Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Szósty

- Wyglądasz zabójczo.- powiedziała Isabelle kończąc rozczestując moje czarne włosy.

Ubranie, które dała mi Izzy było niesamowite, ale jedyne co mnie w nim przeważało to czarne buty do kolan na wysokim obcasie. Do tego w kolorze czerni były dzinsy z dziurami, bluzka bez ramion i skórzana kurtka. Isabelle chciała dać mi jeszcze naszyjnik i branzoletke, ale nie zgodziłam się kiedy tylko usłyszałam że musiałabym zdjąć swoją branzoletke, z którą nie byłam wstanie się psychicznie rozstac. Siostra Alec'a na szczęście uszanowała moją decyzję i pomogła mi się delikatnie wręcz naturalnie pomalować i uczesac.

- Dziwne uczucie chodzić w takich butach.- powiedziałam i kiedy tylko Izzy się odsuneła ostrożnie wstałam.

- Przyzwyczaisz się. Dobra chodźmy bo chłopcy czekają. - powiedziała radośnie dziewczyna, po czym chwyciła mnie za reke i razem z nią odpuściłam pomieszczenie w którym dziś spałam.

- Wow.- powiedział Magnus widząc mnie kiedy wraz z Isabelle dotarłam do salonu, na co Alec dodał rozbawiony.

- Widać że Izzy ją szykowała.

Izzy slyszac uwagę brata pokazała mu jezyk, po czym zaśmiała się cicho.

- Chodźmy już.- powiedziała podekscytowana Isabelle, pi czym chwyciła mnie delikatnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia z mieszkania Bane'a.

Cudem  stawialam kroki, które nie kończyły się upadkiem. Bylam mocno zdziwiona tym jak kobiety mogą chodzić na tych dziełach szatana.

W końcu to bardzo trudne!

Z tylu słyszałam chichot Alec'a oraz Magnus'a, którzy chyba niedowierzali w to iż mam problem z chodzeniem na takich cholerstwach.

Jednak w końcu brat Izzy się nade mną zlitował, ponieważ podszedł i wziął mnie na ręce jak pannę młodą.

- Izzy pouczysz ją później chodzić na szpilkach. Teraz nie mamy zbyt wiele czasu zwłaszcza iż czekają na nas.- powiedział Alec, po czym opuścilismy mieszkanie Bane'a nie dając Isabelle odpowiedzieć bratu.

- - - - -

- Wow... - powiedziałam zszokowana wpatrując się w Instytut przed którym się znajdowalismy.

- Witaj w Nowojorskim Instytucie, Natalie.- powiedział Alec postawiajac mnie na ziemi.

Powoli i już spokojnie weszłam do Instytutu z towarzyszami, po czym od razu kiedy przekroczyłam próg budynku zdjęłam szpilki.

- Wybacz, Izzy. Ale ja już wolę na boso chodzić.- powiedziałam do dziewczyny na co ta westchnela zrezygnowana.

- Dobra chodźmy do biblioteki. Tam czekają ma nas.- powiedziała Isabelle, po czym ruszyła w nieznanym mi kierunku chodź zapewne to droga do biblioteki.

Ruszyłam za dziewczyną z nie pewnością. Czułam się niekomfortowo i wręcz się bałam tego że zaraz ktoś na mnie wyskoczy i pozbawi życia.

- Nie bój się. To tutaj.- powiedziała Izzy, po czym otworzyła jasno brązowe drzwi z złotymi ozdobieniami.

Przekroczyłam ich próg wraz z towarzystwem i pierwsze co ujrzałam to olbrzymi posąg na środku pomieszczenia i masa książek na półkach. Dopiero chwilę później ujrzałam Clary, Jace'a oraz starszą kobietę o czarnych włosach i brązowych oczach, którą miałam wrażenie iż skądś znam.

Powoli wraz z Magnus'em, Alec'iem i Izzy podeszłam do reszty zgromadzonych w pomieszczeniu. Nie wiedziałam co robić i to kompletnie więc stwierdziłam iż najbezpieczniejszą możliwością jest milczenie.

- Mamo... oto Natalie.- powiedział Jace z spokojem pokazując na mnie, na co ja nieśmiało się uśmiechnęłam.

- Natalie to jest nasza mama... Maryse Lightwood.- powiedziała Isabelle kładąc dłoń na moim ramieniu.

Maryse przeskanowała moje ciało niczym skaner od stóp do głowy i tak przez dobre piec minut nic nie mówiła.

Strasznie się bałam...

Niespodziewanie moje spojrzenie i Pani Lightwood skrzyżowały się przez co przez krótką chwilę miałam wrażenie iż kobieta czyta z moich oczu.

W końcu jednak kobieta uśmiechnęła się delikatnie przez co poczulam ulgę.

- Może zostać w Instytucie. Jeśli jest tak jak twierdzicie to mogę porozmawiać z Clave na jej...

Niespodziewanie kobieta zamarła przerywając zdanie, a jej twarz przybrała kolor bieli.

Wszyscy spojrzeliśmy tam gdzie wpatrywalam się Maryse.

Wzrok kobiety bacznie był zaaplikowany w moją branzoletkę, przez co odruchowo schowałam reke za plecami.

- Mamo? Co się dzieje?- zapytał zmartwiony Alec wraz z siostra podchodząc do kobiety.

- Nie... nic... muszę się położyć. - powiedziała kobieta, po czym powoli skierowała się do wyjścia z pomieszczenia.

Kątem oka spojrzałam na branzoletkę na mej dłoni.

Dlaczego taka była reakcja na jej widok?

- - - - -

I mamy kolejny rozdział!

Mam nadzieję że się spodobał.

Przepraszam że tak długo pisany, ale chyba rozumiemy święta i majowka... no chyba rozumiecie

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro