Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

seis i 1/3

- Tae - mruknął Jungkook, szarpiąc ciałem starszego na boki, a nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi, wsunął swoje wychłodzone dłonie pod jego bluzkę i uszczypnął go, wcale nie tak delikatnie, w brzuch.

- Sadysta - zajęczał Taehyung, wczołgując się na młodszego i przyszpilając jego nadgarstki do materaca. Nadal nie otworzył oczu, ale nawet gdyby chciał, nie byłby już w stanie teraz zasnąć.

Jungkook próbował podciągnąć się do góry i wyczołgać spod Taehyunga, ale jego próby skończyły się jedynie na bezsilnym kopaniu prześcieradła i warczeniu. Mimo że poziom alkoholu we krwi blondyna był już niemalże zerowy, jego wczorajsza odwaga nie zniknęła. Pochylił się nad Jungkookiem, nie, stop, położył się na nim, tak, że usta miał na wysokości szczęki młodszego. Cmoknął go szybko najpierw w szyję, a potem trochę wyżej, gdzieś między ustami, a policzkiem.

- Pokazać ci co dostałem od rodziców? - zapytał, przytulając młodszego tak czule, jakby bał się zrobić mu krzywdę.

- Mówiłeś, że pojechali gdzieś na święta? - przypomniał Jungkook, ale brzmiało to bardziej jak pytanie.

- Prezent dali mi wcześniej, ale nie chciałem ci mówić, bo zaraz zacząłbyś mi truć, że się zabiję - zaśmiał się Taehyung, podnosząc się do siadu. Uklęknął nad młodszym, poprawił jego koszulę, żeby nie odkrywała mu brzucha i usiadł najpierw na jego podbrzuszu, a potem zsunął się niżej, ale nie umyślnie, po prostu szukał wygodniejszej pozycji.

- Jungkookie - uśmiechnął się, unosząc na moment brwi.

Jungkook skorzystał z okazji i zepchnął chłopaka z siebie, przewracając na plecy, by potem móc owinąć go kołdrą i uciec z pokoju. Taehyung warknął cicho, zakrywając sobie twarz pościelą, chociaż w pokoju i tak nie było już nikogo, kto mógłby zobaczyć jego szeroki uśmiech.

Gdy Jungkook wyszedł z łazienki, ubrany w cichy zbyt małe na Taehyunga, gospodarz był już w kuchni i przygotowywał śniadanie. Na stole stały dwa puste talerze, dwie szklanki i karton soku grejpfrutowego, a lodówka zdawała się wciągać Taehyunga do środka.

- Co zjesz? - spytał blondyn, zawieszając się na drzwiach lodówki.

- Cokolwiek.

- To sam se zrób - powiedział Tae, zatrzaskując chłodziarkę, w rękach trzymając prawie całą jej zawartość.

- Niee - zajęczał Jungkook, siadając przy stole. Odsunął swój talerz na środek stołu i na jego miejsce położył swoją głowę. - Zrób mi to, co sobie.

Minutę później siedzieli już na przeciwko siebie i zajadali się kanapkami z dżemem. Taehyung zrobił ich aż sześć, ale widząc tempo, w jakim wchłaniał je Jungkook, zaczął się martwić, że będzie musiał dorobić jeszcze kolejne cztery.

- Gdzie kupiłeś taki dżem bez owoców? - zapytał brunet, zezując na kromkę chleba, którą trzymał przed ustami już od dziesięciu sekund.

- Normalnie w sklepie, to są te dla dzieci - odpowiedział Tae, pokazując palcem w stronę blatu, na którym wcześniej przygotowywał śniadanie. - Mam jeszcze inne smaki, jakbyś chciał.

Jungkook prawie się opluł, kiedy między szynką, serem, a keczupem zobaczył lubrykant o smaku truskawkowym. Przechylił się w bok, prawie spadając z krzesła, chwycił buteleczkę w dłoń i podstawił ją Taehyungowi pod nos.

- Tym mnie karmisz?! - rzucił, zaraz potem wybuchając śmiechem. - Masz jakieś problemy? Niewyżyty jesteś?

- O co ci chodzi? - zapytał Taehyung, żując powoli swoją kanapkę.

- Poważnie nie wiesz co to jest? - zamrugał z niedowierzaniem Jungkook.

Taehyung wzruszył ramionami, trochę urażony zachowaniem Jungkooka. Jak chomik, napchał do buzi ostatnie kilka kęsów i odstawił talerz do zmywarki.

- Tego się nie je, Tae - zaśmiał się pod nosem Jungkook, bawiąc się buteleczką. - Ale nie wywalaj, może kiedyś nam się przyda.

Blondyn już go nie słuchał. Napił się trochę soku z gwinta, na co Jungkook skrzywił się lekko, bo po pierwsze, było to niehigieniczne, a po drugie, on sam nie przepadał za grejpfrutami.

Żaden z nich nie zarządził oficjalnej zbiórki, ale obaj byli gotowi do wyjścia jeszcze przed piętnastą. Biorąc pod uwagę to, że wstali kilka minut po trzynastej, było to dość szybko.

- Zostajesz do przyszłego roku, prawda? - zagadał Tae, po raz kolejny poprawiając grubą, ale zgrabną, czarną kreskę nad linią rzęs.

- Jimin umówił się z Yoongim, Namjoon z Jinem, a ja raczej nie chcę spędzać sylwestra sam - Taehyung przewrócił oczami, czując się drugą, a właświcie to trzecią opcją.

- No to przykro mi, ale ja umówiłem się z Hobim - odgryzł się, odchodząc na chwilę od lustra.

Jungkook skorzystał z okazji i doskoczył do umywalki, by poprawić koloryt swojej skóry. Wygrzebał z szafki Taehyunga kilka kremów, ale postanowił przetestować ten, wyglądający na najbardziej ekskluzywny.

- Możesz se wziąć - mruknął Taehyung, stojący teraz kilka centymetrów za młodszym, energicznie wklepujący krem nawilżający w skórę.

Brunet popatrzył na ich wspólne odbicie i uśmiechnął się nieśmiało, szturchając starszego w biodro.

- Ale zostawię u ciebie, żeby się nie wozić - powiedział, odkładając kosmetyk do szafki.

Gospodarz przeglądnął się ostatni raz w lustrze i wyszedł z łazienki, zostawiając Jungkooka samego.

- Lepiej zrób, co masz zrobić teraz, bo nie mam zamiaru zatrzymywać się na stacji - oznajmił, zanim zatrzasnął za sobą drzwi.

Zdążył zawiązać tylko jednego buta, kiedy Jungkook już wisiał na jego plecach, pytając o jaką stację chodzi. Taehyung zepchnął go z siebie, usiadł na podłodze i zajął się sznurowaniem drugiego glana.

- No, ubieraj się - pośpieszył Jungkooka, pociągając za nogawkę jego spodni.

Starszy był już pozapinany po same zęby, a Jungkook kończył dopiero wkładanie butów. Taehyung podwinął rękawy swojej koszuli, by nie wystawały spod rękawów kremowego płaszcza. Czarną apaszkę zawiązał sobie wokół szyi, a jej wystające rogi wepchał pod płaszcz. Czapki nie zakładał, bo nie po to spędził piętnaście minut na układaniu fryzury, żeby teraz ją niszczyć.

- Wstawaj - rozkazał, podciągając Jungkooka do góry za rękę.

- Gdzie idziemy?

- Jedziemy - poprawił go Tae, unosząc jego brodę do góry, by nie przytrzasnąć mu jej zamkiem.
Owinął szyję młodszego grubym, czerwonym szalikiem, ale ten natychmiast go ściągnął, marudząc, że jest niewygodny.

- To chociaż czapka - powiedział Taehyung, naciągając Jungkookowi na oczy zwykłą, czarna beanie.

Zbiegli razem na parking i dopiero wtedy Jungkook przypomniał sobie, że nie zobaczył się jeszcze ze swoim synem, ekhm, znaczy, psem, psem Taehyunga.

- Tae, gdzie Soonsim?

- Z Hobim - odparł szybko Taehyung, ciągnąc chłopaka za rękę przez środek parkingu. - Ale fajnie, że zauważyłeś.

Zatrzymali się przed granatową Audicą, a Taehyung zaklaskał radośnie, krzycząc "tadam". Puścił dłoń Jungkooka, wyciągnął z kieszeni małe kluczyki i popisowo machając nimi przed młodszym, nacisnął przycisk otwierający samochód.

Wziął Jungkooka pod rękę i zaciągnął na drugą stronę. Otworzył przed nim tylne drzwi, kłaniając się lekko, ale widząc wyraz twarzy chłopaka, natychmiast poprawił się i wpuścił go do przodu, mrucząc ciche "żartuję".

Sam wślizgnął się na miejsce kierowcy i od razu odpalił silnik.

- Patrz jakie bajery! - prawie się zapowietrzył, kiedy wszystkie guziczki, pokrętła, a nawet popielniczki zostały podświetlone ciepłym, czerwonym światłem.

Jungkook zdawał się być równie zachwycony samochodem, mimo że nie był on jego. Przejechał koniuszkami palców po matrycy, a potem pobawił się regulowaną wysokością swojego fotela.

- Ale masz prawo jazdy? - popatrzył na Taehyunga takim wzrokiem, że ten nie dał rady się powstrzymać i musnął delikatnie usta młodszego, szczerząc się przy tym jak wariat.

- Mam... i nawet umiem jeździć! - zaśmiał się, zapinając pas.

Jungkook również zapiął swój pas, bo mimo zapewnień Taehyunga, wcale nie był pewny, czy nie jest to ostatnia przejażdżka w jego życiu. Włączył radio, ustawiając je na przypadkowej stacji i zapadł się w oparciu fotela, zerkając co chwilę na skupionego na drodze blondyna.

- Gdzie jedziemy? - odezwał się dopiero wtedy, kiedy minęli ostatnie zabudowania miasta.

- Na sylwestra.

- No ale gdzie?

- No ale nie widzisz, że prowadzę?

Jungkook burknął coś jeszcze pod nosem, ale postanowił nie igrać z losem i nie zagadywać Taehyunga. Podkręcił ogrzewanie na dwadzieścia sześć stopni, co i tak wydawało mu się mało, ale już po chwili musiał zacząć się rozbierać. Poprawił włosy, przeglądając się w lusterku przed sobą i na ułamek sekundy jego oczy spotkały się z ciemnymi oczami Taehyunga.

- Patrz na drogę - skarcił go, chociaż ton jego głosu pozostał łagodny.

Jechali w milczeniu, ale Jungkook przyśpiewywał do większości przebojów, lecących w radiu. Pierwsze pół godziny minęło dość szybko, ale kolejne dwie Jungkook czuł, że zaraz przyśnie, a skoro on był senny, to co dopiero Taehyung.

- Nie potrzebujesz postoju? - zapytał cicho, nie chcąc dekoncentrować starszego.

- Nie, a co, ty potrzebujesz?

Jungkook pokręcił głową, w kółko powtarzając, że nie. Oparł głowę o szybę i zerknął na swoje odbicie w bocznym lusterku. Uśmiechnął się, przenosząc wzrok na Taehyunga. Zbyt często się dzisiaj uśmiechał, ale nie żeby narzekał, nie, nie.

Samochód zaczął zwalniać, a Jungkook spojrzał z powrotem na drogę, na której teraz stała migająca kolorowymi światełkami ciężarówka. Taehyung wyminął ją i zatrzymał się kilka metrów dalej.

- Chyba się zgubił - powiedział bardziej do siebie, niż do Jungkooka. - Pójdę zobaczyć - i zanim Jungkook zdążył zaprotestować, Taehyung już kierował się w stronę stojącej na poboczu ciężarówki.

Z krzaków wyskoczył wariat z kosą i zabił Taehyunga, zanim ten zdążył cokolwiek zrobić.

No, przynajmniej taki scenariusz przeszedł przez myśl brunetowi, wychylającemu się do tyłu zza fotela.

Taehyung zawrócił w połowie drogi i Jungkookowi od razu ulżyło. Jakoś wolał, żeby jego chłopak nie zagadywał do przypadkowych tirowców, zatrzymujących swoje wozy w środku szczerego pola i to po ciemku, bo nie zapominajmy, że był grudzień.

- I co, zgubił się? - zapytał Jungkook, kiedy tylko Taehyung usiadł na swoim miejscu.

- Nie, po prostu się odlewa.

Brunet zachichotał, przyciągając starszego do siebie. Zmierzwił mu grzywkę, którą układaniem której Taehyung tak bardzo się męczył, zetknął ich policzki razem i wzdrygnął się, czując zimną skórę blondyna, ocierającą o jego.

- Ale według mnie i tak wygląda, jakby się zgubił - dopowiedział starszy, siadając prosto i krzyżując ręce na piersi, na co Jungkook znowu zachichotał cicho.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro