Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

Obudziłam się. Poczułam, że ktoś siedzi na materacu, był to Christian. Wystraszyłam się i szybko wstałam, jednak on mnie chwycił mocno za rękę, gdzie pojawiły się siniaki. Spojrzałam na niego, on się zaśmiał wrednie. 

-Idziemy do szkoły.- Powiedział. Pokiwałam głową na nie. Nie miałam ochoty iść. Chłopak złapał mnie w talii, kiedy chciałam wstać i posadził mnie na swoich kolanach.- A może mała zabawa co maleńka.- Pocałował mnie w szyje. Odepchnęłam go próbując wstać. Jednak nie miałam siły. Rzucił mnie na łóżko, a sam położył się na mnie. Całował namiętniej trzymając moje ręce. Kopnęłam go z kolanka z całej siły w czułe miejsce na co sam się skulił. Wyrwałam się i uciekłam. Zbiegłam na dół do starego pokoju. Zamknęłam się na klucz i szybko się ubrałam. Do kieszeni schowałam telefon, do worka na plecy włożyłam powerbanka oraz ładowarkę. Już miałam wychodzić, kiedy ktoś zaczął się dobijać. 

-Ty mała suko otwieraj te drzwi- Był to głos Chrisa. Otworzyłam okno, związałam ciuchy w linę i przywiązując do łóżka wyrzuciłam przez okno. Zeszłam po niej i kiedy poczułam ziemię spojrzałam w górę.- Dojadę cię suko. Wtedy nie wstaniesz.- Chris spojrzał w dół, a ja zaczęłam uciekać. Pobiegłam do Zachodniego Lasu, kryjąc się wśród drzew. Poszłam w głąb. Miałam nadzieje, że nie znajdę żadnego mordercy. Płacząc upadłam w samym środku lasu. Nie wiedziałam co dalej. Usłyszałam szelest krzaków i zgrzyt gałęzi. Spojrzałam w tamtym kierunku. Nie miałam siły biec dalej. Nie mogłam miałam dość. Jednak ten ktoś nie wychodził. Czułam się obserwowana. 

-Wyjdź. Nie bądź tchórzem.- Krzyknęłam. Myślałam, że to Chris.- Chris. Wyłaź. Wiem, że to ty.- Wstałam. 

-Nie jestem żaden Chris- Wyszedł zza krzaków chłopak w kapturze na głowie.- Nie mówili ci, że nie można chodzić po lesie.- Chłopak spojrzał na mnie. Nie miał powiek, miał białą skórę. Najbardziej wystraszyłam się jego uśmiechu. Wieczny, straszny uśmiech. 

-J-Je-Jeff the K-Killer...- Wyjąkałam wystraszona. Zaczęłam się cofać, a po chwili zaczęłam uciekać. Chłopak zaczął biegnąć za mną. Wiedziałam, że zna lepiej ten las niż ja. Po chwili znalazł się przede mną. Wystraszona upadłam i dostałam w głowę. Obudziłam się w miejscu, gdzie zapach doprowadzał do szału. Śmierdziało zgnilizną i nie tylko. Otworzyłam oczy i spojrzałam na bladą twarz Jeffa.- G-Gdzie j-ja j-jestem??- Byłam przywiązana do krzesła. Zaczęłam się szarpać. Jeff się zaśmiał. 

-Nie uwolnisz się. Skończysz tak jak moje ofiary.- Byłam w szoku. Nie chciałam ginąć. Podszedł do mnie i przejechał nożem po policzku. Odwróciłam głowę. W oczach miałam łzy.- To co możesz pożegnać się z życiem.- W tym momencie ktoś wszedł.

-Jeff. Slendy cię szuka.- Ten głos był znajomy. Spojrzałam na chłopaka. Nie wierzyłam własnym oczom. To był Toby. Jednak żył. 

-Co ten burak chce ode mnie. Mam fajną ofiarę. Sama do mnie przyszła.- Pokazał na mnie Jeff. Ja nie wierzyłam własnym oczom. Mój brat pomaga seryjnemu mordercy. 

-L-Lily...- Odezwał się w końcu Toby. Jeff był zdziwiony. 

-Znasz ją??- Dopytywał Jeff, a ja odwróciłam głowę płacząc. 

-Wchodziłeś do mojego pokoju i nigdy nie zauważyłeś zdjęcia leżącego na mojej szafce przy łóżku.- Wkurzył się Toby.- Ty kurwo mieliście ją obserwować, a nie zabijać.- Pokazał tapetę na telefonie.- TO MOJA SIOSTRA KURWA. 

-Skąd to miałem wiedzieć. Jak Slender cię znalazł byłeś na kresu załamania.- Słysząc to spojrzałam na niego.

-Idź do Slendera. Nie chcę, żeby operator się wkurzył.- Wyprosił Jeffa z pomieszczenia, a sam mnie odwiązał.- Lilka... Przepraszam.- Nie spojrzałam na niego tylko płakałam. Chciał mnie przytulić ale nie pozwoliłam mu.- Lily. Wybacz mi. 

-Ja mam ci wybaczyć...- Powiedziałam normalnie.- JA MAM CI WYBACZYĆ. WIESZ PRZEZ CO PRZESZŁAM. NIE... NIE WIESZ BO CIĘ NIE BYŁO.- Płakałam i krzyczałam.- ŚMIERĆ OJCA, UCIECZKA TWOJA, DEPRESJA MAMY, JEJ SAMOBÓJSTWO, A POTEM TO, ŻE CHRIS CHCIAŁ MNIE ZGW...- Nie potrafiłam tego powiedzieć. Toby tylko zacisnął pięści.

-Zostajesz tutaj, a ja z Slendrem porozmawiam.- Byłam w szoku. Nie wiedziałam co powiedzieć. Toby wziął mnie delikatnie za rękę i wyprowadził. Znalazłam się w salonie gdzie było mnóstwo osób. Wszyscy byli czymś zajęci.- Ludzie. Kto zrobi mi gofra.- Zapytał się Toby. 

-Sam se zrób gofer.- Odezwał się niebieski Klaun i spojrzał w naszą stronę- A co to za ślicznotka.- Odezwał się. 

-Dotknij ją tylko, a cię wypatroszę.- Wkurzył się Toby.

-To jego siostra.- Odezwał się chłopak w białej masce i pomarańczowej kurtce.- Toby Slender będzie wściekły za to, że przyprowadziłeś człowieka do rezydencji.- Dodał. 

-Będę z nim rozmawiać. Lily poczekaj tutaj, a ja pójdę porozmawiać z operatorem.- Wystraszona pokiwałam głową. Toby poszedł na górę. Chciałam niezauważalnie wyjść, ale w tym momencie właśnie ktoś, rzucił we mnie nożem, który wbił się w ścianę. Spojrzałam na sprawcę był to Jeff. Odsunęłam się do ściany. Chłopak z wiecznym uśmiechem podszedł przycisnął mnie do ściany i wyciągnął nóż. 

-I już się nie zabawimy ślicznotko- Wysyczał. Byłam wystraszona jak nigdy. Chciałam znaleźć się w domu na moim strychu. Kopnęłam go w czułe miejsce i uciekłam. Pobiegłam przez las wracając do domu. Jednak tam też czekało na mnie niebezpieczeństwo. Wbiegłam do domu zapłakana wpadając na ojczyma. Spojrzałam na niego. 

-Gdzie byłaś.- Odezwał się zły. 

-N-Nigdzie.- Powiedziałam, a raczej wyjąkałam. Poczułam na policzku jego rękę. Spojrzałam na niego.

-Szlaban moja panno. Siedzisz cały czas na strychu i się stamtąd nie ruszasz, aż ci nie pozwolę.- Powiedział po czym pociągnął mnie za rękę. Poczułam ręce na mojej talii. 

-Tato poczekaj. Mam lepszą karę dla niej.- Zaśmiał się Chris na co jego ojciec również się zaśmiał. Pociągnął mnie do swojego pokoju i rzucił na łóżko. Spojrzałam na niego zapłakana. On się tym nie przejął. Chwycił moje ręce i pocałował. Odwróciłam głowę.- Mam do ciebie propozycję maleńka.- Zaśmiał się. 

-J-Jaką??- Spojrzałam na niego zapłakana, a on się tylko uśmiechnął. 

-Jeżeli grzecznie to ze mną zrobisz i zostaniesz moją dziewczyną to namówię ojca, żebyś wróciła do pokoju. Co ty na to??- Zaśmiał się wrednie. Pokiwałam głową na nie. Nie chciałam być z nim i jeszcze z nim to robić.- Jesteś pewna. I tak to zrobię ale możesz jeszcze zmienić zdanie.- Znowu pokiwałam na nie.- Jeżeli chcesz.- Uśmiechnął się. Nie byłam pierwszą jego ofiarą. Było ich chyba z około 10, a 5 same mu się oddały. Nie chciałam być następna. Odsunął mi majtki. Zaczął to robić. Krzyczałam i płakałam. Byłam załamana. Zatkał mi usta jedną ręką, a drugą trzymać za ręce. Zamknęłam oczy płacząc. Po chwili poczułam rozluźnienie w okolicy rąk, a później ciężar na sobie. Spojrzałam na Chrisa. Zamiast niego oczom ukazał mi się Jeff. Wystraszyłam się znowu.

-EJ. Mam dla ciebie nowe nerki.- Zaśmiał się i zaczął wyciągać. Do pokoju wpadł chłopak w niebieskiej masce i rudo-brązowych włosach. Skuliłam się i płakałam jak nigdy dotąd.- Toby jest tutaj.- Zawołał Toby'ego, który w tej chwili pojawił się koło mnie.- Idziemy ją spakować- Wyszli, a Toby wziął mnie na ręce. Wtuliłam się w jego tors i nawet nie wiem kiedy ze zmęczenia zasnęłam. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro