6.
-Lily nie dotykaj niczego.- Poprosiła mama 3-letniej dziewczynki, która biegała po sklepie z zabawkami kryjąc się przed starszym bratem. Dziewczynka nie słuchała mamy, Biegła uciekając dalej. Jej brat wybiegł jej na przeciw strasząc ją. Dziewczynka się wystraszyła i upadła zrzucając parę lalek. Jej brat śmiał się, a obok pojawiła się mama i sprzedawca. Był on czerwonowłosym mężczyzną o zielonych oczach.- Lily prosiłam.- Spojrzała zła na córkę. Dziewczynka zaczęła się tłumaczyć, ale na próżno. Mama nie chciała jej słuchać. Starsza siostra dziewczynki ją przytuliła, a później spojrzała na sprzedawcę, który na jej oczach wbił nóż w plecy jej matki. Dziewczynka zaczęła uciekać. Wybiegła na zaplecze. Schowała się pod jakieś biurko i siedziała cicho.
-Znalazłem moją laleczkę.- Odezwał się mężczyzna łapiąc dziewczynkę i wyjmując spod biurka. Zaprowadził szamotającą się dziewczynkę do jakiegoś pokoju. Położył ją na stolik metalowy i wziął skalpel i zaczął ciąć jej ręce. Dziewczynka płakała...
Obudziłam się z płaczem. Skuliłam się.
-Liluś....- Usłyszałam Jeffa. Zapłakana spojrzałam na niego.- Co się stało.- Nie odezwałam się byłam załamana. Byłam kiedyś w tym sklepie ale nie było tak. Nigdy mi się nie śniło to co własnie teraz. Widziałam, że Jeff się martwił. Wtuliłam się w jego tors i zasnęłam.
Dni mijały. Chodziłam po mieście szukając sklepu z zabawkami. Idąc wpadłam na laski z mojej byłej klasy.
-O Rogers. Kiedy wrócisz do szkoły, nudno nam bez ciebie.- Odezwania się Sam. Dziewczyna o blond włosach i zabójczym spojrzeniu niebieskich oczu. Dwie dziewczyny za nią śmiały się. Blondyna spojrzała na swoje koleżanki. Wykorzystałam sytuację i zaczęłam uciekać. Biegłam przez miasto ile sił w nogach. Na końcu ulicy, którą biegłam zobaczyłam sklep z zabawkami. Weszłam do środka chowając się przed dziewczynami. One jednak weszły do sklepu. Chowałam się między półkami.- Dziewczyny rozdzielamy się.- Usłyszałam Sam. One mnie okrążyły. Nie miałam jak uciec. Wpadłam na rudą śliczną dziewczynę mającą zielone oczy. Złapała mnie za bluzkę i pociągnęła do sam.
-Sam mam ją.- Popchnęła mnie prosto pod jej nogi. Upadłam, a ta się śmiała. Złapała mnie za włosy i przycisnęła do półki, gdzie stały zabawki. Chciała mi przyłożyć. W tym momencie zobaczyłam za nimi cztery postacie. Czarno-białego klauna z długim nosem, czerwonowłosego z zielonymi oczami, lewitującego chłopaka o złotych oczach i złotych zębach i osobę, którą nie chciałam widzieć Candy'ego.
-O siostra gofra.- Odezwał się złośliwie Candy. Dziewczyny się odwróciły.
-Będą nowe lalki.- Powiedział czerwonowłosy.
-Zostaw mi jedną. Może tą rudą. Chętnie zdobędę nową marionetkę.- Dodał złoto-zębny.
-Sam, pamiętasz legendy o Jasonie the toyMakerze. To on.- Odezwała się Alison.
-Jack weź Rogers do pracowni. My zaraz z Puppeteerem i Candy'm tam wrócimy.- Odezwał się Jason. Klaun wziął mnie za rękę i pociągnął na zaplecze. Usłyszałam krzyk dziewczyn. Kiedy ustał do środka weszli chłopaki niosąc je.- Candy, Puppet zanieście je do piwnicy. Ta zostanie.- Chłopaki wyszli, a Jason przypiął dziewczynę do stalowego stołu. Czekał, aż się obudzi.
-Jason proszę nie rób tego na moich oczach.- Odwróciłam głowę.- Wystarczy, mi to wszystko. To wszystko...- Chciałam dokończyć, ale dziewczyna zaczęła się budzić. Wszyscy spojrzeliśmy na Sam.
-O moja laleczka się obudziła.- Jason się zaśmiał.- Ty masz szczęście, że jesteś pod okiem, bo sama byś tutaj leżała.- Jason wziął skalpel i zaczął ją ciąć. W oczach pojawiły mi się łzy. Usłyszałam dzwoneczek drzwi wejściowych do sklepu. Dziewczyna zabijała mnie wzrokiem.
-Jason przyszedł Masky, Hoddie i...- Ucichł.- GOFER z Killerem- Krzyczał Puppeteer.
-Wpuść ich, ale tak, żeby nie zrobili nic Candy'emu.- Odezwał się czerwonowłosy i zajmował się dalej cięciem. Do pomieszczenia wszedł Jeff i Toby. Chłopak widząc Sam był zaskoczony i ucieszony.
-Co się stało??- Zapytał Toby ściągając gogle i chustę ukazując dziewczynie swoją twarz.
-Wiedziałam. Gdzie mogła znajdować się nasza zguba jak nie u swojego braciszka mordercy.- Odezwała się dziewczyna płacząc z bólu. Ja wtuliłam się w Toby'ego.
-Dlaczego nie powiedziałaś, że wychodzisz??- Zapytał wściekle Jeff. Widziałam, że w oczach palił mu się ogień.
-Jeff przesadzasz. Chciała to poszła, nie może cały czas siedzieć w rezydencji. Nie zapomnij, że i tak długo nie szło jej wyciągnąć na zewnątrz.- Wkurzył się Toby. Toby wpatrywał się nadal w Sam.- A co do ciebie.- Podszedł do niej.- Lepiej uważaj. Ani ty ani nikt inny już nie dotknie mojej siostry.
-Jesteś pewny Rogers. Ona jest suką. W szkole i tak każdy ją dorwie, a uwierz mi. Plotki się szybko roznoszą. Znaleźli ciało Chrisa i jego ojca. Jak myślisz?? Szukają tej szmaty czy nie.-Dziewczyna się zaśmiała, lecz po chwili jej uśmiech zniknął z twarzy, ponieważ Jeff wjebał jej nóż prosto w serce. Wtuliłam się w Toby'ego mocniej i wyszliśmy ze sklepu. Zaczęłam się ścigać z chłopakami przez las, aż do rezydencji. Oczywiście wbiegłam ostatnia. Miałam zjeść nerki Jack'a. Było to ohydne. Weszłam do kuchni i Jack podał mi jedną swoją nerkę. Zaczęłam ją zjadać. Brało mnie na wymioty. Kiedy zjadłam poszłam do salonu i zaczęłam grać z Benem w jakieś gry. Było śmiesznie i ciekawie. Chłopak co chwile przegrywał co go drażniło. Bardzo mi się to podobało jak się wkurzał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro