Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Wstałam równo ze wschodem słońca. Przetarłam napuchnięte oczy i rozejrzałam się. Było zimno. Za zimno. Obok mnie leżał Yukine, a trochę dalej Yato. Każdy sobie smacznie spał.

Rozciągnęłam kości i wstałam, by chwilę poćwiczyć. Tak mnie naszło, miałam dość wysportowaną sylwetkę, więc musiałam to jakoś utrzymać. Byłam nawet w stanie zrobić szpagat!

Gdy tak ćwiczyłam, usłyszałam głośny gwizd zadowolenia. Spojrzałam w tym kierunku, przerywając wykonywaną czynność i zobaczyłam uśmiechniętego Yato. Pomachał mi, żebym przyszła.

— Widzę, że dobrze zaczynasz dzień! Ja nie dałbym rady od rana ćwiczyć... wydaje mi się, że będziesz gotowa do stania się moją drugą bronią — rzuciłam mu zdezorientowane spojrzenie, po czym dodał — Shinki jest nie tylko postacią samą w sobie, możesz zmieniać się w broń, Yukine też to potrafi. On jest kataną, a ciebie jeszcze nie testowałem. Chciałabyś dzisiaj pokonać jakieś ayakashi?

Porozmawiałam z nim chwilę o tym wszystkim. Dowiedziałam się też, że te dziwne głosy to właśnie te potworki. Mogłam je pokonać... mogłoby to być całkiem ciekawe doświadczenie. Czemu by nie?

— Yato, dałbyś się wyspać... — usłyszałam ziewajacego blondyna, który wstał z podłogi. Wyglądał na mocno zmęczonego — tak chrapałeś, że nie mogłem się skupić na zaśnięciu.

— Wcale nie chrapałem! — naburmuszył się dresiarz i złożył ręce na piersi — pewnie ci się coś wydawało. Prawda Reine?

— Mam nadzieje, że to nie ja chrapałam — uśmiechnęłam się i zakryłam usta. To by była lekka wtopa, ale Yato szybko potwierdził, że to on mógł to spowodować. Zaśmiałam się szczerze, gdy Yukine zaczął się z nim przekomarzać.

Nagle telefon Yato zadzwonił i ten z uroczym, kocim uśmieszkiem odebrał telefon.

— Dzień dobry, niezawodny Bóg Yato do usług! — wykrzyczał do słuchawki, po czym zmienił lekko ton i po chwili schował urządzenie. — Mamy dość poważne zadanie dzisiaj. Czyścimy kafelki!

— Dlaczego mamy wykonywać taką robotę? — wyjęczałam, gdy pogonił nas do tego jegomościa. Po chwili stanął i w ułamku sekundy znaleźliśmy się u... tego faceta?!

— Widzisz, nie potrzebujemy transportu, Reichi! — szczęście jakby go mocno wyściskało, gdy stanęliśmy w tej łazience.

— Jedna osoba może spokojnie wyczyścić kafelki — powiedział typek, który przyszedł za nami — młoda, mam dla ciebie lepszą robotę. Ty pomóż temu — wskazał na Yukine i oboje zabrali się do pracy. Czarnowłosy posłał mi dziwne spojrzenie, jakby mi miał powiedzieć gdyby się coś działo, powiadom mnie.

— Co mam robić? — zapytałam, nie wiedząc, czemu zabrał mnie na dwór.

— Jesteś dziewczyną, musisz mi pomóc wybrać, jakie kwiaty mam tu posadzić. Moja żona wraca do domu już jutro, a chciałem jej zrobić niespodziankę. Będę mieć dzieci, wiesz? Teraz ja pójdę do pracy, zarobić na naszą rodzinę!

Zgodziłam się, oczywiście. Pokazał mi fuksję, pelargonię i fiołki. Niezbyt się znał na roślinach, znalazł to, co mu poleciły ekspedientki.

— Fuksja będzie pasować, bo dom ma delikatny odcień mlecznego białego, zgadza się? — uśmiechnęłam się do niego, a on się rozpromienił.

— Tak, tak! A te posadzę tu z tylu działki. Dziękuję, dostaniesz coś gratis.

Dał mi w nagrodę tysiąc jenów i puszkę piwa. Fajnie, fajnie. Gdy poszłam do łazienki, gdzie siedzieli chłopcy, zobaczyłam, że wszystko się błyszczało. Uśmiechnęłam się do nich, na co oni to odwzajemnili.

— A teraz zapłata — wyszczerzył się Yato, gdy dostał również puszkę piwa, tak samo jak Yukine, który zadowolony z tego raczej nie był. Czarnowłosy dostał swoje 5 jenów i wróciliśmy pod świątynie Tenjina.

— Co teraz? — zapytał Yukine, a ja podeszłam do Yato. Spojrzał na mnie miłym wzrokiem.

— To dla ciebie. Dostałam to od tego pana — rzekłam i podałam mu tysiąc jenów i puszkę piwa. Ten zamrugał kilka razy i się zreflektowałam. — Miałam mu tylko doradzić, jak posadzić kwiaty. Opowiedział mi przy okazji pół historii swojego życia.

— Nie musisz mi tego dawać, zachowaj to dla siebie — odparł Bóg, po czym odsunął moje ręce — przyda ci się na później.

— Nie, bo zgubię — dałam mu te pieniądze w rękę. Niebieskooki zadowolił się piwem i wypił je duszkiem, wzdychając potem.

Po chwili zobaczyliśmy Hiyori, która do nas biegła, jakby coś zgubiła. No tak, zobaczyłam po chwili jej cumę.

— Nad moją szkołą jest burza! — wysapała, ledwo co krzycząc z wysiłku. Zmrużyłam oczy, nie wiedząc, o co chodzi.

— To teraz nasza kolej! — wykrzyczał dresiarz i po chwili znaleźliśmy się tuż pod szkołą, do której chodzi Hiyori.

Wielki potwór dryfował nad budynkiem. Usłyszałam znowu te głosy. Ładnie pachnie. Nie podobało mi się to ani przez chwilę.

— Sekki! — wykrzyczał Yato i Yukine zmienił się w... katanę. Tak, jak wspominał mi wcześniej mój Bóg. A to ciekawe.

— Nie ma co się pchać w tę walkę, chodź się gdzieś schować! — brązowowłosa złapała mnie za rękę i szybko pobiegłyśmy w inną stronę.

Ładnie pachnie.

Przestraszyłam się. Czułam w kościach, że coś się do nas zbliża.

— Nie jesteśmy same! — krzyknęłam i gwałtownie się zatrzymałyśmy, gdy wyskoczyło coś przed nami. Wielki, niby królik. Prawie serce wyskoczyło mi z klatki piersiowej.

Ładnie pachnie.

Ładnie pachnie!

Czułam taki strach, jak nigdy dotąd. Bałam się, tak bardzo się bałam. Tym razem ja pociagnęłam Hiyori w drugą stronę, gdy ten chciał nas zaatakować. Był w kolorach okropnego fioletu, jakis zielonych i niebieskich dodatków. Skrzeczał głośno. Biegłam tak szybko, jak pozwalało mi na to moje zdrowie.

— Reine, tam! — brązowowłosa pokazała mi budynek, za którym mogłyśmy się schować. Kucnęłam, po czym Yato udało się pokonać jedno z ayakashi. Po chwili, Sekki został wytrącony z jego dłoni i spadł na sam dół.

— Yukine! — wykrzyczałyśmy, przestraszone tym, że Yato nie ma teraz jak się obronić. Biedny chłopak się mocno obtłukł, gdy spadł klingą na podłoże.

Usłyszałam po chwili swoje imię. Hiki. Objęło mnie blade światło i pojawiłam się w rękach Yato. Wokół mnie dryfowały kawałki szkła, a ja sama widziałam wszystko przed moim Bogiem.

— Reine, posłuchaj mnie, jesteś teraz kataną, możesz przecinać, co tylko widzisz. Skup się, by nie zniszczyć szkoły.

Zmarszczyłam brwi. Zacisnęłam zęby i wymierzyłam w ayakashi za Yato. Ten od razu zginął, a moje cięcie dotarło aż za szkołę, rozpływając się przy parku.

— Uspokój się, Reine, nie bądź taka ostra. Zahamuj, nie chcemy zniszczyć budynku.

Zelżało mi, gdy usłyszałam kojące słowa czarnowłosego. Westchnęłam i atakowałam lżej, ale na tyle, żeby zniszczyć zjawy. Zrobiło mi się głupio, bo czułam jego ręce właściwie na całym ciele. Spocone ręce.

— Giń! — po tym wszystkie potwory zostały pokonane. Ucieszyłam się, że tak łatwo sobie z tym poradziłam. Dresiarz spadł na podkulonych nogach na podłoże i przetarł moje ostrze — dobra robota, Rei.

Pojawiłam się tuż przed nim i Yukine, którego też odwołał. Hiyori po chwili do nas przybiegła. Zdyszana, spojrzała na nas z uśmiechem.

— Brawo, Rei-chan! Byłaś świetna! — ucieszyła się, a ja spaliłam raka. Yukine i Yato również mi pogratulowali.

— Też czułaś jego spocone łapy? — zapytał blondyn, a Boga trafił piorun. Biedny złapał się za serce, patrząc na niego jak zbity pies.

— Może troszkę — pokazałam ząbki, a reszta się zaśmiała. Nawet Yato się ucieszył.

— Wracamy. Hiyori, wrócisz sama? — zapytał niebieskooki, zwracając się do szatynki.

— Tak, muszę już iść. Dzięki za pomoc, na razie! — pomachała nam i odeszła spokojnym krokiem, myśląc na głos, gdzie zostawiła swoje ciało.

— Idziemy do Kofuku, nie chcę już spać w świątyni — mruknął blondyn, a Yato się zamyślił, trzymając rękę pod brodą.

— Czemu nie, pozna przynajmniej Reine, na pewno zgodzi się, żebyśmy u niej trochę posiedzieli. Prawda?

Kiwnęłam głową. Kim była ta Kofuku? I ile ma swoich shinki? Właściwie, nie znalazłam żadnego Boga, prócz mojego. Ciekawe, jak im się wiedzie?

— Yato? — zwróciłam się do mojego pana, a ten odwrócił się w moją stronę — ile na świecie jest bogów?

— Tyle, ile jest gwiazd — wyszczerzył się. — Czemu pytasz?

— Bo znam tylko ciebie, nie wiem, ile ich jest — dodałam, na co oboje zachichotali — czemu się śmiejecie?

— To dość infantylne pytanie, Reine. Ale rozumiem. Jest wiele bogów na tym świecie, każdy odpowiada rożnym życzeniom ludzi. Kofuku jest na przykład boginią nędzy, powstała przez życzenia innych, którzy domagali się tego wobec siebie. Jestem bogiem... — zawahał się na chwilę, co nie umknęło mojej uwadze — ... wojny, zrodziłem się, by walczyć i spełniać ich życzenia. Bishamon również nim jest. Tenjin jest bogiem mądrości, a Ebisu bogiem fortuny. Są różne specyfikacje, którymi się zajmujemy. Jeżeli jednak wszyscy o nas zapomną, znikniemy — dodał bardziej ponuro, gdy szliśmy w stronę domu Kofuku — dlatego trzeba walczyć o każdego wierzącego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro