Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział IV

Severin tchnięty przeczuciem zwlókł się z łóżka. Zmartwił się, kiedy nie poczuł na swoim torsie głowy Kamila, a pościel obok niego, gdzie powinien leżeć Polak, została zaścielona. Po chwili usłyszał znajomy pisk. W biegu założył spodnie i podskakując, włożył buty, nie zawiązując ich w pośpiechu, czego pożałował kilka chwil później, kiedy wywrócił się o rozwiązane sznurówki i uderzył głową prosto w drzwi.

Jak na w pełni wysportowanego mężczyznę przystało, szybko zebrał się z podłogi i wypadł półnagi na korytarz, na chwilę przystając i zawiązując te nieszczęsne sznurowadła. Chłód przeszył jego nagie plecy. Jego serce zamarło, kiedy usłyszał kolejny wrzask Kamila, który gwałtownie umilkł.

Niemiec przyśpieszył, ale natknął się na barierę z pozoru nie do przejścia — zatrzaśnięte drzwi. Wpierw potraktował je ruskim sposobem — z kopa — ale nie stanęły przed nim otworem. Wtem przypomniał sobie monolog dziadziusia — emerytowanego żołnierza z czasów II wojny światowej, który pracował dla Aliantów — na temat tysiąca zastosowań szpilki.  Wyjął ją z kieszeni — jak dziadek przykazał, nosił ją zawsze przy sobie owiniętą w folię bąbelkową — i pomajstrował chwilę przy zamku. To pokręcił w prawo, to zaklął, by przekręcić w lewo. Podziałało. Drzwi zostały otwarte. Severin uśmiechnął się triumfalnie. Nauki dziadziusia Freunda nie poszły, więc na marne.

Trochę przymarzał. Żałował, że wraz z Freitagiem nie dokonał skoku na składzik Rosjan. Ich samogon skutecznie by go rozgrzał. Na szczęście świadomość, że Kamil go potrzebuje, ogrzała go. Zaglądał w każdą dziurę, za każde drzwi, by uratować swoją mandaryneczkę.

W końcu dobiegł na miejsce. Jego oczom ukazał się przerażający widok. Zabójca przykładał nóż do karku Stocha, na którym złożył uprzednio pocałunek.

Gniew rozszalał się po całym organizmie Niemca. Miał ochotę rozszarpać osobę, która śmiała dotknąć jego ukochanego.

— Zabiję cię, skurwysynie — oznajmił, wyjmując z buta nóż myśliwski.

— Bo, co mi zrobisz?

Do uszu Severina dotarł głos męski, zachrypnięty i piskliwy, ale przede wszystkim znajomy.

Ostrze zabłysło w dłoni Niemca.

— Umiem się tym posługiwać. — Severin palcem przesunął po stalowej części noża. — Jednak nauki mojego dziadka nie poszły w las.

Zabójca zostawił Polaków. Znał, oj znał on dziadka Freunda. Był on legendą w klanie zabójców. I nikt, absolutnie nikt nie chciał mieć w nim wroga. Nieprzyjaciele Franza Freunda zawsze kończyli jednako — metr pod ziemią. Plotki głosiły, że wszystkiego, co umiał nauczył swojego jedynego wnuka — Severina.

I nie były to plotki.

Zabójca wolał tym razem puścić swoje ofiary wolno, zwłaszcza, że nie miał już przewagi. Za plecami Niemca pojawiło się dwóch Austriaków zwanych potocznie Kraftböckiem.
Mrugnęli tylko, a zamaskowanego mężczyzny już nie było.

— Niech to szlag — zaklął Niemiec. — Chciałem przetestować swój prezent.

Po czym razem ze Stefanem i Michaelem zajęli się Polakami.

--------------------------

Także akcja się rozkręca. Chłopaki uratowani. Dziadziuś wspomniany. Czego chcieć więcej?

Mam nadzieję, że Wam się podoba.

Pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro