Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Siódmy

Powolnym krokiem wraz z Isabelle, Alec'iem i Magnus'em chodziłam po jednym z głównych korytarzy Instytutu rozglądając się dookoła z zainteresowaniem. Instytut był niesamowitym miejscem o pięknej i niespotykanej architekturze, która zapewnię sięga ponad wieku.

- Tutaj jest twój pokój, Nathalie.- powiedziała Isabelle pokazując mi na ciemno brązowe drzwi na końcu korytarza po lewej stronie.

Powoli i ostrożnie otworzyłam drzwi, które pokazała mi młoda Lightwood. Od razu zaparło mi dech w piersiach. 

Duży delikatnie złocisty pokój z wielkim łóżkiem i innymi meblami idealnie dopasowanymi do pomieszczenia zapierał wręcz dech w piersiach. Jedno olbrzymie okno z dużym parapetem, na którym dało by się siedzieć ukazywało cudowny krajobraz, kiedy tylko można było spojrzeć w jego stronę.

To miejsce jest cudowne.

- Widzę że ci się podoba.- powiedziała Isabelle z delikatnym uśmiechem widząc moją reakcje.

- Jest niesamowity.-powiedziałam wchodząc do środka z przyjaciółmi.

- To dobrze. Tam jest łazienka.- powiedział Alexander pokazując na jasno brązowe drzwi, na co ja kiwnęłam delikatnie głową.

- W szafie wraz z z Clary powkładałyśmy parę ubrań w twoim rozmiarze. Mam nadzieję że Ci się spodobają.- powiedziała Izzy z delikatnym uśmiechem.

- Bardzo wam dziękuję.- powiedziałam patrząc na przyjaciół z uśmiechem na ustach.

Byłam im wdzięczna za to co dla mnie zrobili. Pomimo że mnie nie znali chcieli mi pomóc kiedy zniknęłam z Pandemonium.

W nie całe czterdzieści osiem godzin Oni zmienili moje życie.

- To my Cię promyczku już zostawimy. Odśwież się i odpocznij. - powiedział Magnus, który czule pocalował mnie w czoło jak to ojciec robi przed snem córeczce.

- Dobranoc. - powiedziałam cicho do towarzyszy, chwilę później zostając sama w pomieszczeniu.

- - - - -

Idę powolnym krokiem wzdłuż jednej z ulic Nowego Yorku. Szczerze to nawet nie mam pojęcia gdzie jestem i dokąd idę. Jedyne czego jestem pewna to że sklepy są pozamykane i nie ma na ulicy ani żywej duszy.

Ah, na dodatek jest czarno na niebie i pada ostry deszcz.

Jestem ubrana w granatowy sweter i czarne leginsy, a na moich nogach są czerwone tenisówki. Moje włosy związane w kok i tak samo jak moje ubranie jest wilgotne z powodu przebywania na deszczu.

- Nathalie...- głos cioci Seline rozległ się w moich uszach, przez co przejrzałam się dookoła.

- Ciociu? To Ty? - zapytałam ledwie słyszalne z przerażeniem.

- Jestem tutaj...- głos ciotki ponownie pojawił się w zasięgu mojego słuchu.

Ujrzałam niespodziewanie jasny blask, który pozbawił mnie możliwości widzenia.

Chwile później światło zniknęło, a ja nie znajdowałam się na dworze tylko w na korytarzu z jedną zapaloną lampą niczym z horroru. 

Przełknęłam glosno ślinę modląc się w duchu, aby nic mnie nie zaatakowało. Było strasznie cicho. Niczym w grobie niż na tak powiedzieć.

Czy ja wogóle żyję?

- Ciociu Sel...- nie zdążyłam dokończyć gdyż nagle za moimi plecami pojawiły się ręce, które chwycily mnie od tylu.

Nie mogłam krzyknąć, a bardzo chciałam.

Łzy zaczęły pojawiać się w moich policzkach.

Chciałam walczyć, lecz nie mogłam.

Czy ja umieram?

Co się dzieje?

Nagle znów rozbłysło ogromne światło tym razem w kolorze jadeitowej zieleni, które sprawiły iż ręce rozpłynęły się w powietrzu, a ja poczulam że się unoszę.

- - - - -

Gwałtownie ponioslam się do pozycji siedzącej i zaczęłam rozglądać się dookoła.

Kiedy spojrzałam przed siebie dopiero wtedy ujrzałam brązowe jak kakao oczy intensywnie   wpatrujace się we mnie jak w muzealny eksponat najnowszej kolekcji.

~ ~ ~

Powracam!

Niczym jak Feniks z powstaje z nowym rozdziałem.

Mam nadzieję spodobał się wam rozdział.

A teraz jak myślicie, kto odwiedził naszą bohaterkę?

Dedykacją dla Nakir369

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro