53
Było już po dziewiątej, a ja w dalszym ciągu znajdowałam się u Michaela. Innymi słowy, spędziłam tu prawie cały dzień.
Leżałam na łóżku wtulona w jego bok. Trzymał laptopa na kolanach, gdzie odpalony był jakiś film, na którym za bardzo się nie skupiałam. Moją uwagę bardziej zwracały palce Mike'a i szlaczki, które nimi kreślił na moim ramieniu. To było całkiem przyjemne.
- Zaraz zasnę – mruknęłam, zamykając oczy.
- To śpij – odpowiedział.
- Muszę wrócić do domu.
- Mieszkasz obok, a nie na drugim końcu miasta – zaśmiał się.
- Tym bardziej dziwne by było jakbym tu została – odpowiedziałam, uśmiechając się pod nosem.
- Mi nie przeszkadzasz – poczułam pocałunek na głowie. Spojrzałam na niego, opierając brodę o jego klatkę piersiową.
- Spróbowałbyś powiedzieć coś innego.
- To co?
- Mam pewne zdjęcia, które mogą wypłynąć.
- Ja też mam pewne zdjęcia.
- Są tam aż cycki, u Ciebie, trochę więcej.
- Oh, czyli nasz związek będzie oparty na szantażu?
- Jak widać – zaśmiał się, a ja razem z nim. – Ale tym razem radzę Ci się postarać – powiedziałam już całkiem poważnie.
- Tym razem, nie ma najmniejszej możliwości, że pozwolę Ci odejść.
- I masz nie być chujem.
- Nie będę, raczej – walnęłam go lekko w brzuch. – Ała...
- Ty... żigolo... niech ja się tylko dowiem o jakimś wyskoku – mruknęłam ostrzegawczo.
- Wystarczy mi mój króliczek.
Zrobiło się słodko z Maudrey :D
Do końca został rozdział, który właśnie piszę i epilog. Pojawią się jutro :)
Lov U♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro