Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XV

Wrócił do salonu z jeszcze wilgotnymi włosami po niedawno odbytym prysznicu, gdzie czekali na niego jego rodzice. Gdy znalazł list, od razu zaczął szukać któregoś z opiekunów po całym domu, ostatecznie zastając rodzicielkę w pokoju gościnnym. Ta powitała go miłym tonem i z małym uśmiechem na ustach, który szybko przerodził się w wyraz przedstawiający ból oraz smutek, gdy jej oczy napotkały na list trzymany przez syna w ręce. Poprosiła go jedynie, by się najpierw na spokojnie wykąpał, gdy ona w tym czasie zawoła ojca chłopaka, gdyż rozmowa ta, raczej nie będzie trwać kilka minut. Najmłodszy Kim zrobił tak jak mu kazano i starał się uspokoić rozemocjonowane myśli, lecz jak miał nad tym zapanować?

Dla przeciętnego człowieka retinopatia barwnikowa zapewne była nic nie mówiącą mu nazwą dziwacznej choroby, o której nie miał pojęcia. Jednakże szatyn miał o niej niejakie wyobrażenie, ponieważ jego dziadek chorował na nią. Mężczyzna zmarł parę lat wcześniej, lecz dwudziestosiedmiolatek wciąż pamiętał ciągłe wizyty u lekarza, badania w szpitalu i próby poradzenia sobie ze schorzeniem, na które niestety nie było żadnego lekarstwa.

Problemy zaczęły się, gdy mężczyzna był jeszcze młodym chłopakiem, nastolatkiem, któremu nagle zaczął pogarszać się wzrok, przede wszystkim w ciemności. Jednak, nie było to nic nadzwyczajnego, prawda? Zwłaszcza jeśli co druga osoba w rodzinie posiadała mniejszą lub większą wadę owego zmysłu. Dlatego zrobił to co każdy wcześniej, udał się do okulisty, ten zbadał mu tylko wzrok za pomocą specjalistycznych okularów z wymiennymi szkłami kontaktowymi, gdyż technika na zbyt wiele nie pozwalała. Po wypisaniu recepty, zamówił okulary i po paru dniach zaczął nosić ten mały dodatek, który później stał się nieodłącznym elementem jego życia. Fakt, że schorzenie się pogłębiało, a oczy widziały coraz gorzej i o mniejszym zasięgu wpierw nikogo nie dziwił. Dopiero, gdy mężczyzna będący już ojcem kilkanaście lat, przyznał się , że zakres jego wzroczności dość mocno się pomniejszył, wybrali się więc do renomowanego specjalisty. Na szczęście, postęp technologiczny się na tyle rozwinął, że wszyscy mogli dowiedzieć się, iż Kim Woobyun odziedziczył po swoim dziadku nieuleczalną chorobę, która wcześniej nie była na tyle dominująca, by się ujawnić.

Retinopatia barwnikowa, inaczej barwnikowe zwyrodnienie siatkówki charakteryzowało się postępową utratą wzroczności, najpierw w ciemności prowadząc do nocnej ślepoty, a następnie do zmniejszenia zasięgu widzenia nawet w dzień. Ostatecznie kończyło się na tym, że z tak zwanego widzenia lunetowego człowiek stawał się całkowicie ślepy, tracąc jeden ze zmysłów. Nie istniało na tą chorobę żadne lekarstwo, przez co można było próbować zwolnić proces ewolucji choroby, lecz była to zaledwie kwestia miesięcy, nie zaś lat. Jedynie odpowiednio wczesne wykrycie schorzenia mogło odnieść pozytywne skutki kuracji, lecz w tym przypadku było już na to za późno.

A teraz Taehyung dowiedział się, że to samo ma czekać i jego ojca. W głowie wciąż krążyły mu pytania, jakim cudem w ogóle jego opiekun zachorował na to samo, co nieżyjący już mężczyzna. Co prawda, za geniusza z biologii nigdy się nie uznawał, ale z tego co pamiętał, to choroby genetyczne dziedziczyło każde pokolenie, lecz tylko w co drugim się one ujawniały. Starał się jednak nie poświęcać temu zbyt wiele czasu, by jak najszybciej wysłuchać wyjaśnień od rodziców, którzy powinni odpowiedzieć na wszystkie przypuszczenia kłębiące się w jego głowie.

— Widzę Tae, że już odkryłeś sekret, który chcieliśmy przed tobą zataić — westchnął najstarszy w pomieszczeniu. — Nie chcieliśmy ci o tym mówić, byś się niepotrzebnie nie martwił.

— W ogóle nie zamierzaliście mnie o tym poinformować? Dlaczego? Przecież jestem waszym synem, mam prawo wiedzieć! Nie ufacie mi na tyle? — Był w szoku. Brunet nie wiedział skąd ten nagły brak wiara w niego. Przecież wydawało mu się, że miał dobry kontakt z rodzicami.

— Kochanie, to nie tak, że ci nie ufamy — zaczęła jego mama, podchodząc do niego i głaszcząc jego ramię. — Po prostu za dobrze cię znamy i wiemy, że w chwili gdybyśmy powiedzieli ci o tym przez telefon, spakowałbyś rzeczy, by przyjechać tutaj jak najszybciej. Zostawiłbyś pracę i swoje dotychczasowe życie kosztem nas, a to byłaby ostatnią rzecz jakiej byśmy pragnięli. Zawsze chcieliśmy twojego szczęścia oraz dobra, dlatego nie wybaczylibyśmy sobie gdybyś zrezygnował z tego co kochasz i o co się tak usilnie starałeś przez tyle czasu. — Pogładziła policzek swojego potomka, obdarowując do jednocześnie spojrzeniem przepełnionym miłością i troską.

— Mamo... — Nie wiedział co powiedzieć, bo naprawdę tylko takie myśli przyświecały mu cały obraz obecnej sytuacji. Nie wyobrażał sobie, abym miał postąpić inaczej w stosunku do ludzi, którzy podarowali mu wszystko, co mieli i zawsze w pierwszej kolejności myśleli o jego szczęściu zamiast o własnym. Jedynym na co zdobył się w tamtej chwili, było wtulenie się w ramiona kobiety, która z niebywałą czułością potrafiła nawet tak prostą czynność wykonać.

— No już, nie maż się. Stary facet z ciebie, a zachowujesz się jakbyś miał znów dziesięć lat. — Zaśmiała się na potwierdzenie swoich słów, wywołując tym samym uśmiechy na twarzach obu mężczyzn znajdujących się w pokoju.

— Tato, jaki stopień zaawansowania ma już twoja retinopatia? — zwrócił się do ojca, wyswobadzając się z objęć rodzicielki, siadając na kanapie razem z resztą rodziny.

— Póki co miałem jedynie wstępne badania, gdzie zdiagnozowano u mnie chorobę. Reszty dowiemy się dopiero niebawem, ale prawdopodobnie będzie to samo, co u dziadka, bo wszystkie wyniki są niemal identyczne. — Uśmiechnął się odrobinę, choć grymas ten nie miał nic wspólnego z radością. Szatyn musiał jednak być silny i się nie mazać jak jakaś pizda, tylko być wsparciem dla tej dwójki, bo teraz to oni będą potrzebować jego pomocy.

Siedzieli tak dłuższy czas, wspominając przejawy choroby Kim Woobyun'a, wszystkie możliwe opcje i decyzje jakie prawdopodobnie trzeba będzie podjąć po dalszych badaniach. A brunet miał w głowie tylko to, by jak najszybciej dodzwonić się do Kim Namjoon'a prosząc o wolne do końca tygodnia, nawet jeśli miałoby ono być bezpłatne. W tym momencie był potrzebny w domu rodzicom, przy ewentualnym przemeblowaniu, a kilka dni urlopu jeszcze nigdy nikomu krzywdy nie wyrządziło.

~ ~ ~ ~ ~

Zbliżał się już późny wieczór, gdy Taehyung odpalił laptopa, którego zabrał ze sobą z Seulu do Daegu. Udało mu się załatwić wolne tak jak planował, rozmawiając tylko z bezpośrednim przełożonym, ogólnie streszczając sytuację i prosząc o dyskrecję, którą starszy obiecał, że zachowa. Miał zamiar rozkoszować się chwilą wolnego, by odpocząć psychicznie po dniu pełnym wrażeń, niestety w większości negatywnych. Siedząc na łóżku z laptopem ułożonym na kolanach, zerknął w bok na stoliczek, gdzie leżał prezent otrzymany od Jimina. Wtem przypomniało się szatynowi, że miał skontaktować się z przyjacielem poprzedniego dnia, jednak kompletnie wyleciało mu to z głowy.
Obecnie mógł się jedynie przygotować na prawdziwy lament oraz biadolenie ze strony starszego za braki w pamięci i ignorowanie jego osoby. Dlatego czym prędzej włączył Skype'a i odetchnął z ulgą, gdy dostrzegł, że brunet był również zalogowany. Momentalnie nacisnął ikonę z zieloną słuchawką przy imieniu wyższego, próbując się połączyć, w myślach zaś zastanawiając się jak długo będzie zmuszony słuchać jego zrzędzenia.

— TaeTae! — Nieco zniekształcony głos przyjaciela wydobył się z głośników zainstalowanych w komputerze. — No kurwa nareszcie, ty bucu! Ty wiesz po co, ktoś kiedyś wymyślił coś takiego jak komórkę? Po to żeby się z innym kontaktować, debilu! Byłem pewny, że coś ci się stało, bo od wczoraj nie ma z tobą żadnego kontaktu, a sygnału też nie było, gdy do ciebie dzwoniłem! Mam ochotę ci pieprznąć w tym momencie. Serio, coś ty zrobił z tym telefonem? Utopiłeś go czy co? — Tak jak przypuszczał, młodszy był wściekły na niego i nie oszczędzał jego bębenków w uszach.

— Wiesz, Chim.... Trochę się tu wydarzyło i totalnie zapomniałem o tym, że miałem do ciebie napisać. Komórka chyba leży gdzieś rozładowana, ale pewny nie jestem, bo od ponad doby nie miałem jej w ręce. — Podrapał się lekko zakłopotany po karku, gdyż dotarło do niego w jak beznadziejnej sytuacji postawił swojego przyjaciela, który zapewne z siebie wychodził ze stresu i niepokoju.

— No po prostu idiota z ciebie... Nie rób tego więcej, okay? Napisz chociaż, że jesteś cały i nie masz dla mnie czasu, a nie — westchnął, odgarniając na bok grzywkę z czoła. — Ale co się stało, bo widzę, że coś jest nie tak. Wyglądasz jakby ci ktoś chomika rozjechał. — Obaj zaśmiali się z niezbyt błyskotliwego żartu szatyna, który został wymyślony jeszcze w czasach szkolnych.

— Pamiętasz jak mój dziadek chorował na oczy, a ostatecznie oślepł? U mojego ojca zdiagnozowali dokładnie to samo — odparł, nawet nie starając się zachować pozory niewzruszonego oraz opanowanego. — Ale możemy zmienić temat? Mam na dziś już dość smutnych wiadomości...

— Jasne, stary. Hm... To wiesz co? Może otwórz prezent ode mnie? Powinien ci się humor poprawić. — Uśmiechnął się ciepło do kamerki zachęcając tym samym drugiego do działania.

— Okay. W sumie dobry pomysł. — Odłożył laptopa obok na łóżku, by móc bez przeszkód chwycić w ręce pakunek. Ponownie usiadł wygodnie, ustawiając monitor tak, by dobrze było go widać i bez zbędnej zwłoki rozerwał opakowanie. Na widok albumu ze zdjęciami spojrzał na Jimina nie dowierzając, że ten zdecydował się na taki upominek.

— No weź go otwórz, a nie się na mnie gapisz.

Zrobił jak mu kazano, ponownie przenosząc wzrok na okładkę w stonowanych kolorach, przedstawiającą dwójkę chłopców siedzących daleko na pagórku z rękami w górze. Gdy przewrócił na pierwszą stronę, miał ochotę jednocześnie się śmiać i wygiąć usta w grymasie przypominającym płacz, bo tego się nie spodziewał. Z jednej strony, owszem był to album ze zdjęciami, lecz z drugiej posiadał on wiele miejsca po bokach, gdzie Park zapisywał najważniejsze lub najśmieszniejsze historyjki związane z fotografią tudzież okresem, kiedy była ona robiona. Niby rzecz banalna, a jak wiele szczęścia potrafiła sprawić przypominając o wielu sytuacjach, których sam już nie pamiętał.

Kadry zawsze przedstawiały Kima, lecz w różnych momentach jego życia, z najrozmaitszymi fruzyrami, włącznie z tym jak posiadał wściekle rude włosy, również w przeróżnych strojach. Jednak były dwie kwestie, które łączyły wszystkie te zdjęcia w spójną całość, a mianowicie roześmiane oczy głównego bohatera i ludzie go otaczający. Niektóre jednostki zaczęły pojawiać się w późniejszym okresie jego istnienia, jednak nie miało to większego znaczenia, gdyż dawały mu tyle samo wsparcia, co te, które już dotychczas w nim były.

— Wiem, że takie trochę tandetne i w ogóle. W dodatku, takie prezenty powinno się dawać na okrągłe urodziny, ale od dłuższego czasu mnie to męczyło. Żeby nie było, na końcu masz kopertę, a w niej bilet na spotkanie z twoim ulubionym trenerem personalnym, który będzie robił też za dietetyka na jakimś tam evencie związanym z ćwiczeniami, po nowym roku - powiedział wszystko, praktycznie jednym tchem, gestykulując przy tym żywo.

— Dzięki ChimChim. To jeden z najlepszych prezentów jaki dostałem. - Żałował, że nie mógł w tym momencie podejść do przyjaciela i go uściskać, bo tamten zdecydowanie na to zasługiwał.

— Tak myślałem, że pomysł z tym zlotem fanów ci się spodoba. I nie masz za co dziękować, to drobiazg. - Machnął ręką, jakby od niechcenia.

— Wejściówka jest super, ale album znacznie lepszy. Jeszcze raz dziękuję, Jimin.

~ ~ ~ ~ ~

Leżał w łóżku i nie mógł zasnąć, ciągle analizując w głowie nie tylko prezent od bruneta, ale również wydarzenia, które miały miejsce zarówno na nieszczęsnej imprezie, jak i po niej. Upłynęło już trochę czasu, dlatego mógł na niektóre rzeczy spojrzeć z nieco innej perspektywy lub chociaż obiektywnie, nie tylko poprzez pryzmat emocji, gdyż te zdążyły się nieco uspokoić. Musiał wszystko sobie odpowiednio skategoryzować oraz odpowiednio poukładać, by mieć jasny pogląd na wszystkie zdarzenia.

Po pierwsze, był na imprezie z Jiminem. Po drugie, Namjoon widział jak im ktoś coś do kieliszków dosypuje. Dalej, najebali się w trzy dupy, Park wylądował przez to oraz dragi u jego przełożonego, on natomiast w mieszkaniu, gdzie z rana zastał Yoongiego i Jeongguka. Pamiętał także, że uprawiał z tą dwójką seks. Jednocześnie. Świadczył też o tym dyskomfort w tyłku następnego dnia. Choć także musiał przyznać, że był on niewielki jak na to, co prawdopodobnie działo się owej nocy, dlatego też zastanawiał się czy były to spowodowane używkami, czy raczej odpowiednim przygotowaniem. Nie chciało mu się w druga opcję wierzyć, ale musiał ją brać pod uwagę, jeśli jego osąd nie miał być subiektywny. Po piąte, gdy kolejnego dnia się obudził, uciekł z mieszkania, kiedy tylko ich zobaczył. Przez cały ten zamęt i emocje, które przyćmiły jego racjonalne myślenie, zamiast dzwonić do bruneta, skontaktował się z Minjin. Prawdopodobnie miały też wpływ na to narkotyki, które wciąż mogły płynąć w jego krwiobiegu, jednak tego nie był pewny, bo mimo iż poczytał w internecie na temat różnych prochów, żadne w całości nie opisywały jego objawów. Nie zdziwiłby się gdyby dostał jakąś kiepską mieszankę wszystkiego, co w sumie wyjaśniałoby jego dziwne i bipolarne zachowanie. Na koniec, wyszło na to, że Chim znalazł swojego adoratora, notabene jego szefa, o którym zdążył mu już nawet wspomnieć w jednej z miliona wiadomości, wysłanych przez niego na KaKaoTalk. On zaś był w przysłowiowej czarnej dupie, bo nie dość, że został wykorzystany, to jeszcze okazało się, iż w prawie stu procentach jego ojciec straci wzrok.

Gdy ta myśl do niego dotarła, zrozumiał jak błahe jego problemy były, w porównaniu do tych, z którymi borykali się jego rodzice. Dlatego postanowił, że gdy tylko wróci do Seulu będzie się starał o awans, nadgodziny albo będzie zmuszony poszukać jeszcze jednego etatu tudzież stanowiska w innej firmie, by móc wesprzeć finansowo bliskich. Co prawda, ci nic od niego nie chcieli i upierali się, że sami sobie poradzą, bo mają wystarczająco dużo oszczędności, by zawczasu przygotować remont w domu oraz przystosować wszystko pod osobę niewidomą.

Jednak pieniądze te kiedyś się skończą, a ojciec prędzej czy później nie będzie mógł pracować w swoim zawodzie, skoro straci jeden z najważniejszych narządów potrzebnych mu do wykonywania jego profesji. Matka nie zarabiała przecież aż tyle, by móc utrzymać zarówno siebie jak i męża, a później zapewne będzie musiała w ogóle zrezygnować z pracy na rzecz opieki, gdyż ten sobie sam nie poradzi.

Dlatego nie było innego wyjścia, jak to, by Taehyung sam odkładał pieniądze na konto oszczędnościowe lub lokaty, w ten sposób zabezpieczając siebie oraz rodzinę przed upadkiem na samo dno. Martwił się najbardziej tym, że nigdzie nie dostanie wystarczających pieniędzy, gdyż potrzebował je zarobić w jak najkrótszym odstępie czasu, a nie było wiadome, kiedy starszy Kim straci kompletnie wzrok.

Jeśli żadna firma projektowa nie będzie nim zainteresowana lub nie zaproponują odpowiednio wysokich zarobków, będzie musiał się chwytać wszystkiego co popadnie, byle tylko móc pomóc tym dwóm osobom, które były w stanie zrobić dla niego wszystko. Wypadało, by w końcu odpłacił się im za ogrom miłości oraz poświęcenia jakie mu podarowali, dlatego nawet przelotna wizja sprzedania swojego ciała nie okazała się być aż tak obrzydliwa, jak powinna. Miał nadzieję, że nigdy nie dojdzie do tej sytuacji, ale jeśli trzeba będzie to odda się, byle tylko pomóc rodzicom. A skoro ostatnio udowodniono mu, że tylko na dziwkę się nadaje, bo jest sprzedajny jak jedna z nich, to może faktycznie powinien spróbować?

Pamiętaj, jesteś nic nie wartą kurwą, Kim.

----------------------------------------------------------------------------------------------


Wiecie co? I'm totally happy~ Skończyła mi się sesja (no kurwa, w końcu, bo ile można! -.-), a w pt byłam na koncercie Lindsey Stirling i jestem mega oczarowana *^* 😍 Zrobiła takie genialne show, że aż mnie w posadzkę wbiło, do tego jest utalentowana, zabawna, urocza i śliczna~ T.T Na myśl przywodzi mi trochę wiewióreczkę xd
Dlatego jeśli ktoś jej nie zna, to mega polecam! Trochę to inne od kpopu ale niesamowite! <3

W dodatku w końcu bd miała czas na pisanie, bo mi się powoli zaczynają kończyć rozdziały, które miałam napisane na zapas^^"

No a wracając do Taeah, to kochajcie i wspierajcie nasze maleństwo, dobrze? On potrzebuje tego... 
I wiem, że też za wiele się tu nie dzieje, jedynie wyjaśnione zostały niektóre sprawy, które mam nadzieję, dają wam dobry podgląd na sytuację^^

Proszę o ☆ i komentarze, bo wasza opinia jest dla mnie na prawdę ważna, a nie zawsze się nią ze mną dzielicie ;c

Miłego dzionka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro