2.
Obudziłam się. Poczułam, że ktoś siedzi na materacu, był to Christian. Wystraszyłam się i szybko wstałam, jednak on mnie chwycił mocno za rękę, gdzie pojawiły się siniaki. Spojrzałam na niego, on się zaśmiał wrednie.
-Idziemy do szkoły.- Powiedział. Pokiwałam głową na nie. Nie miałam ochoty iść. Chłopak złapał mnie w talii, kiedy chciałam wstać i posadził mnie na swoich kolanach.- A może mała zabawa co maleńka.- Pocałował mnie w szyje. Odepchnęłam go próbując wstać. Jednak nie miałam siły. Rzucił mnie na łóżko, a sam położył się na mnie. Całował namiętniej trzymając moje ręce. Kopnęłam go z kolanka z całej siły w czułe miejsce na co sam się skulił. Wyrwałam się i uciekłam. Zbiegłam na dół do starego pokoju. Zamknęłam się na klucz i szybko się ubrałam. Do kieszeni schowałam telefon, do worka na plecy włożyłam powerbanka oraz ładowarkę. Już miałam wychodzić, kiedy ktoś zaczął się dobijać.
-Ty mała suko otwieraj te drzwi- Był to głos Chrisa. Otworzyłam okno, związałam ciuchy w linę i przywiązując do łóżka wyrzuciłam przez okno. Zeszłam po niej i kiedy poczułam ziemię spojrzałam w górę.- Dojadę cię suko. Wtedy nie wstaniesz.- Chris spojrzał w dół, a ja zaczęłam uciekać. Pobiegłam do Zachodniego Lasu, kryjąc się wśród drzew. Poszłam w głąb. Miałam nadzieje, że nie znajdę żadnego mordercy. Płacząc upadłam w samym środku lasu. Nie wiedziałam co dalej. Usłyszałam szelest krzaków i zgrzyt gałęzi. Spojrzałam w tamtym kierunku. Nie miałam siły biec dalej. Nie mogłam miałam dość. Jednak ten ktoś nie wychodził. Czułam się obserwowana.
-Wyjdź. Nie bądź tchórzem.- Krzyknęłam. Myślałam, że to Chris.- Chris. Wyłaź. Wiem, że to ty.- Wstałam.
-Nie jestem żaden Chris- Wyszedł zza krzaków chłopak w kapturze na głowie.- Nie mówili ci, że nie można chodzić po lesie.- Chłopak spojrzał na mnie. Nie miał powiek, miał białą skórę. Najbardziej wystraszyłam się jego uśmiechu. Wieczny, straszny uśmiech.
-J-Je-Jeff the K-Killer...- Wyjąkałam wystraszona. Zaczęłam się cofać, a po chwili zaczęłam uciekać. Chłopak zaczął biegnąć za mną. Wiedziałam, że zna lepiej ten las niż ja. Po chwili znalazł się przede mną. Wystraszona upadłam i dostałam w głowę. Obudziłam się w miejscu, gdzie zapach doprowadzał do szału. Śmierdziało zgnilizną i nie tylko. Otworzyłam oczy i spojrzałam na bladą twarz Jeffa.- G-Gdzie j-ja j-jestem??- Byłam przywiązana do krzesła. Zaczęłam się szarpać. Jeff się zaśmiał.
-Nie uwolnisz się. Skończysz tak jak moje ofiary.- Byłam w szoku. Nie chciałam ginąć. Podszedł do mnie i przejechał nożem po policzku. Odwróciłam głowę. W oczach miałam łzy.- To co możesz pożegnać się z życiem.- W tym momencie ktoś wszedł.
-Jeff. Slendy cię szuka.- Ten głos był znajomy. Spojrzałam na chłopaka. Nie wierzyłam własnym oczom. To był Toby. Jednak żył.
-Co ten burak chce ode mnie. Mam fajną ofiarę. Sama do mnie przyszła.- Pokazał na mnie Jeff. Ja nie wierzyłam własnym oczom. Mój brat pomaga seryjnemu mordercy.
-L-Lily...- Odezwał się w końcu Toby. Jeff był zdziwiony.
-Znasz ją??- Dopytywał Jeff, a ja odwróciłam głowę płacząc.
-Wchodziłeś do mojego pokoju i nigdy nie zauważyłeś zdjęcia leżącego na mojej szafce przy łóżku.- Wkurzył się Toby.- Ty kurwo mieliście ją obserwować, a nie zabijać.- Pokazał tapetę na telefonie.- TO MOJA SIOSTRA KURWA.
-Skąd to miałem wiedzieć. Jak Slender cię znalazł byłeś na kresu załamania.- Słysząc to spojrzałam na niego.
-Idź do Slendera. Nie chcę, żeby operator się wkurzył.- Wyprosił Jeffa z pomieszczenia, a sam mnie odwiązał.- Lilka... Przepraszam.- Nie spojrzałam na niego tylko płakałam. Chciał mnie przytulić ale nie pozwoliłam mu.- Lily. Wybacz mi.
-Ja mam ci wybaczyć...- Powiedziałam normalnie.- JA MAM CI WYBACZYĆ. WIESZ PRZEZ CO PRZESZŁAM. NIE... NIE WIESZ BO CIĘ NIE BYŁO.- Płakałam i krzyczałam.- ŚMIERĆ OJCA, UCIECZKA TWOJA, DEPRESJA MAMY, JEJ SAMOBÓJSTWO, A POTEM TO, ŻE CHRIS CHCIAŁ MNIE ZGW...- Nie potrafiłam tego powiedzieć. Toby tylko zacisnął pięści.
-Zostajesz tutaj, a ja z Slendrem porozmawiam.- Byłam w szoku. Nie wiedziałam co powiedzieć. Toby wziął mnie delikatnie za rękę i wyprowadził. Znalazłam się w salonie gdzie było mnóstwo osób. Wszyscy byli czymś zajęci.- Ludzie. Kto zrobi mi gofra.- Zapytał się Toby.
-Sam se zrób gofer.- Odezwał się niebieski Klaun i spojrzał w naszą stronę- A co to za ślicznotka.- Odezwał się.
-Dotknij ją tylko, a cię wypatroszę.- Wkurzył się Toby.
-To jego siostra.- Odezwał się chłopak w białej masce i pomarańczowej kurtce.- Toby Slender będzie wściekły za to, że przyprowadziłeś człowieka do rezydencji.- Dodał.
-Będę z nim rozmawiać. Lily poczekaj tutaj, a ja pójdę porozmawiać z operatorem.- Wystraszona pokiwałam głową. Toby poszedł na górę. Chciałam niezauważalnie wyjść, ale w tym momencie właśnie ktoś, rzucił we mnie nożem, który wbił się w ścianę. Spojrzałam na sprawcę był to Jeff. Odsunęłam się do ściany. Chłopak z wiecznym uśmiechem podszedł przycisnął mnie do ściany i wyciągnął nóż.
-I już się nie zabawimy ślicznotko- Wysyczał. Byłam wystraszona jak nigdy. Chciałam znaleźć się w domu na moim strychu. Kopnęłam go w czułe miejsce i uciekłam. Pobiegłam przez las wracając do domu. Jednak tam też czekało na mnie niebezpieczeństwo. Wbiegłam do domu zapłakana wpadając na ojczyma. Spojrzałam na niego.
-Gdzie byłaś.- Odezwał się zły.
-N-Nigdzie.- Powiedziałam, a raczej wyjąkałam. Poczułam na policzku jego rękę. Spojrzałam na niego.
-Szlaban moja panno. Siedzisz cały czas na strychu i się stamtąd nie ruszasz, aż ci nie pozwolę.- Powiedział po czym pociągnął mnie za rękę. Poczułam ręce na mojej talii.
-Tato poczekaj. Mam lepszą karę dla niej.- Zaśmiał się Chris na co jego ojciec również się zaśmiał. Pociągnął mnie do swojego pokoju i rzucił na łóżko. Spojrzałam na niego zapłakana. On się tym nie przejął. Chwycił moje ręce i pocałował. Odwróciłam głowę.- Mam do ciebie propozycję maleńka.- Zaśmiał się.
-J-Jaką??- Spojrzałam na niego zapłakana, a on się tylko uśmiechnął.
-Jeżeli grzecznie to ze mną zrobisz i zostaniesz moją dziewczyną to namówię ojca, żebyś wróciła do pokoju. Co ty na to??- Zaśmiał się wrednie. Pokiwałam głową na nie. Nie chciałam być z nim i jeszcze z nim to robić.- Jesteś pewna. I tak to zrobię ale możesz jeszcze zmienić zdanie.- Znowu pokiwałam na nie.- Jeżeli chcesz.- Uśmiechnął się. Nie byłam pierwszą jego ofiarą. Było ich chyba z około 10, a 5 same mu się oddały. Nie chciałam być następna. Odsunął mi majtki. Zaczął to robić. Krzyczałam i płakałam. Byłam załamana. Zatkał mi usta jedną ręką, a drugą trzymać za ręce. Zamknęłam oczy płacząc. Po chwili poczułam rozluźnienie w okolicy rąk, a później ciężar na sobie. Spojrzałam na Chrisa. Zamiast niego oczom ukazał mi się Jeff. Wystraszyłam się znowu.
-EJ. Mam dla ciebie nowe nerki.- Zaśmiał się i zaczął wyciągać. Do pokoju wpadł chłopak w niebieskiej masce i rudo-brązowych włosach. Skuliłam się i płakałam jak nigdy dotąd.- Toby jest tutaj.- Zawołał Toby'ego, który w tej chwili pojawił się koło mnie.- Idziemy ją spakować- Wyszli, a Toby wziął mnie na ręce. Wtuliłam się w jego tors i nawet nie wiem kiedy ze zmęczenia zasnęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro