Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IX

— No Kim Taehyung, muszę ci pogratulować. Twój pomysł z rozszerzeniem inwestycji był jak najbardziej trafny i okazał się dużym sukcesem. — Namjoon uśmiechnął się przyjaźnie i upił łyk piwa trzymanego w prawej ręce. — Jednak Jeon miał rację — dopowiedział ciszej, jakby kierował te słowa do siebie.

Znajdowali się w klubie, specjalnie wynajętym na okazję związaną z uczczeniem realizacji jednego z ich największych projektów przy jakim mieli dotychczas możliwość pracować oraz by współpracownicy mogli się zintegrować w luźnej atmosferze i przy kilku tak zwanych głębszych.

— Miał rację? O co chodzi? — Kim był szczerze zdziwiony, gdyż nie wiedział o czym mówił jego przełożony.

— A to Ty nic nie wiesz? To aż dziwne, że nic nie dotarło do twoich uszu przez ten czas.

— Naprawdę, nie wiem o czym Pan mówi — odpowiedział zmieszany.

— Pamiętasz jak na samym początku tej inwestycji pojechałeś z kierownikiem do parku na oględziny i by zebrać wszystkie potrzebne parametry? — Po uzyskaniu potwierdzenia w postaci skinienia głową, starszy kontynuował. — No, to wtedy kiedy kierownik wrócił już sam, bez ciebie, postawił praktycznie całą firmę na głowie. Latał, darł się na wszystkich, wydawał polecenia na prawo i lewo, tylko po to aby udało się wszystko dograć w Urzędzie Miasta. Męczył ich przez cały ten oraz kolejny dzień tylko, by zgodzili się rozszerzyć projekt. Podobno nawet uruchomił jakieś swoje kontakty, by to wszystko się udało. Jeon zawsze był przerażający i despotyczny, ale wtedy pobił samego siebie. Nikt nie miał odwagi się do niego zbliżyć, a co dopiero zanegować jego pomysł. Nawet ja miałem opory, by się dowiedzieć skąd nagle taka zmiana planów. A gdy mi łaskawie ale już na spokojnie, po kilku godzinach odpowiedział, że po prostu miałeś wizje i chce ją wdrożyć w życie, myślałem że tam padnę. Oczywiście wieść ta dość szybko rozeszła się po całej firmie i wciąż się nadziwić nie mogę jakim cudem nikt nie wytykał cię palcami czy obgadywał za plecami. Pewnie Jeongguk tak wszystkich zastraszył, że nawet nie śmieli tego zrobić.

Szatyn stał, jakby go wrosło w ziemię i nie potrafił przyswoić ledwo co usłyszanych informacji. Nawet nie wiedział, która część tej wypowiedzi zrobiła na nim największe wrażenie. Przecież, po pierwsze dwudziestopięciolatek nie był straszny. Nigdy, ale to nigdy przy nim nie podniósł głosu, zawsze był opanowany, spokojny i miły, pomagał mu na każdym kroku oraz tłumaczył wszystko z niebywałą cierpliwością. Dlatego wizja wkurzonego kierownika, który biega po firmie i wszystkich ustawia niczym w wojsku, wydawała mu się niezbyt realna. Toż to niemożliwe, by nie zauważył wcześniej takiego zachowania u młodszego. Po drugie, czemu brunet miałby robić tyle hałasu oraz zamieszania? Na pewno nie z tego powodu, że miał nagle pomysł, by nieco inaczej zagospodarować ten kawałek zieleni znajdujący się niedaleko jego mieszkania. To było po prostu niemożliwe i o bardziej nierealnej rzeczy chyba jeszcze nie słyszał, więc musiało się coś Namjoonowi pomylić. W dodatku, zapewne prędzej czy później usłyszałby o tym zdarzeniu, a przez miesiąc nikt nie pisnął choćby jednym słowem. Miał mieszane uczucia, bo Kim nie miałby żadnego celu w okłamaniu go. Tym bardziej, gdyby to wszystko, co mówił okazało się prawdą, a główny projektant faktycznie należał do osób z wybuchowym charakterem, to mógłby mieć później nieprzyjemności w pracy. Za dużo by ryzykował puszczaniem fałszywych plotek na tak mało istotny temat. Mimo tego, wciąż nie zmieniało faktu, iż Tae nie był skłonny uwierzyć, że młodszemu mógł choćby w tak dużym stopniu spodobać się jego pomysł, by robić o niego tyle rabanu. To się wszystko kupy nie trzymało.

Na jego szczęście nie musiał nic w tej kwestii odpowiadać Namjoonowi, którego zdążyła już odciągnąć Amber i zająć rozmową na inny temat. Rozejrzał się po lokalu, w którym zebrali się już wszyscy pracownicy, część stała przy barze zamawiając alkohol, inni znowuż zasiedli przy stolikach zastawionych różnymi przekąskami. DJ na dobre zdążył rozstawić sprzęt oraz poznać gust muzyczny zgromadzonych w pomieszczeniu osób. Miejsce to nie należało do dużych, dzięki czemu było znacznie przytulniej i bardziej klimatycznie. Aż dziw brał szatyna, że ściany tak dobrze tłumiły muzykę z sąsiadującej sali, która była częścią dość sporego i znanego klubu w tej dzielnicy. Jak widać, prezes szarpnął się zamawiając całą strefę VIP tylko dla swoich podwładnych, by ci mogli się odpowiednio zabawić i zrelaksować.

Kim skierował się do baru, by zamówić sobie niskokalorycznego drinka, przy okazji zerkając w różnych kierunkach, podświadomie szukając wzrokiem mężczyzny wokół którego ciągle wirowały jego myśli. Gdy odbierał swoje zamówienie od młodo wyglądającego barmana, dostrzegł Jeongguka rozmawiającego z kierownikiem działu kosztorysów. Z wrażenia prawie wypuścił trzymaną w ręce szklankę, bo takiego widoku w życiu się nie spodziewał.

Na co dzień widywał wyższego ubranego elegancko, w dopasowanych lub prostych spodniach, koszulach i nie tak rzadko również w garniturze, czy choćby marynarce. Już wtedy nogi się pod nim uginały, a erekcja potrafiła nagle obudzić się do życia. Jednak przez cały ten czas nie widział go w zwykłych ubraniach, które ten nosił, gdy nie był w pracy. Nawet na poprzednich imprezach firmowych, brunet przychodził od razu z firmy, więc nie przebierał się w nic luźniejszego. Tym razem jednak widać, że miał chwilę wolnego i mógł się wcześniej przygotować na wyjście do klubu.

Tae sam już nie wiedział, przez co tak się momentalnie podniecił, czy była to zasługa luźnych, jeansowych spodni z niższym krokiem, beżowych Timberlandów, na punkcie których Kim miał tak zwanego bzika, bo mężczyźni w tych butach zawsze wydawali mu się bardziej męscy. Może jednak to biała, niebywale cienka koszula, której dwa górne guziki pozostawały rozpięte, a sam materiał w odpowiednim świetle idealnie ukazywał mocno zarysowane mięśnie i szerokie barki, doprowadziła go na skraj wytrzymałości? A na dokładkę, gdyby było mu mało, młodszy postanowił tym razem wystylizować nieco swoje włosy, unosząc grzywkę i zaczesując ją na jedną stronę, dzięki czemu zostały uwydatnione jego kości policzkowe wraz ze szczęką, która prezentowała się jeszcze bardziej seksownie niż normalnie. Sam nie wiedział, że było to w ogóle możliwe. A jednak. Chyba głównym celem w życiu Jeona było przyprawianie go o palpitacje serca, co mu się udawało za każdym razem. Aż dziw brał, że przeżył te wszystkie mini zawały.

Dwudziestopięciolatek jakby czując czyjś wzrok na sobie, zerknął w prawo krzyżując swoje spojrzenie ze starszym, jednocześnie uśmiechając się do niego półgębkiem. Ten tylko zdołał wciągnąć ze świstem powietrze w płuca, a gdy pomysł ucieczki nawiedził jego umysł, spostrzegł że było już za późno, gdyż młodszy zmierzał się w jego kierunku. No to kurwa wpadłeś, Kim. Jeon nakrył cię na gwałceniu go wzrokiem. Tysiące myśli wirowało wewnątrz jego głowy, a większość z nich dotyczyła wymówki, jaką miałby uraczyć młodszego na temat tego, czemu się w niego tak intensywnie wpatrywał przez ostatnią minutę. Oczywiście, część scenariuszy także pokazywała mu jego, głośno jęczącego pod młodszym, który wymierzałby mocne pchnięcia taranując tym jego wejście i rozrywając je na strzępy. Strzelił sobie mentalnego prawego sierpowego za fantazje, które pojawiły się w najmniej odpowiednim ku temu momencie.

— Moje gratulacje, Taehyungie. To dzięki tobie tak hucznie dzisiaj się bawimy. — Młodszy wystawił przed siebie dłoń z trzymanym w niej szkłem, by móc uderzyć o ten Tae. — Twoje zdrowie, maleństwo.

I w tym momencie szatyn już nie wiedział czy mu się to przesłyszało, bo jakby nie patrzeć muzyka grała już całkiem głośno. Dodatkowo dość mocno jego uwagę odciągały widoki przed nim, w postaci dosyć sporego odkrytego fragmentu klatki piersiowej Jeona, która w pewnym momencie była w jeszcze większej mierze widoczna przez fakt, że młodszy się nad nim pochylił chcąc wypowiedzieć owe słowa do jego ucha. Tylko starszy był na tyle rozkojarzony, że ten mógłby mu opowiadać o zwyczajach godowych wśród pająków, a on by nawet się nie zorientował, że cokolwiek do niego mówił. Nogi miał niczym stworzone z cukru, który pod wpływem temperatury się roztapiał, a jedyne co w tej chwili słyszał to swój wewnętrzny pisk, bo tak strasznie marzyło mu się w tym momencie przejechać językiem, po tej gładkiej i lśniącej przez lasery skórze. Najchętniej rzuciłby się na wyższego, wskakując mu na biodra, owijając swoje nogi wokół jego pasa i wpijając w usta, przy okazji zdzierając z niego zawadzający materiał. Nawet nie przeszkadzałoby mu to, że znajdował się w klubie pełnym ludzi, co gorsza, jego kolegów z pracy, gdyż w tym momencie liczyła się tylko jego nieokiełznana chcica.

Przełknął ciężko ślinę i przyćmionym przez nadmiar emocji wzrokiem spojrzał w oczy młodszego, który wpatrywał się w niego jakby oczekując jakiejś reakcji lub odpowiedzi. Gdyby tylko on wiedział o co mu chodziło, to byłaby połowa sukcesu, bo jeszcze musiał się odezwać, nie krzycząc czy jęcząc przy tym, co wydawało mu się wręcz niemożliwe w danej chwili.

— Em... wybacz kierowniku, nie usłyszałem co powiedziałeś. Można jeszcze raz powtórzyć? — Miał nadzieję, że nie brzmiał tak żałośnie jak mu się wydawało, bo inaczej mógł już całkowicie odpuścić sobie młodszego. W jego głowie nawet skrzek zarzynanej żaby dźwięczał ponętniej w porównaniu do jego głosu.

— Taehyungie, mówiłem ci już, że nie musisz być taki formalny i możesz zwracać się do mnie po imieniu. A pytałem się czy nie zamówić nam po jeszcze jednej kolejce. Usiądziemy sobie przy którymś ze stolików oddalonych od głośników i porozmawiamy na spokojnie. Co ty na to? — Kim był jedynie w stanie pokiwać głową na znak zgody, bo nie ufał już swemu gardłu, które stwarzało mu problemy nawet z powzięciem większego haustu powietrza przez usta.

Zajął jedno z wolnych miejsc, o których wspomniał chwilę wcześniej młodszy, próbując jednocześnie się uspokoić, by znów się nie ośmieszyć. W tle umysłu wciąż tliła się myśl o tym, że miał przecież starać się uwieść bruneta, więc zachowanie napalonej, pizdowatej nastolatki musiał odłożyć na później, najlepiej dając upust owym emocjom w swoich czterech ścianach. Teraz musiał zamienić się w pewnego siebie, młodego mężczyznę, który swoimi gierkami podnieci drugiego. Żałował jedynie, że tak jak banalnie to brzmiało, tak ciężko mu było chociażby przestawić tory swojego myślenia, jednak podniecenie wciąż buzujące w jego żyłach motywowało go do działania i odkrycia w sobie niebywałego talentu aktorskiego. W końcu istniała szansa na to, że podoba się młodszemu, zważywszy na to, co wcześniej powiedział do niego Namjoon i Jeongguk, o ile tylko słuch mu figli nie plótł.

— Nie wiedziałem jakiego drinka ci wziąć. Miałem dylemat między Bellini a Sex on the Beach, ale ostatecznie zamówiłem tego drugiego. — Postawił przed nim na stoliczku pomarańczowo-czerwony napój w wysokim kieliszku i owocem wbitym z jednej strony, uśmiechając się przy tym zachęcająco.

— Dziękuję, na pewno będzie mi smakował. - Również odpowiedział uśmiechem, przy którym lekko ukazały się jego zęby.

— No to twoje zdrowie. Jeszcze raz gratuluję tego, że twój pomysł odniósł sukces.

Jeon uniósł swojego tumblera wypełnionego lodem i whiskey, czekając aż starszy uczyni to samo ze swoja szklanką typu hurricane, by wykonać ruch ręka niby to stukając się szkłem. Kim upił łyka swojego trunku rozkoszując się jego słodkim smakiem.

Mimo, że napój ten należał do typowo kobiecych drinków, zdecydowanie mu odpowiadał, przy okazji zastanawiał się czy jego nazwa nie była drobną aluzją ze strony przełożonego, który intensywnie się w niego wpatrywał. Nie wiedział czy odpowiednio interpretuje wysyłane w jego kierunku sygnały, ale jak ostatnio stwierdził, żyje się tylko raz, więc musi próbować, bo inaczej będzie żałował zmarnowanej okazji. Napił się jeszcze odrobinę alkoholu i odstawił go na swoje poprzednie miejsce, w palce chwytając kawałek pomarańczy, który wciąż był wbity u wierzchu szklanki. Oblizał swoje wargi nim umieścił między nie owoc zasysając się na nim i spijając z niego wszelkie soki, co rusz spoglądając na Jeona, którego ciemne, niemal czarne tęczówki nawet na ułamek sekundy nie odrywały się od niego. W pewnym momencie cieniutka strużka nektaru uleciała z kącika jego ust, kierując się w dół i spływając po brodzie. Jednak, nim zdążyła skapnąć na podłogę, starł ją palcem wskazującym, którego następnie oblizał wpatrując się w oczy wyższego mężczyzny zasiadającego przed nim. Odłożył skórkę pomarańczy obok drinka, biorąc do ręki serwetkę i delikatnie wytarł twarz oraz palce.

— Och, ale ze mnie niezdara, aż się cały ubrudziłem i teraz mam lepkie palce. Idę się tylko umyć i zaraz wracam. — Na odchodne lekko się uśmiechnął, gdy zobaczył pobielałe knykcie młodszego, mocno zaciskające się wokół szklanki z whiskey.

Był na prawdę z siebie dumny, gdyż można było dostrzec gołym okiem, że jednak nie był obojętny Jeonggukowi, działał na niego, no i co najważniejsze, nie wypadł na tyle z obiegu w kwestii podrywania innych mężczyzn.

Przekroczył próg pustej łazienki i skierował się w kierunku umywalek uprzednio przyglądając się sobie w lustrze. Znów pochwalił się w myślach za pomysł zabrania Jimina na zakupy, bo prezentował się powalająco w błękitnej koszuli ze stójką w drobne, białe paseczki, czarnych, obcisłych rurkach i eleganckich butach w tym samym kolorze. Wyglądał tak wspaniale, że zbytnio dodatki nie były mu potrzebne, dlatego też zdecydował się jedynie na trzy pierścionki. Zaśmiał się z siebie, bo jak tak dalej pójdzie to popadnie w samozachwyt i jeszcze stanie się narcystycznym pseudo playboyem, czyli kolejnym Jacksonem, a to była ostatnia rzecz o jakiej marzył.

Pochylił się przy kranie, by móc dokładnie zmyć z dłoni lepką ciecz, która wciąż się na nich znajdowała. W pewnym momencie usłyszał dźwięk otwieranych drzwi, lecz nie zwrócił na to uwagi, dokładnie spłukując z rąk mydło, by móc je za chwilę osuszyć papierowym ręcznikiem. Jednak nie zdążył tego uczynić, czując lekkie szarpnięcie za nadgarstek i widząc przed sobą szerokie ramiona Jeona, który ciągnął go w kierunku jednej z kabin.

— Co się stało? Jeongguk, c-co robisz? — Poczuł za plecami zimne kafelki, gdy młodszy wepchnął go lekko do małego pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi i przygważdżając do ściany.

— Ah, Taehyungie... Wyglądasz dzisiaj zbyt dobrze — szepnął mu do ucha, opierając się ręką o ścianę na wysokości jego głowy i ustami wodząc po rozgrzanej skórze szyi Kim. — A twój piękny tyłeczek aż się prosi o klapsy w tych spodniach. — Momentalnie, po wypowiedzeniu owych słów, druga dłoń zacisnęła się na lewym pośladku mocno go ugniatając. — Już nie mogę się powstrzymać, za bardzo mnie kusisz.

Z ust niższego wydobył się przeciągły jęk, gdy młodszy docisnął swoim kroczem do jego już lekko nabrzmiałej erekcji, usta mocno zassały się na szyi, przegryzając ją w okolicy obojczyka, a palce z niebywałą stanowczością ściskały tyłek. Nie wiedział co się w tym momencie działo, bo przecież jeszcze chwile temu zwyczajnie mył ręce, a teraz był przyszpilony do ściany przez dwudziestopięciolatka, który całował jego szyję i pobudzał męskość poprzez mocne ruchy bioder, które napierały na niego. Nie miał nawet możliwości głębiej się nad tym zastanowić, bo czuł jakby mu mózg w tym momencie wyparował i zdany był tylko na wszelkie bodźce, które młodszy idealnie stymulował. Wplótł więc palce między gęste kosmyki mężczyzny, pociągając nieco za nie, gdy czuł zęby na odsłoniętej skórze, jednocześnie próbując ograniczyć odgłosy wydobywające się z niego do cichych westchnień. To było dla niego zdecydowanie za wiele, a jednocześnie i tak mało, bo ciągle chciał więcej. Te duże i szerokie ręce na każdym kawałeczku jego spragnionego ciała, mokre i ciepłe usta na tych jego, a członek młodszego w sobie. Jednak oni wciąż stali ubrani, a bokserki uciskały go niemiłosiernie, więc postanowił się uprosić o więcej uwagi w tymże miejscu i sam otarł się o pachwinę Jeona wywołując tym jego ciche sapnięcie.

— Czyżby mój słodziutki podniecił się i chciał czegoś więcej? — Uśmiechnął się zawadiacko, spoglądając w przyćmione pożądaniem oczy szatyna. — Fuck. Jesteś tak seksowny, nawet nic nie robiąc. Dzisiaj masz taryfę ulgową i przez to, że tak zajebiście wyglądasz dostaniesz nagrodę. Czego byś chciał Taehyungie? — Przeniósł dłoń, którą opierał się o zimne kafelki na krocze mniejszego, zaciskając się na nim, czym wywołał tylko coś na kształt jęku i wciągnięcia powietrza jednocześnie. — Och, czyżbyś tego pragnął? Mam się z tobą zabawić? — Starszemu wydawało się, że skinął głową na to pytanie, ale w obecnym stanie nie był już niczego pewien, nawet tego jak się nazywał. Podniecenie wręcz rozsadzało go od środka i chciał już dać mu upust, ale wciąż było mu mało, chciał jeszcze więcej. — Dobrze, maleństwo. Zabawimy się.

Niski pomruk Jeona zadźwięczał mu w uszach przez co jego pobudzony członek lekko drgnął. Jeongguk szybkim ruchem rozpiął czarne rurki i zsunął je w dół wraz z bokserkami, by po chwili złapać za trzon penisa przyprawiając tym Kima o dreszcze, które rozeszły się po całym jego ciele. Młodszy od razu zaczął poruszać energicznie dłonią, drugą zaś ugniatał pośladki, co rusz wymierzając w nie klapsy, które roznosiły się echem po wciąż pustym pomieszczeniu. Palce co jakiś czas schodziły na uda, lekko je masując, by później znów uderzyć w sterczące półkule.

Taehyungowi było tak dobrze, że nie potrafił określić tego słowami. Już dawno nie czuł się tak wspaniale, a fakt, że dotykał go nie kto inny jak Jeon, tylko jeszcze bardziej go pobudzał. Nie chciał jednak stać bezczynnie i jęczeć jak rasowa dziwka, pragnął również młodszego zadowolić, choć wiedział, że ten prędzej czy później, swoją część przyjemności także otrzyma. Aczkolwiek, nie zmieniło to jego zamiarów i przeniósł jedną z rąk w okolice krocza mężczyzny, by zacząć się mocować z zamkiem, który po chwili ustąpił, tak samo jak guzik jeansów. Zaciskał swoje drobne palce na nabrzmiałej męskości marząc, by jak najszybciej znalazł się on w jego wnętrzu, mocno uderzając w prostatę.

— Ssij. — Młodszy warknął, wpychając mu w usta dwa palce prawej ręki, które uprzednio obejmowały jego penisa.

Oczywiście uczynił tak jak mu kazano, starając się je jak najlepiej nawilżyć, w końcu robił to dla własnego, późniejszego komfortu. Nagle poczuł, że wyższy odciąga jego dłoń od swojego przyrodzenia i stanowczym ruchem dociska ją na wysokości głowy, jednocześnie całując szyję na całej długości, co jakiś czas przegryzając ją mocniej. Był pewien, że kolejnego dnia będzie miał pełno krwistoczerwonych plamek na sobie, co w sumie go cieszyło, upewni go to tylko, że obecna sytuacja nie była wymysłem jego wyobraźni. Wtem Jeon naparł na niego całym ciałem, ocierając swoim penisem o tym jego i zaczął poruszać biodrami, a palce znajdujące się pomiędzy wargami mniejszego niezbyt skutecznie stłumiły jego krzyk. Taehyung był pewien, że długo tak nie pociągnie i jeśli młodszy zaraz nie zacznie rozciągać jego ciasnych ścianek, to sam to zrobi, by jak najszybciej nabić się na dumnie prężącą się przed nim męskość. Wyższy zawsze wydawał się idealny Kimowi, pod każdym względem, zarówno fizycznym jak i osobowości. Tym razem również Jeongguk nie zawiódł jego oczekiwań, a nawet mógłby śmiało powiedzieć, że pozytywnie go zaskoczył, gdyż wzrost dwudziestopięciolatka idealnie odzwierciedlał długość i szerokość tego cuda, które miał nadzieję, znajdzie się jak najszybciej w jego wnętrzu.

Po niespełna kilkunastu sekundach, Jeon jakby wysłuchał mentalnych modłów mężczyzny znajdującego się niemal pod nim i przeniósł swoją prawą rękę na pierścień mięśni, by zacząć napierać na nie jednym paliczkiem.

—  Ej, Im Jaebum! Widziałeś gdzieś kierownika Jeona? Kim Seokjin wszędzie chodzi i go szuka, ale nie potrafi nigdzie znaleźć. Może już się zmył? — Szatyn ostatkiem sił, stłumił w sobie pisk spowodowany nagłymi głosami, które rozbrzmiały w łazience. Kompletnie zapomniał o imprezie, na której się znajdował. Młodszy skutecznie przeniósł jego myśli w zupełnie inne rejony, które nijak się miały do ciasnej kabiny toalety klubu, gdzie bawili się pracownicy z jego firmy. Przestraszony spojrzał w oczy mężczyzny i przeraził się jeszcze bardziej, gdy dojrzał uniesiony kącik ust oraz błysk w tęczówkach drugiego, bowiem ten nie mógł oznaczać niczego dobrego.

—  Musisz być teraz bardzo cichutko, przecież nie chcesz, by ktoś cię usłyszał, prawda? 

Słowa te były wypowiedziane wręcz bezgłośnie, wprost do jego ucha, tak że nie był do końca pewny, czy na pewno je usłyszał, czy jednak były one jedynie wytworem jego wyobraźni. Dlatego chciał się zapytać, by potwierdzić swoje przypuszczenia, lecz nie zdążył, bo nagle poczuł jak cały palec młodszego znajduje się w jego wnętrzu. Ruch ten był tak niespodziewany, że wydał z siebie zduszone sapnięcie, które w ostatnim momencie udało mu się stłumić poprzez przegryzienie warg, niemal do krwi. Nie mógł uwierzyć, że młodszy był zdolny do takiego zachowania i balansowania na granicy bycia przyłapanym przez swoich podwładnych, na zabawianiu się jednym z nich w klubowej toalecie. Przecież dużo w ten sposób ryzykował. Lecz najwidoczniej podniecały go takie sytuacje, skoro zamiast się zlęknąć, gdy z gardła starszego wydobyły się dźwięki słyszalne dla osób znajdujących się w pomieszczeniu, ten tylko jeszcze szerzej się uśmiechnął i zassał na jego obojczyku. Tae robił co mógł, by jego koledzy nie zorientowali się, że nie są sami w ubikacji, a gdy w końcu wyszli, wypuścił powietrze z głośnym świstem, który momentalnie zamienił się w przeciągły jęk, czując mocniej oplatające palce na swojej męskości.

—  Bardzo ładnie się spisałeś, maleństwo. Najchętniej w nagrodę bym cię mocno zerżnął, ale jak słyszeliśmy, szukają mnie, więc musimy załatwić to szybciutko. Dłuższe i mocniejsze zabawy zostawimy na kiedy indziej.

Mrugnął do niego, od razu zaczynając w szaleńczym tempie poruszać obiema rękami, doprowadzając tym starszego na szczyt. Mogłoby się wydawać, że przez stres spowodowany obawami nakrycia, jego podniecenie powinno drastycznie opaść lub nawet zniknąć, jednak cała ta sytuacja podziałała na niego jeszcze bardziej pobudzająco. Dlatego kwestią czasu było rozlanie się jego ciepłego nasienia na dłoń Jeona i nieco głośniejsze wysapanie imienia sprawcy owego spełnienia.

Gdy zdążył unormować oddech, zorientował się, że jest już cały wytarty, tak samo jak kończyna wyższego, który był w trakcie zapinania paska od swoich spodni.

— Wybacz, słodziutki. Muszę już iść i serce mi się łamie na myśl, że muszę cię tutaj takiego zostawić, ale praca wzywa. Powtórzymy to jeszcze. — Poczuł lekkie muśnięcie warg młodszego na swojej skroni i zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, drzwi od kabiny zamknęły się za głównym projektantem.

Został sam z istnym tornadem utworzonym z jego myśli.

Kim, co tu się właśnie odkurwiło?

----------------------------------------
------------------------------------------------------

I jak? 😎 Ktoś się spodziewał takiego obrotu spraw?

Nie chcę się chwalić ale wg mnie, na serio dobrze wyszła mi ta część, dlatego jestem z niej strasznie dumna~ A co wy o niej sądzicie?

Bardzo proszę o ☆ i komentarze, bo bardzo zależy mi nas waszej opinii^^

Miłego dzionka!

PS. Uważajcie na siebie, bo pogoda nie rozpieszcza, a jakiś wirus krąży w powietrzu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro