Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1

Psia krew!

Znowu ułamał mi się rysik od ołówka, gdy pisałam ważny dla mnie egzamin. Dlaczego ołówek? Otóż, oczywiście musiałam zapomnieć długopisu, który patrzył na mnie jak baran, gdy pakowałem się na dzisiejszy dzień. Masakra!

Wydawało mi się to wręcz nierealne, ale w końcu taka byłam... a kim właściwie jestem? Mam na imię **** i mieszkam w samym centrum Tokyo. Mam dosyć dobrze ułożone życie blisko moich rodziców. Jestem niestety w części niepełnosprawna... gdy byłam mała, wpadłam pod samochód. Od tego czasu dużo jeździłam na wózku, ale udało mi się wstać i chodziłam tylko na rehabilitacje. Zmieniłam szkołę, by zacząć wszystko od początku.

Po skończonym egzaminie, mogłam iść do domu. Wyszłam ostatnia, a szkoła była już pusta, więc nie musiałam się przepychać do wyjścia. Z uśmiechem, wyszłam z budynku.

Szlam trasą, jak zwykle. Piękne, wiśniowe drzewa okrywały swoimi płatkami chodnik, którym się przechadzałam. Lekko pobolewały mnie nogi. Niestety, do dzisiaj to czuję, przez ten wypadek. Oczywiście, miałam zwolnienie z wfu, dużo ćwiczyłam, ale pewien niesmak pozostawał.

Zobaczyłam, że ulica jest pusta, mimo czerwonego światła dla mnie. Wzruszyłam ramionami. Nikt nie mógł się tutaj wpakować, była przecież długa.

Weszłam na jezdnie, cicho podśpiewując. Rozwiewało moje czarne włosy, które układały się kaskadą na plecach.

Nagle usłyszałam pisk opon. Dosłownie, zdążyłam tylko obrócić głowę... potem upadłam na jezdnię i przez mgłę usłyszałam tylko wrzask i dźwięki...

•••

Otworzyłam oczy. Wstałam i zobaczyłam swoje... ciało?! Co się u licha stało?

Była karetka, wpakowano moje zmiażdżone zwłoki. Widziałam mnóstwo krwi. Jednak nie było nigdzie samochodu, który mnie potrącił.

Zaczęłam wyć z bólu, jednakże, psychicznego. Złapałam się za włosy, ciągnęłam je, chciałam wręcz wyrwać. Krzyczałam przerażona. Kompletnie nie rozumiałam, co się stało. Jak mogli mnie do cholery potrącić i zwiać?!

Nie mogłam na to patrzeć. Uciekłam stamtąd. Cały czas miałam w głowie to, co widziałam. Dopiero co wracałam ze szkoły. Z egzaminu...

Powoli zaczęłam się zastanawiać. Jakiego egzaminu?

Stanęłam w miejscu. Obejrzałam się za siebie.

Próbowałam sobie przypomnieć, co się stało... wracałam... skąd ja wracałam? Zmrużyłam oczy. Czy to ja wracałam?

Patrzyłam tylko na lekarzy, którzy wyszli z karetki. Stwierdzili zgon. Jakaś dziewczyna wpadła pod samochód. Okropne.

Odeszłam stamtąd, nie chcąc patrzeć na to zdarzenie. Szlam w czeluści miasta. Widziałam mnóstwo rzeczy, które przypominały mi coś. Jakis budynek, wyglądający na szkołę. Przecież nigdy mnie tam nie było. To pewnie wyobraźnia mi plątała figle.

W ciemniejszych uliczkach widziałam dziwne kreatury. Wolały mnie, bym za nimi poszła. Nie podobało mi się to, co do mnie mówiły.

Chcesz się dowiedzieć, co się tam wydarzyło?

Które wspomnienia są prawdziwe?

Wzdrygnęłam się. Skądś wiedziałam, żeby trzymać się od tego z daleka.

Słońce zaczęło mocniej świecić. Z nikłym uśmiechem szłam dalej. To wszystko było takie dziwne i nieprawdopodobne. Te wszystkie zapachu mąciły mi w głowie.

Yukine, zobacz, to czysta dusza!

To chłopak czy dziewczyna?

— Dziewczyna. Ma 16 lat. Przygarnę ją.
Ty, która nie masz gdzie pójść, ani wrócić... Nadaję ci miejsce przynależności. Nazywam się Yato. Pozostaniesz tutaj, nosząc pośmiertne imię. Tym imieniem czynie cię moją służebnicą. Z tym imieniem i jego alternatywą używam swojego życia, aby zrobić z ciebie Boskie Narzędzie! Tyś jest Rei! Jako Boskie Narzędzie Hi! Przybądź, Rei!

Zdążyłam tylko zobaczyć wystrzelone we mnie dwa palce i stanęłam na zimnej posadzce. Miałam na sobie białe kimono i przede mną stał blond włosy chłopak, niższy ode mnie, patrzący na mnie z zaciekawieniem i czarnowłosy, który uśmiechał się do mnie ciepło.

— Witaj, Reine. Miło mi cię widzieć, jestem Yato i jesteś moją służebnicą. To mój pierwszy shinki, Yukine. Poznajcie się.

— Hej... — mruknął niezbyt zadowolony, nieco speszony chłopiec.

— Witaj — odparłam, nieco pustym tonem. — Więc to tak... umarłam, prawda?

Yato spojrzał na mnie smętnie. Przetarł policzek, nagle jakby się zasmucił. Yukine posłał mi już śmielszy uśmiech.

— Ja też umarłem. Chociaż, mogłem trafić lepiej, jestem teraz z Yato. Jest on bogiem, więc inaczej to widzi.

Niebieskooki spiorunował go wzrokiem, a bursztynooki zaśmiał się. Byli całkiem mili i zabawni. Cieszyłam się, że to właśnie na nich trafiłam. Yato wyciągnął szybko komórkę i odebrał telefon. Skrzywił się, gdy usłyszał coś, co ktoś do niego mówił.

— To pewnie Hiyori. Dzisiaj Yato miał nas zabrać do restauracji, bo ostatnio to ona nas zaprosiła. Strasznie nie lubi wydawać na kogoś pieniędzy, ale jeżeli chodzi o jakieś pierdoly, wyda wszystko! — wyszeptał Yukine na tyle cicho, by Bóg tego nie usłyszał. Zachichotałam zdumiona, że jest aż tak skąpy.

Słońce powoli zachodziło. Czułam już zimno, skarpety, które miałam na sobie, wcale nie pomagały w walce z coraz zimniejszym chodnikiem. Natrafiłam na poważny wzrok czarnowłosego, który mi się przyglądał.

— Zimno ci? — zapytał, po czym bez słowa ściągnął bluzę i założył ją na mnie, klepiąc po ramionach. — Zapytałem Hiyori o ciuchy dla ciebie, przyniesie ci coś, żebyś nie zmarzła.

Uśmiechnęłam się i powiedziałam ciche „dziękuje". Ten poczochrał moje włosy i wyjrzał za siebie. Zobaczyliśmy dziewczynę... z ogonem? Była ubrana w typowy mundurek, miała brązowe włosy, różowe oczy. Wyglądała bardzo ładnie. Aż lekko mnie to podburzyło.

— Heeej, Hiyori-chan! To moja nowa broń, Reine! Ładna, co? — facet wcisnął mnie w pasie i przygarnął do siebie, wbijając moje ciało w swój bom. Skrzywiłam się, po czym dramatycznie próbowałam się uwolnić.

— Nie męcz jej, Yato — westchnęła brązowowłosa po czym wyciągnęła do mnie rękę, gdy ten mnie puścił. — Jak wiesz, jestem Hiyori Iki.

— Ja Reine — powiedziałam to dosyć drętwo. Poczułam się dziwnie, jakby to do mnie nie pasowało.

— Przyniosłam ci ubrania. Mam nadzieje, że będą na ciebie dobre. Yato pewnie by ci w życiu nie kupił bielizny — różowooka uśmiechnęła się cwanie, na co Bóg spalił buraka. Yukine zaśmiał się perliście, a dziewczyna zawtórowała.

— No dobrze, znajdźmy jakieś miejsce, gdzie Rei-chan w spokoju się przebierze — dodała, gdy przestała się śmiać.

Poszliśmy do galerii, gdzie Yato starał się mnie osłaniać, by nikt nie zwrócił uwagi na moje dziwne ubranie. Poszłam z nową koleżanką do łazienki i szybko zaczęłam przymierzać ubrania. Ubrałam w końcu bieliznę, która była nowo kupiona przez brązowowłosą, szare dresy, czarną koszulkę z długimi rękawami, bluzę Yato, która była cieplejsza od tej od Hiyori, białe skarpetki z ananasami i czarne sportowe buty.

— Wyglądasz prześlicznie! Pasuje ci to do twoich włosów! Ale masz piękne, błękitne oczy! — zachwycała się, po czym wyszłyśmy z łazienek i zobaczyłam chłopaków. Yukine opadła kopara, a Yato zmierzył mnie wzrokiem. Uśmiechnął się naprawdę szeroko.

— Hiyori, masz gust! W końcu mogę się pokazać z moimi shinki! — nie wiem czemu, ale trochę mnie to zasmuciło. Czułam się trochę jakbym komuś służyła... no bo służyłam w końcu Yato. Wolałabym chyba żyć własnym życiem, chociaż w tym momencie jest to niemożliwe. Podczas przebierania, nad prawą piersią zobaczyłam moje imię. Dlaczego nazwał mnie gwiazdą? Przecież byłam tylko pomniejszym, już nawet nie życiem, ale duszą.

Momentalnie zeszkliły mi się oczy, co zauważyła reszta.

— Co się stało, Rei-chan? — zapytała łagodnie Hiyori, a ja zaczęłam płakać. Było mi tak źle, nawet nie wiedziałam z jakiego powodu.

— Przecież... ja już... nie żyję... nic nie znaczę... — wyłkałam, a Yato chwycił mnie za ręce i posadził na ławce.

— Rei-chan, nie możesz tak mówić! — krzyknęła różowooka i od razu mnie przytuliła, na co tylko coś wyjęczałam. Obok mnie usiadł Yukine, a Yato oparł się rękoma na moich nogach. Wszyscy byli przygnębieni z mojego powodu.

— Znaczysz dla nas dużo. Może ci się wydaje, że przez to, że jeszcze nie jesteś w stanie przyjąć, że jesteś martwa. Ale uwierz, jesteś teraz moim shinki i będę cię chronił, Hiyori i Yukine zresztą też. Nie płacz już — mówił powoli czarnowłosy, uśmiechając się. Widziałam jednak w jego oczach, że tez mu się zeszkliły. Blondyn milczał, patrząc na mnie z nieudawaną troską, a Hiyori gładziła mnie po plecach, tuląc czule.

Po tych słowach poczułam się na tyle dobrze, żeby dać się zaprosić na właściwie kolację. Umyłam twarz w łazience i westchnęłam, patrząc w lustro. Nadal nie czułam się dobrze ze względu na masę pytań.

— Jestem — zaczęłam malować palcem po lustrze — Reine.

Spojrzałam na znaki kanji, które namalowalam na zwierciadle. Nadal, ale to nadal nie byłam tego pewna. Jestem Reine, jednak nią nie byłam.

Zacisnęłam ręce w pięści, trzymając je na umywalce.

— Skoro jestem przykładem, to będę przykładem* — spojrzałam w lustro i prychnęłam, patrząc w moje odbicie. Czarne jak smoła włosy, z dłuższymi kosmykami do szczęki, grzywką i tylnymi włosami do ramion. Błękitne oczy i blada cera. Wyglądałam uroczo i jednocześnie zadziornie. Uśmiechnęłam się i wyszłam z lepszym nastrojem do reszty.

— Lepiej wyglądasz — rzekła z zadowoleniem Hiyori, po czym złapała mnie pod rękę i poszliśmy razem do tej knajpy.

Yato nie był zadowolony z tego, ze musi za nas płacić. Jednak, chyba robił dobrą minę do złej gry. Tym lepiej dla nas.

— Co bierzesz Hiyori? — zapytal Yukine, oglądając wierzch karty.

— Chyba wezmę sobie spaghetti. Dawno nie jadłam, a podobno dobrze tu robią sos bolognese. A ty, Yukine?

— Ja chyba wezmę cheeseburgera. Nie mam ochoty na nic innego. A ty, Reine?

— Może wezmę sałatkę z tuńczykiem? — zapytałam samą siebie na głos, patrząc uważnie na wszystkie dania.

— Nie — nagle oznajmił Yato, spoglądając na mnie. Zdziwiłam się lekko, ale reszta nagle kiwnęła głową, jakby wiedząc, o co mu chodzi. — Ja ci wybiorę, w końcu jesteś na mojej łasce — dodał uśmiechnięty, jakby wyszukał to w ostatniej chwili.

— Wezmę co sobie zażyczysz, o Boże Yato — rzekłam melodyjnie, kładąc ręce jak do modlitwy.

Czarnowłosy jakby dostał mocnego kopa w dupę, bo rozpromienił się z tej całej radości, gdy nieomylnie powiedziałam "Boże Yato". Zaczął chwalić mnie, jaką jestem wspaniałą shinki i Yukine prawie zrezygnował podczas tego napadu nagłego szczęścia. Opowiedział również, że byłabym prawą ręką w jego wymarzonej świątyni, której wyznawców będzie od groma. Ten to ma wyobraźnię!

Po chwili Yato zamówił nam jedzenie. To miała być niespodzianka, więc podszedł z tym do baru. Wyczekiwałam cierpliwie, aż podadzą nam do stołu.

No i przyszło po dłuższej rozmowie o nowych zleceniach. Od razu też dowiedziałam się, że zostanę bestialsko zaciągnięcia do pomagania niebieskookiemu. Przy okazji Hiyori stwierdziła, że wyglądamy bardzo podobnie. Tylko miałam ciemniejsze oczy. I byłam niska. I o wiele sprawniejsza na umyśle. Nie obrażając mojego wielkiego władcy.

Wracając, co dostałam?

Zupę krewetkową.

— Czemu to? — zapytałam z przekąsem. Sałatka byłaby lepsza.

— Bo uważam, że ci lepiej posmakuje niż tuńczyk. Wydaje mi się, że możesz tuńczyka nie jeść.

Wzruszyłam ramionami i zaczęłam jeść. Dobre! Również, inni pałaszowali swoje przysmaki. Yato zamówił dobrą porcję dwóch burgerów, podwójne frytki i colę. Obiecał, że się podzieli, jednak tak się nie stało...

Po wszystkim, czarnowłosy zapłacił i poszliśmy na dwór.

— Dobrze, ja muszę już lecieć. Do zobaczenia! Muszę znaleźć swoje ciało! — Hiyori pożegnała nas i na odchodne pomachała chwilę. No tak, chodzenie po ciemku jest niebezpieczne. A było już widmo.

— Znowu idziemy spać u Tenjina? — zapytał naburmuszony Yukine, gdy znaleźliśmy się pod wejściem do świątyni.

— Nie pytaj, tylko chodźmy. Spaaać! — Yato posłał mam senny uśmiech i gdy znaleźliśmy się pod budynkiem, położył się na ziemi i zasnął.

— Przykro mi, Reine, ale póki ten debil nie zbuduje nam świątyni, tak będziemy spać — rzekł ponuro blondyn, a ja się skrzywiłam.

— Kiedy mogę złożyć wypowiedzenie? — zapytałam żartobliwie, kładąc się na surowej, betonowej posadzce.

— Jak najszybciej. — urwał chłopak i również po chwili drzemał w najlepsze.

Jednak, po dłuższym czasie, nadal nie spałam. To wszystko wydawało mi się być tak nienaturalne, że aż zaczęłam się bać. Nadal miałam bluzę Yato, którą użyłam jako poduszki. Tą drugą od Hiyori założyłam, gdyż również była ciepła.

Obróciłam się głową w stronę góry. Niebo było usłane tysiącami gwiazd.

— Uwielbiam to... — szepnęłam do siebie, patrząc na gwiazdozbiory. Większość dobrze znałam. Palcem sobie pokazywałam każde z nich. Zafascynowałam się na amen.

Kiedy już się zmęczyłam ciągłym trzymaniem ręki, wstałam z podłoża. Spojrzałam na tę dwójkę. Oboje tak słodko spali, że nie miałam serca ich budzić. Yukine był wobec mnie trochę ostry, ale rozumiał moje położenie. Yato był bardzo miły i wsparł mnie, jak się posypałam. Dopiero jutro minie pierwszy dzień od spotkania, a tak się do nich przywiązałam. Podobało mi się to.

Gdy rozprostowałam nogi, znowu się położyłam. Powoli senność mnie zabrała i padłam dość szybko...

____
* — Rei (例) oznacza dosłownie „przykład".

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro