Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Usiadł wygodnie na ziemi, a następnie zamknął oczy. W jego głowie krążyło mnóstwo chaotycznych myśli, które nie zamierzały go tak szybko opuścić. Mimo że widział przed sobą tylko ciemność, umysł wciąż podsuwał mu nowe obrazy i dźwięki, które odbijały się echem w tej pustce.  Próbował, jednak z całych sił nie zwracać na nie uwagi. Miał nadzieję, iż ignorowane myśli w końcu same znikną, tak jak to mówiła Audolail. Po pewnym czasie zaczęły one, trochę milknąc, lecz nie mógł jeszcze sobie odpuścić. Postanowił pójść za jej radą i skupić się na czymś innym.  Wybrał swój oddech, ponieważ miał na to, chociaż minimalny wpływ. Słuchał dokładnie każdego wdechu oraz wydechu chłonąc w pełni ten dźwięk. Po jakimś czasie zapanowała całkowita cisza.

Był wtedy tylko on i otaczający go świat. Wszystko znów stało się wyraźne widoczne. Każdy szelest liści oraz podmuch wiatru były jak część melodii granej przez naturę, którą mógł dostrzec dopiero teraz. Przez jego mięśnie przeszedł przyjemny dreszcz wywołujący uśmiech na jego twarzy. Teraz miał pewność, że doszedł do odpowiedniego momentu.

Wyciągnął przed siebie ręce i po dokładnym wyobrażeniu swojego celu, zaczął powoli formować lupę, a gdy ponownie otworzył oczy, trzymał ją już w ręce. Rączka nie była może idealna, lecz samo szkiełko nie miało żadnych wad. Przybliżył ją do jednego źdźbła trawy, które bez problemu mógł obejrzeć w powiększeniu. Wszystko działało poprawnie.

Edmund był w szoku, że w tak szybko udało mu się wykonać to zadanie. Zaczął rozmyślać o swoim sukcesie oraz tym, co właśnie udowodnił, lecz z tego zamyślenia wyrwał go zapach spalenizny. Wtedy zauważył, że przypadkowo podpalił lupą oglądane wcześniej źdźbło trawy. Od razu zaczął nerwowo gasić powstały zalążek pożaru. Na szczęście było tam więcej dymu niż prawdziwego ognia, więc nie miał z tym większego problemu.

Dopiero wtedy zwrócił uwagę, jak bardzo jest jasno. Spojrzał w niebo i zobaczył, że  już południe. Zrozumiał w tym momencie, iż siedział tu od kilku godzin. Przez to wszystko kompletnie stracił rachubę czasu. Teraz ten sukces nie wydawał się, aż tak wielki. W tej chwili jednak potrzebował bardziej jej opinii.

Spojrzał w górę i zobaczył, że wciąż leży na tej samej gałęzi. Nie mógł z tej odległości ocenić, czy śpi. Musiał jakoś zwrócić jakoś jej uwagę, lecz nie chciał tym razem jej wystraszyć lub znów zdenerwować. Z tego powodu postanowił użyć do tego jakieś bardziej wyrafinowanej metody niż zwykły krzyk. Za pomocą swojej mocy stworzył on małego, lodowego motyla, którego skrzydła lśniły niczym pierwszy śnieg w słoneczny dzień. Zwierzę wzleciało w powietrze i zaczęło latać nad twarzą Audolail, tworząc przy tym delikatny powiew. Gdy kobieta otworzyła oczy, ujrzała motyla, siadającego na czubku nosa, lecz w momencie zetknięcia jego drobnych, lodowych odnóży ze skórą zmienił się on z powrotem w wodę, która następnie spłynęła po jej policzku. Zdziwiona tą sytuacją wytarła swoją twarz. Dopiero potem spojrzała w dół, gdzie ujrzała zadowolonego Edmunda.

- Mam nadzieję, że taki sposób zwracania uwagi bardziej ci odpowiada - powiedział wesołym głosem.

- Zdecydowanie tak. Widzę, że szybko się uczysz na błędach - odpowiedziała wciąż trochę zaskoczona Audolail.

- Cieszę się, że cię czymś w końcu pozytywnie zaskoczyłem. Zrobiłem, to o co prosiłaś. Może uda mi się jeszcze raz ciebie zdziwić.

- Zaraz to ocenię - jej głos wrócił znów do swojej zwykłej pozbawionej emocji formy.

Po tych słowach zeszła z drzewa, a następnie podeszła do Edmunda. Wzięła lupę od wciąż siedzącego mężczyzny i zaczęła ją dokładnie oglądać.

- Ma parę niewielkich mankamentów na rączce, ale szkiełko wygląda w porządku. Teraz trzeba jeszcze sprawdzić, czy działa.

Gdy kobieta schyliła się by wypróbować na trawie lupę, z pod jej peleryny wysunął się naszyjnik, na którym był zawieszony zielony nieoszlifowany kamień.

- Działa poprawnie. Mogę przez to zobaczyć, że prawie spaliłeś mój ogród. Nie powinnam, jednak zostawiać cię bez kontroli.

- To był wypadek i szybko go opanowałem, ale co to jest? - powiedział, wskazując na zielony kamień.

- Masz na myśli mój naszyjnik?

- Tak. Jest w pewien sposób podobny do mojego. Zacząłem się, więc zastanawiać, czy jest on czymś więcej niż zwykłą ozdobą? Po tym, co przeszedłem, chyba już nic mnie nie zdziwi.

- Słyszałam, że niektórzy nazywają te kamienie lunitami lub stellapidami. Niektórzy sądzą, że one także powstały z boskiej krwi, a inni sugerują, iż wzięły początek z jakiegoś niewyobrażalnego blasku, który pewnego dnia spadł na ziemię, chociaż równie dobrze mogły tak naprawę istnieć od zawsze. Ich ukryte zdolności są w stanie wykorzystać tylko pogromcy. Z tego powodu wielu z nich wyruszyło na poszukiwania, lecz nie było to łatwe zadanie, ponieważ są one podobno ukryte w najgłębszych czeluściach naszego świata. Duża część śmiałków nigdy nie wracało z tej podróży. Ci którzy, jednak powrócili, okrywali swój ród chwałą. Był to pewien symbol odwagi oraz wytrzymałości, jaką musiał posiadać taki śmiałek, by go zdobyć. Kamienie te zawsze zostawały wewnątrz danego klanu. Przekazywano je następnemu pokoleniu dopiero po śmierci jego przywódcy. Moja matka zawsze zakładała mi go, gdy wyjeżdżała na dłużej. Po prostu któregoś dnia już nie wróciła, a mi został po niej tylko ten kamień. Dopiero później zrozumiałam, że nigdy nie miała pewności, czy zginie i wolała robić to przed każdym rozstaniem.

Na wspomnienie o matce w jej oczach przemknął delikatny cień melancholii, natomiast na ustach pojawił się smutny uśmiech.

- Podobno, gdy po śmierci moich rodziców mnie odnaleźli, byłem owinięty w marynarkę, którą zawiązano właśnie tym naszyjnikiem. Widocznie moi rodzice także chcieli pozostawić po sobie jakiś ślad. Powiedz mi, jednak co jest tak wyjątkowego w tych kamieniach, że ludzie ryzykowali dla nich życie?

- Nikt nie zna ich wszystkich możliwości. Trzeba ogromnej siły, by wykorzystać chociaż jedną z nich. Potrafią one między innymi przechowywać wspomnienia, które można z ich pomocą obejrzeć w dowolnej chwili, gdy musisz coś sobie przypomnieć. Podobno związują się one tak bardzo z właścicielem, że jego myśli są pochłaniane przez lunit nawet na ogromną odległość. Po zmianie właściciela wspomnienia nie zostają, jednak wymazane, więc w niektórych kamieniach jest ukryta historia nawet całego rodu. Pogromcy wykorzystywali je podobno także do komunikacji, przewidywania przyszłości lub tworzenia dziwnych uroków. Słyszałam, że kilku z nich tak bardzo opanowali jego możliwości, że potrafili w nich zostawić jakąś wiadomość, którą mogła odczytać tylko osoba do tego przeznaczona. To, jednak jest już bardzo złożony urok i mało kto to potrafi.

- A czy ty opanowałaś którąś z tych zdolności?

- Tak. Potrafię odczytać ukryte w nim wspomnienia.

- To niezwykłe! Pokaż, mi jak to robisz.

- Zapomnij! Jesteś ostatnią osobą, z którą podzieliłabym się moją przeszłością - odpowiedziała zdenerwowana kobieta.

- Dobrze, nie musisz tego robić. Byłem tylko ciekawy, jak to wygląda. Powiedz mi, chociaż jak mógłbym sam tego dokonać.

- Pokaż mi bliżej ten kamień - podziała tym razem spokojnym głosem.

Edmund od razu zdjął naszyjnik i podał go Audolail. Kobieta zaczęła dokładnie oglądać cały wisiorek. W pewnym momencie jednak zauważyła coś, co wyraźnie ją zaskoczyło.

- Czy ty to uszkodziłeś? - spytała, pokazując niewielki ubytek w kamieniu.

- Nie taki jest, od kiedy pamiętam.

- Można wykorzystać ten kamień do czegoś, ale na pewno nie odczytasz z niego żadnych wspomnień.

- Czemu?

- Wspomnienia są gromadzone równomiernie przez cały lunit. W tym małym ubytku także były one ukryte. Przez to, że ktoś go ułamał, część z nich całkowicie zaginęła, a brak ich zaburza całą jego pamięć i odczytanie czegokolwiek staje się niemożliwe. Możesz to zrobić, dopiero gdy odzyskasz ułamany fragment.

- Sugerujesz, że ktoś zrobił to umyślnie?

- Jest to bardzo prawdopodobne. Ten kamień jest bardzo wytrzymały, by go oszlifować potrzeba specjalnych narzędzi. Możliwe, że ktoś wstydził się swojej przeszłości lub korzeni albo nie chciał, byś się czegoś dowiedział. Nie możesz, jednak stwierdzić, w którym pokoleniu doszło do uszkodzenia.

- Czyli teraz jest bezużyteczny.

- Nie można tego jednoznacznie określić. Nie odczytasz z niego wspomnień, ale może istnieć dla niego inne wykorzystanie, którego ja jeszcze nie opanowałam. Tak czy inaczej, jest to symbol odwagi, wytrwałości oraz więzi między tobą a twoją przeszłością, więc nie powinieneś się go pozbywać.

- Nigdy nie miałem takiego zamiaru. Nawet gdyby był tylko zwyczajnym oszlifowanym kamieniem z rzeki. Jest jedną z niewielu rzeczy przypominającej mi o mojej rodzinie, a po twojej opowieści także symbol ich odwagi oraz miłości, którą mnie darzyli. Dzięki tobie mogę się jeszcze bardziej utwierdzić w przekonaniu, iż oni zgineli, chcąc chronić mnie i innych, a taka pewność jest warta więcej niż jakieś magiczne zdolności. Chyba nie muszę ci tłumaczyć, jak silnym uczuciem jest sentyment - wypowiadając ostatnie słowa, spojrzał w kierunku złotego drzewa. - Miłość oraz przywiązanie do jakiegoś przedmiotu może być przecież równie silne, jak te, którym darzyliśmy osobę z nim związaną.

Audolail po jego słowach uśmiechała się smutno i patrząc na złote drzewo, powiedziała.

- Wyjątkowo muszę przyznać ci rację. W końcu cały ten ogród jest na to dowodem. Wracając, jednak do twojej lupy. Można zauważyć wyraźny postęp. Posiada kilka niewielkich wad, ale działa poprawnie, a to jest w tym przypadku najważniejsze. Widać, że szybko się uczysz. To dobrze biorąc pod uwagę, że jutro wyruszamy.

- Jak to jutro?

- Wiesz przecież, że zależy mi na czasie. Nie zamierzam dłużej siedzieć bezczynnie.

- Ja to rozumiem, ale nic praktycznie nie umiem.

- Znasz podstawy, a to jest na razie wystarczające. Więcej dowiesz się, gdy będziemy już na miejscu. Poza tym najlepiej uczy praktyka. Mnie nikt nie prowadził za rękę. Do wszystkiego doszłam sama. W końcu wyciągniesz z doświadczenia jakąś wiedzę.

- Czemu właściwie muszę tam iść? Wiesz praktycznie wszystko. Dlaczego, więc sama mnie nie nauczysz? Mógłbym tu zostać i już teraz zacząć dbać o tą okolicę.

- Pozory mogą mylić. To, że wiem wszystko o mocy, wynika tylko z czasu spędzonego tutaj i długiej praktyki, jednakże przez to nie jestem dobrze zapoznana z obecną sytuacją. Byś mógł dobrze wykonywać swoje obowiązki, musisz wiedzieć praktycznie o wszystkim co dzieje się na świecie. Zwłaszcza że mogły powstać nowe kolonie demonów o odmiennych zdolnościach lub któreś z nam znanych zawarło jakieś przymierze, albo jest w trakcie konfliktu. Bez takiej wiedzy zginiesz szybko.

- Jak niby zbiór jakiś starych ksiąg pozwoli ci poznać obecną sytuację?

- A kto powiedział, że są to zwykłe księgi. Prawda, większość z nich to zabytkowe dokumenty nietknięte od wielu wieków, jednakże jest tam też kilka sztuk, które nie zostały stworzone ze zwykłego papieru.

- Co masz na myśli?

- Demoniczne księgi.

- Jak to demoniczne?! - wykrzyczał zaskoczony Edmund.

- Gdy boska krew spadła na ziemię została pochłonięta także przez zwykłe ludzkie przedmioty jak na przykład księgi. Są to, więc prawdziwe demony zaklęte w papierze. Wiem, że zapewne trudno ci to wyobrazić, ale istnieją także nieożywione demoniczne formy i choć posiadają one niezwykłe zdolności, nie zostały obdarzone rozumem, ani uczuciami. Tak naprawdę niewiele z tych stworzeń posiada formę zbliżoną do ludzkiej. Gdy, więc krew została pochłonięta przez księgę, ktoś po pewnym czasie zauważył, że zaczęła się ona sama pisać. Każda opisuje coś innego, lecz zawsze co pełnie na jej stronach można ujrzeć nowy wpis.

- Chcesz mi powiedzieć, że my pogromcy wykorzystujemy demony do walki z nimi samymi.

- Trochę źle mnie zrozumiałeś. Można nazwać je demonami, bo powstały z boskiej krwi, jednakże jak już mówiłam, nie posiadają myśli, ani własnej woli. Musisz to traktować jak zwykły przedmiot podobny do twojego lunitu i nic poza tym.

- Muszę ci uwierzyć na słowo, jednak to pewna ironia, że pogromcy, których przeznaczeniem jest walka z demonami, wykorzystują do tego ich zdolności.

- Świat jest brutalny, a w naszej sytuacji trzeba się chwycić jakiejkolwiek szansy na przewagę. Bierz pod uwagę, że jesteśmy teraz w mniejszości, więc tylko wiedza i przebiegłość pomogą nam zdobyć przewagę nad nimi. Poza tym niech to nie rani twoich norm moralnych, oni o wiele częściej grają nieczysto. My też czasem musimy pobrudzić sobie ręce - jej głos przy ostatnim zdaniu nabrał dość niepokojącej barwy.

- Co masz na myśli? - zapytał odrobinę zaniepokojony Edmund.

- Nieważne - odpowiedziała ze zrezygnowaniem. - Mamy jeszcze dużo czasu, więc wykorzystajmy go na jakiś trening. Nie będziesz przecież leżał bezczynnie przez pół dnia.













Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro