Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

— Jesteśmy. Kofuku!

Jak na zawołanie drwi otworzyły się i wypadła wręcz zza nich różowowłosa dziewczyna i za nią wysoki, dosyć straszny, postawny mężczyzna. Przełknęłam ślinę. Czy to bardzo zgrane małżeństwo? Chociaż bogowie i shinki nie powinni się pobierać. Może się mylę?

— Ohayo, minna! O, masz nową shinki?! Jaka śliczna! — wypiszczała wręcz, rzucając się na mnie. Stanęłam jak słup, nie wiedząc, czy ziemia sama mnie pochłonie pod swoją powierzchnię. — Jeju, pasujesz idealnie do Yatusia!

Mój Bóg ostrzegawczo głośno odchrząknął i ten wysoki facet zabrał ze mnie tę dziewczynę.

— No dobrze, poznajcie się. To jest Reine, moja nowa shinki. To jest Kofuku, Bogini nędzy. I Daikoku, jej shinki— uśmiechnął się grzecznie, klepiąc mnie po plecach. Ścisnęłam ręce tak, że wybielały mi knykcie.

— Miło mi ciebie poznać~! Chodźcie do środka, nie będziemy tak stać!

Usiedliśmy przy niskim stoliku, który jak dla mnie nie powinien mieć racji bytu. Nie wiem czemu, ale styl japoński w ogóle mi nie pasował. Może w poprzednim życiu byłam przyzwyczajona do innego?

— Chcecie obiad? Akurat zrobiliśmy, częstujcie się — wyrzekł Daikoku, chociaż nie widziałam na jego twarzy czystego zadowolenia. Chyba nie podobało mu się, że Yato przyszedł na nich żerować... my również, niestety...

Zjedliśmy pyszne sushi i Yato dostał czarkę alkoholu, czyli sake. Jakoś głupio mi było, gdy widziałam, jak ten powoli się upijał. Bardzo niezręczny widok. Najwidoczniej nie powinnam go pić, jeżeli dla mnie nie wygląda to za dobrze.

Posłałam mu wściekłe spojrzenie, ale tego nie zauważył. Dlaczego ten kretyn nie widział, że alkohol to najczystsze zło?

Nagle Yato złapał się za kark i spojrzał w moją stronę bardzo poważny. Momentalnie spanikowałam, będąc gotowa zwiać w każdej sekundzie.

— Możesz to powtórzyć, Reine? — wycedził przez zęby, na co wszyscy zwrócili uwagę na mnie. Kofuku zachichotała, a Yukine posłał mi równie zabawne spojrzenie. Zacisnęłam ręce na moich udach, czując ogromne zażenowanie. Dokładnie to co słyszałeś, Yato.

— Co się stało? — zapytał Daikoku, siadając między Yukine a Yato. Uśmiechał się, tak jak reszta. Domyślali się, co zrobiłam? Ten Bóg serio mógł czytać w myślach?

— Wyzwała mnie od kretynów — mruknął, a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Zrobiło mi się przykro. Nie chciałam, by to tak wyszło, ale cóż, przynajmniej wiedziałam, że nie powinnam o nim tak myśleć. Ale ten dalej pił, mimo mojego ostrzeżenia.

Gdy zrobiło się już bardzo późno, każdy poszedł w swoją stronę. Nie chciałam iść spać z nimi, zdecydowałam, że wpierw się umyję. Po wysuszeniu włosów, każdy już drzemał w najlepsze. Nie chciałam ich budzić, także wyszłam na zewnątrz.

Usiadłam w ogródku, na trawie. Przyglądałam się kwiatom, które radośnie powiewały przez delikatny wiatr. Ujęłam jedną niezapominajkę i obróciłam ją z każdej strony, tak delikatnie, by jej nie wyrwać.

— Niezapominajka oznacza pamięć.

Chwyciłam ją i wyrwałam, patrząc wgłąb kwiata. Byłam kimś przedtem, może ona pomoże mi rozwiązać tą niepewność co do mnie?

— Możesz mi w tym pomóc? — zwróciłam się do niej, a ona spokojnie dryfowała wraz z wiatrem. Po co gadać do kwiatów? Przecież ten symbol był wyssany z palca...

Siedziałam tak całą noc, rozmyślając nad tym wszystkim. Przez mgłę pamiętałam jakąś drogę. Chciałam tam pójść, póki nie wstanie słońce. Sądziłam, że to mi wskaże drogę. Nie żyłam, ale w środku czułam, że nadal coś pamiętałam. Tak bardzo chciałam to odnaleźć. Wiedziałabym, kim wtedy byłam. Może kimś ważnym? Albo zwykłą nastolatką? Cholera wie. Ale tak mnie to korciło...

— Nie czuję przywiązania... — mruknęłam i wyszłam z ogrodu. Zaczęłam skakać po dachach domu, aż dotarłam do tego miejsca. Ta sama droga... blisko jakiejś szkoły... czy to jest to?

Nie mogłam się ruszyć. Coś w środku kazało mi odejść. Wrócić do Yato i Yukine. To tam miałam być. A z drugiej strony, wizja odkrycia nieznanego...

Stałam na środku drogi, mając myśli w różne strony. Czy mam wrócić? Nie powinnam raczej wracać do przeszłości. Widziałam jednak przy drodze kwiaty. Czyli tam zginęłam. Tylko kilka kroków, by odkryć to, co siedziało mi w głowie...

Postanowiłam pójść dalej.

Krok bliżej celu. Białe lilie okrywaly tabliczkę. Nie dopatrzyłam się imienia, bo zaczęłam biec w przeciwnym kierunku.

Nie powinnam...!

Wyskoczyłam ponownie na dach i znalazłam się po chwili przy domów Kofuku. Nadal wszyscy spali. Dobrze. Wzięłam do ręki tamtą niezapominajkę i włożyłam sobie we włosy.

Pora na zawsze odejść od tego, co nigdy nie wróci.

Ostrożnie otworzyłam drzwi i je zamknęłam. W kuchni stał jednak Daikoku, myjąc naczynia. Zauważył mnie i spojrzał na mnie łagodnym wzrokiem.

— Już wróciłaś?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Było mi głupio, bo poszłam i nie było mnie całą noc.

— Skąd pan wiedział, że wyszłam? — odpowiedziałam pytaniem na pytanie, a ten zachichotał. Tak dziwnie, tak lekko. Jakby się domyślał, co zrobiłam.

— Nie powinnaś już tam wracać. Tak będzie najlepiej, Reine. Śledziłem cię. Dobrze, że nie zrobiłaś nic przeciwko sobie i Yato.

Odpokutowałam, myjąc resztę po Daikoku. On zaczął przygotowywać śniadanie.

Po kilku minutach zszedł Yukine z Kofuku. Wszyscy się miło przywitali, a blondyn spojrzał na mnie jak na ducha. W końcu nim byłam.

— Ty już na nogach od tej godziny?! — zapytał praktycznie przerażony — w życiu bym nie wstał tak wcześnie!

— No widzisz — odparłam z uśmiechem, co uczynił też shinki Bogini Nędzy. Gdy usiedliśmy już do stołu, gdzie było mnóstwo kanapek z pysznymi dodatkami i herbatą, zszedł ostatni, czarnowłosy. Przetarł ręką twarz zmęczonego życiem Boga i dosiadł się do nas.

— Wyglądasz jak trup — zaczęłam rozmowę. Ten ziewnął i chwycił jedną kanapkę.

— Coś nie mogłem spać — jęknął, a ja poczułam wstyd swoim zachowaniem. Spokojnie, wyszłam tylko do ogrodu, nigdzie indziej! Nawet nie powinnam o tym wspominać!

— Może zanosić się na burzę — przyznała Kofuku — też to czuję. Powinniśmy się przygotować. Może być dzisiaj ciężko. Reine, jak tam twoja moc jako oręż?

— Chyba jestem dobra — nie mogłam się przechwalać, bo zostałam użyta tylko raz. Yukine był o wiele bardziej sprawniejszy, w końcu to jego użył pierwszego.

— Jeszcze jej dobrze nie testowałem. — Yato chwycił kolejną kanapkę i zjadł w trymiga. Również jedną wzięłam i spokojnie zjadłam. Wtedy poczułam okropny ból żołądka przez fakt, że nic nie jadłam. Spałaszowałam kilka kanapek i popiłam letnią już herbatą. Taką lubiłam najbardziej.

Po wszystkim pomogłam jeszcze raz Daikoku i wyszłam z moją dwójką na dwór. Zauważyłam, że zgubiłam niezapominajkę. No cóż, nie mogłam płakać za jednym kwiatkiem.

Okazało się, że Yato nas przeteleportował pod szkołę Hiyori. Bardzo znajomo wyglądała, może przez to, że już raz tu byliśmy?

— Hej, Hiyori-chan! — uśmiechnęłam się do najwidoczniej wkurzonej dziewczyny. Dlaczego? Byliśmy w damskiej łazience.

— ZBOCZENIEC! YUKINE, TY TEŻ?! — prawie ich wygoniła, jednak szybko się uspokoiła.

— Coś się stało, Hiyori? — zapytał, gdy dziewczyna zrobiła zniesmaczoną minę.

— Ostatnio zaginęła u nas dziewczyna, z młodszej klasy. Miała tylko 16 lat, biedna... jej rodzice ciągle jej szukają, ale nie znaleźli. Szkoda, dopiero przyszła do szkoły. Zdawała próbne egzaminy i się dostała, ale nigdy chyba się o tym nie dowie — westchnęła szatynka, poprawiając torbę — no cóż...

— Pamiętasz, jak ma na imię? — zapytał Yukine, patrząc na drzwi, czy nikt tu nie wszedł.

— Miała coś na L, nie pochodziła z Japonii. Podobno z Niemiec, gdzieś w Europie.

— Niestety może i już nie żyje — rzekł Yato, patrząc na różowooką — nie ma co się nad tym zastanawiać, ludzie są i przemijają.

Nagle jego telefon zawibrował. Mieliśmy kolejną robotę, tym razem dziewczyna z szkoły Hiyori widziała zjawy. 5 jenów i po sprawie, Yukine poradził sobie na piątkę. Po tym wróciliśmy, a raczej mieliśmy taki zamiar, do Kofuku, gdy spotkaliśmy nową dla mnie boginię.

— Hej Bishamon — uśmiechnął się zawadiacko do blondynki. Miała długie, piękne włosy i fioletowe oczy. Raczej nie była zadowolona z widoku dresiarza.

— Czego, Yatogami? — zapytała oschle i rzuciła wzrokiem w moją stronę — czyżbyś miał nowe shinki?

— Tak, jest bardzo silna — wyznał, klepiąc mnie po ramieniu — a jak twoje? Wszystko w porządku?

— Tak. Kofuku wspominała coś o burzy?

— Ma być dzisiaj, dlatego ciebie tutaj widzę?

— Dokładnie.

Rozejrzała się wokół siebie i przymknęła lekko oczy.

— Jak ci na imię? — zapytała uśmiechając się do mnie łagodnie. Prawdziwa Bogini, nie to co Yato... chociaż był dla mnie bardzo miły. Nie mogłam chyba trafić lepiej.

— Reine.

— Bardzo mi miło. Do zobaczenia niedługo.

Kobieta oddaliła się od nas. Dziwne. Dosłownie się przywitała i sobie poszła. Zerknęłam pytająco na Yato, jednak ten patrzył w innym kierunku. Zobaczyłam tam dużą burzę. Dlatego tez tam poszła...

— Idziemy Yukine, Reine.

Szybko się przemieściliśmy w tamtą stronę. Mnóstwo ayakashi latało i pełzało wokół kamienic. Ludzie jakby nigdy nic chodzili, nie zwracając na to uwagi. Nie widzieli tego? Naprawdę? Przecież to ogromne!

— Sekki! — wypowiedział Yato i Yukine zmienił się w katanę. — Reine, postaraj się gdzieś schować. Jak cię zawołam, przybądź.

Kiwnęłam głową i schowalam się za jedną kamienicą. Zobaczyłam małego kota, który głośno miałczał. Patrzył na ayakashi, które były za budyniem.

— Spokojnie, nic ci tu nie grozi. Obronię cię — powiedziałam do niego i pogłaskałam. Słyszałam głośne odgłosy walki. I dyszenie mojego Boga. Czyżby się zmęczył? Prawda, walczył zaciekle, gdy spoglądałam na niego zza budynku.

Po chwili jeden z tych stworów rzucił się na mnie. Odskoczyłam, a kotek uciekł w krzaki.

Ładnie pachnie.

Wiedziałam, że muszę się skryć. Sama nie mogłam przecież walczyć. To Yato mógł mną władać. Chwyciłam instynktownie patyk, by mieć coś w ręce. Odskoczyłam przez jednym atakiem ze strony fioletowej zjawy. Wyglądał bardzo dziwnie, forma jego nie przypominała nic, co znałam. Za to miał długi ogon, którym mógł we mnie cisnąć.

Odbiegłam i trafił mnie tak, że padłam twarzą w ziemię. Jęknęłam głośno. Zobaczyłam na prawej ręce coś fioletowego. Przestraszyłam się. To mogło źle wróżyć.

— Reine! — usłyszałam i po chwili stwór zniknął. Byłam tak obolała, że z trudem wstałam. Podbiegł do mnie czarnowłosy i przestraszył się moim widokiem.

— Zostałaś skażona — Yukine spojrzał na mnie ze współczuciem. Nie dotknął mnie, jednak widziałam w jego oczach strach. Mogłam jednak szybciej stamtąd uciec...

— Pokaż plecy — rzekł chłodno Yato i odsłoniłam z tylu koszulkę. Były całe fioletowe. Skaza powoli pokrywała moje ciało, przez co słabłam. Ledwo stałam na nogach. — Musimy cię zabrać do świątyni — poinstruował i po chwili teleportowaliśmy się w to miejsce.

Podeszłam z dwójką do miejsca, gdzie była woda. Zgadłam, że mogła mi właśnie pomóc. Ale zwykła? Nie wiem, może święcona, czy coś?

— Przykro mi, ale musisz się rozebrać do pasa. Nie będę patrzył, tylko obleję ci plecy wodą — rzekł, na co westchnęłam zdruzgotana. — Yukine, zadzwoń do Kofuku. Niech przygotuje ręcznik dla Reine.

Niebieskooki rzucił mu telefon i ten odszedł, wybierając numer do Bogini. Zdjęłam bluzę, koszulkę i z dużym wahaniem odpięłam stanik. Gdy poczułam wodę na plecach, zazgrzytałam zębami.

— Zimne! — mruknęłam, trzymając ostatnią część ubioru w rękach. Nie powinnam się przed nim wstydzić, bo i tak byłam jego służebnicą, ale nadal, był facetem.

— Wiem, wytrzymaj. Mam nadzieje, że się nie rozchorujesz — jak na zawołanie, kichnęłam — chyba za późno.

Gdy byłam już czysta na plecach, zapięłam biustonosz i umyłam sobie prawą rękę. Po wszystkim, wzięłam bluzę i zasunęłam zamek pod samą szyję. Bluzkę trzymałam w ręce.

— Gotowe. Przepraszam, że ciebie nie uchroniłem przez tym — westchnął, drapiąc się po karku. Spojrzał na mnie z uśmiechem — przynajmniej cię to nie zeżarło.

— Co to właściwie jest ta skaza? — zapytałam prędko, nie będąc pewna, co o tym myśleć.

— Skażenie to rodzaj choroby, która dosyć wolno się rozprzestrzenia po ciele. Mogłabyś od tego umrzeć, gdybym tego nie zauważył. Chociaż ciężko, gdy pojawi się na odsłoniętej części ciała — przyznał, kładąc rękę na moim barku i przybliżył się do mnie — raz prawie umarłem, gdy Yukine się skaził. Tak też można, gdy robi się źle przeciwko swojemu Bogowi. Można wtedy stać się ayakashi, a to tylko początek udręki. Dlatego, gdy mnie zakłujesz, to wtedy wiem, że zgrzeszyłaś. Każdy grzech prowadzi do wiecznego potępienia. Rozumiesz, prawda? Dlatego powinnaś też na to uważać. A twoje skażenie wzięło się z tego, że zjawa cię dotknęła. Prawie wyplułem płuca przez ciebie. Mnie też to boli, pamiętaj.

Kiwnęłam głową, patrząc niezręcznie na buty. Gdy on był bardzo blisko mnie, było mi cieplej. Miłe uczucie. Fakt, że nie miałam tej koszulki... dobrze, że miałam bluzę Hiyori. Yato mógł w spokoju nosić swoją.

— Yato, Kofuku kazała nam szybko wracać, bo Reine się rozchoruje.

Jak na zawołanie, stanęliśmy przez domem dziewczyny. Ta szybko mnie wzięła do łazienki. Musiałam się rozebrać, by zobaczyła, czy zostało mi coś ze skażenia.

— Dobrze. Masz tu ręcznik i ubrania na zmianę, twoje szybko wypiorę — wzięła moje ciuchy i szybko się wykąpałam. Założyłam na siebie różowe spodenki do spania, białą koszulkę z długimi rękawami, które się zwiększały przy nadgarstkach i czarne zakolanówki. Włosy związałam gumką, którą wyjęłam ówcześnie z bluzy.

Weszłam do salonu, gdzie czekał na mnie Yato. Zaprowadził mnie na górę, gdzie leżał już Yukine.

— Nie szlajaj się już w nocy. Będę cię pilnował, byś zasnęła — spojrzał na mnie ponurym spojrzeniem i położyłam się między blondynem, a brunetem. Przykryłam się pościelą, biorąc trochę tej od chłopca. Nagle poczułam rękę na swoim ramieniu. To był Yato. Złapał mnie, bym nie mogła się wydostać. Super.

Nie pozostawili mi wyboru, bym poszła spać. Zamknęłam oczy, czekając na rozwój wydarzeń.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro