Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13.

Wstałam o godzinie 11. Tak dobrze mi się spało. Spojrzałam na pokój nie było Toby'ego. Czy on w ogóle spał. Wstałam. Zabrałam jakieś krótkie spodenki, bluzkę z wilkiem wyjącym do księżyca i poszłam pod prysznic. Umyłam się i ubrałam. Rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Otworzyłam drzwi, które po chwili zamknęłam i zeszłam do salonu. Wszyscy przygotowywali już salon i stół. Weszłam do kuchni, gdzie siedział Jeff. Przeszłam jakbym w ogóle go nie widziała i zaczęłam robić kanapki. Czułam na sobie jego wzrok, ale w ogóle nie zwracałam na niego uwagi. 

-Ty tak na serio.- Powiedział podchodząc i łapiąc mnie za talię. 

-Puszczaj mnie. Nie jestem z tobą rozumiesz. - Wyrywałam się. W końcu się wyrwałam i wybiegłam z kuchni wpadając na Hoddie'ego. 

-L-Lily... S-Stało s-się c-coś.- Zapytał zdziwiony. 

-Wczoraj zerwałam z tym wielkim ryjem, a on dalej myśli, że ze mną jest.- Powiedziałam. 

-Cz-czemu z n-nim z-zer-wałaś.- Zapytał. Po chwili poczułam jak ktoś popycha mnie na Hoddie'ego. Upadłam na niego zarumieniona. On chyba też był. Spojrzałam na sprawce. Był to Masky. Robił jakieś głupie miny do Briana. Spojrzałam na Hoddie'ego.- L-Lilka... M-Mo-żemy p-pogadać??

-Jasne. Tylko wiesz właśnie zaraz przyjdzie Sally. Trzeba się przygotować.- Powiedziałam i schowałam się za kanapą. Każdy gdzieś się schował. Po chwili drzwi się otworzyły, a dziewczynka wbiegła do środka. 

-NIESPODZIANKA- Krzyknęliśmy wszyscy, a Sally, aż podskoczyła. Pobiegłam pierwsza i podałam jej pudełko. Musiałam tego misia zapakować. Sally otworzyła pudełko o rzuciła mi się na szyje. 

- Lily to był mój wymazony mis.- Zawołała dziewczynka. 

-Dla najwspanialszej siostrzyczki wszystko.- Powiedziałam ucieszona. 

-Jestem twoją siostzycką.- Ucieszyła się mała. 

-Pewnie Sally. Mamy parę zabaw wybieraj butelka czy podchody w lesie.- Sally się zastanowiła.

-Butelka.- Krzyknęła. 

-Dobra ale powiem tak: NIE CHCĘ MIEĆ ŻADNYCH GŁUPICH WYZWAŃ Z TYM WYCIĘTYM RYJEM. JEŻELI KTOŚ MI DA OBIECUJE, ŻE DOWIE SIĘ DO CZEGO JEST ZDOLNY DEMON.- Wydarłam się na całą rezydencję. Wszyscy się na mnie gapili, a Jeff był wkurwiony.

-Lily wczoraj zerwała z Jeffem ale to nie ważne. Siadamy.- Usiedliśmy w kółku. Usiadłam obok Toby'ego i Sally, a na przeciwko mnie Hoddie i Masky.

-Lilka zaczyna.- Podał mi butelkę.

-A nie lepiej żeby zaczynała Sally.- Zaproponowałam. 

-Nie Lilka ty kręcisz.- Zaśmiała się Sally. Zakręciłam wypadło na Candy'ego. 

-Pytanie czy wyzwanie.- Zapytałam, a błazen się zastanowił. 

-Wyzwanie.- Powiedział. Uśmiechnęłam się wrednie. 

-Pocałuj namiętnie Jeffa na około 5 minut.- Powiedziałam złośliwie. Błazen spojrzał na jeszcze bardziej wkurzonego i czerwonego Jeffa i wstał. Podszedł do niego. 

-Nawet nie próbuj.- Wkurwił się Jeff. 

-Sorry Killer ale nie mam wyjścia.- Pocałował Jeffa. Ten jednak nie oddawał. Uwieczniłam tą chwilę i zrobiłam im zdjęcie. Każdy się śmiał, a ja byłam prze szczęśliwa z zemsty. Po pięciu minutach usiadł obok i zakręcił wypadło na Toby'ego. 

-Dawaj wyzwanie.- Zaśmiał się. 

-Zjedź nerkę Eyeless Jacka.- Widziałam, że Toby się zniesmaczył. Poszedł do kuchni i z lodówki wziął nerkę. Wrócił usiadł i zjadł ją niechętnie. Zakręcił wypadło na Hoddie'ego. 

-P-Pytanie.- Wyjąkał Hoodie. 

-Podoba ci się ktoś??- Powiedział ze szczerym uśmiechem. 

-T-tak.- Odpowiedział i zakręcił. Tak nam minęły chwilę. Puppet siedział na żyrandolu, a Off całował się z Jeffem i Candy'm. Jason bawił się niciami Puppeteera, a Candy tańczył z Sally. Bawiliśmy się tak aż Sally nie zasnęła na moich kolanach. Zaniosłam ją do pokoju. 


POV TOBY. 

Lilka poszła z Hoddie'em zanieść Sally do łóżka, a ja mam pewien pomysł. Wiem, że Hoodie jest zakochany w Lilce. Czas wziąć Sprawy we własne ręce. Jeff se poszedł reszta też. Zostaliśmy tylko ja, Masky, Bloodie Painter, Liu i Jack.

-Chłopaki musimy zeswatać Lilkę z Brianem.- Zawiadomiłem ich. 

-Jesteś pewny- Powiedział Jack  

-A jak chcesz to zrobić.- Spojrzał na mnie Masky. 

-Gra 7 minut w niebie- Zaśmiałem się. 

-No dobra.- Poddali się. 

-Masky pisz imię Briana przez cały czas.- Zaśmiałem się znowu. 

Widziałem, że schodzą. Wzięliśmy się za robotę. 


POV Lily. 

Zeszłam z Hoddie'em. Chłopaki patrzyli na nas. 

-Gramy w 7 minut w niebie. Lily losuj.- Powiedział Masky. Losuj. Zaczęłam losować. Wzięłam karteczkę i wylosowałam. 

-H-Hoodie...- Zająknęłam się. Chłopaki zaciągnęli nas do naszego nowego pokoju i wepchnęli do szafy. Zamknęli drzwi, a my siedzieliśmy i wpatrywaliśmy się w drzwi.

 -L-Lilka...- Zaczął Hoddie.- M-mo-żemy t-teraz p-pogadać.- Zapytał. 

-Zawsze Hoddie.- Uśmiechnęłam się. 

-B-bo... B-bo j-ja s-się z-zako-chałem. J-Jak m-mam j-jej t-to p-powie-dzieć.

-Normalnie. Najlepiej prosto z mostu.- Uśmiech nie schodzić mi z ust. 

-T-To w t-takim r-razie. K-Kocham C-cię.- Spojrzałem jej w oczy. 

-H-Hoddie...- Chłopak ściągnął kaptur i kominiarkę.- W-Wiem... Z-Za sz-szybko a-ale j-ja n-na-prawdę s-się w t-tobie z-zako-chałem.- Pocałowałam go. Chłopak oddał. Kiedy zabrakło nam powietrza odłączyliśmy się i przytuliłam się do niego. Kiedy po 7 minutach otworzyli szafę wyszliśmy trzymając się za ręce. 

-Czyli się udało- Powiedzieli chłopaki.

-Tak i cieszcie się, bo was nie zabiję.- Śmiałam się. Chłopaki pokazali mi mój pokój. Był biało-fioletowy. Łóżko, szafka biurko, duże okno i wejście do łazienki. Położyłam się na łóżku i zasnęłam od razu. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro