oddychać. W końcu oparł głowę o ścianę. Dalej przykładał ręcznik do nosa, z którego prawdopodobnie dalej ciekła krew.
- Lepiej, żebyś - zaczął Zane.
- Zamknij się, Toster - warknął brunet.
- Nie no! My mu tu życie ratujemy, a on się tak odwdzięcza! - zawołałem.
- Coś ty znowu zrobił?! - zapytał Lloyd - Ja rozumiem, że chcesz się wydostać, ale żeby od razu coś takiego?!
- Nie udało się, więc dlaczego się w to zagłębiać? - zapytał spokojnie złodziej.
- Czy...! Czy ty serio nie pojmujesz tego, że mogłeś zginąć?! - zawołał zdenerwowany Zielony Ninja.
- I...? - brunet uniósł jedną brew. - Jednego debila mniej, prawda? Poza tym... Dlaczego nagle się tak o mnie martwicie, co?
- Bo jesteś Mistrzem Ziemi - warknął Lloyd.
- No patrz - mruknął Brookstone, wstając. - I co z tego? Tyle lat WYŚMIENICIE radziliście sobie beze mnie, więc skąd nagle tak martwicie się o jakiegoś Mistrza Ziemi?
Odsunął zakrwawiony ręcznik od twarzy.
- Coś czuję, że my jeszcze musimy sobie porozmawiać - mruknął Wu, marszcząc brwi.
- Obejdzie się! - Brookstone cofnął się o krok do tyłu.
- A więc wybieraj - powiedział nagle Zane. - albo sprzątasz to... - Biały Ninja wskazał na brudną od krwi podłogę - albo... - Mistrz Lodu nie zdołał dokończyć.
- Coś mi się wydaje, że wolę tą drugą opcję - mruknął złodziej. - Co za dom popaprańców - dodał już cięższej.
Patrzcie co znalazłam xDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro