10
POV Lily.
Zaraz po śniadaniu wróciłam do pokoju, żeby się ubrać. Była godzina 11:30. Kiedy weszłam skierowałam się do szafy. Przygotowałam sobie ubrania. Koronkową, ulubioną bieliznę Jeffa i sukienka jeansowa.
Poszłam do łazienki pod prysznic. Umyłam się i ubrałam. Wyszłam. Na łóżku znalazłam list. Wzięłam go i otworzyłam. Zaczęłam czytać.
Droga Lilusiu!!!
Jeżeli chcesz jeszcze zobaczyć swojego brata mordercę i twojego podajże chłopaka z wielkim uśmiechem radzę ci pojawić się o 14 w starej fabryce na końcu ulicy. Jeżeli przyjdziesz z kolegami twój brat na pewno skończy w rawie otruty trucizną na szczury, więc najlepiej przyjdź sama. R.I.
P.S. Pamiętaj obserwuje cię.
Byłam w szoku. Tylko jedna osoba tak do mnie mówiła. Był nią nauczyciel matematyki. Spojrzałam na zegarek. Cholera mam 30 minut. Nie biorąc nic wybiegłam z rezydencji i skierowałam się do fabryki. Na miejscu byłam o 13:55. Weszłam zapominając o czujności.
-Toby... Jeff...- Zaczęłam nawoływać. Było ciemno. Po chwili ktoś złapał mnie w talii, a do ust przystawił jakąś szmatę z czymś. Po chwili zasnęłam.
POV Toby
Mężczyzna wszedł na ramieniu jak worek kartofli miał powieszoną Lilkę. Boże co on jej zrobił.
-Lilka.- Powiedziałem.
-Nie usłyszy cię. Śpi.- Zaśmiał się i przywiązał Lilkę do jakiegoś łóżka.
-Cwelu zostaw ją. Ona ci nic nie zrobiła.- Odezwał się Jeff. Mężczyzna spojrzał na nas i śmiał się. Zacząłem rozmyślać.
-Toby kurwa zrób coś. On ją kurwa zgwałci.- Powiedział wkurwiony Jeff ale ja nie miałem, żadnego planu.
POV Lily.
Zaczęłam się budzić. Otworzyłam oczy, a moim oczom ukazał się mężczyzn. Mężczyzna, którego bałam się nad życie od zaczęcia szkoły. Wpatrywałam się w jego wzrok wystraszona na maksa.
-Widzę, że dla brata zrobisz wszystko.- Powiedział.
-G-Gdzie o-on j-jest??- Zapytałam próbując się wyrwać. Mężczyzna się odsunął ukazując mi Toby'ego i Jeffa.- J-Jeff... T-Toby...- Zawołałam.
-Spokojnie Lilka nic nam nie jest.- Odezwali się chłopaki. Spojrzałam na nich, a później na mężczyznę. Wrednie się uśmiechnął i położył ręce na moim brzuchu. Jeździł rękami po moim ciele. Wyrywałam się i wierzgałam się. Spojrzałam na niego wystraszona.
-Z-Zostaw m-mnie. J-Ja n-nie ch-chce.- Zaczęłam płakać, kiedy on ściągnął swoje spodnie. Po chwili znowu poczułam ból. Płakałam, krzyczałam i wierzgałam się. Błagałam, żeby przestał ale on był głuchy na moje błagania. Mężczyzna zatkał mi usta i robił dalej to co chciał. Liczyłam godziny. Nie wiem ile minęło godzina, dwie. Nie wiem. Bolało mnie wszystko. Płakałam tylko. Po chwili przyłożył mi tą szmatę do ust i zasnęłam.
POV Toby.
Chciałem się wyrwać ale nie miałem siły. Kiedy usłyszałem krzyk Lilki ciarki przeszły mi po plecach. Slender ocal nas-pomyślałem. Widziałem, że właśnie ją uspał. Chciałem go zabić. W tej chwili usłyszałem rozwalanie drzwi. Do pomieszczenia wbiegli Puppeteer, Masky, Hoodie i inni. Przewrócili mężczyznę. Masky rozwiązał mnie i Jeffa. Szybko podbiegłem do nauczyciela.
-Hoodie podasz mi swoją broń.- Zapytałem. Chłopak nie wahając się podał mi broń, a ja strzeliłem facetowi w głowę. Jeff był już przy Lilce i już ją rozwiązał i tulił. Każdy chwycił się za mackę Slendermana, który teleportował się do rezydencji.
POV Jeff
Kiedy byliśmy w rezydencji pobiegłem z Lilką do naszego pokoju. Położyłem ją i czekałem obok aż się obudzi. Moja biedna mała Lilcia. Pocałowałem ją. Po chwili oddała. Kiedy odsunąłem się spojrzałem w jej zajebiste oczy. Kochałem je. Lily smutno się do mnie uśmiechnęła i wtuliła się w poduszkę. Po chwili Lilka dostała SMS'a. Wstała z trudem.
-Leż.- Rozkazałem.- Podam ci telefon.- Wstałem i wziąłem z szafki telefon. Podałem jej chcąc odczytać SMS'a, jednak ta wyrywa mi go. Wpisała PIN i przeczytała sobie go po czym się uśmiechnęła.- Coś ważnego- Dziewczyna odłożyła telefon i spojrzała na mnie kiwając głową na nie. Zdziwiłem się, że ona nie rozmawia ze mną. Może powinienem jej dać czas. Jednak spróbowałem jednej rzeczy.- Będę spał w salonie dzisiaj.- Już miałem wyjść ale dziewczyna chwyciła mnie za rękaw mojej bluzy. Spojrzałem na nią.
-Nie zostawiaj mnie samą.- Odezwała się. Moja kochana się odezwała.
-Dobrze ale idę do łazienki wziąć prysznic.- Pokiwała głową i wyszedłem do łazienki.
POV Lily.
Odczytałam esemesa jeszcze raz, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Napisała do mnie przyjaciółka. Tylko ona zna prawdę. Wie gdzie jestem, co robię. Odczytałam esemesa jeszcze raz ale na głos.
OD: MOJA LUCY😍😍❤
Hej Lilusiu-Milusiu 🤣🤣 Mam do ciebie propozycję. Jutro o 20 mam randkę z Rogerem. Pamiętasz Rogera. Przystojny brunet o niebieskich oczach z naszej szkoły. Otóż pójdziesz ze mną na zakupy. Ty masz lepszy gust, a ja muszę znaleźć jaką ładną sukienkę. Możesz zabrać brata o ile będzie chciał iść. Pamiętam, że Roger był jego kumplem. 😍😍 Lucy.
Odpisałam od razu.
DO: MOJA LUCY😍😍❤
Jasne, że z tobą pójdę, a co do Toby'ego to jedynie mogę napisać do Rogera czy chce się z nami spotkać. Pamiętam, że Roger zawsze marzył o tym aby zobaczył Toby'ego, a Toby Rogera. 😜😜
OD: MOJA LUCY😍😍❤
To może spotkamy się naszą czwórką tak jak kiedyś??
DO: MOJA LUCY😍😍❤
Dobra. To ja napiszę do Rogera i mu to zaproponuje. 🤣🤣
OD: MOJA LUCY😍😍❤
Oki, a my widzimy się o 13 w naszym miejscu.
DO: MOJA LUCY😍😍❤
Dobrze. Do zobaczenia Lucylla. ❤❤
OD: MOJA LUCY😍😍❤
Do zobaczenia Lilusiu-Milusiu. ❤❤
Spojrzałam na zegarek. Była 22:30. Postanowiłam napisać do Rogera. Był moim i Toby'ego przyjacielem. Po tym wszystkim straciliśmy kontakt ale wiem, że Toby'emu brakuje Rogera. Widać to w jego oczach i głosie.
DO: ROGUŚ 💕
Hej Rogasiu. Mam do ciebie propozycję. Lucy powiedziała mi, że spotykasz się z nią znowu. Nie masz nic przeciwko jakbym się z wami spotkała, jak za dawnych dobrych lat. 😜 Całuję Liluś.
Długo na odzew nie musiałam czekać. Chłopak zadzwonił do mnie. Odebrałam natychmiast. Miło było usłyszeć jego zajebisty głos.
ROZMOWA TELEFONICZNA:
-Hej Lilusia.- Przywitał się wesoło Roguś.
-Hej Rog. Co u ciebie słychać.- Zapytałam szczerze.
-Jeżeli mam być szczery. Tęsknię za naszymi spotkaniami.- Powiedział, a w jego głosie usłyszałam smutek.
-Rog. Może to się znowu zacząć. Znowu możemy zacząć się spotykać.- Pocieszyłam chłopaka.
-Jeżeli chcesz.- Powiedział ucieszony. Drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Jeff, był zdziwiony, że rozmawiam przez telefon. Usiadł koło mnie.
-Jasne, że chcę. Jutro o 20 w parku, a i Roger nie będę sama. Kogoś przyprowadzę.- Powiedziałam patrząc na Jeffa i rozmyślając o Toby'm.
-KOGO??- Usłyszałam z dwóch stron. Uśmiechnęłam się.
-Zobaczysz, a teraz muszę już kończyć. Jestem umówiona z Lucy na zakupy jutro.- Zaśmiałam się.
-No tak ty i Lucy dwie papużki nierozłączki. To do zobaczenia o 20.
-Pa i dobranoc Roguś.- Powiedziałam
-Dobranoc Lilusiu.- Usłyszałam śmiech chłopaka jeszcze i się rozłączyłam.
KONIEC ROZMOWY.
Jeff się położył koło mnie, a ja się w niego wtuliłam. Pocałowałam go.
-Kocham cię- Powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Ja ciebie również kocham- Odpowiedział. Pocałował mnie, a ja oddałam. Wtuliłam się w jego kaloryfer i zasnęłam wtulona.
POV Jeffa.
Kiedy zasnęła przyglądałem się jej. Jest taka śliczna. Jak aniołek. Taki mały mój aniołek. Zastanawiałem się tylko kim jest Roger i kogo weźmie na to spotkanie. Przestań Jeff na pewno ciebie, no bo kogo innego- Pomyślałem. Wtuliłem się w nią i zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro