Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

tres

Jungkook przekręcił kluczyk, a drzwi momentalnie odskoczyły. Zawsze zamyka drzwi wejściowe na dwa razy i dałby sobie rękę uciąć, że dziś zrobił tak samo.

Wszedł nieśmiało do mieszkania, rozglądając się tak, jakby był w nim pierwszy raz.

- Jimin? - zawołał, modląc się w duchu, żeby to faktycznie głos Jimina mu odpowiedział. - Jimin, przyszedłeś mi wyżerać z lodówki?

Swoje czarne trampki ściągnął, pocierając piętą o piętę i ruszył w głąb mieszkania, ślizgając się na skarpetkach, jak małe dziecko.

Przeszedł przez salon i kuchnię, ale oba pomieszczenia były puste. Może jednak nawiedza go już Alzheimer, może jednak nie przekręcił kluczyka dwa razy, kiedy wychodził rano do szkoły.

Zrzucił plecak na podłogę i ruszył ku swojej sypialni. Nie miał ochoty na nic. Chciał tylko się położyć i przespać ten okropny dzień, jakim jest pierwszy września. Okropny z dwóch powodów: po pierwsze tego dnia zaczyna się szkoła, co już jest faktem dobijającym, a po drugie - pierwszego września osiemnaście lat temu przyszedł na świat mały Jungkook (wtedy jeszcze Jiwoo, po tej aktorce).

Urodziny to najgorszy dzień w całym roku. Z wielu przyczyn. Tak wielu, że Jungkook mógłby wypełnić nimi szesnastokartkowy zeszyt w kratkę.

A tegoroczne były już w ogóle tragiczne. Jungkook czuł się tak, jakby wszystko leciało mu dzisiaj z rąk. Jakby cały świat postanowił być przeciwko niemu, razem z Namjoonem, Yoongim i całą resztą.

Był w tak podłym humorze, że sam się sobie dziwił, że jeszcze niczego nie rozwalił.

Urodziny Jungkooka można uznać za coroczną miesiączkę chłopaka. Bo tak się wtedy zachowywał, jakby miał okres. Albo i gorzej. Jakby miał dwanaście okresów jednego dnia.

Przekręcił lekko gałkę klamki i zanim jeszcze zdążył do otworzyć drzwi na szerokość swojej głowy, natychmiast je zamknął.

- Niespodzianka! - rozległ się stłumiony głos zza drzwi.

- Idź sobie - odpowiedział Jungkook, czując jednocześnie ogromne szczęście i równie ogromny smutek.

- Dopiero przyszedłem - powiedział Tae, wciągając młodszego do pokoju siłą.

- Taehyung, proszę cię - zaskomlał Jungkook, spuszczając nisko głowę.

Starszy złapał go mocno za ramiona i pobujał się z nim na boki, uśmiechając się przy tym szeroko.

- Wszystkiego najlepszego - powiedział radośnie, tuląc do siebie solenizanta. - Spełnienia wszystkich marzeń i tak dalej.

Jungkook uśmiechnął się lekko, spoglądając na Taehyunga spode łba, tak, jakby Taehyung był zbyt uroczy, by Jungkook mógł go zabić z zimną krwią.

Fiolet nadal trzymał się pojedynczych pasemek włosów chłopaka, a Jungkookowi nagle zaczął podobać się ten kolor.

- Czemu mi nie powiedziałeś? - zapytał młodszy, obejmując lekko starszego.

- Bo wtedy nie byłoby niespodzianki.

- Zabiję Jimina, jeśli się dzisiaj pokłócimy - mruknął pod nosem brunet.

- Czemu niby mielibyśmy się kłócić? I skąd wiesz, że to Jimin dał mi klucze, których, nawiasem mówiąc, nie mam zamiaru już oddawać?

- Jesteś zbyt oczywisty, Taehyungie - uśmiechnął się Kook, kierując się w stronę łóżka. Wizyta Taehyunga wcale oznaczała zmianę planów chłopaka. - A pokłócimy się pewnie dlatego, że zawsze w moje urodziny muszę się z kimś pokłócić. To tradycja.

- Wiesz co, Jungkookie?

Młodszy mruknął, dając Taehyungowi znak, że go słucha.

- Całe dwie noce poświęciłem na całowaniu własnej ręki, tylko dlatego, żeby dzisiaj nie wyjść na jakąś miłosną pokrakę, więc może zamiast się kłócić, to... no wiesz... - zaproponował Tae, rumieniąc się tak mocno, jak nigdy. - Znaczy, samo całowanie! - dopowiedział szybko.

Jungkook zachichotał, zakrywając usta jedną dłonią, a Taehyung dopiero teraz zwrócił uwagę na ten uroczy nawyk.

- Całowałeś się z ręką... poważnie?

- Jak najbardziej - powiedział z powagą Tae, pokazując młodszemu wierzch swojej dłoni. - Ale nie było to zbyt przyjemnie, więc raz ją za karę ugryzłem - ciągnął, obrysowując palcem ślad zębów pod lewym kciukiem.

- Jesteś nienormalny - skomentował Kook, kładąc się po przekątnej łóżka. Jedną nogę zarzucił na wezgłowie, a drugiej pozwolił swobodnie zwisać z boku łóżka.

Taehyung nie pozwolił mu odpoczywać zbyt długo, bo nim Jungkook zdążył choćby zamknąć oczy, ten już ciągnął go za rękę.

- Idziemy świętować, a nie spać!

- Mówiłem... ja nie świętuję w urodziny - westchnął Jungkook, zakrywając sobie twarz ramionami. - Poświętujemy w twoje, jak będziesz chciał.

- To ty jesteś nienormalny - skwitował Tae, zrzucając chłopaka siłą. - Ubieraj się, idziemy do parku.

Jungkook poddał się, kiedy wylądował twarzą na podłodze. Wstał szybko i równie szybko wyszedł z sypialni, wymijając Taehyunga popisowym łukiem.

Wsunął z powrotem swoje buty, nie fatygując się z ich wiązaniem. Przeglądnął się w lustrze, które wisiało na korytarzu i mając na uwadze dość chłodne wrześniowe wieczory, zarzucił na siebie cienki, czarny cardigan.

- Gdzie jest dla mnie prezent, skoro świętujemy moje urodziny? - zapytał, kiedy w przedpokoju pojawił się Taehyung, już gotowy do wyjścia.

- No tutaj - odpowiedział zaskoczony blondyn, obrysowując rękami swoje ciało.

Jungkook przewrócił oczami i wyszedł z mieszkania, trzaskając Taehyungowi drzwiami przed nosem. Starszy zatrzymał się w ostatniej chwili, szczęśliwie unikając zmiażdżenia sobie nosa. Uśmiechnął się, uważając zachowanie Jungkooka za co najmniej dziecinne i wrócił na moment do sypialni chłopca.

Wyciągnął spod łóżka ozdobną torebkę sporych rozmiarów, zajrzał do środka, upewniając się, że wszystko jest idealnie ułożone i dopiero wtedy opuścił mieszkanie, zamykając za sobą drzwi na klucz.

Zbiegł szybko ze schodów, omijając co drugi stopień, by na samym dole wpaść na stojącego do niego plecami bruneta.

- Złaź ze mnie - warknął Jungkook, poruszając całym swoim ciałem na boki, żeby wyrwać się z uścisku. - Już myślałem, że się rozmyśliłeś i zostajemy na górze.

Taehyung zignorował docinki młodszego i tuląc się znowu do jego pleców, podłożył mu rączkę czerwonej torebki prawie pod sam nos.

- Też cię kocham - mruknął, okręcając się razem z Jungkookiem równo o 360 stopni. - Nie wiedziałem co wybrać, bo najchętniej wykupiłbym ci połowę sklepu.

- O nic cię nie prosiłem - burknął Kook, stawiając torbę na ziemi.

- Jungkook, staram się być miły, więc mógłbyś to docenić - zmienił nagle podejście Taehyung. - Jak będziesz tak wydziwiał, to przysięgam, że po wrócę do domu najbliższym pociągiem. Wcale nie muszę wysłuchiwać twojego narzekania.

Jungkookowi zrobiło się trochę głupio, ale nawet nie myślał o tym, żeby przestać się dąsać.

- To sobie wracaj... i zabieraj ze sobą te śmieci - powiedział, kopiąc prezent w stronę starszego.

Nie można powiedzieć, że te słowa nie zabolały Taehyunga. Spędził on prawie 3 miesiące, zastanawiając się nad idealnym prezentem dla swojego chłopaka, ale chociaż wiedział, jak drażliwy potrafi być Jungkook, to on sam zaryzykował odwiedzenie go.

- Nie mam pojęcia, co ci się stało - powiedział spokojnie Tae, nie patrząc na Jungkooka. - Nie musisz mi tego mówić, ale chodź się ze mną przejść. Tylko przejść, okej?

- Przepraszam - powiedział cicho Jungkook, zanim złapał starszego za rękę i wyprowadził go na świeże powietrze, zbierając po drodze prezent z podłogi. - Ale uprzedzałem cię, prawda?

- Nieważne, otwórz - uśmiechnął się Taehyung, trącając bok torby.

- Jak się gdzieś zatrzymamy.

- To poczekaj - rozkazał starszy i pobiegł (dosłownie) w stronę piekarni, znajdującej się już za ich plecami.

Jungkook skorzystał z okazji i przycupnął na murku, otaczającym jeden z przyblokowych skwerków.

Wyciągnął z błyszczącej torby po kolei aloes tak mały, że bez problemu mieścił się w dłoni chłopaka, zwijany, magnetyczny kalendarz, lampkę w stylu vintage, zrobioną z ciemnych, metalowych rurek, różową opaskę na oczy, niebieskiego pluszowego króliczka i magazyn Playboy'a.

Zaśmiał się cicho, przeglądając kolejne strony czasopisma, nawet nie czując, jak jego policzki przybierają różowego odcienia.

- Mały zboczeniec.

Jungkook omal nie dostał zawału, kiedy Taehyung nagle zjawił się obok niego, nakrywając go na przeglądaniu takiej gazety.

- Sam mi ją dałeś - usprawiedliwił się młodszy, chowając twarz za gazetą (pozwalając, żeby wszyscy inni widzieli mogli przypatrzyć się pani na okładce).

- Śpieszyłem się i musiałem pomylić gazety. Dla ciebie miał być komiks, a to coś dla Hoseoka, ale widzę, że jesteś zadowolony.

Jungkook uderzył starszego gazetą tak mocno, że jedna z kartek wyleciała i wylądowała na chodniku, tuż pod stopami starszej pani, wyprowadzającej dwa ujadające yorki.

Taehyung wybuchnął śmiechem i zmusił młodszego do podniesienia papieru, zanim te psy zdążyłyby go pogryźć.

***

Chłopcy siedzieli na ławce, rozmawiając o błahostkach, takich jak ilość ludzi w parku, czy prawdziwym kolorze futerka wiewiórek.

Taehyung opierał się plecami o ramię Jungkooka i co jakiś czas rwał na kawałki kolejną kromkę chleba, by zwabić do siebie całe stada gołębi. Był w siódmym niebie. Tylko on, Jungkook i kilkadziesiąt ptaków, podrygujących na każdy jego ruch.

- Jungkookie... - zaczął, przeciągając końcówkę imienia młodszego.

Jungkook mruknął tylko, dając starszemu znak, że go słucha.

- Już nic - westchnął Tae, rzucając na ziemię całą garść okruszków.

- Jak zacząłeś mówić, to teraz skończ - powiedział Kook, opierając głowę o tył głowy starszego.

Taehyung westchnął jeszcze raz i poprawił swoją pozycję, by teraz leżeć na kolanach młodszego. Musiał przymrużyć oczy, bo promienie słoneczne, przedzierające się przez korony drzew, raziły boleśnie jego źrenice.

- Po prostu chciałem powiedzieć, że podoba mi się tu - wydusił w końcu, wtulając się w brzuch młodszego.

- Wiesz, Tae... - zaczął Jungkook, krępując się trochę. - Bo ja nadal jestem nastolatkiem, a ty tak się średnio ułożyłeś i ten...

- Wszystko potrafisz zniszczyć - burknął Tae, osuwając się na kolana bruneta.

- Też cię kocham - prychnął Kook, lekko uderzając starszego w łopatkę.

- To mam dalej całować się z ręką czy już mogę z tobą? - zapytał otwarcie Taehyung, przewracając się na plecy i znów mrużąc oczy, ale tym razem nie z winy Słońca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro