Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział VI

Papa Alex szedł właśnie na audiencję do szefa wszystkich szefów. Ubrał się jak na Syberię - spod dwóch czapek, kapturów i szalików wystawały tylko oczy. Było to jednak uzasadnione chłodem. Na zewnątrz panowały wręcz arktyczne mrozy, a w środku było niewiele cieplej. Na szczęście ściany zostały ocieplone styropianem, a dach wełną, więc ciepło tak szybko nie uciekało. Zwłaszcza gdy rosyjska ekipa urządziła ognisko przy recepcji, które płonęło trzy dni i noce. Żyłoby się im względnie w tym norweskim hotelu na peryferiach miasta, gdyby nie wyczerpujące zapasy żywności, ciągły spadek temperatury, brak kontaktu ze światem, dwa trupy, ciężko ranna osoba, zaginiony... W tej właśnie sprawie Stöckl wybierał się do władcy skocznego świata, który wiedział wszystko i był skoczkowym odpowiednikiem Putina. Norweski trener trzymał w rękach nartę, by zdzielić nią ewentualnego napastnika, bo ulubioną bejsbolówkę zapomniał zabrać z domu. Nauczył się kilku chwytów od Forfanga, który zawsze wymachiwał nartami, gdy zgrywał obrażoną księżniczkę, kiedy mu nie szło po myśli. W zasadzie trzymana przez Austriaka narta była własnością Norwega. Mężczyzna wszedł do pokoju, który okupował Hofer i prawie go odrzuciło od wejścia - pomieszczenie zostało wyklejone zdjęciami Tepeša i zagracone krótkofalówkami. Jedną z nich Walter wcisnął w ręce Alexa, ignorując, że mógł dostać nartą.

- Najjaśniejszy panie - zaczął Stöckl, ale Hofer mu przerwał:

- Daruj sobie tę kurtuazję, Alex. Obaj wiemy, dlaczego tu jesteś i nie jest to miła wizyta towarzyska.

- Ale...

- Nie oszukujmy się, Alex. Chcesz znaleźć mordercę Fannemela. Wszyscy wiedzą, że się troszczysz o swoich podopiecznych, podobno aż za bardzo...

- To są tylko plotki i pomówienia - zaprzeczył norweski trener.

- Mhm.. Nie mogę ci pomóc. Ale kluczem jest odnalezienie żywego, powtarzam żywego Freitaga. I jeszcze jedno, Alex. Uważaj na siebie. Pewne osoby nie pozwolą zapomnieć ci o przeszłości...

- Oni - westchnął. - Towarzystwo smutnych panów w czarnych płaszczach, którzy chcą zniszczyć świat...

- Alex! Wyjdź. Ściągasz na siebie i na mnie niebezpieczeństwo.

Trener uśmiechnął się smutno.

- Zamiatanie pod dywan nic nie pomoże... To tylko była kwestia czasu, aż by sobie o nas przypomnieli.

- Nie ma żadnych nas, Alex.

- Kiedyś byliśmy zgranym duetem.

Norweski trener zamyślił się i chciał jeszcze coś dodać, ale usłyszał jakiś krzyk. Ścisnął mocniej nartę i krótkofalówkę i pobiegł do źródła hałasu.

Na drzwiach wisiał Czech, Jakub Janda, a na jego nadgarstku powiewała czerwona kokardka.

Alex tylko westchnął i wziął za brudną robotę - sprzątanie.

Czuł na sobie czyiś wzrok. Wiedział, że ktoś go obserwuje. I nie zamierzał być bierną ofiarą. Znał on metody zabójców.

Tego się nie zapomina jak jazdy na rowerze.

---------------------------------------

Mam nadzieję, że Wam się podoba.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro