Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

POV Lily. 

Zaraz po śniadaniu wróciłam do pokoju, żeby się ubrać. Była godzina 11:30. Kiedy weszłam skierowałam się do szafy. Przygotowałam sobie ubrania. Koronkową, ulubioną bieliznę Jeffa i sukienka jeansowa. 

Poszłam do łazienki pod prysznic. Umyłam się i ubrałam. Wyszłam. Na łóżku znalazłam list. Wzięłam go i otworzyłam. Zaczęłam czytać. 

Droga Lilusiu!!!
Jeżeli chcesz jeszcze zobaczyć swojego brata mordercę i twojego podajże chłopaka z wielkim uśmiechem radzę ci pojawić się o 14 w starej fabryce na końcu ulicy. Jeżeli przyjdziesz z kolegami twój brat na pewno skończy w rawie otruty trucizną na szczury, więc najlepiej przyjdź sama. R.I.
P.S. Pamiętaj obserwuje cię.

Byłam w szoku. Tylko jedna osoba tak do mnie mówiła. Był nią nauczyciel matematyki. Spojrzałam na zegarek. Cholera mam 30 minut. Nie biorąc nic wybiegłam z rezydencji i skierowałam się do fabryki. Na miejscu byłam o 13:55. Weszłam zapominając o czujności. 

-Toby... Jeff...- Zaczęłam nawoływać. Było ciemno. Po chwili ktoś złapał mnie w talii, a do ust przystawił jakąś szmatę z czymś. Po chwili zasnęłam. 


POV Toby

Mężczyzna wszedł na ramieniu jak worek kartofli miał powieszoną Lilkę. Boże co on jej zrobił. 

-Lilka.- Powiedziałem. 

-Nie usłyszy cię. Śpi.- Zaśmiał się i przywiązał Lilkę do jakiegoś łóżka. 

-Cwelu zostaw ją. Ona ci nic nie zrobiła.- Odezwał się Jeff. Mężczyzna spojrzał na nas i śmiał się. Zacząłem rozmyślać. 

-Toby kurwa zrób coś. On ją kurwa zgwałci.- Powiedział wkurwiony Jeff ale ja nie miałem, żadnego planu. 


POV Lily. 

Zaczęłam się budzić. Otworzyłam oczy, a moim oczom ukazał się mężczyzn. Mężczyzna, którego bałam się nad życie od zaczęcia szkoły. Wpatrywałam się w jego wzrok wystraszona na maksa. 

-Widzę, że dla brata zrobisz wszystko.- Powiedział. 

-G-Gdzie o-on j-jest??- Zapytałam próbując się wyrwać. Mężczyzna się odsunął ukazując mi Toby'ego i Jeffa.- J-Jeff... T-Toby...- Zawołałam. 

-Spokojnie Lilka nic nam nie jest.- Odezwali się chłopaki. Spojrzałam na nich, a później na mężczyznę. Wrednie się uśmiechnął i położył ręce na moim brzuchu. Jeździł rękami po moim ciele. Wyrywałam się i wierzgałam się. Spojrzałam na niego wystraszona. 

-Z-Zostaw m-mnie. J-Ja n-nie ch-chce.- Zaczęłam płakać, kiedy on ściągnął swoje spodnie. Po chwili znowu poczułam ból. Płakałam, krzyczałam i wierzgałam się. Błagałam, żeby przestał ale on był głuchy na moje błagania. Mężczyzna zatkał mi usta i robił dalej to co chciał. Liczyłam godziny. Nie wiem ile minęło godzina, dwie. Nie wiem. Bolało mnie wszystko. Płakałam tylko. Po chwili przyłożył mi tą szmatę do ust i zasnęłam. 

POV Toby. 

Chciałem się wyrwać ale nie miałem siły. Kiedy usłyszałem krzyk Lilki ciarki przeszły mi po plecach. Slender ocal nas-pomyślałem. Widziałem, że właśnie ją uspał. Chciałem go zabić. W tej chwili usłyszałem rozwalanie drzwi. Do pomieszczenia wbiegli Puppeteer, Masky, Hoodie i inni. Przewrócili mężczyznę. Masky rozwiązał mnie i Jeffa. Szybko podbiegłem do nauczyciela. 

-Hoodie podasz mi swoją broń.- Zapytałem. Chłopak nie wahając się podał mi broń, a ja strzeliłem facetowi w głowę. Jeff był już przy Lilce i już ją rozwiązał i tulił. Każdy chwycił się za mackę Slendermana, który teleportował się do rezydencji. 


POV Jeff 

Kiedy byliśmy w rezydencji pobiegłem z Lilką do naszego pokoju. Położyłem ją i czekałem obok aż się obudzi. Moja biedna mała Lilcia. Pocałowałem ją. Po chwili oddała. Kiedy odsunąłem się spojrzałem w jej zajebiste oczy. Kochałem je. Lily smutno się do mnie uśmiechnęła i wtuliła się w poduszkę. Po chwili Lilka dostała SMS'a. Wstała z trudem. 

-Leż.- Rozkazałem.- Podam ci telefon.- Wstałem i wziąłem z szafki telefon. Podałem jej chcąc odczytać SMS'a, jednak ta wyrywa mi go. Wpisała PIN i przeczytała sobie go po czym się uśmiechnęła.- Coś ważnego- Dziewczyna odłożyła telefon i spojrzała na mnie kiwając głową na nie. Zdziwiłem się, że ona nie rozmawia ze mną. Może powinienem jej dać czas. Jednak spróbowałem jednej rzeczy.- Będę spał w salonie dzisiaj.- Już miałem wyjść ale dziewczyna chwyciła mnie za rękaw mojej bluzy. Spojrzałem na nią. 

-Nie zostawiaj mnie samą.- Odezwała się. Moja kochana się odezwała.

-Dobrze ale idę do łazienki wziąć prysznic.- Pokiwała głową i wyszedłem do łazienki. 


POV Lily. 

Odczytałam esemesa jeszcze raz, a uśmiech nie schodził mi z twarzy. Napisała do mnie przyjaciółka. Tylko ona zna prawdę. Wie gdzie jestem, co robię. Odczytałam esemesa jeszcze raz ale na głos. 

OD: MOJA LUCY😍😍❤
Hej Lilusiu-Milusiu  🤣🤣 Mam do ciebie propozycję. Jutro o 20 mam randkę z Rogerem. Pamiętasz Rogera. Przystojny brunet o niebieskich oczach z naszej szkoły. Otóż pójdziesz ze mną na zakupy. Ty masz lepszy gust, a ja muszę znaleźć jaką ładną sukienkę. Możesz zabrać brata o ile będzie chciał iść. Pamiętam, że Roger był jego kumplem. 😍😍 Lucy. 

Odpisałam od razu. 

DO: MOJA LUCY😍😍❤
Jasne, że z tobą pójdę, a co do Toby'ego to jedynie mogę napisać do Rogera czy chce się z nami spotkać. Pamiętam, że Roger zawsze marzył o tym aby zobaczył Toby'ego, a Toby Rogera. 😜😜

OD: MOJA LUCY😍😍❤ 
To może spotkamy się naszą czwórką tak jak kiedyś?? 

DO: MOJA LUCY😍😍❤
Dobra. To ja napiszę do Rogera i mu to zaproponuje. 🤣🤣

OD: MOJA LUCY😍😍❤
Oki, a my widzimy się o 13 w naszym miejscu. 

DO: MOJA LUCY😍😍❤
Dobrze. Do zobaczenia Lucylla. ❤❤

OD: MOJA LUCY😍😍❤
Do zobaczenia Lilusiu-Milusiu. ❤❤

Spojrzałam na zegarek. Była 22:30. Postanowiłam napisać do Rogera. Był moim i Toby'ego przyjacielem. Po tym wszystkim straciliśmy kontakt ale wiem, że Toby'emu brakuje Rogera. Widać to w jego oczach i głosie. 

DO: ROGUŚ 💕
Hej Rogasiu. Mam do ciebie propozycję. Lucy powiedziała mi, że spotykasz się z nią znowu.  Nie masz nic przeciwko jakbym się z wami spotkała, jak za dawnych dobrych lat. 😜 Całuję Liluś.

Długo na odzew nie musiałam czekać. Chłopak zadzwonił do mnie. Odebrałam natychmiast. Miło było usłyszeć jego zajebisty głos. 

ROZMOWA TELEFONICZNA:

-Hej Lilusia.- Przywitał się wesoło Roguś. 
-Hej Rog. Co u ciebie słychać.- Zapytałam szczerze. 
-Jeżeli mam być szczery. Tęsknię za naszymi spotkaniami.- Powiedział, a w jego głosie usłyszałam smutek. 
-Rog. Może to się znowu zacząć. Znowu możemy zacząć się spotykać.- Pocieszyłam chłopaka. 
-Jeżeli chcesz.- Powiedział ucieszony. Drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Jeff, był zdziwiony, że rozmawiam przez telefon. Usiadł koło mnie. 
-Jasne, że chcę. Jutro o 20 w parku, a i Roger nie będę sama. Kogoś przyprowadzę.- Powiedziałam patrząc na Jeffa i rozmyślając o Toby'm. 
-KOGO??- Usłyszałam z dwóch stron. Uśmiechnęłam się. 
-Zobaczysz, a teraz muszę już kończyć. Jestem umówiona z Lucy na zakupy jutro.- Zaśmiałam się. 
-No tak ty i Lucy dwie papużki nierozłączki. To do zobaczenia o 20. 
-Pa i dobranoc Roguś.- Powiedziałam 
-Dobranoc Lilusiu.- Usłyszałam śmiech chłopaka jeszcze i się rozłączyłam. 

KONIEC ROZMOWY.

Jeff się położył koło mnie, a ja się w niego wtuliłam. Pocałowałam go. 

-Kocham cię- Powiedziałam patrząc mu w oczy. 

-Ja ciebie również kocham- Odpowiedział. Pocałował mnie, a ja oddałam. Wtuliłam się w jego kaloryfer i zasnęłam wtulona. 


POV Jeffa. 

Kiedy zasnęła przyglądałem się jej. Jest taka śliczna. Jak aniołek. Taki mały mój aniołek. Zastanawiałem się tylko kim jest Roger i kogo weźmie na to spotkanie. Przestań Jeff na pewno ciebie, no bo kogo innego- Pomyślałem. Wtuliłem się w nią i zasnąłem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro