Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*1.14*

- O co ZNOWU chodzi? - zapytał brunet, odkładając kubek na stolik.

- Wydaje mi się, że bardzo dobrze wiesz o co może mi chodzić - odpowiedział Wu.

Brązowooki opuścił głowę, a jego czarne jak noc włosy opadły na czoło. Zastygł na chwilę w bezruchu.

Mistrz Wu od zawsze dawał jakieś dziwne zagadki. Rozwiązanie ich było trudne i czasochłonne, a w tym momencie tego czasu było mało... O wiele mniej niż mogłoby się wydawać.

Brunet milczał. Nie chciał się odzywać. W ogóle nie chciał tu być. Jednak cieszył go trochę fakt, że zostały mu w tym domu wariatów tylko jakieś dwadzieścia cztery godziny. Może w Kryptarium będzie większy spokój.

- Napij się - Wu wcisnął mu do ręki kubek, który przed chwilą odłożył na stolik.

- A... Co to jest? - zapytał, zerkając na napój. - Jeśli jakaś herbatka, która ma sprawić, że zacznę spowiadać się że wszystkiego to ja podziękuję - mruknął Cole.

- Dlaczego to miałoby być coś takiego? - zapytał nagle Wu.

- Yy... - brunet na chwilę zamarł. Nie wiedział co ma odpowiedzieć i jak się zachować. Odwrócił wzrok tak, by patrzeć wszędzie, byleby nie na Mistrza Wu. - Ja... Ja... Nie wiem... - odpowiedział po chwili.

- Przestałeś być taki ufny, co?

Znowu nie odpowiedział. Nie chciał odpowiadać. W sumie sam nie widział dlaczego. Nie tak wyobrażał sobie kolejne spotkanie z Wu... Prawdę mówiąc w ogóle sobie go nie wyobrażał. Myślał, że zdechnie gdzieś, a Mistrz będzie dalej sądził, że żyje sobie w Ninjago i ma się dobrze.

- Zaakceptowałem twój wybór, jednak nie rozumiałem go - powiedział nagle Mistrz Wu i zaczął chodzić po pokoju, stukając rytmicznie swoim kijem. - To była twoja decyzja i myślałem, że jest ona słuszna... - Brunet również tak na początku myślał, jednak po czasie okazało się inaczej... - Wiedziałem jednak, że bez Mistrza Ziemi będzie trudno. I było. Przez te wszystkie lata sądziłem, że zmienisz zdanie i dołączysz do drużyny, jednak... - Wu urwał na chwilę.

- Jednak...? - brunet spojrzał się na Mistrza.

- ... kiedy ninja powiedzieli mi jaką drogą podążyłeś, bardzo się zdziwiłem. To mało powiedziane... Zawiodłem się. Zawiodłem się na tobie, Cole - te słowa uderzyły w niego jak strzała i przebiły na wylot. Brunet opuścił głowę i zaczął przyglądać się podłodze w pokoju Wu. - Nigdy nie sądziłem, że wykorzystasz wszystko to, czego cię nauczyłem w takich celach.

- Nigdy nie użyłem ani spinjitzu, ani Mocy Żywiołu, ani niczego, czego się nauczyłem do kradzieży - powiedział nagle brunet.

- Straciłem do ciebie zaufanie. Skąd mam wiedzieć, że to prawda? - zapytał Mistrz Wu.

Brunet ponownie nie odpowiedział.

- Dlaczego to robiłeś? Naprawdę nie było innego, lepszego rozwiązania? - Mistrz Wu zaczął zadawać pytania, na które nie chciał odpowiadać. Wolał zachować to wszystko przy sobie. Chyba nikt nie znał całej prawdy, która była strasznie zagmatwana... Oczywiście, były takie osoby jak Louis czy Charles, ale jedynie on wiedział wszystko.

- To nie tak jak myślisz, Mistrzu - powiedział, wstając.

- A skąd możesz wiedzieć co myślę? - zapytał nagle Wu, zerkając w stronę okna.

Nie wiedział. To prawda. Jednak mógł się jedynie domyślać.

- Mogę to wszystko wyjaśnić... - powiedział cicho, łapiąc Mistrza za ramię.

Z jakichś niejasnych przyczyn bardzo zależało mu na zaufaniu Wu. Nie zamierzał kłamać ani naginać prawdy. Mimo, iż chciał to zrobić, wiedział, że bycie ninja nie jest dla niego. Że bycie Mistrzem Ziemi i ratowanie miasta również nie jest zajęciem, którego mógłby się podjąć. Na pewno nie po tym wszystkim...

- A więc proszę. Oświeć mnie i wyjaśnij dlaczego nie wyciągnąłeś nic z moich wszystkich lekcji?

Brunet opuścił lekko głowę i westchnął cicho.

- A więc...

★-·-·-★

*Zane*

- I jak? - zapytał Kai, opierając się o ścianę.

- Zamiast pytać się jak mi idzie, mógłbyś mi pomóc - mruknąłem, podnosząc się z podłogi.

- Przecież właśnie skończyłeś - powiedział Czerwony Ninja. - To w czym ja ci będę pomagał? - zdziwił się.

- Jakbyś nie zauważył, piętnaście minut temu mógłbyś mi spokojnie pomóc - mruknąłem, zamykając za sobą kraty.

- A tam! - Mistrz Ognia machnął ręką. - Nie gadaj tyle, bo ci śrubki wyskoczą.

- Czy nie powinieneś być na górze? - zapytałem, kierując się w stronę pokładu.

- Są tam Lloyd, Jay, Nya i w dodatku Wu - oznajmił Kai, jakbym tego nie wiedział. - Nic się nie stanie. A nie chcę żebyś później mówił, że nikt ci nie pomaga.

- No dziękuję ci za pomoc - powiedziałem z wyczuwalną ironią. - Mam nadzieję, że nie zmęczyłeś się za bardzo.

Wszedłem do kuchni, by wyczyścić metalowe dłonie z resztek zaschniętej krwi. Zauważyłem, że Mistrz Ognia ponownie opadł się o ścianę.

- Myślisz, że o czym oni tam mogą rozmawiać? - Kai nagle zmienił temat.

- Szczerze? Nie mam bladego pojęcia - po chwili ruszyliśmy do pokoju Wu. - Mogą rozmawiać tam o wszystkim. Może później się czegoś... czegokolwiek dowiemy...

Tuż przed drzwiami Mistrza Wu stała reszta ninja. Nya oglądała nasze stare zdjęcie, które tutaj zawiesiliśmy. Jay podpierał ścianę i gapił się w sufit, a Lloyd chodził przed drzwiami. Ewidentnie Zielony Ninja był poddenerwowany.

- I co? Nic? - zapytał Kai.

- Dokładnie. Mamy tu czekać - mruknął Jay.

Co jakiś czas zza rozsuwanych drzwi dochodziły charakterystyczne stuknięcia laski Wu. Prawdopodobnie ten chodził dookoła i co chwilę zatrzymywał się, by prawdopodobnie zebrać myśli. Wiedzieliśmy, że Mistrz musi tak odreagować złość.

Więc cierpliwie czekaliśmy. W sumie nie było wyjścia...

Po długich kilkunastu minutach drzwi energicznie otworzyły się. Stanął w nich Brookstone i chyba nie wyglądał na zadowolonego.

- Zabierzcie mnie z tego domu wariatów! - zawołał. - Jeszcze chwila, a oszaleję! - powiedział i ruszył do przodu.

Lloyd, który był najbliżej, zaczął prowadzić złodzieja do celi, którą wcześniej wysprzątałem z krwi. O dziwo Brookstone w ogóle się nie sprzeciwiał. Złodziej pozwolił zaprowadzić się do celi i nie mieliśmy z nim zbędnych problemów.

Przynajmniej tyle...

★-·-·-★

Pixal weszła do salonu i zmierzyła nas wszystkich wzrokiem.

- Co się stało? - zapytał Lloyd. - Zawsze jak masz taką minę, to oznacza, że szykuje się coś złego...

- Nic poważnego. Chcę jednak, żebyście wiedzieli o tym, o czym powiadomiła mnie policja.

- Rozwiń - powiedział Kai, zerkając na Pixal.

- Komisarz powiedział, że wraz z kilkoma innymi policjantami zgarnęli tego chłopaka. Patrolowali ulice, a Louis akurat im się nawinął. Rozpoznali go, więc zabrali go na komisariat. Jego również będą przesłuchiwać, wraz z psychologiem dziecięcym, żeby stwierdzić czy Brookstone mu niczego nie zrobił - oznajmiła nindroidka.

- No to chyba dobrze - wtrącił się Jay.

- Jeśli chłopak opowie policji, że Brookstone go skrzywdził, będzie siedział jeszcze dłużej - powiedziała Pixal. - No to... w sumie tylko tyle chciałam wam przekazać.

- Dzięki - powiedział Lloyd, poprawiając się na kolanach Kai'a, jednak nindroidka chyba tego nie usłyszała, bo wyszła z salonu.

Całą piątką zaczęliśmy oglądać jakiś film. Godziny mijały jak oszalałe.

W końcu słońce zaszło, a my ustaliliśmy, że to czas iść spać...

★-·-·-★

Nagle drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wpadło trochę światła. Brunet, lekko zdziwiony, otworzył oczy i zerknął w stronę postaci, która szła w stronę celi.

Nie odezwał się jednak od razu, mimo, że zauważył te charakterystyczne włosy, które aż za bardzo przypominały jeża.

- Nie powinieneś iść w spanko? - zapytał nagle czarnowłosy. - Chyba powinieneś się wyspać, prawda?

- Martw się lepiej o siebie - warknął Kai.

- Spoko... - mruknął brunet -...wiesz... Martwię się, że mój wzrok się popsuje, jeśli dalej będę patrzył na twój ryj. Nie pogniewam się również, jeśli łaskawie wyjdziesz, bo próbuję się stąd wydostać. No. Już, już. Zmykaj do Liptonka - to mówiąc, brunet wstał i podszedł do krat.

- Pójdę sobie, ale najpierw muszę wiedzieć, skąd znasz mojego ojca - powiedział Kai, odkładając lampkę, która oświetlała pomieszczenie, na stół.

Cole spojrzał mu prosto w oczy, jednak nie odezwał się słowem. Zapadła chwilowa cisza.

- A więc Jeżuś martwi się o Ray'a! - powiedział nagle Cole. - Słodziutkie - dodał ciszej.

- Skąd go znasz? - zapytał Kai.

- Ty chyba serio mózgu nie używasz - mruknął brunet, przecierając twarz dłonią.

- Wzajemnie - warknął Kai, który wolał mieć to już z głowy. - Jeszcze raz. Skąd go znasz? - powtórzył.

Przez chwilę Cole zastanawiał się nad tym czy powiedzieć Kai'owi prawdę, czy jednak skłamać. Doszedł jednak do wniosku, że lepiej zagrać mu na nerwach jeszcze bardziej.

- Zapytaj się Wu - odpowiedział z uśmieszkiem.

- To może inaczej... - warknął Kai. - Zapewne nie wiesz, że dzisiaj rano policja złapała tego chłopaka. Louis aktualnie jest na komisariacie.

- Co?! - zdziwił się Cole i przycisnął się do krat. - Kłamiesz - syknął. - Próbujesz wyciągnąć ze mnie informacje kłamstwem.

- Jutro w południe się przekonasz - stwierdził Kai.

- A kto powiedział, że chcę tu zostać tu do południa? - brunet uniósł jedną brew do góry. - Być może rano ta cela będzie pusta - zaśmiał się.

- To się jeszcze okaże - mruknął Czerwony Ninja i zaczął kierować się w stronę wyjścia.

- Dobra! Czekaj! - zawołał Cole, przyciskając się do krat jeszcze bardziej.

Kai odwrócił się w stronę bruneta.

- Powiem ci, skąd znam twojego ojca, ALE coś za coś. Ty też mi coś załatwisz - powiedział.

Czerwony Ninja westchnął cicho. Z jednej strony strasznie ciekawiła go przeszłość ojca i matki. Chciał ją poznać, jednak nie wydawało mu się, że ten złodziej może wiedzieć cokolwiek więcej o jego rodzicach. Trochę się bał, że prawda o jego matce i ojcu, którą chciał poznać, może nie być przyjemna...

- Niech ci będzie - warknął szatyn. - A tylko spróbuj kłamać - zagroził. - Wiedz, że nie wciśniesz mi żadnej bajeczki. Twoje kłamstwa są już wyczuwalne na kilometr - warknął Kai.

- Nie doceniasz moich możliwości - zaśmiał się brunet, odsuwając się od krat.

Czerwony Ninja wiedział, że prawdopodobnie popełnia błąd. Nie powinien teraz z nim rozmawiać, ale z drugiej strony... Ma złodzieja aktualnie na oku i ten nie ma szansy na próbę ucieczki. Poza tym Czerwony Ninja nie zabrał ze sobą klucza, który otwiera celę, więc Brookstone nie może się wydostać.

Ta myśl dodała mu trochę odwagi i pewności siebie. Musieli się jednak dogadać szybko, bo obiecał Lloydowi, że zaraz do niego wróci. Była już noc, więc nie był pewien czy Zielony Ninja uwierzy, że oglądał sobie gwiazdy...

- Powiem ci wszystko co wiem o twoim ojcu, ale najpierw musisz mi coś obiecać - mruknął Cole.

★-·-·-★

*Zane*

Od samego rana trenowaliśmy pod czujnym okiem Mistrza Wu, aż w końcu zauważyliśmy dwa radiowozy. Wyszedł z nich komisarz oraz kilku policjantów. Ruszyli w stronę Perły i najwyraźniej gdzieś się śpieszyli.

Zaprowadziliśmy ich do celi, w której siedział Brookstone. Złodziej dalej tam siedział i nawet nie drgnął, kiedy otworzyłem celę, by umożliwić policjantom wejście do środka.

Wzrok bruneta przeniósł się na jakiś punkt za mną.

- Wstawaj - warknął jeden z policjantów.

Brookstone bez słowa wykonał polecenie.

- Dawaj łapy - powiedział mężczyzna i skuł kajdankami ręce złodzieja.

Brunet nie odrywał wzroku od jakiegoś punktu, jednak po chwili zorientowałem się, że czarnowłosy patrzy się wprost na Kai'a.

Nawet kiedy mężczyźni wyprowadzili go z pomieszczenia, nie protestował ani nie rzucał jakimiś dziwnymi komentarzami. Jego wzrok dalej spoczywał na Kai'u.

Zapanowała dziwna cisza, której nikt nie śmiał przerwać.

Nagle Czerwony Ninja podszedł do komisarza. Zaczęli o czymś rozmawiać. Po chwili komisarz zdjął swoją czapkę i podrapał się po głowie.

- No nie wiem... - powiedział po chwili.

Kai zaczął mu coś tłumaczyć. Nie trwało to długo. Komisarz kiwnął głową.

- Miałoby sens - mruknął pod nosem. - Niech tak będzie - oznajmił.

Ruszył w stronę radiowozów. Do jednego z nich właśnie pakowano Brookstone'a.

- O co chodziło? - zapytał Lloyd, kiedy Czerwony Ninja podszedł do nas.

- Naprawdę o nic - odpowiedział Kai. - Nie musicie się o nic martwić.

- No dobra...? - Jay zmarszczył brwi i zaczął uważnie przeglądać się Mistrzowi Ognia.

★-·-·-★

Wprowadzono go na komisariat. Ponownie...

Mijali znajomo wyglądających policjantów.

- Mmm... Ale szybko naprawiliście tą szybę - odezwał się w końcu.

- A już myślałem, że ucięli ci tam język i dlatego się nie odzywasz - mruknął jeden z policjantów.

- Fajnie by było - zaśmiał się drugi.

- Wzajemnie - warknąłem pod nosem.

- Cole! - zawołał ktoś, kiedy wyszliśmy do kolejnego korytarza.

Zanim brunet się zorientował, do jego torsu przytulił się Louis. Chłopak najprawdopodobniej wyrwał się komisarzowi, który stał kilkadziesiąt kroków przed nimi.

A jednak... Czerwony Ninja nie kłamał...

Nie zważając na policjanta stojącego za nim, kucnął i pozwolił, by chłopak się do niego przytulił.

Zdziwił się lekko, że mężczyzna stojący za nim w ogóle mu na to pozwolił, jednak nie przejmował się tym teraz.

- Hejka, młody - szepnął tak, by tylko Louis mógł go usłyszeć.

Nagle chłopak odsunął się od niego. Dalej trzymał ręce na jego ramionach. Po sekundzie ponownie się do niego przytulił.

Nie zważali na to, że przechodzący obok policjanci zatrzymywali się zdziwieni, a następnie zerkali na komisarza, który również zdezorientowany im się przyglądał.

- Wstawaj - powiedział policjant.

Na te słowa komisarz podszedł do Louisa i odciągnął go od czarnowłosego.

Policjant wprowadził bruneta do jakiegoś pokoju.

Cole dobrze wiedział co czeka go przez następne kilka dni...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro