Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4

Gdy otworzyłam oczy, Yukine nie było. A ja... spałam wtulona w Yato. On obejmował mnie. Było mi tak głupio, że dopiero, gdy sam uchylił powieki, odsunęłam się. Spalił raka, ja zresztą też.

— D-dzień dobry Reine — mruknął, uśmiechając się nerwowo. Również to uczyniłam i podniosłam się. — Przynajmniej nigdzie mi nie uciekłaś. Pamiętaj, że cały czas się o ciebie martwię.

— Wiem, już nie będę.

Gdy Yato wyszedł się przebrać, spojrzałam na ręce. Przypomniałam sobie tę skazę, która mnie objęła. Było mi wtedy tak słabo... aż dziwne, że można to było zmyć wodą. Wiele rzeczy jeszcze mnie zadziwi.

Wzięłam czyste ubranie i przebrałam się w moje codzienne ciuchy. Na szczęście, nikt wtedy nie zdążył wejść. Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach, do salonu, gdzie zjadłam śniadanie ze wszystkimi. Po tym Yato poinformował mnie, że wraz z Yukine idą popracować, a ja w zadośćuczynieniu pomogę Daikoku zająć się domem. Oczywiście się zgodziłam.

Wyplewiłam ogródek, pomogłam zrobić obiad, wysprzątałam dom na błysk... byłam z tego dumna, zadowolona poprawiłam białą chustę na głowie, która przytrzymywała mi włosy.

— Jesteś wspaniała, Rei-chan! — wykrzyczała szczęśliwa Kofuku, gdy zobaczyła efekty mojej długiej i ciężkiej pracy. Westchnęłam ciężko, siadając przy stole.

— Chciałam się jakoś odwdzięczyć — przyznałam, ściągając rękawiczki i chustę. Umyłam szybko ręce i znowu usiadłam, przyglądając się obiadowi. Po chwili pojawiła się Hiyori, wraz z wycieńczonym Yato i niezadowolonym Yukine.

— Coś się stało, Yatuś? — zapytała różowowłosa, gdy zobaczyła jego leżące po chwili zwłoki pod drzwiami. Blondyn wzruszył ramionami, a szatynka machnęła ręka, żartobliwie przyglądając się biednemu dresiarzowi.

— Miał do wyczyszczenia sporo brudu między kafelkami — mruknął bursztynooki i przysiadł przy stole. Szatynka usiadła obok mnie i posłała mi wielki uśmiech.

— Widzę, że ty też się napracowałaś, Rei-chan — rzekła Hiyori. Zobaczyłam, że Yato podniósł się i wszyscy zaczęliśmy jeść.

— Daikoku, od kiedy ty tak wspaniale gotujesz? — zapytała Kofuku, przyglądając się daniom. Właściwie nie pochodziły one w stu procentach z Japonii, naszła mnie myśl, żeby zrobić coś, co ja mam w głowie. Wyszło całkiem ciekawie, gdy mieszałam różne smaki, czytając książkę kucharską.

— Tym razem Reine gotowała. Dałem jej wolną rękę, bo była bardzo chętna — odparł z uśmiechem mężczyzna, na co mój Bóg się bardzo zachwycił.

— Reichi jest wspaniała! — wykrzyczał, a wszyscy zaczęli ponownie jeść.

Ty tak wspaniałe gotujesz ****.

Otworzyłam szeroko oczy, mając nawinięty makaron na pałeczkach. Poczułam okropny chłód na plecach, niewiele zimniejszy od tej święconej wody. Zastygłam w miejscu. Dlaczego ja to usłyszałam?

Nie powinnaś iść do szkoły kucharsk***? Wszyscy bylibyśmy dum**.

Chwyciłam kolejny kęs jedzenia. Czułam się dziwnie. Słyszałam jakieś dziwne głosy, których nigdy nie... czy może jednak gdzieś już musiałam to wysłuchać? Nie byłam pewna.

Po obiedzie postanowiłam się położyć. Yukine dostał od Hiyori zadania i razem odrabiali je przy stoliku. Nie mogłam się skupić na myślach, więc znów wyszłam na dwór. Usiadłam przy kwiatach, które jeszcze chwilę temu plewiłam.

Miałaś nie zapomnieć ****.

— Czego miałam nie zapomnieć? — spytałam cicho samą siebie, patrząc na ziemię. Czego znowu? Nie wiedziałam, co myśleć...

— Czemu jesteś taka osowiała? — usłyszałam za sobą. Przyglądał mi się czarnowłosy. Usiadł obok mnie, gdy nie dostał odpowiedzi.

— Po prostu jestem zmeczona — westchnęłam, spoglądając na Boga.

— Nie musisz kłamać. Czuję twoje zmartwienie.

Przeniosłam wzrok ponownie na podłoże. Jednak on chwycił delikatnie mój podbródek tak, bym parzyła mu w oczy. Chyba równie bardzo martwił się mną, co ja sobą. Było mi nawet miło.

— Coś słyszałam w głowie. Jakby kilka osób do mnie coś wspominało. Niektórych słów nie byłam w stanie dosłyszeć.

Rozszerzył oczy, jakbym powiedziała coś naprawdę przerażającego.

— To twoje wspomnienia z przeszłości. Coś się musiało stać, że nagle zaczynasz sobie co nieco przypominać. Znam tylko kilka takich broni, które cokolwiek pamiętają. Daikoku nie pamięta, Yukine też. Nie powinnaś nic pamiętać, a jednak musiałaś coś sobie przypomnieć. Może byłaś w miejscu, gdzie zmarłaś? Musiałbym zapytać się Tenjina. Może on będzie wiedział...

I zamyślił się. Po chwili jednak znowu się uśmiechnął. Miał naprawdę słodki wyraz twarzy. Nie chciałam go zamartwiać, sam miał pewnie dużo na głowie. W końcu był Bogiem.

— Nie martw się. Ja wszystko załatwię. Pewnie będzie ci ciężko z tymi wspomnieniami, dlatego postaram się zapytać Tenjina, czy będzie wiedział, jak to zmienić.

Potargał moje włosy. Chyba lekko się zaróżowiłam. Nie czułam jeszcze tak dużej troski, jak tej ze strony Yato.

— Ale wy wyglądacie słodkooo! — nagle wszyscy się zebrali za nami, Kofuku robiła zdjęcia, Hiyori patrzyła na nas rozmarzona, a Yukine i Daikoku uśmiechali się z czułością.

— Ja jej tylko pomagam! — wrzasnął, czerwieniąc się. Słodko? Przecież tylko ze mną rozmawiał. Nie traktowałam tego jak coś "romantycznego". Przecież był moim Bogiem...

Po tym ciekawym incydencie rzeczywiście poszłam wraz z nim i Yukine do Tenjina.

— Witaj, Yatogami. Co cię do nas sprowadza? — Stanęliśmy przed samym Bogiem mądrości. W moment zwrócił uwagę w moją stronę. No tak, jeszcze mnie nie widział — widzę, że masz nowe shinki. Jak masz na imię?

— Reine — uśmiechnęłam się lekko, nieco speszona wzrokiem na mnie, a on odwzajemnił to, kiwając głową.

— Otóż, Reine ma problem — rzekł poważnie dresiarz, wskazując na mnie ręką. — Mówiła mi, że słyszała urywki ze swoich wspomnień sprzed śmierci.

Staruszek zamrugał kilka razy. To było chyba niecodzienne zjawisko, skoro tak się zdziwił. Po chwili zleciały się wszystkie jego shinki, łącznie z Mayu, czyli dawną Tomone. Była niegdyś też orężem Yato. Tyle, że się zwolniła...

— Jedynym dobrym rozwiązaniem będzie przeciąć więzi z miejscem, w którym mogłaś zginąć. Przepraszam, że to tak dosadnie, ale przypominasz sobie pierwsze miejsce, gdzie się znalazłaś?

Westchnęłam, nie chcąc tego robić. Przecież sama tam poszłam, chciałam zobaczyć swoje imię i się przekonać. Jednak usłyszałam, że nie powinnam tego robić.

— Nie jestem już pewna. Błąkałam się w różnych miejscach...

— Jesteś pewna? — tym razem uwagę przykuł Yato, patrząc na mnie w stylu powiedz wszystko, co wiesz. Miał rację.

— To było chyba miejsce pod szkołą — rzekłam ostrożnie, udając, że się zastanawiam — ale nie mam pewności.

— Rozumiem. Yato, proszę, udajcie się w tamto miejsce i przetnij za pomocą Yukine więzi z tamtym miejscem. Powinno pomóc już na dobre. Oczywiście, jeżeli tego nie zrobicie, Reine będzie mieć duży problem.

Widziałam konsternację we wzroku mojego Boga. Wyglądał, jakby o czymś sobie przypomniał. Patrzył na mnie z nieodgadnionym bólem w oczach. Czyżbym przypomniała mu kogoś bliskiego? W końcu, jak sam powtarzał, żył nie od dziś.

— Chodźmy.

•••

Znaleźliśmy się pod szkołą Hiyori. Ona również nas dostrzegła. Mnie kazał się trzymać z daleka. Musiałam stanąć tak daleko, bym nie widziała tej tabliczki. Wraz z Hiyori podszedł tam, zostawiajac ze mną Yukine. On nie chciał się w to mieszać, tylko pomóc przeciąć więzi.

— Dziwne, prawda? — zwrócił się do mnie, gdy tak staliśmy przed szkołą — ja nie miałem żadnych wspomnień, nawet nie mogę sobie przypomnieć, co robiłem, zanim byłem shinki Yato. Ale nie zazdroszczę ci, przez to myślenie o swoim poprzednim życiu i tym, kim mogłem być... bardzo mnie to zdołowało. Chciałem mieć takie życie, jak przed śmiercią, ale wiem teraz, że muszę być dalej tym, kim teraz jestem. Nie martw się, Yato na pewno coś na to poradzi.

— Mam nadzieje... nie chciałabym już myśleć o tym wszystkim. Nie powinnam męczyć Yato — mruknęłam, a blondyn poklepał mnie po plecach.

Yato zabrał z tamtąd tabliczkę i Hiyori wzięła kwiaty. Było ich dwa bukiety. I trzeci, biała lilia. Ktoś musiał się troszyć o to miejsce, bo były świeże.

Proszę, przypomnij sobie... pamiętasz, prawda? Jeszcze tak niedawno...

Przymknęłam oczy. W tym miejscu czułam się inaczej. Chciałam się ruszyć i pójść gdzieś. Gdzieś, gdzie powinnam wrócić.

Instynktownie zwróciłam wzrok na chodnik i pasy. Przez moment zobaczyłam karetkę i zwłoki. To było pierwsze, z czym się spotkałam. Krzyk i mój wrzask, którego nikt nie słyszał.

Proszę, wróć do nas... nie słyszysz tego, jak się modlę...?

Zacisnęłam szczękę. Czułam narastający smutek. I wściekłość. Cały czas coś wolało mnie do siebie. Miałam wrócić, ale...

Gdy Yukine podszedł do Yato i oni zajęli się czymś innym, zawróciłam i poszłam za głosem w mojej głowie. Weszłam na chodnik i zaczęłam nucić jakąś piosenkę. Czułam się... bardziej stąpająca po ziemi. Jakbym była żywa. Wiedziałam, że to nie ma sensu, bo i tak umarłam, lecz...

Po kilku minutach stanęłam pod jakimś domem. Był duży, schludny i biały. Do drzwi prowadziła ścieżka zrobiona z białych płyt. Wokół rosły kwiaty. Białe lilie.

— Dlaczego tu jestem? — zapytałam samą siebie, patrząc na furtkę. Przeskoczyłam ją i lekko opadłam na białą płytę. Mogłam iść dalej, aż do drzwi...

Nagle otworzyłam oczy. Tak, stałam tak i zaczęłam drążyć myślami gdzieś indziej. Stałam dalej w tym samym miejscu. Podszedł do mnie Yato z Sekki, czyli Yukine.

— Jesteś gotowa? — zapytał, a ja nie zdążyłam otworzyć ust, bo przeciął moje więzi z tym miejscem.

Instynktownie zacisnęłam powieki i otworzyłam je. Spojrzałam na Boga, który domagał się ode mnie odpowiedzi.

— Yato, musimy iść do domu — powiedziałam i wskazałam na chodnik, którym w myślach szłam. Nie spodziewał się tej odpowiedzi, bo i dziewczyna, i facet byli w szoku.

— Do domu? — usłyszałam ciche słowa z ust szatynki.

— Nie wróciłam na czas do domu. Mama na mnie czeka. Powinnam już mieć wyliczone procenty z testów, które zdawałam. Możemy już iść?

Posłuchali się mnie. Zaprowadziłam ich tą samą ścieżką. Stanęliśmy dokładnie przed tym samym domem. Hiyori zasłoniła mi tabliczkę z nazwiskiem mieszkającej tu rodziny.

— To miejsce musiało samo ciebie wołać. Pewnie twoja mama modliła się o to, byś wróciła. Teraz zapomnisz. Musisz o tym zapomnieć. Już nigdy tam nie wrócisz, Reine. Yukine, przetnij więzi z tym miejscem.

Po chwili rzeczywiście myśli mi wyparowały. Spojrzałam na ten dom, ale nie mogłam już sobie nic przypomnieć. Zadziałało. Już nie pamiętałam.

— Gdzie jesteśmy?

Odetchnęli z ulgą. Przeteleportowaliśmy się do domu Kofuku, gdzie Yato zdał całą szczegółową relację Kofuku, a ja poszłam się umyć. Czułam się wykończona. Mogłam tylko paść na łóżko i zasnąć bezpowrotnie. Tak, to dobra myśl.

Zeszłam na dół świeżutka jak wiosenna rosa i usiadłam przy stole.

— Cieszę się, że już wszystko w porządku — uśmiechnęła się do mnie Kofuku i postawiła mi mini torcik. — Uczcijmy to! Zdmuchnij świeczkę i pomyśl życzenie!

— Ale ona nie ma teraz urodzin — stwierdził zdziwiony Yato, patrząc na poczynania Bogini Ubóstwa.

— Co z tego!

Nachyliłam się nad sernikiem z galaretką brzoskwiniową. Spojrzałam na świeczkę i wciągnęłam powietrze. Żeby było tylko lepiej. Zdmuchnęłam i wszyscy zaczęli mi klaskać.

Najgłośniej zaklaskał mi Yato.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro